Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'grób' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Archeolodzy pracujący dla Watykanu odkryli sarkofag ze szczątkami, jak sądzą, świętego Pawła. Grób jest datowany na co najmniej 390 rok naszej ery i znajduje się w krypcie umiejscowionej pod Bazyliką św. Pawła Za Murami (San Paolo fuori le Mura) w Rzymie. Kościół ten jest jedną z czterech bazylik patriarchalnych, znajdujących się na terenie Świętego Miasta oraz Stolicy Apostolskiej. W latach 386-440 zbudowali go Teodozjusz I, Arkadiusz i Walentynian II. Budowlę wzorowano na Bazylice św. Piotra. Wielkością ustępuje tylko jej. Od dawna przypuszczano, że w krypcie znajduje się grób apostoła, ale dostęp do niego ograniczał ołtarz. Wykopaliska rozpoczęły się 2002 roku, a zakończyły w zeszłym miesiącu. Przez 3 lata archeolodzy kopali pod ołtarzem, by usunąć 2 olbrzymie marmurowe płyty i oto, po raz pierwszy od przeszło 1700 lat, oczom ludzkim ukazał się sarkofag świętego Pawła, opatrzony inskrypcją Paulo Apostolo Mart (Paweł apostoł męczennik). Otwory, przez które starożytni pielgrzymi wsuwali rąbki ubrań, bo dotknąć relikwii, są świetnie widoczne. Przez nowo założoną kratę możemy zobaczyć sarkofag świętego Pawła, wykonany z materiału przypominającego biały marmur — opowiada opat Edmund Power z pobliskiego klasztoru benedyktynów. Uważa się, że podróżujący po Azji Mniejszej, Grecji i Cesarstwie Rzymskim apostoł został w 65 roku ścięty przez Nerona. Szerszej publiczności widok na grób zostanie udostępniony w niedalekiej przyszłości, ale Kościół wyklucza, że będzie można kiedyś oglądać jego wnętrze.
  2. W wielu grobach z wczesnego średniowiecza widać dowody na ich otwieranie, przemieszczania zwłok i zabieranie złożonych wraz z nimi przedmiotów. Ślady takie widoczne są dosłownie w całej Europie, od dzisiejszej Rumunii po Anglię, a archeolodzy interpretują je jako przykłady rabunku. Alison Klevnäs i jej koledzy w Uniwersytetu w Sztokholmie uważają jednak, że to rodziny zmarłych otwierały groby i zabierały z nich cenne przedmioty. Szwedzcy naukowcy dokonali syntezy pięciu wcześniejszych badań regionalnych nad tym zjawiskiem. Zauważyli, że bardzo szybko zaczęło się ono rozpowszechniać od końca VI wieku i objęło duże połacie Europy. Na niektórych cmentarzach ślady otwierania nosiły 1–2 groby, na innych niemal wszystkie. Często otwierano je na tyle szybko po pogrzebie, że ani ciało, ani trumna nie uległy rozkładowi. W takich otwieranych grobach znajduje się niedbale porzucone szkielety, porozrzucane przedmioty, a resztki cennych przedmiotów, często drobinki metali, dowodzą, że ci, którzy groby otwierali, zabierali z nich co najcenniejsze. Na przykład w jednym z grobów z Kent zabrano brosze przyczepione do ubrania, ale pozostawiono srebrne wisiorki i naszyjnik ze szklanymi paciorkami. W innych grobach pozostały np. fragmenty pochodzące z mieczy, ale nie same miecze. Autorzy badań wskazują, że ci, którzy otwierali groby nie próbowali maksymalizować zysku. Szwedzcy naukowcy uważają, że groby otwierali członkowie rodziny i zabierali z nich cenne przedmioty, które były przekazywane między pokoleniami, takie jaki brosze czy miecze. Przedmioty osobiste, jak np. noże należące do zmarłego, nie były zabierane. Badania wykazały, że niektóre przedmioty były zabierane z grobów niemal zawsze. W szczególności były to miecze, saksy (duży nóż bojowy) i brosze. Czasem też groby otwierano z obawy przed zmarłym, chcąc zapobiec jego powrotowi do świata żywych. Takie szkielety noszą ślady poważnych manipulacji, jak na przykład przekręcania czaszki w stronę pleców czy odcinanie stóp. Jednak tego typu groby stanowią mniej niż 1% wszystkich badanych. O ile zwyczaj otwierania grobów i zabierania z nich przedmiotów może wydawać się szokujący, to musimy sobie uświadomić, że pozostawienie zmarłego w spokoju nie jest uniwersalnym postępowaniem ludzkości. Od tysiącleci ludzie wchodzili w różne interakcje ze zmarłymi. W późnej epoce kamienia groby projektowano tak, by można było odwiedzać zmarłych. A i dzisiaj istnieje wiele kultur, w których żyjący mają fizyczny kontakt ze zmarłymi. « powrót do artykułu
  3. Archeolodzy odkryli najbogatszy pradziejowy grób z terenu Polski na wschód od Wisły. Wewnątrz znajdowały się m.in. fragmenty naczyń z brązu, posrebrzane ostrogi oraz złoty pierścień, dlatego naukowcy nazwali go grobem książęcym. Znaleziska dokonano latem zeszłego roku. Archeolodzy dopiero teraz częściowo je ujawniają z obawy przed rabunkiem. Z tego też względu nie podają dokładnej lokalizacji. Zdradzają tylko, że do odkrycia doszło w północnej części woj. mazowieckiego. Odkryty przez nas grób jest najbogatszym pradziejowym pochówkiem odkrytym do tej pory na wschód od Wisły – uważa dr Andrzej Szela z Instytutu Archeologii UW, który podjął się jego badania. Pochówek pochodzi z przełomu I i II w. n.e. Mimo że archeolodzy nie byli pierwszymi eksploratorami grobu, udało się w nim odkryć wiele bezcennych zabytków metalowych. Były to fragmenty naczyń z brązu, ostrogi z brązu ze srebrnymi inkrustacjami, metalowa sprzączka do pasa, a nawet złoty pierścień. Ten ostatni był zarezerwowany dla najwyższych grup społecznych – wskazuje badacz. W grobie znajdowały się też cztery rogi do picia. Pozostałością po nich są świetnie zachowanie okucia z brązu. Dwa z nich zwieńczone były w formie byczych główek. To absolutny unikat! – podkreśla naukowiec. Dodaje, że tylko osoba naprawdę bogata mogła sobie pozwolić na taki ekwipunek do picia, bo najczęściej korzystano z prostych glinianych kubków - te były w powszechnym użyciu. Do naszych czasów nie zachował się szkielet. Ale po wielkości komory grobowej – miała 4 m długości i 2 m szerokości – archeolodzy domyślają się, że grobie złożono ciało, a nie prochy w urnie, co było najczęstszą praktyką w tym czasie. Tak bogate groby z pierwszych wieków naszej ery są również rzadkie po zachodniej stronie Wisły. Znamy ich co najwyżej kilka" – opowiada archeolog. Zdaniem Szeli grób został wyrabowany w okresie nowożytnym, najprawdopodobniej w XX w. Świadczy o tym przemieszanie zabytków w komorze grobowej. Poza tym brakowało naczyń ceramicznych, które z reguły w tego typu pochówkach są znajdowane. Natomiast zniszczone naczynia brązowe nosiły ślady całkiem świeżych rys i spękań. Kto był pochowany grobie? Odkrywca uważa, że musiał być to przywódca lokalnej społeczności. Tylko osoba majętna mogła sobie pozwolić na tak bogate wyposażenie grobowe. Część z przedmiotów mogła być sprowadzona z dalszych regionów, w tym z samego Rzymu – dodaje naukowiec. Naukowiec prowadził prace wspólnie z grupą pasjonatów – poszukiwaczami z całej Polski, korzystającymi z wykrywaczy metali. Ci działali w pełnym porozumieniu i we współpracy z archeologiem, dlatego metodyka ich pracy była zgodna ze standardami naukowymi. Stanowisko, na którym dokonano odkrycia, było znane archeologom wcześniej. Już kilkadziesiąt lat temu niedaleko znaleziono inne pradziejowe pochówki z tego samego okresu. Teraz badacze trafili tam z powrotem, bo stanowisku archeologicznemu grozi zniszczenie na skutek działalności człowieka. Ich badania sfinansował głównie Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, ale również Instytut Archeologii UW oraz „Varia” – Fundacja Wydziału Historycznego UW. Na pobliskiej pradziejowej osadzie (obecnie to pole uprawne), położonej kilkaset metrów od grobu książęcego, archeolodzy natknęli się również w zeszłym roku na ponad 30 srebrnych monet rzymskich - denarów. Były rozwleczone na większej powierzchni, ale nie mamy wątpliwości, że były złożone w jednym miejscu, w jednym pojemniku. Najprawdopodobniej schowano je w związku z jakimś zagrożeniem, być może najazdem – uważa Szela. Są wśród nich monety z wizerunkami takich cesarzy rzymskich jak: Hadrian, Marek Aureliusz czy Kommodus. Archeolodzy bardzo długo uważali, że w pierwszych wiekach naszej ery północna część dzisiejszego woj. mazowieckiego była zupełnie niezamieszkana - przypomina Szela. Był to bowiem teren pogranicza dwóch ludów – związku lugijskiego i Gotów. Jednak dzięki wykopaliskom prowadzonym w ostatniej dekadzie okazało się, że nie jest to prawda. Do tej pory udało się odkryć w tym regionie kilka olbrzymich, wielohektarowych osad i kilka cmentarzysk. « powrót do artykułu
  4. W odległości około 5 kilometrów na południe od Cambridge w miejscowości Trumpington Meadwos odkryto jeden z najstarszych chrześcijańskich grobów na terenie Wielkiej Brytanii. W mogile złożono 16-letnią dziewczynę, która na piersi miała złoty ozdobiony granatami krzyż. Przy szkielecie znaleziono też żelazną zapinkę od pasa, sakiewkę i nóż, które wciąż były przypięte do skórzanego pasa wysadzanego kamieniami. Odkrycia grobu dokonano przypadkowo, kopiąc fundamenty pod budynek mieszkalny. Archeolodzy sądzą, że grób pochodzi z lat 650-680, z czasów gdy Wyspy Brytyjskie przechodziły na chrześcijaństwo. W pobliżu znaleziono jeszcze trzy inne szkielety. Dwa należą do nastolatek, płeć trzeciej zmarłej osoby nie została zidentyfikowana, jednak była ona nieco starsza od reszty. Naukowcy przypuszczają, że wszyscy zmarli mniej więcej w tym samym czasie, a przyczyną śmierci była choroba. Najprawdopodobniej panowała wówczas jakaś epidemia. Najbardziej interesujący jest jednak krzyżyk długości 3,5 centymetra znaleziony przy zwłokach. Wysoka jakość wykonania i materiał wskazują, że dziewczyna pochodziła z możnej rodziny. To potwierdza tylko wcześniejsze przypuszczenia, że najpierw na chrześcijaństwo przechodziły elity. Zauważono również, że tył krzyża jest bardzo gładki i lśniący co wskazuje, iż był on noszony praktycznie przez cały czas. Po śmierci krzyżyk przyszyto to ubrania zmarłej. Dziewczynę złożono w grobie w jej łóżku, co było pogańskim zwyczajem. Drewno łoża się rozpadło, jednak zachowała się żelazna rama. Znalezisko jest wyjątkowe. Wcześniej znane było tylko jedno miejsce pochówku, w którym zmarłą osobę pochowano zgodnie z pogańskim zwyczajem w łóżku, ale osoba ta wyznawała chrześcijaństwo, o czym świadczył znaleziony w grobie krzyż. Wysoka jakość wykonania krzyża świadczy o zaawansowaniu technologicznym anglosaskich rzemieślników. To dopiero piąty tego typu krzyż tak wysokiej jakości znaleziony na terenie Wielkiej Brytanii.
  5. Na Wyspie Św. Heleny natrafiono na cmentarzysko z XIX w., na którym, wg szacunków, pochowano co najmniej 5 tys. niewolników. To ofiary transatlantyckiego handlu niewolnikami przez cieszące się złą sławą Przejście Środkowe, pas na Oceanie Atlantyckim, przez który przewożono ludzi z Afryki do Ameryki. Na pochówek natrafili archeolodzy z Uniwersytetu Bristolskiego, prowadzący prace poprzedzające budowę nowego lotniska. Wyspa Św. Heleny była przystanią dla niewolników dostarczanych przez brytyjską marynarkę królewską, która w latach 1840-1872 zwalczała handel niewolnikami (w 1833 r. parlament uchwalił ustawę znoszącą niewolnictwo na terenie Imperium Brytyjskiego, z wyjątkiem terytoriów będących własnością East India Company oraz wyspy Cejlon i Wyspy Świętej Heleny). W tym czasie na wyspę trafiło 26 tys. uwolnionych niewolników, z których większość skierowano do obozu w Dolinie Ruperta. Złe warunki na statkach zbierały swoje krwawe żniwo, w dodatku w dolinie zawsze wiało, prażyło słońce i było sucho. Łatwo sobie wyobrazić, że nie jest to idealne miejsce do ulokowania dużej liczby osób czy założenia szpitala. Część cmentarza badano w latach 2006-2008, ponieważ tamtędy miała przebiegać droga na lotnisko. Odkryto ok. 325 ciał, złożonych w pojedynczych, kilkuosobowych i masowych pochówkach. Tylko 5 osób pogrzebano w trumnach. Groby były płytkie, a szczątki zakopywano pobieżnie, jakby naprędce. Matki leżały z dziećmi, a niektóre osoby umieszczono tak blisko siebie, że można zakładać, że to krewni. Teraz zespół doktora Andrew Pearsona po raz pierwszy opublikował wyniki badania szczątków i zakopanych z nimi przedmiotów. Analiza kości ujawniła, że 83% zmarłych to dzieci, nastolatki i młodzi dorośli (handlarze szukali takich osób, zakładając, że będą długo żyć i służyć panu). W większości przypadków przyczyna zgonu okazała się niejasna. Antropolodzy byli na to przygotowani, bo odwodnienie, czerwonka i ospa, główne bolączki niewolników ze statków, nie pozostawiają "patologicznych śladów". Natrafiono jednak na dowody świadczące o szkorbucie i przemocy. Dwoje starszych dzieci prawdopodobnie zginęło od postrzału. Archeolodzy zauważyli liczne modyfikacje zębów w postaci rzeźbień przedniej powierzchni. Zachowały się też miedziane bransoletki, koraliki, a także tkaniny, np. wstążki. Poza tym znaleziono metalowe tabliczki, które pozwalały zidentyfikować niewolnika po numerze lub imieniu.
  6. Archeolodzy prawdopodobnie odkryli grób apostoła Filipa. O świętym wiadomo było, że zmarł około 81 roku w Hierapolis. I tam właśnie, w tureckim obecnie mieście, znaleziono prawdopodobne miejsce jego spoczynku. Od wielu lat szukaliśmy grobu świętego Filipa. W końcu znaleźliśmy go w ruinach odkrytego przed miesiącem kościoła - powiedział profesor Francesco D'Andria. Jego zdaniem budowa grobu oraz napisy na ścianach stanowią dowód, iż złożono w nim świętego. Apostoł Filip to brat apostołów Piotra i Andrzeja. Jest uznawany za świętego przez katolików, prawosławnych, anglikanów, wyznawców kościołów ormiańskiego, koptyjskiego i ewangelickiego. O jego życiu niewiele wiadomo. Informacje co do miejsca pochówku świętego przekazał nam biskup Polikrates z Efezu, który pisał w liście datowanym na lata 189-198 do świętego Wiktora: Filip, jeden z Dwunastu Apostołów, który został pochowany w Hieropolis wraz ze swoimi dwiema córkami. Problem jednak w tym, że w Dialogu Kajusza, skierowanym przeciwko montaniście imieniem Proctus czytamy, że były cztery wieszczki, córki Filipa, w Azji w Hieropolis, gdzie znajduje się ich grób. Z innych źródeł dowiadujemy się, że Filip Apostoł miał trzy córki oraz że w Hieropolis mieszkał diakon Filip, który miał cztery córki i został pochowany z trzema z nich. Niewykluczone więc, że pomylono Filipów i trzy córki diakona przypisano Apostołowi. Pojawiają się też informacje o przeniesieniu szczątków Filipa (tylko którego?) do Konstantynopola, a stamtąd do Rzymu. Jak widać profesorowi D'Andria nie będzie łatwo udowodnić, że w odnalezionym grobie spoczywają szczątki apostoła.
  7. Na południu Meksyku znaleziono piramidę z komorą grobową, który może być najstarszym tego typu obiektem w Mezoameryce. Archeolodzy oceniają wiek znaleziska na 2700 lat. Pochowany to około 50-letni mężczyzna. Dygnitarza pogrzebano wraz z naszyjnikiem z jadeitu, przedmiotami z pirytu i obsydianu oraz ceramiką. Zdaniem Emiliano Gallagi pochówku dokonano pomiędzy 700 a 500 rokiem przed naszą erą. Sądzimy, że to jeden z najwcześniejszych przykładów wykorzystania piramidy w roli grobu, a nie tylko jako świątyni czy innego miejsca kultu - stwierdza Gallaga. W Ameryce piramidy były przede wszystkimi miejscami kultu, a na ich szczytach zwykle stały świątynie. Piramidę, która jest prawdopodobnie o 1000 lat starsza od budowli Majów w słynnym Palenque, odkryto na południu stanu Chiapas w Chiapa de Corzo. Jej twórcami było plemię Zoque. W piramidzie spoczął wysokiej rangi kapłan lub władca Chiapa de Corzo. Badania wykazały, że komorę grobową podpierał drewniany dach, który jednak zawalił się pod ciężarem piramidy. Jej wymiary to 4x3 metry i znajdowała się 6-7 metrów pod szczytem piramidy. W grobie na zwłokach 50-latka starannie pochowano też roczne dziecko. W komorze znaleziono też porzucone byle jak resztki zwłok 20-latka. Prawdopodobnie został on złożony w ofierze podczas pogrzebu. W pobliżu znajdował się grób około 50-letniej kobiety, przy której również znaleziono cenne przedmioty. Ornamenty i ozdoby wskazują na wpływy olmeckie.
  8. Grupa naukowców z Uniwersytetu Hebrajskiego oraz USA i Kanady poinformowała, że w jednym z jerozolimskich grobów znaleziono całun z czasów Chrystusa. Wszyscy podkreślają, że jest zupełnie inny od Całunu Turyńskiego, ponieważ cechuje go prostszy splot. Na ciało mężczyzny owinięte w kawałki całunu natrafiono w grobie w pobliżu Starego Miasta. Stanowi on część cmentarza zwanego Polem Krwi (Hakeldamach), gdzie Judasz miał popełnić samobójstwo. Archeolodzy uważają, że zmarły był wyższym kapłanem żydowskim albo arystokratą, który zmarł na trąd. Wg nich, fragmenty tkaniny z bardzo prostym splotem dwustronnym są typowym przykładem ubioru pochówkowego z czasów Jezusa. Oznaczałoby to, że Całun Turyński nie może pochodzić z Jerozolimy I wieku naszej ery.
  9. Naukowcy z włoskiego Narodowego Komitetu Dziedzictwa Kulturowego zamierzają ekshumować szczątki Leonarda da Vinci, by zrekonstruować jego twarz. W ten sposób chcą sprawdzić, czy Mona Liza może być jego zamaskowanym autoportretem. Włosi prowadzili rozmowy w sprawie otwarcia grobu z zamku Amboise w dolinie Loary z właścicielami obiektu i francuskimi władzami. Negocjacje zakończyły się zasadniczym porozumieniem co do reguł projektu. Oficjalne pozwolenie zostanie wydane latem tego roku. Debata związana z tożsamością tajemniczo uśmiechniętej kobiety z obrazu toczy się od lat. Niektórzy eksperci sugerują, że renesansowy artysta namalował siebie w skórze przedstawicielki płci przeciwnej, ponieważ bardzo lubił zagadki. Jeśli uda nam się znaleźć czaszkę Leonarda, zrekonstruujemy jego twarz i porównamy ją z fizjonomią Mona Lizy – wyjaśnia antropolog Giorgio Gruppioni. Pierwotnie da Vinci został pochowany na zamku Amboise w kościele Saint Florentin, który uległ zniszczeniu podczas rewolucji francuskiej w 1789 r. W 1863 r. poeta i leonardysta Arsène Houssaye odkrył w dawnej kolegiacie niemal cały szkielet oraz fragmenty płyty nagrobnej z literami EO...DUS VINC. Szczątki umieszczono w kaplicy świętego Huberta. Silvano Vincenti, szef ekipy ubiegającej się o ekshumację, opowiada, że zostanie przeprowadzone badanie metodą datowania węglowego, a próbki DNA z kości i zębów domniemanego Leonarda będą porównane do materiału genetycznego jego męskich potomków z Bolonii.
  10. W Xigaoxue w prowincji Henan archeolodzy odkopali duży grobowiec z III wieku n.e., w którym, wg nich, mógł zostać pochowany Cao Cao, legendarny chiński polityk, wojskowy i poeta. W literaturze Państwa Środka stanowił uosobienie przebiegłości i cynizmu, odpowiednik późniejszego europejskiego Machiavellego. W grobowcu znaleziono epitafium i inskrypcje, które wydają się odnosić do generała. Poza ciałem mężczyzny w wieku sześćdziesięciu kilku lat, co odpowiadałoby wiekowi Cao Cao w chwili śmierci (miał wtedy 65 lat), złożono tam zwłoki dwóch kobiet. Chińskie przysłowie "shuō Cáo Cāo, Cáo Cāo dào" to odpowiednik polskiego "o wilku mowa, a wilk tuż". W tamtejszej tradycji nie brakuje anegdot na temat Cao Cao, w tym wysławiających jego talenty polityczne czy wojskowe. Cao Cao rozpoczął karierę w czasie Powstania Żółtych Turbanów, które wybuchło w 184 roku. W 198 został mianowany Zbawcą Cesarstwa, a 10 lat później kanclerzem i księciem Wei. Miał dwóch synów: Cao Pi oraz Cao Zhi, jednego z najwybitniejszych poetów swoich czasów.
  11. Szkoccy archeolodzy stwierdzili, że ludzie żyjący w epoce brązu kładli kwiaty na grobach swoich zmarłych. Naukowcy z Uniwersytetów Glasgow i Aberdeen odkryli bukiet z wiązówki błotnej (Filipendula ulmaria). To gatunek byliny należącej do rodziny różowatych. Kiść kwiatów położono na grobie w Forteviot w hrabstwie Perthshire w Szkocji. Wg ekspertów, to pierwszy odnotowany przypadek takiej ceremonii. Kwiaty mają zaledwie 3-4 mm średnicy, ale stanowią pierwszy dowód, że ludzie z epoki brązu naprawdę umieszczali kwiaty na miejscach pochówku – wyjaśnia dr Kenneth Brophy z Wydziału Archeologii Uniwersytetu w Glasgow. Naukowcy przypuszczają, że bukiet złożono w pobliżu głowy osoby o wysokiej pozycji społecznej, którą pogrzebano ze sztyletem z brązu ze złotą rękojeścią. W grobach znajdujemy zwykle wyroby metalowe, lecz kwiaty są czymś rzadkim, jeśli nie niespotykanym. [W założeniu] przypominały [uczestnikom pogrzebu], że to, na co patrzyli, nie było wyłącznie garstką abstrakcyjnych szczątków, ale człowiekiem, z którym przyszło im żyć i obcować. Miejsce pochówku oznaczono m.in. aleją z dębowych słupów. W Forteviot mają być prowadzone dalsze prace archeologiczne. To wczesna siedziba szkockich królów, gdzie w 858 r. zmarł Kenneth mac Alpin, jeden z pierwszych królów zjednoczonej Szkocji.
  12. Robotnicy remontujący dom w Betlejem przypadkowo natrafili na nietknięty grób z wczesnej epoki brązu. Wewnątrz znajdowały się gliniane naczynia, koraliki i szkielety dwóch osób – poinformowało palestyńskie Ministerstwo Turystyki i Starożytności. Mohammed Ghayyada podkreśla, że dzięki odkryciu można stwierdzić, jak wyglądały zwyczaje pogrzebowe na tym terenie w tzw. okresie kananejskim. Odnawiane domostwo znajduje się w pobliżu Groty Narodzenia. Oczom robotników ukazał się otwór, który jak się okazało, prowadził do grobu. Zawiadomiono odpowiednie służby. Przed wyniesieniem zawartości wykonano zdjęcia. Eksperci szacują, że pochówek miał miejsce w 1900-2200 r. p.n.e. Stephen Pfann, archeolog i historyk z Jerozolimy, powtarza z naciskiem, że choć nauka dysponuje wieloma artefaktami z okresu kananejskiego, nietknięte groby należą do rzadkości, głównie z powodu grabieży. Takie przybytki są szczególnie cenne, ponieważ pozwalają stwierdzić, w jaki sposób rozmieszczano trafiające do grobu przedmioty. Te wydobyte z odnalezionego właśnie skarbu trafią do Betlejemskiego Centrum Pokoju.
  13. Telefony komórkowe są wszędobylskie. Widuje się je i słyszy niemal wszędzie. Teraz dźwięk dzwonka dochodzić może również spod ziemi lub z krypty, co brzmi niemal jak w horrorze, bo jak twierdzą właściciele i pracownicy domów pogrzebowych, coraz więcej osób chce je zabrać ze sobą do grobu. Wydaje się, że każdy nieboszczyk poniżej czterdziestki zadeklarował kiedyś chęć pogrzebania z komórką. Podobny trend można zaobserwować w odniesieniu do smartfonów BlackBerry. Mieliśmy nawet mężczyznę, który zażyczył sobie swojego Game Boya – opowiada Noelle Potvin, doradca z domu pogrzebowego Hollywood Forever. Kiedyś do grobu zabierało się tajemnicę, zapasy na życie pozagrobowe lub obola dla Charona, teraz technika zaczęła wykraczać poza doczesność. Zjawisko to przybiera na sile nie tylko w USA, lecz także za oceanami - w Wielkiej Brytanii, Australii i RPA. Ed Defort, wydawca magazynu American Funeral Director opowiada o przypadkach pochowania z iPodami oraz o mężczyźnie, który podczas ostatniego pożegnania leżał w otwartej trumnie ze słuchawkami bezprzewodowymi na uszach. Wg niego, największą popularnością wśród cmentarnych gadżetów cieszą się właśnie telefony komórkowe. Choć nie istnieją oficjalne statystyki, przedstawiciele branży pogrzebowej twierdzą, że to, co dostrzegamy i opisujemy, stanowi najprawdopodobniej czubek góry lodowej. Pochówki telefoniczne to wymysł ostatnich 5-6 lat. Zjawisko będzie przybierać na sile z wielu powodów. Jednym z nich jest stały spadek cen sprzętów elektronicznych. Po co ludziom telefony w trumnie? Dla niektórych to pamiątka, równie dobra jak każda inna. Wiele osób mówi, że komórka reprezentuje osobę, stanowi część jej dziedzictwa czy rodzaj przedłużenia – podsumowuje Potvin. W niektórych sytuacjach gadżety bywają rodzajem "uspokajacza" czy sposobem na ukojenie. Właściciele domów pogrzebowych powtarzają historie o rodzinach, które wkładały zmarłemu słuchawki od iPoda i podczas zamykania trumny włączały jego ulubioną piosenkę. Zdarzało się też, że ktoś umieszczał w środku włączoną i naładowaną komórkę, obiecując, że potem zadzwoni do ukochanego/ukochanej. Nieważne, że nikt nie odbierze, żywym wystarcza poczucie łączności – tłumaczy Pam Vetter, planistka pogrzebów z Los Angeles. Paradoksalnie pomaga to rodzinie w przejściu do kolejnej fazy żałoby: uświadomienia sobie, że zmarły odszedł nieodwołanie. Choć niektórzy długo, a czasem nawet nigdy nie przestają opłacać jego abonamentu. Gdy w czasie pożegnań przed pogrzebem otwiera się trumny z telefonami, często dochodzą z niej dzwonki czy sygnały nadejścia SMS-a. Ludzie wiedzą, że ktoś nie żyje, ale nie przestają do niego dzwonić. Niekiedy numer zostaje wyryty na kamieniu nagrobnym. Defort dodaje, że niektórzy żałobnicy uznają uaktywnienie dzwonka komórki za formę oddania hołdu zmarłemu. Wybierają więc jego numer podczas opuszczania trumny do grobu. Dzisiaj prawie nikt nie obawia się pogrzebania żywcem, więc zabieranie ze sobą telefonu nie stanowi raczej formy zabezpieczania się.
  14. Na terenie dzisiejszego Izraela znaleziono najstarszy na świecie grób szamana, a właściwie szamanki. W pochówku sprzed 12 tys. lat odkryto 50 skorup żółwia, ludzką stopę i części ciała wielu zwierząt, np. dzika, orła, krowy, lamparta oraz dwóch kun (Proceedings of the National Academy of Sciences). Członkowie zespołu Leore Grosman z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie uważają, że spoczywa tu przedstawicielka kultury natufijskiej z mezolitu. Członkowie tego ludu jako pierwsi zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Rytuały pogrzebowe oraz metody konstrukcji i zapieczętowania grobu sugerują, że mamy do czynienia z pochówkiem starożytnego szamana [...]. Kości odkryto w niewielkiej jaskini w Dolnej Galilei. Na jej terenie pochowano co najmniej 28 osób. Podczas ceremonii na ciele leżącej na boku starej kobiety położono ponad 10 kamieni. Zlokalizowano je na głowie, miednicy i ramionach. Nogi były rozrzucone na boki i zgięte ku górze w kolanach. Wysiłek włożony w określone ułożenie wskazuje na wysoką pozycję zmarłej. Ekipa Grosman jest przekonana o wyjątkowości grobu. Niczego takiego nie znaleziono ani w obrębie kultury natufijskiej, ani wśród pochówków z paleolitu. Wg archeologów, tak właśnie powinien wyglądać grób szamana. Żółwie, orle skrzydła i pokryte futrem zwierzęta do dziś odgrywają ważną symbolicznie rolę w wielu kulturach. Natufijska kobieta była chyba postrzegana jako ktoś, kto pozostawał w ścisłym kontakcie z duchami wymienionych zwierząt. Ludy Amazonii uznają np., że szaman może się wcielać w różne zwierzęta i podziwiać świat z lotu ptaka czy oczami jaguara. Odpowiednio silny (duchem) człowiek może nawet zabrać kogoś drugiego na przejażdżkę.
  15. Położenie grobu Czyngis-chana przez setki lat owiane było wielką tajemnicą. Amerykanie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) mają jednak nadzieję, że rozwiążą zagadkę dzięki zdobyczom współczesnej technologii. Dr Albert Yu-Min Lin, szef zespołu, zaznacza, że naukowcy mogą skorzystać zaledwie z kilku mglistych wskazówek, nie dysponują zaś żadnymi prawdziwymi dowodami. Zgodnie z legendą, każdy, kto tylko wspomniał o pogrzebie przywódcy, wydawał na siebie wyrok śmierci. Po zakopaniu ciała ludzie chana ubili ziemię kopytami dosiadanych koni. By ostatecznie utrudnić jakiekolwiek poszukiwania, zmieniono nawet bieg rzeki. Zamiarem Lina jest ocieplenie wizerunku Czyngis-chana. Wbrew pozorom nie był on tylko okrutnym wojownikiem, ale także światłym człowiekiem. Zjednoczył mongolskie plemiona, a jego niektóre wyprawy można porównać do odkrywania świata przez Marco Polo. Ponadto próbował wprowadzić centralną walutę i przyczynił się do powstania alfabetu mongolskiego. Lin i profesor Maurizio Seracini do znalezienia grobu mongolskiego przywódcy zamierzają wykorzystać aparaturę z California Institute for Telecommunications and Information Technology (Calit2). Po wstępnym ustaleniu jego pozycji ma się rozpocząć 3-letni projekt Dolina Chana. Najprawdopodobniej grób znajduje się na obszarze wyznaczonym przez rzekę Onon i pasmo górskie Chentej w północno-wschodniej Mongolii. Specjaliści sądzą, że tuż obok zostali później pochowani synowie Czyngis-chana i inni członkowie jego rodziny. Niemal osiemset lat temu rejon był strzeżony przez straże chana, a w XX wieku objęła go radziecka okupacja. Mongołom nie było wolno wspominać o słynnym rodaku, bo Rosjanie obawiali się, że może to w nich obudzić wolę walki. Pierwsze ekipy badawcze pojawiły się tu zatem dopiero w latach 90., ale misje zakończyły się niepowodzeniem. Po znalezieniu miejsca pochówku Amerykanie zamierzają stworzyć wirtualny model grobu. Posłużą się przy tym obrazowaniem cyfrowym i spektroskopowym. Uważają, że tak duży obiekt powinien zmienić ukształtowanie terenu, co na pewno da się wyśledzić dzięki satelitom. Naukowcy poproszą też o pomoc uczniów, którzy za pomocą programu UCSD wykonają zdjęcia "podejrzanych" lokalizacji, ułatwiając w ten sposób pracę samym akademikom. Mamy więc do czynienia z projektem łączącym cechy serwisów społecznościowych i rozmaitych technik wizualizacji. Na wyznaczonym obszarze na terenie Mongolii badacze wykorzystają możliwości georadaru (ang. ground penetrating radar, GPR), indukcji elektromagnetycznej i magnetometrii. Na tej podstawie zostaną utworzone algorytmy, a w konsekwencji trójwymiarowy obraz grobu. Doktor Lin chciałby móc zapytać Czyngis-chana, jak pragnąłby być zapamiętany. Jako człowiek, który umarł we własnym łożu w otoczeniu kochających osób, jako przywódca, przeciwko któremu nie zbuntował się żaden z wysokich rangą żołnierzy czy jako bezlitosny, zdyscyplinowany, honorowy bohater... Z wiadomych powodów do spotkania nie dojdzie, ale trzymamy kciuki za powodzenie misji.
  16. Cywilizację starożytnego Egiptu zbudowano dzięki udomowieniu dzikich osłów. Na dowód archeolodzy przedstawili dziesięć szkieletów wydobytych z grobów pierwszych królów afrykańskiego państwa. Kości mają ok. 5 tysięcy lat. Ich stan wskazuje, że zwierzęta wykorzystywano do transportu (Proceedings of the National Academy of Sciences). Przypominają one kości współczesnych dzikich osłów nubijskich i somalijskich, dużo większych od dzisiejszych udomowionych kłapouchów. Stopień zniszczenia stawów wskazuje, że zwierzęta przenosiły ciężkie ładunki, np. kamienie do budowy pobliskiej świątyni w Abydos, a także wino, ziarno i kamienie szlachetne. O rozpoczęciu procesu udomowiania świadczą zmiany anatomiczne w obrębie śródstopia. Bardziej kompaktowa noga to przystosowanie do transportowania – wyjaśnia Fiona Marshall z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w St. Louis.
  17. W El Kadada w Sudanie małżeństwo archeologów znalazło najstarszy dowód składania ofiar z ludzi w Afryce. Państwo Reinhold natrafili na neolityczny grób sprzed 5,5 tys. lat. Pochowany w nim człowiek był otoczony przez 3 inne poświęcone osoby, dwa psy oraz piękną ceramikę. Urny, żarna, koraliki i bransoletki zostaną przekazane Muzeum Narodowemu w Chartumie. Nie znam innego afrykańskiego znaleziska o takiej randze... Nie mamy niczego tak mocnego z wykopalisk prowadzonych w innych krajach. Reinhold, którego zespół pracował w okolicy od kilku miesięcy, opisuje grób jako najważniejsze neolityczne odkrycie archeologiczne w Afryce od lat 90. ubiegłego wieku. Okres, z którego pochodzi znalezisko, wiązał się z przekształceniem byłych myśliwych w społeczności rolniczo-rzemieślnicze. Pierwsza, jak ją nazywa Francuz, globalna rewolucja na zawsze zmieniła strukturę społeczną. Reinhold uważa, że znalezisko z El Kadada jest o 1000 lat starsze od znanych wcześniej spektakularnych sudańskich grobów zbiorowych. Rejon wioski doskonale nadawał się do celów rolniczych. Nie brak tu żyznych ziem, a w pobliżu przepływa Nil.
  18. Naukowcy chcą ulepszyć sposoby poszukiwania ukrytych grobów. Zidentyfikowano 30 związków chemicznych, wydzielanych przez zakopane ciało. Badacze zamierzają wykorzystać swoje odkrycia w treningu psów, a także do skonstruowania sztucznego nosa, używanego przez antropologów i archeologów. W opisywanych działaniach liczy się jedno: szybkość działania. Im prędzej znajdzie się grób, tym więcej dowodów można zgromadzić — wyjaśnia Arpad Vass, antropolog i chemik z Oak Ridge National Laboratory w Tennessee. Na powierzchni blisko 1,2 ha pochowano 30 ciał w różnym stanie rozkładu. Przez 4 lata zespół Vassa zajmował się czymś bardzo niemiłym: identyfikowaniem wydzielanych przez nie zapachów. Ludzkie szczątki były ofiarowywane nauce albo przez najbliższą rodzinę, albo przez samego zmarłego. Umieszczone nad grobem oraz w ziemi pod i nad ciałem perforowane rurki zbierały ulatniające się gazy. Następnie były one analizowane w laboratorium. Rozkładające się tkanki wydzielają 478 różnych związków chemicznych. Kiedy ciało było zakopane na głębokości ok. 45 cm, mijało 17 dni, zanim zapachy stawały się wykrywalne na powierzchni. Według statystyk FBI, przeciętny ukryty grób znajduje się na głębokości mniej więcej 61-76 cm. W opisywanym projekcie udowodniono, że zapach ciała można wykryć nawet w 17 lat po jego ukryciu. Nawet kości mają swoją woń. Co więcej, na podstawie zapachu można rozróżnić poszczególne gatunki zwierząt. Ekipa Vassa wyodrębniła 30 prostych cząsteczek, które wykrywa się zawsze, bez względu na rodzaj gleby i głębokość pochówku. Najbardziej interesujące są związki fluorowane. Myślimy, że picie przez całe życie wody z fluorem powoduje, że pierwiastek ten odkłada się w naszych tkankach oraz kościach. Kiedy ciało się rozkłada, wydzielają się łatwo wykrywalne składniki, a ponieważ są bardzo lekkie, bez problemu przedostają się przez ziemię. Policja korzysta z usług specjalnie wytresowanych psów. Są one jednak żywymi istotami, które po prostu się męczą, a dokładność wyszukiwania nie jest taka sama u wszystkich osobników. Ekipy poszukiwaczy dość często pomijają natomiast niektóre obszary.
  19. Pewien historyk amator poinformował, że odnalazł miejsce pochówku kobiety, którą Leonardo da Vinci sportretował jako słynną Monę Lizę. W akcie zgonu napisano, że Lisa Gherardini, modelka renesansowego mistrza, zmarła 15 lipca 1542 roku we Florencji i została pochowana w klasztorze w środku miasta — powiedział AFP Giuseppe Pallanti, wykładowca ekonomii. Może Leonardo wybrał kobietę zwyczajną, podobną do wielu innych. Nie pochodziła ze szlacheckiego rodu, nie była księżniczką, ale kimś z sąsiedztwa. Nie ma pewności co do tego, czy Gherardini, która urodziła się w 1479 roku i poślubiła kupca bławatnego Francesca del Giocondę, naprawdę była kobietą pozującą malarzowi. Tradycyjnie uznaje się Lisę Gherardini za Giocondę, ponieważ Giorgio Vasari, XVI-wieczny artysta i biograf m.in. Leonarda da Vinci, napisał, że mistrz sportretował żonę Francesca del Giocondy. Pallanti, autor książki o Monie Lizie, wskazuje ponadto, że Giocondo był sąsiadem i znajomym ojca Leonarda, Piera da Vinci. Nie zajmuję stanowiska, nie jestem historykiem sztuki, ale trudno uwierzyć, że Vasari kłamał. Alessandro Vezzosi, ekspert i dyrektor muzeum poświęconego Leonardowi, twierdzi, że Pallanti jest uznanym badaczem, którego prace dostarczyły ważnych informacji na temat Lisy Gherardini. Według niego, kobieta uwieczniona na obrazie wiszącym w Luwrze nie jest jednak żoną kupca. Założenie, że to Gioconda, to podstawowy błąd. Z listu da Vinci wynika, że Mona Liza była prawdopodobnie kochanką sponsora artysty, szlachcica z Florencji, Giuliana Medyceusza. To, oczywiście, nie oznacza, że nie mógł malować również żony kupca. Pallanti dokopał się do aktu zgonu Gherardini tuż przed Bożym Narodzeniem. Przeczytał, że urodziła pięcioro dzieci i adoptowała kolejnych sześcioro. Jej dom znajdował się blisko florenckiej bazyliki San Lorenzo, a ta z kolei sąsiadowała z klasztorem św. Urszuli, gdzie została ponoć pochowana. Jedna z córek Włoszki wstąpiła do zakonu. Wolą jej męża było, by po jego śmierci zamieszkała z córką, powiedział Pallanti, wyjaśniając, co doprowadziło do tego, że zaczął studiować dokumenty. Zabudowania klasztoru popadły w ruinę, dlatego historyk amator nie poszukiwał samego grobu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...