Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'potomstwo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 20 wyników

  1. Drapieżniki wybierają ofiary, by zrównoważyć dietę i zwiększyć swoje szanse na spłodzenie/wydanie na świat zdrowego potomstwa. Międzynarodowy zespół naukowców po raz pierwszy wykazał, że dla polujących ważniejsza bywa wartość odżywcza ofiary niż jej kaloryczność (Proceedings of the Royal Society B). Biolodzy obserwowali poczynania biegaczowatych Anchomenus dorsalis. Gatunek obejmuje swym zasięgiem prawie całą Europę i żywi się ślimakami nagimi, mszycami, ćmami, larwami chrząszczy i mrówkami. Akademicy zebrali samice A. dorsalis i podzielili je na 2 grupy. Jedna mogła wybierać między kąskami wysokobiałkowymi a wysokotłuszczowymi. Druga nie miała już tyle szczęścia: część karmiono wyłącznie produktami obfitującymi w proteiny, a część tylko bogatymi w tłuszcz. W ich przypadku trudno więc było mówić o zbalansowanej diecie. Grupa z wolnością wyboru jadła wszystkiego po trochu, ponieważ równowaga białek i tłuszczów zapewnia optymalne warunki do wytworzenia zdrowych jaj. Mając dostęp do protein i tłuszczów, biegacze produkowały więcej jaj. Wcześniejsze badania pokazały, że owady roślinożerne, takie jak gąsienice motyli i koniki polne, oraz wszystkożerne, np. muszki owocowe i świerszcze, starannie dobierają pokarmy, by zbalansować dietę, jednak w odniesieniu do drapieżników zakładano, że ważniejsza jest ogólna kaloryczność niż skład/wartość odżywcza. Chociaż w ramach najnowszego studium Brytyjczycy, Australijczycy, Duńczycy i Nowozelandczycy skupili się tylko na drapieżnym owadzie, uważają, że zasada równoważenia diety obowiązuje wszystkie drapieżniki.
  2. Chrząszcze grabarze powlekają zapasy żywności dla larw antybakteryjną wydzieliną z gruczołów odbytu. Dzięki temu padlina się nie psuje, a potomstwo ma większe szanse dożyć dorosłości. Dr Andres Arce z Uniwersytetu w Manchesterze badał wraz z zespołem grabarze żółtoczarne (Necrophorus vespilloides). Należą one do rodziny omarlicowatych i występują w strefie klimatu umiarkowanego. Żywią się padliną, np. gryzoniami i ptakami. Co ciekawe, opiekują się one swoim potomstwem. By zapewnić larwom pożywienie, toczą kule z padłych zwierząt, a następnie je zakopują. Pod ziemią truchło szybko uległyby zepsuciu (w mgnieniu oka zostałoby skolonizowane przez bakterie), dlatego troskliwi rodzice powlekają futro albo pióra wydzieliną gruczołów odbytowych. Dzięki niej mięso pozostaje dłużej świeże i wolne od bakterii. Brytyjscy biolodzy postanowili sprawdzić, jaki jest jej skład. Po mozolnej ekstrakcji dodali odrobinę do hodowli komórek bakteryjnych. Tak jak się spodziewali, uległy zniszczeniu. Arce podejrzewał, że wydzielina zawiera enzym rozkładający peptydoglikan bakteryjnej ściany komórkowej. Analiza biochemiczna to potwierdziła. Okazało się, że występują w niej wysokie stężenia lizozymów. Naukowcy stwierdzili, że gdy larwa rośnie w warunkach, kiedy usunie się wydzieliny rodziców, o 40% częściej umiera przed osiągnięciem dorosłości, czyli przeobrażeniem się w imago (ponieważ omarlicowate przechodzą nadprzeobrażenie, po drodze staje się jeszcze pseudopoczwarką i poczwarką).
  3. Przyszłe matki powinny pamiętać o zażywaniu przed zajściem w ciążę nie tylko kwasu foliowego, ale i o właściwej diecie. Podczas badań na modelu mysim naukowcy wykazali bowiem, że dieta niskobiałkowa wiąże się z niską wagą urodzeniową oraz zwiększa u potomstwa ryzyko cukrzycy typu 2. i otyłości. Na 10 tygodni przed zapłodnieniem zespół z Uniwersytetu w Arhus podawał gryzoniom paszę niskobiałkową (podczas ciąży myszy żywiono już normalnie). Okazało się, że w wyniku tego zabiegu na świat przychodziły lżejsze młode, które po odstawieniu od piersi nadrabiały wzrostowe braki (ang. catch-up growth) i wykształcały insulinooporność. Niska waga urodzeniowa i zjawisko nadganiania wzrostu wiążą się u młodych dorosłych ze zwiększoną insulinowrażliwością, która z wiekiem obniża się i przechodzi w insulinooporność i cukrzycę typu 2. Istnieją również dowody, że u potomstwa płci męskiej wzrasta prawdopodobieństwo otyłości - tłumaczy Anete Dudele. Szwedzi przypominają, że ludzie i myszy reagują analogicznie na ubogą dietę w czasie ciąży. Dzieci/młode mają niską wagę urodzeniową, zwiększa się też ryzyko, że w przyszłości będą się zmagać z chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą typu 2. oraz otyłością. Niewykluczone więc, że źle skomponowane menu przed ciążą także da takie same rezultaty u obu gatunków.
  4. Jeśli kobieta zaczęła wcześnie miesiączkować, jest prawdopodobne, że będzie mieć głównie córki, a nie synów (Human Reproduction). Misao Fukuda z M&K Health Institute w prefekturze Hyōgo odkrył z japońsko-duńskim zespołem zależne od wieku pierwszej miesiączki niewielkie różnice w proporcji płci urodzonych dzieci. Akademicy rozpoczęli badania, mając na uwadze, że wczesna menarche stanowi czynnik ryzyka dla raka piersi oraz jajnika i wiąże się z podwyższonym wskaźnikiem spontanicznych poronień. W ramach studium odnotowano płeć 21208 dzieci (wszystkie urodziły się żywe z ciąż niebliźniaczych). W sumie uwzględniono 10847 matek. Były to kobiety w wieku przedmenupauzalnym, które zgłaszały się do klinik na ginekologiczne wizyty kontrolne, także związane z ciążą. Średni wiek wynosił 37,5 ± 7,2 roku. Ekipa wyliczała współczynnik płci noworodków w stosunku do wieku pierwszej miesiączki matki (wahał się on od 9 do 18 lat) oraz w odniesieniu do liczby dzieci przypadających na kobietę (współczynnik płodności). Wskaźnik płci potomstwa stanowi iloraz liczby synów i liczby córek. Niski (0,8) obserwowano u kobiet, u których pierwsza miesiączka wystąpiła w wieku 9 lat. Wskaźnik pozostawał niski aż do grupy kobiet, które przeszły menarche w wieku 12 lat; w tym przypadku wynosił on 1,009. Najwyższy stosunek płci odnotowano u matek z pierwszą miesiączką w wieku 14 lat (1,118). Naukowcy stwierdzili, że później następowało obniżenie wskaźnika. Granicę stanowiło wystąpienie menarche w wieku 17 lat (współczynnik osiągał wartość 1,000). Wskaźnik płodności dla pań, u których menarche wystąpiła w wieku 9-11 lat, również nie był wysoki. Innymi słowy ekipa Fukudy ustaliła, że u kobiet, które zaczęły miesiączkować w wieku 10 lat, chłopcy stanowili 46% potomstwa. Odsetek wzrastał do 50% u pań z menarche w wieku 12 lat i 53% u matek zaczynających krwawić w wieku 14 lat. Szukając wyjaśnienia zaobserwowanego zjawiska, Fukuda powołuje się na wyniki wcześniejszych badań. Pokazywały one, że kobiety przechodzące pierwszą miesiączkę przed 12. rokiem życia mają wysoki poziom estradiolu, co może prowadzić do poronienia męskich płodów.
  5. Ślepe naśladowanie zachowania rodziców, np. powracanie, by się rozmnożyć, do miejsca narodzin, może być najlepszą strategią z punktu widzenia długoterminowego sukcesu ewolucyjnego własnych genów – uważają naukowcy z Uniwersytetów w Exeter i Bristolu. Wykorzystując modele matematyczne, Brytyjczycy porównywali sukces ewolucyjny związany z kopiowaniem strategii oraz bardziej dynamicznym podejściem, skoncentrowanym na przystosowywaniu się do nowych informacji podczas podejmowania kluczowych decyzji życiowych. Z indywidualnego punktu widzenia przywiązywanie się do tego, co robili rodzice, wydaje się skrajnie niemądre, zwłaszcza jeśli mają obecnie słaby kontakt z rzeczywistością. Wszystko wygląda jednak inaczej, gdy spojrzy się na to z perspektywy genów. Odkryliśmy, że w pewnych okolicznościach takie podejście może być skuteczniejszą metodą zapewnienia długotrwałego przeżycia własnych genów od bardziej szczegółowych strategii. Ku naszemu zaskoczeniu, bezmyślne naśladownictwo bywa skuteczniejsze od bardziej złożonej alternatywy, która zakłada adaptację do zmian wykrywanych w środowisku – tłumaczy dr Sasha Dall. Naukowcy wspominają o efekcie mnożnikowym. Jeśli znajdziemy się w idealnym środowisku dla naszego genotypu, będziemy się rozmnażać i świetnie prosperować. Oznacza to, że przez pokolenia coraz więcej osobników trafi do warunków doskonale do siebie przystosowanych, wystarczy naśladowanie rodziców. Jeśli jednak osobniki nie natrafiły na otoczenie idealne dla swoich genów, nie będą się miewać dobrze, dlatego zwierzęta decydujące się na naśladowanie ich będą zostawiać po sobie coraz mniej potomstwa. W ten sposób populację zdominują osobniki urodzone we właściwych miejscach. Za pomocą modelu matematycznego wykazaliśmy, że to zapewnia większy sukces niż alternatywne podejście dostosowywania zachowania do aktualnych warunków, gdy środowisko zmienia się nieznacznie między pokoleniami i gdzie istnieje wybór miejsc do życia [dobrych i złych]. Kiedy próbujesz się dostosować, możesz popełnić pomyłkę – kosztowną, a nawet śmiertelną. Takie podejście może też wymagać dużo czasu i wysiłku, co z kolei ogranicza sukces ewolucyjny – podkreśla prof. John McNamara z bristolskiej Szkoły Matematyki. To wyjaśnia, czemu np. żółwie morskie wracają na plażę, na której wylęgły się kiedyś z jaja, mimo że po drodze mijają wiele równie dobrych miejsc. Nie twierdzimy, że metoda sprawdzi się w przypadku każdego gatunku i w każdym czasie, ale rzuca ona nieco światła na interesujący aspekt zachowania zwierząt i biologii ewolucyjnej – podsumowuje dr Dall.
  6. Sukces reprodukcyjny kobiet i mężczyzn zależy od cech osobowości. W krajach z tradycyjnie wysokim wskaźnikiem urodzeń dużą liczbę dzieci mają kobiety z wyższym poziomem neurotyzmu i bardziej ekstrawertywni mężczyźni. Naukowcy wykryli także związek między matczynymi cechami osobowości a kondycją fizyczną potomstwa. I tak bardziej neurotyczne panie częściej miały dzieci ze zmniejszonym wskaźnikiem masy ciała (BMI), co świadczyło o niedożywieniu. Cechy osobowościowe są coraz intensywniej analizowane pod kątem indywidualnego determinowania wzorców płodności. Akademicy sprawdzają również, jak różnice w osobowości mogą być podtrzymywane przez dobór naturalny. Wcześniejsze studia prowadzono w społeczeństwach zachodnich, do omawianych badań wybrano jednak bardziej tradycyjne populacje z 4 wiosek w Senegalu. W przypadku obojga partnerów określano wpływ cech osobowości na liczbę i stan zdrowia potomstwa. Pod uwagę wzięto ekstrawersję, ugodowość, sumienność, neurotyczność i otwartość, czyli czynniki osobowości uwzględnione przez Paula Costę i Roberta McCrae w modelu Wielkiej Piątki (Big Five). Okazało się, że kobiety z większą niż przeciętnie tendencją do neurotyzmu (lękowe, przygnębione, emocjonalne) miały o 12% więcej dzieci od pań lokujących się poniżej średniej. Związek ten był silniejszy w przypadku kobiet o wyższej pozycji społecznej. Negatywny wpływ matczynego neurotyzmu na kondycję fizyczną potomstwa sugeruje, że gdy jest on wyjątkowo nasilony, rodzina ponosi związane z tym koszty. W przypadku mężczyzn akademicy ustalili, że mężczyźni z ponadprzeciętną ekstrawersją mieli o 14% więcej dzieci niż panowie lokujący się poniżej średniej. Nasze rezultaty pokazują, że osobowość inaczej determinuje wielkość rodziny kobiety i mężczyzny. Mężczyźni z największymi familiami są inni od kobiet z największymi rodzinami- podsumowuje dr Virpi Lummaa z University of Sheffield, która współpracowała z dr Alexandrą Alvergne z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego oraz Markusem Jokelą z Uniwersytetu Helsińskiego.
  7. Choć wydawałoby się, że o tym, który samiec ropuchy olbrzymiej będzie spółkował z samicą, decyduje wynik walki pomiędzy panami, to nie do końca prawda. Jeśli samicy nie odpowiada zwycięzca, może się tak napompować, że zalotnik nie będzie w stanie utrzymać się na niej podczas kopulacji (Biology Letters). Dotąd zakładano, że zdolność nadymania pojawiła się w toku ewolucji u żab i ropuch jako metoda obrony przed drapieżnikami. Napastnik przygląda się takiemu płazowi i stwierdza, że jest za duży, by go zjeść. Wg doktora Benjamina Phillipsa z Uniwersytetu w Sydney, jednego z członków australijsko-holenderskiego zespołu, nadymanie się może być rozpowszechnionym mechanizmem wyboru partnera. Identycznie zachowują się zarówno żaby, jak i ropuchy. Biolodzy wyjaśniają, że samiec agi chwyta każdą samicę, która znajdzie się w jego zasięgu i nie zwalnia uścisku, póki nie wyprze go inny samiec. Podczas eksperymentów zaobserwowali jednak, że jeśli samica napompuje się, spada zdolność samca do utrzymania się na jej sztucznie powiększonym ciele. Phillips podkreśla, że już wcześniej naukowcy zauważyli, że samice nadymają się podczas męsko-męskich rozgrywek zapaśniczych. Widząc to, niesłusznie zakładali, że napompowanie to reakcja na stres fizyczny, wywołany przypadkowymi popchnięciami, kopnięciami i szturchnięciami walczących. Nasze wyniki pokazują, że samice mogą w rzeczywistości manipulować wynikami współzawodnictwa samców, nadymając się w skrupulatnie wybranym momencie. Jak zapewniają biolodzy, nie chodzi o widzimisię samicy, ale o pomoc w wyborze jak najsilniejszego ojca dla potomstwa.
  8. Choć ludzie współcześni i neandertalczycy bez wątpienia współistnieli na kontynencie europejskim przez co najmniej 10 tysięcy lat, dotychczas nie było wiadomo, czy przedstawiciele obu tych gatunków mogli mieć potomstwo i jeśli tak, to czy było ono płodne. Już niedługo rozwiązanie tej zagadki może być jednak możliwe dzięki badaniom prowadzonym przez prof. Svante Paabo z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku. Dane zebrane przez prof. Paabo są efektem kompleksowych badań DNA wyizolowanego ze szczątków neandertalczyków. Celem naukowca jest ustalenie pełnej sekwencji genomu tego gatunku, a następnie porównanie go z danymi na temat ludzi współczesnych i szympansów. Z informacji dostępnych do tej pory wiadomo, że około 40 tysięcy lat temu przedstawiciele Homo sapiens dotarli z Afryki do zamieszkiwanej już wtedy przez neandertalczyków Europy. Pomimo wielu lat badań dotychczas nie udało się jednak ustalić, czy efektem tej koegzystencji było posiadanie wspólnego potomstwa. Podczas konferencji naukowej zorganizowanej niedawno przez naukowców z Cold Spring Harbor Laboratory prof. Paabo ogłosił, że na podstawie dotychczasowych badań genetycznych "jest pewny, że oba gatunku uprawiały ze sobą seks". Ustalenie, czy potomstwo przedstawicieli obu gatunków było płodne i jeżeli tak, jak duży był wpływ jego materiału genetycznego na pulę genetyczną ludzi współczesnych, będzie z kolei możliwe po opracowaniu ostatecznej wersji genomu neandertalczyka i przeprowadzeniu kompleksowej analizy porównawczej z genomem naszego gatunku. Możemy oczekiwać, że informacje uzyskane dzięki temu studium pomogą w zrozumieniu przyczyn tajemniczego wyginięcia neandertalczyków.
  9. Rozmnażanie jest dla zwierząt jedną z najbardziej energochłonnych funkcji życiowych. Aby móc sobie pozwolić na posiadanie potomstwa, niedoszła matka musi mieć więc pewność, że wystarczy jej na to energii. Z badań przeprowadzonych przez Amerykanów wynika, że w toku ewolucji u ssaków powstał w tym celu specjalny mechanizm dostosowujący poziom płodności do bieżących zasobów energetycznych organizmu. Jak wykazali badacze, odkryty system działa w oparciu o leptynę - hormon wytwarzany niemal wyłącznie przez tkankę tłuszczową. Poziom tego białka jest wprost proporcjonalny do zawartości tłuszczu w ustroju, dzięki czemu jest ono doskonałym wskaźnikiem rezerw energetycznych organizmu. Aby sprawdzić, w jaki sposób leptyna wpływa na płodność ssaków, dwoje badaczy - Susannah French z Utah State University oraz Gregory Demas z Indiana University - wykorzystało ciężarne samice chomików. Zwierzęta zaopatrzono w specjalne pompy, które wstrzykiwały do krwi zwierząt ściśle określone dawki leptyny. Ich reakcje porównywano z ciężarnymi samicami otrzymującymi nieaktywny biologicznie płyn. Wpływ leptyny na organizmy ciężarnych samic był niezwykle silny. Ich potomstwo było nie tylko bardziej liczne (6,5 w porównaniu do 4 grupie kontrolnej), lecz także silniejsze i większe niż w grupie kontrolnej. Zdaniem badaczy oznacza to, że leptyna może sprzyjać podtrzymaniu ciąży, zaś jej brak może skłaniać organizm matki do spontanicznej aborcji, np. poprzez wchłanianie bardzo młodych zarodków. Różnice w zachowaniu matek było widać także po narodzinach. W normalnych warunkach samica chomika często wybiera jedno lub dwoje młodych, które uważa za najsilniejsze, a pozostałe zabija. Po podaniu leptyny uśmiercanie młodych przestało się zdarzać, podczas gdy w grupie kontrolnej aż 40% badanych osobniczek pożerało przynajmniej jedno młode. Sztuczne zawyżanie poziomu leptyny miało jednak swoje wady. Wydatek energii związany z utrzymywaniem przy życiu wielu płodów wiązał się z pogorszeniem odporności, zaś odłączenie od pompy podającej hormon wywoływało znaczne zwiększenie apetytu. Nie powinno to dziwić - przez niemal całą ciążę organizmy przyszłych matek otrzymywały przecież fałszywy sygnał o istnieniu bogatych rezerw energetycznych. Dla mnie jest dość jasne, że leptyna odgrywa istotną rolę przy podejmowaniu fizjologicznych decyzji o inwestycji w potomstwo, podsumowuje Randy Nelson, biolog z Ohio State University niezwiązany z prowadzonym studium. Wspólnie z autorami eksperymentu podkreśla on, że najistotniejszym kierunkiem dalszych badań powinno być ustalenie dokładnego mechanizmu chroniącego młode przed kanibalistycznymi zapędami matek stymulowanych leptyną.
  10. Mężczyźni, którzy się dobrze prezentują na parkiecie, są fizycznie silniejsi niż ci nieskoordynowani, radzący sobie z ledwością. Ci pierwsi stanowią rodzaj gwarancji na równie silne potomstwo. Nic dziwnego, że tak pociągają panie... Naukowcy z Uniwersytetu w Getyndze nagrali na wideo 40 heteroseksualnych mężczyzn, tańczących do piosenki Robbie'ego Williamsa Let Me Entertain You (a konkretnie do sekcji perkusyjnej tego utworu). Ci, których ruchy zostały uznane przez kobiety za atrakcyjne i świadczące o pewności siebie, okazali się silniejsi fizycznie od gorzej ocenionej reszty. Kwestię ewentualnego wpływu ubrania, prezencji czy kształtów ciała rozwiązano, odziewając wszystkich w jednakowe białe kombinezony. Niemcy zastosowali też rozmazujący filtr, przez co nie dało się rozróżnić twarzy ani typu budowy. Na początku za pomocą dynamometru określano siłę uchwytu każdego tancerza. Jury składało się z 50 studentek. Zadanie 25 polegało na ocenie atrakcyjności mężczyzn, a kolejnych 25 na szacowaniu ich pewności siebie. Nawet po uwzględnieniu wagi ciała związek pomiędzy liczbą przyznanych punktów a atrakcyjnością i pewnością siebie pozostawał silny. Wiemy, że kobiety wykorzystują przy ocenie mężczyzn cechy statyczne, dotyczące np. wyglądu twarzy czy ciała. Nasze studium wykazało, że posługują się też wskazówkami dynamicznymi. Dzięki obserwacji umiejętności tanecznych oszacowują siłę i dominację, czyli cechy świadczące o statusie społecznym – podsumowuje antropolog dr Bernhard Fink.
  11. Samice amadyny wspaniałej (Chloebia gouldiae) mogą decydować o płci swojego potomstwa. Gdy wybierają samca o innym od swojego umaszczeniu głowy, z jajek wykluwa się niewspółmiernie dużo samców. Biolodzy z Macquarie University przez 2 lata badali hodowaną w niewoli populację amadyn z Hunter Valley. Ptaki te mogą mieć czarne lub czerwone łebki i nadal są uznawane za jeden gatunek. Początkowo 200 samic Chloebia gouldiae swobodnie wybierało partnerów spośród samców o takim samym i różnym od swojego umaszczeniu głowy. Potem naukowcy przeprowadzili eksperyment, przefarbowując łebki panów. Wcześniej wykazano, że samce z czerwonymi i czarnymi piórami są genetycznie niekompatybilne. Kiedy samice były zmuszone kopulować z niedopasowanym genetycznie samcem (lub myślały, że samiec taki jest), tworzyły więcej jaj z samcami. Działo się tak, ponieważ samce z niezgodnych związków mają większe szanse na przeżycie niż samice. Ponad 80% piskląt amadyn wspaniałych będzie płci męskiej, jeśli ojciec miał głowę inaczej umaszczoną niż matka. W grę nie wchodzą oddziaływania chemiczne czy genetyczne między rodzicami, wystarczy zafarbować głowę samca, by zmienić proporcję płci. Amadyńce noszą swoje geny na łbie, dlatego samicy stosunkowo łatwo ocenić genetyczną przydatność samca – opowiada szefowa zespołu biologów, dr Sarah Pryke. Oznacza to, że samice mogą wpływać na płeć potomstwa w znacznie większym stopniu niż dotąd sądzono. Badania zostały sfinansowane przez Australijski Komitet Badań Naukowych.
  12. Biolodzy wiedzą już od dawna, że samce niektórych zwierząt morskich, takich jak koniki morskie czy iglicznie, przechowują zapłodnione jaja zawierające ich potomstwo w specjalnych kieszonkach na własnych brzuchach. Dopiero teraz dowiadujemy się jednak, że ta wyspecjalizowana torebka posiada wiele cech... łożyska występującego u samic. W tym badaniu jasno demonstrujemy przyjmowanie przez embrion uzyskanych od ojca substancji odżywczych u dwóch gatunków igliczni, tłumaczy zaangażowana w badania Jennifer Ripley, biolog z West Virginia University. To pierwszy raz, kiedy naprawdę posiadamy dowód na istnienie takiej łożyskopodobnej [funkcji] w organizmie tych ryb. Hipotetyzowano na ten temat od lat, ale dotychczas nie zostało to potwierdzone. Aby potwierdzić, czy samce gatunków Syngnathus fuscus oraz S. floridae rzeczywiście przekazują potomstwu substancje odżywcze pochodzące z własnego organizmu, badacze wstrzyknęli rybim ojcom wyznakowane radioaktywnym izotopem składniki odżywcze - wchodzący w skład postawowych tłuszczów kwas palmitynowy oraz aminokwas lizynę. Następnie, na podstawie wyników badań z wykorzystaniem spektroskopii, oceniano ilość obu substancji przekazywanych zarodkom. Choć oba związki są potrzebne dojrzewającym igliczniom, tylko lizyna przedostawała się w znacznych ilościach do organizmów potomstwa. Co więcej, zgodnie z oczekiwaniami, ilość przekazywanego aminokwasu z biegiem czasu rosła, co oznacza, że potrzeby żywieniowe dojrzewającego zwierzęcia rosły, zaś ojciec kontrolował dawkę przekazywanego pożywienia. Zdaniem autorów odkrycia, kolejną fazą badań powinna być szczegółowa analiza ojcowskiej "kieszonki" w poszukiwaniu cech wspólnych z łożyskiem wytwarzanym przez większość ssaków (wyjątkiem w tej grupie są torbacze). Zrozumienie mechanizmów przekazywania pokarmu od rodzica do dojrzewającego potomstwa może pomóc w zrozumieniu procesów rozwoju nie tylko u niepozornych koników morskich i igliczni, lecz być może także u ludzi.
  13. Trzymana w niewoli samica rekina doczekała się potomstwa pomimo braku kontaktu z jakimkolwiek samcem. To dopiero drugi taki przypadek w historii badań nad tymi rybami. Samica żarłacza czarnopłetwego (Carcharhinus limbatus) o wdzięcznym imieniu Tidbit (z ang. "smakołyk") zmarła dość dawno, bo w maju 2007 roku, lecz jej perypetie do dziś budzą zainteresowanie badaczy. Okazało się bowiem, że w momencie zgonu nosiła w swoim ciele potomstwo płci żeńskiej, którego materiał genetyczny nie zawierał śladów DNA pochodzącego od samca. Niezwykła ryba zdechła wraz z matką noszącą ją w swojej macicy (to nie pomyłka - niektóre ryby posiadają ten organ). Autorem odkrycia jest dr Demian Chapman, badacz rekinów pracujący dla Instytutu Nauk o Ochronie Mórz wchodzącego w skład Uniwersytetu Stanu Nowy Jork. Niezwykła ciąża Tidbit jest drugim w historii nauki udokumentowanym przypadkiem dzieworództwa (partenogenezy), czyli rozmnażania bez udziału samca. Poprzednio podobnej obserwacji dokonano w maju u samicy rekina młota. Jej autorem był ten sam naukowiec. Zdaniem niektórych badaczy przypadki dzieworództwa u rekinów mogą wynikać z długotrwałej izolacji od samców. Zgodnie z tą hipotezą do nietypowej formy rozrodu dochodzi, gdy liczebność określonej populacji drastycznie spada. Samica decyduje się wówczas na wydanie potomstwa identycznego pod względem genetycznym z samą sobą, by zwiększyć szanse gatunku na przetrwanie. Im więcej jest bowiem osobniczek, tym większą mają szansę na znalezienie samca gotowego do "normalnego" rozrodu. Dr Chapman proponuje inną hipotezę, związaną ze sposobem odbywania aktu seksualnego przez rekiny. Jest on wyjątkowo niebezpieczny dla samicy i często kończy się jej śmiercią. Zdaniem naukowca, nie można ich winić za rozmnażanie się w sposób bezpłciowy, ponieważ seks [rekinów - red.] jest często dość brutalny. Jakie wnioski na temat partenogenezy rekinów można wysunąć z tej niezwykłej historii? Jestem pewny, że to dzieje się także w warunkach naturalnych, lecz wciąż nie jestem w stanie tego udowodnić - powiedział Chapman w wywiadzie dla amerykańskiej prasy. Czy ma rację, pokażą zapewne dalsze badania.
  14. Przy opisywaniu dziedziczenia przyjęło się traktować ten proces wyłącznie jako zależny od informacji zapisanej w DNA. Okazuje się jednak, że oprócz tego mechanizmu istnieje także druga grupa zjawisk, które kontrolują aktywność genów przekazywanych potomstwu. Jeden z mechanizmów decydujących o pozagenowym (lub, mówiąc fachowym językiem, epigenetycznym) dziedziczeniu został niedawno odkryty przez amerykańskich naukowców. Badacze z laboratorium Cold Springs Harbor rozszerzyli dostępną dotychczas wiedzę na temat sposobu, w jaki sposób upakowanie nici DNA w jądrze komórkowym wpływa na rozwój komórek potomnych. Nić ta jest nawinięta na białka zwane histonami, wraz z którymi tworzy strukturę zwaną chromatyną, przypominającą sznur z nawleczonymi koralami. Im silniej histony wiążą w danym miejscu z DNA, tym mniej aktywne są położone w tym miejscu nici geny. Takie "ciche" obszary genomu komórki nazywamy heterochromatyną. Tworzy ona około 10% całego genomu człowieka i "rozluźnia" swoją strukturę wyłącznie w czasie kopiowania DNA na potrzeby podziału komórkowego. Podczas replikacji materiału genetycznego dochodzi do powielenia nie tylko samej jego sekwencji, lecz także miejsc, w których powstaje heterochromatyna. Oznacza to, że nawet bliźnięta o identycznej informacji genetycznej mogą wykazywać inną ekspresję genów z powodu zjawisk epigenetycznych. Dotychczas nie było jasne, w jaki sposób dochodzi do "zapamiętywania" przez potomne komórki sposobu, w który histony łączą się z określonymi odcinkami DNA. Jako model do badań posłużyły drożdże piekarskie, bardzo często stosowane w tego typu eksperymentach. Odkryto, że za zjawiskiem stoi mechanizm tzw. interferencji RNA (za jego odkrycie przyznano w 2006 Nagrodę Nobla). Polega on na bardzo precyzyjnym wyłączaniu aktywności określonych genów za pomocą krótkich nici RNA. Okazało się, że do syntezy RNA odpowiedzialnego za interferencję dochodzi wyłącznie podczas podziału komórek, kiedy to cała nić DNA (a więc także heterochromatyna) na krótki okres rozluźnia się i staje się aktywna. Właśnie przez ten krótki czas dochodzi do syntezy RNA, które następnie reguluje proces powstawania struktury chromatyny. Badacze zauważyli jednocześnie, że bardzo podobny proces zachodzi u niektórych roślin. Odkryto bowiem, że pod wpływem zmiany temperatury dochodzi do zmiany nasilenia zjawiska interferencji RNA. Roślina musi przejść przez okres chłodu, by z nasiona zaczął powstawać zalążek nowego pędu (właśnie w tym czasie dochodzi do zmian w ekspresji genów pod wpływem zmiany temperatury). Proces ten widać doskonale w przypadku niektórych zbóż, zwanych ozimymi. Artykuł na temat szczegółów odkrycia został opublikowany w najnowszym numerze czasopisma Current Biology.
  15. Mężczyźni o niższych głosach mają więcej dzieci. Tacy panowie są przez kobiety uznawani za starszych, zdrowszych i bardziej męskich. Co zrozumiałe, mężczyzn pociągają z kolei kobiety o wyższych głosach, interpretowanych jako przejaw atrakcyjności, kobiecości, dobrego stanu zdrowia i podporządkowania. Wyższy głos brzmi też młodziej. Zespół profesora Davida Feinberga z McMaster University postanowił sprawdzić, czy i jak niski tembr głosu przekłada się na liczbę i przeżywalność potomstwa (Biology Letters). "Odkryliśmy, że wysokość głosu ojca nie wiąże się ze wskaźnikiem śmiertelności dzieci. Panowie z niskimi głosami odnosili jednak większy sukces reprodukcyjny, ponieważ rodziło im się więcej dzieci". Kanadyjczycy analizowali procesy zachodzące w tanzańskim plemieniu Hadza (Hadzabe'e), zamieszkującym tereny wokół jeziora Eyasi. To jedna z ostatnich prawdziwych kultur myśliwsko-zbieraczych. Nie stosuje się tam współczesnych metod kontroli urodzeń, dlatego naukowcy mieli dostęp do danych, na które nie wpływały żadne czynniki zewnętrzne.
  16. Chcąc wprowadzić rekiny w miłosny nastrój, niemieccy naukowcy odtwarzają im romantyczne piosenki. W projekcie uwzględniono wszystkie 10 akwariów Sea Life. Ryby nie spłodziły bowiem wystarczająco dużo potomstwa. Dwa razy dziennie przez godzinę rekiny będą słuchać różnych gatunków muzyki: popu, reggae, a nawet utworów klasycznych. Chwytaliśmy się już wszystkiego, nic to jednak nie dało. Stąd nowy pomysł. Wypróbowano go już na pandach i naczelnych, czemu więc my nie mielibyśmy się uciec do muzykoterapii. Nie mamy nic do stracenia – wyjaśnia rzecznik sieci akwariów. Jeśli eksperyment się powiedzie, zwiedzający będą mieli co podziwiać. Rytuał godowy rekinów jest naprawdę spektakularny: samiec ściga samicę, a nawet podgryza jej płetwy. Oto niektóre z odtwarzanych rybom utworów:"Endless Love" Lionela Richie i Diany Ross,"Let's Get it On" Marvina Gaye'a,"A Good Heart" Feargala Sharkeya,"Good Vibrations" formacji Beach Boys.Dwie ostatnie piosenki dodano do repertuaru na wyraźne życzenie gości. Jak widać, jest on głównie anglojęzyczny. Na szczęście nie znalazł się w nim motyw ze "Szczęk"...
  17. Czy ludzie równie chętnie pomogą kuzynom ze strony matki jak kuzynom ze strony ojca? Wydawałoby się, że nie powinny się tu uwidaczniać żadne różnice, tak jednak nie jest... Joonchwan Jeon oraz David Buss, psycholodzy z University of Texas w Austin, zebrali grupę 95 wolontariuszy w wieku od 18 do 27 lat. Przed przystąpieniem do eksperymentu uczestników poinformowano, że podczas odpowiadania na pytania mają brać pod uwagę wyłącznie osoby, z którymi łączą ich więzi krwi. Następnie naukowcy poprosili o ocenę, z jakim prawdopodobieństwem weszliby do płonącego budynku, by uratować życie kuzyna/kuzynki. Analizując uzyskane dane, psycholodzy uwzględniali różne czynniki, m.in.: podobieństwo wieku, stopień nasilenia kontaktów oraz miejsce zamieszkania (blisko czy daleko od siebie). Badani byli najbardziej altruistyczni w stosunku do kuzynów ze strony matki. Na pierwszym miejscu pod względem chęci udzielenia pomocy znalazły się dzieci sióstr matki, na drugim (ex aequo) uplasowali się potomkowie wujów i ciotek ze strony ojca, a na szarym końcu dzieci stryjów. Badacze podali dwa wyjaśnienia zaobserwowanego zjawiska. Pierwsze bazuje na twierdzeniach biologii ewolucyjnej i koncepcji niepewności ojcostwa. Matka jest w 100% przekonana o tym, że dziecko dziedziczy jej geny, ponieważ poczyna się ono w jej łonie. W przypadku ojców nie ma biologicznej gwarancji, że dzieci, które wychowują, nie są im genetycznie obce — wyjaśnia Pasco Fearon, psycholog z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. Ludzie wykazują fizyczną i psychologiczną tendencję do faworyzowania własnych genów. Znaleźć je mogą np. u swoich dzieci lub rodzeństwa. Nasze wyniki potwierdzają hipotezę, że ludzie rozwinęli psychologiczną adaptację, która reguluje wybiórczy altruizm w stosunku do kuzynów. Jest ona wrażliwa na zmienną liczbę wskazówek świadczących o niepewności ojcostwa, charakterystyczną dla poszczególnych "kategorii" kuzynów. Na chęć udzielenia pomocy wpływa też bliskość emocjonalna w okresie dorosłości. Większą zażyłość odnotowywano w parach siostrzanych niż bratersko-siostrzanych. Dr Fearon przestrzega, że nie wiadomo, czy podobne wyniki uzyskano by w innych kulturach, dla których charakterystyczna jest inna struktura rodziny.
  18. Daniel J. Kruger, psycholog z University of Michigan, pokazał 854 studentom i studentom sztucznie wygenerowane męskie twarze (składające się z elementów twarzy różnych osób). Poddano je różnym zabiegom, aby wyglądały mniej lub bardziej "samczo". Kruger manipulował m.in. kształtem żuchwy, grubością łuków brwiowych oraz ust (Personal Relationships). Uczestników eksperymentu pytano, którego pana wybraliby na partnera seksualnego, z którym umówiliby się na randkę, kto mógłby zostać ojcem ich dzieci, a kto kolegą przyjaciółki. Pytano także o ocenę prawdopodobieństwa, że obiekt ze zdjęcia zachowałby się w określony sposób, np. wszczął bójkę lub uderzył dziewczynę. Kruger zauważył, że niewielkie różnice w wyglądzie prowadziły do określonych sądów odnośnie do osobowości i zachowania mężczyzn ze zdjęć. Mimo że fizjonomika jest uznawana za pseudonaukę, wielu ludzi uważa, iż istnieje związek między wyglądem a osobowością. Amerykanin sądzi, że jeśli zacznie się rozważać zagadnienie w ramach psychologii ewolucyjnej, w takim stwierdzeniu odnajdzie się ziarno prawdy. Wygląd twarzy zależy bowiem od poziomu testosteronu podczas rozwoju, a męski hormon płciowy wpływa na stopień przejawianej agresji, skłonność do zdrad oraz rozwodów. Męskość twarzy może stanowić wzrokową wskazówkę dla kobiet wybierających partnera, podobnie jak ogon pawia sygnalizuje samicy jego sprawność reprodukcyjną. W jednym z badań zmaskulinizowane twarze wiązano z bardziej ryzykownymi i rywalizującymi zachowaniami, a także z większym wysiłkiem wkładanym w zdobycie partnerki niż w wychowywanie dzieci (w porównaniu do posiadaczy bardziej kobiecych twarzy). Panów z męskimi twarzami uznawano za bardziej skłonnych do bójek, wyzywających w stosunku do szefów, sypiających z wieloma kobietami, oszukujących swoje partnerki oraz podnoszących rękę na partnerki innych mężczyzn. Panowie z bardziej kobiecymi twarzami byli opisywani jako lepsi mężowie i ojcowie, którzy ciężko pracują zawodowo, nawet jeśli nie lubią swojej pracy. Badani twierdzili też, że są bardziej wspierający w długoterminowych związkach. Mężczyźni typowali mniej męsko wyglądających panów na towarzyszy weekendowych wycieczek swoich partnerek. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni wybierali mniej zmaskulinizowane wersje na randkowiczów dla swoich córek. W wyborach obu płci zaobserwowano nastawienie na własny sukces reprodukcyjny. Męscy mężczyźni są dobrymi "zapładniaczami", a kobiecy opiekunami potomstwa.
  19. Im bardziej płodny jest samiec jelenia szlachetnego (europejskiego), tym większe szanse, że spłodzi większą liczbę synów. To pierwsze badanie, w którym zademonstrowano, że samce ssaków mogą wpływać na płeć swojego potomstwa przez jakość wytwarzanej spermy. Autorami tego niezwykle ważnego odkrycia są Montserrat Gomendio i zespół z Narodowego Muzeum Nauk Naturalnych w Madrycie. Samce jeleni europejskich przebywają ogromne odległości, by odbyć stosunek z jakąś samicą, bronią swoich haremów i walczą z konkurentami. Teraz naukowcy odkryli, że zwycięzca ma większą liczbę synów, a przegrany płodzi córki. Jak duży wpływ na cały proces ma samica, na razie nie wiadomo. Od dawna teoretyzowano, że dominujący samiec ma większą liczbę synów niż córek, by w przekazać swoje wspaniałe geny (synowie płodzą więcej dzieci niż córki). Hiszpanie oceniali jakość próbek spermy pobranych od jeleni w czasie rykowiska. Następnie zapładniali nimi dobrze odżywione łanie. Byliśmy zdumieni, widząc tak duże różnice w płodności — powiedziała Gomendio serwisowi New Scientist. Odsetek zapładnianych przez jednego jelenia samic wahał się od 24 do 70%. Proporcja potomków różnej płci zmieniała się od 72% młodych samców do 75% młodych samic w jednym "miocie". Najbardziej płodne samce miały największy odsetek synów, a także najbardziej rozbudowane poroże, które wabiło samice i odstraszało konkurentów. Potencjalnie mogłoby to doprowadzić do znacznego zmniejszenia liczby samic. Na szczęście jednak, jak wyjaśnia Gomendio, większość zwierząt plasuje się gdzieś na środku kontinuum płodności, dlatego proporcja płci w populacji oscyluje wokół wartości 50:50. W jaki sposób samiec determinuje płeć potomstwa? Hiszpanie uważają, że albo produkuje więcej plemników z chromosomem płciowym Y, albo takie plemniki są w ich przypadku bardziej rywalizujące. Sprawa nieco się komplikuje, gdy weźmie się pod uwagę posturę, a zatem i interesy łani. Dobrze odżywione samice mają zazwyczaj synów. Synowie potrzebują dużych ilości lepszego (bogatszego w składniki odżywcze) mleka. Dlatego też samice o słabszej kondycji fizycznej mają raczej córki. Kiedy więc supersamiec spółkuje z cherlawą łanią, nie wiadomo, czyje interesy (i jaka płeć) przeważą...
  20. Ocieplenie klimatu zdecydowanie nie sprzyja samcom krokodyli i ostatecznie w niektórych rejonach może doprowadzić do wyginięcia populacji. Dzieje się tak, ponieważ płeć przychodzącego na świat krokodylego potomstwa zależy od temperatury, w jakiej rozwijają się jaja. Gdy temperatura waha się w przedziale 32-33°C, światło dzienne ujrzą tylko osobniki płci męskiej, a jeśli utrzyma się w przedziale 33-35°C bądź spadnie poniżej 28°C, wyklują się samice. Ponieważ na różnych poziomach gniazda panują inne temperatury, w jednym lęgu przychodzą zazwyczaj na świat i samice, i samce. Wynosząca 0,5-1°C różnica temperatury inkubacji w dużym stopniu zmienia proporcję płci — tłumaczy Alison Leslie z University of Stellenbosch (RPA). Większa liczba wykluwających się samic, będąca skutkiem wzrostu lub spadku temperatury inkubacji, może prowadzić do wyginięcia gatunku na określonych obszarach. Naukowcy zgadzają się co do tego, że klimat ociepla się i w najbliższych dziesięcioleciach raczej nic się w tym zakresie nie zmieni. Jeśli ocieplenie klimatu będzie nadal postępować, wzrosną temperatury inkubacji jaj. Myślę, że globalne ocieplenie będzie miało olbrzymi wpływ [na liczebność i przyszłość krokodyli — przyp. red.]. Leslie jest głównym ekspertem projektu Krokodyle Delty Okawango Earthwatch Institute. Liczebność populacji tych gadów w Botswanie drastycznie się zmniejszyła z powodu nasilonej działalności kłusowników i konfliktów z lokalnymi społecznościami. Leslie uważa, że chociaż krokodyle żyją na Ziemi od milionów lat i stanowią ważną część swoich ekosystemów, nadal są stosunkowo słabo zbadanym gatunkiem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...