Czesto wracam do domu po poltoragodzinnym wykladzie, na ktorym profesor tlumaczy jakies zagadnienie - efektem tego wysilku umyslowego czesto jest to, nie rozumiem podstawowych pojec (studiuje ekomomie-mam bardzo dobre oceny). Wracam wtedy do domu, wlaczam wikipedie i po przeczytaniu kilku prostych zdan rozumiem sens danego zagadnienia. Gdyby nie to, to naprawde moglabym spedzic sporo czasu na proby wyjasnienia prostych kwestii (niektorzy wykladowcy jak zapytac tylko zaciemniaja a czytanie wielkich ksiag to nie moje hobby). Szkoda tylko ze w wikipedii/google sa tylko najprostsze pojecia i b.rzadko da sie dowiedziec czegos bardziej skomplikowanego/brakuje tam pojec itd. Szkoda, bo czasami naprawde trzeba marnowac godziny na wertowanie ksiazek... a sa ciekawsze zajecia