Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'prokuratura' .
Znaleziono 7 wyników
-
Prokuratorzy nie chcą, by FBI wyłączyło serwery
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Prokuratorzy federalni zwrócili się do sądu z wnioskiem, by nakazał FBI przedłużenie pracy serwerów zastępujących DNSChangera o kolejne 4 miesiące. Serwery mogłyby zostać wyłączone dopiero 9 lipca. DNSChanger zainfekował około 4 milionów komputerów na całym świecie. Zmienia on konfigurację DNS zarażonych maszyn tak, by łączyły się one z serwerami cyberprzestępców, na których wyświetlane są reklamy. FBI zlikwidowało botnet DNSChanger w listopadzie ubiegłego roku i po uzyskaniu zezwolenia sądu podstawiło zań swoje własne serwery, gdyż bez nich zarażone komputery straciłyby dostęp do internetu. Biuro planuje wyłączenie serwerów 8 marca. Ci użytkownicy, a znajdują się wśród nich osoby indywidualne, firmy oraz instytucje rządowe, którzy nie wyczyścili swoich komputerów z DNSChangera nie będą mogli połączyć się z siecią. Prokuratorzy domagają się jednak, by FBI dało internautom więcej czasu na działanie. Tymczasem FBI stara się o ekstradycję sześciu Estończyków, którym zarzuca rozpowszechnianie szkodliwego kodu. Cała szóstka została zatrzymana w październiku, w ramach prowadzonego od dwóch lat śledztwa o kryptonimie Operation Ghost Click. FBI podejrzewa, że twórcy DNSChangera zarobili 14 milionów dolarów na przekierowywaniu użytkowników na witryny z reklamami. Szkodliwy kod kierował użytkowników do wybranych przez nich witryn poprzez serwery przestępców. Uniemożliwia on tez pobranie poprawek oraz wyłącza oprogramowanie antywirusowe. Prokuratorzy domagający się od FBI dłuższego utrzymywania serwerów zdają sobie najwyraźniej sprawę z faktu, że użytkownicy nie spieszą się z usuwaniem DNSChangera ze swoich komputerów. Przeprowadzone dwa tygodnie temu badania wykazały, że co najmniej 250 z 500 największych firm świata wciąż posiada co najmniej 1 komputer zarażony tym szkodliwym kodem.- 3 odpowiedzi
-
- FBI
- DNSChanger
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Generał Michael Linnington dowódca Waszyngtońskiego Okręgu Wojskowego poinfromował, że prokuratura podtrzymuje wszystkie 22 zarzuty przeciwko Bradleyowi Manningowi i wszystkie one zostaną przedstawione przed sądem. Manning to analityk wywiadu, który przekazał serwisowi Wikileaks tajne dokumenty wojskowe i dyplomatyczne. Ciążą na nim zarzuty m.in. pomagania wrogowi, spowodowanie, że materiały wywiadowcze zostały opublikowane w internecie z pełną świadomością, iż będą dostępne wrogowi, kradzież informacji, przekazanie informacji dotyczących bezpieczeństwa oraz defraudacja i powiązane przestępstwa związane z komputerami. Najpoważniejszy zarzut - pomoc wrogowi - zagrożony jest karą śmierci. Prokuratura już dawno poinformowała, że nie wystąpi o najwyższy wymiar kary. Jeśli sąd zgodzi się ze wszystkimi zarzutami, Manningowi grozi dożywocie. Decyzja Linningtona nie jest zaskoczeniem. W połowie stycznia oficer odpowiedzialny za śledztwo przeciwko Manningowi podtrzymał zarzuty i przesłał taką rekomendację do oficera, który zwołuje posiedzenia sądu wojskowego. Ten z kolei przesłał je do Linningtona. Decyzja generała jest ostateczna. Nie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces. Kodeks wojskowy przewiduje szybką ścieżkę, która mówi o 120 dniach od aresztowania lub 120 dniach od oficjalnego postawienia zarzutów. Manninga aresztowano pod koniec maja 2010 roku, jednak na wniosek obrony odliczanie czasu do rozpoczęcia rozprawy było co najmniej dwukrotnie przerywane. Raz, gdy obrona poprosiła o zbadanie zdrowia umysłowego Manninga i raz, gdy przygotowywano oraz przekazywano obronie dowody, co wymagało specjalnych procedur ze względu na poufność dokumentów. Wojsko odmówiło ujawnienia, jak wiele czasu ze wspomnianego okresu 120 dni jeszcze pozostało. Jeden z wojskowych ekspertów powiedział, że pierwszą rzeczą, jaką powinni zrobić prawnicy Manninga po rozpoczęciu procesu, jest złożenie protestu w sprawie zbyt długiego przetrzymywania ich klienta bez rozprawy sądowej. Ciągle nie wiadomo, czy USA będą w stanie postawić jakiekolwiek zarzuty Julianowi Assange, założycielowi serwisu Wikileaks. Jako że, w przeciwieństwie do Manninga, nie był on zobowiązany do zachowania tajemnicy, mógł opublikować tajne materiały i chroni go Pierwsza Poprawka gwarantująca wolność słowa. Jeśli jednak okazałoby się, że Assange namawiał Manninga do ujawnienia tajemnic, byłby to powód do postawienia zarzutów.
- 3 odpowiedzi
-
- Bradley Manning
- Wikileaks
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prokuratorzy federalni doprowadzili do zamknięcia jednego z największych serwisów umożliwiających wymianę plików - Megaupload.com. Witrynę oskarżono o piractwo. To jedna z największych spraw dotyczących naruszania praw autorskich w USA - oświadczył Departament Sprawiedliwości. W oskarżeniu wymieniono sześć osób i dwie firmy, Megaupload Limited oraz Vestor Limited, które podejrzewane są o to, że ich działalność spowodowała, iż właściciele praw autorskich ponieśli straty w wysokości ponad 500 milionów dolarów. W szczycie swojej popularności Megaupload był 13. najczęściej odwiedzaną witryną na świecie. Obecnie jest na 68. pozycji. Osobom oskarżonym w sprawie grozi do 20 lat więzienia za wymuszanie haraczu [w amerykańskim prawie termin „haracz“ ma znacznie szersze znaczenie niż w prawie polskim i nie dotyczy tylko klasycznego wymuszenia pod groźbą użycia siły - red. ], do 5 lat za konspirowanie celem naruszenia praw autorskich, do 20 lat za pranie brudnych pieniędzy i do pięciu lat za inne zarzuty. Prokuratura twierdzi, że tylko w 2010 roku założyciel Megaupload, Kim Dotcom, który mieszka w Hongkongu i Nowej Zelandii oraz ma obywatelstwo Finlandii oraz Niemiec, zarobił na witrynie ponad 42 miliony dolarów. Sam Dotcom (który zmienił nazwisko ze Schmitz) oraz trzy inne osoby zostali zatrzymani w Nowej Zelandii na wniosek śledczych z USA.
- 44 odpowiedzi
-
- Megaupload
- piractwo
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Trzy lata po wypadku, w którym zginęła 23-letnia studentka, profesorowi Patrickowi Harranowi i University of California Los Angeles postawiono pierwsze w historii USA zarzuty karne związane z wypadkiem w laboratorium badawczym. Prokurator Okręgowy Los Angeles postawił uczonemu i uczelni zarzuty celowego naruszenia zasad bezpieczeństwa pracy, co doprowadziło do śmierci pracownika. Wydano nakaz aresztowania Harrana, któremu grozi do 4,5 roku więzienia. Uczelnia może zostać skazana na zapłatę odszkodowania w wysokości do 1,5 miliona dolarów. Sheharbano Sangji przed trzema laty pobierała z butelki za pomocą strzykawki wysoce reaktywny t-butyl litu. W pewnym momencie płyn się zapalił, a od niego zajęło się ubranie kobiety, która nie miała na sobie żadnej odzieży ochronnej. Poparzona zmarła w szpitalu 18 dni później. Po wypadku w USA pojawiły się wezwania do zaostrzenia przepisów bezpieczeństwa w laboratoriach naukowych. Jednak, jak stwierdzili redaktorzy pisma Nature, sytuacja nie uległa zmianie, czego dowodem jest wypadek z kwietnia bieżącego roku, podczas którego w jednym z laboratoriów Yale University zginęła 22-letnia studentka Michele Dufault. Ze danych Biura Statystyk Pracy wynika, że średnia liczba wypadków w laboratoriach naukowych i wydziałach rozwojowych spadła z 2,1 na 100 zatrudnionych w 2003 roku do 1,2 w roku 2009. Biuro zajmuje się jednak tylko statystykami dotyczącymi przemysłu, a wszystko wskazuje na to, że w laboratoriach uniwersyteckich dochodzi do większej liczby wypadków niż w przemyśle. Dzieje się tak dlatego, że w przemyśle obowiązuje ścisła hierarchia, szefostwo działów badawczych jest odpowiedzialne przed zarządem, a w laboratoriach rzadziej pojawiają się młodzi, niedoświadczeni ludzie. Tymczasem, jak wynika z ubiegłorocznych badań Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, aż 70,5% studentów oraz 52,1% absolwentów przyznaje, że zdarza się, iż przebywają w laboratorium sami. W laboratoriach przemysłowych samodzielna praca jest zakazana. Jim Kaufman, prezes Instytutu Bezpieczeństwa Laboratoriów uważa, że proces profesora Harrana zmieni postępowanie amerykańskiego środowiska naukowego. To poważnie wpłynie na sposób myślenia ludzi o ich odpowiedzialności, bo teraz okazuje się, że naprawdę można pójść do więzienia. Przywołuje przy tym przykład Wielkiej Brytanii, gdzie przed 25 laty w laboratorium Sussex University doszło do eksplozji. W jej wyniku kawałek metalu wbił się w brzuch studenta. Uniwersytet oskarżono o zaniechanie, a wypadek miał głęboki wpływ na sposób pracy w akademickich laboratoriach. Obecnie w oświadczeniu UCLA czytamy, że śledztwo prowadzone przez Kalifornijski Wydział Bezpieczeństwa Pracy nie wykazało żadnych zaniechań. Fakty nie dają podstaw do wysuwania oskarżeń na gruncie kodeksu karnego, stwierdził uniwersytet. Zdaniem Russa Phifera, byłego szefa Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, między Harranem, UCLA a prokuraturą dojdzie do ugody, gdyż naukowiec i jego uczelnia nic nie mogą zyskać na procesie. W ramach tej ugody Harran i UCLA będą prawdopodobnie musieli - w ramach robót publicznych - przygotować serię spotkań z szefami innych laboratoriów akademickich w USA, podczas których omówią szczegóły wypadku sprzed trzech lat oraz przygotują zalecenia dotyczące zwiększenia bezpieczeństwa.
-
- wypadek
- zarzut kryminalny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wokół Australijczyka Juliana Assange założyciela serwisu Wikileaks, powstało dziwne zamieszanie. Otóż szwedzka prokuratura wydała w ostatni piątek nakaz aresztowania Assange pod zarzutem gwałtu, a już następnego dnia nakaz został wycofany. Teraz przedstawiciele prokuratury twierdzą, że nikt nie popełnił żadnego błędu i obie decyzje były jak najbardziej prawidłowe. Tłumaczą, że prokurator, która cofnęła nakaz aresztowania, miała więcej informacji i uznała, że oskarżenia są bezpodstawne. Niestety, nie poinformowano, jakie to dodatkowe dokumenty wpłynęły na anulowanie nakazu. Australijczyk jest jednak nadal podejrzewany o molestowanie, jednak to przestępstwo nie musi zakończyć się więzieniem. Szwedzkie prawo dość szeroko interpretuje molestowanie, za które grozi od kary grzywny do roku więzienia. Assange był w ubiegłym tygodniu w Szwecji i szukał tam możliwości ochrony prawnej dla serwisu, który naraził się Amerykanom publikując olbrzymie ilości tajnych dokumentów. Mężczyzna w wywiadzie dla tabloidu Aftonbladet odrzuca wszelkie oskarżenia. Dodaje, że nie wie, kto za nimi stoi, ale, jak mówi, "zostaliśmy ostrzeżeni, że na przykład Pentagon ma zamiar użyć przeciwko nam brudnych sztuczek. Mówiono mi o pułapkach seksualnych". Rzecznik prasowy Pentagonu uznał te insynuacje za "absurd". Niewielka szwedzka grupa obywatelska RO, która przygląda się pracy prokuratury, złożyła skargę na ręce ombudsmana. Jej przedstawiciele uważają, że prokuratura wydała nakaz aresztowania "bez posiadania wystarczającej liczby informacji uzasadniających taką decyzję".
- 7 odpowiedzi
-
Jak donosi Gazeta.pl, osoby, które na witrynie napisy.org umieszczały tłumaczenia ścieżek dialogowych do filmów, nie mogą być ścigane. Opieszałość polskiego systemu prawnego spowodowała, że bezkarni pozostaną zarówno oni jak i administrator witryny. Śledztwo w sprawie napisy.org prowadzone jest od trzech lat. Aby przedstawić zarzuty konkretnym osobom konieczne jest powiązanie ich komputerów z nielegalnie umieszczonym na serwerze tłumaczeniem listy dialogowej. Prawo telekomunikacyjne przewiduje jednak, że dane na temat połączeń można weryfikować tylko przez dwa lata. Oznacza to, że niemożliwe jest obecnie przedstawienie zarzutów konkretnym osobom. W takiej sytuacji prokuratura zastanawia się nad umorzeniem śledztwa. Planuje jednak wcześniejsze zwrócenie się do dystrybutorów filmów z pytaniem, czy nadal mają zamiar ścigać autorów tłumaczeń i administratora serwera. Sprawa jednak wydaje się oczywista. Przedstawiciel Gutek Film stwierdził, że "skoro nie ma instrumentów prawnych, to nie ma sensu zawracać sobie tym głowy".
- 11 odpowiedzi
-
- lista dialogowa
- prawa autorskie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rosyjska policja wkroczyła do moskiewskich biur HP. Akcja związana jest z toczonym przez niemiecką policję śledztwem w sprawie przekupstwa pracowników rosyjskiej prokuratury generalnej. Do przestępstwa miało dojść w 2003 roku, kiedy to w sierpniu HP podpisało z biurem prokuratora generalnego kontrakt opiewający na 35 milionów euro. W jego ramach firma miała dostarczyć sprzęt umożliwiający stworzenie bezpiecznego systemu komunikacyjnego pomiędzy jednostkami sądowniczymi w Rosji. Z dokumentów, na które trafiła niemiecka policja wynika, że przed zawarciem umowy co najmniej 10 pracowników HP było zaangażowanych we wręczenie Rosjanom 8 milionów euro łapówki. Pieniądze były przesyłane za pośrednictwem fikcyjnych spółek z Nowej Zelandii, Belize, Wielkiej Brytanii, USA czy Łotwy. Na razie nie udało się stwierdzić, kto miałby być odbiorcą pieniędzy. Według niemieckiego prawa w takim wypadku można wytoczyć oskarżenie przeciwko konkretnym osobom z HP - z których większość już tam nie pracuje - a nie przeciwko firmie. The Wall Street Journal nie wyklucza, że sprawą może zająć się SEC, amerykański odpowiednik polskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.
- 2 odpowiedzi
-
- kontrakt
- prokuratura
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: