Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' rekonstrukcja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 10 wyników

  1. Międzynarodowy zespół naukowy wykorzystał pobrane w pobliży Fidżi koralowce, które żyły w ciągu 627 lat i – w połączeniu z innymi danymi – odtworzył zmienność temperatury i klimatu Pacyfiku od 1370 roku. Badania pokazały, w jaki sposób zmiany powodowane przez człowieka wpływają na naturalną długoterminową zmienność klimatyczną na Pacyfiku. Naukowcy stwierdzili, że w latach 1380–1553 temperatura oceanu w pobliżu Fidżi była bardzo wysoka, porównywalna z temperaturą z końca XX i początku XXI wieku. Połączenie tych danych z innymi danymi z lokalnych koralowców wykazały, że obserwowany od 1920 roku wzrost temperatury Pacyfiku – za których w głównej mierze odpowiada działalność człowieka – stanowi znaczące odchylenie od wzorców naturalnej zmienności obserwowanych w poprzednich wiekach. Okazało się tez, że obecna temperatura oceanu jest najwyższa od 653 lat. Zmiany temperatury oceanów wpływają na wzrost koralowców, można więc je wykorzystać do rekonstrukcji temperatury. Użycie 627-letniego zapisu to bezprecedensowe osiągnięcie, dzięki którym możliwe było wykonanie najdłuższej z dotychczasowych rekonstrukcji temperatury powierzchni oceanu. Została ona wykonana na podstawie badań stosunku strontu do wapnia w koralowcu Diploastrea heliopora. Uczeni z Meksyku, Wielkiej Brytanii, Australii, Niemiec i Francji użyli danych koralowców do odtworzenia Pacyficznej Oscylacji Międzydekadalnej (IPO). To wielkoskalowe zjawisko, które wpływa na zmienność klimatu na całym oceanie. Ta nowa, długoterminowa rekonstrukcja pozwala na odróżnienie sygnału obecnej zmiany klimatu od naturalnej zmienności Pacyfiku. Lepsze zrozumienie przeszłości pozwoli nam na lepsze przewidywanie przyszłości. Pokazuje też, że obecne ogrzewanie się Pacyfiku spowodowane jest zmianą klimatu, a nie naturalnymi zmianami, mówi doktor Ariaan Purich z Monash University. Wyniki badań ukazały się niecały tydzień po tym, jak w Nature opublikowano artykuł, którego autorzy poinformowali, że Wielka Rafa Koralowa jest zagrożona przez najcieplejsze od 400 lat wody oceanów. « powrót do artykułu
  2. Cyfrowa rekonstrukcja mięśni słynnej Lucy, przedstawicielki gatunku Australopithecus afarensis, pokazuje, że potężna mięśnie nóg i miednicy były przystosowane do chodzenia pod drzewach, ale mięśnie kolan pozwalały na przyjęcie w pełni wyprostowanej postawy. Lucy żyła na terenie dzisiejszej Etiopii przed ponad 3 milionami lat. Jej skamieniałe szczątki odkryto w latach 70. ubiegłego wieku. Teraz doktor Ashleigh Wiseman z Wydziału Archeologii Cambridge University wykonała trójwymiarową rekonstrukcję jej mięśni. Lucy to przykład jednego z najlepiej zachowanych szkieletów rodzaju Australopithecus. Doktor Wiseman wykorzystała opublikowane ostatnio dane i była w stanie odtworzyć po 36 mięśni w każdej z nóg Lucy. Symulacja wykazała, że australopitek był znacznie mocnej umięśniony niż człowiek współczesny. Na przykład główne mięśnie w łydkach i udach były dwukrotnie większe niż u H. sapiens. My mamy znacznie większy stosunek tłuszczu do mięśni. U człowieka współczesnego mięśnie stanowią 50% masy uda. U Lucy było to nawet 74%. Paleoantropolodzy sprzeczają się, jak Lucy chodziła. Według jednych, jej sposób poruszania się przypominał kaczy chód, jaki widzimy u szympansów, gdy chodzą na dwóch nogach. Zdaniem innych, jej ruchy były bardziej podobne do naszego chodu w pozycji całkowicie wyprostowanej. W ciągu ostatnich 20 lat przewagę zaczęła zdobywać ta druga opinia. Badania Wiseman to kolejny argument za w pełni wyprostowaną Lucy. Wynika z nich bowiem, że mięśnie prostowniki stawu kolanowego, do których należą mięsień czworogłowy uda, naprężacz powięzi szerokiej uda, krawiecki i stawowy kolana, i dźwignia jaką zapewniały, pozwalały na wyprostowanie kolana w takim samym stopniu jak u zdrowego H. sapiens. Możemy stwierdzić zdolność Lucy do poruszania się w pozycji wyprostowanej tylko wówczas, jeśli zrekonstruujemy mięśnie i sposób ich pracy. Obecnie jesteśmy jedynym zwierzęciem, które jest w stanie stać w pozycji wyprostowanej z wyprostowanymi kolanami. Budowa mięśni Lucy wskazuje, że poruszała się w pozycji wyprostowanej równie sprawnie jak my. Także wówczas, gdy przebywała na drzewie. Lucy prawdopodobnie poruszała się w sposób, jakiego obecnie nie obserwujemy u żadnego żyjącego gatunku, mówi Wiseman. Australopithecus afarensis żył na rozległych sawannach oraz w gęstych lasach. Wykonana przez Wiseman rekonstrukcja pokazuje, że w obu tych środowiskach poruszał się równie sprawnie. Rekonstrukcja mięśni była już wykorzystywana na przykład do oceny prędkości biegu gatunku Tyrannosaurus rex. Wykorzystując podobną technikę do badania naszych przodków możemy odkryć całe spektrum sposobów poruszania się, które napędzały naszą ewolucję. W tym i te zdolności, które utraciliśmy, mówi Wiseman. « powrót do artykułu
  3. Specjaliści z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (UPWr) zrekonstruują część dzioba samicy dzioboroga abisyńskiego (Bucorvus abyssinicus) z ZOO Łódź. Joanna, bo tak ptak ma na imię, uległa kiedyś wypadkowi i połamała sobie dziób. Obecna proteza nie jest, niestety, trwała. Ostatnio dzioboróg przeszedł w Klinice Chirurgii UPWr tomografię dzioba. Dziób, poza tym, że jest „paszczą” do jedzenia, pełni jeszcze wiele innych funkcji: [jest wykorzystywany do] pielęgnowania upierzenia, budowania gniazda, wychowywania młodych. Jest jak twarz i dłonie naraz dla człowieka – opowiada dr Anna Bunikowska, lekarka weterynarii w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym w Łodzi. Dr Tomasz Piasecki, adiunkt z Katedry Epizootiologii z Kliniką Ptaków i Zwierząt Egzotycznych UPWr, wyjaśnia, że wykonanie dobrej i trwałej protezy nie jest wcale łatwe. Wcześniej naukowcy wypożyczyli okaz z Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego i wykonali tomografię jego kompletnego dzioba. [...] Dziś wykonaliśmy tomograf dzioba Joanny i na tej podstawie będziemy mogli przystąpić do projektu protezy. Musimy się też zastanowić, jak potem tę protezę przymocować. Dziób będzie prawdopodobnie wydrukowany w [...] 3D z odpowiedniego tworzywa i koniecznym będzie lekkie jego skrócenie, by móc go stabilnie zamocować - podkreśla specjalista. Prace i przygotowania jeszcze trochę potrwają. Zgodnie z planem, zabieg rekonstrukcji ma zostać przeprowadzony w klinice UPWr za 1-1,5 miesiąca. Dziobórg (in. dzioborożec) abisyński występuje w środkowej Afryce na południe od Sahelu.  Samce są nieco większe od samic. Gatunek ten zamieszkuje sawanny, regiony kamieniste, a także półpustynne zakrzewienia. Lubi krótszą roślinność, która ułatwia mu żerowanie na bezkręgowcach i małych kręgowcach (ptak odżywia się m.in. pająkami, gąsienicami, żółwiami czy jaszczurkami). B. abyssinicus jest narażony na wyginięcie. « powrót do artykułu
  4. Troje studentów architektury Politechniki Wrocławskiej (PWr) przygotowało koncepcję rekonstrukcji jednej z najbardziej zagadkowych budowli na Dolnym Śląsku - średniowiecznego zamku widma w Bardzie. W ramach zajęć rekonstrukcją warowni zajęli się Barbara Całko, Magdalena Ambroszko i Michał Grzywaczewski. Studenci pracowali pod kierunkiem dr. Rolanda Mruczka. Do czasów współczesnych z zamku w Bardzie zachowały się jedynie fragmenty partii fundamentowych, niewielkie pozostałości murów obronnych i odkopana półkolista klatka schodowa prowadząca do podpiwniczenia. Jak wyjaśnia Całko, bazując tylko na tym, trudno byłoby odtworzyć, jak warownia wyglądała. Stworzenie koncepcji jej bryły wymagało więc gruntownego i krytycznego przejrzenia materiałów źródłowych, których nie było zbyt wiele, a przede wszystkim szukania poszlak, wskazówek i podobieństw wśród innych obiektów o takim samym przeznaczeniu i chronologii. Studenci prowadzili swego rodzaju śledztwo, a w jego trakcie konsultowali się z naukowcami z uczelni. Oprócz tego Całko, Ambroszko i Grzywaczewski udali się osobiście do Barda, by przeprowadzić inwentaryzację i wykonać fotografie. Jedna z najbardziej zagadkowych budowli na Dolnym Śląsku Opisywany zamek powstał na początku XIV w. Wydaje się, że wykorzystywano go do ochrony strefy nadgranicznej. Mógł też pełnić funkcję książęcej komory celnej. Prawdopodobnie warownia ucierpiała podczas wojen husyckich. Pod koniec XVI w. ostatecznego zniszczenia dokonało trzęsienie ziemi. W pewnym momencie budowla stała się źródłem materiałów budowlanych dla innych obiektów w okolicy. Z biegiem lat zniknęła bez śladu... Aż do 1982 r. nie wiedziano na pewno, gdzie dokładnie [zamek] się znajdował. Sprawy nie ułatwiał fakt, że dopiero w 1934 r. dr Clausnitzer odkrył wymieniane w 1096 i 1155 r. dwa grody kasztelańskie w Bardzie, dość szczegółowo rozpoznane archeologicznie w latach 80. XX w. Istnienie trzeciego obiektu obronnego uznano za mało prawdopodobne, zwłaszcza że zamek nie był wymieniany przez źródła historyczne. Tymczasem już w końcu XIX w. badacz Oscar Vug znalazł na Górze Bardzkiej zagłębienie, które uznano za studnię. Jej mit do dzisiaj jest powielany. Niewykluczone, że było to po prostu wnętrze zamkowej wieży [obronnej], której kolisty fundament o średnicy 10,1 m odkryto w całości dopiero w trakcie wykopalisk dzięki archeologom Czesławowi Francke i Jerzemu Lodowskiemu - opowiada dr Mruczek. Koncepcje rekonstrukcji zamku w Bardzie Autorem pierwszej koncepcji rekonstrukcji jest uczestniczący w wykopaliskach prof. Ernest Niemczyk z PWr; datuje się ona na lata 80. XX w. Później powstawały też inne wizje warowni. W Muzeum Miejskim Wrocławia znajduje się makieta zaprojektowana przez muzealnego archeologa dr. Pawła Maderę i wykonana przez inną pracownicę Muzeum Annę Gąsior. Konsultantem projektu był dr Artur Boguszewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego. Model bryłowy naszych studentów spotkał się z dużym zainteresowaniem i bardzo dobrym przyjęciem w środowisku archeologów i architektów, bo niejako „przywrócił zamek do życia”. Sprawił, że obiekt zmaterializował się. Rekonstrukcja studentów jest bardzo fotograficzna, nie trzeba sobie zbyt wiele „dowyobrażać”. Studenci po raz pierwszy podjęli też próbę odtworzenia sąsiedniego podzamcza - podkreśla dr Mruczek. Studencki model bryłowy Ponieważ materiałów źródłowych było mało, a z zamku również niewiele pozostało, studenci musieli się przyjrzeć podobnym budowlom z tego samego okresu: zamkom w Będzinie, Cisach, Frymburku, Wleniu i Bolesławcu nad Prosną. Wg nich, zamek typu sasko-heskiego składał się z wieży mieszkalnej o wysokości ~15 m, bergfriedu (czyli wieży ostatecznej obrony) o wysokości ok. 22 m, pięciu pomieszczeń towarzyszących i muru obwodowego z furtą. Całko, Ambroszko i Grzywaczewski przyjęli 5 najbardziej prawdopodobnych rozwiązań układu przestrzennego zamku. Rozważono 2 wersje bergfriedu (wieży typu stołp): 1) z hurdycją, czyli drewnianą galerią nadwieszoną u szczytu, lub 2) blankami, in. krenelażem. Studenci założyli, że jedynym wejściem do zamku właściwego była furta od strony południowo-wschodniej; można ją było pokonać wyłącznie pieszo. Wg nich, mury obronne miały ok. 10 m wysokości i były wyposażone w przedpiersie z krenelażem. Uznaliśmy również, że mur obwodowy zamku musiał mieć przyporę, ponieważ postawiono go na skale i to w dodatku na stromym zboczu. W naszej koncepcji umieściliśmy ją tam, gdzie nachylenie terenu było największe – tłumaczy Całko. Jak napisano w komunikacie prasowym PWr, na zajęciach z metodologii badań naukowych inni studenci przygotowywali modele w formie wizualizacji dla zamków: w Bolkowie, we Wleniu, Chojnowie, na Ślęży, w Prochowicach, Grodźcu, zamków Chojnik, Cisy, Rogowiec, Radosno, Bolczów w Janowicach Wielkich, dworu obronnego w Sędziszowej koło Świerzawy oraz zamku lewobrzeżnego we Wrocławiu, kaplicy zamkowej w Legnicy i legnickiego zamku jako całości. Ćwierćwiecze archeologii architektury w praktyce Takie rekonstrukcje są tworzone już od ćwierćwiecza. Z inicjatywą praktycznych wyzwań dla młodych architektów-historyków i konserwatorów z zacięciem badawczym [...] wyszli profesorowie Jerzy Rozpędowski i Stanisław Medeksza, którzy zaczęli przygotowywać studentów i doktorantów do pracy badawczej w misjach archeologicznych w basenie Morza Śródziemnego. Początkowo w ramach zajęć studenci przygotowywali makiety kartonowe, w ostatnich latach, oprócz rekonstrukcji wirtualnych, coraz popularniejsze stają się zaś modele uzyskane za pomocą drukarek 3D. Warto zapoznać się z niektórymi pracami z lat ubiegłych, np. z rekonstrukcją zburzonego w 1956 r. budynku Starej Rzeźni Miejskiej (przy ul. Łaziennej we Wrocławiu), koncepcją przemian bryły Katedry św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu (od XII do XIV w.) czy rekonstrukcją średniowiecznej Bramy Ziębickiej w Strzelinie. « powrót do artykułu
  5. By uświetnić otwarcie wyremontowanego muzeum, dr Giulia Boetto, badaczka z Camille Jullian Centre (CNRS/Aix-Marseille Université), koordynowała rekonstrukcję 3D trzech drewnianych łodzi, znalezionych ok. 60 lat temu podczas wykopalisk w porcie rzymskim Portus (Portus Augustis Ostiensis). Łodzie - rybacką, małą żaglówkę i lichtugę - wykorzystywano między II a wczesnym V w. n.e. Gdy łodzie porzucono, z biegiem lat przykryła je warstwa osadów. Warunki beztlenowe sprawiły, że zachowały się aż do naszych czasów i mogły trafić do muzeum. Za pomocą najnowocześniejszych technik sporządzono cyfrową dokumentację drewnianych szczątków. By uzyskać modele 3D, Boetto nawiązała współpracę z marsylskim start-upem Ipso Facto. Pierre Poveda pomógł zaś odtworzyć brakujące elementy (wykorzystał do tego porównania archeologiczne i dokumentację obrazową). Do końca roku rekonstrukcje będzie można podziwiać w Museo delle Navi w Parku Archeologicznym Starożytnej Ostii. Wystawa pozwoli poznać techniki konstruowania starożytnych łodzi, a także wirtualnie nawigować po starożytnym kompleksie portowym. « powrót do artykułu
  6. Od 17 listopada na wystawie ÖGA mot ÖGA (Oko w oko) w Muzeum w Trelleborgu można oglądać rekonstrukcję wyglądu wyjątkowej kobiety sprzed ok. 7 tys. lat, której szczątki odkryto na początku lat 80. na stanowisku Skateholm w Skanii. Kobietę pochowano w pozycji siedzącej na tronie z rogów jeleni, dlatego załoga muzeum nazywa ją Siedzącą Kobietą (inne sugestie są mile widziane). Dla szwedzkiego archeologa rzeźbiarza Oscara Nilssona, którego zespół stworzył rzeczywistej wielkości rekonstrukcję, była ona z kolei Szamanką. Pochówek Siedzącej Kobiety (XXII) odkryto między pochówkami datującymi się na 5500-4600 r. p.n.e. Wg archeologów, Siedząca Kobieta należała do ostatnich szwedzkich łowców-zbieraczy. Mezolityczna "szamanka" siedziała ze skrzyżowanymi nogami na tronie czy łożu z rogów jelenia szlachetnego. Jej talię zdobił pas wykonany z ponad 100 zwierzęcych zębów, a szyję wisior z łupku. Ramiona okrywała krótka peleryna z piór. Ustalono, że kobieta mierzyła ok. 150 cm. W momencie śmierci miała 30-40 lat. Na podstawie DNA z innych pochówków ze Skateholm wiadomo było, że ludzie, którzy mieszkali w owych czasach w regionie, mieli jasne oczy i ciemną karnację. Biorąc pod uwagę wszystko, z czym została pochowana, Siedząca Kobieta musiała zajmować w społeczności specjalną pozycję. Poza tym niewiele więcej można [o niej] powiedzieć - podkreśla Ingela Jacobsson, dyrektorka Muzeum w Trelleborgu. Nilsson ma jednak na ten temat odmienne zdanie. Dowody można interpretować na wiele sposobów, dla mnie ona zdecydowanie była szamanką. Pochowano ją siedzącą na rogach. [...] To oczywiste, że była kimś ważnym i dostojnym. W skład zespołu Nilssona wchodziły Eline Kumlander i Cathrine Abrahamson. Ubranie i ozdoby, w tym pas ze 130 zębów, wykonała Helena Gjaerum. Warto przypomnieć, że prawie 2 lata temu multidyscyplinarny zespół z Uniwersytetu w Atenach i Nilsson zaprezentowali rekonstrukcję twarzy Awgi - nastolatki z mezolitu, której szczątki odkryto w 1993 r. w jaskini Theopetra w Tesalii. « powrót do artykułu
  7. W przyszłym miesiącu w Narodowym Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie zostanie otwarta wystawa na temat zmian klimatu Ziemi na przestrzeni setek milionów lat. Przygotowujący ją paleobotanik Scott Wing i paleontolog Brian Huber, chcieli zaprezentować też wykres temperatur powierzchni Ziemi w ciągu ostatnich 500 milionów lat. Zadanie okazało się niezwykle trudne do wykonania, a uzyskane wyniki zaskoczyły specjalistów. Okazało się, że w przeszłości na naszej planecie panowały znacznie bardziej ekstremalne warunki, niż sądziliśmy. Dość łatwo jest śledzić okresy zlodowaceń czy okresy wysokich temperatur, gdy palmy rosły w pobliżu biegunów. Jednak poza tym niewiele jest pewnych rzeczy. Szczególnie jeśli chodzi o paleozoik, erę która rozpoczęła się 542 miliony lat temu. Pierścienie drzew pozwalają na śledzenie temperatur na przestrzeni tysięcy lat, w rdzeniach lodowców zapisane są dane z około miliona lat. Dlatego prace nad odtworzeniem dawnego klimatu są niezwykle trudne. Specjaliści zajmujący się paleoklimatem wykorzystują różne metody pomiarowe, różne metody korekty błędów, korzystają z różnych materiałów. Jedni odtwarzają klimat sprzed milionów lat na podstawie skamieniałych liści, inni na podstawie wzrostu skamieniałych koralowców. Często uzyskują sprzeczne wyniki. Nie rozmawiamy ze sobą zbyt dużo, przyznaje paleoklimatolog Dana Royer z Wesleyan University. Huber i Wing postanowili to zmienić i powołali do życia luźną grupę naukową o nazwie Phantastic, której celem jest zebranie i zweryfikowanie różnych danych. Pomysł jej powołania spodobał się wielu naukowcom, przyznaje Dan Lunt z Uniwersytetu w Bristolu, który specjalizuje się w modelowaniu paleoklimatu. Dodatkową zachętą dla naukowców było przypuszczenie, że jeśli uda się dobrze określić klimat, jaki panował w przeszłości oraz nałożyć na to stężenie CO2 w atmosferze, będzie można udoskonalić współczesne modele klimatyczne i lepiej określić, jak dwutlenek węgla wpływa na klimat. Do szacunku dawnych temperatur można wykorzystywać izotopy tlenu uwięzione w skamieniałych muszlach na dnie oceanów. Jako, że molekuły wody zawierające lżejsze izotopy szybciej parują i zostają uwięzione w lodzie, stosunek ciężkich i lekkich izotopów w skamielinach wskazuje na globalną ilość lodu, z czego można zgrubnie wyliczać temperatury. Jednak tutaj pojawia się kolejny problem. W niewielu miejscach na świecie mamy do czynienia z dnem oceanicznym starszym niż 100 milionów lat. Ciągły ruch płyt tektonicznych bez przerwy „odnawia” dno oceanów. Geochemik Ethan Grossman z Texas A&M University bada morskie skamieniałości znajdowane na lądach. To głównie szczątki ramienionogów, z których najstarsze pochodzą sprzed 540 milionów lat. Większość z nich żyła w płytkich morzach, które formowały się wewnątrz dawnych superkontynentów. Żeby jednak używać ich do oceny temperatur, trzeba przyjąć założenie, że stosunek izotopów tlenu w morzach przed milionami lat był taki, jak we współczesnych oceanach. Problem ten znany jest specjalistom od dziesięcioleci. Jednak grupa Phantastic postanowiła podejść do niego w nowatorskich sposób. Wykorzystali nową technikę mierzącą zawartość dwóch lub więcej połączonych razem rzadkich izotopów. Za pomocą bardzo czułych spektrometrów mas analizowali skamieniałości pod kątem obecności w nich molekuł zawierających ciężki izotop tlenu powiązany z ciężkim izotopem węgla. Takie molekuły częściej występują w niskich temperaturach. Problem w tym, że jeśli skamieniałość była wystawiona na działanie wysokiej temperatury lub ciśnienia, to uzyskane wyniki będą mylące. Na szczęście naukowcy odkryli sposób na odróżnienie tych zmienionych skamieniałości. Udaliśmy się do miejsca, w którym mogliśmy przeprowadzić badania, stwierdzili naukowcy. Poszukiwaniami połączonych ciężkich izotopów zajęła się geobiolog Kristin Bergmann z MIT we współpracy z geochemikiem Gregorym Henkesem z Uniwersytetu Stanu Nowy Jork i innymi uczonymi. W czasie swoich badań dokonali odkrycia, które trudno określić inaczej, niż „szokujące”. Okazało się, że przed 450 milionami lat średnia temperatura wód oceanicznych wynosiła... 35–40 stopni Celsjusza. To o ponad 20 stopni więcej, niż obecnie. I w takich, wydawałoby się niekorzystnych, warunkach, życie w oceanach rozkwitało, a nawet różnicowało się. Dla biologów to coś, z czym nie potrafią sobie poradzić. Dla współczesnych organizmów są to ekstremalne temperatury, mówi Grossman. Pozostało jeszcze przełożyć uzyskane lokalne wyniki na dane dla całego globu. Jeden z członków grupy Phantastic wpadł na prosty pomysł: wystarczy sprawdzić, jak wyglądała wówczas pokrywa lodowa na Ziemi, by dowiedzieć się, pomiędzy temperaturami wód na równiku i w pobliżu biegunów istniała aż tak wielka różnica. Inni członkowie Phantastic wykorzystują zdobyte dane do lepszego skalibrowania modeli klimatycznych opisujących dawny klimat i testują modele przeprowadzając setki symulacji by sprawdzić, która z nich najlepiej zgadza się z danymi uzyskanymi z innych źródeł. Niestety, Wingowi i Hubnerowi skończył się czas i muszą otwierać wystawę. Dlatego zaprezentują na niej wykres temperatur w wersji beta. To połączenie różnego rodzaju obserwacji, różnego rodzaju modeli, różnego rodzaju procedur badawczych i różnych założeń, przyznaje Wing. Jednak grupa Phantastic nie kończy pracy, a wersja beta zostanie zastąpiona gotową wersją wykresu gdy tylko będzie możliwe jej stworzenie. Jednak, jak podkreślają uczeni, nawet wersja beta powinna otworzyć ludziom oczy. To pokazuje, jak łatwo Ziemia może wejść w okres wysokich temperatur. Bo już takie okresy się zdarzały, mówi Grossman. « powrót do artykułu
  8. Zrekonstruowano głowę neolitycznego psa, który mieszkał na Orkadach 4,5 tys. lat temu. Wg naukowców, to pierwsza taka psia rekonstrukcja. Pies został udomowiony, ale nadal miał cechy wilcze. Był rozmiarów dużego collie. Rekonstrukcję przeprowadzono na zlecenie Historic Environment Scotland (HES) i Muzeum Narodowego Szkocji. Artysta sądowy wykorzystał jedną z 24 czaszek, odkrytych przez archeologów w kopcu komorowym Cuween Hill; datowanie radiowęglowe pokazało, że pochodzi ona z ~2500 r. p.n.e., sam grobowiec jest zaś o ok. 600 lat starszy. Zbudowano go dla ludzi, a przyczyna późniejszego dodania szczątków psów pozostaje owiana tajemnicą. Specjaliści zastanawiali się, czy fakt, że w jednym grobowcu znaleziono tyle psów, co jest bardzo dziwne, sugeruje, że to swego rodzaju totem - opowiada Alison Sheridan z Muzeum Narodowego Szkocji. W dwóch innych grobowcach na Orkadach także natrafiono na zwierzęce szczątki; na wyspie South Ronaldsay farmer znalazł dużą liczbę kości i szponów bielika, zaś w Yarso na wyspie Rousay odkryto kości 36 jeleni szlachetnych. Być może ludzie, którzy żyli w owym czasie w okolicach Cuween Hill, uznawali się za "psiarzy" - wyjaśnia Sheridan - zaś grupy mieszkające w okolicach innych grobowców identyfikowały się z innymi zwierzętami. Z jakiegoś powodu wiele pokoleń po zbudowaniu grobowców ludzie rozwinęli specjalne związki z różnymi zwierzętami. « powrót do artykułu
  9. Paleontolodzy odkryli nowe źródło melaniny, co stawia pod znakiem zapytania rekonstrukcje barw kopalnych zwierząt. Autorzy wielu ostatnich badań barw fosyliów zakładali, że skamieniałe melanosomy pochodzą ze skóry. Nowe studia pokazują jednak, że inne tkanki, np. wątroby, płuc i śledziony, także mogą je zawierać, co sugeruje, że skamieniałe melanosomy nie zapewniają danych nt. barw zwierzęcia. W skład międzynarodowego zespołu wchodzili m.in. specjaliści z College'u Uniwersteckiego w Cork czy Uniwersytetu Bristolskiego. Za pomocą mikroskopu fluorescencyjnego, skaningowego i technik chemicznych naukowcy analizowali tkanki wewnętrzne współczesnych płazów, w tym żab szponiastych. Wykryli wtedy bardzo dużą liczbę melanosomów. To oznacza, że w pewnych skamieniałościach wewnętrzne melanosomy mogą stanowić większość zachowanych melanosomów - podkreśla dr Maria McNamara z College'u Uniwersyteckiego w Cork. By wykazać, że w czasie fosylizacji wewnętrzne melanosomy mogą przenikać do innych części ciała, autorzy publikacji z Nature Communications przeprowadzili też eksperymenty z rozkładem (ang. decay experiments). Na szczęście istnieje sposób, by odróżnić melanosomy z narządów wewnętrznych i skóry. Wielkość i kształt malanosomów skóry są zazwyczaj inne od parametrów melanosomów z organów wewnętrznych - wyjaśnia McNamara. To pozwoli stworzyć dokładniejsze [lepiej odpowiadające prawdzie] rekonstrukcje pierwotnych barw prehistorycznych kręgowców. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy zrekonstruowali twarz jednego z kromaniończyków. Szkielet mężczyzny (Cro-Magnon 1) odkryto w 1868 r. w jaskini Eyzies we francuskim departamencie Dordogne. By uczcić 150-lecie znalezienia szkieletu, zajęła się nim multidyscyplinarna ekipa, w tym antropolog Philippe Charlier. Pod koniec badań zaproponowaliśmy nową diagnozę: [nasz pacjent] cierpiał na nerwiakowłókniakowatość [typu 1.]. Ustalenia akademików ukazały się w piśmie The Lancet. W czaszce na czole znajdowała się lezja, co odpowiada obecności nerwiakowłókniaka, guza o charakterze nowotworu łagodnego, który zerodował kość - opowiada Charlier. Lewy kanał słuchowy [kromaniończyka] był uszkodzony, prawdopodobnie również przez wzrost guza. Dysponując całym wachlarzem informacji, wykonaliśmy realistyczną rekonstrukcję twarzy tego mężczyzny w średnim wieku. W ten sposób światło dzienne ujrzała fizjonomia pokryta licznymi drobnymi zmianami i z jednym dużym guzem nad oczami. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...