Podaną tu "metodę wojskową zasypiania w dwie minuty" znałem jako technikę jogi wyłączania świadomości. Może to są te same rzeczy, w tym wypadku albo wojskowi nie chcieli przyznać się, że używają czegoś z Indii - albo jakoś jogomaniak przypisywał ukochanej filozofii wszystko, co pożyteczne.
Drobne różnice: opis jogi kładzie nacisk na kolejne wyłączanie grup muskułów, potem słuchu, potem myślenia (bez powtarzania sobie czegokolwiek o "nie myśleniu"), a po skończeniu sesji przykazuje "włączanie sie" w odwrotnej kolejności. Spora różnica jest w czym innym, choć tu mówię jako laik, który nie wie jakie są różnice fizjologiczne między snem a letargiem: odczuwam to raczej jako letarg, bardzo, bardzo odprężający, ale zupełnie odmienny od snu. Na przykład nie ma tu mowy o snach.