Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów ' Kanada' .
Znaleziono 13 wyników
-
W 2007 roku archeolodzy pod kierunkiem Natalii Chamajko prowadzili prace na ulicy Spaskiej w Kijowie. W przeszłości znajdowało się tutaj wybrzeże, na którym wikingowie wymieniali futra na srebro ze świata islamu. Jednak, jako że wcześniejsze badania niczego interesującego nie przyniosły, nie spodziewano się istotnych odkryć. Tym razem było inaczej, a opublikowane właśnie analizy znalezisk wskazują na istnienie szlaku handlowego pomiędzy dzisiejszą Kanadą a wybrzeżem Dniepru. Spowodowany polowaniami gwałtowny spadek populacji morsów na Islandii i Grenlandii to jeden z przykładów globalizacji sprzed czasów współczesnych. Coraz bardziej odległe osady na północy zajmowały się polowaniami, by dostarczyć do Europy poszukiwane tam kły morsów. Wyroby z kłów były cenionym towarem wśród kościelnych i świeckich elit średniowiecznej Europy. Ze skóry tych zwierząt wytwarzano zaś wytrzymałe liny. Kły były transportowane wraz z fragmentami czaszek, do których były przytwierdzone. Na zwierzęta polowano na zachód od Grenlandii i – najprawdopodobniej – na terenie dzisiejszej kanadyjskiej Arktyki. Kość był następnie transportowana do Dublina, Trondheim, Bergen czy Szlezwiku, gdzie albo ją rzeźbiono, albo przesyłano dalej. Wszelkie dotychczas zdobyte dowody wskazywały, że na północ i zachód Europy trafiała kość z Grenlandii i – prawdopodobnie – kanadyjskiej Arktyki. Zaś źródłem surowca dla Europy Wschodniej była europejska część rosyjskiej Arktyki. Dotychczas wiedzieliśmy, że ważnym centrum handlu kością morsów na wschodzie Europy był Nowogród Wielki, jedno z najważniejszych miast na ziemiach ruskich. To w Nowogrodzie powstała jedna z największych w Europie kolekcji rzeźbionych kłów morsów. Teraz okazuje się, że i w Kijowie – mieście równie ważnym dla rozwoju i historii Rusi – istniał prężny ośrodek handlu kością morsów. W warstwie datowanej na XII wiek Chamajko i jej zespół znaleźli kawałki szkła, złoty drut, fragmenty rzeźbionych kości, żelazny miecz z terenu dzisiejszych Niemiec oraz tysiące zwierzęcych kości. Odkryto też 9 dużych fragmentów kości pyska morsów. To więcej niż w jakimkolwiek północnoeuropejskim centru handlu z wyjątkiem Bergen i Szlezwiku, gdzie znaleziono po 15 kości. Analizy genetyczne DNA ujawniły właśnie, że kości pyska oraz te, na których wykonano rzeźbienia, pochodziły od zwierząt żyjących wyłącznie w zachodniej części Atlantyku, w okolicach Grenlandii i Kanady. Odkrycie jest „ważne i niespodziewane”, mówi Søren Sindbæk z Uniwersytetu w Aarhus. W średniowieczu bardzo ceniono kły morsów. Transportowano je przyczepione do fragmentów czaszki. Dotychczas jednak sądzono, że handel tym towarem miał charakter regionalny. Naukowcy niejednokrotnie dowodzili, że artyści ze Skandynawii używali kości zwierząt poławianych w okolicach Grenlandii, a do współczesnej Rosji i Ukrainy trafiła kość z okolic Syberii. Tym razem było jednak inaczej. Nie tylko analiza DNA wykazała, że kości morsów z Kijowa pochodzą z zachodniego Atlantyku. Uczeni przeprowadzili też porównawczą analizę chemiczną i wykazali, że znalezisko jest podobne do próbek z Grenlandii i Islandii, ale nie z Morza Barentsa, położonego na północ od Kijowa. Co więcej, cięcia na fragmentach kości czaszki – czy to ozdobne czy też wykonywane podczas oddzielania kłów – odpowiadały podobnym cięciom ze Skandynawii. Jakby jeszcze tych dowodów było mało w pobliżu fragmentów czaszki morsów znaleziono części do popularnej w Europie północnej gry hnefatafl. Odkrycie nie tylko wskazuje, że do Kijowa trafiała kość z okolic Grenlandii i Kanady, ale może też wyjaśniać obfitość wyrobów w kości morsów w Nowogrodzie. Miasto położone jest w miejscu, do którego mógł docierać surowiec zarówno z okolic Grenlandii jak i terenów położonych na północy i północnym-wschodzie. Stamtąd zaś trafiał do Kijowa. Dzisiejsza stolica Ukrainy była, jak wiemy z greckich i arabskich źródeł pisanych, ważnym centrum handlowym, łączącym Skandynawię, Niemcy, Polskę i Konstantynopol. Specjaliści z Ukrainy, Norwegii i Wielkiej Brytanii, którzy badali kości morsów znalezione w Kijowie, uważają, że surowiec pozyskany na zachód od Grenlandii i w kanadyjskiej Arktyce, trafił do Europy Wschodniej przez Skandynawię. W przeciwieństwie do Nowogrodu, w Kijowie znaleziono dotychczas niewiele obiektów wykonanych z kłów morsów. Jednak mamy dowód, że kły były oddzielane od kości czaszki na brzegu rzeki w pobliżu dzisiejszej ulicy Spaskiej 35 w Kijowie. Ta część miasta była miejscem handlu i wytwórstwa. Znajdowała się ona na płaskim terenie pomiędzy rzekami Poczajna i Dniepr z jednej strony, a wzgórzami z drugiej. Rzeka Poczajna służyła za naturalny port, więc dzisiejsza dzielnica Padół była jednym z pierwszych w Kijowie miejsc, gdzie rozwinął się handel, powstały manufaktury, cerkwie, cmentarze i zabudowania mieszkalne. Wykopaliska na Spaskiej prowadziliśmy w pobliżu byłego portu, znajdującego się u ujścia nieistniejącej już tutaj Poczajny, czytamy na łamach Proceedings of The Royal Society B. W miejscu tym znaleziono przedmioty pochodzące zarówno z Niemiec, jak i Bizancjum. Prawdopodobnie kły morsów (zwane też „rybimi zębami”) były na Spaskiej 35 przygotowywane do dalszej podróży. Średniowieczny Kijów miał silne związki handlowe i kulturowe z Bizancjum. A wśród transportowanych towarów znajdowały się kły morsów.[...] W XI wieku doszło do zmniejszenia znaczenia ustanowionego przez wikingów szlaku handlowego pomiędzy Skandynawią a Wołgą. Znalezione w Kijowie kości morsów mogą wskazywać, że Dniepr przynajmniej częściowo zastąpił Wołgę w roli szlaku handlowego. Wciąż niewiele możemy powiedzieć o handlu „rybimi zębami” na Wołdze. Jednak nie może być przypadkiem, że najwcześniejsze informacje o takim handlu pochodzą od Al-Mukkadadasiego z lat 985–990, a Grenlandia została zasiedlona około 985 roku. Możemy więc wysunąć hipotezę, że wiele z „rybich zębów”, którymi handlowano za pośrednictwem Kijowa, pochodziło z Grenlandii. « powrót do artykułu
-
- mors
- kość morsów
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W czerwcu przez cztery dni temperatury w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej biły kolejne rekordy. Gdy fala upałów zelżała, profesor Christopher Harley i jego zespół z University of British Columbia, postanowili sprawdzić, jaki wpływ miała ona na życie morskie. Uczeni zaczęli więc przeszukiwać plaże i liczyć martwe małże oraz makroglony. To są bowiem pierwsze organizmy, które po śmierci są wymywane na plaże. Wstępne szacunki wykazały, że fala upałów zabiła... co najmniej miliard zwierząt morskich, kolejne – że znacznie więcej. Naukowcy szacują, że tylko w jednym miejscu, na Galiano Island, na powierzchni około 300 m2 ocean wyrzucił około miliona martwych małży, a 1-kiloemtrowym odcinku w pobliżu White Rock nagromadziło się nawet 100 milionów martwych wąsonogów. Nie we wszystkich obszarach jest tak źle, ale warto pamiętać, że Strait of Georgia i Puget Sound to tysiące kilometrów wybrzeża, mówi uczony. Uczony kontynuuje swoje badania i w miarę upływa czasu widzi kolejne gatunki wyrzucane na plaże badanego terenu. Ostatnio ocean zaczął wyrzucać martwe ślimaki z gatunku Nucella lapillus. Im więcej miejsc odwiedzam, tym wyżej oceniam straty, mówi Harley. Każdy kolejny gatunek, który poniósł duże straty w wyniku fali upałów, zwiększa ryzyko, że dojdzie do załamania lokalnego ekosystemu morskiego. Naukowiec ostrzega, że utrata dużej liczby małży może destabilizować lokalny ekosystem, gdyż zwierzęta te filtrują wodę i są podstawą pożywienia wielu gatunków ryb, ptaków czy krabów. Wydaje się, że fala upałów szczególnie mocno dotknęła Salish Sea. To morze wewnętrzne na północno-zachodnim pograniczu USA i Kanady. Dotychczas wraz ze studentami zarejestrowaliśmy martwe zwierzęta na setkach kilometrów plaż. Nie wykluczam, że część Kolumbii Brytyjskiej może zacząć przypominać Hongkong i inne gorące obszary globu, gdzie każdego lata dochodzi do masowych zgonów wielu gatunków w strefie pływów, stwierdza naukowiec. « powrót do artykułu
-
- Kolumbia Brytyjska
- Kanada
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pewna Kanadyjka oddała ukradzione przez siebie fragmenty Pompejów twierdząc, że od czasu kradzieży jej rodzinę spotykają nieszczęścia. Kobieta imieniem Nicole ukradła przed 15 laty dwa fragmenty mozaiki, kawałek amfory oraz fragment innej ceramiki. Teraz zwróciła je w jednym z biur podróży, a w pozostawionym przez siebie liście nazywa przedmioty „przeklętymi”. Z listu dowiadujemy się, że w 2005 roku Nicole, która miała wówczas niewiele ponad 20 lat, odwiedziła Pompeje i wywiozła stamtąd wspomniane zabytki. Od tamtej pory prześladują ją nieszczęścia. Teraz mam 36 lat i dwukrotnie miałam nowotwór piersi. Ostatnio skończyło się obustronną mastektomią. Moja rodzina i ja przeżywamy problemy finansowe. Jesteśmy dobrymi ludźmi, nie chcę przekazać klątwy na moje dzieci i resztę rodziny. Zabierzcie je. One przyniosły mi nieszczęścia, czytamy w liście. Kobieta stwierdza, że w zwróconych zbytkach znajduje się negatywna energia. Pompeje od dawna zmagają się z plagą kradzieży dokonywanych przez turystów. Przez lata około stu turystów zwróciło skradzione artefakty. Na terenie Pompejów założono niewielkie muzeum, w którym można zobaczyć zarówno oddane zabytki, jak i listy, wyrażające skruchę. Zdecydowana większość ukradzionych przedmiotów ma niewielką wartość. Bardziej interesujące są listy, mówi rzecznik prasowa Pompejów. Mogą stać się one w przyszłości obiektem interesujących badań antropologicznych nad motywami, jakie kierowały ludźmi z różnych krajów, gdy kradli zabytki i gdy je zwracali. Przekonanie o klątwie ukradzionych artefaktów jest dość zabawne, ale może powstrzymywać przed kolejnymi tego typu wydarzeniami. Mamy nadzieję, że – niezależnie od przekonania o sprowadzaniu nieszczęścia – zwiększy się świadomość dotycząca dziedzictwa kulturowego, stwierdziła w korespondencji z KopalniąWiedzy Maria Luisa Vitale, rzecznik Parku Archeologicznego Pompejów. « powrót do artykułu
-
Fizycy z Niemiec i Ameryki Północnej poinformowali o planach wybudowania u wybrzeży Kanady największego na świecie obserwatorium neutrin. The Pacific Ocean Neutrino Experiment (P-ONE) ma rejestrować najbardziej energetyczne neutrina pochodzące z ekstremalnych zjawisk w Drodze Mlecznej. Obserwatoria neutrin rejestrują promieniowanie Czerenkowa, które pojawia się, gdy neutrino przechodzące przez Ziemię trafi w jądro atomu, co powoduje powstanie szybko poruszających się cząstek. Obecnie największym tego typu urządzeniem jest opisywane przez nas IceCube, które korzysta z licznych fotodetektorów zawieszonych na linach, które są opuszczone głęboko w lód na Biegunie Południowym. Całość zajmuje 1 km3. W 2013 roku to właśnie IceCube zarejestrował pierwsze neutrino pochodzące spoza naszej galaktyki. Niedawno informowaliśmy o wykryciu tajemniczych sygnałów, które mogą doprowadzić do rewolucji w Modelu Standardowym. Jak mówi Elisa Resconi w Uniwersytetu w Monachium, która stoi na czele P-ONE, wyniki uzyskane dotychczas przez IceCube dowodzą, że potrzebne są dodatkowe obserwatoria neutrin oraz rozbudowa samego IceCube. Stoimy w przededniu istnienia astronomii opartej o neutrino. Jeśli jednak będzie się ona opierała o jedno obserwatorium, to jej rozwój potrwa bardzo długo, być może całe dekady. P-ONE ma składać się z 7 grup po 10 lin z czujnikami. Całość ma mieć objętość 3 km3. Dzięki temu, że będzie większe, obserwatorium będzie w stanie wyłapać rzadsze neutrina o większej energii. Będzie najbardziej czułe w zakresie dziesiątku teraelektronowoltów, podczas gdy IceCube jest w stanie zarejestrować neutrina o energiach rzędu pojedynczych TeV. P-ONE będzie obserwowało też inną część nieboskłonu, wyłapując głównie neutrina z południowej hemisfery. Częściowo jednak zakres prac obu obserwatoriów będzie się nakładał, zatem możliwa będzie niezależna weryfikacja obserwacji. Nowe obserwatorium zostanie umieszczone na głębokości około 2,6 km, w Cascadia Basin około 200 kilometrów od wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej. Jego budowniczowie chcą wykorzystać już istniejącą infrastrukturę. Znajduje się tam bowiem 800-kilometrowe okablowanie używane przez Ocean Networks Canada, które zasila i przesyła dane ze znajdujących się na dnie oceanu urządzeń badawczych. Pierwsze eksperymenty w tym miejscu rozpoczęto w 2018 roku, kiedy to opuszczono dwie liny z czujnikami i stwierdzono, że wybrane miejsce ma odpowiednie właściwości optyczne do wykrywania neutrin. Obecnie P-ONE planuje opuszczenie dodatkowej stalowej liny zawierającej spektrometry, lidary i wykrywacze mionów. Pod koniec 2023 roku ma zostać zainstalowana pierwsza część obserwatorium, pierścień z 7 linami o długości kilometra każda. Jeśli to się uda, naukowcy zwrócą się z wnioskiem o grant w wysokości 50–100 milionów USD na dokończenie budowy obserwatorium. Koszty osobowe pochłoną kolejne 100 milionów USD. Resconi ma nadzieję, że prace nad budową P-ONE zakończą się przed rokiem 2030, jednak przyznaje, że jest to plan bardzo ambitny. Główną niewiadomą jest działanie czujników w warunkach dużego ciśnienia, obecności soli i stworzeń morskich. To nie pierwszy pomysł, by umieścić obserwatorium neutrin w morzu. Już w 2014 roku pracę miał rozpocząć umieszczony w Morzu Śródziemnym KM3NeT. Dotychczas udało się zainstalować jedynie 2 z 230 lin. Obecnie planuje się, że rozpocznie on pracę w 2026 roku. Z kolei u wybrzeży Francji powstaje jeszcze inny wykrywacz. Z planowanych 115 lin umieszczono dotychczas jedynie 6. Uruchomienie planowane jest na rok 2024. Jak mówi Resconi, jedną z największych trudności w budowie obserwatoriów neutrin jest brak odpowiednio przeszkolonych fachowców. Fizycy wiele rzeczy robią samodzielnie. Na przykład zbudowane przez nich skrzynki, które służą do łączenia kabli na dnie morza, zawiodły. Uczona ma nadzieję, że dzięki doświadczeniu pracowników Ocean Networks Canada uda się uniknąć kolejnych błędów. Dzięki zespołowi 30–40 osób zajmujących się budową infrastruktury, fizycy mogą zająć się stroną naukową przedsięwzięcia. « powrót do artykułu
-
Czternastego lutego podczas wyrywkowej kontroli przeprowadzanej za Blue Water Bridge, który łączy amerykańskie miasto Port Huron (Michigan) i Sarnię w Kanadzie (Ontario), w ciężarówce poczty kanadyjskiej znaleziono przesyłkę z ludzkim mózgiem. Przesyłka była opisana jako "Zabytkowa pomoc naukowa" (Antique Teaching Specimen) i miała zostać przetransportowana z Toronto do Kenoshy w Wisconsin. Po otwarciu paczki celnicy stwierdzili, że w środku znajduje się słój, a w nim ludzki mózg. Nie było żadnej [...] dokumentacji, która potwierdzałaby legalność wwozu do USA - napisano w komunikacie US Customs and Border Protection (CBP). Michael Fox z CBP podkreśla, że ludzie muszą pamiętać, że amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) mają ścisłe zasady dot. pozwoleń na sprowadzanie takich materiałów (Import Permit Program). Obecnie trwają konsultacje CBP i CDC. Dotyczą one regulacji importowych (42 CFR 71.54, Import regulations for infectious biological agents, infectious substances, and vectors). « powrót do artykułu
-
W ciągu ostatnich 50 lat liczba ptaków w USA i Kanadzie zmniejszyła się o 3 miliardy. Jesteśmy zaszokowani uzyskanymi wynikami. Straciliśmy miliardy ptaków, mówi główny autor badań, Ken Rosenberg z Cornell University. Z artykułu, opublikowanego niedawno w Science, dowiadujemy się, że od roku 1970 liczba ptaków w USA i Kanadzie spadła o 29%. Rosenberg stał na czele zespołu naukowego składającego się ze specjalistów z siedmiu instytucji badawczych z obu krajów. Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące 529 gatunków ptaków. Analizie poddano zarówno długoterminowe dane obserwacyjne, jak i dane satelitarne. Rozenberg mówi, że uzyskane wyniki wskazują nie tylko na to, że problem dotyczy tylko ptaków. To silny sygnał, że środowisko zmienione przez człowieka nie jest w stanie podtrzymać istnienia ptaków. A to wskaźnik nadchodzącego załamania całego ekosystemu. Liczba amerykańskich i kanadyjskich dojrzałych płciowo ptaków zmniejszyła się o 2,9 miliarda. Do spadków doszło w każdym rodzaju ekosystemów. Populacja ptaków leśnych zmniejszyła się o 1 miliard. Ptaków łąkowych zaś jest o 50%, czyli o 700 milionów, mniej. Zdaniem naukowców, główną przyczyną jest prawdopodobnie utrata habitatów. Największych spadków doświadczyły najbardziej rozpowszechnione gatunki. Aż 90% strat w liczebności dotyczy zaledwie 12 rodzin, w tym wróbli, zięb, kacykowatych czy lasówek. Populacja ulubionego przez stawiających karmniki Amerykanów junko zwyczajnego zmniejszyła się o 160 milionów, a pasówki białogardłej o 90 milionów. Oba gatunki wojaków (obrożny i żółtogardły) są obecnie mniej liczne o 130 milionów osobników. Liczba epoletników krasnoskrzydłych zmniejszyła się zaś o 92 miliony. !RCOL Powszechnie występujące ptaki przestają być powszechne, mówi Peter Marra, były dyrektor w Smithsonian Migratory Bird Center. Gdy spojrzymy na co szerzej, weźmiemy pod uwagę spadki populacji innych zwierząt, od owadów po płazy, widzimy, że możemy mieć do czynienia z załamaniem całego ekosystemu. A to sprowadzi kłopoty na wszystkich. To pokazuje nam, że środowisko, w którym żyjemy, nie jest zdrowe. Ani dla ptaków, ani prawdopodobnie dla ludzi. W ramach analiz pod uwagę wzięto duże bazy danych, takie jak USGS Breeding Bird Survey, która jest prowadzona od 1966 roku, czy coroczny Christmas Bird Count, jakie Audubon Society prowadzi od ponad 100 lat. W końcu opracowaliśmy wiarygodną metodą oceny liczby ptaków w Ameryce Północnej. Możemy ufać tym obliczeniom. I okazało się, że w czasie krótszym niż jedno ludzkie życie straciliśmy niemal 1/3 ptaków. Jako specjaliści widzimy, że coś się dzieje. Jednak nawet specjalista nie jest w stanie w pełni ocenić zachodzących procesów, mówi biostatystyk Adam Smith z Environment and Climate Change Canada. Naukowcy przyjrzeli się też archiwalnym danym z ponad 140 radaów pogodowych NEXRAD rozsianych po terenie całych Stanów Zjednoczonych. Na tej podstawie Adriaan Dokter z Cornell Lab of Ornithology szacował masę ptaków przemieszczających się nad USA w czasie migracji i stwierdził, że spadki w liczebności są nawet widoczne na radarach. "Od roku 2007 biomasa przemieszczających się ptaków zmniejszyła się o około 14%. Tempo spadku widoczne na radarach jest podobne do modeli liczebności ptaków. Dokter zauważył, że największe spadki mają miejsce we wschodniej połowie USA. Jest też kilka dobrych wiadomości. Liczebność drapieżników, takich jak orły czy jastrzębie, zwiększyła się 3-krotnie od 1970 roku. Zawdzięczamy to zakazowi stosowania DDT i zakazowi polowań na ptaki drapieżne. O 50% zwiększyła się liczebność ptaków wodnych. To z kolei zasługa licznych programów, takich jak North American Waterflow Management, w ramach których zainwestowano miliardy dolarów w ochronę terenów podmokłych, a na szczeblu federalnym prowadzona jest polityka „no-net-loss”. Rosenberg uważa, że dobrze sprawdzające się programy ochrony terenów podmokłych i cieków wodnych mogą stać się wzorem dla ochrony terenów trawiastych i tamtejszych gatunków ptaków. Jednak działania muszą być podjęte już teraz. Sądzę, że obecnie wszystkie te spadki da się jeszcze odwrócić. Jednak za 10 lat może się okazać, że jest to nieodwracalne, mówi uczony. Laboratorium Ornitologiczne Cornell University (Cornel Lab of Ornithology) ma 7 prostych porad, w jaki sposób każdy może pomóc ptakom. Wystarczy uczynić okna bezpieczniejszymi, tak, by ptaki się o nie nie zabijały. Właściciele kotów powinni trzymać je w domach, a nie wypuszczać na zewnątrz. Zamiast krótko przyciętego trawnika przed domem warto pomyśleć o posadzeniu roślin, które lubią ptaki. Należy też unikać pestycydów, a zatem w sklepie wybierać żywność, która została wyprodukowana bez ich użycia. Jeśli pijemy kawę, warto kupować tę oznaczoną jako "Przyjazna ptakom". Certyfikat "Bird friendly" przyznaje Smithsonian Migratory Bird Center, a otrzymać go mogą te kawy, które są m.in. produkowane tak, by pozostawić pokrywę leśną dla ptaków. Jeśli chcemy pomóc ptakom, i nie tylko im, powinniśmy używać jak najmniej plastików. W końcu ostatnia porada, ale i prośba, obserwujmy ptaki, notujmy i dzielmy się takimi danymi. « powrót do artykułu
-
Norwescy badacze poinformowali o młodej samicy lisa arktycznego, która w ciągu 4 miesięcy zawędrowała z północnej Norwegii do Kanady, pokonując dystans 4415 kilometrów. Norweski Instytut Polarny zarejestrował, że młoda samica opuściła miejsce swojego urodzenia, Svalbard, 1 marca 2018 roku, przeszła przez Grenlandię i 1 lipca 2018 roku dotarła do kanadyjskiej Ellesmere Island. To jedna z najdłuższych tras, jakie pokonał lis arktyczny poszukujący partnera. Trasę samicy śledzono dzięki obroży z nadajnikiem, którą założono jej w lipcu 2017 roku. Zwierzę przedarło się przez lodowce i olbrzymie połacie lodu morskiego. Średnio każdego dnia 2-letnia samica przebywała 46,3 kilometra. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- lis polarny
- Norwegia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mikroskamieniałości z łupków z formacji Grassy Bay w kanadyjskiej Arktyce to grzyby sprzed ok. 1 mld lat (z proterozoiku). Przez dziesięciolecia uważano, że najstarsze grzyby pojawiły się ~0,5 mld lat temu. Za pomocą różnych metod, w tym badań ultrastrukturalnych i analiz spektroskopowych, stwierdzono, że grzyby te pochodzą sprzed 1.010-890 mln lat. Badaniem mikroskamieniałości zajmował się m.in. Corentin Loron, doktorant z Uniwersytetu w Liège. Autorzy artykułu z pisma Nature wykryli obecność chityny. Naukowcy z Uniwersytetu w Liège, francuskiego CNRS i kanadyjskiej Służby Geologicznej podkreślają, że to najstarszy przypadek jej występowania. Ourasphaira giraldae z Terytoriów Północno-Zachodnich mają cechy morfologiczne grzybów i ścianę z chityny. Na opublikowanych zdjęciach widać połączoną z zarodnikiem strzępkę w kształcie litery T. Wydłużenie zapisu kopalnego grzybów cofa także w czasie moment pojawienia się Opisthokonta - supergrupy eukariontów. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- grzyby
- mikroskamieniałości
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 2017 r. media obiegła wieść o "syndromie hawańskim", dręczącym amerykańskich, ale i kanadyjskich dyplomatów. We wrześniu USA wycofały większość personelu, który nie musiał tam pracować, ale Kanada do kwietnia 2018 r. nadal wysyłała nowych ludzi do hawańskiej placówki. Teraz, powołując się na zbyt opieszałą reakcję i odwlekanie ostrzeżeń, 14-osobowa grupa pozywa kanadyjski rząd na 28 mln CAD. Za pozwem stoją nie tylko dyplomaci, ale i ich rodziny. W oświadczeniu napisano, że mimo kryzysu, Kanada bagatelizowała powagę sytuacji, gromadziła i ukrywała krytyczne dane nt. zdrowia i bezpieczeństwa, a także podawała korpusowi dyplomatycznemu fałszywe, wprowadzające w błąd i niekompletne informacje. Jeden z dyplomatów ujawnił dziennikarzowi stacji CBC, że jego żona nie jest już tą samą osobą. Ma luki pamięciowe, bóle głowy i zaburzenia słuchu. Bierze do ręki telefon, by zadzwonić, a chwilę później nie wie, po co to zrobiła [...]. Telewizja CBC twierdzi, że załoga ambasady Kanady w Hawanie zaczęła doświadczać dziwnych objawów wiosną 2017 r. Choć kilka rodzin przeniesiono, mimo ostrzeżeń USA, których pracownicy mieli podobne problemy, do kwietnia zeszłego roku nadal wysyłano tam nowych ludzi. Pod koniec stycznia Ottawa oświadczyła, że zmniejszy obsadę ambasady o połowę. Na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Chrystia Freeland powiedziała, że miała świadomość, że pozew jest przygotowywany. Kuba odżegnuje się od jakichkolwiek wrogich działań i udziału w sprawie. Wiadomo, że dziwne objawy wystąpiły również u 22 Amerykanów. U niektórych stwierdzono uszkodzenie mózgu oraz słuchu. Część ofiar słyszała jakiś dźwięk, część odczuwała wibracje, inni nie słyszeli niczego. U poszkodowanych pojawiły się wymioty, bóle głowy, problemy z utrzymaniem równowagi, krwawienia z nosa, dzwonienie w uszach, problemy z przypomnieniem sobie wyrazów, a także z koncentracją i mową. U osób, u których doszło do uszkodzenia mózgu, pojawiły się też obrzęk i wstrząs mózgu. W pewnym momencie media ujawniły nagranie dźwiękowe, które odpowiada dźwiękom, jakie słyszała część ofiar. Było ono badane przez służby wywiadowcze oraz US Navy, która posiada sprzęt do zaawansowanych analiz akustycznych. Do niektórych ataków dochodziło w domach dyplomatów, do innych w hotelu. Wydaje się, że zwykle miały one miejsce w nocy. Metoda ewentualnego ataku to zagadka dla specjalistów. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- syndrom hawański
- dyplomaci
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kontynentalne USA utraciły ostatnie karibu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Kontynentalne Stany Zjednoczone, do którego to pojęcia nie zalicza się Alaski, utraciły swoje ostatnie dzikie karibu. Grupa biologów pracujących na zlecenie władz kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska, schwytała ostatnie karibu, samicę, o którym wiadomo, że przechodziło na teren USA. Zwierzę zostało pojmane w Górach Selkirk, na północ od granicy amerykańsko-kanadyjskiej. Samica była ostatnią przedstawicielką ostatniego stada karibu, które regularnie przechodziło z Kanady do USA. Złapana samica została przetransportowana do ośrodka hodowlanego w Revelstoke. To część kontrowersyjnego planu, mającego na celu zachowanie wysoce zagrożonych stad. Za około miesiąc samica zostanie wypuszczona, wraz z dwoma innymi zwierzętami z zagrożonego stada, do większego bardziej stabilnego stada kanadyjskiego. Jednak los zwierząt jest niepewny. Należą one do górskich karibu. To osoby podtyp, występujący w lesistych terenach północno-zachodniej Ameryki Północnej. Zwierzęta znalazły się na skraju wyginięcia m.in. z powodu utraty habitatów. Habitatów tych nie udało się ocalić. W tej chwili biolodzy nie są w stanie powiedzieć, czy karibu kiedykolwiek wrócą na teren kontynentalnych Stanów Zjednoczonych. Alaskę zamieszkują inne podtypy karibu. Obrońcy przyrody przez dziesiątki lat walczyli o zachowanie górskich karibu. Wysiłki poszły na marne. Teraz wielu specjalistów obawia się, że będzie jeszcze gorzej. Usunięcie karibu z ich terenów może oznaczać, że obszary te utracą status obszarów chronionych, zatem już nigdy nie będzie tam warunków, by karibu wróciły. Zarówno w Kolumbii Brytyjskiej, jak i w USA zidentyfikowano i objęto ochroną tereny kluczowe dla karibu. Jednak, szczególnie w Kolumbii Brytyjskiej, obszary do nich przylegające, są przedmiotem intensywnej wycinki drzew, przez co liczba karibu drastycznie spadała. Jako, że zmniejszała się liczba karibu, rosła liczba innych zwierząt, takich jak łosie czy jelenie. To zaś przyciągało drapieżniki, a te polowały również na karibu, przyczyniając się do dalszego spadku ich liczebności. Dlatego też Kanadyjczycy zdecydowali się, mimo sprzeciwu dwóch plemion indiańskich, na usunięcie karibu z tych terenów. Urzędnicy zapewniają, że tereny chronione, na których występowały karibu, nadal będą objęte ochroną. Trudno w to uwierzyć, mówi Candance Batycki z organizacji Yellowstone to Yukon Conservative Initiative w Nelson w Kanadzie. Jego sceptycyzm ma mocne podstawy. Władze Kolumbii Brytyjskiej przestawały już bowiem w przeszłości chronić obszary, z których usunięto karibu. Specjaliści podkreślają, że nie chodzi tutaj tylko o przetrwanie unikatowej populacji karibu, ale o integralność ekologiczną całego ekosystemu leśnego. Ochrona kluczowego habitatu karibu to parasol, wielki parasol ochronny, nad wieloma innymi gatunkami, mówi biolog Aaron Reid z Ministerstwa Leśnictwa Kolumbii Brytyjskiej. « powrót do artykułu -
Niepewna przyszłość kanadyjskich niedźwiedzi polarnych
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Komitet ds. Statusu Zagrożenia Dzikiej Przyrody w Kanadzie (Committee on the Status of Endangered Wildlife in Canada, COSEWIC) alarmuje, że topnienie lodu w Arktyce i problemy związane z polowaniem zagrażają kanadyjskim niedźwiedziom polarnym. To jasne, że musimy się bacznie przyglądać temu gatunkowi - podkreśla Graham Forbes, wiceszef COSEWIC. Kanadyjczyk wyjaśnia, że niedźwiedzie zaczajają się na foki podobnie do ludzi łowiących z lodu ryby. Przewiduje się wydłużenie arktycznych lat, co oznacza, że polowania będą dla niedźwiedzi trudniejsze. Odnosząc się do zdolności przystosowawczych tych drapieżników, Inuci zachowują ostrożny optymizm. W ramach swojej ostatniej oceny COSEWIC uwzględnił zarówno podejście naukowe, jak i wiedzę Inuitów. W raporcie napisano, że choć nie ma obecnie zagrożenia wyginięciem, przyszłość gatunku jest niepewna. Komitet ds. Statusu Zagrożenia Dzikiej Przyrody wyraził również swoje zaniepokojenie spadkiem liczebności populacji czawyczy (Oncorhynchus tshawytscha) wzdłuż wybrzeża pacyficznego, a także losem jesionów Fraxinus nigra (w rejonie Wielkich Jezior opiętek jesionowiec zniszczył już 2 mld drzew). Podczas ostatniego liczenia niedźwiedzi polarnych w 2011 r. ustalono, że w Kanadzie mieszka 15,5 tys. tych zwierząt. W tym samym roku niedźwiedzie objęto Ustawą o gatunkach zagrożonych (Species at Risk Act). « powrót do artykułu-
- niedźwiedź polarny
- Kanada
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Grupa kanadyjskich lekarzy przepisuje pacjentom wizyty w muzeum. Partnerstwo między Frankofońskim Stowarzyszeniem Lekarzy w Kanadzie (Francophone Association of Doctors in Canada, MFdC) i Muzeum Sztuk Pięknych w Montrealu (Montreal Museum of Fine Arts, MMFA) to unikatowy projekt, dzięki któremu ludzie z różnymi chorobami fizycznymi i psychicznymi będą mogli skorzystać z pakietu nawet 50 darmowych wejściówek. Jedna wejściówka wystarczy dla całej rodziny: dwóch osób dorosłych i dwojga dzieci. Jak podkreśla szefowa MFdC Nicole Parent, jak dotąd do udziału w przedsięwzięciu zgłosiło się 100 lekarzy. Wg niej, korzystny wpływ sztuki na zdrowie można porównać do skutków aktywności fizycznej. Wydzielają się bowiem hormony (endorfiny), które mogą pomóc chorym zmagającym się choćby z przewlekłym bólem czy depresją. Organizatorzy pilotażowej akcji zamierzają przeanalizować zebrane dane i w ten sposób opracować protokół identyfikacji pacjentów do udziału w takiej terapii. Parent ma nadzieję, że inne muzea pójdą za przykładem MMFA i w przyszłości chorzy będą mogli wybierać z szerszego wachlarza instytucji kulturalnych. « powrót do artykułu
-
W Kanadzie znaleziono odciski stóp sprzed 13 000 lat
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Na pacyficznym wybrzeżu Kanady znaleziono ślady ludzkich stóp, których wiek oceniono na 13 000 lat. Odkrycie potwierdza teorię mówiącą, że pierwsi ludzie dotarli do Ameryki Północnej przechodząc pieszo z Azji. Kanadyjskie wybrzeże Pacyfiku jest w dużej mierze trudno dostępne. Dotrzeć nań można tylko łodzią, co utrudnia prowadzenie badań archeologicznych. Naukowcy z Hakai Institute oraz University of Victoria badali osady na Calvert Island w Kolumbii Brytyjskiej. Osady pochodzą z czasów, gdy poziom morza był o 2-3 metry niższy niż obecnie. Naukowcy znaleźli 29 odcisków stóp, należących co najmniej do 3 osób. Datowanie radiowęglowe osadów wykazało, że liczą one około 13 000 lat. Szczegółowe pomiary pozwoliły na stwierdzenie, że odciski należą do dwóchy dorosłych i jednego dziecka. Cała trójka poruszała się boso. Autorzy najnowszych badań uważają, że w okolicy można będzie znaleźć więcej zachowanych odcisków, co pozwoli na lepsze zrozumienie migracji do Ameryki. To dowód, że ludzie zamieszkiwali ten region pod koniec ostatniej epoki lodowej, mówi główny autor badań Duncan McLaren. « powrót do artykułu-
- odcisk stopy
- Kanada
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: