Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'rozpad' .
Znaleziono 2 wyniki
-
Wzrost ilości radonu w wodach gruntowych może pomóc w wykryciu nieznanych wcześniej niebezpiecznych uskoków. Po dopracowaniu tego typu metoda "tropienia" trzęsień ziemi mogłaby więc uzupełnić dane zbierane dzięki sejsmografom (Geomorphology). Uran występuje w wielu skałach naszej planety. Jednym z produktów jego rozpadu jest radon (Rn). Może się on przedostawać do wody gruntowej lub jako gaz ulatywać do atmosfery. Jak łatwo zauważyć, pęknięcia w skale spągowej torują drogę wodzie i gazom. W miejscach występowania trzęsień ziemi pęknięć i uwolnionego radonu powinno być zatem więcej niż gdzie indziej. Chcąc przetestować swoją teorię, Alberto Gonzalez-Diez z Universidad de Cantabria i jego zespół dokonali pomiarów w obrębie 47 naturalnych hiszpańskich źródeł. Cieki powiązane ze znanymi uskokami rzeczywiście cechował wyższy poziom rozpuszczonego radonu. Okazało się jednak, że w kilku innych źródłach, których dotąd nie kojarzono z żadnymi uskokami, również występowało dużo Rn. Komentując wyniki hiszpańskiego zespołu, Susan Hough z United States Geological Survey wyjawiła, że w branży geologicznej od lat funkcjonuje powiedzenie: Są uskoki bez trzęsień ziemi i trzęsienia ziemi bez uskoków. Wg niej, problem polega na tym, że istnieje tyle uskoków, że nie wiadomo, który może mieć coś wspólnego z drganiami. Nie da się więc ukryć, iż radon może stanowić naprawdę użyteczną wskazówkę. Gonzalez-Diez zaznacza, że korelacja między radonem a trzęsieniami ziemi istnieje, ale na razie nikomu nie udało się tego wykorzystać (przez dłuższy czas i z dużym prawdopodobieństwem) do określania, kiedy drgania wystąpią.
- 2 odpowiedzi
-
- woda gruntowa
- rozpad
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mimo że tak się wcześniej wydawało, duże nieloty południowych kontynentów, np. emu, kiwi, kazuary czy strusie, nie mają jednego wspólnego przodka. Każdy gatunek odszczepił się od innego mającego zdolność do lotu poprzednika (Proceedings of the National Academy of Sciences). Edward Braun i zespół z Uniwersytetu Florydzkiego zaczęli badać bezgrzebieniowce (Ratitae), gdy zauważyli podczas analiz genetycznych, że nie tworzą one naturalnej jednolitej grupy. Zamiast tego należą do spokrewnionych, lecz odrębnych grup, obejmujących także ptaki latające, m.in. kusacze. Wcześniej bezgrzebieniowce stanowiły podręcznikowy przykład specjacji allopatrycznej, a więc powstawania nowych gatunków w wyniku odseparowania geograficznego. Bariera utrudnia wtedy fizyczny kontakt między populacjami, które ewoluują niezależnie. Sądzono, że praprzodek nielotów żył na Gondwanie, superkontynencie, z którego wyłoniły się m.in. Afryka, Indie, południowo-wschodnia Azja, Ameryka Południowa, Australia i Nowa Zelandia. Populacje, które trafiły na inne "kawałki" lądu, rozwijały się niezależnie i tak pojawiły się emu, strusie itp. Dysponując nowymi danymi, Braun uważa jednak, że było zgoła inaczej. Przodkowie bezgrzebieniowców sami przenieśli się, a konkretnie przefrunęli na południowe kontynenty już po rozpadzie Gondwany. Trzeba pamiętać, że proces rozchodzenia się płyt był powolny i ptaki nie musiały pokonywać ogromnych odległości. Odkrycie Amerykanów oznacza przeorganizowanie systematyki. Okazuje się, że emu są bliżej spokrewnione z latającymi kusakami niż z innymi nielotami. Poza tym bezgrzebieniowce to efekt ewolucji równoległej. Różne gatunki, które zamieszkiwały odmienne środowiska, zaczęły się zmieniać w bardzo podobny sposób. Czemu tak się stało? Aby to sprawdzić, trzeba zbadać geny leżące u podłoża ścieżek rozwojowych poszczególnych bezgrzebieniowców.