Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zagłada' .
Znaleziono 5 wyników
-
Naukowcy z Yale University znaleźli najmłodsze znane szczątki dinozaura. Odkrycie potwierdza, że zwierzęta te wyginęły wskutek uderzenia meteorytu przed 65 milionami lat. Róg ceratopsa - prawdopodobnie triceratopsa - został odkryty w formacji Hell Creek w Montanie. Skamieniałość znaleziono około 10 centymetrów poniżej granicy K-T. To wyraźna granica pomiędzy kredą a paleogenem, która jest dowodem na wielkie wymieranie. Powyżej granicy K-T nie znajduje się szczątków zwierząt, które dominowały w mezozoiku. Dotychczas wszystkie skamieniałości dinozaurów znajdowano na głębokości co najmniej 3 metrów poniżej granicy K-T. Uczeni nie potrafili wyjaśnić tego fenomenu, nazywając tę anomalię „trzymetrową przerwą". Brak skamieniałości skłaniał niektórych do wysuwania teorii, że wymieranie dinozaurów rozpoczęło się przed uderzeniem meteorytu. Teraz wiemy, że wielkie dinozaury żyły bezpośrednio przed katastrofą. Badania wskazują, że trzymetrowa przerwa nie istnieje. Fakt, że skamieniałość jest tak blisko granicy wskazuje, że co najmniej niektóre gatunki dinozaurów dobrze sobie radziły przed katastrofą - mówi Tyler Lyson z Yale. Jego zdaniem skamieniałość dowodzi, że na kilka tysięcy lat przed uderzeniem meteorytu na Ziemi żyły dziesiątki tysięcy dinozaurów. Naukowcy wykluczyli już, że skamieniałość mogła zostać przesunięta np. przez erozję i następujące po niej powodzie, jak czasami dzieje się ze skamielinami w dawnych korytach rzek. Uczeni badają teraz inne skamieniałości znalezione w pobliżu granicy K-T mając nadzieję, że znajdują się wśród nich nierozpoznane wcześniej szczątki dinozaurów.
-
- skamieniałość
- granica K-T
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Termin „masowe wymieranie" kojarzy nam się np. z zagładą dinozaurów, jednak możemy o nim mówić też w stosunku do wydarzeń o mniejszej skali. Takie wymieranie dotknęło w pierwszej połowie XX wieku 47 gatunków północnoamerykańskich mięczaków, które wyginęły gdy na rzekach wybudowano tamy. Teraz okazało się, że jeden z tych mięczaków, którego nie widziano od 60 lat, znowu się pojawił w przegrodzonej licznymi zaporami Coosa River stanowiącej część Mobile River Basin w Alabamie. Mobile River Basin było przed laty miejscem występowania największej na świecie bioróżnorodności słodkowodnych ślimaków. Żyło tam sześć rodzajów oraz ponad 100 endemicznych gatunków tych zwierząt. Budowa 36 tam i szybki rozwój przemysłu zdziesiątkowały jednak ślimaki. Zniknięcie i ponowne pojawienie się Rhodacmea filosa to z jednej strony historia sukcesu działań na rzecz ochrony środowiska, a z drugiej poważne ostrzeżenie dla innych krajów, które chcą przegradzać rzeki tamami, stwierdził Diarmaid Ó Foighil, profesor ekologii ewolucyjnej i dyrektor Muzeum Zoologii University of Michigan. Uczony mówi, że w pierwszej połowie XX wieku stawianie tam było postrzegane jako znak postępu. Jednak odbyło się to kosztem olbrzymich zniszczeń przyrody. Olbrzymie części habitatów zostały zniszczone - stwierdził Ó Foighil. W wyniku takich działań zginęło 47 ze 139 endemicznych gatunków słodkowodnych ślimaków. Tym samym wyginęła 1/3 światowych gatunków tych zwierząt. Przed mniej więcej dwudziestu laty, wraz z rosnącą świadomością ekologiczną, uczeni zaczęli przeszukiwać te części habitatów, które nie uległy zniszczeniu, w nadziei, że stały się one dla ślimaków schronieniem przed zagładą. Stara baza naukowa w Alabama Aquatic Biodiversity Center, służąca niegdyś do badań nad sumowatymi, została przystosowana do rozmnażania schwytanych ślimaków. Uczonym udało się znaleźć zwierzęta przypominające Rhodacmea filosa. Dzięki bogatej kolekcji Muzeum Zoologii University of Michigan udało się przeprowadzić szczegółowe analizy genetyczne żywych zwierząt i porównać je z danymi ze zbiorów muzealnych. Wykazano w ten sposób, że wspomniany ślimak przetrwał zagładę. Profesor Ó Foighil jest dobrej myśli. Uważa, że uda się uratować gatunek. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu dwa fakty. Istnieje trwała populacja zajmująca niewielki obszar i mamy infrastrukturę, w której możemy rozmnażać ślimaki, a następnie reintrodukować je na innych terenach - mówi. Uczony twierdzi, że to, co stało się w USA powinno być przestrogą dla innych krajów. Industrializacja działów wodnych, która miała miejsce w USA w ubiegłym wieku jest obecnie prowadzona na całym świecie. Jednym z najbardziej skandalicznych przykładów takich działań jest budowa tam na Mekongu, gdzie prawdopodobnie żyją tysiące endemicznych gatunków. Nawet teraz, gdy już wiemy dużo o negatywnych aspektach takich działań, to tam, gdzie w grę wchodzą względy ekonomiczne, bioróżnorodność niemal zawsze przegrywa - dodaje.
-
- ślimak słodkowodny
- wymieranie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niedawno media donosiły o tajemniczych zgonach ptaków w USA. Tymczasem mało osób wie, że w ciągu ostatnich lat gwałtownie zmniejsza się liczebność niektórych gatunków ptaków w Europie. Badaczom ze Szwajcarskiego Instytutu Ornitologicznego udało się w końcu poznać przyczynę stopniowej zagłady populacji. Okazuje się, że za śmierć ptaków odpowiada... rosnąca popularność sportów zimowych i związana z tym zwiększająca się liczba turystów w rozbudowujących się miejscowościach wczasowych. Szwajcarzy doszli do takich wniosków badając odchody głuszców zebrane w różnych odległościach od takich ośrodków. Okazało się, że im bliżej miejsc, gdzie skupia się ludzka aktywność w zimie, tym większy poziom hormonów stresu w odchodach. Ornitolodzy wyjaśniają, że podczas zimy zmienia się dieta głuszców. Zwierzęta spożywają pokarm, który jest bardzo długo trawiony i w tym celu muszą pozostawać dłuższy czas bez ruchu. W przypadku głuszca pokarmem tym są igły drzew szpilkowych. Ptaki znajdujące się w okolicach ośrodków zimowych są często niepokojone, tym bardziej, że wiele osób nie ogranicza się do jazdy na nartach czy snowboardzie po popularnych szlakach, ale szuka mało uczęszczanych rejonów. Nie trzeba dodawać, że takich też oaz spokoju szukają ptaki. Gdy są niepokojone, nie mają czasu na strawienie pokarmu, a zatem na pozyskanie odpowiedniej ilości energii koniecznej do przeżycia.
- 1 odpowiedź
-
- wymieranie
- zagłada
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy uważają, że jeden z gatunków zięb Darwina, najbardziej znanego przykładu na potwierdzenie ewolucji poprzez selekcję naturalną, doszedł do końca swej ewolucyjnej drogi. Gatunkowi grozi z tego powodu wyginięcie. Mowa tutaj o kłowaczu namorzynowym, gatunku składającym się z zaledwie około 100 osobników. Wszystkie ptaki żyją na wyspie Izabela na archipelagu Galapagos. Ich populacja składa się z 2 grup, liczących 80 i 20 osobników. Są one oddzielone 60-kilometrowym obszarem zastygłej lawy. Uczeni przypuszczają, że grupy żyją w izolacji od ponad 100 lat. Naukowcy postanowili zbadać jak oddzielenie wpłynęło na możliwość krzyżowania się obu grup. W tym celu nagrali odgłosy 20 samców z większej grupy i 2 z mniejszej. Odkryli znaczące różnice w śpiewie. Gdy nagrania odtwarzano ptakom okazało się, że znacznie mocniej reagują one na dźwięki wydawane przez osobniki z ich populacji. Samce słabo reagowały na odgłosy obcych samców, a samice w ogóle na nie nie reagowały. Wyniki te sugerują, chociaż próbka badanych samic była niezwykle mała i wyniosła 5 osobników, że ptaki rozpoznają swoich i nie reagują na obcych. Jako że śpiew odgrywa olbrzymią rolę w zwyczajach godowych kłowacza namorzynowego, można uznać, że doszło do separacji i mamy obecnie do czynienia z dwoma gatunkami. Przypuszczenie to jest tym bardziej uzasadnione, że zauważono różnice genetyczne i morfologiczne pomiędzy wspomnianymi populacjami. Biorąc pod uwagę fakt, że obie populacje są bardzo małe i nie dochodzi pomiędzy nimi do krzyżowania się, możemy przypuszczać, że wkrótce kłowacz namorzynowy zniknie z powierzchni naszej planety.
- 2 odpowiedzi
-
Wielkie prehistoryczne kangury i przypominające wombata zwierzęta wielkości hipopotamów, które niegdyś zamieszkiwały Australię, nie zostały wybite przez ludzi. Naukowcy doszli do wniosku, że wymarły one z głodu. Badacze którzy prowadzili prace w okolicach jeziora Menindee w Nowej Południowej Walii znaleźli mocne dowody na poparcie tezy, że po ostatniej epoce lodowcowej nastąpiła susza, która zabiła ssaki. Miejsce wykopalisk zostało po raz pierwszy zbadane w latach 50. Wówczas uczeni znaleźli w okolicy narzędzia wykorzystywane do polowania, co skłoniło ich do wysunięciu tezy, iż ludzie doprowadzili do zagłady wspomnianych zwierząt. Wówczas jednak nie dysponowano tak dobrymi narzędziami do datowania, jak obecnie. Matt Cupper i jego zespół z University of Melbourne użyli najnowocześniejszych urządzeń i dowiedzieli się, że ludzie przybyli na te tereny dużo później, niż wyginęły ssaki. Szczątki wymarłych zwierząt datowane są na 60 000 lat. "Ludzi nie było na miejscu zbrodni, najstarsze dowody ich obecności są co najmniej o 10 000 lat młodsze niż moment, w którym wielkie ssaki wyginęły. Zwierzęta zginęły prawdopodobnie w czasie suszy około 55 000 lat temu" – powiedział archeolog Jacqui Duncan.
-
- Nowa Południowa Walia
- wombat
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: