Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'ubranie' .
Znaleziono 9 wyników
-
Każdego roku ludzie pozbywają się 92 milionów ton ubrań i innych tekstyliów. Mniej niż 15% z nich jest poddawanych recyklingowi, a jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest trudność w sortowaniu. Naukowcy z University of Michigan stworzyli niedrogie włókna fotoniczne, które wszyte w ubrania pozwolą na określanie ich składu i automatyczne sortowanie. To jak kod kreskowy wszyty w tkaninę. Możemy przystosować włókna tak, by były widoczne gołym okiem, ujawniały się wyłącznie w bliskiej podczerwieni czy też stanowiły kombinację obu tych metod odczytu, mówi profesor Max Shtein. Metki na ubraniach często nie pomagają w sortowaniu. Mogą zostać przecież wycięte lub też nadruk na nich się spierze. Nowe włókno, po wszyciu w materiał, może pozostać niewidoczne, dopóki nie zostanie na taśmie sortującej oświetlone w podczerwieni. Systemy sortowania wykorzystujące podczerwień są już wykorzystywane do rozpoznawania materiałów i działają dzięki różnej sygnaturze optycznej, jaką mają materiały o różnym składzie. Oczywiście materiały wykorzystywane w tkaninach również mają różne sygnatury optyczne, jednak większość tkanin wykonana jest z różnych materiałów, przez co taka metoda sortowania nie do końca zdaje egzamin. Żeby dobrze przeprowadzić recykling musimy znać dokładny skład tkaniny. Firma zajmująca się np. recyklingiem bawełny nie będzie chciała płacić za materiał, który w 70% składa się z poliestru. Naturalne sygnatury optyczne nie zapewnią odpowiedniej precyzji, ale nasze fotoniczne włókno może dostarczyć wszystkich informacji, zapewnia doktor Brian Iezzi. Fotoniczne włókna, by spełniały swoje zadanie, powinny stanowić około 1% tkaniny. To może zwiększyć koszt gotowego produktu o około 25 centów, to mniej więcej tyle ile wynosi koszt tradycyjnej metki, stwierdza Iezzi. Co więcej, fotoniczne włókno może zawierać też wiele innych informacji, jak np. dane o miejscu i czasie produkcji, może pełnić też rolę hologramu potwierdzającego autentyczność produktu i jego pochodzenie od danego producenta. Tego typu dane konsument mógłby odczytać nawet za pomocą swojego smartfona. Zatem w przyszłości włókno wszyte w ubranie mogłoby stanowić źródło informacji i dla kupującego, i dla firmy prowadzącej recykling, dodaje Iezzi. « powrót do artykułu
-
Pierwsze wrażenie to kwestia zaledwie 3 sekund. We współpracy z firmą krawiecką Mathieson & Brooke Tailors (M&BT) psycholodzy z University of Hertfordshire wykazali, że osoby noszące ubrania szyte na miarę są oceniane wyżej od biznesmenów i biznesmenek sięgających po podobne garnitury i garsonki dostępne w ogólnej sprzedaży. Co ciekawe, panie ubrane w komplety ze spódnicą, a nie spodniami robiły na badanych lepsze wrażenie. Uznawano, że są bardziej elastyczne, pewne siebie i lepiej zarabiają. W eksperymencie profesorów Karen Pine i Bena Fletchera wzięło udział 306 ochotników obojga płci w wieku od 14 do 67 lat. Pokazywano im serię zdjęć kobiet i mężczyzn. Na obejrzenie każdego dawano tylko 3 s; jako że na fotografii zawsze znajdowała się tylko jedna sylwetka, oceny pod kątem zestawu cech osobowościowych nie dokonywano przez porównania. Gdy mężczyzna na zdjęciu miał na sobie garnitur szyty na miarę, robił korzystniejsze wrażenie, niż kiedy był ubrany w bardzo podobny garnitur sklepowy w tym samym kolorze. Badani oceniali go jako bardziej pewnego siebie, elastycznego, odnoszącego sukcesy i lepiej zarabiającego. Twarz zamazywano, a więc ocena zależała wyłącznie od stroju. Badanie pokazuje, że 2-krotnie więcej osób będzie cię po pierwszych 3 s postrzegać jako kogoś pewnego siebie, elastycznego i odnoszącego sukcesy, gdy włożysz garnitur szyty na miarę – podkreśla David Brooke z M&BT. Prof. Karen Pine tłumaczy, że zwykle podstawę pierwszego wrażenia stanowi twarz. W naszym studium ludzie dochodzili do bardzo różnych ocen tego samego mężczyzny lub tej samej kobiety bez twarzy, kiedy przy zachowaniu tego samego ułożenia ciała wprowadzano drobne zmiany w ubiorze. Oba garnitury wyglądały na pierwszy rzut oka bardzo podobnie, na opinie wpływały więc drobne szczegóły. To ważna wiadomość dla przemysłu modowego, która, oczywiście, podkreśla znaczenie dobrego krawiectwa. O ile kobiece komplety ze spodniami są kojarzone z ambicją i sukcesem, zestaw ze spódnicą zapewnia lepsze pierwsze wrażenie. To zaskakujące, że garnitur ze spódnicą tak działa, gdyż inne studia sugerowały, że kobiety ubierające się w bardziej męskim stylu są postrzegane jako mające wyższą pozycję zawodową. Odkryliśmy, że panie mogą się ubierać kobieco i być nadal postrzegane jako pewne siebie i odnoszące sukcesy. Komplet ze spódnicą wydaje się złotym środkiem między profesjonalizmem a atrakcyjnością. Komentatorzy odkryć zespołu z Hertfordshire twierdzą, że społeczeństwo przywykło do tego, że kobiety noszą spodnie w czasie wolnym, dlatego spódnicę zaczęto kojarzyć raczej z kobietami sukcesu. Wg Brendy Polen z London College of Fashion, szpilki wyglądają lepiej ze spódnicą ołówkową niż z majtającymi się wokół nogawkami spodni.
-
Analiza ewolucji wszy wykazała, że współcześni ludzie zaczęli nosić ubrania ok. 170 tys. lat temu (Molecular Biology and Evolution). David Reed z Florydzkiego Muzeum Historii Naturalnej bada wszy u współczesnych ludzi, by lepiej zrozumieć ewolucję naszego gatunku oraz wzorce migracji. W ramach najnowszego 5-letniego studium przeprowadzał sekwencjonowanie DNA, by wyliczyć, kiedy wszy odzieżowe zaczęły się genetycznie oddzielać od wszy głowowych. Chcieliśmy znaleźć inną metodę na określenie momentu, kiedy ludzie mogli po raz pierwszy zacząć nosić ubrania. Ponieważ są tak doskonale przystosowane do ubrań [żyją w odzieży w pobliżu skóry; kontakt garderoby ze skórą pozwala im pobierać krew], wiedzieliśmy, że wszy odzieżowe niemal na pewno nie występowały, zanim ludzie nie zaczęli się przyodziewać – przekonuje Reed. Dane wskazują, że współcześni ludzie zaczęli nosić ubrania ok. 70 tys. lat przed wyemigrowaniem w chłodniejsze klimaty i na wyżej położone rejony, co nastąpiło ok. 100 tys. lat temu. Nie dałoby się tego ustalić za pomocą danych archeologicznych, ponieważ wczesne ubiory nie zachowały się na badanych stanowiskach. Studium wykazało, że człowiekowate zaczęły się ubierać długo po utracie owłosienia, co jak pokazują badania dotyczące zabarwienia skóry, miało miejsce ok. 1 mln lat temu. Oznacza to, że hominidy przez długi czas obywały się zarówno bez włosów, jak i garderoby. Ponieważ w odróżnieniu od większości innych pasożytów, wszy wiążą się na długie okresy z liniami żywicieli, można wywnioskować, czy zmiany ewolucyjne u gospodarza miały coś wspólnego ze zmianami u samych pasożytów. Metody zestawiania ludzkiej ewolucji z danymi dotyczącymi wszy rozwijają się od 20 lat. W ten sposób naukowcy zdobywają informacje do wykorzystania w medycynie czy ekologii. Daje to szanse na badanie zmiany żywicieli i opanowywanie nowych – tego typu zachowania występują w nieznanych wcześniej chorobach zakaźnych, które zaczynają atakować ludzi.
- 1 odpowiedź
-
- wzorce migracji
- ubranie
- (i 6 więcej)
-
Czerwone ubranie lub przebywanie w otoczeniu, np. pokoju, o czerwonawym odcieniu sprawia, że mężczyzna staje się dla kobiety bardziej atrakcyjny i pociągający seksualnie. Wg psychologów, same zainteresowane nie zdają sobie sprawy z istnienia opisywanego efektu (Journal of Experimental Psychology: General). Profesor Andrew Elliot z University of Rochester tłumaczy, że dzięki czerwieni mężczyzna wydaje się silniejszy. Odkryliśmy, że kobiety postrzegają mężczyzn w czerwieni jako osoby o wyższym statusie, z wyższym prawdopodobieństwem zarabiające więcej pieniędzy i wspinające się po drabinie hierarchii społecznej. To właśnie konstatacja wysokiej pozycji stanowi o ich atrakcyjności. Skąd taka moc czerwieni? Naukowcy uważają, że w grę wchodzą zarówno czynniki kulturowe, jak i biologiczne. W społeczeństwach na całym świecie czerwony tradycyjnie stanowił część insygniów władzy i bogactwa. W starożytnych Chinach, Japonii i subsaharyjskiej Afryce ten żywy kolor oznaczał dobrobyt i wysoką pozycję. W starożytnym Rzymie najbardziej wpływowych obywateli dosłownie nazywano "jedynymi, którzy mogą nosić czerwień". Nawet dzisiaj biznesmeni akcentujący pewność siebie wkładają czerwone krawaty, a gwiazdy pojawiają się i demonstrują swoje wdzięki na czerwonym dywanie. Do tego swoje trzy grosze dorzuca biologia. Dla naczelnych innych niż małpy człekokształtne, np. mandryli czy dżelad, czerwień stanowi oznakę męskiej dominacji i jest najsilniej zaznaczona u samców alfa. Samice wymienionych gatunków częściej kopulują z osobnikami alfa, które zapewniają im w zamian opiekę i dostęp do wszelakich dóbr. Kiedy kobiety widzą czerwień, działa to na coś głęboko ukrytego, zapewne o podłożu biologicznym. W naszej kulturze mówi się, że w dziedzinie seksu mężczyźni zachowują się jak zwierzęta. Wygląda na to, że na tej samej zasadzie kobiety również działają jak zwierzęta. Aby ilościowo ocenić efekt czerwieni, w ramach siedmiu eksperymentów psycholodzy z USA, Wielkiej Brytanii, Austrii, Niemiec i Chin analizowali reakcje 288 studentek i 25 studentów na zdjęcia mężczyzn. Uczestnicy badania uznawali się za osoby hetero- bądź biseksualne. W jednym ze scenariuszy ochotnikom pokazywano fotografię mężczyzny w czerwonej lub białej ramce i proszono o odpowiedź na pytanie: "Jak atrakcyjna wydaje ci się ta osoba?". W innych eksperymentach czerwień kontrastowano z szarym, zielenią lub niebieskim. Wszystkie kolory dokładnie zrównywano pod względem intensywności i jasności, dlatego wyniku nie dało się przypisać czemuś innemu niż barwa. W kolejnych studiach cyfrowo manipulowano kolorem koszulki mężczyzny ze zdjęcia: czasem była ona czerwona, a czasem psycholodzy wybierali inną opcję. Zadanie ochotników polegało na ocenie pozycji osoby ze zdjęcia, jej atrakcyjności, wzbudzanej sympatii i ekstrawersji, a także określeniu chęci pójścia z nią na randkę, całowania się i angażowania w innego rodzaju czynności o podłożu erotycznym. Akademicy ustalili, że efekt czerwieni ograniczał się do statusu i miłości: mężczyzna w czerwieni wydawał się silniejszy, bardziej atrakcyjny i wzbudzał większe pożądanie, ale barwa nie wpływała na ocenę jego uspołecznienia czy sympatyczności. Podobny efekt występował w różnych kulturach – studenci z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Chin uznawali, że mężczyzna w czerwieni lub w otoczeniu czerwieni jest bardziej atrakcyjny. Co ciekawe, płomienny kolor oddziaływała wyłącznie na kobiety. U mężczyzn barwa prezentacji drugiego mężczyzny nie wpływała na wydawany werdykt.
-
Europejska Agencja Kosmiczna i fińska firma Patria Aviation Oy stworzyły elastyczną antenę z włókien sztucznych. Można ją przyszywać do ubrania i wykorzystywać do osobistej komunikacji satelitarnej. W ramach projektu ARTES (Advanced Research in Telecommunications Systems 5) opracowano kompletny proces produkcyjny, od etapu wyboru materiału po wytworzenie i sprawdzenie anteny. W efekcie otrzymano urządzenie, które wygląda jak część ubioru i może łączyć się z sieciami Iridium i GPS. System telefonii satelitarnej Iridium umożliwia dwustronną komunikację głosową oraz pozwala centrali na precyzyjne określenie położenia rozmówcy. Nie trzeba dodawać, jak bardzo tego typu antena przyda się wojskowym, naukowcom, służbom ratowniczym czy turystom.
- 10 odpowiedzi
-
- Europejska Agencja Kosmiczna
- ubranie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Japońska firma Flower Robotics produkuje roboty wystawowe, które wykrywają obecność widzów i zaczynają przybierać zaprogramowane wcześniej pozy. Mogą demonstrować odzież i biżuterię pod różnymi kątami. W przyszłości mają odróżniać płeć i wiek klienta, a nawet rozpoznawać logo z niesionych przez niego toreb. Zebrane dane będą wykorzystywane przez sklepowy dział marketingu. Produkt noszony przez poruszający się manekin wygląda atrakcyjniej, zwiększając u oglądających pokaz chęć dokonania zakupu – przekonuje Tatsuya Matsui, szef zespołu projektantów. Roboty prezentujące ubrania należą do serii Palette i wyglądają jak ludzka postać od bioder w górę. Maszyny dla jubilerów (linia Palette UT) to tylko tors. Te pierwsze wyposażono w 16 poruszających się części. Ważą 41 kg i mierzą 185 cm. Modele UT są sporo mniejsze, osiągają bowiem wysokość zaledwie 41 cm. W obu liniach wykorzystano technologię śledzenia ruchu, dzięki czemu można było odtworzyć sposób, w jaki poruszają się modelki. Roboty rozpoczynają swój pokaz tylko wtedy, gdy w pobliżu znajduje się człowiek. Nie mają twarzy, ponieważ projektanci obawiali się, że odwracałyby uwagę klientów, a powinni się oni koncentrować na czymś innym – ubraniach bądź biżuterii. Pozy są przyjmowane w przypadkowej kolejności. Inteligentny system manekina pozwala przechowywać informacje dotyczące reakcji obserwatorów na konkretne ustawienia. Robot uczy się i potem wykorzystuje świeżo zdobytą wiedzę w kontakcie z następnymi klientami. Roboty Flower Robotics pojawiały się japońskich sklepach już od jakiegoś czasu, teraz można je wynająć lub kupić. To spory wydatek, ponieważ chcąc mieć maszynę z serii Palette na własność, trzeba wygospodarować ok. 50 tys., a na Palette UT 7 tys. dolarów. Na żądanie producent oferuje dodatkowe opcje, takie jak zmiana koloru manekina. Oferta jest jednak przeznaczona wyłącznie dla mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Androidy "pokażą się" szerszej publiczności już wkrótce, bo na odbywającej się pod koniec sierpnia tokijskiej wystawie Good Design Expo 2009.
-
C-3BO, a bardziej swojsko Sam, to pocący się robot, który pomaga naukowcom z Uniwersytetu w Zurychu opracować lepsze ubrania dla osób uprawiających zimą sport. Na głowie i korpusie maszyny znajduje się 125 dysz, naśladujących ludzkie gruczoły potowe. Jak tłumaczy profesor Rene Rossi, "skóra" Sama osiąga temperaturę 34 stopni Celsjusza. Robot uprawia jogging, a w tym czasie naukowcy dokonują odpowiednich pomiarów. Ponieważ ciało nie może się za bardzo wychładzać, do tej pory wykorzystywano syntetyczne tkaniny. Nie wchłaniały one wilgoci, ale utrzymywały ją między włóknami, co miało gwarantować szybkie parowanie. Szwajcarzy pracują jednak nad czymś zupełnie innym. Zamierzają stworzyć włókna, które będą w stanie zmieniać wskaźniki przenikalności wilgoci i ciepła, dostosowując się do wahań ciepłoty ciała.
-
Ian Gilligan z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego podważył tradycyjne teorie na temat początków rolnictwa (Bulletin of the Indo-Pacific Prehistory Association). Twierdzi, że ludzie zaczęli uprawiać rośliny nie dla jedzenia, ale żeby uzyskać włókna do produkcji ubrań. W ten sposób wyjaśnia, dlaczego rdzenni mieszkańcy Australii aborygeni nigdy nie siali ani nie zbierali plonów. Nie potrzebowali ubrań, więc nie hodowali np. lnu czy bawełny... Antropolog uważa, że przypisywanie zwrotu ludzkości w kierunku rolnictwa poszukiwaniu nowych źródeł pożywienia nie ma sensu z kilku powodów. Nie tłumaczy np., dlaczego niektóre ludy zaczęły uprawiać rolę i hodować zwierzęta dopiero 10 tys. lat temu. Wg Australijczyka, lepszym wyjaśnieniem niż zapełnianie pustego żołądka jest klimat (i jego zmiany). W czasie ostatniego zlodowacenie na półkuli północnej było o 12-15ºC chłodniej niż obecnie. Dlatego zarówno zbieracze, jak i myśliwi musieli zadbać o odpowiednią wielowarstwową garderobę. Najlepsze do tego celu okazały się zwierzęce skóry i futra. Kiedy jednak mróz zelżał, ludzie poszukiwali cieńszej i bardziej przewiewnej odzieży. Nastała więc era włókien roślinnych (lnu, bawełny i konopi) oraz wełny z owiec i kóz. Jednocześnie ubiór zmienił swoje funkcje. Przestał zapewniać li tylko ochronę przed chłodem, a stał się raczej formą ozdoby i manifestowania tożsamości. Gilligan podkreśla, że w Australii, a nawet na Tasmanii, nigdy nie było na tyle zimno, by aborygeni musieli nosić kilka warstw ubrań. W najsurowszym klimacie było tylko o 6-8ºC chłodniej niż we współczesnych czasach. Dlatego ludzie chodzili nago, a jeśli już coś na siebie wkładali, było to coś cienkiego, jak np. wykorzystywana podczas ostatniej epoki lodowcowej narzutka na ramiona z futra walabii. Poza tym dekoracje malowano bezpośrednio na skórze. Australijczyk sądzi, że polowanie i zbieractwo były o wiele skuteczniejszymi, pewniejszymi i elastycznymi formami zdobywania pożywienia niż uprawa roli. Aborygeni nie musieli się nigdy martwić, skąd wezmą następny posiłek i mieli o wiele więcej wolnego czasu od pierwszych rolników.
- 2 odpowiedzi
-
Naukowiec i projektantka mody z USA skorzystali ze zdobyczy nanotechnologii i stworzyli ubrania, które niszczą wirusy, m.in. grypy, oraz oczyszczają powietrze. Eliminowane są więc zarówno czynniki biologiczne, jak i chemiczne. Dr Juan Hinestroza, inżynier chemik z Cornell University, współpracował z designerką Olivią Ong, która chciała uczynić z nanocząsteczek element swojej najnowszej linii ubrań. Projektantka twierdzi, że zainspirował ją smog unoszący się nad Los Angeles. Jest dużo zanieczyszczeń, dlatego pomyślałam, że można by połączyć technologię i ubrania, żeby im jakoś zapobiegać. Hinestroza zaprojektował osobisty układ oczyszczania powietrza. Zaprzągł do pracy cząsteczki metali, które są znacznie mniejsze od przekroju ludzkiego włosa. Przylegają one do materiału i potrafią zabijać konkretne wirusy i bakterie. Niektóre ubrania pokryto dodatkowo nanocząsteczkami odbijającymi fale świetlne o określonej długości, dzięki czemu uzyskiwany jest kolor. Teraz chemik pracuje nad ulepszeniem swojego wynalazku. Chciałby m.in., by nanocząstki mogły się przemieszczać po powierzchni tkaniny. Wtedy udałoby się uzyskać wrażenie zmieniającej się barwy. W takiej sytuacji mógłbyś pójść do biura w niebieskiej koszuli, a gdybyś nie chciał wracać do domu przed wieczornym przyjęciem, wszedłbyś po prostu w obszar oddziaływania pola elektrycznego [które poprzesuwałoby cząsteczki] i ciuch stałby się czarny. Na razie sprzedaż nowoczesnego materiału jest kwestią odległej przyszłości, ponieważ jego skrawek (0,84 m2) kosztuje 10 tysięcy dolarów.