Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' aukcja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 26 wyników

  1. Już za 2 tygodnie na aukcji w Nowym Jorku można będzie kupić zachowany fragment oryginalnego rękopisu „Myszy i ludzi” Steinbecka. Fragment, bo wydarzyła się mała tragedia, pisał Steinbeck 26 maja 1936 roku do swojego wydawcy. Mój szczeniak, pozostawiony bez opieki na noc, zrobił konfetti z około połowy książki. Muszę powtórzyć dwa miesiące pracy, co mnie opóźni. Nie mam innej kopii. Autor wspomina, że bardzo się zdenerwował na psa, jednak przyznaje, że zwierzę mogło podejść krytycznie do jego pracy. Wspomniał, że dał psu kilka klapsów packą na muchy. Mimo wszystko podszedł do wydarzenia z humorem. Nie jestem pewien, czy Toby nie wiedział, co robi, gdy zjadł pierwotny rękopis. Awansowałem go na podpułkownika odpowiedzialnego za literaturę, stwierdził. Organizatorzy aukcji sądzą, że za niewielki kawałek papieru, o wymiarach 63x50 milimetrów uzyskają 2 do 3 tysięcy dolarów. Zachowany fragment to początek sceny z martwą myszą z pierwszego rozdziału powieści. Na tej samej aukcji wystawiona zostanie też korespondencja Steinbecka z rodziną oraz miecz z kutego żelaza, który pisarz podarował swojej siostrze Mary. I to właśnie rodzina Mary Steinbeck Dekker sprzedaje pamiątki po pisarzu. Wartość wystawionych przedmiotów waha się od 250 do 350 tysięcy dolarów. Można będzie też kupić oryginał napisanej na maszynie pierwszej powieści Steinbecka „Złota czara”. Jest on wyceniany na 100 do 150 tysięcy USD. « powrót do artykułu
  2. Pochodzący z Krymu rzadki złoty grecki stater przedstawiający głowę satyra osiągnął najwyższą cenę, jaką kiedykolwiek uzyskano za starożytną monetę. Zabytek w przeszłości znajdował się w zbiorach Ermitażu, wraz z innymi dziełami sztuki został sprzedany w latach 30. XX wieku, by zapełnić pustki w skarbie ZSRR. W ubiegłym tygodniu trafił na aukcję zorganizowaną w Zurychu przez firmę Numismatica Ars Classica. Z jednej strony monety przedstawiono głowę satyra, na drugiej zaś gryfa trzymającego w pysku włócznię. Tym, co czyni monetę tak cenną, jest sposób przedstawienia satyra. Zwykle postaci te przedstawiano na monetach z profilu. Tutaj zaś głowa jest lekko obrócona, widzimy 3/4 twarzy. Specjaliści uważają, że to zaledwie jedna z trzech zachowanych monet z takim przedstawieniem satyra i jedyna, która nie znajduje się w zbiorach muzealnych. Dlatego też anonimowy nabywca zdecydował się zapłacić za monetę – wraz ze wszystkimi wymaganymi opłatami – 5,9 miliona dolarów. Stater został wybity w IV wieku p.n.e. w greckim mieście Pantikapajon na Krymie, w pobliżu dzisiejszego Kerczu. W VI wieku mieszkańcy Miletu założyli tam kolonię, która szybko się bogaciła. Po 480 roku przed Chrystusem greckie miejscowości położone po obu stronach Bosporu Kimeryjskiego (Cieśnina Kerczeńska) zjednoczyły się tworząc Królestwo Bosporańskie, a jego stolicą został Pantikapajon. Przedstawiony na monecie satyr może być nawiązaniem do Satyrosa I, który rządził Królestwem w latach 432–389 p.n.e. Gryf z kolei to mityczny strażnik złóż złota znajdujących się w górach Scytii. « powrót do artykułu
  3. W zeszłym tygodniu dom aukcyjny Phillips sprzedał za 6,2 mln dol. platynowy zegarek na rękę marki Patek-Philippe, który należał kiedyś do ostatniego cesarza Chin - Puyi. Uzyskana kwota znacznie przewyższała przedaukcyjne szacunki rzędu 3 mln dol. To jeden z ośmiu znanych zegarków Patek-Philippe Reference 96 Quantieme Lune (część wyprodukowano z platyny, a część ze złota). Puyi zabrał go ze sobą do obozu w Chabarowsku i w 1950 r. podarował na pożegnanie rosyjskiemu tłumaczowi Georgijowi Permiakowowi. Przed aukcją The Imperial Patek Philippe Sale we współpracy ze specjalistami dom aukcyjny Phillips przez 3 lata weryfikował autentyczność i historię zegarka. Jednym z ekspertów był Russell Working, niezależny dziennikarz z okolic Chicago, który w 2001 r. przeprowadził w Chabarowsku wywiad z 83-letnim wówczas Permiakowem. Dziennikarz, wraz z żoną Nonną, zbierał wówczas materiały do artykułu na temat procesu sądowego przeciwko naukowcom, którzy w okupowanych przez Japonię Chinach prowadzili badania nad bronią biologiczną. Permiakow, który biegle znał 6 języków, był tłumaczem na odbywającej się w Chabarowsku rozprawie. W pewnym momencie mężczyzna powiedział coś zupełnie niespodziewanego. Stwierdził, że był również tłumaczem ostatniego cesarza Chin. Ujawnił, że został jego bliskim przyjacielem. Na dowód wyjął z szuflady biurka czerwony papierowy wachlarz z odręcznym napisem po chińsku, notatnik i zegarek. Tłumacz zmarł kilka dni po spotkaniu z dziennikarzem. Jego spadkobiercy sprzedali zegarek i inne przedmioty nieznanemu kupcowi. Ostatecznie wszystkie te rzeczy trafiły do Phillips Auctioneers; natknąwszy się na artykuł o Permiakowie z South China Morning Post, przedstawiciele firmy skontaktowali się z Workingiem. W wypowiedzi dla Stefana Esposito z Chicago Sun-Times Working zaznaczył: Przekazując zegarek, nie dało się nic uzyskać. [Puyi] wiedział, że w najbliższych godzinach opuści ZSRR. Było jasne, że [podarunek] stanowi gest przyjaźni. Aurel Bacs, starszy konsultant w dziale zegarków Phillipsa, ujawnił, że w ramach badań zespół odkrył, że w czasie uwięzienia Puyi poprosił służącego Li Guoxionga (zwanego Wielkim Li), by zeskrobał farbę z tarczy, żeby sprawdzić, czy podobnie jak koperta jest ona wykonana z platyny. Ślady tych działań są nadal widoczne. Ta drobna niedoskonałość stanowi kolejną warstwę historyczną, dlatego odnowienie zegarka byłoby czymś niewłaściwym - uważa Bacs. Podczas 3-letnich analiz ekipa zastanawiała się, czemu ktoś zmodyfikował tarczę. Czy chodziło o utworzenie symboli yin i yang? W rozwiązaniu zagadki pomógł były pracownik muzeum i pisarz, który przeprowadzał wywiady z osobami z najbliższego otoczenia Puyi. W 1982 r. w rozmowie z Wangiem Wenfengiem Guoxiong zdradził, że podczas 5 lat spędzonych w ZSSR Puyi często się nudził. Pewnego dnia poprosił służącego, by usunął farbę z tarczy. Gdy w pewnym momencie zauważył, że wykonano ją z brązu, nie chciał, by poddawać czasomierz dalszym modyfikacjom. Stąd charakterystyczny wzór... Thomas Perazzi, szef działu zegarków w Phillips Asia, powiedział agencji Reutera, że Patek-Philippe Reference 96 Quantieme Lune Puyi to najdrożej sprzedany cesarski zegarek w historii. W 2017 r. należący do Hajle Syllasje I, ostatniego cesarza Etiopii, czasomierz marki Patek-Philippe został sprzedany przez dom aukcyjny Christie's za 2,9 mln dol. Również w 2017 r. wysadzany diamentami Rolex Bảo Đại, ostatniego cesarza Wietnamu, osiągnął zaś na aukcji Phillipsa cenę 5 mln dol. Ostatni cesarz Chin, P'u-i, urodził się w 1906 roku. Na tron wstąpił już w 1908 roku, po śmierci swojego wuja, cesarza Gaungxu. Jego panowanie nie trwało długo. Już 12 lutego 1912 roku został obalony w wyniku nacjonalistycznej rewolucji demokratycznej. Cesarzowi pozwolono mieszkać w pałacu. Wybrał dla siebie imię Henry i od tej pory znany był na Zachodzie jako Henry Puyi. Kilkanaście lat później, w 1924 roku, Henry w tajemnicy opuścił Pekin i przeniósł się do znajdującej się pod kontrolą Japończyków części miasta Tiencin. Japonia była jednym z państw, którym Chiny przekazały kontrolę nad częścią Tiencin. W marcu 1932 roku Henry Puyi został ogłoszony przez Japończyków prezydentem, a w 1934 cesarzem Mandżukuo, marionetkowego państwa utworzonego przez Japonię na okupowanych terytoriach Mandżurii. Po upadku Mandżukuo w 1945 roku cesarz dostał się do radzieckiej niewoli i w 1950 roku został przekazany Chinom, gdzie był sądzony jako zbrodniarz wojenny. Ułaskawiono go w 1959 roku. Podjął pracę w warsztacie naprawczym ogrodu botanicznego, a następnie został badaczem w instytucie literatury i historii. Zmarł w 1967 roku. « powrót do artykułu
  4. W prywatnej kolekcji w Wielkiej Brytanii odkryto jakiś czas temu nieznaną parę portretów pędzla Rembrandta. Obrazy przedstawiają osoby z jego najbliższego kręgu. Mają zostać sprzedane na początku lipca przez dom aukcyjny Christie's. Szacuje się, że cena może sięgnąć 5-8 mln funtów (6,25-10 mln dol.). Dzieła są sygnowane i datowane na 1635 r.  Przedstawiają mieszkańców Lejdy - hydraulika Jana Willemsz. van der Pluyma (ok. 1565-1644) i jego żonę Jaapgen Carels (1565-1640). Majętni mieszczanie byli powiązani z rodziną Rembrandta przez małżeństwo syna. W 1635 r., gdy powstały portrety, van der Pluymowie kupili ogród położony obok ogrodu matki Rembrandta. Należeli do bardzo bliskiego otoczenia mistrza. Opisywane portrety możemy [więc] postrzegać raczej jako osobiste dokumenty niż formalne zamówienia - powiedział Washington Post Henry Pettifer, ekspert od dawnych mistrzów domu aukcyjnego Christie's. Niesamowite jest to, że obrazy te były zupełnie nieznane. Nie wspominano o nich w XIX-XX-w. literaturze nt. Rembrandta - dodał specjalista w wywiadzie dla CNN-u. Ich niewielkie rozmiary, a także intymna natura sugerują, że uwiecznionych ludzi łączyła z malarzem bliska relacja. Sądzę, że to najmniejsze znane nam portrety pędzla Rembrandta [mierzą 19,9x16,5 cm]. Jak podkreślono w komunikacie domu aukcyjnego, portrety pozostawały w rodzinie modeli do 1760 r.; po śmierci ich praprawnuka Martena ten Hove (1683-1759) zostały sprzedane na aukcji w Amsterdamie. Trafiły do Warszawy, do kolekcji hrabiego Wincentego Potockiego. Później w ich posiadanie weszli kolejno baron d'Ivry i pierwszy baron Glenlyon James Murray. Ten ostatni wystawił obrazy na sprzedaż w Christie's (aukcja odbyła się 18 czerwca 1824 r., a wizerunki opatrzono następującym opisem: „Rembrandt – wyjątkowo porywający, z pięknymi barwami”). Od tej pory dzieła przez niemal 200 lat należały do tej samej brytyjskiej rodziny. Pettifer wyjaśnił mediom, że odkryto je przypadkowo parę lat temu, podczas rutynowej oceny wyposażenia domu. Ekspert przyjrzał się zbiorom rodzinnym podczas pandemii. Ujawnił, że choć właścicielom obrazy się podobały, nie byli pewni, czy to Rembrandt i nigdy się tym specjalnie nie interesowali. Później autentyczność portretów potwierdzili specjaliści z Rijksmuseum. Przed aukcją będzie je można zobaczyć w Nowym Jorku, Amsterdamie i oczywiście Londynie. « powrót do artykułu
  5. Ósmego grudnia w domu aukcyjnym DESA Unicum w Warszawie na licytację trafi obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość”. Jego cena może sięgnąć nawet 22 mln zł. Dzieło jest pokazywane publiczności po niemal 100-letniej przerwie. Można je oglądać na wystawie poprzedzającej aukcję „Sztuka Dawna. XIX wiek, Modernizm, Międzywojnie”. Wstęp na wystawę jest bezpłatny. Obraz pochodzi z 1908 r. (jego inne historyczne tytuły to „Polskie Jasełka” i „Stańczyk”). Ostatnio pokazano go publicznie w 1926 r. na majowo-czerwcowej wystawie jubileuszowej Malczewskiego w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie. Później dzieło pozostawało w polsko-niemieckiej kolekcji rodzinnej. Odnalezienie go na przełomie zeszłego i bieżącego roku ma duże znaczenie dla polskiej historii sztuki. Obraz Malczewskiego jest przesycony symbolami i bardzo osobisty. Dzieło wielkiej skali i barokowej wręcz kompozycji dotyka najważniejszych tematów, które nurtowały Malczewskiego przez całą jego twórczość: misji artysty, patriotycznego posłannictwa sztuki oraz romantycznych i narodowych mitów. Przedstawia wielowątkową scenę z dużą liczbą postaci [jest ich aż 10]. Malarz wykorzystuje w nim wątki religijne, symboliczne i historyczne Rzeczpospolitej oraz motywy z własnego życia - napisano w komunikacie największego domu aukcyjnego w Polsce. Reprezentantem współczesności jest sam Malczewski. Ubrany w czarny kapelusz i kamizelkę artysta dzierży w dłoniach przybory malarskie: szpachlę i pędzel. W drugiej partii obrazu znajduje się Stańczyk w stroju błazna. Postać ta odwołuje się do Matejkowskiej, krytycznej historii dziejów upadku Rzeczpospolitej. Trzej starcy w szynelach i mundurach, którzy stoją za malarzem i jednym z aniołów, pokazują powstańczą historię zniewolonego kraju. Akcję sceny osadził Malczewski w szopce z nowo narodzonym Chrystusem i Matką Boską, których postaci wyłaniają się z ciemności, zza deski na ostatnim planie kompozycji. Postaciom malarskiego dramatu nadał artysta rysy bliskich mu osób. Twarzy aniołom, Matce Boskiej i Dzieciątku użyczyła rodzina artysty: córka Julia, żona Maria i syn Rafał. Na grudniowej aukcji „Sztuka Dawna. XIX wiek, Modernizm, Międzywojnie” zobaczymy, oczywiście, nie tylko „Rzeczywistość” Malczewskiego. Oprócz tego DESA Unicum zaprezentuje prace kilkunastu twórców, w tym Hipolita Lipińskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Olgi Boznańskiej czy Tadeusza Makowskiego.   « powrót do artykułu
  6. Już 12 maja będzie można kupić najbardziej kompletny szkielet deinonycha, zręcznego zabójcy, który zmienił sposób postrzegania dinozaurów. Ten niewielki teropod został odkryty w latach 30. ubiegłego wieku, a badania z lat 60. wykazały, że był niebezpiecznym zabójcą, co pokazało, iż dinozaury nie były po prostu przerośniętymi jaszczurkami. Zwierzę zyskało nazwę rodzajową Deinonych, czyli „straszny szpon”. To on był inspiracją dla velociraptorów, które widzieliśmy w „Parku Jurajskim”. Za 10 dni dom aukcyjny Christie's zaoferuje szkielet D. anthirropus – cały rodzaj jest reprezentowany przez ten jeden gatunek – pochodzący sprzed 115–108 milionów lat. Składa się on ze 126 świetnie zachowanych kości, co czyni go najbardziej kompletnym szkieletem tego niezwykle rzadkiego dinozaura. Całość ma 158 cm wysokości i 3 metry długości. Szkielet został znaleziony w Wolf Canyon w USA i od tamtego czasu znajduje się w prywatnych rękach. Dotychczas można go było oglądać tylko raz. Pomiędzy czerwcem 2020 a grudniem 2021 był wystawiany w Muzeum Historii Naturalnej w Danii. Możliwość kupna D. anthirropus to niezwykła gratka dla kolekcjonerów. Dotychczas znaleziono szczątki niewielu tych zwierząt, muzea na całym świecie posiadają jedynie dwa egzemplarze tego gatunku, a szkielet, który trafi na aukcję, jest jedynym, jaki znajduje się w rękach prywatnych. Dlatego też specjaliści z Christie's szacują, że szkielet osiągnie cenę 4–6 milionów dolarów. « powrót do artykułu
  7. Jedenastego maja w Genewie zostanie zlicytowany The Red Cross Diamond. Dom aukcyjny Christie's podkreśla, że część zysku ze sprzedaży żółtego diamentu zostanie przekazana Międzynarodowemu Komitetowi Czerwonego Krzyża. Dom aukcyjny Christie's po raz trzeci w ciągu stu lat może zaprezentować ten wspaniały żółty diament o wadze 205,07 karata. To bardzo szczególna więź i wielki zaszczyt [...] - podkreślił François Curiel. Surowy diament został znaleziony w 1901 r. w należącej do De Beers kopalni w RPA. Miał on ważyć ok. 375 karatów. Charakterystyczną cechą The Red Cross Diamond jest szlif podstawy - fasety tworzą kształt krzyża maltańskiego. Dziesiątego kwietnia 1918 r. kamień został po raz pierwszy wystawiony w Christie's przez Diamond Syndicate. Aukcja (Red Cross Auction) odbywała się na rzecz brytyjskiego Czerwonego Krzyża i zakonu szpitalników. Całkowita wartość sprzedaży wyniosła 50 tys. funtów (obecnie byłaby to równowartość ponad 3 mln GBP). Sam Diament Czerwonego Krzyża osiągnął cenę 10 tys. funtów (ok. 600 tys. GBP); został kupiony przez słynną londyńską firmę S.J. Phillips. Ponownie diament został wystawiony 55 lat później w genewskim oddziale Christie's. Dwudziestego pierwszego listopada 1973 r. uzyskano za niego 1,8 mln franków szwajcarskich. Trafił w ręce prywatnego kolekcjonera. « powrót do artykułu
  8. W przyszłym miesiącu dom aukcyjny Christie's zlicytuje odkryty niedawno rysunek Michała Anioła. „Młody mężczyzna (za Masaccio) otoczony przez dwie osoby” został zidentyfikowany dopiero w 2019 roku. To jedno z wczesnych dzieł Michała Anioła i najstarsze znane nam studium nagiego człowieka jego autorstwa. W 2019 roku Furio Rinaldi, specjalista z wydziału Rysunków Dawnych Mistrzów w Christie's rozpoznał w dziele rękę Michała Anioła. Identyfikacja została następnie potwierdzona przez profesora Paula Joannidesa, profesora historii sztuki z Cambridge University oraz ekspertów z Luwru. W 1907 roku w Hôtel Drouot w Paryżu rysunek został sprzedany prywatnemu kolekcjonerowi jako dzieło autora ze szkoły Michała Anioła. Od tej pory specjaliści się nim nie interesowali. Teraz wiemy, że jego autorem był sam młody Michał Anioł. Rysunek powstał pod koniec XV wieku we Florencji. Centralna postać to kopia drżącego mężczyzny z fresku Chrzest Neofitów. Fresk ten znajduje się w kościele Santa Maria del Carmine we Florencji. Jego autorem jest Masaccio (Tommaso di Ser Giovanni di Simone), pierwszy wielki artysta włoskiego renesansu. Zdaniem części historyków, to właśnie Masaccio zapoczątkował renesans. Dotychczas znaliśmy wiele innych studiów autorstwa Michała Anioła, w których kopiował on motywy z dzieł Masaccia. W „Młodym mężczyźnie” Michał Anioł wykorzystał dwa odcienie brązowego atramentu, nadając postaci Masaccio więcej muskulatury, czyniąc mężczyznę potężniejszym i silniejszym. Później, już w nieco innym stylu, dodał z tyłu dwie postaci, których nie ma na oryginalnym fresku Masaccia. Po tym, jak w 2019 roku rysunek został rozpoznany, francuski rząd uznał go za Skarb Narodowy, zakazując wywozu z kraju przez 30 miesięcy. W międzyczasie klasyfikację zmieniono, zezwolono też na wywiezienie i sprzedaż rysunku. Aukcja dzieła odbędzie się 18 marca w Paryżu. Specjaliści spodziewają się, że rysunek o wymiarach 33x20 cm osiągnie cenę około 30 milionów euro. Przypominają, że inne rysunki na papierze osiągały już wysokie ceny. W 2009 roku w Londynie sprzedano Głowę Muzy Rafaela za 38 milionów USD, w 2021 Głowa niedźwiedzia autorstwa Leonarda osiągnęła cenę niemal 12 milionów dolarów, a w 2000 roku rzadkie studium nagiego mężczyzny Michała Anioła sprzedano za 12 milionów USD. « powrót do artykułu
  9. Osiemdziesięciodukatówka Zygmunta III Wazy, wybita w Bydgoszczy w 1621 r., została wylicytowana w Nowym Jorku za 900 tys. dolarów. Cena wywoławcza wynosiła 180 tys. dol. Wyjątkowa piękność Dom aukcyjny Stack's Bowers Galleries nazwał monetę wyjątkową pięknością. Na jej awersie znajduje się wizerunek Zygmunta III Wazy, a na rewersie herb Rzeczpospolitej Obojga Narodów otoczony Orderem Złotego Runa. Moneta waży 282,84 g, a jej średnica wynosi 69 mm. Ma kolor miodowozłoty, a na krawędziach opalizuje na pomarańczowo. Moneta osiągnęła cenę zupełnie wspaniałą, imponującą. Szacowano, że zostanie sprzedana za 300-600 tys. dolarów. Liczyłem, że może osiągnąć 600 tys. dolarów, co było optymistycznym szacunkiem. Wylicytowana cena robi wrażenie. W 2018 r. ten sam dom aukcyjny sprzedał studukatówkę z mennicy bydgoskiej za 1,8 mln dolarów. Wystawca musiał spodziewać się osiągnięcia wysokiej ceny za 80-dukatówkę, wystawiając ją za „symboliczne” 180 tys. dolarów, a więc za 10 proc. wylicytowanej przed trzema laty cenniejszej monety – powiedział Polskiej Agencji Prasowej dr Krzysztof Jarzęcki z Pracowni Numizmatyki Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy (MOB). Różne nominały, te same stemple Osiemdziesięcio- i 100-dukatówki wykonywano za pomocą tych samych stempli. Monety różniły się tylko grubością i ilością użytego złota. Jak podkreślono na profilu MOB na Facebooku, produkcja odbywała się pod czujnym okiem władz, nie można więc mówić o żadnym oszustwie. Trochę gorzej dla ludzi, [...] bo przecież nie ma [...] napisu, jaki to nominał. Wprawdzie był to problem nielicznych (bo jedna taka moneta to spory majątek), ale zawsze problem. Pomysłowość ludzka szybko sobie z tym poradziła. Na monetach, w polu obok portretu króla, wydrapywano cyfry arabskie lub rzymskie oznaczające nominał, żeby przy każdym użyciu ich nie ważyć. Warto dodać, że autorem stempli był wybitny artysta, mistrz sztuki medalierskiej Samuel Ammon, który urodził się ok. 1590 r. w szwajcarskiej Szafuzie (Schaffchausen). Rzadkie okazy Tak wysokie nominały to rzadkość. Wiadomo o istnieniu kilkunastu studukatówek. Osiemdziesięciodukatówek było więcej, ale nadal są one na tyle rzadkie, że często da się prześledzić ich rodowód od wybicia po czasy współczesne. Taka romantyczna legenda mówi, że jednym z właścicieli licytowanej monety był Julian Ursyn Niemcewicz i najpewniej za jego sprawą trafiła ona do Ameryki. Tak przypuszczamy, pewności nie ma. W swojej korespondencji pisał o przekazaniu złotej monety o imponującej wartości, ale mogła być to inna moneta – ujawnił dr Jarzęcki. « powrót do artykułu
  10. Przed paroma dniami autoportret "Diego i ja" (Diego y yo) Fridy Kahlo z 1949 r. został zlicytowany przez dom aukcyjny Sotheby's za rekordową kwotę 34,9 mln dol. Specjaliści podkreślają, że tym samym stał się najdroższym dziełem twórcy latynoamerykańskiego. Poprzedni rekord należał do obrazu "The Rivals" Diega Rivery, dzieła zamówionego przez Abby Aldrich Rockefeller; w 2018 r. dom aukcyjny Christie's uzyskał za nie 9,8 mln dol. Warto dodać, że poprzedni rekord aukcyjny Kahlo wynosił 8 mln dol. - w 2016 r. za taką kwotę zlicytowano jej "Dos desnudos en un bosque" z 1939 r. W aukcji "Diego y yo" wzięły udział tylko 2 osoby. Ostatecznie obraz kupił Eduardo F. Costantini, założyciel Museo de Arte Latinoamericano de Buenos Aires (MALBA). Obraz "Diego i ja" jest ostatnim autoportretem Fridy z lat 40. i stanowi wyraz bezwarunkowej miłości i wsparcia dla męża - Diega. Malarka przez całą karierę tworzyła autoportrety popiersiowe, a najdoskonalsze przykłady tego rodzaju dzieł powstały właśnie w latach 40. Na obrazie widać Fridę z postacią Rivery na czole; trzecie oko Diega miało symbolizować stopień, do jakiego zajmował świadomość żony. Dzieło nawiązuje do jego romansu z aktorką Maríą Félix. Związek ten był przedmiotem licznych plotek i choć publicznie Kahlo z tego żartowała, będąc przyjaciółką Félix, tak naprawdę czuła się głęboko zraniona. Zwykle na obrazach Frida miała upięte włosy. Tu są rozpuszczone i niemal ją duszą. Policzki artystki pokrywa rumieniec, a po twarzy płyną łzy. Frida namalowała "Diego y yo" w czerwcu 1949 r.  Stworzyła go dla chicagowskiej pisarki i krytyczki Florence Arquin i jej męża Sama Williamsa (na odwrocie znajduje się dedykacja "Z miłością dla Florence i Sama. Meksyk, czerwiec 1949"; para Florence y Sam con el cariño de Frida. Mexico, Junio de 1949). Malując "Diego i ja", Frida była w pełni świadoma, że choć osiągnęła całkowitą autonomię twórczą, stan jej zdrowia się pogarsza. Krótko po ukończeniu autoportretu niemal na rok trafiła do British American Hospital. « powrót do artykułu
  11. W dniach 2-3 grudnia dom aukcyjny Christie's organizuje aukcję Finest and Rarest Wines and Spirits. Jej ozdobą będzie wyjątkowa butelka szkockiej whisky single malt. To mający już status legendy Springbank 1919, jedna z najrzadszych whisky na świecie. Oferowana Springbank 1919 to 50-letnia whisky z partii, która składała się zaledwie z 24 butelek. Specjaliści szacują, że jej nabywca zapłaci od 200 do 280 tysięcy funtów. To nietypowa whisky wydestylowana w grudniu 1919 roku, a zabutelkowana w roku 1970 w mocy 38%. Nietypowa, gdyż obecne przepisy pozwalają na butelkowanie szkockiej whisky w mocy minimum 40%. Butelka pochodzi z kolekcji sklepu Le Clos z Dubai International Airport. który posiada jeden z najwspanialszych zbiorów whisky na świecie. Posiadacze grubszych portfeli będą mogli też pokusić się o zakup całej kolekcji Macallanów z lat 1954–1986. W tym przypadku cena może sięgnąć od 80 d0 120 tysięcy funtów. Jednak szkockie produkty to nie jedyne perełki, na które będą mogli zapolować miłośnicy whisky i jej kolekcjonerzy. Na aukcję trafi bowiem rzadka japońska Hibiki 30 Years Old, za którą Christie's spodziewać się osiągnąć cenę nawet 8000 funtów za trzy butelki. Bardzo interesującą ofertą jest też whisky Kuraizawa z niedziałającej już destylarni. Położona na zboczach aktywnego wulkanu Asama destylarnia Kuraizawa rozpoczęła produkcję w 1957 roku. Używano wyłącznie sprowadzanego ze Szkocji jęczmienia Golden Promise i wyłącznie beczek po sherry. Składniki te, połączone z lokalnie pozyskiwaną wodą przepływającą przez skały wulkaniczne, dały wyjątkowy produkt. W 2001 roku destylarnia została zamknięta, a w napełnionych przed zamknięciem beczkach wciąż dojrzewa whisky, która zyskała status rzadkiego przedmiotu kolekcjonerskiego. Butelka tej whisky może osiągnąć cenę nawet 1800 funtów. Jednak na aukcje trafią nie tylko butelki. Można będzie też kupić... przyszłą whisky. A konkretne trzy beczki z niedawno otwartej destylarni Ardross. Do oferty trafiły destylaty w 200-litrowej beczce po burbonie, w 500-litrowej beczce po sherry oraz w 450-litrowej Japanese Mizunara Oak Cask. Jako, że przepisy nie pozwalają na dojrzewanie szkockiej whisky poza Szkocją, co oznacza, iż nie wolno jej też wywozić w drewnianych beczkach, w cenie zakupu Ardross oferuje przechowywanie beczek przez okres do 50 lat. Szacuje się, że beczki osiągną cenę nawet 130 000 funtów. « powrót do artykułu
  12. Siódmego grudnia odbędzie się organizowana przez dom aukcyjny Sotheby's aukcja datowanego dokumentu ze znaczkiem pocztowym Penny Black. Penny Black był pierwszym na świecie znaczkiem pocztowym. Cena za ten wyjątkowy walor może sięgnąć nawet 4-6 mln funtów. Unikatowy znaczek Znaczek A-I z pierwszego wydrukowanego arkusza (płyta 1a), który trafi na aukcję w Londynie, pochodzi z archiwum Roberta Wallace'a, szkockiego polityka i reformatora brytyjskiej poczty. Jest przyklejony do dokumentu (The Wallace Document) datowanego na 10 kwietnia 1840 r. Ok. 10 lat temu w posiadanie The Wallace Document wszedł brytyjski biznesmen i filatelista Alan Holyoake. To on zainicjował 3-letni projekt badawczy, który zakończył się wydaniem 2 certyfikatów autentyczności: Królewskiego Towarzystwa Filatelistycznego (2016) i Brytyjskiego Towarzystwa Filatelistycznego (2015). Później odbyła się wystawa w Narodowym Muzeum Poczty w Waszyngtonie. Siódmego grudnia br. w ramach Treasures Sale Sotheby's zamierza sprzedać unikatowy obiekt. To pierwszy znaczek w historii, prekursor wszystkich znaczków [...]. Choć w kolekcjach publicznych i prywatnych na świecie znajduje się wiele bardzo ważnych znaczków, ten zapoczątkował system pocztowy, jaki znamy - podkreśla Henry House, szef Treasures Sale. Przed 1840 r. to adresat pokrywał opłatę pocztową. Z Penny Black dzięki jednolitej opłacie w wysokości 1 pensa można było, bez względu na odległość, dostarczyć listy o wadze do 14 gramów. Na znaczku widnieje portret młodej królowej Wiktorii. W projekcie uwzględniono także litery kontrolne (znajdują się one w lewym i prawym dolnym rogu). Do produkcji wykorzystano ręcznie wykonany papier ze znakami wodnymi; na odwrocie znajdowała się warstwa kleju. Rola Roberta Wallace'a Postacią centralną dla przełomowych zmian był członek parlamentu Robert Wallace, który doprowadził do powstania komisji odpowiedzialnej za reformę poczty. Wallace był szefem komitetu, który przyglądał się propozycji Rowlanda Hilla (projektowi nowego systemu pobierania opłat pocztowych). The Wallace Document pochodzi z rozproszonego obecnie prywatnego archiwum polityka. Łączy on 2 filatelistyczne artefakty: Penny Black i odbitkę próbną listownika Mulready Stationary. Oba zostały podarowane Wallace'owi przez kanclerza skarbu Francisa Baringa (oba weszły do użytku 6 maja 1840 r.). Widoczne są też 3 adnotacje Wallace'a: "1st Proof of Penny Postage Stamp Cover, presented to Mr Wallace by Mr The Right Honble The Chancellor of the Exchequer, Francis Thornhill Baring — April 10th 1840"; "Universal Penny Postage Fly or Loose Stamp, presented to me Mr. Wallace as above" i "These come into public use on the 6th of May". Listownik Listownik Mulready'ego został zamówiony przez rząd równolegle ze znaczkiem w ramach reformy pocztowej. Zaprojektował go William Mulready. Twórcy reformy sądzili, że oba walory będą używane równolegle. Okazało się jednak, że realia produkcji listowników i małych znaczków były nieporównywalne, co w połączeniu z preferencjami klientów przeważyło szalę na korzyść znaczków. Ironią losu wydaje się, że projekt listownika powstał 13 w piątek, a pierwsza odbitka próbna datuje się na 1 kwietnia. Publiczna sprzedaż rozpoczęła się 1 maja 1840 r. « powrót do artykułu
  13. W listopadzie w Genewie odbędzie się organizowana przez Christie's aukcja zestawu 2 bransoletek królowej Marii Antoniny. Szacuje się, że biżuteria, w której wykorzystano aż 112 brylantów, może zostać zlicytowana za 2-4 mln dol. Oszacowania te uwzględniają nie tylko rzeczywistą wartość brylantów, ale i możność noszenia biżuterii, która kiedyś należała do słynnej królowej - podkreśla w wywiadzie dla AFP Marie-Cécile Cisamolo, specjalistka od biżuterii w Christie's. Wiosną 1776 r. Maria Antonina, która nie potrafiła się oprzeć biżuterii, a zwłaszcza brylantom, kupiła zestaw bransoletek za 250 tys. liwrów. Jak można się domyślić, w owym czasie była to olbrzymia kwota. Hrabia Florimont-Claude de Mercy-Argenteau, austriacki dyplomata, twierdził, że Maria Antonina po części zapłaciła za bransoletki kamieniami szlachetnymi ze swojej kolekcji, a po części pieniędzmi otrzymanymi od króla Ludwika XVI. Zgodnie z ustaleniami historyka biżuterii Vincenta Meylana, w lutym 1777 r. w osobistych dokumentach Ludwik XVI odnotował: dla Królowej: zaliczka w wysokości 29 tys. liwrów na brylantowe bransoletki kupione od Boehmera. Hrabia de Mercy-Argenteau był posłem austriackim w Paryżu do 1790 r. Później objął urząd w Brukseli. Jedenastego stycznia 1791 r. dostał list od Marii Antoniny więzionej w pałacu w Tuileries. Królowa zawiadamiała go, że dostanie na przechowanie drewnianą szkatułkę. De Mercy-Argenteau trzymał ją zamkniętą przez kilka lat. Maria Antonina została zgilotynowana 16 października 1793 r. W lutym 1794 r. Franciszek II Habsburg zarządził, by szkatułkę otworzyć i sporządzić spis. W styczniu 1796 r. biżuterię otrzymała po przybyciu do Austrii Maria-Teresa-Charlotta de France (Madame Royale), najstarsza z czworga dzieci króla Ludwika XVI i Marii Antoniny Austriaczki. Na portrecie namalowanym w 1816 r. przez Antoine'a-Jeana Grosa widać Madame Royale noszącą parę brylantowych bransoletek odpowiadających brukselskiemu spisowi. Maria-Teresa-Charlotta de France zmarła bezdzietnie 19 października 1851 r. W jej testamencie, datowanym na 1 lipca 1851 r., napisano, że cała kolekcja biżuterii, w tym biżuteria Marii Antoniny, winna zostać podzielona; spadkobiercami mieli być: Henri-Charles-Ferdinand-Marie-Dieudonné d'Artois (1820-1883), Maria Theresa of Austria-Este (1817-1886) oraz Louise-Marie-Thérèse d'Artois (1819-1864). Licytowana biżuteria jest tym cenniejsza, że nie wydaje się, by poddawano ją modyfikacjom. Wygląda jak wtedy, gdy kupowała ją Maria Antonina. Można więc założyć, że prosty dizajn przemawiał do różnych właścicieli na przestrzeni dwóch kolejnych stuleci. « powrót do artykułu
  14. Obustronny rysunek, który został kupiony przez prywatnego kolekcjonera z Francji, zidentyfikowano jako jedną z nielicznych kartek, jakie ocalały z notatnika młodego Petera Paula Rubensa. "Notatnik teoretyczny" Rubensa spłonął w pożarze w 1720 r. Dotąd sądzono, że przetrwały tylko 2 kartki (są one skarbami kolekcji w Londynie i Berlinie), jednak dom aukcyjny Sotheby's zaanonsował, że potwierdzono autentyczność 3. kartki. Jej licytację zaplanowano na 7 lipca. Anonimowy kupiec nabył dzieło za dość niewielką kwotę. Obecnie szacuje, że się zostanie ono zlicytowane za 400-600 tys. funtów. Gregory Rubinstein z domu aukcyjnego Sotheby's podkreśla, że notatnik był czymś więcej niż szkicownikiem i ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia Rubensa. Młody artysta zaczął go prowadzić podczas swojego pobytu we Włoszech w latach 1600-08. Dzięki jego pasji po ok. 15 latach zawierał on liczne rysunki, notatki i fragmenty tekstów w różnych językach, ujawniając poglądy artysty nt. optyki, symetrii, proporcji, anatomii, a nawet ludzkiej świadomości. Opisywał w nim wszystko, co widział, a także swoje przemyślenia oraz pomysły związane z estetyką, każdym aspektem sztuki oraz różnymi rzeczami, które przychodziły mu do głowy. W pewnym momencie słynny notatnik trafił w ręce Charlesa André Boulle'a, projektanta mebli i ebenisty, który pracował na dworze Ludwika XIV. Niestety, Theoretical notebook (in. Pocketbook) został strawiony przez pożar, który wybuchł w warsztacie rzemieślnika. Historycy sztuki wiedzą, co znajdowało się w notatniku, ponieważ współpracownicy i uczniowie malarza sporządzali kopie. Jako najbardziej znana wymieniana jest kopia Anthony'ego van Dycka (Antwerp Sketchbook); obecnie jest ona przechowywana w Chatsworth House w Wielkiej Brytanii. Trzy kartki zachowane z notatnika Rubensa musiały zostać dość wcześnie usunięte z oryginalnego woluminu. Jeśli chodzi o 3. kartkę, która ma zostać zlicytowana przez Sotheby's, ze względu na ślad francuski wydaje się, że pozostała w notatniku mniej więcej do czasu, gdy w jego posiadanie wszedł Boulle. Rysunek jest obustronny. Na stronie przedniej (recto) widnieją nimfa i satyr; nimfa wyciąga rękę w kierunku hermy z satyrem. Motyw został skopiowany z lewej części fryzu rzymskiego z drugiej połowy II w. Obecnie zabytek znajduje się w Narodowym Muzeum Archeologicznym w Neapolu, ale gdy rysował go Rubens, można go było zobaczyć w Pałacu Farnese w Rzymie. Na stronie odwrotnej (verso) widnieją różne postaci; jedną z nich jest pozbawiony głowy żołnierz. Został on skopiowany z fresku "Śmierć Penteusza", namalowanego przez Daniele da Volterrę w Pałacu Farnese ok. 1548 r. Pozostałe kartki z oryginalnego notatnika znajdują się w Instytucie Courtaulda w Londynie i Kupferstichkabinett w Berlinie. Instytut Courtaulda może się poszczycić posiadaniem studium postaci Heraklesa Farnezyjskiego (na jednej stronie widać szkice, na drugiej dość długi tekst po łacinie). W Berlinie znajduje się natomiast kartka, na której widnieją m.in. szkice i notatki dotyczące prac Rafaela. Jak podkreślił Rubinstein, francuski kolekcjoner zdecydował się na kupno, bo stwierdził, że rysunek wygląda rubensowsko. Ostateczne potwierdzenie, że 3. kartka rzeczywiście wyszła spod ręki Rubensa, zapewnił prof. Arnout Balis z Centrum Rubenianum w Antwerpii. « powrót do artykułu
  15. Dom aukcyjny Christie's wystawia na sprzedaż wino Pétrus 2000, które przez 14 miesięcy dojrzewało na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK). W skład oferowanego w ramach tzw. private sale zestawu wchodzą również skrzynka, butelka "zwykłego" wina Pétrus 2000, dekanter oraz korkociąg wykonany z meteorytu. To jedna z 12 butelek, które zostały wysłane na Stację przez firmę Space Cargo Unlimited w ramach programu Mission WISE. To finansowany przez Space Cargo Unlimited projekt badań nad żywnością i rolnictwem. Po powrocie butelek z ISS były one analizowane i testowane przez grupę specjalistów, którzy prowadzili badania na Uniwersytecie w Bordeaux. Porównywali oni to wino z butelkami, które nie opuszczały Ziemi. Jane Anson, która była w grupie badawczej, mówi, że wino było wyraźnie inne od tego, które pozostało na Ziemi. Wystawiona na aukcję butelka będzie jedyną, która zostanie sprzedana. Trzy wykorzystano podczas badań, a osiem pozostałych będzie przechowywanych na potrzeby przyszłych badań. Nie ma zbyt wielu win, które mogą dojrzewać przez 60, 70 czy więcej lat. A Petrus jest jednym z nich, mówi Anson. Chateau Petrus produkuje rocznie zaledwie 30 000 butelek, a wino tej wytwórni należy do jednych z najdroższych na świecie. Butelki z roku 2000 sprzedają się zwykle po około 6000 USD. Specjaliści z Christie's szacują, że wino z kosmosu osiągnie kosmiczną cenę 1 miliona dolarów. Dochód ze sprzedaży posłuży do finansowania kolejnych przedsięwzięć Mission WISE. « powrót do artykułu
  16. Dom aukcyjny Sotheby's licytuje właśnie niezwykły zabytek – klucz do pokoju, w którym zmarł Napoleon Bonaparte. Do klucza dołączona jest karteczka o treści Klucz do pokoju w Longwood, gdzie zmarł Napoleon, a który osobiście wyjąłem z zamka. C.R. Fox, Św. Helena, 6 września 1822 roku. Dodatkowe wyjaśnienia zawarte są na załączonej kopercie. Na kopercie napisano. Klucz do pokoju na Św. Helenie, w którym umarł Napoleon i który wyjąłem z drzwi w 1822 roku. Całość uzupełnia dodatkowa notatka: Kawałek papieru, który znajdował się blisko łóżka Napoleona, w którym zmarł. Św. Helena 1822 C.R.Fox. Wiemy, że matka Charlesa Foxa, baronessa Holland podziwiała Napoleona, którego poznała w Malmaison w 1802 roku. Korespondowała z nim podczas pobytu na Elbie, a gdy został uwięziony na Św. Helenie wysyłała mu książki i słodycze. Wdzięczny były cesarz zapisał jej w testamencie złotą tabakierkę ozdobioną kameą, którą otrzymał w prezencie od papieża Piusa VI podczas podpisywania w 1797 roku traktatu w Tolentino. Wiemy, że baronessa zbierała pamiątki po Napoleonie. Zgromadziła m.in. pierścień, Legię Honorową, skarpetkę, którą miał w chwili śmierci oraz kopię „Edinburgh Review” z 1816 roku, na której Napoleon własnoręcznie wykonał notatki ołówkiem. Jak uważają specjaliści z Sotheby's, jest bardzo prawdopodobne, że klucz i związane z nim zapiski stanowiły część jej kolekcji. Przed rozpoczęciem aukcji zakładano, że klucz oraz wspomniane trzy kartki z notatkami zostaną sprzedane za 3–5 tysięcy funtów. Obecnie ich cena sięgnęła 9500 funtów. Aukcja kończy się 14 stycznia o godzinie 16:55. « powrót do artykułu
  17. Pantofelek Marii Antoniny Habsburg został sprzedany na aukcji za 43.750 euro. To ponad 4-krotnie więcej, niż specjaliści z domu aukcyjnego Osenat spodziewali się uzyskać. Stan bucika jest dobry (widoczne jest tylko niewielkie wystrzępienie jedwabiu). Bucik na 4,7-cm obcasie jest wykonany z jedwabiu i koźlęcej skóry. Przód zdobią 4 drapowane wstążki. Wg współczesnej numeracji, trzewik odpowiada mniej więcej rozmiarowi 36. Na obcasie widnieje napis: Soulier de Marie-Antoinette donné à M. de Voisey. Koniec końców trzewik trafił do Marie-Emilie Leschevin de Prévoisin (1762-1816), bliskiej przyjaciółki Madame Campan (Jeanne Louise Henriette Campan) - damy dworu Marii Antoniny. Bucik pozostawał w rękach jej spadkobierców przez wiele lat. Maria Antonina to [niemal] mityczna postać, która do tej pory wzbudza zainteresowanie na całym świecie. Bucik jest rzadkim i bardzo delikatnym obiektem. Czas działa na niekorzyść wszelkich przedmiotów wykonanych z tkanin, dlatego nabywca trzewika będzie musiał o niego zadbać. Najlepszą rzeczą, jaką może zrobić, wydaje się umieszczenie go w specjalnej gablotce - podkreśla Jean-Christophe Chataignier z domu aukcyjnego Osenat. Maria Antonina była córką cesarza Franciszka I i Marii Teresy. Słynęła z rozrzutności i dworskich intryg. Była niepopularna we Francji. Po wybuchu rewolucji francuskiej  bezskutecznie starała się o pomoc w rodzinnej Austrii. W 1792 r. osadzona z królem w więzieniu. Podczas dyktatury jakobinów została skazana na śmierć i ścięta.   « powrót do artykułu
  18. Jeszcze w tym miesiącu będzie można kupić... bar przy którym zasiadał Adolf Hitler. Aluminiowy bar w kształcie kuli ziemskiej znajdował się na jachcie Aviso Grille. Hitler planował, że po zdobyciu Wielkiej Brytanii popłynie Tamizą na pokładzie Aviso Grille do Pałacu Westminsterskiego. Ostatnich 70 lat bar spędził ukryty w jednej ze stodół w stanie Maryland. Teraz trafi na aukcję organizowaną przez dom Alexander Historical Auctions. Szacuje się, że osiągnie cenę 250 000 USD. Sam jacht nie przetrwał, został sprzedany na złom. Obecny właściciel baru, którego nazwiska nie ujawniono, poinformował, że jego (lub jej) ojciec był bliskim przyjacielem właściciela stoczni Doan Salvage Yard, gdzie Aviso Grille został pocięty na złom. Właściciel stoczni osobiście go zaprosił i zaoferował mu sprzedaż baru. Aviso Grille był 500. jednostką zbudowaną przez stocznię Blohm & Voss w Hamburgu. Stępkę położono w marcu 1934 roku, a jednostka została zwodowana 15 grudnia 1934 roku. Została pomyślana jako niemiecki odpowiednik jachtów królewskich. Na jej pokładzie znajdowało się 35 luksusowych kabin dla gości, pralnie, warsztaty i instalacja do odsalania wody morskiej. Wyposażono ją w trzy działa o średnicy 12,7 cm, sześć działek przeciwlotniczych, dwa karabiny maszynowe oraz możliwość przenoszenia 280 min morskich. Aviso Grille był też pierwszą jednostką, na której testowano wysokociśnieniowe silniki, jakie planowano zastosować w niemieckich niszczycielach. Na Aviso Grille znajdowała się nowoczesna pralnia i prasowalnia. Oficerowie mieli częsty kontakt z Hitlerem i jego najbliższym otoczeniem, odbywały się tam tajne narady dowództwa Kriegsmarine, a na Aviso Grille bywał zarówno Hitler, jak i Göring, Hess, Göbbels, Himmler oraz ich goście z Węgier, Włoch i Japonii. Pierwsze oficjalne pojawienie się Aviso Grille jako państwowego jachtu miało miejsce 30 maja 1936 roku z okazji parady floty w rocznicę bitwy pod Skagerrak. Na pokładzie jachtu był wówczas Hitler i jego minister wojny marszałek von Blomberg. Rok później von Blomberg na czele niemieckiej delegacji popłynął Aviso Grille na koronację króla Jerzego VI. Po inwazji na Polskę Hitler osobiście rozkazał, by jego statek był przygotowany do walki. Aviso Grille stawiał miny w pobliżu Wilhelmshaven, na Morzu Północnym oraz u ujścia Tamizy. Miał też prowadzić niemiecką flotę podczas inwazji na Norwegię, jednak w drodze uległ wypadkowi i powrócił do portu. Wojnę jednostka spędziła raczej spokojnie. Od 1942 roku była statkiem operacyjnym i kwaterą admirała Raedera, a gdy ten został zastąpiony przez admirała Dönitza Grille został jednostką dowodzącą floty U-bootów. Po wojnie jacht został kupiony przez kanadyjskiego finansistę mieszkającego w Surrey, który chciał opłynąć nim świat promując brytyjski eksport. Dwa lata później ponownie wystawiono go na sprzedaż. Kupił go niejaki George Arida, libański producent tekstyliów. W tajemnicy reprezentował on króla Egiptu, Faruka, który nie chciał być publicznie wiązany z kupnem jachtu Hitlera. Podczas podróży do Bejrutu jacht zaczął przeciekać. Aviso Grille trafił na Maltę w celu dokonania napraw. Tam terroryści z organizacji walczącej z Farukiem podłożyli pod niego dwie miny. Te wybuchły nie czyniąc większych szkód, jednak król stracił zainteresowanie jachtem. Arida został z jednostką i rachunkami do spłacenia. Właściciel jachtu zdecydował, że jednostka popłynie do Nowego Jorku i tam poszuka kogoś, kto zmieni ją w luksusowy jacht lub pływające kasyno. Jacht Hitlera był przez chwilę atrakcją turystyczną, potem popadł w zapomnienie. W końcu w kwietniu 1951 roku Arida sprzedał Aviso Grille na złom. Odzyskał zaledwie 10% pieniędzy. Jednostka popłynęła do stoczni na rzece Delaware gdzie została pocięta. Wcześniej zabrano jednak z niej bar, przy którym zasiadali najważniejsi dygnitarze III Rzeszy. « powrót do artykułu
  19. Replika alki olbrzymiej - wytępionego w XIX w. arktycznego ptaka z rzędu siewkowatych - sprzedała się za 25 tys. funtów (wstępne szacunki wskazywały na znacznie niższą kwotę). W latach 20. XX w., by zaspokoić zapotrzebowanie ze strony kolekcjonerów, Rowland Ward Ltd. zaczęło produkować repliki wymarłego gatunku, wykorzystując do tego przeważnie pióra alki zwyczajnej. Replikę w szklanej gablotce kupił w 1922 r. pilot i ornitolog - kapitan Vivian Hewitt. Później była ona częścią kolekcji z David Wilson Library of Natural History. Licytację Dominic Winter Auctions sprzed paru dni wygrał kolekcjoner z Francji. Ta wspaniała replika wywołała sensację - podkreśla aukcjoner Chris Albury. Alki olbrzymie osiągały 75–85 cm wysokości i wagę niemal 5 kg. Miały czarny grzbiet i biały brzuch. Z zaledwie 15-cm skrzydłami Pinguinus impennis były nielotami. Na lądzie poruszały się niezdarnie, za to doskonale pływały (żywiły się głównie rybami). Łączyły się w pary na całe życie. Do spadku liczebności alki olbrzymiej mogła się przyczynić mała epoka lodowa (chodzi o narażenie niektórych wysp na drapieżnictwo ze strony niedźwiedzi polarnych), lecz za drastyczny spadek liczebności odpowiada trzebienie kolonii dla puchu na poduszki. « powrót do artykułu
  20. Władzom Nigerii nie udało się powstrzymać sprzedania w Paryżu świętych figur, które – jak twierdzą – zostały ukradzione w tym kraju podczas wojny domowej. Nigeryjska Narodowa Komisja Muzeów i Zabytków domagała się od domu aukcyjnego Christie odwołania aukcji zbytków, które były własnością byłego doradcy ds. sztuki prezydenta Jacquesa Chiraca. Dwie figurki Igbo „muzealnej jakości” zostały sprzedane za 212 500 euro. Nabywców nie znalazła natomiast duża figura Urhobo, której wartość jest szacowana na 900 000 euro. Dyrektor Muzeum Narodowego w Benin City twierdzi, że figurki zostały ukradzione i zaapelował do Christie's i innych domów aukcyjnych, by nie sprzedawały tego typu obiektów. Muszą oddać takie dzieła sztuki i wypłacić rekompensatę, powiedział Theophilus Umogbai. Przedstawiciele Christie's odmówili odwołania aukcji twierdząc, że wszystkie wystawione obiekty były wcześniej sprzedawane na dużych międzynarodowych targach dzieł sztuki. Wszystkie obiekty sprzedajemy zgodnie z prawem, czytamy w oświadczeniu domu aukcyjnego. Christie's informuje, że w przeszłości figurki były własnością Jacquesa Kerchache'a, francuskiego handlarza dziełami sztuki, kóry odegrał kluczową rolę w powstaniu muzeum Quai Branly w Paryżu. Kerchache był też doradcą prezydenta Chiraca, który również kolekcjonował afrykańską i azjatycką sztukę. Christie's przyznaje, że toczy się złożona debata na temat własności kulturalnej i historii, jednak ważnym jest, by działał legalny rynek, stwierdzili przedstawiciele firmy. Jak dodali, posiadają autentyczne dokumenty, z których wynika, iż wspomniane obiekty zostały wywiezione z Nigerii przed rokiem 2000. Taki warunek stawia francuskie prawo. Zdaniem Christie's statuetki były prawdopodobnie przedmiotem handlu pomiędzy lokalnymi agentami, zanim w Kamerunie lub Paryżu kupił je Kerchache. Sądzimy, że tego typu dzieła sztuki nie zostałyby sprzedane bez zgody lokalnych przywódców, dodają pracownicy Christie's. Jednak Mallam Abdu Aliyu z nigeryjskiej komisji muzeów, mówi, że jej członkowie są przekonani, iż statuetki zostały nielegalnie wywiezione z Nigerii w czasie wojny domowej pod koniec lat 60. Od lat bezskutecznie domagaliśmy się zwrotu tych dzieł sztuki. Od dawna prowadzimy negocjacje w sprawie zwrotu figurek ich prawowitym właścicielom. Złożyliśmy protest to Christies i mamy zamiar poinformować też muzea w Wielkiej Brytanii, Niemczech i innych krajach, gdzie prawdopodobnie trafiają nasze zabytki, mówi Abdu Aliyu. Wiele krajów, szczególnie w Afryki i Azji, domaga się od Europy zwrotu zabytków ukradzionych w epoce kolonialnej. Nie tylko zresztą one. Znana jest sprawa marmurów Elgina, bezcennych rzeźb, które zdobiły niegdyś Partenon, a które za pomocą łomów, pił i materiałów wybuchowych zostały zdjęte z Partenonu i obecnie znajdują się w British Museum. Również Polska na przestrzeni dziejów została okradziona z olbrzymiej liczby bezcennych dzieł sztuki, które obecnie znajdują się w Niemczech, Szwecji czy Rosji. « powrót do artykułu
  21. Pod koniec lipca odbędzie się licytacja modlitewnika Marii I, królowej Szkotów. Dom aukcyjny Christie's szacuje, że jego cena może sięgnąć 250-350 tys. funtów. Iluminowany manuskrypt z serią 40 pięknych miniatur, mottem i monogramem władczyni spisano po francusku i łacinie. To bardzo rzadka okazja, by nabyć bogato ilustrowany królewski modlitewnik, którego właścicielką była i który emocjonalną notatką opatrzyła jedna z najbardziej intrygujących osobistości w historii Szkocji i Europy [...] - podkreśla Eugenio Donadoni, specjalista Christie's ds. średniowiecznych i renesansowych manuskryptów. Modlitewnik powstał dla Louise de Bourbon-Vendôme, przełożonej opactwa w Fontevraud, czyli położonego w pobliżu Saumur w Andegawenii opactwa, założonego w 1110 r. przez Roberta d'Arbrissela. Między 1558 a 1561 r. Louise podarowała modlitewnik swojej krewnej - Marii. Ta w imię łączącej je zażyłości umieściła w książce wpis: Puis que voules qu’issi me ramentoive en vos prieres et devotes oraisons/Je vous requiers premier qu’il vous soviene quele part avés en mes affections. Opatrzyła go mottem VA TU MERITERAS oraz monogramem MФ. Autorem 40 ilustracji jest mistrz François de Rohan, jeden z najbardziej poszukiwanych artystów dworu króla Franciszka I Walezjusza. Prawdopodobnie manuskrypt wrócił z Marią do Szkocji w 1561 r. Pod koniec XVIII lub na początku XIX w. znajdował się w Anglii; został ponownie oprawiony przez rodzinę Edwardsów z Halifaxu. Później modlitewnik trafił do Hale'ów z Alderley w hrabstwie Gloucestershire; świadczy o tym ich ekslibris. Maria jest najbardziej znana ze wszystkich szkockich monarchów, przede wszystkim ze względu na swoje tragiczne i pogmatwane losy. Kilka dni po urodzeniu straciła ojca. W 1548 r. matka wysłała ją do Francji. Tam Maria wychowywała się z dziećmi Henryka II. W 1558 r. poślubiła przyszłego króla Francji Franciszka II. Po niespodziewanej rychłej śmierci męża, który zmarł, mając zaledwie 16 lat, wróciła do ojczystej, ale kompletnie sobie nieznanej Szkocji (1561). Katoliczka szybko popadła w konflikt z rządzącymi krajem lordami protestanckimi i duchowieństwem kalwińskim. Spiskowali przeciw niej przyrodni brat hrabia Murray i królowa Anglii Elżbieta I. Spokrewniona z angielskimi Tudorami Maria rościła sobie prawa do tronu Anglii. Jej pozycji nie umocniło nieudane małżeństwo z lordem Darnleyem. Zamordowanie Darnleya w lutym 1567 r., o współudział w którym oskarżano Marię, doprowadziło do podsycanych przez Elżbietę I rozruchów. Kiedy w maju tego samego roku Maria poślubiła hrabiego Bothwella, którego powszechnie uważano za zabójcę Darnleya, bunt objął niemal cały kraj. W lipcu królową pojmano. Została zmuszona przez lordów do abdykacji na rzecz rocznego syna Jakuba. W maju 1568 r. Maria zdołała uciec i zgromadzić zwolenników. Po przegranej 13 maja bitwie pod Langside Maria przekroczyła granicę Anglii. Spędziła w niej resztę życia, więziona z woli Elżbiety w różnych zamkach. Postawiona przed sądem (1586) Maria Stuart została skazana za spiskowanie na życie Elżbiety i ścięta. « powrót do artykułu
  22. Dom aukcyjny Christie's zaprezentował obiekt NWA 12691. To piąta największa znana nam skała księżycowa i już trafiła ona na aukcję. Jest to niezwykły rarytas. Dość wspomnieć, że wiemy jedynie o mniej niż 650 kilogramach fragmentów Księżyca znajdujących się na Ziemi. A NWA 12691 jest większy, niż jakikolwiek fragment Srebrnego Globu przywieziony w ramach misji Apollo. Szacunkowa wartość skały to około 2 milionów funtów. Można ją licytować w sekcji Private Sales. Księżycowe meteoryty trafiają na naszą planetę, gdy asteroida lub kometa uderzy w Księżyc i wyrzuci z niego skały. NWA 12691 to fragment deszczu meteorytów, który spadł niegdyś na górzyste tereny pogranicza Sahary Zachodniej, Algierii i Mauretanii. Deszcz ten przyniósł niemal połowę znanych nam księżycowych meteorytów. Dotychczas znaleziono i sklasyfikowano około 30 z nich, a każdy otrzymał w nazwie NWA i numer. Skała wystawiona obecnie na aukcję została znaleziona przed dwoma laty. Obiekt waży ponad 13,5 kilograma i jest największym księżycowym meteorytem, jaki kiedykolwiek był licytowany przez Christie's. Skały księżycowe identyfikuje się dzięki ich specyficznej teksturze oraz składowi chemicznemu, mineralnemu i izotopowemu. Wiele minerałów powszechnie występujących na Ziemi nie występuje na Księżycu i na odwrót. Ponadto w księżycowych skałach zawarte są gazy z wiatru słonecznego, w których stosunki poszczególnych izotopów są odmienne niż gazów w skorupie ziemskiej. « powrót do artykułu
  23. Kupiona w 1964 r. za 5 funtów niewielka figurka z kła morsa okazała się brakującym elementem szachów z Lewis, jednej z kilku zachowanych do dziś kolekcji średniowiecznych bierek szachowych. Obecnie jej wartość jest wyceniania na 1 mln GBP. Przypuszcza się, że bierki pochodzą z Norwegii, być może w XII w. wykonali je rzemieślnicy z Trondheim. Figury zostały odkryte przed 1831 r. na zachodnim wybrzeżu wyspy Lewis w Hebrydach Zewnętrznych (stąd ich nazwa). W piątek dom aukcyjny Sotheby's poinformował o zidentyfikowaniu jednej z brakujących bierek. Zostanie ona wystawiona na licytację na czerwcowej aukcji. Jej wartość jest szacowana na 600 tys.-1 mln GBP. Figurka mierzy 8,8 cm. Przed laty kupił ją edynburski handlarz antykami. Jego wnuk ujawnił, że była przechowywana w domu dziadka i nikt nie miał pojęcia, ile jest warta. Po śmierci dziadka figurkę odziedziczyła moja matka. [...] Pieczołowicie zabezpieczona przez lata leżała w szufladzie. Od czasu do czasu mama ją wyjmowała, by przez jakiś czas popodziwiać jej unikatowość. Alexander Kader z domu aukcyjnego Sotheby's mówi, że gdy tylko zobaczył przyniesioną do wyceny bierkę, od razu wiedział, co to takiego. O mój Boże, to figurka z szachów z Lewis. « powrót do artykułu
  24. Pojawiły się doniesienia, jakoby procesor Intela Core i9-9990XE miał być sprzedawany poza tradycyjnym kanałem detalicznym. Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wynika, że układ będzie dostępny wyłącznie na zamkniętych online'owych aukcjach dla firm budujących systemy komputerowe. Core i9-9990XE to 14-rdzeniowy, 28-wątkowy procesor taktowany zegarem o częstotliwości od 4 do 5 GHz. Jego TDP wynosi 255 watów. Układ ma być oferowany wybranym klientom na aukcjach. Te zaś mają odbywać się raz na kwartał. Pierwszą z nich zaplanowano na trzeci tydzień bieżącego roku. To zaś oznacza, że cena procesora nie jest stała i z góry ustalona, a będzie uzależniona od tego, na ile kość wycenią potencjalni klienci. W pierwszej aukcji wezmą udział tylko 3 wybrane przez Intela firmy. Taki a nie inny system sprzedaży oznacza, że Intelowi nie zależy na tym, by Core i9-9990XE trafił na masowy rynek. Jako, że procesory te będą niezwykle precyzyjnie sortowane podczas produkcji, by odrzucić wszelkie elementy zawierające jakiekolwiek wady, można spodziewać się, że co kwartał na aukcje trafi zaledwie kilkaset sztuk. Niewykluczone, że cena pojedynczego i9-9990XE przekroczy 2000 USD. « powrót do artykułu
  25. Jakiś czas temu rząd RPA poinformował o zamiarze zlicytowania skonfiskowanego 3-letniego białego lwa. Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby być przeznaczone na krajowy wydział ochrony dzikiej przyrody. Prozwierzęcy aktywiści uważają, że taka aukcja będzie łakomym kąskiem dla bogatych łowców łatwych trofeów czy dla ludzi zaangażowanych w handel kośćmi lwów. Trzy lata temu Mufasa został zabrany prywatnemu kolekcjonerowi. Umieszczono go w ośrodku rehabilitacyjnym (Rustenburg Rehabilitation Center) organizacji WildForLife. Mimo licznych propozycji umieszczenia Mufasy i jego towarzysza Surai w rezerwacie (za darmo na całe życie), urzędnicy stale odmawiali. Na domiar złego parę miesięcy temu rząd powiadomił WildForLife, że zamierza zlicytować Mufasę. Odtąd organizacja walczy o ocalenie białego lwa zarówno za pomocą środków prawnych, jak i w Internecie, gdzie można podpisać petycję. Prawnik Carol Zietsman podkreśla, że Mufasa żyje tylko dlatego, że wiadomość o dotyczących go planach rozpaliła do czerwoności media społecznościowe. Między innymi w ten sposób udało się odroczyć jego licytację. Rząd poinformował mnie 3-krotnie o zamiarze zlicytowania Mufasy. To powszechna praktyka wydziału [Department of Rural, Environmental and Agricultural Development], by licytować skonfiskowane zwierzęta - opowiada dr Tjitske Schouwstra, weterynarz zajmujący się lwem. Schouwstra podejrzewa, że zainteresowani aukcją będą zwolennicy tzw. canned hunt (co tłumaczy jako polowania konserwowe, w puszce albo w zamknięciu) oraz handlarze kośćmi lwów. Canned hunting i handel kośćmi lwów stały się w RPA lukratywnym biznesem. Jak podają niektóre media, do celów komercyjnych hoduje się tu nawet ok. 12 tys. lwów. Samice są nieustannie zapładniane. Ich potomstwo jest po osiągnięciu odpowiedniego wieku sprzedawane albo wykorzystywane w cyklu hodowlanym. Mufasa jest bezpłodny, dlatego w jego przypadku 2. z opcji nie wchodzi w grę. Za to rzadkie umaszczenie gwarantuje rządowi wysoką cenę. Wg ekspertów, na świecie jest ok. 300 białych lwów, a tylko 13 żyje na wolności. Władze odmawiają komentarza, zasłaniając się tym, że spór sądowy nadal trwa.   « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...