Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów ' Ocean Indyjski' .
Znaleziono 3 wyniki
-
Płetwale błękitne to największe zwierzęta na Ziemi, ale jednocześnie jedne z najtrudniejszych do zauważenia. Są też niezwykle rzadkie. Szacuje się, że okres polowań na wieloryby przetrwało mniej niż 0,15% populacji płetwali błękitnych. Tym bardziej cieszy fakt, że prawdopodobnie na Oceanie Indyjskim żyje duża nieznana dotychczas grupa karłowatych płetwali błękitnych. Płetwale błękitne dzielą się na trzy podgatunki. Dwa z nich osiągają długość 28–30 metrów. Natomiast płetwal błękitny karłowaty dorasta do 24 metrów długości. Naukowcy z australijskiego Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW) najprawdopodobniej zidentyfikowali nieznaną dotychczas populację. A dokonali tego dzięki... systemowi do wykrywania prób jądrowych. Organizacja CTBTO (Comprehensive Nuclear-Test-Ban Treaty Organization), która dba o przestrzeganie międzynarodowego zakazu prób z bronią jądrową, używa od 2002 roku sieci zaawandowanych hydrofonów, które mają wykrywać dźwięki potencjalnych prób jądrowych. Nagrania z hydrofonów, które wyłapują wiele innych dźwięków, są dostępne dla naukowców i wykorzystywane w badaniach środowiska morskiego. Naukowcy z UNSW, którzy analizowali takie nagrania, zauważyli silny nietypowy sygnał pochodzący od wieloryba. Gdy bliżej mu się przyjrzeli okazało się, że sygnał ten to odgłos grupy płetwali błękitnych karłowatych, ale nie należy on do żaden z grup, które wcześniej zaobserwowano na tym obszarze. Na samym środku Oceanu Indyjskiego znaleźliśmy nieznaną dotychczas populację płetwali błękitnych karłowatych. Nie wiemy, ile zwierząt jest w tej grupie, ale musi ich być bardzo dużo, biorąc pod uwagę liczbę zarejestrowanych odgłosów, mówi profesor Tracey Rogers. Płetwale błękitne na półkuli południowej jest bardzo trudno badań. Żyją one z daleka od wybrzeży i nie wyskakują na powierzchnię, nie robią takich spektakularnych pokazów jak humbaki. Bez tych nagrań nie mielibyśmy pojęcia o tej populacji, dodaje profesor Rogers. Bioakustyk, doktor Emmanuelle Leroy, która pierwsza zauważyła sygnał od płetwali, mówi, że najpierw spostrzegła horyzontalne linie na spektrogramie. Linie te na konkretnych częstotliwościach pokazują, że mamy do czynienia z silnym sygnałem, dużą emisją energii, stwierdza. Uczona, chcąc sprawdzić, czy to nie jakiś przypadkowy sygnał, przejrzała wraz z zespołem całość danych zebranych przez CTBTO w ciągu 18 lat. Okazało się, że sygnał się powtarza. Każdego roku rejestrowane były tysiące takich sygnałów. Tworzą one główny element krajobrazu dźwiękowego oceanu. Nie mogły pochodzić od pary waleni, musiały pochodzić od całej populacji, cieszy się uczona. Specjaliści oceniają, że odgłosy wydawane przez płetwale błękitne mogą rozchodzić się w wodzie na odległość 200–500 kilometrów. Mają one odmienną strukturę niż śpiew innych waleni. Humbaki są jak wykonawcy jazzu. Cały czas zmieniają swój śpiew. Płetwale błękitne to tradycjonaliści. Wydają proste ustrukturyzowane dźwięki, wyjaśnia profesor Rogers. Jednak mimo tej prostoty, dźwięki różnią się miedzy sobą. Różne populacje płetwali błękitnych karłowatych zamieszkujących Ocean Indyjski wydają różne odgłosy. Wciąż nie wiemy, czy rodzą się z takimi różnicami czy się ich uczą, mówi Rogers. To fascynujące, że na Oceanie Indyjskim mamy populacje, które cały czas wchodzą w kontakt pomiędzy sobą, a wciąż zachowują różnice w wydawanych odgłosach. Ich śpiew jest jak odcisk palca, który pozwala nam śledzić te populacje, gdy przemierzają tysiące kilometrów, dodaje uczona. Nowa populacja zyskała nazwę „Chagos” od archipelagu, w pobliżu którego po raz pierwszy zarejestrowano jej odgłosy. Analiza danych wykazała, że przemieszcza się ona od wybrzeży Sri Lanki po północne wybrzeża Australii Zachodniej. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- płetwal błękitny
- dźwięk
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zmiany klimatyczne zbliżają się do punktu, w którym na Oceanie Indyjskim może pojawić się zjawisko podobne do El Niño, ostrzegają naukowcy z University of Texas w Austin. Jeśli tak się stanie, możemy spodziewać się większych i bardziej regularnych powodzi, burz i susz, które uderzą przede wszystkim w najuboższych ludzi na świecie. Modelowanie komputerowe przeprowadzone w Instytucie Geofizyki przez zespół Pedro DiNezio wykazało, że w drugiej połowie wieku zmiany klimatyczne mogą zaburzyć temperatury wód powierzchniowych Oceanu Indyjskiego. Spowoduje to bardziej gwałtowne niż obecnie wzrosty i spadki tych temperatur. To z kolei pociągnie za sobą pojawienie się zjawiska bardzo podobnego do El Niño, które występuje na Pacyfiku. Nasze badania pokazały, że podniesienie lub obniżenie globalnych temperatur o kilka stopni spowoduje, że Ocean Indyjski będzie zachowywał się tak samo jak inne tropikalne oceany, z mniej jednorodnymi temperaturami wód powierzchniowych na równiku, bardziej zmiennym klimatem i własnym El Niño, mówi DiNezio. Jeśli obecne trendy klimatyczne będą kontynuowane, to indyjski odpowiednik El Niño może pojawić się już w 2050 roku. Nie będzie to jednak zjawisko nowe dla naszej planety. W ubiegłym roku ten sam zespół poinformował, że w muszlach otwornic żyjących 21 000 lat temu znalazł dowody, na istnienie w przeszłości „indyjskiego El Niño”. Wówczas jednak za ziemi panowała epoka lodowa. Naukowcy chcieli się dowiedzieć, czy zjawisko to może mieć miejsce również w cieplejszym klimacie. Przeprowadzili zatem szereg symulacji komputerowych, kategoryzując je w zależności od tego, na ile dobrze oddają one zjawiska, które obserwujemy obecnie. Okazało się, że najbardziej dokładne z tych symulacji wskazują, iż w warunkach globalnego ocieplenia odpowiednik El Niño na Oceanie Indyjskim pojawi się przed rokiem 2100. Ocieplający się klimat tworzy nam planetę, która będzie zupełnie inna od tej, jaką znamy obecnie, czy jaką znaliśmy w XX wieku, mówi DiNezio. Badania jego zespołu przynoszą zatem kolejne w ostatnich latach dowody wskazujące, że Ocean Indyjski ma znacznie większy potencjał wywoływania wahań klimatycznych niż jest to obecnie widoczne. To zaś oznacza, że w rzeczywistości to obecny stan Oceanu Indyjskiego jest czymś niezwykłym, stwierdza Kaustubh Thirumalai, główny autor badań, w ramach których odkryto istnienie w przeszłości „indyjskiego El Niño”. Współcześnie Ocean Indyjski jest bardzo spokojny, doświadcza niewielkich zmian klimatu z roku na rok. Dzieje się tak, gdyż przeważają na nim łagodne wiatry z zachodu na wschód, które utrzymują stałe warunki klimatyczne na tym akwenie. Jednak symulacje wykazały, że globalne ocieplenie może odwrócić kierunek wiatru, zdestabilizować klimat nad Oceanem Indyjskim i spowodować, że pojawią się na nim nieregularne okresy ocieplenia i ochłodzenia, jak El Niño i La Niña na Pacyfiku. To zaś będzie oznaczało pojawienie się nowych ekstremów i całkowite zaburzenie dotychczasowych wzorców klimatycznych, w tym monsunów nad Afryką Wschodnią i Azją, od których zależy byt milionów ludzi. Jeśli emisja gazów cieplarnianych będzie postępowała tak, jak obecnie, to do końca bieżącego wieku kraje otaczające Ocean Indyjski, takie jak Indonezja, Australia, kraje Afryki Wschodniej, doświadczą coraz potężniejszych ekstremów klimatycznych. Nawet w obecnych warunkach klimatycznych wiele państw tego regionu jest bardziej narażonych, mówi oceanograf Michael McPhaden z NOAA, pionier badań nad zmiennością klimatu tropikalnego. Z pracą zespołu DiNezio można zapoznać się na łamach Science. « powrót do artykułu
-
Podczas poszukiwań szczątków lecącego z Kuala Lumpur do Pekinu Boeinga 777-200ER linii Malaysia Airlines (9M-MRO) znaleziono wraki 2 okrętów handlowych z XIX w. Wraki odkryto podczas trałowania dna Oceanu Indyjskiego w 2015 r. ok. 2300 km od wybrzeży Australii Zachodniej. Próbując je zidentyfikować, australijscy specjaliści posługiwali się zdjęciami z sonaru oraz rejestrami morskimi. W ten sposób zbiór możliwych typów zawężono do paru brytyjskich okrętów transportujących węgiel. Jednostka odkryta w grudniu 2015 r. okazała się żelaznym barkiem (żaglowcem). Dr Ross Anderson, kurator działu archeologii morskiej Muzeum Australii Zachodniej, uważa, że to jeden z 3 okrętów: West Ridge (zaginiony w 1883 r.), Kooringa (1894) albo Lake Ontario (1897). Wg niego, najlepszym typem jest West Ridge, który zaginął podczas podróży z Anglii do Indii. Jak tłumaczy kurator, okręt waży 1000-1500 t. Jest w dość dobrym stanie. Znajduje się ok. 4 km od lustra wody. Odkryty 3 lata temu w maju 2. statek znajduje się ok. 36 km dalej. Ma drewniany kadłub. Tym razem Anderson ma dwa typy. Jest to albo W. Gordon, który w 1877 r. płynął ze Szkocji do Australii, albo Magadala, który zaginął w 1882 r. podczas podróży z Walii do Indonezji. Specjalista uważa, że załoga okrętów składała się z 15-30 osób. Dowody wskazują, że okręt zatonął w wyniku katastrofy, np. wybuchu. Eksplozje były [zaś] częste podczas transportu ładunku węgla. « powrót do artykułu
-
- dr Ross Anderson
- trałowanie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami: