Zaczynamy wchodzić w fantastykę:
1. Naukowcy odpalają sprawny LHC żeby wyprodukować hipotetyczny bozon.
2. LHC produkuje bozon, który jest tak dziwny że nie może istnieć w naturze, więc ten cofa się w czasie (lub jakoś inaczej to robi, bez cofania się) i psuje w przeszłości LHC.
3. Taka zmiana w przeszłości to jak przewinięcie taśmy w magnetowidzie i rozpoczęcie nagrywania od momentu uszkodzenia jeszcze raz, ale teraz scenariusz wygląda nieco inaczej niż przed uszkodzeniem, bo LHC trzeba naprawić przed odpaleniem.
4. Naukowcy naprawiają LHC i... patrz punkt 1
Wpadliśmy w pętlę czasu i nigdy nie wyjdziemy poza moment wyprodukowania bozonu? No chyba że naukowcy nie naprawią w końcu tego LHC, ale przecież naprawią, miliony euro dadzą radę No i przecież nikt nie wie że cofnął się w czasie, bo tego nie pamięta.
Czy ja już pisałem ten komentarz? Może nawet milion razy, tylko sam o tym nie wiem?
Czyli co, cały wszechświat jest zakładnikiem jednego bozonu?