Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'sól' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 21 wyników

  1. Carolyn Ross z Uniwersytetu Stanowego Waszyngtonu znalazła sposób na to, by pokarmy były odbierane jako słone, a jednocześnie zawierały mniej chlorku sodu. To podstępne podejście, nic w rodzaju kupowania opcji o obniżonej zawartości soli, która zazwyczaj ludziom nie odpowiada. Amerykanie przyglądali się mieszankom, które mają w składzie mniej chlorku sodu i zawierają inne sole, np. chlorek potasu i wapnia. Żadna z nich nie ma niekorzystnego wpływu na zdrowie, a potas może nawet pomóc obniżyć ciśnienie. Niestety, nie są one zbyt smaczne... Szczególnie chlorek potasu jest mocno gorzki i ludzie naprawdę go nie lubią - podkreśla Ross. Naukowcy skorzystali z pomocy panelu testerów i uniwersyteckiego elektronicznego języka, by ustalić, ile można dodać zastępnika, zanim ludzie stwierdzą, że jedzenie nie nadaje się do spożycia. Niektóre grupy panelistów próbowały różnych roztworów soli, innym podawano doprawioną nimi zupę pomidorową. Okazało się, że przy wykorzystaniu wszystkich trzech soli najlepszym rozwiązaniem była mieszanka złożona z 96,4% chlorku sodu, 1,6% chlorku potasu i 2% chlorku wapnia. Ilość chlorku sodu można było zmniejszyć w jeszcze większym stopniu, gdy jako zastępnik stosowano sam CaCl2; w tym przypadku akceptowalny stosunek wynosił 78% NaCl do 22% CaCl2. To połączenie dwóch soli nie różniło się znacząco w porównaniu ze 100% NaCl. Gdy jednak dodaliśmy chlorek potasu, akceptacja konsumentów spadała. « powrót do artykułu
  2. Podwyższona podaż soli w diecie nie podnosi ryzyka śmierci - donoszą naukowcy z nowojorskiego Yeshiva University. Odkrycie to stawia pod znakiem zapytania obowiązującą powszechnie opinię o znacznej szkodliwości diety wysokosodowej. Odkrycia dokonano dzięki badaniu wykonanemu na reprezentatywnej grupie dorosłych Amerykanów. Celem obserwacji było określenie zależności pomiędzy ilością sodu przyjmowanego wraz z dietą a ryzykiem śmierci z powodu chorób układu krążenia. Ku zaskoczeniu badaczy, okazało się, że zalecana powszechnie dieta niskosodowa zwiększa, a nie zmniejsza, jak dotychczas sądzono, ryzyko zgonu z powodu schorzeń związanych z układem sercowo-naczyniowym. Materiałem do badań były informacje zebrane dzięki organizowanej przez rząd USA ankiecie na temat zdrowia Amerykanów. Dane te, uzyskane w latach 1988-1994, zestawiono ze statystykami dotyczącymi liczby zgonów w roku 2000. Z ostatniej grupy wybrano do dalszej analizy przypadki 8700 osób, które w momencie wzięcia udziału w ankiecie przekraczały wiek 30 lat i jednocześnie nie stosowały diety ubogiej w sód. Jednocześnie określono u nich dodatkowe czynniki ryzyka zapadnięcia na choroby układu krążenia, takie jak palenie tytoniu, nadciśnienie oraz cukrzyca. Naukowcy wykazali, że ryzyko zgonu z powodu schorzeń związanych z układem sercowo-naczyniowym wzrastało aż o 80% u osób zaliczających się do 25% populacji o najniższym dziennym spożyciu sodu. Jednocześnie obliczono, że całkowite ryzyko przedwczesnego zgonu wzrasta w tej grupie niemal o jedną czwartą, lecz, zdaniem badaczy, wynik ten nie jest wystarczająco jednoznaczny, by wykluczyć rolę przypadku. Nasze badania pokazują, że dla ogólnej populacji osób dorosłych prawdopodobieństwo, że wysokie spożycie sodu samodzielnie powoduje podwyższenie ryzyka śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych, jest bardzo niskie, tłumaczy dr Hillel W. Cohen, specjalista z zakresu epidemiologii oraz zdrowia publicznego a Yeshiva University. Naukowiec zaznacza jednak, że analizowana ankieta miała wyłącznie charakter obserwacji, nie zaś testu klinicznego, toteż wszelkie wyniki należy traktować z odpowiednią ostrożnością. Jednocześnie, zdaniem badacza, powstaje jednak pytanie, czy zalecanie diety niskosodowej pacjentom obarczonym wysokim ryzykiem chorób układu krążenia jest potrzebne.
  3. Nadmiar soli powiązano z nadciśnieniem i chorobami sercowo-naczyniowymi. W związku z tym w zeszłym roku Felix Ortiz, demokratyczny radny z Nowego Jorku, postulował nawet, by w restauracjach Wielkiego Jabłka całkowicie zakazać używania soli i decyzję o doprawianiu bądź nie pozostawić klientowi. Najnowsze badania pokazały jednak, że sercu szkodzi nie tylko nadmiar, ale i spożywanie za małych ilości soli. Wniosek? Najlepiej zachować umiar. Zespół naukowców zauważył, że umiarkowane spożycie soli koreluje z najniższym ryzykiem zdarzeń sercowych. Zależność w przypadku najwyższego spożycia sodu nikogo nie zaskoczyła: stwierdzono podwyższone ryzyko udaru i zawału serca. Prawdziwa niespodzianka czekała jednak akademików w odniesieniu do niskiego spożycia sodu, okazało się bowiem, że towarzyszy mu zwiększone ryzyko śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych oraz hospitalizacji wskutek zastoinowej niewydolności serca. Badania przeprowadzili specjaliści z McMaster University. Ich pracami kierowali doktorzy Martin O'Donnell i Salim Yusuf. Nasze studium jako pierwsze przywołuje przypominającą kształtem literę "J" zależność między spożyciem sodu a chorobami sercowo-naczyniowymi, co może wyjaśnić, czemu wcześniejsze badania dawały sprzeczne rezultaty [sód raz miał zwiększać, a raz zmniejszać prawdopodobieństwo zdarzeń sercowych, czasem wydawało się, że nie ma nie żadnego wpływu] - podkreśla O'Donnell. Kanadyjczycy analizowali przypadki 28.880 osób z grupy podwyższonego ryzyka choroby serca. W latach 2001 i 2008 wzięły one udział w testach klinicznych. Dobowe wydalanie sodu i potasu oceniano na postawie stężenia tych pierwiastków w próbce porannego moczu (a wydalanie dawało dobre pojęcie o spożyciu). Po ok. 4 latach wystąpiło ponad 4,5 tys. zdarzeń sercowych. Naukowcy ustalili, że w porównaniu do umiarkowanego wydalania sodu (między 4 a 5,99 g), wydalanie ponad 7 g sodu dziennie wiązało się z podwyższonym ryzykiem zdarzeń sercowych, a pozbywanie się z organizmu mniej niż 3 g sodu dziennie ze zwiększonym ryzykiem śmierci z powodu chorób serca i pobytu w szpitalu w wyniku zastoinowej niewydolności serca. Podobnie jak inne tego typu organizacje na świecie, Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego zaleca spożycie do 6 g soli kuchennej na dobę (odpowiada to 2,3 g sodu). Badania Kanadyjczyków sugerują, że warto ponownie przyjrzeć się tym normom. Określenie bezpiecznego zakresu spożycia sodu jest szczególnie ważne dla osób z chorobami serca, bo mogą być w większym stopniu podatne na wpływ bardzo wysokiej i bardzo niskiej dawki soli.
  4. Sól kuchenna pozwoliła inżynierom z Singapuru opracować metodę gęstszego upakowania danych w dyskach twardych. Obecnie dostępne HDD mogą przechowywać do 625 gigabitów na calu kwadratowym powierzchni. Singapurska technologia pozwoli na zwiększenie upakowania od 1,9 do 3,3 terabita. Innymi słowy, w najbliższej przyszłości w sklepach mogą pojawić się dyski o nawet pięciokrotnie większej pojemności niż obecnie. Azjatyccy eksperci dodali chlorek sodu do roztworu używanego w procesie litograficznym. To pozwoliło na tworzenie bardzo uporządkowanych nanostruktur o średnicy 4,5 nanometra każda. We współczesnych dyskach twardych to ziarno ma średnicę 7-8 nanometrów. Wziąwszy pod uwagę fakt, że pojedynczy bit przechowywany jest w grupie „ziaren" możliwe było nawet 5-krotne zwiększenie gęstości zapisu. Niezwykle ważną cechę nowej technologii jest to, że współpracuje ona ze współcześnie wykorzystywanym sprzętem. Producenci nie będą więc musieli inwestować w niezwykle drogie urządzenia do litografii. Wystarczy niewielka zmiana składu używanego płynu.
  5. Zawartość soli w pokarmach można ograniczyć o ponad 25%. Wystarczy zwiększyć intensywność jednej z 14 woni, które wzmacniają wrażenie słoności bez dosypywania kryształków NaCl. Naukowcy i lekarze podkreślają, że nadmierne zużycie soli prowadzi do chorób serca, nadciśnienia czy udarów. Amerykańska Agencja Standardów Żywności wyliczyła, że zmniejszenie ilości zjadanej dziennie soli do 6 gramów może zapobiec ok. 20 tys. przedwczesnych zgonów rocznie. Akademicy z Uniwersytetu Burgundzkiego wykazali, że dodatek sztucznych aromatów kojarzonych ze słonym smakiem, np. sardynek czy bekonu, może przekonać konsumentów, a właściwie ich mózg, że pokarm był bardziej słony niż w rzeczywistości. W ramach naszego studium zaobserwowaliśmy wzrost odczuwania słoności pod wpływem zapachu sardynek. Tego samego efektu nie udało się uzyskać z zapachem marchwi. [Działo się tak, gdyż] woń sardynek jest spójna ze słonym smakiem, a marchwi nie. Wzmocnienie zapachowe słoności […] bazuje na pamięci asocjacyjnej, dlatego wyłącznie aktywacja zapachu kojarzonego ze słonością jest w stanie nasilić odczucia smakowe – tłumaczy dr Thierry Thomas-Danguin. Podczas eksperymentów Francuzi zauważyli, że dodanie aromatów sardynek lub sera comté, zwanego także gruyère de comté, do roztworów soli o różnym stężeniu lub do czystego sera nasilało odczuwanie słoności przez ochotników. Zespół z Uniwersytetu Burgundzkiego ustalił także, że podobny efekt można uzyskać za pomocą zapachów szynki, orzeszków ziemnych, bekonu czy anchois. Dalsze badania są prowadzone we współpracy z Unileverem. Dobrze dobrane zapachy są stanie zmniejszyć dodatek soli aż o ¼. Inne sensoryczne właściwości pokarmów, np. konsystencja, mogą także modulować związek zapach-smak – podsumowuje Thomas-Danguin. W tym miejscu warto przypomnieć badania Bettiny Wolf z Uniwersytetu w Nottingham nad dekstranem - polimerem glukozy o wysokim ciężarze cząsteczkowym. Wytwarza się go ze śluzu pokrywającego komórki bakterii Leuconostoc mesenteroides. Brytyjski zespół odkrył, że zastosowanie tego typu zagęszczacza powoduje, że roztwór soli wydaje się bardziej słony. Później doprecyzowano, że dla kubków smakowych istotna jest nie tyle lepkość, co liczba cząsteczek dekstranu.
  6. W jaki sposób muchołówki zabezpieczają się przed fałszywymi alarmami? By mieć pewność, że włoski czuciowe nie są podrażniane np. przez kawałki zeschłych liści, a nie odnóża owada, musi dojść do przekroczenia masy krytycznej dwóch substancji (ChemBioChem). Muchołówki wabią ofiary słodkim nektarem i czerwonym ubarwieniem liści pułapkowych. Żeby się zamknęły, przyszły obiad powinien w odstępie nieprzekraczającym 30 s dwukrotnie potrącić jeden lub dwa różne włoski. Naukowcy z trzech japońskich uniwersytetów (m.in. w Hiroszimie) odkryli, że zanim pułapka się zatrzaśnie, dwie substancje muszą osiągnąć masę krytyczną. Biolodzy spekulują, że dochodzi do tego pod wpływem kolejnych podrażnień włosków czuciowych przez owada. Akademicy sklonowali szczep muchołówki i wyekstrahowali występujące w nim związki. Następnie odcięli od roślin liście pułapkowe i nasączyli je roztworami wyciągów. Niektóre powodowały zamknięcie pułapki, a inne nie. Po żmudnych testach pozostały dwie próbki: sól potasu otrzymywana z hormonu kwasu jasmonowego (JA) oraz mieszanina składników cukrowych, które trzeba będzie dopiero zidentyfikować, ponieważ na razie pozyskiwano je w śladowych ilościach. Japońskie eksperymenty sugerują, że substancje z liści pułapkowych muchołówki funkcjonują na podobnej zasadzie co neuroprzekaźniki. Akumulują się, zanim zaczną wpływać na roślinne błony komórkowe, tworząc nierównowagę elektryczną wykorzystywaną do komunikacji. Jak wiadomo, dla neuronów typowe są potencjały czynnościowe (iglicowe), czyli przejściowe zmiany potencjału błonowego komórki. Wędrujący potencjał czynnościowy to impuls nerwowy.
  7. Najnowsze badania australijskie wykazały, że zdarza się, iż już miesięcznym dzieciom rodzice podają biszkopty, lody i napoje gazowane. Ich dieta zawiera obfitujące w tłuszcz, sól i cukier pokarmy, choć Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by przez pierwsze 6 miesięcy życia karmić niemowlęta wyłącznie piersią (Nutrition & Dietetics). Zespół Jane Scott przez rok śledził poczynania 587 kobiet, które urodziły w dwóch szpitalach położniczych w Perth. Przeprowadzano z nimi regularne wywiady telefoniczne, by ustalić, jak odżywiają swoje dzieci. Niemal 1 na 4 matki do 6. miesiąca życia wprowadzała do diety malucha soki owocowe, biszkopty i ciastka. To problem, gdyż nawyki żywieniowe ukształtowane na wczesnych etapach są zazwyczaj podtrzymywane przez całe życie, a dziecko z nadwagą z większym prawdopodobieństwem staje się dorosłym z nadwagą – opowiada prof. Scott z Wydziału Żywienia i Dietetyki na Flinders University. Autorzy studium zademonstrowali, że dzieci, które wcześnie zaczęły spożywać pokarmy stałe i te z dwojgiem lub więcej rodzeństwa częściej jadały pokarmy obfitujące w tłuszcz, sól i cukier przed swoimi pierwszymi urodzinami. Po ostatnim ogólnonarodowym sondażu okazało się, że 20% australijskich dzieci w wieku 2-3 lat ma nadwagę lub cierpi na otyłość. To dorośli, a zwłaszcza rodzice decydują o tym, co jedzą niemowlęta i małe dzieci. Specjaliści, np. rzeczniczka Australijskiego Stowarzyszenia Dietetycznego prof. Clare Collins, uważają, że mieszkańcy antypodów potrzebują opartych na dowodach rekomendacji, jakie pokarmy i napoje nadają się dla noworodków i niemowląt w pierwszych miesiącach życia. Istnieje już analogiczny poradnik dla dzieci po 5. roku życia.
  8. Kimchi to tradycyjne danie koreańskie. Przygotowuje się je z fermentowanych bądź kiszonych warzyw, przede wszystkim kapusty pekińskiej lub chińskiej, białej rzodkwi, cebuli i ogórków, a także papryczek chili. Tradycja tradycją, ale ważne jest też dotrzymanie kroku światu, stąd pomysł jednej z południowokoreańskich firm, by wyprodukować popularną przystawkę o niższej zawartości soli. Daesang FNF zapowiada, że w przyszłym roku obniży wskaźnik zasolenia do 1,6 g soli na każde 100 g kimchi. Dla porównania warto wspomnieć, że obecnie wynosi on średnio 2 g, a 20 lat temu wahał się w granicach 2,5 g/100 g kiszonki. Rząd stara się zglobalizować koreańskie danie. By jednak kimchi przemawiało do obcokrajowców jako zdrowa potrawa, należy obniżyć zawartość soli. Ilość sodu będzie inna, ale smak pozostanie niezmienny – podkreśla rzecznik firmy. Koreańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom odkryło, że tamtejsi obywatele spożywają dziennie 2-krotnie więcej soli, niż zaleca to Światowa Organizacja Zdrowia. Kimchi nie jest ponoć najważniejszym przedmiotem reform, ale nie wiadomo, na ile to prawda, skoro zajmuje poczesne miejsce w kulturze Korei Południowej. W Seulu znajduje się poświęcone mu muzeum, co roku odbywa się festiwal na jego cześć, a pierwszy wystrzelony w kosmos koreański astronauta zabrał ze sobą właśnie kimchi. Kimchi, będące nie tylko przystawką, ale i ważnym składnikiem różnych dań, m.in. zupy, zostało też dość dokładnie przebadane przez naukowców. Akademicy z Narodowego Uniwersytetu Seulskiego utrzymywali np., że kurczaki zainfekowane wirusem ptasiej grypy (H5N1) zdrowiały, zjadłszy paszę zawierającą te same bakterie co kimchi. Podczas epidemii SARS w Azji w 2003 r. wielu ludzi uważało, że kimchi zabezpiecza przed zakażeniem, choć nie znaleziono na to naukowych dowodów. W maju zeszłego roku Korea Food Research Institute poinformował, że u 200 sztuk drobiu karmionego 3-letnim kimchi dochodziło do stłumienia ptasiej grypy. Instytut planował sprawdzić, czy kiszonka wpływa tak samo na wirusa H1N1. Amerykański magazyn Health wymienił kiedyś kimchi na swojej liście 5 najzdrowszych pokarmów świata. Poza witaminami A, B1 i B2 oraz żelazem i wapniem, zawiera ono bakterie kwasu mlekowego, w tym charakterystyczne dla siebie Lactobacillus kimchii. Nic więc dziwnego, że zaleca się je na poprawę trawienia, a niektórzy wspominają nawet o właściwościach przeciwnowotworowych.
  9. Różnice genetyczne wpływają na to, ile soli lubimy dodać do przygotowywanych potraw i czy przypadną nam do gustu produkty z obniżoną zawartością białych kryształków. Amerykanie z College'u Nauk Rolniczych Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii ustalili, że niektórzy ludzie jedzą więcej soli z dwóch powodów. Po pierwsze ją lubią, a po drugie za jej pomocą blokują gorzki posmak pokarmów. Używanie dużych ilości soli sprzyja rozwojowi nadciśnienia oraz udarom. Stąd coraz częstsze w krajach zachodnich kampanie społeczne, promujące np. restauracyjne dania z obniżoną zawartością soli bądź w ogóle jej pozbawione. Ponieważ jednak niektórzy ludzie mają wyostrzony zmysł smaku, takie rozwiązanie nigdy nie zyska ich przychylności, bo przez to zaczną czuć głównie nieprzyjemną goryczkę. W eksperymencie zespołu profesora Johna Hayesa wzięło udział 87 osób (45 mężczyzn i 42 kobiety) w wieku od 20 do 40 lat. Na przestrzeni kilku tygodni przy różnych okazjach kosztowały one słonych pokarmów, np. bulionu, chipsów i precli. W badanej próbie znaleźli się ludzie niepalący, którzy nie starali się aktywnie zmodyfikować swojej diety. Ochotnicy oceniali smak na skali. Jeden jej koniec oznaczał smak "ledwo wyczuwalny", a drugi "wyjątkowo silny". Większość z nas lubi smak soli. Niektórzy jedzą jej jednak więcej z dwóch powodów: bardziej lubią sól, poza tym przyprawiając pokarmy, maskują nieprzyjemny smak. Supersmakosze, ludzie intensywniej doświadczający smaków, spożywają więcej soli od bezsmakowców. W przekąskach [np. chipsach] słoność jest podstawowym smakiem i, przynajmniej dla tych produktów, więcej znaczy lepiej. To dlatego supersmakosze bardziej je lubią. Mają zaś problem z serami i to w nich starają się solą zabić gorycz. Ser stanowi wspaniałą mieszankę smaków ze sfermentowanego mleka, ale i gorzkich nut generowanych w procesie dojrzewania [...]. Osoby z wyostrzonym smakiem nie przepadają za serami z obniżoną zawartością soli, gdyż ich gorycz staje się zbyt mocno zaznaczona. Hayes opowiada, że populacyjne zróżnicowanie wrażliwości na smak jest tak duże, że to, co jedni uznają za wyjątkowo gorzkie, dla innych jest niezauważalne lub zaledwie ulotne. Co więcej, wyostrzony zmysł smaku nie ogranicza się tylko do goryczy. Jednostki silniej doświadczające goryczy wyczuwają też więcej słoności w soli kuchennej, więcej słodyczy w cukrze, ognia w papryczce chili czy mrowienia w napojach gazowanych. Amerykanin zaznacza, że wbrew pozorom przy stole to bezsmakowcy chętniej sięgną po solniczkę. Muszą dosypać przypraw do dania, by w ogóle cokolwiek poczuć.
  10. Felix Ortiz, demokratyczny radny z Nowego Jorku, postuluje, by w restauracjach Wielkiego Jabłka całkowicie zakazać używania soli i decyzję o doprawianiu bądź nie pozostawić klientowi. Wzbudziło to opór wśród szefów kuchni, którzy zrzeszyli się i jako grupa My Food My Choice (Moje jedzenie, mój wybór) walczą o swoje prawa na Facebooku. Wspierają ich zresztą konsumenci i właściciele lokali. Za każde naruszenie ustawy A10129 restauratorzy mieliby płacić 1000 dolarów kary. Jeff Nathan, właściciel lokalu Abigael na Broadwayu, podkreśla, że ani lekarze, ani okazjonalne wizyty w szpitalu nie dają tak naprawdę możliwości kontrolowania, co dana osoba robi, by utrzymać się w dobrym zdrowiu. Podobnie zresztą jak kucharze czy wypady do restauracji od czasu do czasu. Dla kucharzy proponowany zapis prawny to absurd. Ortiz obstaje przy swoim, utrzymując, że dzięki temu klienci będą w stanie ściślej kontrolować ilość spożywanego sodu. Poza tym daje im się szansę wyboru zdrowszej diety i zdrowszego stylu życia. Przeciwnicy jego projektu zwracają uwagę na fakt, iż praktycznie związuje on ręce szefom kuchni, którzy w wielu przypadkach rozpoczynają otwartą walkę o sposób uprawiania swojego zawodu i prawa klientów. Ortiz i drugi antysolny fanatyk burmistrz Michael Bloomberg chcą podkopać biznes żywieniowo-restauracyjny całego stanu – podsumowuje jeden z członków grupy "Moje jedzenie, mój wybór" Orit Sklar. Władze Nowego Jorku szacują, że już teraz 1,5 mln mieszkańców miasta ma problemy z nadciśnieniem, które mogą się zaostrzyć w związku z nadmierną konsumpcją soli. W USA średnie dzienne spożycie NaCl wynosi 3400 mg, co znacznie przekracza zalecaną normę w postaci 2300 mg na dobę. Kampania Bloomberga ma na celu zmniejszenie w ciągu 5 lat ilości soli w jedzeniu restauracyjnym i pakowanej żywności o ok. ¼. O ile jednak tutaj wchodzi w grę wolna wola kucharza i klienta, o tyle ustawa narzuca pewne rozwiązania, co nie podoba się sporej części społeczeństwa.
  11. Kiedy na pograniczu Kenii i Ugandy odkryto jaskinię Kitum, założono, że widniejące na ścianach wgłębienia i bruzdy to pozostałości po górniczej działalności starożytnych Egipcjan, którzy poszukiwali tu złota lub diamentów. Okazało się jednak, że są one śladami po górnikach z innego gatunku – słoniach. Jaskinia powstała w zboczu wygasłego wulkanu Mount Elgon wskutek ochładzania skał wulkanicznych. Rozciąga się na ok. 182 m w głąb góry, a jej ściany pokryte są solą, co w dużej mierze wyjaśnia zapał olbrzymich ssaków do fedrowania. Każdej nocy przez kilkaset lat, a może i dłużej, zjawiały się tu całe stada słoni. Jaskinia stanowiła dla nich jedną wielką lizawkę. Oprócz nich błądziły tam po omacku hieny, antylopy i bawoły afrykańskie. Za pomocą ciosów słonie skrobały sól, a potem trąbami odrywały kawałki ściany. Dzięki ich pracy jaskinia znacznie się powiększyła. Podróż do Kitum była najeżona niebezpieczeństwami. Wiele młodych, niedoświadczonych słoni wpadło do szczeliny.
  12. Psycholodzy z University of Iowa uważają, że znają powód, dla którego tak wiele osób nadużywa soli. Wg nich, jest ona naturalnym antydepresantem. Kim Johnson i zespół odkryli, że szczury z niedoborem chlorku sodu nie angażowały się w czynności, które w normalnych okolicznościach sprawiały im przyjemność, np. nie piły słodkich "drinków" ani nie naciskały dźwigni powodującej drażnienie centrów nagrody w mózgu. Dzięki tej obserwacji Amerykanie zaczęli przypuszczać, że deficyt soli i związane z nim pragnienie wyzwalają kluczowe objawy depresji. Trudno powiedzieć, czy jest to "pełnowymiarowe" zaburzenie nastroju, nie da się jednak ukryć, że anhedonia (niemożność cieszenia się czymkolwiek) jest charakterystyczna dla tej choroby. Gdyby sól rzeczywiście stanowiła naturalny poprawiacz humoru, stałoby się jasne, czemu ludziom tak trudno z niej zrezygnować, choć nadmierne spożycie prowadzi do wielu problemów zdrowotnych, w tym nadciśnienia czy chorób serca. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że przeciętnie na świecie spożywa się 10 gramów NaCl dziennie. Oznacza to przekroczenie zapotrzebowania organizmu o jakieś 8 g. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zaleca dodawanie do posiłków nie więcej niż 4 g soli. Spożycie i ceny soli wzrosły niebotycznie, gdy ok. 2000 r. p.n.e. odkryto, że doskonale nadaje się do konserwowania żywności. Nawet gdy zmieniły się technologie przechowywania pokarmu i pojawiły się lodówki, ludzie nie przestali jeść soli. Powód? Przyjemny smak i niska cena. Współcześnie 77% dostarczanej organizmowi soli pochodzi z przetworzonego jedzenia, także restauracyjnego. Naukowcy twierdzą, że zamiłowanie do soli wiąże się też z przebiegiem ewolucji. Powstaliśmy z istot, które kiedyś zamieszkiwały słone wody oceanu. Żyjąc na lądzie, nadal potrzebujemy jonów sodu i chloru, które regulują komórkowe procesy osmotyczne. Dodatkowo biopierwiastki te umożliwiają przekazywanie informacji między neuronami. Ponieważ jako gatunek wywodzimy się z Afryki, przez gorący klimat i parowanie nasi przodkowie tracili wodę, a więc i sód. Nie było jednak dostępu do soli, bo pierwsze hominidy żyły z dala od oceanu. Natura wyposażyła nas w kubki smakowe do wykrywania soli, a mózg z łatwością zapamiętuje, gdzie ją można znaleźć. Z biegiem czasu naukowcy zaczęli uznawać sól za substancję uzależniającą. Zdobyli na to dowody. Po pierwsze, używamy NaCl nawet wtedy, gdy wiemy, że sobie szkodzimy. Po drugie, gdy zabraknie uzależniającej substancji, pojawia się silne pragnienie zażycia jej. To właśnie zespół Johnson zaobserwował u szczurów pozbawionych soli.
  13. Nowoczesnym przekąskom, takim jak batony, płatki śniadaniowe czy gotowe zestawy obiadowe nie sposób się oprzeć. Tak przynajmniej uważa David Kessler, były szef amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Jego zdaniem przekąski są tak skomponowane, by pobudzały centra nagrody w mózgu w ten sam sposób, jak robią to papierosy. W laboratoriach wytwórców tego typu żywności naukowcy próbują znaleźć rodzaj "przełącznika" w mózgu, który spowoduje, że gdy zjemy taką przekąskę, będziemy chcieli więcej. Czas, by przestać obwiniać ludzi o to, że mają nadwagę lub są otyli. Problemem leży w tym, że w naszym świecie żywność jest zawsze dostępna i że została tak zmodyfikowana, by chciało się jej jeść coraz więcej. Miliony ludzi nie są po prostu w stanie oprzeć się nowoczesnej żywności - mówi Kessler. W czasach gdy szefował FDA stał się znany dzięki swoim atakom na przemysł tytoniowy. Oskarżał go o dodawanie do papierosów środków, które dodatkowo uzależniały. Teraz twierdzi, że przemysł spożywczy osiągnął podobny efekt, odpowiednio dobierając stosunek tłuszczu, cukru, soli i faktury żywności. Badania przeprowadzone przez Kesslera na Yale University pokazały, że około 50% otyłych i 30% osób z nadwagą ośrodki przyjemności są nadmiernie podatne na pobudzenie. Odpowiednia kombinacja smaków aktywuje większą liczbę neuronów. Pokusa jedzenia staje się coraz silniejsza - mówi Kessler. Podczas innego z badań sprawdzano, jak różne kombinacje smaków aktywują neurony w centrach przyjemności. Okazało się, że najbardziej są pobudzone, gdy jemy cukier wymieszany z czekoladą i alkoholem. Każdy z nas posiada taki punkt, do którego jedzenia cukru, tłuszczu czy soli sprawia nam coraz większą przyjemność. Poza tym punktem uznajemy, że składnika jest zbyt dużo - wyjaśnia Kessler. To właśnie ten punkt próbują odnaleźć i "wyłączyć" naukowcy pracujący dla przemysłu spożywczego.
  14. Jak już niejednokrotnie wykazano, właściwości wielu materiałów są inne w naszym świecie, a inne w skali nano. Tym razem zauważono, że zwykła sól, która jest dla nas materiałem nieelastycznym, w skali nano rozciąga się o ponad 100%. To z kolei nasunęło naukowcom pomysł, by solne nanokable wykorzystać w elektronice. Nie od dzisiaj wiadomo, że metale są rozciągliwe w temperaturach znacznie niższych niż ich punkt topnienia. Nie spodziewano się jednak, że takie właściwości może mieć sól. Nathan Moore z Sandia National Laboratories uważa też, że naturalne nanokable z soli mogą być bardzo rozpowszechnione w morzach czy podziemnych pokładach chlorku sodu. Moore wraz ze swoim zespołem odkryli plastyczność soli zupełnie przypadkowo. Badali oni, w jaki sposób woda przyczepia się do różnych powierzchni. Na potrzeby eksperymentów stworzyli wyjątkowo suchą próbkę soli. Później za pomocą diamentowego próbnika i mikroskopu badali siły działające na powierzchnię próbki. Gdy próbnik był daleko, nie zauważono żadnych mierzalnych oddziaływań. Jednak, gdy znalazł się on w odległości 7 nanometrów od soli, zaczęły działać tak potężne siły, że sól rozciągnęła się od powierzchni próbki po diamentowy czubek próbnika. Pod mikroskopem elektronowym zaobserwowano, że utworzyły się nanokable. Uczeni spekulują, że na wystąpienie takiego zjawiska mogą mieć wpływ siły elektrostatyczne. Musimy bowiem pamiętać, że w nanoświecie takie zjawiska jak np. napięcie powierzchniowe są bardzo potężne, a z kolei grawitacja nie ma tam większego znaczenia. Ich oddziaływanie jest mocniejsze nawet niż wiązania pomiędzy atomami. W miarę oddalania próbnika od próbki sól ulega rozciągnięciu, aż w końcu pęka. Przypadkowe odkrycie może też zmienić techniki produkcji nanokabli. Obecnie są one tłoczone, a niewykluczone, że można będzie je uzyskiwać metodą wyciągania.
  15. Nawet, gdy jest się zwierzęciem pływającym w morzu, można liczyć na dostawę słodkiej wody pitnej. Przekonuje nas o tym choćby styl życia węży morskich, których tajemnice badali specjaliści z University of Florida. Dokonane odkrycie obala mit o zdolności węży morskich do regularnego przyjmowania wody morskiej. Dotychczas uważano bowiem, że wysoka zawartość soli w wodzie nie jest problemem, gdyż gady te usuwają jej nadmiar dzięki wyspecjalizowanym gruczołom. Prosty eksperyment pokazał jednak, że jest zupełnie inaczej. Nasze eksperymenty pokazaują, że [węże morskie] w rzeczywistości odwadniają się w wodzie słonej i piją wyłącznie wodę słodką lub silnie rozcieńczoną mieszaninę o małej zawartości wody słonej, wynoszącej 10-20% - tłumaczy Harvey Lillywhite, jeden z autorów odkrycia. Badanym gatunkiem były kraity indyjskie (Bungarus caeruleus) - gady prowadzące mieszany, wodno-lądowy tryb życia. Zwierzęta przetrzymywano przez dwa tygodnie w klatce zanurzonej w zbiorniku, w którym je złapano, po czym zostały one zważone. Znaczny ubytek masy ciała sugerował, że doszło do poważnego odwodnienia ich organizmów. Kolejnym etapem eksperymentu było przeniesienie węży na 20 godzin do akwarium wypełnionego wodą słoną, lecz taka zmiana nie miała większego wpływu na ich masę. Sytuacja zmieniła się za to diametralnie, gdy przenoszono je do wody słodkiej lub silnie rozcieńczonej wody morskiej. Zwierzęta wyraźnie wówczas przybierały na wadze w bardzo krótkim czasie, co świadczy o odtworzeniu zapasów wody w organizmie. Autorzy eksperymentu przedstawiają dwie możliwe metody zdobywania dostępu węży morskich do wody słodkiej. Pierwszy z nich to korzystanie z przybrzeżnych strumieni i rzek. Ich wody nie mieszają się od razu z wodą słodką, dzięki czemu istnieją spore obszary wypełnione wodą o stosunkowo niskiej, akceptowalnej zawartości soli. Drugie rozwiązanie tego problemu wynika z różnicy gęstości wody słonej i słodkiej. Ponieważ woda słodka, pochodząca np. z opadów, ma gęstość mniejszą od słonej, zaraz po deszczu utrzymuje się w pobliżu powierzchni. Stwarza to idealną okazję do uzupełnienia niedoboru płynów. Dokonane odkrycie może być bardzo istotne dla przetrwania wielu gatunków zwierząt. Nietrudno bowiem przewidzieć, że zmiana ilości opadów oraz obszarów ich występowania, do której może dojść wraz z zachwianiem klimatu, może znacząco wpływać na ich fizjologię. Problem ten może dotyczyć nie tylko węży, lecz nawet całych ekosystemów morskich.
  16. Sól jest ważnym składnikiem diety zarówno ludzi, jak i zwierząt. Człowiek wykorzystuje ją już zapewne od czasów prehistorycznych, jednak pierwsze wzmianki na ten temat można znaleźć dopiero w datowanych na ok. 3000 rok p.n.e. egipskich dokumentach dotyczących konserwacji mięsa. Starożytni Grecy przygotowywali solone ryby, by wydłużyć czas ich przechowywania, a plemiona zasiedlające europejskie stepy jadały niezwykle słone sery. Za czasów panowania cesarza Yu chińskie źródła wspominały o solnej daninie. W antyku sól była cenionym i niełatwym do zdobycia towarem. Rzymianie wykorzystywali ją nawet jako środek płatniczy. Od łacińskiego słowa "salarium" (sal to sól) utworzono angielski wyraz oznaczający pensję: salary. W podobny sposób sól traktowały ludy Afryki, Azji Centralnej i Ameryki Północnej. Do dziś w pewnych rejonach globu praktykuje się barter: worek zboża za kubek soli. Sól występuje w dużych ilościach w wodzie morskiej oraz litosferze. Wskutek wyparowania wody z mórz czy zasolonych jezior powstały też księżycowe krajobrazy solnych gór czy dużych depozytów tego związku. Uzyskiwanie soli poprzez odparowywanie wody morskiej wystawionej na słońce zapoczątkowali starożytni Grecy i Fenicjanie. Solankę wlewano do prostokątnych pojemników umieszczonych blisko brzegu. W Portugalii i nie tylko postępuje się tak nadal. Na obszarze Sahelu (pas przejściowy od pustyń Sahary na północy do strefy sawann na południu; obejmuje południową Saharę, Mauretanię, od Mali po Etiopię) sól ekstrahuje się z zasolonego gruntu. W każdym miejscu uzyskiwania tego cennego surowca znajdują się dwa okrągłe baseny dekantacyjne i wiele małych basenów, gdzie następuje odparowywanie. Eksploatacja soli jest możliwa tylko w porze suchej, czyli od listopada do kwietnia. Mężczyźni i kobiety nabierają zasolonej wody u źródła i przenoszą ją w skórzanych bukłakach do basenów dekantacyjnych. Tam miesza się ona z również zasoloną glebą, wskutek tego zasolenie gwałtownie wzrasta. Potem zostawia się ją do odstania (osady opadają na dno) i przenosi do małych baseników. Pod wpływem temperatury woda paruje. Otrzymywana w ten sposób sól jest sprzedawana na Saharze przez tzw. karawany solne. Podobnie postępują mieszkańcy Wyżyny Boliwijskiej (Altiplano). Wiele prymitywnych plemion nie miało dostępu do soli, zanim nie spotkało się z Europejczykami. W trudno dostępnych zakątkach Nowej Gwinei sól jest niezwykle rzadka i ludzie jej po prostu nie znają. Źródła solne zawierają także siarkę, dlatego nie nadają się do wykorzystania. Dla chcącego nic trudnego, tubylcy wpadli więc na genialny pomysł. Wodę prowadzi się bambusowymi rurkami do poziemnego zbiornika. Następnie wrzuca się do niego kępki bardzo suchej trawy, która absorbuje ciecz. Kolejny etap to suszenie na słońcu. Na źdźbłach pojawiają się kryształy soli i siarki. Potem trawa jest palona. Operacja ta umożliwia usunięcie siarki, która reagując z tlenem z powietrza, tworzy dwutlenek siarki. Pozostaje sól zmieszana z popiołem. Mieszaninę wsypuje się do wody i dekantuje. Rezultat: roztwór soli bez domieszki siarki. Ciecz wlewa się do glinianych naczyń, przykrywa liśćmi bananowca i zawiesza nad ogniskiem. Otrzymana w ten sposób sól nie jest zbyt czysta, ale jest...
  17. Dieta z dużą zawartością soli wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia wrzodów żołądka. Dwa regulujące zjadliwość geny Helicobacter pylori, bakterii odpowiedzialnych za to schorzenie, stają się bardziej aktywne w obecności wysokich stężeń tej substancji. Wyniki badań amerykańskiego zespołu zaprezentowano na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Mikrobiologii. H. pylori żyją w żołądku. Przypisuje im się powodowanie 90% wrzodów dwunastnicy i 80% wrzodów żołądka. Według specjalistów, zwiększają one prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór wymienionych części układu pokarmowego. Dr Hanan Gancz i zespół z Uniformed Services University of the Health Sciences podkreślają, że od dawna wiadomo, że ludzie jedzący dużo soli, np. Japończycy, częściej zapadają na nowotwory, nikt jednak nie pokusił się o sprawdzenie, jak sól wpływa na same bakterie H. pylori. Dlatego oni postanowili zbadać wzrost i ekspresję genów tej bakterii w różnych warunkach. Podczas eksperymentów laboratoryjnych zademonstrowano, że w obecności wysokich stężeń NaCl spadało tempo wzrostu patogenów. Zaczynały też one tworzyć długie łańcuchy. Wzrastała ekspresja dwóch genów związanych z wirulencją, czyli zjadliwością. Najwyraźniej Helicobacter pylori bacznie śledzi dietę ludzi, którzy są jej nosicielami i wykorzystuje sprzyjające warunki, gdy tylko się pojawią.
  18. Na zlecenie brytyjskiego rządu naukowcy z Southampton University zbadali wpływ 7 sztucznych barwników i konserwantów na 3-9-letnie dzieci. Występują one w napojach i przekąskach z fast foodów. Okazało się, że wiążą się z nadpobudliwością. Większość dodatków jest niepotrzebna z żywieniowego punktu widzenia. Znajdują się tam, by produkt wydawał się bardziej kolorowy lub po to, żeby zmienić smak — powiedział Ian Tokelove, rzecznik Food Commission. Wcześniejsze badania wykazały, że wpływają one na zachowanie dzieci. Wszystkim nam byłoby lepiej bez nich. Inni przeciwnicy sztucznych dodatków podkreślają, że występują w tanich produktach z dużą zawartością tłuszczu, cukru i soli.
  19. Szwedzi zatrudniają łosie do testów smaku soli wykorzystywanej do posypywania dróg. Każdego roku te sympatyczne zwierzęta powodują wiele wypadków, stojąc na drodze i wylizując biały proszek. Aby tego uniknąć, Ministerstwo Transportu postanowiło wytypować rodzaj soli, który nie przypadnie łosiom do gustu. Chcieliśmy się upewnić, że nowa mieszanka nie będzie przyciągać łosi ani reniferów — opowiada szefowa projektu Frida Henin. Na dwa miesiące w kiperów przemieni się 14 zwierząt.
  20. Jeśli uwielbiasz słone potrawy, być może jesteś wcześniakiem urodzonym z niedoborem sodu. Według najnowszych badań, zwiększa to ryzyko wystąpienia problemów z nadmierną wagą. Naukowcy z Izraela zbadali 41 wcześniaków i zauważyli, że z im niższym stężeniem sodu we krwi przyszły na świat, tym więcej go zjadały między 8. a 15. rokiem życia. W dodatku we wczesnym dzieciństwie i okresie dojrzewania ważyły o ok. 30% więcej niż rówieśnicy. Opisane odkrycie sugeruje, że niski poziom Na u wcześniaków i dzieci urodzonych w terminie wpływa na zwiększoną długoterminowo podaż tego pierwiastka. Stanowi także czynnik ryzyka otyłości. Istnieje ok. 8 badań, które wykazały, że różne formy utraty lub niedoboru sodu (przed lub po urodzeniu) są związane ze zwiększonym apetytem na sól w dzieciństwie czy dorosłości — tłumaczy Micah Leshem, badacz z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Hajfie. Nasze odkrycia są spójne z wynikami eksperymentów na szczurach laboratoryjnych, podczas których sztucznie wywoływano niedobór sodu przed lub po porodzie. Skutkowało to większą podażą soli w dorosłości. Wolontariusze, którzy przyszli na świat z najniższym poziomem sodu, dziennie zjadali o ok. 1700 mg Na więcej od osób urodzonych z prawidłowym stężeniem pierwiastka. Apetyt każdego dziecka na sód analizowano w wieku od 8 do 15 lat. Sprawdzano, czy maluchy lubią słone zupy i słodkie herbaty. Pozwalano im zjadać bez ograniczeń wystawione na stole słodkie i słone przekąski. Dzieci z najniższym poziomem sodu przy urodzeniu zjadały dwukrotnie więcej słonych przysmaków (American Journal of Physiology — Regulatory, Integrative, and Comparative Physiology). Naukowcy sądzą, że najadając się na zapas, organizm chroni się przed przyszłymi kłopotami. Ewolucja wyposażyła nas w zdolność reagowania na utratę sodu poprzez zwiększenie apetytu na niego. Connie Diekman, specjalistka ds. dietetyki z Washington University w St. Louis, uważa, że badania izraelskie są interesujące, ale mają też pewne ograniczenia. Spożycie soli oceniono bowiem na podstawie kwestionariusza, nie mierząc go w inny sposób. Wyniki uzyskano od wcześniaków, dlatego w przyszłości warto by się zająć dziećmi z normalną wagą urodzeniową.
  21. Zapomnijmy o soli z Morza Martwego i olejkach do aromaterapii. Jeden z izraelskich ośrodków spa wzbogacił bowiem swoje usługi o masaż... wężowy. Płacąc 300 szekli (70 dolarów), klienci salonu piękności Ady Barak w Talmey el'Azar w północnym Izraelu mogą przeżyć dreszcz emocji, czując, jak po ich ciele pełza 6 niejadowitych gadów. Węże rozmasują bolące mięśnie i zesztywniałe stawy. Boję się węży, ale efekt terapeutyczny jest naprawdę dobry — powiedziała reporterom Reutera Liz Cohen, jedna z amatorek oryginalnych przyjemności, w momencie gdy Barak rozkładała gady na jej ciele. Barak wykorzystuje do masaży kalifornijskie i florydzkie węże królewskie, węże zbożowe i mleczne. Uważa, że jeśli ludziom udaje się przezwyciężyć początkowe obawy, kontakt z tymi zwierzętami jest uspokajający.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...