Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Brin' .
Znaleziono 2 wyniki
-
Jak pokazały badania przeprowadzone przez Massimo Francescheta z uniwersytetu w Udine, algorytmy podobne do Google PageRank zostały opracowane już w 1941 roku. Założyciele Google'a z pewnością zdawali sobie sprawę z tego, że podobne algorytmy istnieją, ale mogli nie wiedzieć, że liczą sobie one kilka dziesięcioleci. Franceschet postanowił zbadać historię algorytmów takich jak PageRank i dotarł do pracy ekonomisty Wasilija Leontiewa z 1941 roku. Leontiew, nota bene laureat Nagrody Nobla z 1973 roku, zaprezentował w niej metodę oceny wartości poszczególnych sektorów gospodarki narodowje. Aby ją wyliczyć uznał, że konieczne jest wzięcie pod uwagę faktu, iż każdy sektor jest zależny od materiałów dostarczanych mu przez inne sektory (wejście) oraz od rynków zbytu, które również znajdują się w innych sektorach (wyjście). Innymi słowy, jego wartość, podobnie jak wartość witryn ocenianych przez PageRank, zależy od powiązań z innymi. Witryny są oceniane przez Google'a m.in. na podstawie linków wychodzących i przychodzących. Z kolei w roku 1965, na podstawie metod wykorzystywanych w socjologii i biliotekoznawstwie, socjolog Charles Hubbell stworzył metodę oceny osób. Uznał bowiem, że dana osoba jest ważna o tyle, o ile jest uznawana za ważną przez ważnych ludzi. Już 11 lat później Gabriel Pinski i Francis Narin opracowali sposób oceny ważności gazet uznając, że ważniejsza jest ta, która jest częściej cytowana przez inne ważne gazety. Jeszcze bliższy naszym czasom jest algorytm Jona Kleinberga z Cornell University, na który zresztą powołują się Page i Brin w swoich dokumentach o Google PageRank. Kleinberg chciał stworzyć sposób na wiarygodne wyszukiwanie informacji w Sieci. Nazwał swój algorytm Hypertext Induced Topic Search (HITS) i uznał w nim witryny za "huby" i "autorytety". Jego metoda jest bardzo podobna do PageRank, ale trzeba podkreślić, że twórcy Google'a opracowali swoją niezależnie od prac Kleinberga.
-
Google doświadczyło pierwszego od ponad 3 lat poważnego zahamowania wzrostu cen akcji. W styczniu staniały one aż o 20%, co było prawdopodobnie związane z kryzysem całej gospodarki USA. Wczoraj, po ogłoszeniu kwartalnych wyników, które zawiodły oczekiwania, doszło do 6-procentowego spadku ceny. Obecnie cena pojedynczej akcji wyszukiwarkowego giganta wynosi 564,30 USD. Przypomnijmy, że na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku wartość akcji Google’a przekroczyła barierę 700 dolarów. Analitycy nie są do końca pewni, jaka jest przyczyna spadku wartości koncernu. Jego szefostwo wydaje się tym spadkiem nie martwić. Zarówno dyrektor Eric Schmidt, jak i założyciel Google’a, Sergey Brin, są bardzo optymistycznie nastawieni. W ostatnim kwartale 2007 roku Google zarobiło 1,21 miliarda dolarów, czyli 3,79 USD na akcję. To 17-procentowy wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku 2006. Tym samym po raz pierwszy od czasu wejścia na giełdę w 2004 roku kwartalne zyski netto Google’a wzrosły mniej niż o 25 procent. Z jednej strony Google mówi, że gdyby nie wypłacił dywidendy swoim pracownikom, to zarobiłby 4,43 USD na akcji, czyli mniej więcej tyle, ile przewidywali analitycy. Z drugiej jednak strony analityk Rod Sanderson z American Technology Research zauważa, że dochód Google’a byłby jeszcze niższy, gdyby jego zysk wyniósł 27%, co jest średnią wartością dla tej firmy. Wówczas musiałaby ona zapłacić wyższe podatki, które są naliczane po tym, jak zysk wzrośnie powyżej 25%. Wówczas zarobki na pojedynczej akcji byłyby o 11 centów niższe niż obecnie. Zmniejszyło się też tempo wzrostu przychodów Google’a z tytułu reklam klikniętych przez użytkowników. W ostatnim kwartale 2007 w porównaniu z 4. kwartałem roku poprzedniego, Google odnotowało 30-procentowy wzrost. Tymczasem przez pierwsze trzy kwartały 2007 roku notowano wzrost rzędu od 45 do 52%. Google tłumaczy, że spadek tempa wzrostu spowodowany jest zastosowaniem nowych technologii, które ograniczyły liczbę przypadkowych kliknięć w reklamę. Sergey Brin poinformował też, że osiągnięto mniejsze niż zakładano przychody z umów z dużymi partnerami, takimi jak serwis MySpace. Brin mówi, że programiści już pracują nad tym problemem. Na umowie z MySpace Google może wręcz stracić, gdyż podpisując umowę z News Corp., właścicielem MySpace, koncern Brina i Page’a zagwarantował mu wpływy rzędu 900 milionów dolarów w ciągu 3 lat. Przychody Google’a są uzależnione od reklamy. Z jednej więc strony recesja w USA może spowodować, że klienci będą mniej kupowali, a więc i mniej klikali na reklamy. Z drugiej jednak strony, bardziej oszczędni klienci mogą częściej szukać tańszych towarów w Sieci, więc wpływy z reklam mogą wzrosnąć.