Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'student' .
Znaleziono 7 wyników
-
Vobis przygotował specjalną ofertę dla studentów, którzy planują zakup komputera, ale chcą sami zdecydować, jaki system operacyjny będzie w nim zainstalowany. Od dziś w salonach firmy oraz sklepie internetowym Vobis.pl można kupić notebooka Asus K50C. Atutami urządzenia są m.in.: brak preinstalowanego systemu operacyjnego, atrakcyjna cena i elegancka obudowa. Ale to nie wszystko - Vobis przygotował też dodatkową ofertę promocyjną dla studentów. Dla większości klientów kupowanie komputera bez zainstalowanego systemu operacyjnego nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale w przypadku studentów sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ dla wielu z nich system dostarczony wraz z komputerem jest właściwie zbędny - z różnych powodów. Studenci wielu uczelni mają możliwość nieodpłatnego skorzystania z systemu operacyjnego Windows firmy Microsoft (w ramach programu licencyjnego MSDN AA). Kolejną grupę stanowią osoby, które nie korzystają z Windows, lecz z któregoś z dostępnych na rynku alternatywnych systemów operacyjnych - np. jednej z dystrybucji Linuksa. Dlatego też dla wielu studentów kupowanie komputera z Windows nie ma sensu - dużo lepszym pomysłem będzie wybranie komputera bez systemu i zainstalowanie go we własnym zakresie. I taką właśnie ofertę znaleźć można w salonach Vobis oraz sklepie internetowym Vobis.pl. Wydajny i elegancki Asus K50C wyposażony jest w dwurdzeniowy procesor Intel Celeron D220 (taktowany zegarem 1,2 GHz), ekran o przekątnej 15,6" oraz rozdzielczości 1366 x 768 pikseli, zintegrowaną kartę graficzną Intel GMA 4500, 2 GB pamięci RAM oraz dysk twardy o pojemności 250 GB. Całość zamknięta jest w eleganckiej obudowie, która nie tylko dobrze wygląda, ale ma też istotną zaletę użytkową - na pokrytej drobnymi wzorami powierzchni nie będzie widać śladów palców czy rys. Model K50C wyposażony jest także w dużą, wygodną klawiaturę (z klasycznym zestawem klawiszy numerycznych). Komputer dysponuje technologią ASUS SHE (Super Hybrid Engine), która odpowiada za zarządzanie energią w zależności od tego, z jakich aplikacji korzysta użytkownik (co przekłada się na wydłużenie czasu pracy na bateriach - do czterech godzin). Ciekawostką jest również rozwiązanie o nazwie ASUS IceCool - czyli system wentylacyjny zaprojektowany tak, by temperatura miejsca podparcia rąk w obudowie notebooka przez cały utrzymywana była na poziomie niższym niż przeciętna ciepłota ciała ludzkiego. Asus K50C bez systemu operacyjnego dostępny jest w sieci sklepów Vobis Digital oraz w sklepie internetowym Vobis.pl - cenę ustalono na 1799 zł. Urządzenie objęte jest 24-miesięczną gwarancją. Pełną specyfikację komputera można znaleźć na stronie: http://www.vobis.pl/produktinfo.aspx?symbol=879420. Prezenty dla studentów Opisany powyżej komputer nie jest jednak jedyną nowością w ofercie Vobis, która powinna zainteresować studentów. Firma przygotowała również specjalną ofertę promocyjną, dzięki której każdy student, który kupi notebooka (dowolnego - oferta dotyczy wszystkich komputerów przenośnych), dostanie w prezencie pakiet aplikacji zabezpieczających Norton Internet Security 2010 (o wartości 99 zł) oraz możliwość kupienia torby na komputer za pół ceny. Więcej informacji na temat promocji można znaleźć na stronie: http://www.vobis.pl/tylko_dla_studenta/
-
Amerykańscy uczniowie i studenci, którzy w najbliższym czasie wrócą do szkół, przekonają się, że pobieranie pirackich materiałów za pośrednictwem szkolnych sieci stało się trudniejsze. Od 1 lipca w życie weszła bowiem uchwalona w 2008 roku ustawa Higher Education Opportunity Act (HEOA). Przewiduje ona, że wszystkie szkoły przyjmujące pieniądze federalne, są zobowiązane do informowania uczniów o odpowiedzialności prawnej związanej z naruszeniem praw autorskich. Placówki są również zobowiązane do stosowania zatwierdzonych wcześniej mechanizmów uniemożliwiających wymianę pirackich plików. Te, które się do ustawy nie dostosują, mogą stracić pieniądze pochodzące z budżetu państwa. HEOA daje szkołom dość dużą swobodę jeśli chodzi o wybór metod zapobiegania piractwu. Może to być odpowiednia konfiguracja sieci, stosowanie systemów monitorujących ruch, blokowanie programów P2P czy też po prostu ostrzegania osób naruszających prawo. Placówki stosują takie rozwiązania, jakie chcą. Na przykład Cornell University oświadczył, że będzie wymuszał przestrzegania ustawy DMCA i nakładał kary na studentów ją łamiących. Nie ma natomiast zamiaru monitorować czy blokować sieci. Na drugim biegunie jest Southern Connecticus State University, który ma zamiar monitorować sieć, przyglądać się studentom pobierającym duże ilości danych oraz blokować wszelkie znane programy P2P. Inne szkoły zakupiły już specjalistyczne oprogramowanie, takie jak BlueCoat czy Packeteer lub zapowiadają blokowanie wszystkich portów przychodzących, z których korzystają aplikacje P2P. Regulacje HEOA odnoszą się tylko do sieci należących do szkół, zatem nic nie przeszkodzi uczniom i studentom w korzystaniu z łączy u znajomych czy z niezabezpieczonych Wi-Fi.
-
Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda wynika, że największymi oszustami są studenci informatyki. To właśnie oni nieproporcjonalnie często łamią kodeks honorowy uczelni. Stanford to jeden ze 100 amerykańskich uniwersytetów, który posiada własny kodeks honorowy. Został on przyjęty w 1921 roku i zakazano w nim plagiatów, kopiowania i korzystania z cudzej pomocy podczas pisania prac zaliczeniowych, zdawania egzaminów itp. Przyłapanie na oszukiwaniu może skończyć się odebraniem stypendium, odrzuceniem pracy zaliczeniowej, zakazem uczestniczenia w konkretnych zajęciach czy też czasowym relegowaniem z uczelni. Mimo to ciągu ostatnich 10 lat liczba przypadków oszustw rozpatrywanych przez uniwersytecki Judicial Panel zwiększyła się z 52 do 123. Jako, że na Stanford University studiuje 19 000 osób liczba oszukujących może wydawać się nieznaczna, jednak martwi ona władze uczelni. Chris Griffith, szef Judicial Panel informuje, że częściej oszukują studenci niż studentki, a najbardziej nieuczciwi są informatycy. Stanowią oni zaledwie 6,5% kształcących się na uczelni, ale są sprawcami 23% naruszeń kodeksu honorowego. Profesor informatyki Eric Roberts, który zajmował się problemem akademickiego oszukiwania uważa, że studenci informatyki dlatego są częściej nieuczciwi, gdyż bywają bardzo sfrustrowani faktem, że nie potrafią uruchomić napisanych przez siebie programów. Długie zmaganie się z oprogramowaniem, które nie działa tak, jak powinno, skłania do oszustw. Najczęściej, jak zauważa Roberts, dotyczą one prac domowych, a nie egzaminów. Komputer to niewzruszony sędzia oceniający kod. Wyobraźmy sobie, że uczestniczymy w zajęciach z języka angielskiego, oddajemy pracę pisemną i otrzymujemy ją z powrotem z zakreślonym na czerwono pierwszym napotkanym błędem składniowym i uwagą, że pracę należy poprawić. Po dziesiątkach prób i otrzymywaniu tego samego komunikatu o błędzie pokusa, by skopiować pracę, która pozytywnie przejdzie weryfikację jest naprawdę wysoka - mówi Roberts. Oszukiwanie nie jest problemem tylko na Stanford University. Profesor Roberts przypomina olbrzymi skandal z 1991 roku, gdy aż 73 z 239 studentów informatyki z MIT-u zostało ukaranych za zbyt szeroko zakrojoną współpracę. Ze statystyk Stanforda wynika, że w 43% przypadków oszustwa polegają na niedozwolonej współpracy, gdy studenci wspólnie wykonują zadania, które miały być wykonane indywidualnie. W 31% mamy do czynienia z kopiowaniem z Sieci, kolejne 11% to przypadki kopiowania publikacji papierowych, 5% - uzyskanie pomocy z zewnątrz, 5% - przedstawienie cudzej pracy jako własnej.
- 8 odpowiedzi
-
Firma Universum przygotowała listę 50 najbardziej pożądanych pracodawców na świecie [PDF]. Ułożono ją na podstawie ankiety, w której wzięło udział 120 000 studentów z najlepszych światowych uczelni. Odpowiedzi udzielali studenci z USA, Japonii, Chin, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Włoch, Hiszpanii, Kanady i Indii. Specjaliści z Universum utworzyli dwie listy atrakcyjności pracodawców. Na jednej umieszczono ich pod kątem odpowiedzi uzyskanych od studentów kierunków biznesowych, na drugiej - technicznych. Na obu listach pierwsze miejsce zajęło Google. Dalej listy już się różnią. Wśród studentów nauk technicznych drugą pozycję zajmuje Microsoft (3. miejsce wśród kierunków biznesowych), trzeci jest IBM (17. na kierunkach biznesowych), 4. BMW (12. - kierunki biznesowe), 5. Intel (30.), 6. GE (20.), 7. Sony (16.), 8. Siemens (37.), 9. Shell (33.) a na 10. pozycji znajdziemy Procter & Gamble (6.). Warto zauważyć, że globalizacja spowodowała, iż wielkie znane marki cieszą się dużym zaufaniem i są bardzo dobrze postrzegane przez kandydatów na pracowników. Mimo to przemysł IT ostrzega, że zaczyna brakować osób o odpowiednich umiejętnościach. Microsoft od dawna apeluje do rządu USA o przyznawanie większej liczby wiz osobom, które mają odpowiednie kwalifikacje techniczne. Problem nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych. Premier Dolnej Saksonii mówi, że każdego roku jego regionowi brakuje od 10 do 16 tysięcy inżynierów. Z kolei w Indiach w przyszłym roku potrzebnych będzie aż pół miliona osób po studiach technicznych.
-
Specjaliści ostrzegają, że w 2014 roku w Wielkiej Brytanii na studiach informatycznych nie będzie kształciła się żadna kobieta. W bieżącym roku do egzaminów przystąpiły tylko 454 panie. Tymczasem w roku 2005 było ich 816. Jeśli spadek zainteresowania informatyką będzie tak szybko postępował, wkrótce zawód ten całkowicie się zmaskulinizuje. Równie szybko zainteresowanie nim traci płeć brzydka. W 2005 w Wielkiej Brytanii było 6426 kandydatów na informatykę. Obecnie jest ich 4256. To poważny problem dla uczelni wyższych oraz pracodawców. Nie dotyczy on jednak tylko i wyłącznie Wielkiej Brytanii. Microsoft już od kilku lat ostrzega władze USA, że na rynek trafia coraz mniej osób z przydatnym wykształceniem technicznym. Koncern chce, by Waszyngton z jednej strony ułatwił odpowiednio wykształconym emigrantom osiedlanie się w USA, a z drugiej - by zachęcał młodzież do studiowania na kierunkach informatycznych.
-
Przeprowadzone w USA badania wykazały, że absolwenci kierunków inżynierskich są egoistami niepotrafiącymi pracować w zespole. Winę za taki stan rzeczy częściowo ponoszą media, a częściowo starsi studenci, stanowiący wzór dla młodszych kolegów. Profesor Paul Leonardi zauważa, że przedstawiciele przemysłu od dawna informowali uczelnie, iż ich absolwenci mają dobre przygotowanie merytoryczne, ale źle pracują w zespołach. Chcieliśmy sprawdzić dlaczego tak się dzieje. To nie kwestia braku umiejętności - absolwenci kierunków inżynieryjnych to mądrzy ludzie. Dlaczego więc nie współpracują? - mówi Leonardi. Wraz ze swoim zespołem przez wiele lat prowadził wywiady ze studentami i obserwował ich podczas pracy. W tym czasie zauważono, że gdy grupie studentów kierunku inżynierskiego da się jakieś wspólne zadanie, to będą się oni starali podzielić je na mniejsze części, by uniknąć wspólnej pracy. Istnieje stereotyp, że inżynierowie potrafią samodzielnie rozwiązać problem. A więc gdy studentów poprosiliśmy, by pracowali w grupie, to myśleli oni, że nie są doceniani, przypuszczali, że w pracy wspólne rozwiązywanie problemów oznacza, że im się nie ufa i nie daje wolnej ręki - mówi profesor. Jego zdaniem stereotyp pracującego samotnie inżyniera jest promowany przez media. Drugim problemem często spotykanym podczas współpracy z absolwentami kierunków ścisłych jest lekceważenie przez nich wskazówek. Gdy mają rozwiązać coś zgodnie z instrukcją, ignorują ją i starają się znaleźć własne rozwiązanie problemu. W ten sposób najczęściej niepotrzebnie komplikują zadanie i czynią je bardziej pracochłonnym. W końcu ostatni problem to zwlekanie z rozpoczęciem zadania i odkładanie go na ostatnią chwilę. Przyczyna takiego działania nie leży jednak w lenistwie, ale, jak twierdzi Leondardi, w chęci pokazania innym studentom, że jest się na tyle dobrym, by szybko, pod presją czasu wykonać zadanie. Wszystkie te negatywne zjawiska są wzmacniane przez studentów starszych roczników, którzy swoją postawą pokazują, że tak właśnie postępuje inżynier.
- 9 odpowiedzi
-
- współpraca
- student
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy w Chinach i Wielkiej Brytanii testują oprogramowanie edukacyjne, które jest w stanie rozpoznać, kiedy uczący się zaczyna się nudzić. Program reaguje na sygnały przekazywane nieświadomie przez osobę, która się uczy. Gdy wykryje znudzenie, zaczyna różnicować prędkość przekazywania wiedzy i jej zawartość. W przyszłości będzie w stanie pobrać przez Sieć inny, bardziej zróżnicowany materiał. System ma być stosowany przede wszystkim w krajach rozwijających się, gdzie są problemy z dotarciem do wszystkich potencjalnych uczniów. W samych Chinach, jak informuje Vic Callaghan z Essex University, brakuje około 300 uniwersytetów. System zdalnego nauczania pozwoliłby dotrzeć z wiedzą do mieszkańców odległych prowincji. Osoba, która korzysta z systemu wykrywającego znudzenie, musi nosić specjalny pierścień składający się z sensorów monitorujących ciśnienie krwi, akcję serca i potliwość skóry. Dane są przekazywane do komputera za pomocą złącza Bluetooth. System potrafi też ocenić, które z partii przerabianego materiału są trudniejsze czy bardziej stresujące dla studenta i wymagają powtórzenia.