Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Wenecja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 10 wyników

  1. Na Piazzetta San Marco, weneckim placu łączącym Canale di San Marco z placem św. Marka znajdują się dwie słynne granitowe kolumny. Na jednej z nich stoi figura pierwszego patrona miasta, świętego Teodora. Drugą zaś wieńczy uskrzydlony lew z brązu, atrybut nowego patrona miasta, ewangelisty św. Marka. Jeszcze do niedawna sądzono, że lew pochodzi z Persji Achemenidów i oryginalnie przedstawiał chimerę, której dodano skrzydła. Właśnie okazało się, że posąg znacznie młodszy i powstał w Państwie Środka. W latach 80. XX wieku słynny lew został poddano konserwacji i wówczas przeprowadzono badania, na podstawie których stwierdzono, że powstał w Anatolii na początku epoki hellenistycznej (IV w. p.n.e.). Teraz jednak badania izotopów ołowiu zdradziły zupełnie inną historię. Geolodzy, chemicy, archeolodzy i historycy sztuki z Uniwersytetu w Padwie, Uniwersytetu Ca' Foscari w Wenecji oraz International Association of Mediterranean and Eastern Studies - Ismeo przeprowadzili nowe analizy brązu, z którego wykonano lwa. Uzyskane dane, wskazują, że miedź wykorzystana do produkcji posągu pochodzi z kopalń w dolnym biegu Jangcy. Analizy stylistyczne zaś zdradziły na grzywie, klatce piersiowej i głowie cechy typowe dla sztuki z czasów dynastii Tang (609–907). Badacze uważają, że oryginalna rzeźba była „strażnikiem grobu” (镇墓兽, zhènmùshòu). Były to fantastyczne stwory umieszczane przed grobowcami, które miały odstraszać złe duchy i zapewnić spokój duszy zmarłego. Już na początku rządów dynastii Tang ustawiano je zwykle w parach. Jeden ze stworów miał ludzką, drugi – twarz bestii. W przypadku uskrzydlonego lwa z Wenecji cechami typowymi dla zhènmùshòu są szerokie nozdrza z wąsami po obu stronach, szeroko otwarty pysk z widocznymi szeroko rozstawionymi kłami w żuchwie i wąsko umiejscowionymi kłami w szczęce. Pomiędzy kłami występuje równy, płaski rząd zębów, a oczodoły rzeźby są bardzo wydatne, by można było zamontować tam rogi. U naszego lwa oczodoły są ścięte. Najwyraźniej ucięto umocowane tam rogi lub poroże, by nadać zwierzęciu bardziej lwi wygląd. Odkrycie ogłoszono przed tygodniem, podczas ceremonii otwarcia międzynarodowej konferencji dotyczącej Marco Polo. Zorganizowano ją z okazji 700. rocznicy śmierci podróżnika. Gdy w 1295 roku Marco powrócił ze swojej podróży opisywał lwa już stojącego na kolumnie. Nie wiadomo, jak posąg znalazł się w Wenecji. Mógł przybyć Szlakiem Jedwabnym przez Indie i Afganistan. Droga ta była aktywna za czasów dynastii Tang, później przez wieki była zablokowana, a za czasów Marco Polo ponownie ją wykorzystywano. Tak czy inaczej brak wzmianek o transporcie i ustawianiu tak dużej rzeźby sugeruje, że lew przybył w częściach. Wskazują też na to analizy z różnych miejsc rzeźby, dzięki którym wiemy, że jej fragmenty ponownie odlano i łączono w co najmniej 5 fazach prac.  Ślady tych prac pochodzą sprzed 1797 roku, gdy Wenecję splądrowały wojska Napoleona, które wywiozły lwa, rozbijając go przypadkiem na 20 części. « powrót do artykułu
  2. Ledwie 2 miesiące temu informowaliśmy o rekordowej powodzi w Wenecji. Tym razem miasto ma inny problem – wyjątkowo niski stan wód. Tak niski, że po wielu kanałach nie da się pływać. W pewnym momencie poziom wody był nawet 45 centymetrów poniżej poziomu morza. Niski poziom wody zdarza się w Wenecji, jednak jest to zjawisko wyjątkowe. To jednak poważny problem dla miasta. Już po listopadowej powodzi rezerwacje w hotelach spadły o kilkadziesiąt punktów procentowych. Wyschnięcie kanałów i krążące w internecie zdjęcia słynnych gondoli spoczywających w mule z pewnością nie pomogą w ponownym przyciągnięciu turystów. Powódź z listopada przyniosła olbrzymie straty. Arcybiskup Wenecji, Francesco Moraglia, poinformował, że w Bazylice Św. Marka doszło do zniszczeń w dolnej części. Kościół został bowiem zalany. Zdarzyło się to dopiero po raz 6. od 1200 lat. Powódź zabiła 2 osoby i zalała 80% miasta. Straty oceniono na ponad miliard euro. Teraz mamy do czynienia z wręcz przeciwną sytuacją. Na szczęście obecnie brak doniesień o jakichkolwiek stratach czy zniszczeniach. « powrót do artykułu
  3. Sala obrad rady regionu Wenecja Euganejska, której stolicą jest Wenecja, została po raz pierwszy w historii zalana przez powódź. Ironią losu do zalania doszło dosłownie 2 minuty po tym, jak radni odrzucili uchwałę o podjęciu działań mających na celu zapobieganie globalnemu ociepleniu. Woda zaczęła napływać do sali obrad w Pałacu Ferro Fini około godziny 22.00, gdy rozpoczęły się debata na temat przyszłorocznego budżetu. Salę zalało dwie minuty po tym, jak rządząca większość składająca się z Ligi Veneta, Forza Italia i Fratelli d'Italia odrzuciła nasze poprawki dotyczące walki ze zmianami klimatu, poinformował na Facebooku radny Andrea Zanoni, wiceprzewodniczący komitetu ds. ochrony środowiska. Odrzucone poprawki zakładały przyznanie funduszy na rozwój odnawialnych źródeł energii, zastąpienie w miejskich autobusach silników diesla rozwiązaniami bardziej wydajnymi i mniej zanieczyszczającymi środowisko, likwidację pieców grzewczych oraz zmniejszenie zanieczyszczenia plastikiem. Rzecznik prasowy rady, Alessandro Ovizach, potwierdził, że sala została zalana wkrótce po dyskusji nad poprawkami do przyszłorocznego budżetu. Nie chciał jednak powiedzieć, o jakie poprawki chodziło. Wenecja zmaga się z największą powodzą od 50 lat. Warto tutaj przypomnieć, że od kilkudziesięciu lat Wenecja czeka na system MOSE, które ma ją chronić przed zalewaniem. System ten ma składać się ze specjalnych bram, które mają być podnoszone, gdy będzie nadchodziła fala powodziowa. Prace nad tym projektem rozpoczęto w 1987 roku. W 2003 roku rozpoczęto budowę bram, które mają uniemożliwić zalanie miasta nawet gdy poziom morza wzrośnie o 3 metry. Bramy miały zacząć działać w roku 2011. Koszty projektu ciągle rosną, zaangażowane w niego osoby dopuszczają się korupcji, a MOSE jest ciągle opóźniany. Obecnie przewiduje się, że bramy zaczną działać do końca 2021 roku. Całkowity koszt projektu wyniesie zaś nie, jak planowano, 1,6 miliarda euro, a 5,5 miliardów. « powrót do artykułu
  4. Tonącą w Adriatyku Wenecję może uratować... tłuszcz podobny do oliwy z oliwek. Tak przynajmniej twierdzą specjaliści pracujący nad projektem "Future Venice". Jest wśród nich dwóch architektów z University College London. Rachel Armstrong z UCL wyjaśnia: Ta technologia bazuje na właściwościach chemicznych oleju i wody, dzięki którym dwutlenek węgla może zostać zmieniony w substancję podobną do wapienia. Uczeni proponują wykorzystać odpowiednio "zaprogramowany" olej, który po wpuszczeniu do wody przereaguje z obecnym w niej dwutlenkiem węgla tworząc niewielkie kamyki, które mogą zapobiec zapadaniu się Wenecji. Proces ten trwa od dawna, a rosnący poziom oceanów może go tylko przyspieszyć. Armstrong mówi, że proponowana technologia znajduje się co prawda w fazie badań laboratoryjnych, ale może być znacznie lepszą propozycją niż montowanie olbrzymich wrót, za pomocą których można kontrolować ruch wody w lagunie.
  5. Podczas wykopalisk zbiorowej mogiły prowadzonych na wyspie w Lagunie Weneckiej odnaleziono czaszkę pochowaną z otwartymi ustami, w które wbito kamienny kołek. Grób jest datowany na średniowiecze, a wg doktora Matteo Borriniego z Uniwersytetu we Florencji, takim zabiegom poddawano wampirzyce – przebicie fragmentem skały uniemożliwiało żerowanie na zmarłych na dżumę oraz atakowanie żywych. Włoch opowiedział o swoich odkryciach na konferencji Amerykańskiej Akademii Medycyny Sądowej w Denver. Antropolog udowadniał, że w średniowiecznej Europie wierzono, że dżuma rozprzestrzeniała się właśnie przez kobiety-wampiry. Kiedy pogrzebano je obok ofiar czarnej śmierci, żywiły się nimi, aż zyskiwały na tyle siły, by udać się na polowanie na żywych. Gryząc, zarażały kolejnych ludzi. Skąd pomysł, że ludzie zmarli na dżumę to wampiry? Powodem może być krew wydobywająca się z ust denata. Powoduje ona, że całun zapada się do środka i rozrywa. Kobietę z kamiennym kołkiem w ustach znaleziono na wyspie Lazzaretto Nuovo. Zbiorowy grób powstał po wybuchu epidemii dżumy w 1576 roku. Wcześniej (w 1468 r.) władze Wenecji utworzyły tam lazaret, gdzie na czas kwarantanny umieszczano osoby z podejrzeniem choroby. Kamień został wepchnięty w usta kobiety z taką siłą, że złamano jej kilka zębów. Grabarze byli zobowiązani do poszukiwania na całunach wokół ust śladów ugryzienia. Czaszka domniemanej wampirzycy jest pierwszą, która może zostać zbadana przez lekarza sądowego. Komentując znalezisko, Peer Moore-Jansen z Wichita State University podkreśla, że podobne szkielety znajdowano wcześniej w Polsce.
  6. W zeszłą niedzielę (15 czerwca) z greckiego portu Volos wypłynęła w dwumiesięczny rejs do Wenecji replika statku Argo. Na jego pierwowzorze mitologiczny Jazon i 50 Argonautów wyruszyli do Kolchidy na poszukiwanie złotego runa. Turcy nie chcieli zagwarantować, że drewniana 28,5-m łódź nie zatonie podczas pokonywania Bosforu. Dlatego też nie zawita ona do starożytnej Kolchidy, leżącej na terenie dzisiejszej Gruzji. Replika pokona tylko część mitologicznej trasy. Wg jednej z wersji mitu, uciekając przed królem Ajetesem, Argonauci, m.in. Kastor i Polluks, Tezeusz oraz Herakles, popłynęli Dunajem, następnie jego prawobrzeżnym dopływem Sawą, a na koniec Lublanicą, rzeką przecinającą stolicę Słowenii Lublanę (Jazona uznaje się nawet za jej założyciela). Dopiero potem wojownicy wypłynęli na otwarte wody Mórz Adriatyckiego i Egejskiego. Na współczesnym Argo podróżuje 50 wioślarzy, a w pogotowiu, na płynącej jego śladem łodzi, znajduje się jeszcze 22 ludzi – wyjaśnia Vangelis Constantinou, rzecznik realizatorów projektu. Po oświadczeniu Turków trasę trzeba było zmienić w ciągu zaledwie 10 dni. Replikę zbudowano, bazując na wiadomościach dotyczących szkutnictwa epoki mykeńskiej. Na statku znajduje się m.in. taran, za pomocą którego zatapiano flotę wroga. Argo pokona ok. 2000 mil morskich, a więc 3700 km. Po drodze żeglarze odpoczną w 23 miastach. Jedenastego sierpnia wioślarze powinni zawitać w Wenecji.
  7. Trzy kobiety, którym pozwolono zdawać egzamin na gondoliera, nie uzyskały, niestety, zadowalających wyników. Jak donosi wenecka prasa, dwie Włoszki i jedna Niemka uczęszczały w zeszłym miesiącu na kurs. Po jego ukończeniu 40 najlepszych szczęśliwców miało zastąpić obecnie pracujących przewoźników. Giorgia Boscolo jest chyba najbardziej zawiedziona, ponieważ zajęła 43. miejsce. Walcząca od 10 lat o miejsce w szeregach gondolierów Niemka Alexandra Hai uplasowała się na 53. pozycji. Według niej, potwierdziło się to, co powtarza od dawna, czyli że wyniki egzaminu są fałszowane, a wolne miejsca przypisuje się od początku konkretnym osobom. Czterdziestoletnia Hai oskarżyła stowarzyszenie weneckich gondolierów o seksizm. Wszyscy jego członkowie (425) są mężczyznami. Panowie zażarcie się bronili, twierdząc, że Niemka nie była po prostu dość dobra, by móc wykonywać ten zawód. Jakiś czas temu marzenia Hai przynajmniej częściowo się spełniły, ponieważ jeden z hoteli zatrudnił ją mimo braku licencji do przewożenia swoich gości.
  8. Do tej pory Rada Miejska Wenecji nie chciała nawet słyszeć o zamieszczaniu reklam na osławionych vaporetto, czyli autobusach wodnych pływających m.in. po Wielkim Kanale (Canale Grande). Teraz jednak zmieniła, przynajmniej czasowo, zdanie. Przez próbny okres 8 miesięcy wybrani przez Ratusz reklamodawcy będą mogli zamieszać swoje oferty na burtach tylko 5 statków. W dodatku dotyczy to wyłącznie vaporetto pływających po Wielkim Kanale do placu św. Marka. Wpływy zostaną przeznaczone na usprawnienie komunikacji publicznej między 117 wysepkami Wenecji. Na nietypową flotę składa się aż 150 łodzi. Na razie włodarze miejscy nie ujawnili, ile reklama będzie kosztowała szczęśliwych wybrańców. Wszystkie reklamy mają być oglądane przed umieszczeniem ich we wskazanym miejscu. Wszystko po to, by uniknąć skandalu i niesmaku, wywołanych niewłaściwymi treściami. Wcześniej w tym roku Rada Miejska Wenecji zgodziła się na umieszczanie reklam na rusztowaniach remontowanych budynków (także zlokalizowanych przy Canale Grande).
  9. Weneccy rzemieślnicy przygotowują wyjątkową choinkę. Będzie to największe na świecie szklane drzewko. Prace nad nim rozpoczęli najsławniejsi mistrzowie z wyspy Murano. Szczegóły wyglądu choinki trzymane są w tajemnicy, ale mistrz Simone Cenedese zdradził, iż będzie to współczesna interpretacja tradycyjnych symboli i kolorów. Wiadomo, że drzewko będzie miało 7,5 metra wysokości, 3 metry średnicy i będzie ważyło trzy tony. Wenecja od wieków znana jest ze swojego najwyższej klasy przemysłu szklarskiego. W XIII wieku władze miasta zmusiły szklarzy do przeprowadzki na Murano, by ich warsztaty nie stanowiły dla Wenecji zagrożenia pożarowego.
  10. Burmistrz Wenecji uważa za pomyłkę pomysł, by w mieście kanałów i gondoli zainstalować ruchome bariery chroniące zabytki przed zalaniem. Rząd zaaprobował wart 5,5 mld dol. projekt montażu zawiasowych barierek na dnie morskim Wenecji. Osłony można by podnosić przy wyższym poziomie wód, by nie dopuścić do zalania placu św. Marka przez fale (co obecnie zdarza się nader często). Projekt nosi "kryptonim" Mojżesz. Analogia jest oczywista: w końcu biblijnemu prorokowi udało się ujarzmić Morze Czerwone. Niektórzy ekolodzy oprotestowali pomysł, który jest już wstępnie zatwierdzony przez rząd Silvia Berlusconiego. Obawiają się bowiem, że miasto dożów zamieni się w sadzawkę zastałej wody, ponieważ zakłóceniu ulegną naturalne rytmy pływów. Na wszelkie sposoby próbowaliśmy uświadomić rządowi, że projekt jest zły — twierdzi burmistrz Wenecji Massimo Cacciari. Zwolennicy projektu, który ma zostać w pełni zrealizowany do 2010-2011 roku, argumentują, że bariery muszą się pojawić, jeśli zatapiane miasto ma uniknąć katastrofalnej powodzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...