Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Bolonia' .
Znaleziono 2 wyniki
-
Włoski Uniwersytet Gelato w Bolonii stał się prawdziwym przebojem. Odnotowano 89-procentowy wzrost zainteresowania kursami, po tym jak w dobie recesji wielu zwolnionych menedżerów szukało nowych fachów i miejsc zatrudnienia. W 2008 roku w tygodniowych szkoleniach, za które trzeba było zapłacić niemało, bo ok. 2800 zł, wzięło udział ponad 6 tys. osób. W 2009 liczba chętnych podwoiła się. Uczniowie zgłębiający arkana włoskiej odmiany lodów zjeżdżali się z całego świata, w tym z Sudanu, Chin, Australii czy Libanu. W doskonale wyposażonych laboratoriach Uniwersytetu można było swobodnie korzystać z nowoczesnego sprzętu. Zdobytą tu wiedzę adepci chcieli natychmiast wykorzystać w praktyce, otwierając po powrocie cukiernie z gelato w swoich rodzinnych miastach, np. Bejrucie. Studenci uczyli się, jak uzyskać dobrze wszystkim znane smaki, np. waniliowy lub czekoladowy, ale eksperymentowali także z nowinkami w rodzaju gelato z czerwonego wina, oliwy, parmezanu czy bazylii. Powinno się to spodobać klientom dbającym o zdrowie, ponieważ wymienione składniki zawierają substancje sprzyjające dobremu samopoczuciu. W Chinach eksperymentowano nawet z lodami o smaku rybnym – opowiada Patrick Hopkins, Amerykanin, który przed 7 laty założył instytut. Gelato to tylko platforma, rodzaj bazy – można ją potem dostosować do miejscowej kultury. Gruszka z parmezanem albo cytryna z bazylią to jedne z najbardziej nietypowych propozycji naszych uczniów. Hopkins zaznacza, że wśród kursantów nie brakuje biznesmenów w starszym wieku, którzy niedawno stracili pracę. Poza Włochami gelato to delikates. Ludzie lubią ten rodzaj lodów, stąd pomysł, by nauczyć się je przyrządzać i spopularyzować u siebie. Uniwersytet, będący jedną z odnóg działalności firmy Carpigiani, która wytwarza 70% maszyn do produkcji gelato na świecie, oferuje 6 kursów, zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych.
-
- Patrick Hopkins
- kryzys
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zgodnie z najnowszymi doniesieniami, planowana jest ekshumacja ciała najsłynniejszego na świecie kastrata — śpiewaka Farinellego. Naukowcy chcą zbadać, w jaki sposób rozwijał się jego głos. Farinelli, a właściwie Carlo Broschi, był jednym z tysięcy chłopców, których wykastrowano, by nie dopuścić do mutacji i zachować wysoki głos. Żył w latach 1705-1782. Bolońscy akademicy pragną zmierzyć jego czaszkę i kości oraz przeprowadzić analizę DNA. Wykastrowani śpiewacy byli w Europie popularni między XVI wiekiem a 1870 rokiem, kiedy zabroniono dokonywania tych okrutnych zabiegów. Głosy kastartów ceniono ze względu na ich skalę i moc. Mogli oni osiągać bardzo wysokie rejestry, z siłą nadawaną im przez pojemne płuca dorosłego mężczyzny — wyjaśnia reporter BBC, Rob Norris. W XVII i XVIII stuleciu we Włoszech każdego roku sterylizowano do 4 tys. chłopców w wieku 8 lat i starszych. Często pochodzili oni z biednych rodzin. Zostawali śpiewakami operowymi lub solistami w chórach kościelnych czy królewskich pałacach. Niewielu osiągało rzeczywisty sukces, a jeśli się tak działo, zachowywali się jak dzisiejsze gwiazdy popu... Farinelli był typowym osiemnastowiecznym Włochem. Pochowano go w Bolonii, w stroju rycerza. Badając jego szczątki, naukowcy z Pizy i Bolonii chcą odszyfrować jego technikę śpiewu oraz zobaczyć, jak intensywny trening głosu wpłynął na uformowanie ciała. Analiza DNA ma wyjawić, co jadł i jakie choroby przeszedł. Projekt jest inicjatywą bolońskiego Farinelli Study Centre.