Mam pewne wątpliwości co to miarodajności tego eksperymentu. Jestem zupelnym laikiem, jesli chodzi o psychologię, ale wydaje mi się, że eksperyment ma kilka słabych stron.
Po pierwsze, badany (nauczyciel) ma swiadomosc ze wszystkie strony eksperymentu byly swiadome tego na co sie godza i otrzymaly za to zaplate. W zwiazku z tym mozna myslec, ze uczen cierpi, ale dostaje za to pieniadze i wczensiej sie na to zgodzil.
Po drugie, jest kwestia honorowego wywiazania sie z umowy zawartej z eksperymentatorem. wyobrazam sobie ze jesli wogole zgodzilbym sie na udzial w eksperymencie (o tym powiem w trzecim punkcie), to razil bym pradem kogos nie dla tego, ze mi ktos kaze i ze mu ufam ze to dobrze, ale przede wsystkim dlatego, ze taka byla umowa i wsyzscy byli jej swiadomi i ze nie powinno lamac sie danego slowa.
No i po trzecie najwazniejsze, nigdy bym sie nie zgodzil na udzial w takim eksperymncie. bez wzgledu na to czy mialbym byc zadajacym bol, czy otrzymujacym.
Wniosek z tego taki, ze ludzie ktorzy byli swiadomi calej sytuacji i sie na to zgodzili, musza miec pewne wspolne cechy charakteru (zalozmy ze w jakims niewielkim, lub wielkim, stopniu zblizone do sado-masochizmu) i nie stanowia dobrej, reprezentatywnej proby.
A jeszcze fakt, ze probna dawka napiecia nie jest zbyt wysoka jeszcze budzi watpliwosci w kwestii swiadomosci tego co nauczyciel (badany) robi.
Byłbym wdzieczny za komentarz do mojej wypowiedzi, szczegolnie jakiegos psychologa, bo ciekawi mnie gdzie popelniam blad w mysleniu, jesli w ogole.