Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'religia' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 8 wyników

  1. Od czasów Oświecenia prognozuje się zaniknięcie religii, jednak religijność ludzka ma się dobrze. Jedynie około miliarda osób na świecie definiuje się jako osoby niereligijne. Doktor John Shaver z Otago's Religion Programme i jego zespół twierdzą, że znaleźli przyczynę, dla której religie nie zanikają tak szybko, jak to zapowiadano. Zdaniem nowozelandzkich uczonych jedną z najważniejszych przyczyn trwałości religii jest fakt, że osoby religijne mają większe rodziny, gdyż otrzymują więcej pomocy w wychowywaniu dzieci niż osoby niereligijne. Religijność w Nowej Zelandii zmniejsza się od dekad. My znaleźliśmy przyczynę, która równoważy ten trend spadkowy, a przyczyna ta ma związek z dynamiką współpracy przy wychowywaniu dzieci w społecznościach religijnych. Pomoc matkom to jedna z przyczyn sukcesu ewolucyjnego naszego gatunku. We współczesnym świecie matki otrzymują znacznie mniej pomocy, niż w przeszłości. Zaś mniej pomocy zmniejsza płodność. Jednak, jak się okazuje, religijne matki otrzymują więcej pomocy niż matki niereligijne, mówi Shaver. Na potrzeby badań przeanalizowano dane 12 980 osób, które wzięły udział w New Zealand Attitudes and Values Study (NZAVS). Badania te, prowadzone przez profesora Chrisa Sibleya z University of Auckland, zawierają dane od dużej próbki mieszkańców Nowej Zelandii. Połowa obywateli tego kraju deklaruje się jako osoby niewierzące. Shaver stwierdza: Odkryliśmy, że ludzie religijny mają więcej dzieci, a te osoby religijne, które akurat dzieci nie mają z większym prawdopodobieństwem pomagają w opiece nad dziećmi niż osoby niewierzące, które nie mają dzieci. Nasze badania wyjaśniają, dlaczego religijne nie znikają tak szybko, jak wielu przewidywało. Ludzie religijni mogą mieć więcej dzieci, gdyż otrzymują przy ich wychowywaniu więcej pomocy niż ludzie niewierzący. Mamy nadzieję, że uzyskane przez nas wyniki zwrócą uwagę na wpływ wiary na podstawowe procesy biologiczne i społeczne ludzi. Współautor badań, profesor Joseph Bulbulia zauważa, że wyniki takie są zgodne z wynikami wcześniejszych badań, które wskazywały, że osoby wierzące mogą liczyć na większą współpracę w grupie niż osoby niewierzące. Oczywiście pomoc przy wychowywaniu dzieci to tylko jeden z elementów, dla których religijne są trwałe, ale to ważny pierwszy krok w zrozumieniu fenomenu, który jest niezwykle istotny dla przewidywania struktury społecznej przyszłości, mówi uczony. Innym interesującym spostrzeżeniem jest stwierdzenie, że w porównaniu z Nowozelandczykami o europejskich korzeniach, Maorysi i mieszkańcy wysp Pacyfiku mają więcej dzieci, a Azjaci mniej. Maorysi i wyspiarze częściej bowiem opiekują się dziećmi, które nie są ich własnymi dziećmi, a Azjaci znacznie mniej angażują się we wspólną opiekę nad dziećmi. I znowu, w skali całego kraju, oznacza to, że płodność i współpraca w grupie są ze sobą skorelowane. I we wszystkich grupach etnicznych widoczny jest wpływ religii na wspólną opiekę nad dziećmi i płodność, dodaje Bulbulia. « powrót do artykułu
  2. BBC wyświetliła film dokumentalny, z którego wynika, że mózg miłośnika Apple'a reaguje na produkty tej firmy w sposób podobny do mózgów osób religijnych oglądających święte symbole. W filmie widzimy jak neurolodzy poddali badaniu rezonansem magnetycznym Aleksa Brooksa, wydawcę pisma World of Apple. Brooksowi pokazywano produkty Apple'a i innych firm. Badanie wykazało, że widok przedmiotu wyprodukowanego przez firmę Steve'a Jobsa wywoływał w mózgu znacząco odmienne reakcje od widoku przedmiotów autorstwa innych przedsiębiorstw. Gdy porównano wyniki uzyskane z badania Brooksa z wynikami osób wierzących okazało się, że istnieją duże podobieństwa pomiędzy reakcją jego mózgu, a reakcją osoby wierzącej, która widzi symbol swojej religii. To pokazuje, że wielkie marki z dziedziny IT docierają do tych obszarów mózgu, które wyewoluowały na potrzeby przetwarzania wierzeń religijnych - stwierdził jeden z naukowców. W filmie widzimy też biskupa Buckingham, który zauważa podobieństwa pomiędzy kościołami a sklepem Apple'a w londyńskim Covent Garden. Zdaniem duchownego mamy tam podobne elementy - kamienne podłogi, łuki, oraz małe „ołtarzyki", na których prezentowane są produkty. A oglądając materiał telewizyjny z otwarcia sklepu nie można nie zauważyć, że sprzedawcy i klienci zachowują się nieco podobnie jak osoby biorące udział w spotkaniach ewangelicznych. Film Secrets of Superbrands można oglądać w serwisie iPlayer do 9 czerwca.
  3. Naukowcy z Northwestern University i University of Arizona uważają, że w dziewięciu zbadanych przez nich krajach wszyscy obywatele mogą za jakiś czas uważać się za ateistów. Te kraje to Australia, Austria, Czechy, Finlandia, Irlandia, Nowa Zelandia, Holandia i Szwajcaria. Badano akurat je, gdyż od co najmniej 100 lat ludność podczas spisów pytana jest o przynależność religijną. Uczeni wykorzystali matematyczny model dynamiki nieliniowej i nałożyli nań historyczne dane dotyczące religijności. Zauważyli wzrost liczby osób, które deklarują się jako niewierzące. A im większa grupa niewierzących tym więcej osób się z nią identyfikuje. Większe grupy są bowiem bardziej atrakcyjne dla osób z zewnątrz. Ponadto brak identyfikacji religijnej jest postrzegany jako coraz bardziej pożądany i atrakcyjny. Co ciekawe, podobna metoda badawcza została wykorzystana w 2003 roku przez jednego z członków zespołu, Daniela Abramsa, to wyciągnięcia wniosków na temat zanikania języków. Wówczas Abrams uznał, że np. walijski staje się coraz mniej popularny, gdyż przynależność do większej grupy mówiącej po angielsku jest postrzegana jako bardziej korzystna. Uczeni twierdzą, że podobny podstawowy sposób rozumowania może zostać użyty do każdego systemu społecznego. Jeśli np. będą powszechnie wprowadzanie prawa wymuszające ograniczenie palenia papierosów i będzie prowadzona propaganda antynikotynowa, to stygmatyzowanie palaczy i zmniejszanie się tej grupy osób spowoduje, że będą zanikały korzyści społeczne związane z przynależnością do niej, w związku z czym grupa ta będzie tym szybciej się kurczyła, im mniej członków będzie liczyła w stosunku do niepalących. Praca pod tytułem "A mathematical model of social group competition with application to the growth of religious non-affiliation" została opublikowana w arXiv.
  4. Jak wynika z najnowszych badań, tradycyjna medycyna i rytuały stanowią zagrożenie dla co najmniej 101 gatunków naczelnych. Czepiaki z rodzaju Ateles zjada się np., by zwalczyć reumatyzm, a części ciała goryli aplikuje się ciężarnym (Mammal Review). Z 390 wziętych pod uwagę aż 101 gatunków nadal wybija się dla różnych części ich ciała: 47 znajduje zastosowanie w medycynie, 34 wykorzystuje się w czasie obrzędów magicznych bądź religijnych, a 20 służy do obu wymienionych celów. Wg klasyfikacji Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Jej Zasobów, 12 gatunków należy zaliczyć do grupy zwierząt skrajnie zagrożonych, 23 są zagrożone, a 22 narażone, czyli podatne na wyginięcie. I tak już często przetrzebione naczelne należą do 38 rodzajów i 10 różnych rodzin. Znajdują się wśród nich zarówno goryle, jak i lori. Mimo uregulowań prawnych wykorzystanie i handel tymi gatunkami dla celów medycznych nadal kwitnie – twierdzi prof. Romulo Alves z Universidade Federal da Paraíba. Ponad 30% znanych ludowej medycynie naczelnych poleca się przy leczeniu więcej niż jednej dolegliwości. Czepiak czarny peruwiański (Ateles chamek) i kapucynka czubata (Cebus apella) znajdują zastosowanie w terapii ponad 6 różnych dolegliwości każde. W Boliwii ten pierwszy pomaga przy ukąszeniach węży i pająków, gorączce, kaszlu, przeziębieniach, bólu ramienia, problemach ze snem i leiszmaniozie. W Indiach powszechnie wierzy się, że zjedzenie krwi makaków brodatych (Macaca assamensis) i rezusów (Macaca mulatta) przynosi ulgę w astmie. Kości, w tym czaszki, innych małp i lori mieli się np. na wsypywany do herbaty proszek. Nie marnują się też woreczki żółciowe ani tłuszcz... W Sierra Leone fragmenty szympansich kości przywiązuje się dzieciom u pasa bądź na nadgarstku. Ma im to dać siłę do wzrostu i rozwoju. W Indiach oko hulmana nosi się czasem jako dodający odwagi amulet. Ludowa medycyna nie zawsze stanowi dla naczelnych zagrożenie. Określone wierzenia czy religie sprzyjają też przetrwaniu różnych gatunków. I tak na Bali hinduizm chroni makaki jawajskie (Macaca fascicularis), a w wiosce Bossou w Gwinei plemię Manon uznaje świętość szympansów.
  5. Pew Research Center przeprowadziło badania, z których wynika, że około połowa Amerykanów co najmniej raz w życiu zmieniła wyznanie. Luis Lugo, dyrektor Pew Forum on Religion & Public Life uważa, że i tak dane te mogą być zaniżone. W ubiegłym roku w ramach swoich badań Pew ankietowało 35 000 osób. Wówczas oszacowano, że wyznanie zmieniło 44% badanych. Obecnie ponownie skontaktowano się z 2800 osobami z poprzedniego badania. Okazało się, że zmiana dotyczy od 47 do 59%, o ile weźmiemy pod uwagę osoby, które najpierw zmieniły wyznanie, a później powróciły do wyznania z dzieciństwa. Amerykanie najczęściej dokonują zmiany wyznania w młodym wieku. Większość przed 36. rokiem życia. Najczęstszą przyczyną zmiany jest poczucie, że dotychczasowe wyznanie nie spełnia ich wymagań duchowych. Odpowiedziało tak 71% byłych katolików i 60% byłych protestantów. Najwięcej osób w USA odchodzi od katolicyzmu. Zrezygnowało z niego aż 10% dorosłych wyznawców. Z kolei nowych katolików przybyło 2,6%. Dwie trzecie z tych, którzy porzucili katolicyzm i w ogóle odeszło do religii oraz połowa z tych, którzy porzucili go na rzecz protestantyzmu zrobiła tak, bo przestali wierzyć w nauczanie. Z kolei protestanci porzucają swoją religię częściej z przyczyn osobistych (przeprowadzka do innej miejscowości czy małżeństwo z osobą innego wyznania), niż z powodów religijnych. Jednak 36% byłych protestantów odeszło od swojego kościoła ze względu na to, że przestały odpowiadać im instytucje, ludzie i obrzędy. W tabelce przedstawiamy procentowe odpowiedzi na przyczyny zmiany wyznania. Każdy z ankietowanych mógł wybrać więcej niż jedną odpowiedź. były katolik, obecnie niewierzącybyły katolik, obecnie protestantbyły protestant, obecnie niewierzącyprotestant, zmienił wyznanie na protestanckiebyły niewierzący, obecnie wierzący stopniowe odchodzenie od religii71547140 brak zaspokojenia duchowych potrzeb4371395151 utrata wiary w nauczanie65505015 znalezienie bardziej odpowiadającej religii1070115846 niezadowolenie ze sposobu interpretacji Biblii29433623 niezadowolenie z atmosfery w świątyni26322939 niezadowolenie z duchownych18272536
  6. Wydawać by się mogło, że osoby religijne, wierzące w życie po śmierci, łatwiej godzą się z odejściem z naszego świata i rzadziej decydują się na tzw. uporczywą terapię. Nic bardziej mylnego! Studium przeprowadzone przez badaczy z Dana-Faber Cancer Institute wykazało, że właśnie osoby przywiązujące ogomną wagę do religii najchętniej korzystają z wszelkich dostępnych metod mogących przedłużyć ich życie. Badanie objęło 345 pacjentów chorych na różnego rodzaju nowotwory w bardzo zaawansowanym stadium rozwoju. Każda z osób otrzymała specjalną ankietę, w której mogła wypowiedzieć się na temat swoich poglądów na temat religii. Z kwestionariuszy tych wynika, że około 30% uczestników studium to osoby, dla których religia jest "najważniejszą rzeczą, która utrzymuje cię w pionie". Dalsze losy pacjentów oraz podejmowane przez nich decyzje mogą być dla niektórych zaskakujące. Okazuje się bowiem, że osoby deklarujące najbardziej żarliwą wiarę ponadtrzykrotnie częściej żądały wykonywania wszelkich zabiegów, które mogłyby przedłużyć życie, nawet jeśli miałyby one pogorszyć jakość ostatnich chwil życia. Pacjenci z tej grupy znacznie rzadziej wypełniali także deklaracje zakazujące podejmowania akcji resuscytacyjnej. Podjęcie decyzji o podtrzymywaniu życia za wszelką cenę jest obarczone wieloma konsekwencjami. Pacjenci są narażeni na wyraźnie większy stres, ich ciała także cierpią bardziej ze względu na stosowanie inwazyjnych metod leczenia. Co więcej, osoby takie mają znacznie mniejszą szansę na zakończenie życia w miejscu, które one same uznają za komfortowe. Mimo to, z nieznanych przyczyn, najbardziej religijni pacjenci decydowali się na ten krok wyjątkowo często. Dlaczego osoby wierzące tak rzadko podejmują decyzję o rezygnacji z resuscytacji? Nie udało się tego ustalić jednoznacznie. Jest to jednak zaskakujące, gdyż wcześniejsze badania wyraźnie sugerowały, że wiara, niezależnie od wyznawanej religii, pomaga przetrwać chorobę w lepszej kondycji psychicznej. Wygląda więc na to, że do pełnego wyjaśnienia tej zagadki konieczne będą dalsze badania. O wynikach studium poinformowało czasopismo Journal of the American Medical Association.
  7. Badanie religii nastręczało antropologom sporo trudności. Zamiast więc skupiać się na próbach pomiaru nieuchwytnych wierzeń w zjawiska nadprzyrodzone, nastawili się na analizę czegoś namacalnego, a mianowicie języka używanego do komunikowania przekonań religijnych. Takie podejście to efekt współpracy Craiga T. Palmera, profesora z University of Missouri, oraz Lyle'a B. Steadmana, emerytowanego profesora Uniwersytetu Stanowego Arizony. Panowie analizowali style komunikacyjne/twierdzenia dotyczące nadprzyrodzoności w różnych formach religii, m.in. kulcie przodków, totemizmie (grupa społeczna wierzy w więź z totemicznym przodkiem) i szamanizmie (szaman potrafi się komunikować z duchami ze sfery niebiańskiej i podziemnej, a więc także ze zmarłymi przodkami). Najbardziej widocznym skutkiem zachowań religijnych jest promowanie przypominających rodzinne kooperacyjnych stosunków społecznych. I tak lidera (bądź bóstwo) oraz wyznawców łączą relacje przypominające rodzica i dziecko, a współwyznawców więzi jak między rodzeństwem. W niemal wszystkich religiach na świecie, z plemiennymi włącznie, na określenie wyznawców używane są terminy kojarzone z rodziną, np. ojciec, matka, brat, siostra i dziecko. Zachęca to do zachowań występujących zazwyczaj w rodzinach, gdzie tworzą się najsilniejsze więzi społeczne. Wiedza nt. sposobu komunikowania wiary w nadprzyrodzone pozwala zdefiniować zachowania religijne i samą formę kultu. Dzięki temu w przyszłości będzie można zaproponować adekwatne wyjaśnienia i płodne hipotezy, czemu właściwie ludzie wszystkich kultur zaangażowali się zachowania religijne.
  8. W horrorach czasem aż roi się od zombi czyhających na zdrowie, a nawet życie bohaterów. Są obdarzeni dużą siłą fizyczną, ale to oni decydują o swoim losie. W wudu, religii afrokatolickiej wyspy Haiti łączącej elementy animizmu z wyobrażeniami chrześcijańskimi, uznaje się, że zmarła osoba może zostać ożywiona przez bokora, czyli kapłana uprawiającego czarną magię. Bokor odbiera jej duszę (po kreolsku zwaną Ti Bon Ange) i całkowicie kontroluje. Zombi wygląda jak normalna osoba, ale brak mu wolnej woli. Może jedynie realizować żądania swojego mistrza. Dla Europejczyków zombi jest żywym człowiekiem, którego oszołomiono za pomocą środków farmakologicznych. Zombi ma też jeszcze jedno znaczenie. To imię przyjmującego postać węża bóstwa wudu Damballah Wedo. Ma ono zachodnioafrykańskie korzenie. W niektórych językach bantu "nzambi" to po prostu bóg. Wudu jest religią okrytą wielką tajemnicą. Już w latach 20. ubiegłego wieku wielu badaczy, np. Zora Neale Hurston, podejrzewało, że gdyby dotrzeć do samego serca Haiti, okazałoby się, że zombi to nie gesty ceremonii, ale nieznane jeszcze nauce zabiegi paramedyczne. W latach 80. kanadyjski etnobiolog Wade Davis odkrył ponoć tajemnicę "zombifikacji". Po przeprowadzeniu śledztwa na Haiti doszedł do wniosku, że żywą osobę można przemienić w zombi przez podanie dwóch proszków. Wstrzykuje się je do krwioobiegu, najczęściej wkłuwając się w ranę. Pierwszy zawiera tetrodoksynę (TTX), silną neurotoksynę, która wywołuje stan przypominający śmierć. Niemal letalna dawka (1 miligram) przemienia cały czas w pełni świadomego delikwenta w zombie na parę dni. Trucizna paraliżuje mięśnie szkieletowe, a ofiara umiera przez uduszenie, gdy przestaje działać przepona. Cząsteczki tetrodoksyny bardzo wolno odłączają się od receptorów, dlatego też niewielkie jej dozy paraliżują na tak długi czas. Toksynę zawierają pewne gatunki ryb (np. popularna w Japonii ryba fugu, inaczej rybojeż, czy ryba papuzia), niektóre robaki morskie, kraby, niewielkie ośmiorniczki oraz rozgwiazdy. Kapłani wudu otrzymują tetrodoksynę właśnie z owoców morza. Drugi proszek zawiera halucynogeny pozyskiwane m.in. z bielunia (datury). Niektórzy psychiatrzy wiążą zombifikację ze społecznymi i kulturowymi oczekiwaniami (w kontekście schizofrenii i innych chorób psychicznych), sugerując, że psychoza może wyjaśnić pewne aspekty psychologiczne omawianego zjawiska.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...