Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'meteoryt' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 16 wyników

  1. Jeszcze do niedawna naukowcy potrafili określi miejsce pochodzenia jedynie 6% meteorytów znalezionych na Ziemi. Teraz naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), Europejskiego Obserwatorium Południowego i czeskiego Uniwersytetu Karola wykazali, że 70% wszystkich znalezionych na naszej planecie meteorytów pochodzi z trzech młodych rodzin asteroid. Rodziny te to wyniki trzech zderzeń, do których doszło w głównym pasie asteroid 5,8, 7,5 oraz 40 milionów lat temu. Badacze określili też źródło innych meteorytów, dzięki czemu możemy teraz zidentyfikować miejsce pochodzenia ponad 90% skał, które z kosmosu spadły na Ziemię. Wyniki badań zostały opublikowane w trzech artykułach. Jeden ukazał się łamach Astronomy and Astrophysics, a dwa kolejne na łamach Nature. Wspomniane rodziny asteroid to – od najmłodszej do najstarszej – Karin, Koronis i Massalia. Wyróżnia się Massalia, która jest źródłem 37% meteorytów. Dotychczas na Ziemi odnaleziono podczas 700 000 okruchów z kosmosu. Jedynie 6% z nich zidentyfikowano jako achondryty pochodzące z Księżyca, Marsa lub Westy, jednego z największych asteroid głównego pasa. Źródło pozostałych 94%, z których większość do chondryty, pozostawało nieznane. Jak to jednak możliwe, że źródłem większości znalezionych meteorytów są młode rodziny asteroid? Autorzy badań wyjaśniają, że rodziny takie charakteryzują się dużą liczbą niewielkich fragmentów powstałych w wyniku niedawnych kolizji. Ta obfitość zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych zderzeń, co w połączeniu z duża mobilnością tych szczątków, powoduje, że mogą zostać wyrzucone z głównego pasa asteroid, a część z nich poleci w kierunku Ziemi. Starsze rodziny asteroid nie są tak liczne. Przez wiele milionów lat mniejsze fragmenty, ale na tyle duże, że mogłyby spaść na Ziemię, zniknęły w wyniku kolejnych zderzeń i ucieczki z pasa asteroid. Określenie pochodzenia większości meteorytów było możliwe dzięki teleskopowym badaniom składu większości rodzin asteroid w głównym pasie oraz zaawansowanymi symulacjami komputerowymi, podczas których badano dynamikę tych rodzin. Autorzy badań określili też pochodzenie wielkich asteroid, takich jak Ryugu czy Bennu. Okazało się, że pochodzą one od tego samego przodka co rodzina asteroid Polana. « powrót do artykułu
  2. Antarktyka to jedno z najlepszych na świecie miejsc do poszukiwań meteorytów. Jej suchy, pustynny klimat, powoduje, że fragmenty skał, które przed tysiącami lat spadły na Ziemię, w niewielkim stopniu ulegają wietrzeniu. Nie mówiąc już o tym, że ciemne meteoryty są dobrze widoczne na śnieżnobiałym tle. Nawet meteoryty, które zatonęły w lodzie, zostają z czasem wypchnięte w pobliżu powierzchni. Grupa naukowców, pracujących pod kierunkiem Marii Valdes z Field Museum i University of Chicago znalazła właśnie 5 meteorytów, w tym jeden z największych w Antarktyce – okaz o wadze 7,6 kilograma. Valdes mówi, że wśród około 45 000 meteorytów znalezionych na Antarktyce jedynie około 100 było podobnych rozmiarów lub większych. Rozmiar niekoniecznie ma znaczenie w przypadku meteorytów, czasem małe mikrometeoryty mogą mieć olbrzymią naukową wartość. Ale, oczywiście, znalezienie dużego meteorytu to rzadkość i ekscytujące wydarzenie, stwierdza uczona. W ubiegłym roku grupa naukowa prowadzona przez glacjolog Veronikę Tellenaar stworzyła mapę najbardziej obiecujących miejsc poszukiwań meteorytów w Antarktyce. Uczeni wzięli pod uwagę dane satelitarne, informacje o wcześniejszych znaleziskach, dane o temperaturze powierzchni i prędkości ruchu lodu. Na tej podstawie algorytm ocenił szanse na występowanie meteorytów w konkretnych lokalizacjach. Zespół Valdes jest pierwszym, który wybrał się na poszukiwania wykorzystując tę mapę. Uczeni wybrali pięć potencjalnych miejsc. Po 10 dnia poszukiwań, w jednym z nich znaleźli 5 meteorytów. Znaleziska trafią do Królewskiego Belgijskiego Instytutu Nauk Naturalnych, gdzie będą badane. Natomiast Valdes i każdy z naukowców biorących udział w wyprawie otrzymał próbki lodu z miejsc znalezienia meteorytów. W swoich rodzimych instytucjach będą poszukiwali w nich mikrometeorytów. Specjaliści szacują, że na Antarktyce znajduje się jeszcze 300 000 meteorytów. « powrót do artykułu
  3. To pierwszy przypadek, gdy w Polsce udało się znaleźć meteoryt na podstawie materiałów wideo zarejestrowanych przez kamery sieci bolidowych. Mamy ogromną satysfakcję, że nasze doświadczenie i aparatura pomiarowa pomogły w potwierdzeniu jego kosmicznego pochodzenia oraz przypisaniu go do konkretnego zjawiska bolidowego, mówi Zbigniew Tymiński z Ośrodka Radioizotopów POLATOM w Narodowym Centrum Badań Jądrowych (NCBJ), jeden z koordynatorów Polskiej Sieci Bolidowej. Meteoroid został zarejestrowany 15 lipca ubiegłego roku przez 3 kamery Czeskiej Sieci Bolidowej. Był on na tyle jasny, że widać go było mimo bliskiego już wschodu Słońca. Czesi, na podstawie trajektorii, określili prawdopodobne miejsce upadku obiektu. Po tym, jak opublikowali swoje dane, Polska Sieć Bolidowa i związani z nią poszukiwacze udali się się w teren. Już dwa tygodnie później na polnej drodze w pobliżu Antonina w województwie wielkopolskim znaleziono kamień ważący 350 gramów, który pokryty był skorupą obtopieniową. Specjalistyczne badania izotopowe, potwierdzające, że mamy do czynienia z przybyszem z kosmosu, przeprowadzili naukowcy z NCBJ. Z obliczeń wykonanych przez Czechów wynika, że obiekt poruszał się po nietypowej orbicie eliptycznej między Wenus a Marsem. W atmosferę Ziemi wszedł nad Polską, w odległości ok. 130 km od granicy z Czechami. Kamery zarejestrowały go, gdy znajdował się na wysokości 74 kilometrów. Pędził wówczas z prędkością 18 km/s, kompresując przed sobą powietrze tak, że rozgrzało się do temperatury kilku tysięcy stopni. Na wysokości około 40 km doszło do rozpadu meteoroidu. Pozostawił on na niebie ślad o długości 62 km, który urywał się, gdy meteoroid wyhamował do 13 km/s. Jak wyjaśnia Tymiński, w późniejszej fazie na upadek obiektu mają wpływ wiatry, których oddziaływania nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć, przez co można podać tylko przybliżone miejsce lądowania. Tymczasem czas od upadku do odnalezienia odgrywa kluczową rolę. W czasie podróży w przestrzeni kosmicznej meteoroid jest bombardowany przez promieniowanie kosmiczne, które prowadzi do produkcji niestabilnych krótko istniejących izotopów promieniotwórczych. Po upadku na Ziemię izotopy te zaczynają szybko zanikać, a ich obecność to mocny dowód, że badany obiekt przebywał poza atmosferą. W przypadku meteorytu z Antonina mieliśmy dużo szczęścia: kompletny okaz mogliśmy umieścić na naszym wysokorozdzielczym detektorze promieniowania gamma po zaledwie trzech tygodniach od lądowania. Wykryliśmy w nim dwanaście radioizotopów pochodzenia kosmicznego, o czasach połowicznego rozpadu od setek tysięcy lat do kilkunastu dni, mówi doktor Agnieszka Burakowska z NCBJ. Naukowców szczególnie cieszy zarejestrowanie wanadu-48, którego czas połowicznego rozpadu wynosi 16 dni, oraz chrom-51 o 28-dniowym czasie połowicznego rozpadu. Ponadto, dzięki zbadaniu proporcji kobaltu-60 do aluminium-26 określono masę meteoroidu przed wejściem w atmosferę. Naukowcy wyliczyli, że obiekt ważył kilkadziesiąt kilogramów i jeśli założyć, że miał typową gęstość i kształt kulisty, to jego średnica wynosiła 20-25 centymetrów. Meteoryt z Antonina to pospolity chondryt zwyczajny. Mimo tego, jest niezwyczajny. Dotychczas bowiem na całym świecie dzięki stacjom bolidowym wyznaczono orbity jedynie 46 meteorytów, z których niewiele udało się przebadać pod kątem obecności krótko istniejących radionuklidów kosmogenicznych. « powrót do artykułu
  4. Około 1650 r. p.n.e. na południu Doliny Jordanu istniało wielkie miasto. Był to największy ośrodek południowego Lewantu. Miasto było 10-krotnie większe od Jerozolimy i 5-krotnie większe od Jerycha. To było niezwykle ważne miejsce. Znaczna część obrazu kulturowego tego obszaru kształtowała się właśnie tutaj, mówi emerytowany profesor James Kennett. Niedługo potem historia miasta gwałtownie dobiegła końca. Pracujący na stanowisku Tall el-Hammam archeolodzy znaleźli tam warstwy, świadczące o istnieniu osadnictwa przez tysiące lat. Miejscowość była budowana, niszczona i odbudowywana przez liczne wieki. Jednak nagle, w środkowej epoce brązu pojawia się 1,5-metrowa warstwa, która przyciągnęła uwagę specjalistów, gdyż zawiera niezwykły materiał. Wśród szczątków, które mogłyby świadczyć potężnych zniszczeniach spowodowanych trzęsieniem ziemi lub wojną, znajdują się fragmenty ceramiki, której powierzchnia zamieniła się w szkło, „ugotowane” cegły i częściowo stopione materiały budowlane. Wszystko to świadczy o działaniu wysokich temperatur, znacznie wyższych, niż można było uzyskać za pomocą ówczesnej technologii. Zdaniem Kennetta, emerytowanego profesora nauk o Ziemi Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, temperatura musiała przekraczać 2000 stopni Celsjusza. Profesor Kennett wraz z grupą naukowców z innych amerykańskich uniwersytetów i instytucji badawczych, opublikowali na łamach Nature: Scientific Reports artykuł, w którym przedstawiają dowody, że Tall el-Hammam zostało zniszczone przez eksplozję meteorytu na miarę meteorytu tunguskiego. Jeśli mają rację, to mielibyśmy do czynienia z pierwszym znanym nam miastem zniszczonym przez meteoryt i – jak od kilku lat proponują niektórzy badacze – z biblijną Sodomą. Niezwykła bogata w węgiel warstwa zniszczenia sprzed 3600 lat w Tall el-Hammam wyznacza moment nagłego opuszczenia centrum miejskiego na południu Doliny Jordanu. W szerokim na 30 kilometrów obszarze Doliny opuszczono jednocześnie 15 innych miast i ponad 100 wiosek. Obszar ten pozostał niezamieszkany przez 300-600 lat, czytamy w podsumowaniu badań. Naukowcy piszą o całkowicie zniszczonym mieście, a rozkład znalezionych kości wskazuje na ekstremalne rozczłonkowanie ciał mieszkających tu ludzi. Analizy wykazały obecność sferuli bogatych w żelazo i krzem oraz stopionych metali. Myślę, że jednym z ważniejszych odkryć jest zdeformowany kwarc, który został poddany wysokiemu ciśnieniu, dodaje Kennett. O tym, że nad Tall el-Hammam wybuchł meteoryt ma też świadczyć wysoka koncentracja soli w badanej warstwie. Jej średnie stężenie wynosi aż 4%, a w niektórych miejscach dochodzi do 25%. Siła eksplozji mogła rozrzucić po okolicy sól z pobliskiego Morza Martwego i jego wybrzeży. I to właśnie ta sól mogła spowodować, że na setki lat liczba ludności na tych obszarach Doliny Jordanu zmniejszyła się z dziesiątków tysięcy do być może kilkuset nomadów. Na wysoce zasolonej glebie nic nie rosło, zatem ludzie na wieki opuścili te tereny. Zdobyte dowody wskazują, że w Tall el-Hammam i na okolicznych obszarach ludzie zaczęli osiedlać się około 600 lat po ich gwałtownym opuszczeniu. Od czasu odkrycia, iż Tall el-Hammam zostało nagle zniszczone i to być może w wyniku eksplozji meteorytu, toczy się dyskusja, czy nie mogło być ono biblijną Sodomą, jednym z dwóch miast zgładzonych przez Boga za grzechy ich mieszkańców. Opisy z Księgi Rodzaju odpowiadają temu, co mogłoby się dziać podczas eksplozji meteorytu. Nie ma jednak żadnego naukowego dowodu, że zniszczone miasto to rzeczywiście starotestamentowa Sodoma, mówi Kennett. Jeśli nawet nie jest to Sodoma, to losy miasta mogły zainspirować opowieść, którą znajdziemy w Biblii. Szczegóły badań nad losami Tall el-Hammam możemy poznać w artykule A Tunguska sized airburst destroyed Tall el-Hammam a Middle Bronze Age city in the Jordan Valley near the Dead Sea. « powrót do artykułu
  5. W 2008 roku w pobliżu szkockiej miejscowości Ullapool znaleziono pierwsze dowody na upadek wielkiego meteorytu. Na podstawie warstw materiału pochodzącego z uderzenia stwierdzono, że wydarzenie miało miejsce przed 1,2 miliardami laty w pobliżu wybrzeża. Teraz na łamach Journal of Geological Society zespół z Oxford University, na czele którego stał doktor Ken Amor, poinformowali o znalezieniu krateru. Odkryto go w odległości 15-20 kilometrów na zachód od szkockiego wybrzeża. Krater jest zagrzebany w Minch Basin pod młodszymi skałami. "Materiał pochodzący z uderzeń wielkich meteorytów rzadko się zachowuje, gdyż ulega szybkiej erozji. Tym bardziej ekscytujące to odkrycie. Szczęśliwym przypadkiem meteoryt spadł na dolinę ryftową i szybko został przykryty świeżymi osadami, dzięki czemu krater przetrwał. Naszym następnym celem badawczym będzie przeprowadzenie szczegółowych badań geofizycznych", mówi Amor. Miejsce upadku meteorytu udało się określić dzięki szczegółowym obserwacjom terenu, rozkładowi rozrzuconego materiału oraz orientacji cząstek magnetycznych. Przed 1,2 miliardami lat większość ziemskich organizmów żywych przebywała w oceanach, na lądach nie było żadnych roślin. W tym czasie Szkocja znajdowała się w pobliżu równika i panował w niej półpustynny klimat. Krajobraz nieco przypominał marsjański z płynącą po powierzchni wodą. Szacuje się, że do kolizji Ziemi z meteorytami o średnicy około 1 kilometra może dochodzić raz na 100 000 do 1 miliona lat. Szacunki są bardzo niepewne, gdyż z powodu szybkiej erozji kraterów uderzeniowych nie wiemy, do ilu takich zderzeń doszło w przeszłości. « powrót do artykułu
  6. Około 3700 lat temu eksplozja meteorytu mogła zniszczyć osadnictwo na północnym brzegu Morza Martwego, wynika z badań przeprowadzonych przez Philipa Silvię z Trinity Southwest University. Datowanie radiowęglowe oraz minerały, które krystalizują w wysokiej temperaturze wskazują, że w Ghor w okręgu o średnicy 25 kilometrów doszło do potężnej eksplozji. Silvia i jego zespół uważają też, że w jej wyniku w niegdyś żyzna ziemie zostały wepchnięte olbrzymie ilości wrzącej soli z Morza Martwego. Ludzie nie wrócili na te obszary przez kolejnych 600–700 lat. Podczas dorocznego spotkania American Schools of Oriental Research Silvia poinformował, że wykopaliska w pięciu miejscach w Ghor w Jordanii wykazały, że region ten był zamieszkany nieprzerwanie przez co najmniej 2500 lat. Nagle, pod koniec epoki brązu, doszło tam do jednoczesnego upadku wszystkich osad. Poza miejscami wykopalisk w regionie zidentyfikowano co najmniej 120 niewielkich osad. Naukowcy szacują, że w momencie nadejścia kosmicznego kataklizmu region zamieszkiwało 40–60 tysięcy osób. Najlepsze dowody wskazujące, że pod koniec epoki brązu doszło tam do eksplozji nisko przelatującego meteorytu znaleziono w mieście Tall el-Hammam, które niektórzy identyfikują z biblijną Sodomą. Silvia i jego zespół pracują w nim od 13 lat. Naukowcy zauważyli, że wykonane z cegieł ściany i mury niemal wszystkich budynków nagle zniknęły przed około 3700 lat. Pozostały tylko kamienne fundamenty. Co wiecej, zewnętrzne ścianki wielu glinianych naczyń zostały stopione. W szklistych pozostałościach w ciągu zaledwie sekundy uformowały się kryształy cyrkonu. Wskazuje to na działanie niezwykle wysokich temperatur, być może sięgających temperatury powierzchni Słońca. Pojawił się też bardzo silny wiatr, który doprowadził do powstania niewielkich niewielkich sfer z rozbitej ceramiki, które jak deszcz opadły na Tall el-Hammam. « powrót do artykułu
  7. W ramach finansowanych przez NASA badań dowiedziono, że część elementów potrzebnych do budowy DNA może pochodzić z kosmosu. "Cegiełki" tworzące DNA znajdowano w meteorytach już w latach 60. ubiegłego wieku, jednak dotychczas nie było pewności, czy powstały one w kosmosie czy też są ziemskimi zanieczyszczeniami. Po raz pierwszy mamy trzy różne dowody wskazujące, że ten budulec dla DNA powstał w kosmosie - mówi doktor Michael Callahan z Goddard Space Fligh Center. Uczeni badali próbki 12 bogatych w węgiel meteorytów, z których 9 znaleziono na Antarktydzie. Każdą z próbek rozpuszczono w kwasie mrówkowym i poddano badaniu za pomocą chromatografu, a następnie spektrometrii masowej. Naukowcy znaleźli w nich adeninę i guaninę oraz hypoksantynę i ksantynę. Natomiast w dwóch meteorytach odkryto, po raz pierwszy, trzy molekuły związane z zasadami nukleinowymi: purynę, 2,6-diaminopurynę oraz 6,8-diaminopurynę. Te dwie ostatnie niemal nie występują w ziemskiej biologii, a zatem zanieczyszczenie materiałem pochodzenia ziemskiego jest praktycznie niemożliwe. Nie sądzimy, byśmy znaleźli te analogi zasad nukleinowych jeśli doszłoby do zanieczyszczenia na Ziemi, ponieważ niemal nie występują one w biologii. Dysponujemy tylko jednym raportem o znalezieniu 2,6-diaminopuryny u jednego z wirusów [to cyjanofag S-2L- red.] - mówi Callahan. Jeśli przyjmiemy, że asteroidy są chemicznymi ‚fabrykami', to musimy też przyjąć, ze mogą powstawać w nich bardzo różne zasady nukleinowe, nie tylko takie, które spotykamy na Ziemi. Będzie to zależało od składu asteroidów i warunków w nich panujących - dodaje uczony. Drugi dowód zdobyto podczas badań, mających na celu sprawdzenie, czy nie doszło do zanieczyszczenia. Naukowcy zbadali lód, który otaczał znalezione meteoryty. Okazało się, że zawartość dwóch zasad nukleinowych oraz hypoksantyny i ksantyny, jest w lodzie o rząd wielkości mniejsza. Liczyć je należy w częściach na bilion, podczas gdy w meteorytach - w częściach na miliard. Co więcej, żaden z analogów zasad nukleinowych nie został znaleziony w lodzie, a to znaczy, że musiał znajdować się w meteorycie w chwili upadku. Analiza meteorytu znalezionego w Australii oraz otaczającego go gruntu również nie wykazała w gruncie obecności zasad znalezionych w meteorycie. Trzeci dowód to odkrycie, że wszystkie zasady, zarówno te, które występują w ziemskich organizmach żywych, jak i te, które w nich nie występują, powstały w wyniku reakcji nie mających żadnego związku z organizmami żywymi. W laboratorium identyczny zestaw zasad i ich analogów powstaje w reakcji, w której biorą udział cyjanek wodoru, amoniak i woda. To wspiera teorię, że są one pochodzenia pozaziemskiego - stwierdza Callahan.
  8. Wszystko wskazuje na to, że opisy meteorytu, który uderzył w północną Grecję między 466 a 468 r. p.n.e., to najstarsze dokumenty dotyczące komety Halleya. O wydarzeniu tym wspominali starożytni pisarze, od Arystotelesa poczynając. Lokalna społeczność doznała szoku, ale zrekompensował jej to zapewne fakt, że przez następne 500 lat kawał skały stał się znaną atrakcją turystyczną (Journal of Cosmology). Filozof Daniel Graham i astronom Eric Hintz z Brigham Young University (BYU) podkreślają, że mało kto zauważył, że w czasie, gdy starożytni opisywali katastrofę astronomiczną sprzed 2,5 tys. lat, pojawiły się też wzmianki o widocznej na niebie komecie. Zgadzałoby się to z czasem, kiedy w okolicach naszej planety powinna się pojawić kometa Halleya. Amerykanie sporządzili model orbity i porównali go z opisami z zamierzchłej przeszłości. Ich autorzy wspominali m.in. o tym, że zjawisko można było podziwiać przez 75 dni i towarzyszyły mu wiatry i spadające gwiazdy. Gdy doszło do uderzenia meteorytu, kometę widziano nad zachodnim horyzontem. Para akademików wyliczyła, że kometa była widoczna przez maksymalnie 82 dni od 4 czerwca do 25 sierpnia 466 r. p.n.e. Od 18 lipca, czyli w okresie, gdy w tym rejonie Grecji wieją silne wiatry, znajdowała się na zachodzie. Dodatkowo Ziemia przesuwała się wtedy pod warkoczem komety, co wyjaśnia, skąd mogłyby się wziąć spadające gwiazdy. Na tej podstawie trudno z całkowitą pewnością stwierdzić, jaką kometę podziwiali starożytni, ale że wydarzenia na taką skalę są stosunkowo rzadkie, wiele wskazuje na kometę Halleya. Dotąd za najwcześniejszą wzmiankę o komecie uznawano doniesienia chińskich astronomów z 240 r. p.n.e. Graham i Hintz uznają moment zaobserwowania komety za punkt zwrotny w uprawianiu astronomii i rozumieniu kosmosu. W I w. n.e. Plutarch napisał, że młody astronom Anaksagoras z Kladzomen przewidział upadek meteorytu na Ziemię. Historycy byli zaskoczeni tym stwierdzeniem, ponieważ takie zdarzenia są dość przypadkowe. Graham twierdzi, że słowa te trzeba rozumieć nieco inaczej: Anaksagoras nie przewidział uderzenia konkretnego meteorytu, ale zrozumiał, że skały mogą po prostu spadać z nieba. Filozof z BYU dodaje, że w owych czasach wszyscy myśleli, że ciała niebieskie są lekkie jak piórko i mają ognistą naturę. Po zaćmieniu słonecznym w 478 r. p.n.e. Anaksagoras uznał, że są ciężkimi kawałkami skały, utrzymywanymi w górze dzięki sile odśrodkowej. Skała może zaś nie tylko przesłonić naszą gwiazdę, ale i spaść w pewnych okolicznościach na powierzchnię Niebieskiej Planety. Kiedy w północną Grecję uderzył meteoryt, nikt już nie mógł odmówić Anaksagorasowi racji.
  9. Astronomowie z NASA obawiają się, że kilkugodzinny deszcz meteorytów, który czeka nas w przyszłym roku, może uszkodzić satelity, teleskop Hubble'a czy Międzynarodową Stację Kosmiczną. Nadchodzący deszcz Drakonidów może być najintensywniejszym tego typu zjawiskiem od 10 lat. W związku z tym wydano ostrzeżenie dla właścicieli satelitów, a NASA sprawdza możliwości takiego przesunięcia Hubble'a oraz ISS by znalazły się one poza zasięgiem meteorytów. Prawodpodobnie wydany też zostanie zakaz spacerów kosmicznych. O ile Hubble'a i ISS można przesunąć, to satelity, szczególnie komunikacyjne, muszą pozostać na swoich miejscach. Grozi im nie tylko bezpośrednie uderzenie, ale również gwałtowne wyładowania elektryczne, które mogę uszkodzić wyposażenie. Szczególnie intensywne bombardowanie Drakonidami ma miejsce co 13 lat, gdy pozostałości komety Giacobini-Zinner powracają z okolic Słońca. W roku 1933 zaobserwowano aż 54 000 meteoryty w ciągu godziny. W roku 1946 było ich 10 000. Ostatni szczyt przypadł na rok 1998 z kilkuset rozbłyskami na godzinę. Obecnie doktor William Cooke z NASA mówi, że 8 października przyszłego roku czeka nas bombardowanie podobne do tego z 1998.
  10. Czternastoletni Gerrit Blank szedł do szkoły, gdy zobaczył lecącą w jego kierunku kulę światła. Rozgrzany do czerwoności kawałek skały wielkości ziarna grochu uderzył go w rękę, a następnie odbił się i wyżłobił w ziemi krater o średnicy ok. 30 cm. Mało komu się to zdarza, ale Niemiec przeżył zderzenie z małym meteorytem. Na ręku pozostała mu 7-centymetrowa blizna. Najpierw zobaczyłem dużą kulę światła i nagle poczułem ból ręki. Chwilę później usłyszałem straszny huk, coś jak uderzenie pioruna. Dźwięk, który nadszedł po rozbłysku, był niesamowicie głośny. Jeszcze przez wiele godzin dzwoniło mi w uszach. Uderzenie meteorytu było tak mocne, że chłopak wyleciał w powietrze. Mimo to odłamek nie stracił impetu i wydrążył w asfalcie otwór. Teraz badaniem fragmentu skały zajmują się naukowcy. Analizy chemiczne wykazały, że rzeczywiście pochodzi z kosmosu. To naprawdę meteoryt, dlatego obiekt ten jest wyjątkowo cenny dla kolekcjonerów i naukowców – podkreśla Ansgar Kortem, dyrektor Walter Hohmann Observatory. Skąd się biorą meteoryty? Wokół Słońca poruszają się najmniejsze ciała komiczne – meteoroidy. Niekiedy wpadają one w atmosferę ziemską. Gdy przez nią przelatują, pozostawiają po sobie świetlne ślady (meteory). Podczas hamowania bardzo się rozgrzewają i wyparowują. Z tych, które pozostają, sześć na siedem wpada do wody. Szansa, iż ktoś zostanie uderzony przez meteoryt, wynosi jeden na sto milionów.
  11. Czy pierwsze związki organiczne na Ziemi zostały przywleczone przez meteoryty? Być może. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że do ich syntezy doszło dopiero na powierzchni naszej planety, lecz udział "spadających gwiazd" w tym procesie był niebagatelny. W dzisiejszych czasach upadek dużego ciała niebieskiego mógłby spowodować prawdziwą katastrofę. Zdaniem naukowca z japońskiego Uniwersytetu Tohoku w przeszłości mogło być jednak zupełnie inaczej - to meteoryty mogły posłużyć jako źródło prekursorów znanych obecnie związków organicznych oraz energii niezbędnej do zajścia odpowiednich reakcji chemicznych. Aby potwierdzić tę odważną hipotezę, doktorant Yoshihiro Furukawa użył bardzo silnego działa, które miało symulować uderzenie meteorytu w powierzchnię Ziemi. Wystrzeliwane pociski uderzały w mieszaninę oczyszczonego węgla, żelaza, niklu, wody oraz azotu - najważniejszych składników tzw. chondrytów, czyli jednego z rodzajów meteorytów kamiennych. Po uderzeniu analizowano, z wykorzystaniem najnowocześniejszych technik analitycznych, skład chemiczny materii powstającej w miejscu kolizji. Eksperyment badacza z Uniwersytetu Tohoku pokazał, że w wyniku uderzenia powstawał cały szereg związków organicznych, takich jak kwasy tłuszczowe, aminy, a nawet jeden z aminokwasów. Przedstawiciele każdej z tych trzech grup są niezwykle istotnymi składnikami funkcjonujących na Ziemi organizmów. Biorąc pod uwagę fakt, że w warunkach laboratoryjnych odtworzono tylko pewien uproszczony model kolizji chondrytu z Ziemią, można przypuszczać, że w rzeczywistości spektrum powstających związków organicznych jest znacznie szersze. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż w czasach, gdy na Błękitnej Planecie powstawały pierwsze organizmy, uderzało w nią 1000 razy więcej meteorytów niż obecnie. Niezależnie od tych spekulacji, jedno jest zdaniem Furukawy pewne: to badanie jest pierwszym, które pokazało, że aminokwas może zostać zsyntetyzowany w drodze naturalnego mechanizmu, który mógł wystąpić na młodej Ziemi. Wcześniejsze eksperymenty wykazały, że podczas zderzenia "spadającej gwiazdy" z powierzchnią naszej planety powstają lepkie cząstki, z których może powstać następnie glina. Wygląda więc na to, że kilka miliardów lat temu mogły one wiązać ze sobą związki organiczne, a następnie opadać na dno oceanów, tworząc w ten sposób wspaniałe warunki do powstania pierwszych form życia. Do rozwiązania pozostaje teraz jedna zagadka: jeśli elementy potrzebne do powstania życia przybyły do nas z kosmosu, to czy z pomocą narzędzi ze zgubionego przez amerykańską astronautkę przybornika także uda się zmontować jakiś organizm? ;-)
  12. Po raz pierwszy w historii naukowcy potwierdzili, że fragmenty materiału genetycznego znalezionego na meteorycie nie pochodzą z Ziemi. Na meteorycie Murchinson, który spadł w Australii w 1969 roku znaleziono molekuły uracylu (to jedna z zasad azotowych wchodzących w skład RNA) oraz ksantyny (jedna z zasad purynowych). Uczeni z USA i Europy analizowali wspomniany materiał by sprawdzić, czy pochodzi on z kosmosu czy też doszło do zanieczyszczenia meteorytu po upadku na Ziemię. Badania wykazały, że materiał zawiera ciężką odmianę węgla, która mogła uformować się tylko poza naszą planetą. Doktor Zita Martins z Wydziału Nauk o Ziemi Imperial College London mówi, że odkrycie rzuca nowe światło na ewolucję życia na ziemi. Przed miliardami lat, gdy ono powstawało, nasza planeta była niezwykle często bombardowana przez meteoryty. To właśnie z nich mogły pochodzić zaczątki życia. Inny autor badań, profesor Mark Sephton z Imperial College London zauważa, że meteoryty zawierające materiał potrzebny do formowania się DNA i RNA mogą być rozpowszechnione w kosmosie. Bardzo więc prawdopodobne, że wiele z nich trafiło na planety, gdzie, tak jak na Ziemi, istniały odpowiednie warunki do powstania życia.
  13. Badania brytyjskich naukowców sugerują, że ślady najwcześniejszego ziemskiego życia możemy znaleźć na... Księżycu. W 2002 roku amerykański astronom John Armstrong wysunął teorię, że gdy przed czterema miliardami lat Księżyc był bombardowany przez meteoryty, mogła nań dotrzeć z Ziemi materia biologiczna. Teorię przyjęto z zainteresowaniem, naukowcy zastanawiali się jednak, czy materia biologiczna przetrwałaby uderzenie w powierzchnię Srebrnego Globu. Ian Crawford i Emily Baldwin z BirkBeck College School of Earth Sciences na University of London przeprowadzili odpowiednie symulacje, z których wynika, że w wielu przypadkach materia biologiczna niesiona przez meteoryt powinna przetrwać upadek. Oznacza to, że Księżyc jest dobrym miejscem do poszukiwania śladów najwcześniejszego ziemskiego życia. Śladów takich nie uda się znaleźć na Ziemi. Miliardy lat aktywności wulkanicznej i erozji wszystko zniszczyły. Armstrong ocenia, że na ziemskiego satelitę trafiły dziesiątki tysięcy ton fragmentów naszej planety. Sam wyliczał, że materiał biologiczny mógłby przetrwać. Teraz zespół Crawforda i Baldwin wykorzystał oprogramowanie AUTDYN do symulacji zachowania dwóch różnych typów meteorytów uderzających w Księżyc. Musimy bowiem pamiętać, że nie da się tutaj zastosować wprost doświadczeń z meteorytami upadającymi na Ziemię. Atmosfera naszej planety znacznie spowalnia meteoryty. Co prawda powoduje też stopienie się ich powierzchni, ale wnętrze pozostaje nietknięte. Brytyjczycy symulowali wiele meteorytów uderzających w Księżyc pod różnym kątem i z różną prędkością. Na każdym z wirtualnych meteorytów "umieścili" 500 punktów, z których były zbierane dane. Okazało się, że przetrwać mógł nawet materiał na tych meteorytach, które uderzyły z Księżyc z prędkością 5 kilometrów na sekundę. W takim przypadków wskutek uderzenia część meteorytu ulegała stopieniu, ale większość pozostała nietknięta. Gdy meteoryt uderzał z prędkością 2,5 km/s lub mniejszą "żadna z jego części nie była poddawana ciśnieniu bliskiemu punktu topienia się". Znalezienie ziemskich meteorytów na Księżycu nie będzie łatwe. Brytyjczycy mają jednak i na to sposób. Ich zdaniem trzeba szukać śladów wody, a można tego dokonać za pomocą spektroskopii w podczerwieni. Wiele skał na Ziemi zawiera wodę, której brakuje skałom księżycowym. Crawford uważa, że przy obecnej technice krążący nad Księżycem satelita byłby w stanie zauważyć zawierające wodę meteoryty o średnicy co najmniej 1 metra. Pojazd poruszający się po powierzchni Srebrnego Globu może szukać mniejszych pozostałości. Być może konieczne będzie kopanie pod powierzchnią Księżyca.
  14. W meteorycie, który spadł na zamarznięte jezioro w Kolumbii Brytyjskiej, naukowcy znaleźli materię organiczną, która może być starsza od Słońca. Naukowcy z NASA uważają, że to kolejny dowód na potwierdzenie teorii, że życie na Ziemi zostało zapoczątkowane przez materiał, który trafił na naszą planetę z przestrzeni kosmicznej. Drobinki, które znaleźliśmy w meteorycie nie są żywe, ale mogły być jednym ze składników, z których powstało życie – mówi Keiko Nakamura-Messenger z NASA. Być może jesteśmy o krok bliżej do wyjaśnienia, skąd pochodzą nasi przodkowie – dodała. Wraz z kolegami badała ona meteoryt, który spadł na Ziemię w styczniu 2000 roku. Okazało się, że w organicznych drobinach znajdują się rzadkie formy wodoru i azotu, niespotykane na naszej planecie. Formowały się one w temperaturze -260 stopni. Dalsze analizy wykazały, że wspomniana materia organiczna jest jednym z najstarszych materiałów, jakie kiedykolwiek znaleziono. Wiek samego meteorytu oceniono na 4,5 miliarda lat, a znajdująca się w nim materia jest najprawdopodobniej jeszcze starsza i dostała się do wewnątrz podczas formowania się skały.
  15. Doktor Gerta Keller z Princeton University uważa, że dinozaury nie wyginęły wskutek uderzenia meteoru, który spadł na Ziemię w pobliżu półwyspu Jukatan. Jej zdaniem te wielkie gady zabił kolejny meteor, a zdarzenie to miało miejsce tysiące lat później. Obecnie obowiązująca teoria o wyginięciu dinozaurów mówi, że ich zagłada miała miejsce około 65 milionów lat temu, gdy na Ziemię spadł olbrzymi meteoryt. Krater po jego uderzeniu, zwany Chicxulub, został znaleziony na półwyspie Jukatan i pod okalającymi go wodami. Keller uważa jednak, że niemal 300 tysięcy lat później w naszą planetę uderzył znacznie większy meteoryt i to on właśnie zabił dinozaury oraz pozostawił cienką warstwę irydu, spotykaną w ziemskich skałach, która przypisywana jest obecnie wcześniejszemu z meteorytów. Zdaniem doktor Keller badania mikroskamielin z dnia oceanu dowodzi, że krater Chicxulub powstał właśnie około 300 000 lat przed wystąpieniem masowego wymierania zwierząt, które miał jakoby spowodować. Uważa ona, że uderzenie pierwszego z meteorytów doprowadziło do podgrzania atmosfery Ziemi i osłabienia wielu gatunków zwierząt. Gdy uderzył drugi z meteorytów, zaczęły one masowo wymierać. Doktor Keller uważa, że śladów po uderzeniu należy szukać w okolicach Indii. Zdaniem jednego z naukowców, taki krater miałby średnicę około 500 kilometrów. Wciąż jednak brak dowodów na jego istnienie.
  16. Naukowcy z Krasnojarska twierdzą, że odkryli kilka artefaktów z pozaziemskimi inskrypcjami. Wszystkie znaleziono w pobliżu miejsca upadku meteorytu tunguskiego, który dokonał wielkiego spustoszenia tajgi w 1908 roku. Przewodniczący Tunguska Space Phenomenon Research Foundation powiedział dziennikarzom, że w 2006 roku w basenie rzeki Tunguskaja natrafiono na kilka kwarcowych tablic z tajemniczymi napisami. Kamienie testowano w Krasnojarsku i Moskwie. Wyniki wskazują, że pochodzą spoza Ziemi — poinformował dziennik Moskovskie Novosti. [...] z dziwnymi oznakami sztucznego pochodzenia, prawdopodobnie wykonane promieniami plazmy. Rosyjscy badacze sugerują, że kwarcowe tablice stanowią część pakietu informacyjnego, dostarczonego na początku XX wieku przez statek kosmiczny, który rozbił się koło Tunguska. Naukowcy z innych państw, m.in. USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji, także prosili o możliwość zbadania artefaktów, ale Rosjanie chcą jako pierwsi rozszyfrować wiadomość przesłaną nam przez obcą cywilizację.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...