Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'obrazy' .
Znaleziono 5 wyników
-
W neogotyckim zamku Jaskółcze Gniazdo na Krymie odbywa się nietypowa wystawa. Zgromadzono na niej obrazy namalowane pod wodą. Wszyscy członkowie szkoły artystycznej są wytrenowanymi nurkami. Ich prace, przedstawiające pejzaże i zwierzęta z Morza Czarnego, powstały na głębokości 2-20 m. Malowanie pod wodą jest bardzo podobne do malowania na powierzchni. Przed zanurzeniem trzeba jednak pokryć płótno wodoodporną substancją. Nurkujący artyści podkreślają, że ludzkie oko jest wrażliwsze na barwę niż jakakolwiek soczewka w aparacie czy klisza. Ze względu na pojemność butli prace trzeba zakończyć w ciągu 40 minut. Poza tym malarz musi wziąć pod uwagę głębokość, na jakiej tworzy i jaki kolor widzi na palecie. Kolory zmieniają się bowiem na powierzchni i czerwony staje się brązowy, a nawet czarny - tłumaczy Denis Lotarew. Artyści nakładają farbę szpachelkami i pędzlami. Wokół nich przemykają ryby, przez co cała sytuacja wydaje się jeszcze bardziej surrealistyczna. Na końcu nurkowie wynurzają się na brzegu między skałami. W rękach nie mają jednak, jak ktoś mógłby się spodziewać, okazów miejscowej fauny czy flory albo artefaktów z wraków, ale średniej wielkości obrazy. W galerii na zamku większość obrazów powieszono tradycyjnie na ścianach, ale jeden umieszczono w centralnym akwarium. Prawdziwa gratka dla miłośników sztuki i nurkowania. http://www.youtube.com/watch?v=DTO5cO-VaF0
-
Zakamarki magazynów petersburskiego Ermitażu patrolują oddziały specjalne kotów. Pilnują, by żadnemu szczurowi czy myszy nie udało się nadgryźć cennego obrazu. W muzeum zgromadzono ponad 3 tys. dzieł sztuki. Koty nie mogą się co prawda przechadzać głównymi korytarzami, ale zapewniono im poczesne miejsce w piwnicach. Sześćdziesiąt przemykających jak cień drapieżników ma tylko jedno zadanie: wyeliminować gryzonie bądź zmniejszyć ich liczebność do minimum. Latem koty mogą zobaczyć także odwiedzający, ponieważ wylegają m.in. na dziedziniec. Są to jednak wyłącznie osobniki, które lubią towarzystwo i widok ludzi, reszta pozostaje bowiem w podziemiach. Armia kotów pracuje na rzecz muzeum już od ponad 200 lat. Po raz pierwszy pojawiły się za panowania córki Piotra I Wielkiego Elżbiety. Imperatorowa nie mogła znieść hord gryzoni biegających po pałacu, wydała więc dekret, by koty osiągające najlepsze wyniki w łapaniu szczurów i myszy przysyłać na dwór. Koty pracowały w Ermitażu zarówno w czasie wojen napoleońskich, jak i rewolucji październikowej. Zniknęły stąd tylko podczas II wojny światowej. Podczas oblężenia Sankt Petersburga (wtedy Leningradu) przez Niemców zginęło wielu ludzi, a jedzenia nie starczyło też dla kotów. Po zakończeniu wojny do miasta dostarczono ponoć dwa wagony kolejowe nowych mruczków. Ponieważ koty się rozmnażają, władze muzeum rozpoczęły obecnie akcję poszukiwania nowych domów dla "nadprogramowych" mieszkańców piwnic.
-
Piękno nie tylko zachwyca oko, okazuje się, że może być także świetnym środkiem przeciwbólowym. Artyści od wieków przekonują, że dzieła sztuki leczą rany duszy (stąd choćby arteterapia), ale podziwianie ich wydaje się poza tym odwracać uwagę od dolegliwości natury czysto fizycznej. Naukowcy z Uniwersytetu w Bari przekonują, że dekorowanie ścian szpitali, klinik czy gabinetów lekarskich obrazami wcale nie jest marnotrawstwem i złym gospodarowaniem pieniędzmi. Zespół profesor Mariny de Tommaso poprosił grupę 12 kobiet i mężczyzn o wybranie ze zbioru 300 dzieł sztuki dwudziestu, ich zdaniem, najpiękniejszych i 20 najbrzydszych. Uwzględniono obrazy różnych malarzy, w tym Vincenta van Gogha, Leonarda da Vinci czy Sandro Boticellego. Po dokonaniu wyboru ochotnicy mieli kontemplować albo obraz uznany za ładny, albo wytypowany jako jeden z najbrzydszych, albo zwykły biały panel. W tym czasie naukowcy podrażniali ich dłoń promieniem lasera, co było odczuwane podobnie jak ukłucie igłą. Ludzie twierdzili, że doznania bólowe były najmniej intensywne, gdy w czasie "zabiegu" przyglądali się pięknemu obrazowi. Ich zeznania zostały potwierdzone przez zapis aktywności mózgowej. Pani Tommaso podkreśla, że wcześniej zauważono, że muzyka jest w stanie ukoić ból chorych leżących w szpitalu, to jednak pierwsze studium, w ramach którego wykazano, że identycznie oddziałują na pacjentów dzieła sztuki. Włoszka zajmowała się nie tylko wpływem malarstwa na doznania nocyceptywne. Przyjrzała się też kwestiom ogólniej pojmowanej estetyki. Wtedy zauważyła, że przyjemne otoczenie przyspiesza proces leczenia. Szpitale są projektowane z myślą o funkcjonalności, ale myślimy, że estetykę również należałoby wziąć pod uwagę. Piękno ma dar rozpraszania uwagi, którego nie mają obrazy uznawane za brzydkie. Przynajmniej jednak nie okazało się, że nieładne otoczenie może wzmagać ból. Osoby do badań wylosowano spośród studentów uniwersytetu. Ich wiek wahał się od 22 do 38 lat. Ulubione obrazy wybierali spośród dzieł zebranych na witrynie internetowej http://wwar.com/artists/. W gusta wolontariuszy trafiały m.in. Gwiaździsta noc. Saint Rémy Vincenta van Gogha czy Narodziny Wenus Sandro Botticellego. Nie podobały im się natomiast dzieła Picassa, Antonio Bueno oraz Kolumbijczyka Fernando Botero. Trzeba pamiętać, że odczucie piękna jest czymś wyjątkowo subiektywnym. Dodatkowo ci ludzie nie byli ekspertami w dziedzinie sztuki, stąd też obrazy wskazane przez nich jako ohydne mogą być de facto zaliczane do najwybitniejszych osiągnięć estetycznych ludzkości.
- 4 odpowiedzi
-
- Marina de Tommaso
- ból
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sarah Shuwairi i jej zespół z Uniwersytetu Nowojorskiego badali 30 czteromiesięcznych niemowląt, pokazując im rysunki ze złudzeniami optycznymi. Chodziło o zbadanie zdolności do tworzenia trójwymiarowego obrazu na podstawie dwuwymiarowych szkiców. Dzieci położono naprzeciwko ekranów komputera, na których naprzemian wyświetlano możliwe i niemożliwe obrazy 3D. Nagrywano, jak długo maluchy przyglądały poszczególnym obiektom. Okazało się, że niemowlęta zdecydowanie dłużej patrzyły na figury niemożliwe. Można więc przypuszczać, iż nawet tak młodzi ludzie dostrzegają przynajmniej część wskazówek dotyczących trójwymiarowości, co stanowi początek percepcji spójności obiektów (czyli, w niektórych przypadkach, szukania sensu w bezsensie). Shuwairi uważa, że eksperymenty jej zespołu wyjaśniają, jak rozwija się niemowlęce rozumienie świata fizycznego.
-
Rekonstrukcja odcisków palców Leonarda da Vinci jest rezultatem 3 lat badań. Pozwoliła rozstrzygnąć, czy jest on autorem kilku spornych manuskryptów oraz obrazów — powiedział Luigi Capasso, dyrektor Instytutu Badań Antropologicznych na Chieti University. To nadaje ludzki wymiar postaci da Vinciego. Wiemy, jak postrzegał on świat i przyszłość, ale kim był? Dane biologiczne dotyczą jego człowieczeństwa, nie geniuszu. Studia bazowały na fotografiach ok. 200 odcisków palców, głównie częściowych, pozostawionych na 52 dokumentach stworzonych przez sławnego Włocha. Wyniki prac Capasso opublikowano w magazynie Anthropologie, do 30 marca przyszłego roku można je też oglądać na wystawie zorganizowanej w Chieti. Artyści często jedzą podczas pracy, dlatego Capasso i inni eksperci uważali, że odciski palców Leonarda będą zawierać śladowe ilości śliny, krwi lub pokarmów. Takie informacje mogłyby pomóc w wyjaśnieniu zagadki jego pochodzenia. Określone unikatowe cechy są też powszechniejsze u niektórych nacji. Jeden ze znalezionych odcisków miał cechy odnoszące się do 60% populacji Arabów, co sugeruje, że jego matka pochodziła gdzieś ze Środkowego Wschodu — tłumaczy Capasso. Pomysł, że matka Leonarda da Vinci była niewolnicą przybyłą do Toskanii z Konstantynopola, nie jest wcale nowy. Był on przedmiotem wcześniejszych badań. Alessandro Vezzosi, dyrektor muzeum artysty w jego rodzinnej miejscowości, ujawnił, że istnieją dokumenty potwierdzające tę teorię. Miała [matka — przyp. red.] na imię Caterina. To popularne imię wśród toskańskich niewolnic. Nie dysponujemy żadnymi pewnymi informacjami na jej temat — dodaje. Część odcisków palców z dokumentów to ślady innych osób, lecz te pozostawione podczas prób usunięcia plam z atramentu to niemal na pewno odciski da Vinciego. Wiadomo, że Leonardo był głównie, ale nie całkiem, leworęczny, używał palców do malowania i zostawiał na manuskryptach odciski swojego kciuka. Czasami pracował podczas podróży czy jedzenia, a na jego palcach znajdowały się resztki pokarmów.
-
- Leonardo da Vinci
- odciski palców
- (i 10 więcej)