Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'samotność' .
Znaleziono 8 wyników
-
Samotność zwiększa fizyczne odległości między ludźmi
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Ludzie, którzy czują się samotni, siedzą i stoją dalej od bliskich przyjaciół i rodziny. Ich przestrzeń osobista w stosunku do partnerów także jest większa, nawet gdy weźmie się poprawkę na status małżeński, płeć, lęk czy depresję. Podczas 2 eksperymentów naukowcy spytali blisko 600 Amerykanów obojga płci, jak daleko chcieliby siedzieć bądź stać od różnych grup ludzi, w tym przyjaciół i rodziny, a także partnerów i znajomych. Średnio samotność podwajała szanse, że dana osoba umiejscowi się dalej od osób z najbliższego kręgu. Uczucie to nie miało jednak wpływu na odległość, w jakiej woleliby stać od znajomych czy obcych. Zgodnie z naszą wiedzą, to pierwszy bezpośredni dowód na związek między preferencjami co do odległości interpersonalnych i samotnością - podkreśla Elliot Layden z Uniwersytetu Chicagowskiego. Opisywany efekt utrzymywał się także po uwzględnieniu ilości kontaktów społecznych (ci, którzy czuli się samotni mimo wysokiego natężenia interakcji społecznych, nadal utrzymywali większy dystans). Można się czuć samotnym nawet w tłumie czy małżeństwie - samotność to de facto rozbieżność między oczekiwaniami a rzeczywistością - wyjaśnia prof. Stephanie Cacioppo. Autorzy publikacji z pisma PLoS ONE podkreślają, że uzyskane wyniki pasują do ewolucyjnego modelu samotności, opracowanego przez Stephanie Cacioppo i jej zmarłego męża Johna. Model ewolucyjny sugeruje, że choć można by oczekiwać, że samotność skłoni do przybliżania się do ludzi, nasila ona jednocześnie krótkoterminowe instynkty samozachowawcze, w tym pozostawanie dalej od innych. Wcześniejsze badania Cacioppo z wykorzystaniem technik neuroobrazowania pokazały, że bardziej samotne jednostki wykazują także podwyższoną czujność pod kątem zagrożeń społecznych, np. odrzucenia czy wrogości interpersonalnej. Ten tryb przetrwania oznacza, że choć samotna osoba pragnie większej liczby kontaktów społecznych, nadal może podświadomie utrzymywać dystans. Miejmy nadzieję, że zwróciwszy na to uwagę, zmniejszymy m.in. częstość rozwodów będących skutkiem ubocznym samotności [...]. « powrót do artykułu -
Samotność jest zaraźliwa jak grypa. Badacze uważają, że podtrzymywanie więzi społecznych jest tak samo ważne dla zdrowia publicznego jak choćby mycie rąk. Trzymające się na uboczu samotne osoby wpuszczają do sieci sygnał świadczący o braku zaufania i potem się odcinają. To jak prucie swetra: pociągasz za nitkę na brzegu, a potem rozpada się reszta tkaniny – przekonuje Nicholas Christakis z Harvard Medical School. O tym, że samotność jest zaraźliwa, Christakis i James Fowler z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego dowiedzieli się w ostatnim z całej serii studiów, w ramach których próbowali ustalić, jak nawyki i emocje rozchodzą się po sieci połączeń społecznych. Wcześniej Amerykanie stwierdzili, że równie zakaźne są otyłość, palenie i szczęście. Samotność działa tak destrukcyjnie, ponieważ odczuwający ją ludzie nie ufają swoim związkom i utrwalają podejrzliwość oraz zwątpienie u innych. Wydaje się, że samotnością łatwiej zarazić się od przyjaciół niż od rodziny i rozprzestrzenia się ona bardziej wśród kobiet niż mężczyzn. Co więcej, jest najbardziej zakaźna pomiędzy sąsiadami, których dzieli od siebie mila (1609,344 m). Zespół, pracujący tym razem pod przewodnictwem Johna Cacioppo z Uniwersytetu Chicagowskiego, stwierdził, że samotność rozprzestrzenia się do trzech stopni oddalenia, a więc tak samo, jak otyłość, palenie i szczęście. A oto proste wyliczenie. Jeden samotny przyjaciel sprawia, że prawdopodobieństwo, iż sam się tak poczujesz, podskakuje o 40-65%. Samotny przyjaciel przyjaciela oznacza, że ryzyko dołączenia do grona osamotnionych wzrośnie "jedynie" o 14-36%. Zagrożenie jest jeszcze mniejsze (6-26%), kiedy omawiane uczucie stanowi udział przyjaciela przyjaciela znajomego. Christakis i Fowler skorzystali z danych zgromadzonych w ramach trwającego ponad 60 lat – od 1948 r. - badania podłużnego mieszkańców miasteczka Framingham w USA. Naukowcy śledzili ich losy, zwyczaje, dietę oraz zdrowie fizyczne i psychiczne. Każdy z uczestników studium podawał nazwiska przyjaciół, krewnych i sąsiadów, którzy będą znali ich miejsce pobytu za dwa-cztery lata, a więc w planowanym terminie ponownego badania. Na tej podstawie Christakis i Fowler zrekonstruowali sieć połączeń społecznych Framingham: w sumie ponad 12 tys. połączeń między 5124 osobami. Sporządzili też wykres, jak depresja, mierzona za pomocą testu diagnostycznego, zmieniała się w czasie. Zauważyli, że ludzie samotni przemieszczali się na skraj sieci społecznej, ale najpierw przekazywali swoje odczucia odnośnie do samotności znajomym i sąsiadom. Na peryferiach ludzie mają mniej znajomych, ale samotność prowadzi do zerwania ostatnich połączeń, jakie im pozostały. Cacioppo podkreśla, że czucie się samotnym nie oznacza, że ktoś nie utrzymuje relacji z innymi, tylko że są one niesatysfakcjonujące. Wszystko może się zaczynać od wrażenia, że świat jest wrogi, a potem działa mechanizm samospełniającego się proroctwa. Osamotnieni starają się chronić siebie, a ostatecznie wycofują się z życia społecznego, pozostawiając dawnych przyjaciół samym sobie. To z kolei powoduje, że i oni czują się źle, zrzucając np. winę na zaistniałą sytuację na otaczający świat. Społeczeństwo może korzystać na agresywnym wyrzucaniu kogoś poza nawias, by podreperować sieć połączeń i stworzyć barierę ochronną przeciw samotności, zanim wszystko się rozpadnie. Niektórzy badacze uważają, że naukowcy z Uniwersytetu Harvarda, Chicagowskiego i Kalifornijskiego nie kontrolowali dobrze wpływu innych czynników, nie eliminując w ten sposób alternatywnych wyjaśnień, np. teorii o przyjaźnieniu się podobnych z podobnymi czy oddziaływań środowiskowych.
- 2 odpowiedzi
-
- James Fowler
- Nicholas Christakis
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że wydarzenia z wczesnego dzieciństwa mogą ukształtować umysł na całe życie. Okazuje się jednak, że analogiczny proces zachodzi (przynajmniej u myszy) także na poziomie genów. O odkryciu informują badacze z Instytutu Maxa Plancka w Monachium. Celem studium była ocena wpływu oderwania mysich osesków od ich matek na występowanie tzw. zmian epigenetycznych, czyli pobudzenia lub zahamowania aktywności genów niezależnej od zmian sekwencji DNA. Główny autor eksperymentu, dr Christopher Murgatroyd, tłumaczy jego przebieg: rozdzielaliśmy oseski i ich matki na trzy godziny dziennie przez dziesięć dni. (...) Był to bardzo łagodny stres, a zwierzęta nie odczuły zmian pod względem żywieniowym, lecz czuły się opuszczone. Jak się okazało, zmiany związane z osamotnieniem pojawiały się także na poziomie fizjologii organizmu i utrzymywały się przez całe życie zwierząt. Gryzonie oderwane od matek badano pod kątem tzw. wzoru metylacji, czyli liczby i rozmieszczenia grup metylowych (-CH3) przyłączonych do poszczególnych odcinków DNA. Głównym celem tej modyfikacji jest blokada aktywności genów, co oznacza, że kodowane przez nie substancje są wytwarzane w mniejszej ilości. Jak wykazało badanie wzoru metylacji u zwierząt biorących udział w eksperymencie, osobniki oddzielane w dzieciństwie od matek wykazywały znacznie podwyższoną aktywność (i osłabioną metylację) genu kodującego wazopresynę - jeden z hormonów stresu. Jak tłumaczy dr Murgatroyd, samotność pozostawia permanentny znak na genie wazopresyny. Zostaje on zaprogramowany, by w przyszłości produkować więcej [hormonu]. Efektem tej zmiany było m.in. osłabienie pamięci i zdolności do radzenia sobie ze stresem. Przeprowadzony eksperyment dostarcza ważnych danych na temat wpływu stresu na organizmy ssaków. Badania będą musiały, oczywiście, zostać powtórzone na ludziach, lecz już dziś można przypuszczać, że rozwiązanie przynajmniej niektórych problemów związanych z traumą i innymi zaburzeniami psychicznymi może leżeć w naszych genach, nawet jeśli sama sekwencja DNA jest poprawna.
- 13 odpowiedzi
-
Pojedyncza rybka pływająca w akwarium w kształcie kuli może i ładnie wygląda, ale na pewno nie jest szczęśliwa. Dla ryb, które trzymamy dla ozdoby w domach, życie w zbyt małych grupach jest stresujące. Takie zwierzęta częściej ze sobą walczą i wydają się nie być sobą. Katherine Sloman, ichtiolog z University of Plymouth, zaznacza, że jesteśmy rybom winni coś więcej niż dbanie, by śnięte, nie zaczęły pływać brzuchem do góry. Musimy im dać szansę na przejawianie zachowań typowych dla dzikich osobników. Brytyjka jako pierwsza zajęła się kwestią optymalnych warunków hodowli ryb akwariowych. Trzeba zaznaczyć, że chodziło jej o osiągnięcie dobrostanu psychologicznego. Pani doktor zajęła się dwoma popularnymi gatunkami: kardynałkiem chińskim (Tanichthys albonubes) oraz bystrzykiem neonowym (Paracheirodon innesi). Jej zespół umieszczał zwierzęta w 10-litrowym akwarium. Ryba mogła pływać sama, mieć tylko jednego towarzysza lub trafić do grupy złożonej z 5 czy 10 osobników. Do każdego wariantu eksperymentu przypisano po 6 akwariów (w sumie urządzono 24). Obserwowano i nagrywano zachowanie zwierząt, poszukując charakterystycznych zachowań, np. pogoni za innymi rybami. W grupach złożonych z 10 ryb odnotowywano najmniej agresji. Kardynałki i bystrzyki zachowywały się w naturalny sposób i tworzyły coś w rodzaju szkółek. Wygląda więc na to, że ryby również są zwierzętami społecznymi, choć za takie zwykliśmy uważać raczej psowate, słonie czy małpy. Jak wyjaśnia fizjolog ryb Tony Farrell z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, by rozładować narastającą w akwarium agresję, trzeba zwiększyć zarybienie. U nas, ludzi, zatłoczenie pogorszyłoby sprawę, ale ryby są inne. W naturze często żyją w dużych stadach i silnie się do siebie przywiązują. W przyszłości Sloman chce zbadać gatunki inne niż kardynałki i bystrzyki oraz akwaria zamieszkiwane przez "mieszane" towarzystwo.
-
Jakie czynniki, oprócz naturalnych predyspozycji organizmu, determinują tempo gojenia się ran? Od pewnego czasu wiemy, że proces ten zachodzi znacznie wolniej, gdy zwierzęta lub ludzie przebywają w samotności. Okazuje się jednak, że negatywny wpływ izolacji można zniwelować dzięki urozmaiceniu otoczenia. Autorami odkrycia są badacze z Massachusetts General Hospital oraz Shriners Burns Hospital. Do swojego eksperymentu wykorzystali szczury świeżo odstawione od piersi matki. Zwierzęta rozdzielono na dwie grupy. W pierwszej z nich zwierzęta hodowano w klatkach zamieszkiwanych przez kilka osobników, w drugiej zaś boksy były zajmowane przez pojedyncze zwierzęta. Wszystkie klatki wyłożono standardowym podłożem, z którego można m.in. wybudować schronienie. Część zwierząt trzymanych w samotności otrzymała jednak mały, lecz istotny "prezent": bawełniane szmatki, dzięki którym można budować doskonalsze gniazda. Aby dodatkowo zmusić szczury z ostatniej grupy do konstruktywnego myślenia, ich klatki co dwa tygodnie czyszczono "do zera", przez co konieczna była budowa nowej konstrukcji. Po dokonaniu podziału na grupy zwierzęta poddano znieczuleniu ogólnemu i oparzono, a następnie obserwowano tempo gojenia się ran. Jak się okazało, już po czterech tygodniach było ono bardzo odmienne w poszczególnych grupach U szczurów, które dojrzewały w towarzystwie innych osobników, rany goiły się pomyślnie aż w 92%. Fatalnie wypadły za to zwierzęta hodowane w samotności, u których poprawne gojenie się zauważono u zaledwie 12% osobników. Okazało się jednak, że u gryzoni, które przetrzymywano w izolacji, lecz z dostępem do dodatkowych materiałów do budowy gniazd, regeneracja skóry zachodziła poprawnie aż u 64% zwierząt. To nie pierwsze badania, w których udowodniono korzystny wpływ wyzwań intelektualnych na fizjologię organizmu. Wcześniej udało się m.in. wykazać, że szczurze matki hodowane w środowisku "zmuszającym do myślenia" były bardziej opiekuńcze w stosunku do swojego potomstwa, a ludzie lepiej reagują w takich warunkach na stres. O odkryciu poinformowano na łamach czasopisma PLoS ONE.
- 6 odpowiedzi
-
- schronienie
- samotność
- (i 6 więcej)
-
O człowieku zdystansowanym, nieprzystępnym często mówi się, że jest chłodny. Ktoś nieczuły ma zamiast serca lód. Tego typu porównania pojawiają się nie tylko w języku potocznym, identyczną metaforykę spotyka się też w bajkach, np. Królowej śniegu. Czy mamy więc do czynienia z figurą czysto retoryczną, czy np. samotność, desperacja lub smutek mogą naprawdę obniżyć ciepłotę ciała? Psycholodzy Chen-Bo Zhong i Geoffrey Leonardelli z Uniwersytetu w Toronto postanowili to sprawdzić (Psychological Science). Ochotników podzielono na dwie grupy. Jedna z nich miała sobie przypomnieć sytuację społecznego wykluczenia, np. usunięcie z klubu. Pozostali przywoływali wspomnienie przyjemnego doświadczenia, gdy zostali przyjęci przez jakąś grupę. Po wykonaniu tego zadania wolontariusze mieli ocenić temperaturę w pomieszczeniu. Badacze twierdzili, że przyda się to obsłudze budynku. Ludzie podawali bardzo różne wartości: od ok. 12 aż do 40 stopni Celsjusza. Ci, których myśli krążyły wokół odrzucenia z przeszłości, sądzili, że w pokoju jest chłodniej. Zauważyliśmy, że doświadczenie społecznego wykluczenia rzeczywiście wiąże się z chłodem. Być może dlatego ludzie używają przenośni związanych z temperaturą - podsumowuje Zhong. W drugim eksperymencie psycholodzy nie polegali na pamięci badanych, ale "na bieżąco" wprowadzali ich w określony stan emocjonalny. Ochotnicy brali udział w komputerowej symulacji gry w piłkę. Do niektórych rzucano ją często, inni nie otrzymywali jej w ogóle. Zaczynali się więc czuć wykluczeni. Potem wolontariusze mieli ocenić apetyt na różne pokarmy i napoje, np. gorącą kawę, krakersy, zimną colę, jabłko i ciepłą zupę. Osoby wyrzucone poza margines gry w piłkę dużo częściej decydowały się na rozgrzewającą kawę lub zupę. Nasze badania sugerują, że gorący rosół to sposób na uporanie się ze społecznym odrzuceniem - żartuje Leonardelli. Opisane studium wiele wnosi do rozumienia zaburzeń afektywnych. Depresja sezonowa (ang. Seasonal Affective Disorder, SAD) może być efektem nie tylko skrócenia dnia (a więc ograniczonego dostępu do promieni słonecznych), ale również skutkiem niższej temperatury, która wywołuje smutek.
- 2 odpowiedzi
-
- odczuwać
- temperatura
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z University of Illinois zaobserwowali, że odizolowanie myszy od towarzystwa powoduje zmiany w zakresie enzymów mózgowych. Przywrócenie ich prawidłowego poziomu może więc znieść lub znacznie zmniejszyć poczucie osamotnienia oraz problemy pamięciowe. Badacze poszukiwali czynników, które wywołują lęk, zachowania agresywne oraz zaburzenia pamięci. Zaobserwowali, że przejawiające je zwierzęta cierpią jednocześnie z powodu spadku stężenia pewnego enzymu (5-alfa-reduktazy typu I). Jest on niezwykle ważny, ponieważ bierze udział w produkcji neurosteroidu usuwającego stres: allopregnanolonu (Proceedings of the National Academy of Science). Allopregnanolon (ALLO) jest w mózgu syntetyzowany z progesteronu w wyniku działania dwóch enzymów: wspomnianej wyżej 5-alfa-reduktazy typu I oraz dehydrogenazy 3-alfa-hydroksysteroidowej. U trzymanych przez miesiąc w osamotnieniu samców myszy wystąpił znaczny spadek poziomu pierwszego hormonu. Amerykanie sądzą, że za zestresowanie i zapominalstwo samotnych ludzi odpowiada ten sam mechanizm. Gdyby się to potwierdziło, w przyszłości można by zmniejszać poczucie samotności i polepszać funkcjonowanie intelektualne, uzupełniając stężenie 5-alfa-reduktazy lub bezpośrednio podając allopregnanolon. To jednak nie koniec biochemiczno-genetycznych odkryć dotyczących samotności. Nie od dziś wiadomo, że pewni ludzie czują się osamotnieni nawet wtedy, gdy nie mają po temu powodów, podczas gdy inni właściwie nigdy nie doświadczają tego uczucia. Okazuje się, że mogą za to odpowiadać (przynajmniej częściowo) różnice w ekspresji genów białych krwinek. Badacze z Uniwersytetu w Chicago dysponowali wynikami analizy mikromacierzy DNA 14 osób. Wypełniły one Skalę Samotności Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Sześć z nich spełniało kryteria samotności. W ich przypadku zmieniła się aktywność 209 genów: 78 ulegało nadekspresji, a reszta (131) przejawiała zmniejszoną aktywność.
- 11 odpowiedzi
-
- białe krwinki
- allopregnanolon
- (i 5 więcej)
-
Samotność w dzieciństwie zwiększa ryzyko chorób serca
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Społeczna izolacja w dzieciństwie zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych w dorosłym życiu. Zespół z University of Wisconsin śledził stan zdrowia 1000 osób od urodzenia po 26. rok życia. Naukowcy odkryli, że dorośli, którzy jako dzieci przeżyli izolację społeczną, ze znacznie większym prawdopodobieństwem później chorowali. Orzekli tak na podstawie pomiaru 6 czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, włączając w to wagę, ciśnienie krwi, a także poziom dobrego (HDL) i złego cholesterolu (LDL). Odkryty związek pozostawał silny nawet po uwzględnieniu innych datowanych na dzieciństwo czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych: niskiego ilorazu inteligencji, niskiego statusu socjoekonomicznego oraz nadwagi. Badacze dodają ponadto, że niezdrowe nawyki dorosłych już osób (palenie, picie alkoholu, brak ruchu) także nie wyjaśniają związku między osamotnieniem w dzieciństwie a wzrostem prawdopodobieństwa chorób serca w dorosłości. Naukowcy zauważają, że stan bycia izolowanym często przedłużał się (sytuacja utrwalała się), a im dłużej ktoś był odizolowany od innych, tym gorszy był stan jego zdrowia. Badacze twierdzą, że najważniejsze jest kumulowanie się zmęczenia, spowodowanego powtarzającą się koniecznością przystosowania do stresu psychologicznego. Szczegółowe wyniki badań opisano na łamach sierpniowego wydania magazynu Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine.-
- samotność
- University of Wisconsin
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: