Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'poczta elektroniczna' .
Znaleziono 4 wyniki
-
Do dzisiaj nie znaleziono skutecznego sposobu na walkę ze spamem, który stanowi już ponad 90% wszystkich e-maili. Jedną z proponowanych metod jest pobieranie opłaty za każdy e-mail, co powinno uczynić wysyłanie spamu nieopłacalnym. Yahoo! rozpoczęło właśnie testy systemu, w ramach którego osoba korzystająca z poczty zapłaci 1 centa za każdy wysłany list. Firma wierzy, że system CentMail odniesie sukces, gdyż zebrane pieniądze będą przekazywane organizacjom charytatywnym. Internauci pogodzą się z płatnym mailem, jeśli będą wiedzieli, że wydawane przez nich pieniądze są przeznaczane na szczytny cel. Kilka firm próbowało już albo pobierać opłaty, albo zabezpieczać maile np. poprzez system CAPTCHA. Jednak pomysły takie nie zdobyły zwolenników, gdyż internauci nie chcieli wydawać pieniędzy, ani tracić czasu na odcyfrowanie tekstu zabezpieczającego. Yahoo! proponuje, że w zamian za opłatę, do każdego maila zostanie dołączony cyfrowy "znaczek", czyli krótki tekst z informacją, na jaki cel zostanie przeznaczona pobrana opłata. Ponadto taki "znaczek" może być sprawdzany przez filtry antyspamowe, a opatrzone nim listy będą traktowane jako zaufane. Metoda Yahoo! może przyczynić się do znacznego spadku liczby niechcianych listów. Ich autorzy musieliby bowiem wydawać setki milionów dolarów na wysyłanie spamu. Na systemie CentMail skorzystają również operatorzy poczty elektronicznej, gdyż zmniejszenie liczby samu znacznie zmniejszy koszty ich działalności. O ile idea przekazywania pieniędzy na cele dobroczynne jest bardzo szlachetna i może pomóc w przekonaniu internautów do płacenia za e-maile, może ona również obrócić się przeciwko pomysłodawcom. Jak zauważa Barry Leiba z IBM-a, wiele osób nie będzie korzystało z takiego rozwiązania, jeśli do maili zostaną dołączone "znaczki". Mogą bowiem nie chcieć być identyfikowani z daną organizacją czy działalnością dobroczynną.
-
Uczeni z Uniwersytetu Stanforda przeprowadzą w bieżącym roku testy systemu semantycznego adresowania poczty elektronicznej SEAmail (od semantic e-mail addressing). Jego powodzenie może oznaczać zmianę sposobu, w jaki używamy poczty. Uniwersytecki system nie wymaga od nadawcy znajomości adresu odbiorcy. Za jego pomocą będziemy mogli wysłać e-maila do osób spełniających pewne zadane przez nas kryteria. Pomysł polega na stworzeniu oprogramowania rozumiejącego kontekst. Michael Genesereth, który pracuje nad SEAmail mówi, że poprzednia wersja semantycznego e-maila spotkała się z dobrym przyjęciem wśród ekspertów. Pozwalała ona np. wysłać maila do "wszystkich profesorów, którzy ukończyli Harvard po roku 1960". SEAmail umożliwia wybierania odbiorców na podstawie bardzo prostych kryteriów, jak np. imię, oraz skomplikowanych, jak przykład z profesorami. Taki system znakomicie ułatwiłby komunikację. Chcąc np. wysłać zapytanie do posła na Sejm, wystarczyłoby wpisać w pasku adresu "Jan Kowalski, poseł", a list trafiłby do adresata. Główną trudnością jest utworzenie odpowiednio bogatej bazy danych. Jest to stosunkowo proste na uniwersytecie, gdzie istnieje książka adresowa pracowników oraz wiele szczegółowych informacji na ich temat. Chociaż, jak mówi Genesereth, wysyłanie maili do "wszystkich profesorów, którzy ukończyli Harvard po 1960 roku" wymaga od SEAmail skorzystania z wielu różnych baz danych. Zespół ze Stanforda zastanawia się obecnie, w jaki sposób umożliwić nowej technologii dostęp do wielu baz, bez jednoczesnego zakłócania ich codziennej pracy. Jak widzimy, trudności pojawiają się już w ramach dobrze zorganizowanej i skomputeryzowanej struktury, jaką jest uniwersytecka sieć. Jednak są one niczym, w porównaniu z wyzwaniami, jakie przed SEAmail postawi Internet. Jeśli nawet mechanizmy semantyczne SEAmail będą pracowały bez zarzutu, to pojawi się problem wiarygodności danych. System, próbując odpowiedzieć np. na żądanie wysłania wiadomości do "wszystkich autorów blogów motoryzacyjnych" może trafić w Sieci na olbrzymią liczbę nieaktualnych danych teleadresowych. Dlatego też na SEAmail najszybciej skorzystają przedsiębiorstwa, urzędy i różnego typu instytucje. Wystarczy bowiem, by firma utworzyła np. bazę danych z nazwiskami, adresami e-mail, stanowiskami pracy, wydziałem, przynależnością do danej grupy czy projektu, a pracownik z łatwością mógłby wysłać e-mail do "wszystkich menedżerów w wydziale księgowości". Z kolei utworzenie bazy danych na temat projektów, który firma prowadzi, pozwoliłoby wysłać list do "osoby odpowiedzialnej za projekt budowy nowej fabryki". Wystarczyłoby dbać jedynie o aktualizację bazy danych, by listy zawsze trafiały do adresata. Jeśli więc zmieni się osoba odpowiedzialna za budowę fabryki, to nie trzeba zawiadamiać o tym wszystkich pracowników w firmie. Prosty wpis w bazie danych, a list zawsze dotrze tam, gdzie trzeba. Zainteresowani szczegółami dotyczącymi SEAmail mogą zapoznać się z dokumentem (PDF) dostępnym na stronach Uniwersytetu Stanforda.
- 4 odpowiedzi
-
- SEAmail
- semantyczny e-mail
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Królowa Elżbieta II założyła sobie, choć zapewne lepiej byłoby powiedzieć "zleciła założenie", konto poczty elektronicznej. Jak przystało na przedstawicielkę rodu panującego, 81-letnia monarchini nie pisze maili sama, lecz je dyktuje. To nie jedyny dowód na to, że starsza pani stara się być na bieżąco z różnymi nowinkami technologicznymi. Królowa ma także telefon komórkowy oraz iPoda mini. Do posiadania konta pocztowego przyznała się mimochodem, kończąc podczas ogrodowego przyjęcia w pałacu Buckingham wymianą uprzejmości rozmowę z redaktorką pisma Vanity Fair, Elizabeth Saltzman. Przedstawiciele dworu nie chcą oficjalnie potwierdzić, że Elżbieta II korzysta z konta pocztowego. Gazeta Telegraph utrzymuje jednak, że tą drogą królowa regularnie kontaktuje się z wnukami.
- 1 odpowiedź
-
- telefon komórkowy
- iPod
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
E-mail to szybki i wygodny sposób komunikowania się z innymi ludźmi. Czy jednak pozwala dokładnie przekazać intencje adresatowi, czy też stanowi raczej źródło przekłamań i nieporozumień? Kristin Byron z Whitman School of Management na nowojorskim Syracuse University zwróciła uwagę na fakt, że w poczcie elektronicznej brakuje mimiki, mowy ciała oraz emocjonalnej informacji zwrotnej. Pierwszym krokiem w kierunku zwiększenia trafności przekazu e-maili jest przyznanie się do własnej omylności jako nadawcy oraz adresata. Ludzie zakładają, że maile są bardzo przejrzyste i zrozumiałe, a to nieprawda. Stąd tak wiele nieporozumień. Użytkownicy poczty elektronicznej zapominają, że mail także może stanowić nośnik emocji. Wyraz twarzy jest łatwy do odczytania i zinterpretowania, ale w cyberprzestrzeni brakuje tak czytelnych wskazówek. Do największych bodaj nieporozumień w tym zakresie dochodzi między współpracownikami, którzy niekiedy dostrzegają określone uczucia tam, gdzie tak naprawdę ich nie ma. Emocje w e-mailach mogą być wyrażane za pomocą znaków przestankowych czy emotikonów, ale, według Byron, bywa, że jeszcze bardziej gmatwają one przekaz i utrudniają jego właściwy odbiór (Academy of Management Review). Wykrzykniki, gwiazdki/odsyłacze lub kapitaliki, długość wypowiedzi, nawet emotikony — ze wszystkich tych sposobów da się skorzystać, by odczytać i zakomunikować emocje. W mailu są jednak dwuznaczne (z tego powodu odradza się ich stosowanie w miejscu pracy), co zwiększa prawdopodobieństwo niewłaściwej interpretacji. Byron podpowiada, by użytkownicy poczty elektronicznej wyrażali się jak najjaśniej i kilkakrotnie powtarzali najważniejszą myśl swojego listu. Uważa ona, że firmy mogłyby szkolić swoich pracowników w zakresie prawidłowego (czytaj najskuteczniejszego) posługiwania się e-mailami. W sytuacji, gdy w miejscu pracy w coraz większym stopniu polega się na e-mailach, zrozumienie, jak efektywnie komunikować emocje, jest kluczowe.
-
- poczta elektroniczna
- (i 11 więcej)