Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów ' Hiszpanie' .
Znaleziono 3 wyniki
-
W czasach prekolumbijskich góry Kordyliery Wschodniej na terenie dzisiejszej Kolumbii były domem dla wielu kultur. Jedna z nich wyróżniała się szczególnym traktowaniem zmarłych. Jej przedstawiciele wykonywali bardzo realistyczne maski pośmiertne, by zmumifikowane ciała wyglądały jak żywe. Opisy tych wyjątkowych masek zachowały się w przekazach historycznych z XVI wieku. Możemy z nich też poznać zwyczaje pogrzebowe, takie jak rozmowa ze zmarłą osobą i utrzymywanie jej aktywności społecznej przez kilka dni. Zwyczaj ten był żywy jeszcze w połowie XX wieku, a w niektórych miejscach praktykowany jest do dzisiaj. Maski dla zmarłych wykonywano z drewna, żywicy, kory, gliny, często wzbogacano złotem i innymi ozdobami. Bliższe badania pokazały, że w okolicach żuchwy zmarłych nakładano sznury. Ich głównym celem było ustabilizowanie czaszki podczas wykonywania maski. Zapobiegało to przesuwaniu się żuchwy i czaszki oraz utracie ich anatomicznego położenia w wyniku rozkładu. Niedawno, w ramach międzynarodowego programu naukowego, specjaliści z Face Lab na Liverpool John Moores University przeskanowali czaszki czterech osób zmarłych pomiędzy XIII a XVII wiekiem, których mumie znajdują się w Kolumbijskim Instytucie Antropologii i Historii. Badania przeprowadzone za pomocą tomografu komputerowego pozwoliły na wirtualne zdjęcie masek, poznanie szczegółowej budowy czaszek i odtworzenie wyglądu tych osób. Po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć, jak wyglądali ludzie, którzy przed wiekami żyli w górach Kolumbii. Jest wśród nich kobieta w wieku ponad 60 lat, dwóch młodych mężczyzn oraz dziecko zmarłe w wieku 6 lub 7 lat. Naukowcy przeprowadzili też analizy izotopowe 10 mumii. Pochodzą one bowiem ze zrabowanych grobów, ze zniszczonym kontekstem archeologicznym, zatem niewiele o nich wiadomo. Okazało się, że wcześniejsza identyfikacja z regionem Serranía del Perijá w północno-wschodniej Kolumbii i grupą etniczną Yuko-Yukpa były błędne. Zmarli byli spokrewnieni z grupami etnicznymi zamieszkującymi tereny położone znacznie bardziej na południe, na zachód i wschód od dzisiejszej Bogoty. Badania pokazały również, że dieta badanych osób składała się z roślin C4 oraz zwierząt żywiących się takimi roślinami. Zauważono przy tym bardzo interesującą rzecz. Otóż badania izotopów tlenu-18 i strontu-86 pokazały, że osoby te zamieszkiwały różne regiony geograficzne położone na różnej wysokości. To bardzo interesujące spostrzeżenie w kontekście identycznych praktyk pogrzebowych. « powrót do artykułu
-
- Kolumbia
- maska pośmiertna
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nicolas Delsol, naukowiec z Florida Museum of Natural History, postanowił napisać rozprawę doktorską o historii udomowionego bydła w Amerykach. Zajął się więc sekwencjonowaniem mitochondrialnego DNA z krowich zębów sprzed wieków. W pewnym momencie zauważył, że DNA jednego z zębów różni się od innych. Różnica wynikała z faktu, że fragment zęba trzonowego należał do konia, a nie krowy. Ząb pochodził z jednej z pierwszych hiszpańskich osad w Amerykach, miasta Puerto Real na Hispanioli. Miasto zostało założone w 1507 roku i przez dekady było ostatnim amerykańskim przystankiem dla statków płynących z Karaibów do Europy. Jednak coraz bardziej intensywne piractwo i rozwój nielegalnego handlu zmusiły Hiszpanów do przeniesienia osady. W 1578 roku Puerto Real ewakuowano, a w 1579 zostało zniszczone przez hiszpańskich urzędników. Szczątki zaginionego miasta odkrył w 1975 roku amerykański lekarz-ochotnik William Hodges. W latach 1979–1990 Florida Museum prowadziło tam badania archeologiczne. Zarówno w Puerto Real, jak i w innych podobnych miejscach z tego okresu, bardzo rzadko znajduje się szczątki koni. Natomiast szczątki krów są bardzo powszechne. Konie były zarezerwowane dla osób o wysokim statusie społecznym, były wyznacznikiem ich prestiżu. Krowy były zaś typowymi zwierzętami gospodarczymi, hodowanymi dla mięsa i skór. Ich kości zwyczajowo wyrzucano na wysypiska. Dla archeologów takie składowiska odpadów to bezcenne źródło informacji na temat tego, jak żyli ludzie przed wiekami. Nic więc dziwnego, że znaleziony wśród krowich szczątków kawałek zęba został w przeszłości sklasyfikowany jako ząb krowy. Jednak największa niespodzianka czekała Delsola gdy porównał DNA ze zidentyfikowanego przez siebie końskiego zęba z DNA współcześnie żyjących koni. Naukowiec spodziewał się, że najbliższymi żyjącymi krewniakami konia z Puerto Real będą konie z Półwyspu Iberyjskiego. W końcu to stamtąd hiszpańscy kolonizatorzy przywozili konie do Ameryki. Jednak koń z Puerto Real okazał się najbliżej spokrewniony z dzikimi końmi żyjącymi... 2000 kilometrów na północ, na wyspie Assateague u wybrzeży stanu Delaware. Dzikie konie na Assateague żyją od setek lat. Nie wiadomo jednak, skąd się tam wzięły. Jedna hipoteza mówi, że zostały tam przywiezione z kontynentu przez angielskich kolonistów, którzy chcieli w ten sposób uniknąć podatków nakładanych na stada oraz przepisów dotyczących grodzenia ziemi. Zgodnie z drugą hipotezą, to potomkowie koni, które po zatonięciu hiszpańskiego galeonu dopłynęły na brzeg. Ta historia została spopularyzowana w 1947 roku w książce dla dzieci „Misty of Chincoteague”. Książeczka doczekała się filmowej adaptacji, co jeszcze bardziej zwiększyło zasięg historii o galeonie. Jednak na poparcie żadnej z hipotez nie było dowodów. Zwolennicy hipotezy o hiszpańskim galeonie podkreślali, że jest mało prawdopodobne, by koloniści zapomnieli o swoim cennym stadzie koni i pozostawili je na wyspie. Zaś zwolennicy hipotezy o angielskich kolonistach przypominali, że w okolicy nigdy nie znaleziono szczątków galeonu, a historyczne zapiski nic nie wspominają o dzikich koniach z Assateague. Wyniki badań przeprowadzonych przez Delsola jednoznacznie wskazują na prawdziwość hipotezy o hiszpańskim galeonie. Musimy pamiętać, że już na początku XVI wieku hiszpańscy koloniści eksplorowali położone nad środkowym Atlantykiem wybrzeża obu Ameryk. I mimo, że wczesna literatura kolonialna jest bardzo niekompletna, rzadko przekazuje informacje o tych podróżach i nie wspomina o koniach, to nie znaczy, że badający wybrzeża Hiszpanie nie zabierali koni ze sobą. Zwierzęta z Assateague to nie jedyne konie kolonistów, które zdziczały. Szacuje się, że obecnie na ternie USA żyje 86 000 dzikich koni. Głównie zamieszkują one zachodnie stany. Delsol ma nadzieję, że przyszłe badania DNA pozwolą opisać ich historię. « powrót do artykułu
-
- Assateague
- konie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sojusznicy Azteków celowo zniekształcali ciała Hiszpanów pojmanych podczas jednej z największych klęsk, jakie zadali konkwistadorom podczas podboju z lat 1519–1521. Z okazji 500-lecia rozpoczęcia podboju w Meksyku rozpoczęły się specjalne konferencje naukowe i badawcze. Narodowy Instytut Antropologii i Historii poinformował właśnie o wynikach badań przeprowadzonych w mieście Zultepec-Teocaque. Głowy pojmanych kobiet umieszczono, obok głów mężczyzn, na tzompantli, specjalnej konstrukcji do prezentowania czaszek jeńców złożonych w ofierze bogom. Badania kości wykazały, że kobiety były ciężarne. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami mogły zostać uznane za wojowniczki. Innym znaleziskiem jest ciało kobiety, którą przecięto na pół, a obok złożono szczątki poćwiartowanego dziecka w wieku 3 lub 4 lat. Zultepec było miastem sojuszniczym Azteków. W 1520 roku jego armia wzięła do niewoli ekspedycję składającą się z 15 Hiszpanów, 50 kobiet, 10 dzieci, 45 żołnierzy, w tym pochodzących z Kuby rdzennych mieszkańców lub mieszkańców afrykańskiego pochodzenia oraz około 350 sojuszników z plemion zamieszkujących dzisiejszy Meksyk. Ekspedycja zmierzała w kierunku stolicy Azteków, Tenochtitlan, i transportowała zapasy oraz przedmioty osobiste członków ekspedycji Corteza, która wylądowała w Meksyku rok wcześniej. Sam Cortez też brał udział w tej drugiej wysłanej z Kuby ekspedycji, ale opuścił ją, by ratować swoich ludzi, gdy w Tenochtitlan wybuchło powstanie przeciwko Hiszpanom. Słynny konkwistador miał zatem sporo szczęścia, gdyż mógł podzielić los reszty swojej drugiej ekspedycji. Pojmani ludzie byli przez pół roku przetrzymywani jako jeńcy i stopniowo poświęcani bogom. Ich ciała zniekształcano, ale nie było to działanie przypadkowe. Naukowcy stwierdzili właśnie, że mieszkańcy Zultepec odtwarzali w ten sposób mitologiczne sceny. Jeden z Hiszpanów został poćwiartowany, a następnie spalony, co odzwierciedlało los, jaki wedle mitu o Piątym Słońcu spotkał azteckich bogów. Dowody wskazują, że kobiety, mężczyźni, dzieci oraz ich konie byli w przeciągu tych sześciu miesięcy stopniowo poświęcani i zjadani. Na kościach Europejczyków widać ślady oddzielania od nich mięsa. Co interesujące, mieszkańcy Zultepec nie tknęli świń. Zwierzęta te traktowali z podejrzliwością, więc je zabili, ale nie zjedli. Po tym wydarzeniu miasto zostało nazwane Tecoaque, co w języku nahuatl oznacza „miejsce, gdzie ich zjedli”. Gdy Cortes dowiedział się o losie swoich ludzi, wysłał do Tecoaque ekspedycję karną. Na wieść o jej zbliżaniu się mieszkańcy Tecoaque próbowali ukryć szczątki Hiszpanów wrzucając je do płytkich studni, a następnie opuścili miasto. « powrót do artykułu