dla Impo
w skrócie:
facet na porodówce pyta o swoje dziecko gdzie jest?
- o tam leży - odp połozna
podchdzi, ale dziecko jest jakieś dziwne, nie ma uszu, tylko jedno oko, odkrywa dalej kocyk, cóż nie ma rączek, no i nóżek też... facet jest mocno w szoku, ale jest twardy nie wpada w panikę, tylko zmusza się do uśmiechu i zaczyna machać ręką słodko przy tym mówiąc - a titi tutaj jest tatuś
w pewnej chwili zza pleców słyszy głos położnej:
- niech sie nie wysila, i tak ślepe...
a i specjalnie dla wilka powinienem dodać, że u faceta tydzień wcześniej wykryto raka, o nosicielstwie HIV'a nie wspomnę, no i żona była czarnoskórą protestantką - była bo zmarła przy porodzie...
zacytuję artykuł:
Jeśli Polacy mogliby się czegoś nauczyć od Brytyjczyków, to właśnie umiejętności niepodchodzenia do siebie zbyt poważnie.
p.s.
mnie ten kawał rozśmieszył, choć gustuję w lżejszych, i zdaję sobie sprawę, że czasem opowiedzieć go nie wypada