Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Filipiny' .
Znaleziono 13 wyników
-
Przyzwyczajeni jesteśmy myśleć, że historia ludzkości to historia postępu. Jednym z najważniejszych wydarzeń w historii ludzkości jest przejście z łowiecko-zbierackiego trybu życia, do uprawy roli. Tymczasem badania przeprowadzone na Filipinach wskazują, że łowcy-zbieracze, którzy przeszli na rolnictwo, pracują o 10 godzin w tygodniu dłużej. To zaś każe nam zapytać, czy to na pewno postęp, a jeśli tak, to czemu postęp ma służyć. Okazało się też, że zaadaptowanie rolnictwa najbardziej wpłynęło na życie kobiet. Antropolog Mark Dyble z University of Cambridge i jego koledzy przez dwa lata żyli wśród Aetów, niewielkiej populacji łowców-zbieraczy zamieszkujących północne Filipiny, którzy stopniowo adaptują rolnictwo. Każdego dnia pomiędzy godzinami 6 a 18 naukowcy zapisywali, co robią ich gospodarze, a badania takie prowadzili wśród 10 różnych społeczności Aetów. Stworzyli w ten sposób szczegółowy zapis zajęć 359 osób. Odnotowywali kiedy ludzie ci odpoczywali, kiedy zajmowali się dziećmi, kiedy wykonywali obowiązki domowe i kiedy pracowali poza domem. Część badanych społeczności Aetów prowadzi wyłącznie gospodarkę zbieracko-łowiecką, a część zajmuje się zbieractwem i uprawą ryżu. Badania, których wyniki opublikowano właśnie w Nature Human Behaviour wskazują, że im bardziej Aetowie angażują się w rolnictwo i działalność niepowiązaną ze zbieractwem, tym ciężej pracują i mniej mają czasu na odpoczynek. Obliczono, że Aetowie, którzy skupiają się głównie na rolnictwie pracują przez 30 godzin tygodniowo, zaś ci, którzy pozostali przy gospodarce zbieracko-łowieckiej pracują 20 godzin tygodniowo. Uczeni odkryli, że tak drastyczna różnica wynika przede wszystkim z faktu, że tam, gdzie zaadaptowano rolnictwo, kobiety zostały oderwane od obowiązków domowych by pracować w polu. Kobiety żyjące w społecznościach zajmujących się rolnictwem mają o połowę mniej czasu na wypoczynek, niż kobiety łowców-zbieraczy. Przez długi czas uważano, że przejście na rolnictwo oznacza postęp, gdyż pozwoliło to ludziom na porzucenie ciężkiego i niepewnego trybu życia. Jednak od samego początku badań antropologicznych nad łowcami-zbieraczami zaczęto kwestionować to przekonanie wskazując, że łowcy-zbieracze mają dużo wolnego czasu. Nasze badania dostarczają najmocniejszych dowodów na poparcie tej hipotezy, mówi Dyble. Średnio wszyscy Aetowie spędzali 24 godziny tygodniowo na pracy poza domem, około 20 godzin tygodniowo na obowiązkach domowych i około 30 godzin tygodniowo na odpoczynku za dnia. Jednak podział tego czasu był mocno zróżnicowany. Zarówno kobiety i mężczyźni mieli najmniej czasu wolnego gdy byli w wieku około 30 lat. Im byli starsi, tym więcej wolnego mieli. Istniały też różnice pomiędzy płciami. Kobiety spędzały mniej czasu na pracy poza domem, a więcej na pracach domowych i opiece nad dziećmi. Miały tyle samo czasu wolnego co mężczyźni. Jednak przejście na rolnictwo miało nieproporcjonalny wpływ na życie kobiet. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że pracą w polu jest łatwiej się dzielić niż polowaniem czy łowieniem ryb. Niewykluczone jednak, że istnieje jakaś inna przyczyna, dla której mężczyźni nie są gotowi lub zdolni do spędzania większej ilości czasu na pracy w polu. To wymaga dalszych badań, stwierdza Dyble. Przypomnijmy, że rolnictwo pojawiło się przed ponad 12 000 laty, a około 5000 lat temu zdominowało ludzką działalność. Współautorka badań, doktor Abigail Page, antropolog z London School of Hygiene and Tropical Medicine mówi: Musimy być bardzo ostrożni ekstrapolując dane na temat współczesnych łowców-zbieraczy na prehistoryczne społeczności. Jeśli jednak pierwsi rolnicy naprawdę musieli pracować ciężej, by się utrzymać, to powstaje ważne pytanie – dlaczego ludzie zaadaptowali rolnictwo?. Uczona zauważa też, że ilość czasu wolnego, jaki mają Aetowie do dowód na wydajność gospodarki łowiecko-zbierackiej. Tak dużo wolnego pozwala również wyjaśnić, w jaki sposób społeczności łowiecko-zbierackie są w stanie nabyć tak wiele wiedzy i umiejętności w czasie własnego życia oraz życia kolejnych pokoleń. « powrót do artykułu
- 113 odpowiedzi
-
Jeśli Filipińczyk chce skończyć szkołę, musi posadzić 10 drzew
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Jeśli filipiński uczeń czy student chce skończyć szkołę, musi posadzić 10 drzew. Zobowiązuje go do tego nowa ustawa - Graduation Legacy for the Environment Act (House Bill 8728). Między 1990 a 2005 r. Filipiny straciły 32,3% okrywy leśnej. Ponieważ nielegalny wyrąb od dawna jest dużym problemem, Izba Reprezentantów postanowiła go rozwiązać w unikatowy sposób - ustawowo. Inicjatorami akcji są 2 politycy - Gary Alejano i Strike Revilla. Teraz ustawa musi jeszcze zostać przegłosowana przez Senat. Biorąc pod uwagę, że rokrocznie szkołę podstawową kończy ponad 12 mln uczniów, liceum blisko 5 mln, a college niemal 500 tys., przy prawidłowym wdrożeniu ustawa zagwarantuje posadzenie co najmniej 175 mln drzew rocznie. W związku z tym na przestrzeni życia jednego pokolenia posadzimy przynajmniej 525 mld drzew - wyjaśnia Alejano, członek partii Magdalo. Od 2015 r. widać niewielki wzrost powierzchni zalesionego obszaru Filipin. Ma to związek z inicjatywami rządowymi i zwiększoną wymagalnością obowiązującego prawa. Graduation Legacy for the Environment Act zakłada, że przed ukończeniem podstawówki, liceum czy studiów każdy powinien posadzić 10 drzew. Wg CNN Philippines, drzewa mają być sadzone w lasach, m.in. namorzynowych, na obszarach chronionych, w dawnych kopalniach i na wybranych terenach miejskich. Gatunek ma być dobierany pod kątem lokalizacji, klimatu i topografii. Rząd podkreśla, że preferowane będą rodzime drzewa. Poza wpływem na poziom dwutlenku węgla drzewa chodzi o uświadomienie ekologiczne młodego pokolenia i zainspirowanie kolejnych "zielonych" akcji. Za implementację ustawy mają odpowiadać krajowy Departament Edukacji oraz Komisja ds. Szkolnictwa Wyższego. « powrót do artykułu- 2 odpowiedzi
-
Po 3 tygodniach polowania w ubiegłą sobotę (3 września) w rolniczym miasteczku Bunawan w prowincji Agusan del Sur na filipińskiej wyspie Mindanao schwytano olbrzymiego krokodyla różańcowego, który waży ponad tonę (1075 kg) i mierzy 6,4 m. W przeszłości miał on atakować zwierzęta i ludzi, a teraz zostanie maskotką i gwiazdą lokalnego parku ekoturystycznego. Specjaliści twierdzą, że to największy okaz złapany na Filipinach w ostatnich latach, a może i kiedykolwiek. Burmistrz Edwin Cox Elorde powiedział agencji Associated Press, że w zeszłym miesiącu mieszkańcy widzieli, jak krokodyl zabija bawoła domowego, podejrzewa się też, że to on odpowiada za lipcowe zniknięcie rybaka. Urzędnik musiał działać, zwrócił się więc z prośbą o pomoc do zawodowych łowców krokodyli z farmy w prowincji Palawan. Ponieważ olbrzyma widywano w rzeczce, łowcy zastawili tam 4 pułapki. Zwierzę szybko je jednak zniszczyło. Kolejne pułapki były już solidniejsze; wykorzystano w nich m.in. stalowe liny. Tym razem krokodyl wpadł w jedną z nich. Do wyciągnięcia gada z wody skrzyknięto 100-osobową grupę. Potem przeniesiono go dźwigiem na ciężarówkę i przewieziono na wybieg. Poza wielkim krokodylem w parku ekorozrywki mają się znaleźć inne gatunki z okolicznych bagien.
- 4 odpowiedzi
-
- Edwin Cox Elorde
- Filipiny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Coca-Cola Filipiny i WWF Filipiny odsłoniły w ubiegły czwartek (23 czerwca) pierwszy w kraju, a może i na świecie roślinny billboard. Jak głosi widoczne z daleka hasło, pochłania on zanieczyszczenia powietrza. Tablica znajduje się na Adriano Building w Makati. Billboard mierzy 18,3 na 18,3 m. Wykorzystano w nim sadzonki Carmona retusa (syn. Ehretia microphylla), rośliny należącej do ogórecznikowatych. Botanik Anthony Gao wylicza, że pojedyncza roślina może rocznie zaabsorbować średnio prawie 6 kg dwutlenku węgla. Billboard pomaga wyeliminować zanieczyszczenie powietrza w swoim najbliższym otoczeniu, ponieważ zgodnie z szacunkami, pochłonie ogółem ponad 21 ton CO2 z atmosfery - tłumaczy naukowiec. Reszta konstrukcji także jest ekologiczna. Projektanci posłużyli się m.in. 3600 puszkami i starymi butelkami po różnych produktach Coca-Coli. W każdej butelce znajduje się podłoże ogrodnicze, przygotowane z rozmaitych przemysłowych produktów ubocznych oraz nawozów organicznych. Specjalna formuła sprawia, że jest ono lekkie i stabilne. Butelki bezpiecznie utrzymują rośliny i pozwalają im się rozrastać na boki. Projektanci pomyśleli również o dodatkowych otworach, które zapewniają drenaż i stanowią zarazem miejsce przyczepu linii kroplującej. Zastosowanie mikroirygacji umożliwia oszczędzanie wody i nawozu. Szef filipińskiego oddziału Coca-Coli uważa, że przedsięwzięcie stanowi ucieleśnienie hasła Live Positively (żyj pozytywnie) i przykład pamiętania o zrównoważonym rozwoju w każdej dziedzinie życia.
- 4 odpowiedzi
-
Na Filipinach znaleziono fragmenty skamieniałej syreny
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Zespół geologa Leonarda Picciniego z Uniwersytetu we Florencji znalazł na filipińskiej wyspie Palawan fragmenty szkieletu wymarłego gatunku syreny (Sirenia). Żebra i kręgi tkwiły w skale wapiennej, zlokalizowanej nad podziemną rzeką Puerto Princesa. Do odkryć doszło w lutym i marcu br. Skamieniałość znajduje się w skale, w jaskini. Nie możemy jej usunąć [...]. Poczekamy, aż odpowiednia technologia pozwoli nam na badanie bez konieczności ekstrahowania. O odkryciu poinformowano na sympozjum zorganizowanym w filipińskim pałacu prezydenckim. To pierwsze pozostałości zwierzęcia tego rodzaju w tym regionie, dlatego tak ważne jest zrekonstruowanie jego habitatu oraz miejsc występowania w miocenie - zaznacza Piccini. Wstępne porównania z innymi skamieniałościami sugerują, że okaz z Palawanu to syrena (w grę wchodzą dwa wymarłe gatunki, ale przynależność taksonomiczną trzeba będzie rozstrzygnąć w przyszłości). Dwaj członkowie włoskiej ekipy, Federico Panti i Paolo Forti, ujawniają, że filipiński egzemplarz miał ok. 180 cm długości. Żył mniej więcej 20 mln lat temu. Współcześnie syreny reprezentują dwie rodziny: manatów i diugoni. W publikacji Włosi podkreślają, że na wschodzie znaleziska w postaci takich skamieniałości są ograniczone do Indii, a na fragmenty szkieletów natrafiano na Madagaskarze, Jawie, w Pakistanie i Sri Lance. Okaz z Palawanu to pierwszy egzemplarz filipiński, w dodatku najbardziej wysunięty na wschód w całym regionie.-
- syrena
- skamieniałość
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na północy filipińskiej wyspy Luzon odkryto olbrzymią jaszczurkę, która osiąga rozmiary dorosłego mężczyzny. Varanus bitatawa, bo o nim mowa, żywi się wyłącznie owocami i jest blisko spokrewniony z waranem z Komodo. Ma dość jaskrawe ubarwienie, więc trudno go nie dostrzec, ale po raz pierwszy zrobiono mu zdjęcie dopiero w 2009 r. Być może dlatego, że biolodzy spotkali gada w trudno dostępnej dolinie rzecznej. W artykule opublikowanym na łamach pisma Biology Letters naukowcy podają, że V. bitatawa mierzy nawet dwa metry. Jaszczurka nie ma łatwego życia, musi sobie bowiem radzić z utratą habitatu i ludzkim apetytem na jej mięso. Nie wiadomo, ilu dokładnie zostało przedstawicieli tego gatunku, ale wg specjalistów, niemal na pewno jest on krytycznie zagrożony wyginięciem. Mało brakowało, a jaszczurki te zniknęłyby bezpowrotnie, zanim ktokolwiek zdążyłby je skatalogować. Na szczęście w czerwcu zeszłego roku udało się odebrać żywego samca myśliwemu. Biolodzy byli zaskoczeni odkryciem, zważywszy na gęstość zaludnienia i deforestację na tym obszarze. W ostatnim dwudziestoleciu podobną wagę miały tylko spotkania z małpą kipunji (Rungwecebus kipunji) w Tanzanii oraz saola/wołem Vu Quang (Pseudoryx nghetinhensis), który zamieszkuje Wietnam i część Laosu. V. bitatawa jest ciekawie ubarwiony. Niebieskoczarne łuski kończyn, tułowia oraz głowy pokrywają blade żółte i zielone cętki, podczas gdy na ogonie znajdują się ułożone naprzemiennie czarne i zielone pasy. U samców występuje hemipenes, inaczej półprącie, czyli parzysty narząd kopulacyjny. Oba penisy są używane na zmianę. Gad zamieszkuje góry Sierra Madre i nie wkracza na otwarte przestrzenie. Na południu Luzon i na okolicznych wyspach występuje krewny jaszczurki V. olivaceus. Ponieważ gatunki oddzielają 3 doliny rzeczne i pas o szerokości przynajmniej 150 km, niewykluczone, że nigdy się nie spotkały. Badania przeprowadzone na University of Kansas - analizowano morfologię, a także jądrowe i mitochondrialne DNA - ostatecznie potwierdziły, że różnice genetyczne między nimi są również spore.
-
- hemipenes
- Sierra Madre
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W górzystym rejonie Filipin odkryto nowy gatunek rośliny mięsożernej. Na cześć brytyjskiego przyrodnika Davida Attenborough nadano jej nazwę Nepenthes attenboroughii. Dzbanki są tak wielkie, że w pułapce zmieszczą się nie tylko owady, ale i szczury. Dzbanecznik jest jednym z największych przedstawicieli rodzaju Nepenthes. Podczas tej samej wyprawy botanicy natrafili na różowe paprocie i niebieskie grzyby. Ani tych, ani tych nie umieli nazwać. Po raz pierwszy o istnieniu nieznanego dzbanecznika donosili misjonarze, którzy w 2000 r. próbowali zdobyć rzadko uczęszczaną Górę Wiktorii na wyspie Palawan (1726 m n.p.m.). Nie byli jednak odpowiednio przygotowani, dlatego zaginęli na 13 dni, zanim ratownicy zdołali ich odszukać. Po powrocie opisali olbrzymią roślinę mięsożerną. Dzięki nim zagadnieniem zainteresowali się Stewart McPherson z Red Fern Natural History Productions, niezależny botanik Alastair Robinson oraz Volker Heinrich. Wszyscy są specjalistami od dzbaneczników. W 2007 r. zorganizowali 2-miesięczną ekspedycję. Zamierzali m.in. zdobyć Górę Wiktorii. Wynajęli 3 przewodników, którzy najpierw prowadzili ich przez las nizinny. Tam wypatrzyli duże stanowiska Nepenthes philippinensis oraz wspomniane wcześniej różowe paprocie i niebieskie grzyby. Wraz ze wzrostem wysokości ubywało drzew, aż pozostały same karłowate krzewy i skały. Na ok. 1600 m n.p.m. nagle zobaczyliśmy jeden duży dzbanecznik, potem drugi i jeszcze więcej. Od razu stało się jasne, że to nieznany gatunek – wspomina McPherson. Piękne okazy nowo odkrytej rośliny trafiły do herbarium Palawan State University. Nepenthes attenboroughii nie jest licznie reprezentowanym gatunkiem, ale naukowcy mają nadzieję, że występując w trudno dostępnych okolicach, nie zostanie przetrzebiony. Podczas wyprawy McPherson, Robinson i Heinrich napotkali też dzbanecznik Nepenthes deaniana, który nie występuje dziko od 100 lat. Jedyny znany egzemplarz zginął w pożarze herbarium w 1945 r. Fotografie Nepenthes attenboroughii można podziwiać na witrynie internetowej Red Fern Natural History Productions.
- 1 odpowiedź
-
- Góra Wiktorii
- Nepenthes attenboroughii
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas niedawnej ekspedycji na Filipinach naukowcy zdobyli dowód, że jeleń Alfreda (Rusa alfredi), najrzadszy jeleniowaty i jeden z najrzadszych ssaków na świecie, wciąż jeszcze żyje na wolności. Jeleń Alfreda to jeden z trzech jeleni występujących endemicznie na Filipinach. Już w roku 1991, gdy po raz ostatni przeprowadzano poszukiwania przedstawicieli tego gatunku na wolności, okazało się, że występuje on jedynie na 5% wcześniej zajmowanych terenów. Craig Turner i James Sawyer przez pięć lat przygotowywali się do ekspedycji na tereny leśne North Negros Natural Park (NNNP) na wyspie Negros. Park to bardzo istotny obszar dla bioróżnorodności. Jednak znajdujący się w nim ekosystem jest bardzo delikatny. Na 80 000 hektarach parku las tropikalny zajmuje jedynie 16 500 hektarów i należy do najsłabiej zbadanych lasów na Ziemi. Głównym celem ekspedycji było poszukiwanie jelenia Alfreda oraz zbadanie samego lasu i występujących w nim roślin oraz zwierząt. Po trzech dniach znaleziono ślady jelenia, a po kolejnych trzech - następne. Odległość pomiędzy nimi sugeruje, że mamy do czynienia z dwoma różnymi stadami. Wkrótce naukowcy natrafili na odchody zwierzęcia. Dzięki temu odkryciu wiemy, że jeleń Alfreda wciąż zamieszkuje dwie (z siedmiu poprzednio zamieszkiwanych) wysp: Negros i Panay. Nie wiadomo jednak, ile osobników żyje na wolności i czy gatunek ma jakiekolwiek szanse przetrwania. Największym zagrożeniem dla tych zwierząt są kłusownicy oraz wycinanie lasów. Podczas ekspedycji natrafiono też na niezwykłe orchidee, liczne gatunki ptaków i żab. Uczeni chcą zbadać je w przyszłości.
-
W styczniu bieżącego roku jedna z ekip telewizyjnych wykonała pierwsze w historii zdjęcia ptaka, uważanego za wymarłego. Niestety, niedługo potem zwierzę trafiło do garnka jakiejś filipińskiej rodziny. Jeden z gatunków przepiórnika występujący wyłącznie na wyspie Luzon, był znany dotychczas tylko ze starych rysunków. Brak było jakichkolwiek śladów samego ptaka, uważano więc, że gatunek wymarł. W styczniu na targu kamera zarejestrowała jednak sprzedaż przepiórnika perłogłowego (Turnix worcesteri). Ekolodzy zauważają, że, pomimo iż tego akurat ptaka spotkał tragiczny koniec, niewykluczone, że gatunek gdzieś przetrwał. Przepiórniki są bardzo płochliwymi zwierzętami i niełatwo jest je spotkać. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ekipa telewizyjna nie była świadkiem końca ostatniego przedstawiciela gatunku.
-
Przed nadchodzącą Wielkanocą filipiński rząd wystosował ostrzeżenia zdrowotne dotyczące ukrzyżowania. Co roku telewizje z całego świata transmitują tamtejsze pochody pokutników, którzy biczują się aż do krwi, a potem zawisają na krzyżu, demonstrując wszystkim swoją wiarę. Władze zachęcają, by szczepić się na tężec i używać wyłącznie czystych biczów oraz gwoździ. Nie występujemy przeciwko tradycjom wielkopostnym, ponieważ dla części z nas biczowanie stało się pewną formą odpokutowania grzechów – podkreśla minister zdrowia Francisco Duque III. Ponieważ zadane rany bywają naprawdę głębokie, a wokół unosi się kurz i bakterie, należy się do tego odpowiednio przygotować. W San Fernando zaaranżowano trzy Golgoty. Na listę biczowników wpisały się 23 osoby, w tym dwie kobiety. Czterech ludzi będzie używać prawdziwych gwoździ. Wydarzenie jest sponsorowane przez Coca-colę i Smart Telecommunications. Uczestników zachęca się, by zabrali ze sobą zapas wody i nie kupowali jej po drodze, nie mając pewności, skąd pochodzi i czy nadaje się do spożycia. Podobne apele wystosowano do widzów, którzy, wg rządu, powinni sobie na własną rękę zapewnić prowiant. Dzięki temu nie zarażą się żółtaczką typu A czy durem brzusznym i nie dostaną biegunki.
- 11 odpowiedzi
-
Erupcje wulkaniczne mogą wypalać dziury w warstwie ozonowej, uważają uczeni. Do takich wniosków doszli, obserwując niewielkie dziury ozonowe spowodowane erupcjami wulkanu na Islandii. Obecnie chcą zbadać, czy większe wybuchy wulkanów prowadzą do powstawania większych dziur w warstwie ozonu. W 2000 roku, wkrótce po wybuchu wulkanu Hekla, uczeni wysłali w powietrze samolot z aparaturą badawczą na pokładzie. Przypadkowo odkryto, że po wybuchu została poważnie naruszona warstwa ozonowa. Naukowcy wcześniej nie badali wulkanów pod tym kątem. Zwykle skupiali się na wpływie cząstek siarki na atmosferę. Niespodziewanie więc dowiedzieli się, że kwas azotowy oraz cząstki lodu wyrzucone przez wulkan naruszyły warstwę ozonową. W normalnych warunkach zarówno kwas, jak i cząstki lodu, formują się w znacznie niższych temperaturach niż te, z którymi uczeni mieli do czynienia. Genevieve Millard, która przewodziła zespołowi badawczemu, uważa, że wyjątkowo duża koncentracja kwasu azotowego i wody w gazach wulkanicznych spowodowała, że szkodliwe dla ozonu związki uformowały się w wyższych niż zazwyczaj temperaturach. Ich obecność jest konieczna, by mogły powstać uszkodzenia ozonu. To właśnie woda i kwas azotowy powodują, że związki chloru reagują z ozonem i go uszkadzają. Dziura, powstała w wyniku erupcji Hekli, zniknęła w ciągu kilku dni. Millard uważa, że stało się tak, ponieważ wybuch był niewielkich rozmiarów a gazy wulkaniczne nie przedostały się do wyższych warstw atmosfery. Uczeni będą badali teraz skutki znacznie większej erupcji. W 1999 roku doszło do dużej eksplozji wulkanu Pinatubo na Filipinach. Naukowcy chcą sprawdzić, czy wkrótce po niej nie mieliśmy do czynienia ze znacznymi ubytkami ozonu i zwiększeniu się poziomu promieniowania ultrafioletowego na niższych wysokościach.
- 1 odpowiedź
-
- Genvieve Millard
- Filipiny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niemal 4 tysiące kobiet wzięło na Filipinach udział w próbie ustanowienia nowego rekordu świata w jednoczesnym karmieniu piersią. Wydarzenie jest częścią wspólnej akcji Unicefu i organizacji popierających taki sposób odżywiania niemowlęcia. Chodziło o ukazanie wypływających z tego korzyści. W zeszłym roku w stolicy Filipin Manili 3.541 mam ustanowiło rekord w symultanicznym karmieniu piersią. Teraz akcja rozszerzyła się na cały kraj. Według Unicefu, zbyt mało mieszkańców tego kraju zdaje sobie sprawę, w czym karmienie piersią jest lepsze od podawania odżywek. Zgodnie z nieoficjalnymi wyliczeniami organizatorów happeningu oraz przedstawicieli agend rządowych, w dzisiejszej próbie pobicia rekordu wzięło udział 3.608 kobiet i ich dzieci. Tylko 16% Filipinek karmi swoje 4-5-miesięczne niemowlęta wyłącznie piersią. Aż 13% w ogóle tego nie robi. Powód? Kobiety te są święcie przekonane, że nie mają dostatecznie dużo mleka. Niestety, wskutek niekorzystnego oddziaływania reklam większość filipińskich matek uważa, że sztuczne pokarmy dla dzieci są w rzeczywistości lepsze od mleka matki — opowiada rzeczniczka Unicefu Dale Rutstein. Tymczasem karmienie piersią to doskonała broń przeciwko niedożywieniu. Wzmacnia także układ odpornościowy oseska i jest zdecydowanie tańsze od kupnych odżywek.
-
- karmienie piersią
- rekord
- (i 10 więcej)
-
W ubiegłym tygodniu 17 wielkich firm telekomunikacyjnych (m.in. Telekom Malaysia, AT&T, British Telecom, Bharti AirTel, CAT Telekom, Indosat, Telstra) podpisały umowę o budowie, kosztem 500 milionów dolarów, nowego podwodnego kabla optycznego, który połączy Azję Południowo-Wschodnią ze Stanami Zjednoczonymi. Kabel ma być znacznie bardziej odporny niż obecnie używane tego typu urządzenia. Do podpisania porozumienia przyczyniło się grudniowe trzęsienie ziemi u wybrzeży Tajwano, które pozrywało podmorskie połączenia i na wiele tygodni spowodowało poważne trudności w komunikacji z Azją. Dzięki projektowi zwanemu Asia-America Gateway, zachodnie wybrzeże USA zostanie połączone z Malezją, Singapurem, Tajlandią, Brunei, Hongkongiem, Filipinami, Guam i Hawajami. Łącza optyczne o długości 20 000 kilometrów będą charakteryzowały się minimalną przepustowością rzędu 1,28 terabita na sekundę (160 GB/s). Budową kabla zajmuje się Alcatel-Lucent, a nowe łącze ma rozpocząć pracę w grudniu 2008 roku.
-
- Asia-America Gateway
- kabel podmorski
- (i 10 więcej)