Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ICANN' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 16 wyników

  1. Po latach dyskusji ICANN zgodził się na niemal całkowitą swobodę w rejestrowaniu generycznych nazw domen najwyższego rzędu (gTLD). Obecnie znajduje się tam 22 nazw domen, takich jak .com, .mil czy .aero. Od roku 2013 w internecie pojawi się znacznie więcej gTLD. Niewykluczone, że zobaczymy np. domeny .car, .shop czy .medical. Zamówienia na nowe domeny będą przyjmowane od 12 stycznia przyszłego roku. Ich zarejestrowanie nie będzie ani proste, ani tanie. Wnioskodawca będzie musiał wykazać, że ma prawo do nazwy, o którą się stara. Ponadto będzie musiał zapłacić aż 185 000 dolarów. Właściciel takiej domeny będzie też musiał utrzymać odpowiednią infrastrukturę, konieczną do jej obsługi oraz zespół specjalistów dostępny przez 24 godziny na dobę. Eksperci mówią, że standardy, których trzeba dochować, by zarejestrować nową gTLD są równie wyśrubowane jak standardy dla budowy drapaczy chmur. Dlatego też niewiele firm będzie w stanie im sprostać, co z pewnością znacząco ograniczy liczbę nowych domen. Nowe domeny z pewnością przydadzą się ponadnarodowym koncernom, które będą mogły zarejestrować swoje nazwy i utrzymywać witryny np. w domenie msoffice.microsoft czy powerpc.ibm.
  2. ICANN zgodził się na uruchomienie nowej domeny najwyższego poziomu. Witryny z rozszerzeniem .XXX mają w założeniu służyć prezentacji treści pornograficznych. Walka o domenę .XXX trwała od 2004 roku. Początkowo ICANN nie był przekonany do potrzeby jej istnienia, z czasem jednak zmienił zdanie. Za .XXX będzie odpowiedzialna ICM Registry, organizacja założona specjalnie w tym celu przez International Foundation for Online Responsibility. Dotychczas zarezerwowano wstępnie 295.675 adresów w domenie .XXX. To pokazuje, jak duże było na nią zapotrzebowanie. ICM Registry pobiera 10 dolarów za zarejestrowanie adresu na rok.
  3. Podczas zakończonej właśnie ceremonii w Miami, ICANN przekazał ostatnią pulę adresów IPv4. Oznacza to symboliczny koniec internetu posługującego się tym protokołem. W ciągu kilku miesięcy, gdy lokalni rejestratorzy wyczerpią należące do nich pule, przyznawane będą tylko adresy IPv6. Każdy z pięciu regionalnych rejestratorów otrzymał po około 16 milionów adresów. Gdy i one się wyczerpią, lokalni dostawcy internetu nie będą w stanie komunikować się z siecią za pomocą samych tylko IPv4. Będą musieli korzystać ze specjalnych mechanizmów, co może niekorzystnie odbić na wydajności sieci. IPv4 korzysta z 32-bitowych adresów, co daje około 4 miliardów 300 milionów możliwych kombinacji. Wszystkie one zostały rozdzielone. Z kolei IPv6 wykorzystuje 128-bitowe adresy. To oznacza, że liczba możliwych kombinacji wynosi 2128. Trudno nawet wyobrazić sobie, że pulę tę można będzie kiedykolwiek wyczerpać.
  4. Po wieloletnich sporach jest szansa, że powstanie, przeznaczona dla treści pornograficznych, domena najwyższego rzędu .xxx. ICANN udzielił wstępnego poparcia projektowi powołania takiej domeny. To z kolei oznacza, że proces jej zatwierdzenie może toczyć się szybką ścieżką. Powstanie domeny .xxx mogłoby ułatwić życie wielu internautom, którzy chcą uniknąć pornograficznej zawartości. Zainteresowanie nową domeną jest bardzo duże. Już w tej chwili wstępnie zarezerwowano w niej 11 000 adresów. Walka o .xxx trwa od 2005 roku. Wówczas domena uzyskała wstępną akceptację, ale sprzeciwili się jej konserwatywni politycy. ICANN też był przeciw, gdyż jego przedstawiciele obawiali się, że powstanie takiej domeny spowoduje, iż organizacja zostanie zobowiązana do nadzorowania zawartości domeny. W lutym bieżącego roku amerykańscy sędziowie orzekli, że ICANN nie miał podstaw do odmowy rejestracji .xxx. Organizacja zaakceptowała wyrok i rozpoczęła konsultacje dotyczące jej ustanowienia.
  5. ICANN ogłosił, że do powszechnego użycia w internecie weszły właśnie pierwsze nazwy domen pisane innym alfabetem niż łaciński. Nazwy składające się wyłącznie z arabskich znaków zostały wprowadzone do serwerów root w Egipcie, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Na zatwierdzenie czeka dalszych 21 wniosków dotyczących 11 języków w domenach krajowych najwyższego poziomu. W najbliższym czasie 10 z nich powinno zostać pozytywnie rozpatrzonych.
  6. Pojawiły się pierwsze poważne głosy krytykujące ostatnie porozumienie pomiędzy ICANN a Departamentem Handlu. Przypomnijmy, że osłabia ono pozycję rządu USA i daje większą kontrolę nad ICANN rządom innych państw. Zdaniem Brendena Kuebrisa, szefa Internet Governance Project, organizacji założonej przez grupę naukowców specjalizujących się w problemach zarządzania Internetem, nowa umowa powoduje znaczące osłabienie nadzoru nad działaniami ICANN. Jednym z jej najważniejszych zapisów są nowe zasady kontrolowania organizacji. Wcześniej co roku musiała ona składać raporty Departamentowi Handlu (DoC). Teraz będzie raportowała co trzy lata nowemu ciału złożonemu z ochotników, niezależnych ekspertów, przedstawicieli zarządu ICANN oraz urzędników DoC. Problem w tym, że ostanie słowo na temat składu ciała nadzorującego ICANN będzie należało do... szefostwa ICANN. Ciało kontrolne nie będzie zewnętrzne względem ICANN. Jego skład będzie ustalany przez ludzi, którzy są odpowiedzialni za działania ICANN - mówi Kuerbis. Jego zdaniem poważnym problemem brak jasnych zasad działania organizacji i mechanizmów sprawdzania, jak wywiązuje się ze swoich obowiązków. Kontrola ze strony organu rządowego USA dawała gwarancję niezależnego nadzoru. W obecnej sytuacji nadzór może stać się fikcją i okazją dla różnych państw oraz organizacji do forsowania własnych interesów. Ze zdaniem naukowców nie zgadza się wiceprezes ICANN Paul Levins. Mówi, że członkowie organu kontrolnego będą wybierani w publicznej dyskusji, a GAC (Governmental Affairs Commitee), w skład którego wchodzą przedstawiciele państw członkowskich ICANN, a który ma ważny głos w wyborze członków zespołu kontrolnego, jest od ICANN niezależny. Krytycy nowego porozumienia zauważyli też, że miało ono spowodować, że ICANN stanie się bardziej przejrzysty, a tymczasem samo porozumienie zostało wynegocjowane z Departamentem Handlu w tajemnicy. Porozumienie zostało jednak poparte przez wiele znanych osób, w tym Vinta Cerfa, oraz przez Henry'ego Waxmana, przewodniczącego Komitetu Izby Reprezentantów ds. Handlu i Energii.
  7. ICANN, organizacja odpowiedzialna za nadzorowanie nazw domen w Internecie, podpisał umowę, która znacząco osłabia pozycję amerykańskiego Departamentu Handlu w nadzorowaniu organizacji. Do września 1998 roku nadzór nad techniczną stroną Internetu sprawował rząd USA. Później zarząd ten został przekazany prywatnej niedochodowej organizacji ICANN, która od tamtej pory administruje adresami IP czy zarządza domenami i serwerami DNS najwyższego rzędu. Dotychczas kilkukrotnie przedłużana umowa pomiędzy ICANN a Departamentem Handlu (DoC) przewidywała, że jest on jedynym organem, przed którym ICANN jest odpowiedzialny. Takie rozwiązanie było od dawna krytykowane m.in. za to, że ICANN bardzo powoli podejmuje decyzje dotyczące nieanglojęzycznej części Internetu, przez co, np. dotychczas nie mogły rozpowszechnić się nazwy domen ze znakami nie występującymi w języku angielskim. Wczoraj, 30 września, ICANN podpisał z DoC nową umowę, na podstawie której rola Departamentu Handlu znacznie osłabła. ICANN pozostaje prywatną niedochodową organizacją, jednak będzie odpowiedzialny nie tylko przed DoC. Co prawda rząd USA ma nadal prawo nadzoru, ale teraz w swej codziennej działalności ICANN ma odpowiadać przed własnym komitetem doradczym, w którym wzrosło znaczenie rządów różnych państw oraz firm prywatnych. Ponadto coroczne raporty, które ICANN składał przed Departamentem Handlu zostaną zastąpione raportami, przygotowanymi co trzy lata i składanymi przed komitetem doradczym. Nowa umowa powinna przyspieszyć prawdziwe "umiędzynarodowienie" Internetu, który wciąż w olbrzymiej mierze pozostaje "angielskocentryczny". Symbolem zmiany będzie wprowadzenie w 2010 roku chińskich i rosyjskich znaków w nazwach domen. Zmiany w pozycji ICANN były zapowiadane od dawna. Przed kilkoma miesiącami grupa amerykańskich senatorów stwierdziła, że nie powinny one iść aż tak daleko, gdyż ICANN jest organizacją zarejestrowaną w Kalifornii, podlega lokalnemu prawu i ma siedzibę na terenie USA. Powinien zatem ponosić odpowiedzialność przed amerykańskim rządem. Departament Handlu doszedł najwyraźniej do wniosku, że obawy senatorów są nieuzasadnione.
  8. ICANN ogłosił, że walka ze zjawiskiem tzw. próbowania domen zakończyła się sukcesem. Próbowanie domen (domain tasting) wykorzystuje fakt, że po zarejestrowaniu domeny jej nowy właściciel ma pięć dni na wniesienie opłaty. Spowodowało to, że zdecydowana większość domen była ciągle próbowana np. przez spamerów, którzy co kilka dni od nowa rozpoczynali próbowanie domeny. Z tego też powodu ciała rejestrujące nie otrzymywały pieniędzy, a domeny były niedostępne dla osób i firm, które chciały je rzeczywiście wykorzystać. Niektórzy rejestrowali w ten sposób dziesiątki tysięcy domen, "przerzucali" je pomiędzy swoimi firmami, podbijali ich cenę i sprzedawali. Inni rejestrowali domeny tylko po to, by umieścić w nich same reklamy. Praktyka taka powodowała, że jedynie kilka procent zarejestrowanych domen było rzeczywiście używanych. Teraz ICANN informuje o 99,7% spadku liczby testowanych domen. Udało się to osiągnąć poprzez naciski wywierane na organizacje rejestrujące. ICANN odmówił im zwracania 20 centów opłaty za każdą zarejestrowaną, a później nieopłaconą domenę. Ponadto organizacja zaczęła nakładać na rejestratorów grzywnę w wysokości 6,75 USD za każdą domenę, która została zarejestrowana i zwrócona przed opłaceniem. ICANN wyjaśnia działanie mechanizmu w następujący sposób. Ktoś zarejestrował 1000 domen i nie opłacił 300 z nich. Firma rejestrująca ma prawo do zwrócenia 70 domen. Za pozostałe 230 musi zapłacić 20 centów od każdej, co daje w sumie 46 dolarów. Ponadto każda ze zwróconych 230 domen kosztuje ją 6,75 USD. Co oznacza, że w sumie za 300 nieopłaconych domen rejestrator musi zapłacić ICANN-owi 1598,50 USD grzywny. To wystarczyło, by rejestratorzy zaczęli pilnować porządku i przyczyniło się do niemal całkowitego zlikwidowania zjawiska próbowania domen.
  9. Komisja Europejska domaga się większego wpływu na zarządzanie Internetem. Obecnie najważniejsze zasoby Sieci znajdują się pod kontrolą ICANN, który ma nad nimi pieczę na podstawie umowy z rządem USA. Umowa ta wygasa jednak we wrześniu i należy zastanowić się, kto powinien kontynuować zadania ICANN. Na świecie jest 1,5 miliarda internautów, z czego 300 milionów mieszka w 27 krajach Unii Europejskiej. Przyszłe umowy dotyczące zarządzania Internetem powinny odzwierciedlać jego globalną naturę - oświadczyła Komisja. Viviane Reding, Komisarz EU ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów dodała, że ICANN zbliża się do przełomowego momentu swojego rozwoju. Czy stanie się on w pełni niezależną organizacją, odpowiedzialną przed społecznością międzynarodową? Europejczycy tego oczekują i będą się o to starali. Wzywam Stany Zjednoczone do wspólnej pracy nad takim właśnie rozwiązaniem - stwierdziła Reding.
  10. Największe światowe firmy zawiązały koalicję, której celem jest zwalczenie infekcji robakiem Downadup (znany też jako Conficker), który każdego dnia zaraża 2,2 miliona nowych maszyn. Wśród członków koalicji są tacy giganci jak Microsoft, Symantec i VeriSign, którzy, wspomagani przez ICANN starają się odłączać z Sieci serwery, wykorzystywane przez Downadup do tworzenia botnetu. Microsoft wyznaczył też 250 000 dolarów nagrody za informacje, które doprowadzą do aresztowania i skazania twórców robaka. Downadup/Conficker po zarażeniu komputera generuje codziennie zmienianą listę 250 adresów, łączy się z jednym z nich i pobiera dodatkowe szkodliwe oprogramowanie. Monitorowaniem działalności robaka zajmuje się Symantec, który odkrył, że oryginalny Downadup.a zaraża obecnie około 453 000 maszyn na dobę, a bardziej niebezpieczny Downadup.b - około 1,74 miliona maszyn. Eksperci nie wiedzą, czy powołanie wspomnianej koalicji pozwoli na skuteczną walkę z robakiem. Wiedzą jednak, że coś musi być zrobione, gdyż składający się z milionów komputerów botnet może być niezwykle niebezpieczny. Cyberprzestępcy mogą wykorzystać go zarówno do wysyłania spamu, jak i do przeprowadzenia ataku typu DoS, który może unieruchomić wielką firmę czy organizację.
  11. ICANN wyraził zgodę na tworzenie dowolnych domen najwyższego rzędu. Pozwoli to na przykład, na pojawienie się takich adresów jak google.polska zamiast google.pl. Obecnie istnieje około 250 domen najwyższego rzędu. Można się spodziewać, że w najbliższych latach powstaną ich tysiące. Sprzedaż nowych domen rozpocznie się w przyszłym roku. Już w tej chwili wiadomo, że własną domenę chce mieć eBay. Na pewno pojawią się domeny wielkich firm, będziemy więc mieli np. procesors.intel, chipsets.intel czy windows.microsoft, office.microsoft. Można się spodziewać, że dbające o promocję miasta zarejestrują swoje nazwy jako domeny. ICANN zgodził się też na wykorzystanie innych niż łaciński alfabetów. Organizacja podjęła też pewne środki zaradcze, by uniknąć spekulacji domenami. Wiadomo również, że pewne nazwy, ze względów bezpieczeństwa lub z obawy przed obrazą moralności, nie będą rejestrowane. Teoretycznie liczba domen najwyższego rzędu może być nieograniczona. W praktyce jednak na rejestrację takiej domeny stać będzie niewielu. Specjaliści mówią bowiem o kosztach sięgających dziesiątków tysięcy dolarów.
  12. Wkrótce odbędzie się głosowanie, które może zdecydować o kształcie Internetu przyszłości. ICANN, organizacja zarządzająca nazwami domen, ich strukturą oraz prowadząca nadzór nad systemem DNS, zdecyduje, czy powinno się zliberalizować zasady rejestrowania domen najwyższego rzędu. W chwili obecnej domen takich jest niewiele. Istnieją nazwy przyporządkowane każdemu krajowi (jak np. .pl czy .de) oraz nazwy takie jak .com, .org, .gov. ICANN ma zdecydować, czy jako domenę najwyższego rzędu będzie można zarejestrować dowolny ciąg znaków. Ponadto rozpatrzona zostanie propozycja, by nazwy mogły być zapisywane innym alfabetem niż łaciński. Jeśli oba projekty zostaną przyjęte, będzie to największa od początku istnienia Internetu zmiana dotycząca jego funkcjonowania. Zarejestrowanie nowej domeny najwyższego rzędu nie będzie jednak tanie. Przewiduje się, że cena wyniesie tysiące dolarów. ICANN tłumaczy takich koszt faktem, że na przygotowania do zmiany wydał już 10 milionów dolarów. Osoby indywidualne będą mogły rejestrować domeny najwyższego rzędu pod warunkiem, że przedstawią biznes plan i wykażą, iż mają odpowiednie zaplecze techniczne.
  13. ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers) zachęca internautów do wzięcia udziału w tworzeniu nowego regulaminu dotyczącego dodawania nazw domen w Sieci. Organizacja jest krytykowana z wielu stron za swoją politykę dotyczącą tych nazw. Obecnie dopuszczono używanie około 250 nazw domen. Obok regionalnych, jak np. ".pl”, są też sufiksy ogólne, jak "com”. W ciągu ostatnich siedmiu lat ICANN wyraził zgodę na stworzenie jedynie siedmiu dodatkowych nazw: .travel, .asia, .jobs, .mobi, .cat i .tel. Odrzucił jednak propozycję sufiksu .xxx. Organizacja jest z jednej strony krytykowana za zbytnią arbitralność decyzji i zbyt wolne tempo przyjmowania nowych nazw, a z drugiej strony musi liczyć się ze zdaniem wielkich firm, które obawiają się wzrostu cybersquattingu po dodaniu każdej nowej nazwy. Zjawisko cybersquattingu polega na rejestrowaniu takich adresów, które zawierają nazwy znanych firm. Osoba czy firma rejestrująca liczy wówczas na to, że uda jej się drogo sprzedać taki adres właściwej firmie. Dopuszczenie przez ICANN np. domeny .asia może oznaczać, że osoba indywidualna zarejestruje sobie domenę www.microsoft.asia czy www.bmw.asia i zażąda od Microsoftu czy BMW olbrzymich kwot za jej odstąpienie. ICANN chce jesienią bieżącego roku zakończyć prace nad nowym regulaminem dopuszczania domen do użytku.
  14. Internet Association for Assigned Names and Number (ICANN) już po raz trzeci nie zgodził się na zarejestrowanie domeny najwyższego rzędu .xxx. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentowali, że wprowadzenie takich domen, które miałyby oznaczać witryny z treściami pornograficznymi, uporządkują Internet i uchronią przed zetknięciem z pornografią osoby, które tego nie chcą. Przemysł pornograficzny był przeciwny pomysłowi, gdyż jego przedstawiciele obawiali się, że zostaną zmuszeni do wykorzystywania tylko i wyłącznie domeny .xxx. Przeciwne były też organizacje religijne, twierdząc, że pomysł będzie równoznaczny z legalizacją pornografii. Za odrzuceniem pomysłu głosowało 9 osób, a 5 było za rejestracją .xxx.
  15. W Internecie przybyła kolejna domena najwyższego rzędu. Została ona przyznana przez ICANN autonomicznemu archipelagowi Wysp Alandzkich znajdujących się na Morzu Bałtyckim. Region, zanim otrzymał domenę .ax, wykorzystywał rozszerzenie aland.fi. Jedna z firm już zdążyła zarejestrować domenty takie jak anthr.ax (wąglik), clim.ax (szczyt, orgazm), rel.ax i synt.ax (składnia). Wyspy Alandzkie to zdemilitaryzowany region Finlandii. Archipelag składa się z 6500 wysp, z których zamieszkana jest jedynie niewielka część. Liczba mówiących po szwedzku mieszkańców wynosi około 26 tysięcy.
  16. Historyczna dla Internetu decyzja zapadła ostatniej nocy w USA. Władze tego kraju zdecydowały, że rezygnują ze swojej pozycji jedynego "nadzorcy" Sieci. Właśnie pod kontrolą Amerykanów znajduje się dotąd jedyna centralna instytucja Internetu – ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers). Instytucja ta zarządza domenami najwyższego rzędu (np. .com, .org) i odpowiedzialna jest za utrzymanie porządku wśród nazw domen. USA przejęło kontrolę nad ICANN w 1998 roku. Obecnie z niej rezygnuje, co może oznaczać, że w przyszłości Internet nie będzie tak bardzo polegał na języku angielskim. Należy przecież wziąć pod uwagę fakt, że dla większości internautów angielski nie jest językiem ojczystym, a osoby anglojęzyczne stanowią w nim coraz mniejszy odsetek. O dominacji tego języka świadczy chociażby fakt, że podczas spotkania, na którym ogłoszono decyzję Waszyngtonu, nie było nikogo, czyim językiem ojczystym nie byłby język angielski. W czasie spotkania krytykowano dotychczasową politykę ICANN-u, który wciąż jest organizacją bardzo zamkniętą. Przedstawiciele rządu Kanady, jedynego zaproszonego przez Waszyngton, mówili: ICANN musi zdawać sobie sprawę, że pełni w Internecie rolę niemalże sądowniczą i musi w ten sposób się zachowywać. Należy informować kiedy odbędą się kolejne spotkania, jakie kwestie będą na nich poruszane, kiedy i jakie decyzje zapadną. ICANN musi też udostępniać dokumenty dotyczące rozważanych kwestii, zamawiać analizy na omawiane tematy, wyjaśniać swoje decyzje. W końcu musi w jakiś sposób odpowiadać przed społecznością internetową. Wszyscy biorący udział w spotkaniu zgodzili się co do tego, że jest ono krokiem milowym na drodze do dalszego rozwoju Internetu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...