Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'danie' .
Znaleziono 4 wyniki
-
Sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów? Jedzenie codziennie tego samego. Wg naukowców z Uniwersytetu w Buffalo, człowiek staje się wtedy do tego stopnia niezainteresowany posiłkiem, że je mniej. Innymi słowy: następuje habituacja, czyli zanikanie reakcji na powtarzający się bodziec (American Journal of Clinical Nutrition). Eksperyment pokazał, że kobiety, które przez tydzień codziennie jadły makaron z serem, pod koniec tygodnia spożywały o 100 kilokalorii mniej niż zwykle. Zespół Leonarda Epsteina zwerbował 32 panie w wieku od 20 do 50 lat: połowa cierpiała na otyłość, połowa nie. Podzielono je dwie grupy, w każdej znalazła się jednakowa liczba osób z nadmierną i prawidłową masą ciała. Wszystkie kobiety miały 5 razy zetknąć się z tym samym daniem (makaronem z serem), tyle że jedna podgrupa 5 razy w jednym tygodniu, a druga raz na tydzień przez 5 tygodni. W praktyce wyglądało to tak, że panie przez 28 minut zajmowały się przypisanym zadaniem na komputerze, a potem proponowano im porcję makaronu z serem o wartości energetycznej 125 kilokalorii. Można było wziąć tyle dokładek, na ile się miało ochotę. Obie grupy rozwiązywały zadanie w ciągu 5 sesji, tyle że były one inaczej rozłożone w czasie. Grupa jedząca codziennie to samo danie zmniejszała liczbę przyjmowanych kalorii o ok. 30 kilokalorii na sesję (habituacja wystąpiła zarówno u kobiet otyłych, jak i szczupłych), a do końca eksperymentu grupa jedząca je w tygodniowych odstępach czasu zwiększyła kaloryczność posiłków o 100 kcal. Na razie naukowcy nie wiedzą, do jakiego stopnia posiłki powinny być podobne, by wykształciła się habituacja. Czy ktoś będzie przejawiał długoterminową habituację na kolejne posiłki, na które będą się składać pizza serowa, pepperoni i grzybowa? Trzeba to rozstrzygnąć w ramach kolejnych badań.
- 10 odpowiedzi
-
- Leonard Epstein
- danie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od lat powtarza się, że haggis to specjał kuchni szkockiej – tradycyjna potrawa przyrządzana z owczych podrobów, cebuli, tłuszczu, mąki owsianej i przypraw. Dusi się je w charakterystyczny sposób, bo w żołądku. Tymczasem historyk Catherine Brown utrzymuje, że jest to danie angielskie, a odniesienia do niego znalazła w książce Gerwazego Markhama "Angielska pani domu" (The English Hus-Wife) z 1615 r. Oznaczałoby to, że wspomniano tam o nim o 171 lat wcześniej niż w odzie "To A Haggis" Roberta Burnsa, utworze z 1786 r. Z publikacji wynika, że haggis jadano najpierw w Anglii, a dopiero potem spopularyzowano w Szkocji. Pierwsza wzmianka o szkockim specjale pochodzi z 1747 r. W XVII wieku była to potrawa jadana ponoć przez wszystkich obywateli Anglii. W połowie XVIII wieku inna autorka książek kulinarnych, Hannah Glasse, podała przepis na "szkocki haggis". To wersja, jaką znamy dzisiaj. Robert Patrick, światowy mistrz haggis, uważa taki pomysł za obrazoburczy. Wg niego, przypomina to twierdzenia, że golfa wynaleźli Holendrzy bądź Chińczycy. Pani Brown twierdzi jednak, że szkoccy nacjonaliści zawłaszczyli sobie haggis jako symbol narodowy po podpisaniu Aktu Unii 1707 (Act of Union 1707). To ustawa pozwalająca połączyć Królestwo Anglii z Królestwem Szkocji. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z kwestią tożsamościową: straciliśmy naszą monarchię, straciliśmy parlament, a zyskaliśmy haggis. Chwytano się wszystkiego, co unikatowe dla Szkocji, dlatego też Burns opisał danie w tak poruszający sposób. Oszczędny haggis (porównywany do pospolitej kiełbasy lub puddingu) skontrastowano z wyszukaną kuchnią francuską, bardzo podówczas popularną w Edynburgu. Catherine Brown zaznacza, że nawet samo słowo "haggis" ma angielską etymologię. Szkoci wydają się tym jednak nie przejmować. Przez stulecia potrawa tak wrosła w tutejszą obyczajowość, że i tak pozostanie ikoną.
-
- Catherine Brown
- angielskie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Francuski szef kuchni Pierre Gagnaire przygotował pierwsze na świecie danie, które w całości powstało nie ze świeżych składników, lecz w wyniku precyzyjnie zaplanowanych reakcji chemicznych. Przystawka z kwasu askorbinowego, czyli witaminy C, glukozy, kwasu cytrynowego i malitolu zadebiutuje dziś w oznaczonej trzema gwiazdkami Michelina hongkońskiej restauracji w hotelu Mandarin Oriental. Przystawka "Le note à note" ma postać żelowych kul, których wnętrze przyjemnie rozpływa się w ustach, a zewnętrzna warstwa zaskakuje chrupkością. Całość ma cytrynowo-jabłkowy smak. W opracowaniu formuły pomagał Gagnaire'owi ojciec gastronomii molekularnej Hervé This. W skład obmyślonego przez obu panów posiłku wchodzi też potrawka z homara w polifenolowym sosie. Przygotowuje się ją na bazie kwasu winowego, glukozy oraz, oczywiście, polifenoli. Wszystkie stoliki na dzisiejszy wieczór są już zarezerwowane. Wg Thisa, syntetyczna kolacja to wielki sus w przyszłość. Uważa on, że jutrzejsi kucharze powinni odrzucić warzywa na rzecz związków, z których one powstają. Zamiast marchewek należałoby zatem korzystać z karotenoidów, pektyn, fruktozy i kwasu glukuronowego. Jeśli używasz czystych składowych, otwierają się przed tobą miliardy miliardów nowych możliwości. Podobnie jak w przypadku malarza korzystającego z barw podstawowych czy muzyka komponującego nuta po nucie [stąd nazwa przystawki le note à note]. This sugeruje, że składnikowy posiłek ma moc oczarowywania naszego nerwu trójdzielnego. Upatruje w nim także szansy na zlikwidowanie niedoborów żywności oraz zwiększenie dochodów rolników, którzy zaczęliby frakcjonować swoje plony. Krytycy twierdzą, że w uzyskanym dzięki chemii daniu nie ma ani krzty naturalności. Chemik odparowuje, że nasze codzienne pokarmy także nie są naturalne. I nie chodzi mu wyłącznie o cukier, najczęściej rafinowany, ale także o hodowlane odmiany warzyw. Jeśli próbowaliście jeść dziką marchew, uznaliście ją zapewne za ohydną. This promuje kulinarny konstruktywizm, który wymaga nie tylko laboratoryjnej zręczności i naukowej wiedzy, lecz stanowi również rodzaj nowego nurtu filozoficznego. Gagnaire nie jest uczniem ślepo zapatrzonym w swego mistrza. Owszem, korzysta z podsyłanych przez przyjaciela przepisów, ale podchodzi do nich twórczo i krytycznie. Przyznaje, że czasem się sprawdzają, a czasem nie. Chemiczne podejście do posiłków uznaje za część odleglejszej przyszłości, dlatego zamiast zalecanymi przez Thisa trójglicerydami zagęszcza sos starym dobrym masłem...
- 32 odpowiedzi
-
- Hervé This
- Pierre Gagnaire
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Starzejące się społeczeństwo Japonii próbuje zwalczyć zmarszczki daniami wzbogacanymi kolagenem. Powstają zdrowe restauracje i odmienione menu, a także odpowiednie działy w supermarketach. Na chętnych czekają specjalne dżemy, gicze wieprzowe oraz potrawy jednogarnkowe ze stopionym kolagenem. W powstających jak grzyby po deszczu restauracjach piękna serwuje się tzw. nabe/nabemono, w których do warzyw wymieszanych z mięsem czy rybą wrzuca się bryły przezroczystego i pozbawionego smaku białka. Pod wpływem temperatury topi się ono, a całość przypomina szwajcarskie fondue. Poza tym coraz popularniejsze stają się pokarmy naturalnie obfitujące w kolagen, np. płetwy rekina, skóry drobiowe i racice wieprzowe. Na sklepowych półkach sporo miejsca zajmują kolagenowe makarony, słodycze i suplementy. Ich sprzedaż w niektórych sieciach 2-krotnie przekroczyła zakładany poziom, lecz naukowcy alarmują, że jedzenie tego białka nie zapewnia żadnych widocznych efektów antystarzeniowych. Profesor Kuniko Takahashi, dietetyk z Gunma University, udowadnia, że spożywanie kolagenu jest pod tym względem tak samo skuteczne, jak konsumowanie jakichkolwiek innych pokarmów wysokobiałkowych. Dobre białko zawiera wystarczające ilości wszystkich niezbędnych aminokwasów, a większość protein zwierzęcych spełnia ten warunek. Kolagen niczym się więc nie wyróżnia. Kraj Kwitnącej Wiśni co pewien czas ogarnia szaleństwo nowej diety. W zeszłym roku królowało np. menu bananowe.
- 4 odpowiedzi