Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

nieuk

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    41
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Zawartość dodana przez nieuk

  1. "Elektrownia atomowa" po niemiecku to nie "Kernkartwerk", tylko "Kernkraftwerk". Jak w nazwie zespołu "Kraftwerk". To już nie literówka.
  2. Moja mama, mając na uwadze doświadczenia z pluskwami z czasu II wojny twierdziła, że na pluskwy - tylko nafta. Dodawała czasem, snując miłe wspomnienia, że po oblaniu sprzętów naftą najlepiej je potem podpalić.
  3. Dawno temu szczotkowano włosy i przy okazji skórę głowy. Oczywiście - włosianą, ostrą szczotką, a nie żadnym nylonem. Wspaniały masaż, spróbujcie zwłaszcza w zmęczeniu, stresie i braku koncentracji z przepracowania. Może lepsze ukrwienie skóry wpływa też na to, co w środku?
  4. Prawdopodobnie te bakterie wywołują tylko objawy choroby u myszy podatnych na RZS (potencjalnie chorych), bo pobudzają nadwrażliwy układ odpornościowy. Ale nie są powodem choroby. To samo może być w wypadku trądziku. Mój syn dostał taki antybiotyk na trądzik, że przy czytaniu chorób, przy których się go stosuje, spadła mi czapka. Dżuma, cholera, gorączka krwotoczna - już nie pamiętam, ale tej rangi przypadłości. Silne to muszą być bakterie, nic dziwnego, że i reakcja układu immunologicznego odpowiednia. Ale jeśli kiedykolwiek, Jurgi, miałbyś jakiś problem ze stawami, zbadaj (analiza krwi) obecność czynnika reumatoidalnego RF, białko CRP i opad. Konował może tego nie wiedzieć.
  5. nieuk

    Dobry pasożyt, dobry

    W wypadku borowin mamy raczej do czynienia z cennymi związkami chem. powstającymi na skutek rozkładu odpowiednich roślin. Ciekawa jestem, czy są tam też bakterie glebowe? Pewnie tak, jeśli nie poddano ich - dla daleko posuniętej higieny - wysokiej temperaturze. Błoto - np. z Morza Martwego to minerały ze zwietrzałych skał zmieszane z morską solą. Spotkałam się z suplementem diety uzupełniającym mikro i makro elementy zrobionym ze zmielonych skał. Koszmar, nie dało się tego jeść. A jeśli chodzi, Waldi, o Twój styropian, to są lekarze-dietetycy, co radzą pacjentom dressing do sałatek robić na płynnej parafinie. Czego ludzie nie wymyślą. W pewnym sensie a propos naszego pierwotnego tematu, to ponoć w wieku XIX bywało, ze damy odchudzały się za pomocą tasiemców instalowanych w przewodzie pokarmowym. Nie sprawdziłam w żadnym poważnym piśmiennictwie, więc głowy jednak nie daję.
  6. nieuk

    Dobry pasożyt, dobry

    Nie żartuję. Ponoć w ziemi żyją bakterie, które pozytywnie wpływają na produkcję lub wychwytywanie serotoniny. Przekopałam się przed chwilą przez tytuły w Kopalni Wiedzy, bo pamięć mi mówi, że przeczytałam o tym właśnie tutaj. Ale nie znalazłam, może pamięć mnie zawiodła i było to gdzie indziej? Wg artykułu praca w ziemi poprawia nastrój. Pewnie jednak nie w zbyt szczelnych rękawiczkach. O jedzeniu gleby nic wprawdzie nie wspominali, ale czemu nie - w małych ilościach?
  7. nieuk

    Dobry pasożyt, dobry

    Odkrycie ma co najmniej 7-8 lat, także pozytywne eksperymenty z pasożytami (nicienie) i chorobą Leśniowskiego - Crohna. Co więcej - naukowcy zamierzali rozpocząć prace nad syntetycznymi białkami, których pasożyty używają, by osłabić układ immunologiczny swojego gospodarza. Aplikacja takich białek wydawała się sympatyczniejsza, niż stosowanie żywych osobników. Powiedz, 3grosze, czy z programu wynikało, że kuracja glistami to już coś więcej, niż eksperyment? Z ziemi oczywiście jadać należy, bo oprócz jaj pasożytów są w niej bakterie poprawiające nastrój.
  8. Moja jedyna i bardzo poważna obawa dotyczy jazdy pod wpływem. Jak sobie radzą z tym w krajach typu Holandia lub Czechy?
  9. Lekarze w wielu sprawach (przez grzeczność nie wymieniam, jakich) dali się ostatnio nieźle zastraszyć. Jeżeli lek jest dopuszczony na rynek i nikt go nie chce przepisać, to prawdopodobnie można zrobić z tego niezłą awanturę. Ja na Twoim miejscu zadzwoniłabym do Ministerstwa Zdrowia, choć z autopsji wiem, że to droga przez mękę. Spędzisz pół dnia przy telefonie, ale może w końcu połączą z kimś, kto będzie w stanie zainterweniować i będzie warto. Obsesja jest głęboka, spróbujcie posadzić w ogrodzie zwykłe konopie, bo lubicie pleść sznury lub karmić nasionami ptaki, a pewnie ktoś się zainteresuje.
  10. Czy skutkiem tych badań ma nastąpić wielki czas dla gołych żarówek? Nie ma nic bardziej nieestetycznego, niż żarówka dyndająca na przewodzie. Tak, w artykule ani słowa o tym, czy jarzeniówki były tradycyjne: długie i zimne. Światło żarówek kompaktowych ma zróżnicowane widma, także te cieplejsze, przypominające normalną żarówkę. 25 Wat dla zwykłej żarówki to nie wiele, ćmi takie światło niemal jak świeca. A może chodzi o to, że najbardziej wzrasta kreatywność ludzkiego umysłu przy świecy właśnie? A może badania były sponsorowane przez producentów tradycyjnych żarówek, choć już chyba takich nie ma, wszyscy robią też jarzeniówki?
  11. Profesor neurobiologii może mieć dużą wiedzę na temat funkcjonowania barw, a także zmian koloru skóry w procesach chorobowych. Może mieć wielką wiedzę na temat działania ludzkiego wzroku. Ale, po pierwsze - czy na pewno wie więcej o kolorze ode mnie, która mieszam te farbki codziennie? Po drugie - na pewno nie ma pojęcia o realiach szpitalnych, kosztach utrzymania pacjenta, tego jestem pewna. Jego pomysł, by do diagnostyki szpitalnej wprowadzić pomiar koloru skóry jest bardzo dobry. Podważyłam tylko tę pościel. Już daruję sobie dalsze uwagi, Mikroos, wracam do pracy i więcej Cię nie będę denerwować.
  12. Już wiem! Mierzymy temperaturę za pomocą termometru. W studiach graficznych, drukarniach są elektroniczne czytniki do procentowego określania koloru przez rozbicie na części składowe - słynne: Cyjan, Magenta, Yellow i K - czyli czerń. Razem CMYK. Taki sam odczyt można by po małych dostosowaniach użyć w szpitalu. Lekarz ołówkiem do skóry zaznaczałby miejsca, w których należy prowadzić odczyty. Notować należałoby jak temperaturę. Łatwo byłoby zauważyć wzrost na przykład zaczerwienienia (rośnie magenta) lub zasinienia (rośnie cyjan i czerń). Postępująca bladość też byłaby zauważona. Byłoby to oparte o obiektywny pomiar barwy. W wypadku relacji pościel - ciało obserwacja przebiegała by wg subiektywnej oceny. Kolory zmieniają swoje wartości zależnie od widma padającego na nie światła (inne przy dziennym, inne przy sztucznym) i to mogłoby też dużo naplątać. Nie mówiąc o ogromnym magazynie pełnym pościeli. Jestem nieuk, bo nauka to fizyka, biologia, matematyka, psychologia itd, nawet jakbym bardzo się starała, to już tego nie zgłębię.
  13. Strasznie mi dokuczyłeś, Mikroos. Ale powiem Ci, że stanowisko kolorysty w szpitalu wymyśliłam trochę dla siebie. Będę te plasterki naklejać bez pudła, trafiając w 100% w odcień. Będę pomagać przy odczycie określając, czy skóra zmieniła się w stronę czerwieni (magenta) czy błękitu (cyjan), czy może zżółkła za bardzo (yellow)czy jednocześnie jedno, drugie i trzecie. Mogę zmiany określić procentowo, nawet na oko, bez wzornika. A posada to jednak coś, w odróżnieniu od łapania zleceń.
  14. Kolory są bardzo ważne! Jestem po malarstwie...I byłoby cudownie, gdyby także pościel w szpitalach była kolorowa. Ale to dwie różne rzeczy: kolor o funkcji dekoracyjnej i kolor stosowany w celach diagnostycznych! Ten diagnostyczny wymagałby dziesiątków odcieni określonych do "ułamka milimetra", czyli tak na oko szpital musiałby mieć na wyposażeniu choćby poszewki do poduszek w kilkudziesięciu odcieniach po ileś tam sztuk każdej. Odcienie cieliste poza tym dekoracyjne specjalnie nie są, więc nie spełniałyby jednocześnie tej drugiej funkcji. Natomiast zaczyna się zwracać uwagę na kolor w szpitalach - na sali operacyjnej, gdzie znalazłam się po wypadku anastezjolożki miały czepce w afrykańskich, kolorowych wzorach, każda inny. Powiem Ci jeszcze, że podczas operacji (znieczulenie lędźwiowe, więc byłam obecna) puszczano muzykę, oprócz klasyki szło Jethro Tull, było fantastycznie. Tak, w Polsce, w powiatowym szpitalu. Ale potem pościeli na zmianę już nie było.
  15. Mikroos napisał, że produkcja cielistych piżam to nie problem. Tak, jeśli są w jednym odcieniu. Ale piżama powinna być zakładana dokładnie w aktualnym odcieniu skóry pacjenta. Tych odcieni tak na oko są dziesiątki, jeśli nie więcej wziąwszy pod uwagę różne naturalne karnacje skóry. Przyszłość plasterka identycznego z kolorem tła widzę optymistyczniej. Tylko nie każda pielęgniarka może mieć dostateczną wrażliwość na odcienie koloru i dobrać właściwy. Proponuję stworzyć w szpitalach stanowisko kolorysty, najlepiej po ASP.
  16. Miałam przyjemność być parę miesięcy temu w szpitalu i przez cały czas pobytu nie mogłam doczekać się zmiany pościeli, choć tego wymagała. Powód - nie było czystej w magazynie. Następnym razem poproszę choćby o piżamę dokładnie w odcieniu mojej skóry. Myślę, że wzbudzę tą prośbą wielkie zaciekawienie.
  17. Ciekawa jestem, jakie kwasy zawiera owoc pigwowca japońskiego. Jest w smaku jeszcze kwaśniejszy od cytryny, aromatyczny i bardzo nadaje się do przyrządzania konfitur, galaretek, napoi lub choćby dodawania do herbaty. Tysiące spadają "bezowocnie" na ziemię, także w prywatnych ogrodach. Doskonałym źródłem selenu są pestki z dyni. Nawet krajowej. Ja słyszałam, że z selenem w naszej glebie nie jest tak źle. Zwłaszcza, jeśli ziemia pod tę dynię jest uprawiana naturalnie. Selen mają też śledzie, choć te niestety na ogół jemy solone.
  18. To miło dostać maila! Przeczytałam jeszcze raz artykuł, nasze komentarze i wydaje mi się, że oboje trochę dryfujemy skręciwszy na artystów. Naukowcy zajmowali się obserwacją starzejących się mózgów (to mój!) i kierunkami zmian, jakie w nich zachodzą. A także typem osobowości wyjściowej, która mogła determinować te zmiany. Ja się przyczepiłam, że sumienność przeciwstawiono neurotyczności, bo wydawało mi się (i tak w zasadzie nadal myślę), że osoba nadmiernie sumienna może mieć cechy neurotyczne. Jeśli pod terminem "sumienność" kryje się osobowość po prostu pozbierana, nie gubiąca się w chaosie, mocno stojąca na ziemi, świadoma swoich decyzji, żyjąca w zgodzie ze sobą - to OK, zgadzam się z naukowcami. Jej mózg będzie mniej zestresowany i lepiej się zestarzeje. Bo chyba właśnie taka jest teza artykułu. Masz więc rację, że nawet w sumiennych neurotykach jest część niesumienna. Bo ta ich sumienność jest trochę kopnięta. Natomiast trochę trudniej jest z artystami. To nie są jednolite osobowości. Mój szef, za granicą, lat temu wiele, był dużym artystą (grafika użytkowa, malarstwo) i osobą niezwykle świadomą swojej pracy, wyborów. Był sumienny i zorganizowany, żył 92 lata, pracował do końca. Jego sumiennością była pasja. Czerpał nie z pustki, smutku, frustracji, tylko ciekawości, potrzeb estetycznych, inteligencji. I wierzył w siebie. A są artyści (trochę za bardzo nam się każdy artysta z tym modelem kojarzy), którzy sztuką muszą sobie zrekompensować złe nastroje, kompleksy itp. To wcale nie jest duża grupa wśród artystów, tak mi się wydaje. Jeśli mają talent, to z ich dzieła emanuje artystyczna sumienność, której pewnie nie przejawiają w codzienności. Żyją w bałaganie, nadużywają alkoholu, nie oddają pieniędzy... I mają osobowość neurotyczną. W dodatku, rzeczywiście, nie żyją najdłużej. Drogi Macu, z pewnością dokonałam kilku zbyt daleko idących uogólnień. Nie wiem, co myślisz mówiąc "można było rozważyć drugą opcję i pójść dalej". Dalej - w sztuce, czy w życiu? Rozumiem, że ten artysta uległ nastrojowi i zrobił coś, co nie należało do działań "sumiennych". Ale jeśli powstało coś wartościowego, choć z punktu widzenia sumiennych racjonalistów nie aż tak bardzo potrzebnego, to jednak było warto?
  19. Jurgi pisze: No chyba to tylko w REM. To o czym mówisz, to tzw. lucid dreaming (po naszemu świadome śnienie), fuksiarz z ciebie, wiele osób by tak chciało i staje na głowie, zeby się nauczyć (ponoć można). Tak, mam to, ale tylko podczas popołudniowych drzemek (starość). Ostatnio w tym majaku dzwoniłam do radia, które cały czas mówiło,rozumiałam treść. Za chwilę, po powrocie do niesennej świadomości okazało się, że na szczęście nie dzwoniłam. ??? W dzieciństwie potrafiłam przerwać sen, który zmierzał w złym, koszmarnym kierunku. Pojawiało się: "To sen, trzeba go skończyć, bo nie będzie miło." Teraz już tego nie potrafię.
  20. nieuk

    Wesołego Alleluja!

    Bardzo, bardzo dobrych Świąt, a czas po Świętach też niech będzie dla Was Wszystkich łaskawy!
  21. Maczku kochany, ale co jest mniej lub bardziej ważne? Czy lśniąca czystość naokoło, czy dzieci cieszące się z poluzowanej, kontaktowej matki? Czy zarabianie pieniędzy znienawidzoną pracą, czy biedowanie i jednocześnie realizowanie swoich pasji (patrz - wielu artystów choćby. No tak - z założenia neurotyków )? To takie proste przykłady, ale myślę, że ani życie, ani osobowości nie są tak oczywiste, jak w artykule. Panią Perfekcją mnie nie przekonałeś.
  22. Czy neurotyk nie może być sumienny? Sumienność kompulsywna, neurotyczna? Jakoś przeciwstawienie tych dwóch cech nie wydaje mi się mocne.
  23. Szkoda, że rozwój ekonomiczny przyniósł im produkty ordynarnie ekspansywnych firm (jaki wielki rynek! cudownie!) wciskających batoniki, hamburgery, mleko w kartonach, jogurciki owocowe i cały ten sztuczny szajs. Pewnie także chipsy. Z tego, co wiem, w Chinach kiedyś w ogóle nie pito mleka, bo było uznawane za wydzielinę. Prawda to? Teraz będzie można im jeszcze sprzedawać insulinę.
  24. Hm, to trochę zmienia mój stosunek do trzymania szpinaku, sałaty i innych liści w lodówce. Wygląda na to, że pozbawia się je w ten sposób najważniejszych substancji. A czy owoce, typu pomidory, papryka też tracą w tej zimnej ciemnicy? Fotosynteza chyba (?) w nich nie zachodzi, ale w cieple i na świetle kontynuuje się proces dojrzewania tych zazwyczaj przedwcześnie zrywanych owoców. Chyba tak? Czyli - lodówka dobra dla mięs, mleka, jajek, a weganin może spokojnie ją sprzedać...
  25. Zajrzyjcie do wiki i przeczytajcie o niesporczaku. To dopiero gość!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...