Nie tylko nie można usprawiedliwiać zdrady "ewolucyjnym programem" pt. znajdź jak najlepszego/najlepszą dawcę/dawczynię genów, ale przede wszystkim należy pamiętać, że panowanie nad instynktami świadczy o byciu "ludzkim" w sensie innym od przynależności gatunkowej/biologicznego. Nie jesteśmy już (a przynajmniej duża część ludzkości) tylko prymitywnymi myślącymi ssakami. Jest instynkt, ale jest i rozum i etyka - dla wielu istnieje też dusza, życie po śmierci itp.
Szkoda tylko, że część społeczeństwa uważa właśnie powrót do instynktownych zachowań za "postęp". Jak przykład z reklamy "Bierz od życia podwójnie" o lokatach czy czymś takim - facet ma dwa kolory szminek na policzku. Zabawne? Może i tak, jak się podejdzie z dużym dystansem. Bo młodzież (i nie tylko) często uważa już zdradę za coś normalnego, w czym pomaga właśnie dzisiejsza nauka, "usprawiedliwiająca" takie zachowania. A jak ktoś chce wcisnąć im hamulec, to się dowiaduje, że jest "zacofany"...
Co do owulacyjnego "przybierania barw godowych" - oczywiście nie przeczę - ale mam taką prywatną ciekawostkę: ostatnio sporo słyszę, że wypiękniałam, a w ciąży jestem Ale pewnie to też poziom hormonów, poza oczywiście faktem, że jesteśmy z mężem bardzo z tego powodu szczęśliwi. Tym niemniej - w takim wypadku, a chyba jednak nieodosobnionym - jak się biologia wytłumaczy? Partnera już się (za wyjątkiem samotnych kobiet) wtedy nie szuka. Może po to by go utrzymać?