Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Eskim

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    16
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

0 Neutralna

O Eskim

  • Tytuł
    Fuks
  • Urodziny 27.08.1983

Informacje szczegółowe

  • Płeć
    Mężczyzna
  1. Po części się z Tobą zgadzam, ale uderzając w MS i wygrywając takie sprawy - tworzy się precedensy, które mogą być użyte w innych podobnych sytuacjach. Zobacz ile dystrybucji Linux-a (tych płatnych i nie tylko) ma domyślnie instalowane oprogramowanie. O Apple i MacOS nie wspomnę.., a w ostatnim czasie rozwija się szybko rynek mobilny z Android-em na czele.. Dojdzie do tego, że kupując telefon w pierwszej kolejności będziesz musiał drugie tyle wydać na oprogramowanie, bo producent systemu nie będzie mógł umieścić zabezpieczeń.., gdyż zagrozi to istnieniu firm je tworzących. Od systemu operacyjnego oczekuje: * szybkości i stabilności * bezpieczeństwa (firewall + antywirus) * funkcjonalności Instalujesz system na którym nie możesz nic zrobić - nawet podpiąć się bezpiecznie do internetu.. poświęcasz godziny na instalacje oprogramowania, które często kosztuje więcej niż sam system.. Jeżeli komuś oprogramowanie MS nie odpowiada to może przecież zainstalować sobie soft firm 3-cich. Akurat antywirus w dzisiejszych czasach to podstawa i powinien on być IMO dodany do systemu na starcie, podobnie jak np. przeglądarka (wyobrażacie sobie kupić komputer bez żadnej przeglądarki?). Prawie każde oprogramowanie systemu ma swoje odpowiedniki.. czy to notatnik, czy defragmentator, scandisk, nawet kalkulator i pulpit. Tak dalej pójdzie to pierwsze uruchomienie komputera, ba - telefonu - będzie z poziomu konsoli Dziadek kupuje sobie telefon, ale najpierw musi wpisując komendy zainstalować oprogramowanie do jego obsługi.. ale.. konsola to też tylko nakładka, więc.. na końcu będzie kupował samo jądro na karcie, pendrivie, płycie.. Przesadzam, ale pokazuję tylko kierunek. Wkraczamy w świat absurdów.
  2. Śmieszne czasy nastały. To ich produkt i niech wrzucają co chcą. Chcesz to kupuj, nie to nie i kropka. To tak samo jakby producent samochodów miał wytoczony proces o to, że sprzedaje swoje pojazdy z oponami. Teraz producenci opon powinni wytoczyć procesy wszystkim producentom samochodów, bo użytkownik przy zakupie nie ma wyboru. Prawdę powiedziawszy to antywir powinien być już od dawna wbudowany w system, gdyż: 1) Zintegrowany i zoptymalizowany chodzi dużo płynniej od "nakładek" 2) Dzięki niemu nawet laik, który nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa jest chroniony od razu po zakupie komputera z systemem - mało jest takich komputerów "zombi"? P.S. Co do swoich preferencji - bardzo fajnie działał mi Norton 2010..
  3. Artyści.. wybaczcie, ale przypomina mi się obraz 2m na 2m w mojej starej szkole w której głównym (w zasadzie jedynym) tematem były ciapki farby. Ponoć warte 1000 zł. dzieło - nie użyłbym tego nawet jako papieru toaletowego. Są ładne zdjęcia, interesujące i artystyczne.. Aby wykonać te 1-sze lub 2-gie nie potrzeba analoga tylko zwykłą lustrzankę, filtrów i trochę umiejętności.. można się podeprzeć photoshopem i gitara.. Mamy dobre zdjęcie nad którym każdy westchnie i to się liczy. Patrząc na współczesną (i współczesne trendy) sztukę to w zasadzie nie trzeba, ani umieć robić zdjęć, ani rysować by zostać artystą fotografem lub znanym malarzem.. Wezmę kawałek drutu, powyginam go na 8 kierunków, nazwę jakoś (im bardziej bezsensu tym lepiej) i zostanę artystą.., a na salonach rozgorzeją debaty "co autor miał na myśli".. Wracając do tematu - kto potrafiący robić dobre zdjęcia zainteresuje się w dzisiejszych czasach analogiem?
  4. Co do jakości zm się nie wypowiadam, bo mam na ten temat raczej minimalną wiedzę. Podałem jako przykład dlatego, że jest to dobrze prosperująca księgarnia, która oparła swoją działalność głównie na e-bookach. I to nie dość, że oferując zbiór książek pisanych przez mniej znanych ludzi, to jeszcze w czasach w których czytniki e-booków nie są zbyt popularne. Nie da się? Otóż da się tylko trzeba chcieć. Teraz pomyśl o księgarni, która zawiera tysiące książek różnotematycznych znanych autorów.. i przemnóż zyski uwzględniając znacznie wyższą liczbę zainteresowanych fanów. Oczywiście do tego sensowna cena i odpowiednia reklama lub nawet udostępnianie powiedzmy 1-szego rozdziału.. Nie wspomnę, żę koszty produkcji są tutaj znacznie niższe. Można powiedzieć, że w przypadku książek szlaki zostały już przetarte i wystarczy tylko nimi podążać. Inaczej na razie z muzyką, ale skoro twórcy udostępniają na yt utwory za darmo to nie wiem co to za ryzyko spróbować otworzyć sklep tego typu.. Rynki fonograficzne próbują rządzić się jakimiś swoimi udziwnionymi prawami nie mającymi wiele wspólnego z ekonomią. Podstawowa zasada to: jeżeli podaż spada to cena spada i vice versa.. Śrubowanie cen, by mieć jakiś tam zysk to nie jest sensowne.. Coś jest warte tyle ile klient za to zapłaci, a duża ilość piractwa jest spowodowana częściowo właśnie tym, że wspomniane płyty są po prostu za drogie. Do tego dochodzi fakt, że generalnie płyty CD z każdym dniem tracą na znaczeniu, bo wiele osób woli wrzucić utwory na pendrive'a, odtwarzacz mp3 lub jeszcze inne medium. Odpowiedź jest prosta - internet. Nie dość, że byłby niższy koszt dystrybucji to w dodatku mógłbym sobie samemu złożyć listę z konkretnych piosenek, które mi się podobają, a nie kupować płyty za 30 zł. bo są na niej 3 utwory, które lubię, a resztę może posłucham i może przypadną mi do gustu..
  5. Mamy inne czasy i inne realia niż 15 lat temu i dopóki firmy fonograficzne oraz sami twórcy tego nie zrozumieją, dopóty nie zaczną zarabiać sensownych pieniędzy. W dzisiejszych czasach stawia się na poszczególne piosenki wykonawców, a nie płyty i to moim zdaniem ma większy sens. Zresztą, czy gdyby bycie piosenkarzem w teraźniejszych czasach było takie trudne to mielibyśmy taki ich ogrom? Czy w większości są to osoby, które klepią przysłowiową "biedę"? Nie, i dlatego nic się nie zmienia.. zmienia się tylko źródło zarobków w postaci kar za ściąganie. Na szczęście jeszcze nie na skalę globalną, ale ten przykładowy proces pokazuje w którym kierunku niestety to wszystko idzie. Pytanie, czy jeżeli podoba mi się piosenka jakiegoś artysty to powinienem od razu kupować jego płytę za powiedzmy 30 zł., by sobie jej posłuchać? Piosenka jest kilkuminutową przyjemnością i nie ma nic wspólnego z programem Windows czy np. Office z którego korzystamy czasami nawet po kilka godzin dziennie. A może taki użytkownik powinien zrezygnować całkowicie z muzyki? Tylko czy się da? To jest przecież wpisane w nasza kulturę i mamy z nią do czynienia na wielu krokach.. słowem - nie da się, chyba że zamieszkamy w jakimś lesie oddalonym od cywilizacji i zaczniemy słuchać szumu liści. Z jednej strony to artysta ma prawo decydować za ile chce nam sprzedać swój utwór, z drugiej strony - bez nas nie miałby sensu go w ogóle tworzyć (chyba, że dla samego siebie), więc nota bene musi się liczyć ze swoimi słuchaczami. Firmy fonograficzne umieszczają za darmo swoją muzykę na kanałach takich jak YouTube, a potem próbują przeciwdziałać.. no właśnie czemu? Że użytkownik, który cały czas za darmo słucha takiego utworu, ściągnie go skądś, by sobie dzwonek na komórkę zrobić? Dla wielu jest to moralnie poprawne.. Proponuję zostawić słuchaczy w spokoju, a w zamian: poblokować strony zawierające nielegalne treści, jak i pojedyńcze treści na innych stronach i spopularyzować sklepy w których możemy za sensowne pieniądze pobrać jakiś utwór. Oczywistym jest, że ceny muszą się różnić w Polsce jak i w innych krajach. Użytkownik płaci za utwór, otrzymuje licencje.. Co do materiałów promocyjnych - niech powszechnie reklamowane będą piosenki w formie 30 sekundowego skrótu, radiu, tv.. a nie całe utwory czy albumy, które za darmo możemy sobie i tak posłuchać. Wtedy twórcy nie będą musieli ciułać.. Społeczeństwo przyzwyczajone jest do takiej formy piractwa, ale groźbami i nieadekwatynie wysokimi karami za jego łamanie nic się nie wskóra. Sensowna reklama w stylu "odwdzięcz się twórcy za jego trud i pracę" w takim 30 sekundowym miniklipie więcej wskóra niż udostępnienie całego utworu po którym wyskoczy groźba, że jeżeli go pobierzesz to zapłacisz 1000$.. Twoja logika mówi ci, że to jakiś absurd, bzdura żeby za 3 minuty słuchania zapłacić 2 pensje miesięczne.. Takie wymysły budzą raczej te najbardziej negatywne instynkty w każdym i nie mają nic wspólnego ze wspomnianym podziękowaniem dla twórcy. Co do książek.. To jest to inna forma dzieła niż utwór - dzieło, którego przeczytanie w całości może nam zająć wiele godzin i nie raz ułatwić życie. Tradycyjna forma książek z każdym rokiem traci na znaczeniu, więc w pewnym sensie idzie to wszystko w tym samym kierunku w którym są piosenki. Niedługo będzie to kolejny dylemat, którego rozwiązanie wydaje mi się podobne - udostępnienie jednego rozdziału i forma zaproszenia do zakupu. To się zresztą dzieje i takie księgarnie jak np. Złote Myśli pokazują, że ma to sens.. Porównywanie kradzenia samochodu z utworem to dla mnie niestety zła droga. Zresztą zastanówcie się ilu z was ukradło w sklepie prawie bezwartościowego cukierka, a ilu pobrało utwór w formacie mp3. Odpowiedź nasuwa się sama - mamy moralną blokadę, by kraść cukierki, ale już pobieraniem utworów jest inaczej. I nie jest istotne, że wycenimy mp3 na 1000$ czy nawet 100000$, a cukierka na 0,01$. Utworu nie zabierzemy komuś tylko go skopiujemy zostawiając oryginał tam gdzie był, a z cukierkiem jest inaczej - musimy komuś fizycznie coś zabrać, by samemu się wzbogacić. W pewnym sensie sami się w ten sposób usprawiedliwiamy, ale czy częściowo nie mamy racji? Czy kopiując komuś piosenkę pobieracie z tego jakieś korzyści? Jesteście złodziejami, paserami? Wielu traktuje to jako dobro - wolne, piosenka którą i tak usłyszy jeszcze 500 razy w radio, czy internecie za darmo.. I jak walczyć z taką mentalnością? Siłą? Nie tędy droga, by kazać płacić 1000$ za coś takiego.. jedynym sensem wydaje mi się taka forma jak pisałem w sprawie piosenek. Internet jest nowym medium i nie każdy jeszcze do płacenia za korzystanie z niego przywykł.., bo ściągając jakiś utwór tak naprawdę korzystamy z dobrodziejstwa internetu za który płacimy abonament. Ludzka mentalność musi się zmienić, ale to wymaga chwili i zmiany sposobu myślenia..
  6. GPS wbudowany w szybę pokazujący na "drodze" znaki gdzie masz skręcić, podświetlający znaki, albo pieszych.. fajne czasy niedługo.. Gorzej jak się system zawiesi i nam się czarny ekran pojawi .. albo złapiemy wirusa, bo już niedługo pewnie nawet mój toster będzie miał dostęp do aktualizacji przez internet (nowsza aktualizacja zmniejszy czas grzania i chrupkość tosta, a jak!).. Nie mówiąc o samym tuningowaniu szyb w samochodzie - "moja szyba ma wbudowany czytnik e-booków i pozwala na wyświetlanie filmów w 3D". Za oknem będzie padać to sobie słońce ustawisz.., albo z widoku na budowę zrobisz widok na plażę. Póki co będzie to bajer, ale za 20 lat pewnie będę kupował nowe okno zwracając uwagę przede wszystkim na rozdzielczość, kontrast, obsługę Super hyper Full HD 3D Ready.
  7. Ciekawie ujęte, ale ja nie pisałem o hołdzie do Boga, Stwórcy itp... tylko o tym w co człowiek jako jednostka wierzy i co to dla Niego znaczy oraz jak wiara ułatwia Mu życie i rozwiązuje sprawę ostateczną - śmierć. Twoja myśl włącza istnienie Boga w świat nauki - żyjemy po to by poznawać (częściowo też tak uważam), ale nie odpowiada na to dlaczego umieramy? Albo raczej odpowiada, ale ta odpowiedź nie może być dla Nas jako jednostki odpowiedzią zadowalającą - umrzemy, a to co pozostawiliśmy po sobie nie będzie miało dla Nas samych żadnego znaczenia. Ot, dzięki naszej wiedzy posunęliśmy nieco cywilizację do przodu, kolejnemu pokoleniu będzie się żyło lepiej, ale co z Nami? Żyjemy po to, żeby umrzeć, a mając świadomość, że po śmierci nadal będziemy żyć, samo życie ma IMO większy sens. Ja o swoją wiarę się nie martwię, bo zdążyłem już ją solidnie ugruntować łamiąc przez wiele lat, wiele "zasad", których złamać się ponoć nie da (choć wspomniane zasady na przestrzeni lat się zmieniały, zmieniają i pewnie jeszcze się zmieniać będą). A im bardziej racjonalnie myślałem i empiryczniej działałem tym częściej się przekonywałem do tego w co "wierzę" (choć oczywiście pierwsza teoria była inna niż ta dzisiaj.. dopiero tą układankę składam). Pisać o tym nie będę, bo to zupełnie niewłaściwe miejsce. Nie piszę, by ślepo w coś wierzyć, ale by zawsze zostawiać sobie furtkę na nieco nieracjonalne podejście - wykluczać pewne rzeczy, ale z drugiej strony nigdy nie całkowicie.. słowem - potrafić czasami myśleć nieschematycznie - wbrew wszystkiemu (powtarzam - czasami). Bez takiego myślenia nie mielibyśmy Teorii Względności, Mechaniki Kwantowej, Teorii Strun,.. Zobaczcie jakie oszołomienie wywołały te teorie w świecie o którym powinniśmy wiedzieć już wiele.. to wszystko na przestrzeni 100 lat. Co będzie za kolejne 100? Na dzień dzisiejszy równie prawdopodobne jest to, że żyjemy w Matrix-ie jak też to, że tak naprawdę jesteśmy tylko "kukłami", a "wolna wola" nie istnieje (oczywiście to tylko głupie przykłady, ale o to chodzi, że nawet najbardziej absurdalne teorie mogą się kiedyś okazać prawdziwe.. za 100,200,300 lat.. i nie należy nigdy niczego wykluczać całkowicie). Wybaczcie mały offtop
  8. A lepsza dla życia jest wiedza czy niewiedza i wiara w baśnie? Czy to oznacza, że m.in. my - czytelnicy Kopalni Wiedzy jesteśmy lepsi od starej babci widzącej tylko Boga i myślącej, że Ziemia leży w centrum Wszechświata? Czy kiedy będę liczył dni, minuty do końca będę się czuł lepiej wiedząc, że za chwilę nic po mnie nie zostanie, ale za to dużo wiem.. czy może właśnie wspomniana babcia, która wie (dla nas wierzy - dla niej - wie), że spotka się z Bogiem, a wszystko poza własną rodziną i codziennością ją nie interesuje. Wspomniałem akurat o późnej starości, ale zmuszeni jesteśmy żyć wiedząc o końcu. Ktoś żyjący wg zasad religii i nie interesujący się nauką sens życia znajdzie dużo szybciej niż naukowiec. Któremu z nich będzie się żyło lepiej? Nawrócenie na siłę niektórych uszczęśliwi głównie nas.. To samo się tyczy wiary we wróżki, hemeopatów itp. Ludzie szukają zwyczajnie sensu.. Co do samej religii - można wierzyć i jednocześnie być doskonałym technikiem, badaczem itp. i takie podejście ma największy sens zarówno dla naszego rozwoju, jak i zdrowia psychicznego. Co do szkolnictwa. Uważam, że problem dałoby się rozwiązać minimalizując liczbę uczniów w klasach, zmniejszając liczbę przedmiotów (w szkole podstawowej, gimnazium i średniej przedmiot ma nas zainteresować - niech to będzie solidne liźnięcie przedmiotu, ale tak, by bardziej zaciekawić niż wykuć - chodzi mi o zakres - skracamy np. fizykę o 1/3 i rozkładamy tą wiedzę na więcej ciekawszych zajęć. Sam rygor nauki musi być, ale chodzi o to, by nikt nie wkuwał czegoś na siłę, ale czytał książkę z zainteresowaniem - jak dobrą powieść (kwestia zmiany literatury). Wzory minimum, albo wprowadzane tak, by uczeń sam po nie sięgał. Po co nam podstawówka, gimnazium, średnia? Czy czegoś więcej się uczyliście w średniej szkole? Ja z tych szkół nic nie pamiętam.. dopiero zacząłem się uczyć we własnym zakresie jak poszedłem na studia. O właśnie - studia - to tutaj wybieramy sobie zawód i uczymy się dopiero tego co nas zainteresowało w poprzednich szkołach. Dam przykład (tak trochę na szybko). Zamiast czytać nudne książki z fizyki w których na minimalnej ilości stron jest maksymalna ilość wiedzy, zacznijmy fizykę od czegoś odmiennego - np. książek Hawkinga, "Piękno wszechświata" Brian-a czy też np. Podstawy fizyki Feynmana (z nieco jeszcze okrojonym materiałem). Każdy kto czytał taką książkę będzie wiedział często więcej niż 80% uczniów liceum, którzy wałkują fizykę z lekcji na lekcję przez ileś lat. To są książki, które się po prostu czyta i czyta... Uczeń zainteresowany będzie znacznie łatwiej chłonął coraz "prostsze" tematy z nawet bardzo skomplikowanymi wzorami (będzie chciał coś rozwiązać, bo go to ciekawi). Jednocześnie znacznie łatwiej nauczy się matematyki nawet na wyższym poziomie, bo będzie potrzebował jej do rozwoju własnych zainteresowań.., a dobra szkoła powinna mu w tym pomóc. Nauczyciel powinien opowiadać, a nie starać się wbijać na siłę wiedzę.. Co do zmniejszenia liczby przedmiotów.. chodzi mi o ilość przedmiotów na semestr / rok.. Niech ich będzie kilka i niech się zmieniają co rok / dwa, a nie kilkanaście.. bo podstawy trzeba znać.. Równie dobrze można się nauczyć fizyki w 4-tej klasie, w 8-mej, jak i w 12-tej.. zaczynając od podstaw. Licząc liceum mamy w sumie 13 lat nauki (poprawcie mnie jak się mylę) po których wychodzą ludzie, którzy ledwo znają podstawy matematyki.. Jak jest sens zakuwania po np. 6 godzin dziennie przez tyle lat? Mniej przedmiotów obowiązkowych na rok, więcej nieobowiązkowych (tzw. kółek), bo uczeń który się wciągnie w przykładową fizykę w jakimś roku, musi mieć miejsce by pogłębiać swoją wiedzę. Poza tym trzeba oczywiście nakłonić młodych ludzi do czytania, co dzisiaj nie jest wcale takie łatwe.. jeżeli na to się skutecznego sposobu nie znajdzie to niech chociaż oglądają konkretne filmy naukowe i robią notatki. Chętniej i więcej ludzi będzie się uczyło.. A im więcej uczniów jest przygotowanych solidnie na lekcje, tym więcej jest takich, którzy się na następną również przygotują (efekt domina, który działa w chwili obecnej odwrotnie - kujoni nie są szanowani i raczej to margines klasowy) Co do prywatnego szkolnictwa.. Z jednej strony mobilizowałoby to samych rodziców, by lepiej pilnować swoich pociech, ale z drugiej ograniczało dostęp do nauki w biedniejszych rodzinach (w takich rodzinach szkoła powodowałaby bardziej niechęć rodziców do samej szkoły, niż mobilizację ucznia.., - nie jemy dzisiaj, bo zapłaciliśmy za szkołę. Oczywiście mówię o skrajności, ale to tylko przykład równie dobrze można go porównać do rezygnacji z ciastka.. Jeżeli mamy mało, a odbiera nam się jeszcze więcej to nie wróży nic dobrego ani dla kondycji psychicznej rodziców, ani dziecka.. mamy tylko więcej patologii.. Bezstresowe wychowywanie dzieci uważam za fikcję.. Dziecko musi szanowań rodzica i słuchać (nie o to chodzi, by wykonywał głupie polecenia - to nie robot, ani piesek), ale by respektował jego decyzje. Musi mieć prawo sprzeciwu i próby udowodnienia rodzicowi, że się myli, ale wszystko w ramach szacunku do osoby starszej - w ramach rozmowy. Dzieci nigdy nie karane szacunku raczej się nie nauczą, a próba zakazania czegoś skończy się histerią. Przy czym oczywiście nie mówię tu o jakimś biciu - klaps to absolutna ostateczność, ale za naganne zachowanie musi być jakaś kara (choćby siedzenie w kącie itp. - coś co dziecku ewidentnie się nie podoba). Wychowywanie dzieci to zresztą temat rzeka, a każde dziecko jest nieco inne..
  9. A ja mam nieco inne zdanie. Wyobraźcie sobie firmę, która wydaje 2 miliardy dolarów na rozwój jakiejś technologii.. i zanim ją wypuści dobrze na rynek, inna firma podkrada pomysł, technologię i zaczyna produkować oraz sprzedawać te same urządzenia po dużo niższej cenie. Oczywistym jest, że jeżeli firma pierwsza wydała 2 miliardy na badania to nie może sobie pozwolić na sprzedaż blisko kosztów, bo jakoś ta inwestycja musi się zwrócić (te 2 miliardy trzeba rozpisać na ileś lat i wliczyć w cenę sprzętu). Druga firma nie poniosła żadnych kosztów i w tym momencie może zaproponować podobny produkt po dużo niższej cenie, albo wyższy jakościowo po cenie podobnej do konkurenta.. albo zaoferować te same ceny, a wspomniane 2 miliardy przeznaczyć na marketing. Wynik tego starcia jest chyba jasny. W świecie bez patentów nikomu nie opłacałoby się inwestować w nowe technologie, bo jeżeli firma nie może mieć świadomości, że przez n lat nikt nie zawłaszczy jej sobie to jaki jest sens wydawania pieniędzy w szybki rozwój.. Nie ma co ukrywać, że obecne prawo patentowe jest złe, ale lepsze już takie, niż żadne.. Moim zdaniem powinien być jeden światowy urząd z filiami we wszystkich krajach i ujednoliconymi zasadami. Oprócz tego prawo powinno obejmować także przeciętnego Kowalskiego, który w swoim "garażu" odkrył coś nowatorskiego (np. darmowy 1-szy rok po zatwierdzeniu patentu, aby ów Kowalski miał czas na znalezienie inwestorów..). Składasz wniosek z dokumentacją wynalazku, przedstawiasz działający prototyp / technologie.. Biuro patentowe wycenia technologię na podstawie różnych kryteriów i daje ci czas na znalezienie inwestorów. Jeżeli przez powiedzmy rok czasu taki się nie znajdzie prawo do sprzedaży przechodzi np. na biuro - tam każda firma może zakupić patent po cenie ustalonej podczas wyceny (minus jakaś amortyzacja.. generalnie wg. jakiś standardów). Część zysków ze sprzedaży trafia i tak do rąk twórcy. W ten sposób nawet najzwyklejszemu Kowalskiemu, który nie ma kapitału, ani znajomości opłaci się to. Oczywiście koszty utrzymania patentu nie mogą być niskie i powinny rosnąć z każdym rokiem, aby firmy nie trzymały ich w nieskończoność, bo to hamuje rozwój. Oprócz tego nie można patentować czegoś co jest już oczywiście na rynku, aby nie było takich absurdów jak np. z formatem gif. tzn. można jeżeli jest to mój wynalazek, został mi wykradziony, albo będę go wykorzystywał w innych celach w których nie jest on powszechnie stosowany. I oczywiście koszty utrzymania patentu nie mogą być stałe, a powinny być zależne od wartości technologii. Co do samych szacunków wspomnianej wartości nie jest to rzecz jasna zadanie trywialne i być może powinno nawet podlegać korektom w kolejnych latach, ale to już kwestie techniczne z którymi raczej byśmy sobie poradzili.. choć niuansów tutaj jest więcej.
  10. Chce sobie wysepkę kupić i domek letniskowy wybudować, a tu taka afera.. Swoją drogą akcje M$ raczej nie będą rosły specjalnie. Spójrzmy na przyszłe perspektywy * rynek smartphone'ów przegapili, władują znowu mnóstwo funduszy w promocję swojego systemu, a i tak większość będzie śmigała na Androidzie * Windows 8 zgodnie z historią pewnie będzie niewypałem (jak co 2-gi system), * z Office'm już niewiele więcej idzie zrobić - ot kilka kolejnych usprawnień, * władowali kupę kasy w Kindle, a moim zdaniem to będzie jednak niewypał * Visual - standardowa sprzedaż * rynek serwerów - też świata nie zawojują Może się mylę - maklerem nie jestem, ale IMO - teraz kiedy jeszcze Windows 7 jest na topie, sprzedaż akcji nie jest jakimś głupim pomysłem..
  11. Co za absurd.. przypomina mi się inna firma warta kilka mld dolarów (nazwy już teraz niestety nie pamiętam), która oparła swoją CAŁĄ działalność na tworzeniu i pozycjonowaniu stron tylko pod wyszukiwarkę google. Wystarczyła większa zmiana silnika pajączka i ups.. P.S. Dział ciekawostki byłby chyba lepszym miejscem na takie cudo.
  12. sylkis - masz w pewnym sensie rację - taki system byłby dobry, ale IMO ta decyzja powinna należeć tylko i wyłącznie do firmy z Redmond. Narzucanie firmom co mają dodawać do swoich programów zaczyna się już robić po prostu niesmaczne. Jak już wspomniałem przy poprzedniej okazji to mniej więcej to samo jakby producenci opon pozwali producentów samochodów, że ci nie dają wyboru - swoim klientom - ogumienia pojazdu. Idąc dalej doszlibyśmy do absurdów, bo właściwie każdą część można by wybierać - włącznie z silnikiem. To samo tyczy się oprogramowania.. Co do Linux-a - płatne (nie tylko, ale Windows jest płatny) edycje też dołączają mnóstwo programów na start i nie w każdej mamy możliwość wyboru co się instaluje. A co z Apple i jego systemem MacOS lub iPadem i innymi gadżetami oraz ograniczeniami jakie firma nakłada na użytkowników..? Jeżeli to przejdzie to będzie już otwarta droga do takich absurdalnych pozwów. Niestety żyjemy w świecie absurdów - wymyślamy kapitalizm, dajemy się firmom rozwijać, a gdy te się rozwiną to sztucznie staramy się blokować ich rozwój.. Przez takie sztuczne prawne blokady ucierpią inni mniejsi producenci, bo wchodzimy (w zasadzie już weszliśmy) w czasy kiedy każdy pozywa każdego o wszystko (mnóstwo bezsensownych precedensów).. Aż strach się bać coś tworzyć w tym śmiesznym świecie. Z jednej strony rozumiem strach przed monopolistami, ale nie należy zapominać, że to właśnie takie korporacje jak Microsoft, Intel, AMD, IBM, Google, Samsung, Sony itd. (można wyliczać długo) ciągną wiele gospodarek i pogłębiają rozwój technologiczny (tylko posiadające wielki kapitał firmy są w stanie przeznaczyć miliardy na badania). A co do rozwoju - ilu ludzi straciłoby pracę gdyby nagle zamknięto Google czy Microsoft i mimo, iż te firmy nie specjalnie lubią płacić podatki to jednak są to olbrzymie miliardy, które bezpośrednio i pośrednio (pracownicy, sprzedaż oprogramowania) wpływają do budżetów.
  13. Czyli żyjemy w świecie 2D, ale rozumujemy i postrzegamy w 3D.. To trochę nie pasuje, ale hipoteza ciekawa. jeżeli dobrze rozumiem to zmieniając jedną składową płaskiej swery zmienilibyśmy również inny "nieistniejący" wymiar. Trochę to absurdalne, bo możnaby przyjąć że pojawiałoby się coś z niczego. Niemniej bardziej zakręcona jest teoria strun, której nota bene kibicuję. Tutaj przynajmniej można to sprawdzić.. zobaczymy.
  14. Kolejny absurd po przeglądarce. Idąc tym samym tokiem myślenia kilkuset producentów oprogramowani powinno pozwać dystrybutorów Linux-a za to, że Ci domyślnie instalują programy w swoich edycjach. Idąc dalej, producenci opon zaczną pozywać producentów samochodów, bo nie dają klientowi wyboru przy zakupie.. Napiszę program to zostanę oskarżony, że ma za dużą funkcjonalność, a system pomocy wyświetla mi się we własnej przeglądarce (X)HTML. Ja jako klient, który kupuje Windows mam prawo wymagać, by ci stworzyli system bezpieczny, na którym mogę pisać teksty i korzystać z internetu, a przy okazji obejrzeć film.. Czekam tylko na pozwy, że MS dodaje domyślnie notatnik (i o zgrozo WordPad-a), explorer do przeglądania plików, miniaturki w explorerze, painta, defragmentator dysku i scandisk, odtwarzacz multimediów, pulpit ... Generalnie MS powinien nie tylko dać możliwość wyboru, ale na swoich płytach umieścić wszystkie programy konkurencji, bo przecież mogę wybrać przeglądarkę, ale muszę ją ściągnąć z netu! Skandal! Bezpieczeństwo Każdy popularny program ma "więcej" luk niż inne mniej znane. Jeżeli będzie się czegoś szukało we 100 to łatwiej się to znajdzie niż samemu. Tak samo jest z WIndows / Linux, identycznie na polu np. przeglądarek - nagle okazuje się że liderem w ilości dziur jest Google, a i Firefoxowi ich nie brakuje. IE zrobił się bezpieczniejszy? Nie i tak! Mniej ludzi go używa i dlatego jest mniej znanych luk, dzięki czemu w zasadzie jest bezpieczniejszy. Jeżeli wyprodukuje przeglądarkę i udostępnie ją 10 osobom to może się okazać, że przez rok użytkowania użytkownicy znaleźli 2 błędy.. Czy to znaczy, że zrobiłem najbezpieczniejszą przeglądarkę świata? Żeby nie było nieścisłości - koprzystam zarówno z Windows-a, jak i Linux-a (m.in. Ubuntu LTS i Lamparcik).. Na większości słabszych komputerów dla klientów / znajomych montuje domyślnie właśnie Ubuntu, a serwery stawiałem swojego czasu na FreeBSD i Ubuntu LTS (m.in. bo przewinął się także np. Slackware i kilka innych). Uważam, że są to dobre systemy, ale Windows dla przeciętnego użytkownika jest bez porównania wygodniejszy (o ile ma odpowiedni sprzęt). A zastanawialiście się kiedyś dlaczego w dużych firmach montuje się np. serwery MS-a - zasobożerne i kosztujące krocie, zamiast "doskonałych" serwerów Linux, które przecież "nie mają błędów".. Jednym z powodów jest właśnie tak ostatnio lobbowana otwartość kodu! Im więcej ludzi widzi wnętrzności systemu, tym więcej znajdzie luk w nim (i nie każdy może miec zamiar się nimi chwalić).. Trudno oszacować ile jest dziur w Linux-ach. Niemniej otwartość ma swój plus w częstszych aktualizacjach.. Inny przykład - na świecie wszyscy używają jednego świetnego programu antywirusowego Open Source dla ochrony swoich komputerów. Ktoś ma zamiar jednak napisać wirusa, który przejdzie przez antywira i włamie się do systemu ofiary. W przypadku programu zamkniętego musiałby strzelać testując go pod różnymi kontami. Mając jednak cały kod antywira, może sobie dokładnie przeczytać zasadę jego działania i znaleźć o wiele szybciej obejście..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...