Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Elysia chlorotica, niezwykły ślimak zdolny do pobierania chloroplastów od pożeranych przez siebie alg i przeprowadzania dzięki nim fotosyntezy, jest w stanie samodzielnie wytwarzać chlorofil - udowadniają naukowcy z University of South Florida.

O niezwykłych właściwościach E. chlorotica informowaliśmy nieco ponad rok temu. Z przeprowadzonych wówczas badań wynika, że zwierzę to pochłania od swojego podstawowego pokarmu - algi z gatunku Vaucheria litorea - chloroplasty, czyli wewnątrzkomórkowe struktury odpowiedzialne za przeprowadzanie fotosyntezy, oraz fragmenty DNA.

Na podstawie instrukcji zawartych w pochłoniętych genach mięczak jest w stanie wytworzyć niektóre cząsteczki zdolne do utrzymania funkcji chloroplastów, które są przez niego wykorzystywane najprawdopodobniej w celach energetycznych. 

Teraz, dzięki badaniom przeprowadzonym przez zespół dr. Sidneya K. Pierce'a, dowiadujemy się, że zamieszkujący u wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej E. chlorotica jest w stanie wytwarzać chlorofil - zielony barwnik pochłaniający światło i zdolny, wspólnie z białkami zawartymi w chloroplastach, do wykorzystywania jego energii do produkcji glukozy. Nigdy wcześniej syntezy tego związku nie udało się zaobserwować u zwierząt.

Odkrycia dokonano podczas długofalowych badań nad osobnikami E. chlorotica. Zwierzęta, których komórki w momencie rozpoczęcia hodowli zawierały już pewną liczbę chloroplastów, były głodzone przez ponad pięć miesięcy. Zdaniem Pierce'a utrzymanie prawidłowej funkcji chloroplastów przez tak długi okres było niemożliwe, co sugerowało, że ich składniki muszą być syntetyzowane przez samego ślimaka.

Ostatecznym dowodem na poparcie tezy postawionej Pierce'a były badania, w których zwierzęta karmiono aminokwasami wyznakowanymi radioaktywnym izotopem węgla. Gdy po pewnym czasie obecność promieniotwórczych izotopów stwierdzono w cząsteczkach chlorofilu, stało się jasne, że molekuły te są wytwarzane przez komórki E. chlorotica. Jest to pierwszy raz w historii nauki, kiedy udowodniono zdolność zwierzęcia do syntezy tego związku. Wcześniej jego wytwarzanie stwierdzano wyłącznie u roślin, alg oraz cyjanobakterii.

O swoim odkryciu badacze z Florydy poinformowali za pośrednictwem czasopisma Symbiosis.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko czekać na wiadomości o dziwnych wypadkach itp.

Koncerny na świecie nie mogą sobie pozwolić na wynalezienie takiego wynalazku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nesamowita wiadomosc!

ciekawe tylk oczy doszlo juz do transferu genow glonowych do jadrer komorek slimaka... zasanawiajace jest tez to, ze do przeprowadzania fotosyntezy konieczne sa zarowno bialka kodowane przez jadro glonu (wiekszosc) i kodowane przez DNA chloroplastowe (reszta-pare).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ciekawe tylko czy doszlo juz do transferu genow glonowych do jadrer komorek slimaka...

Wygląda na to, że tak - transkrypcja zachodzi przecież w jądrze. Czym innym jest trwała integracja tego DNA i to faktycznie warto by było sprawdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Synteza chlorofilu jest jednak dość skomplikowanym procesem, więc chyba możliwe są raczej tylko dwie opcje:

- komórkom ślimaka udało się z zasymilować choroplasty do swojego wnętrza, co przypuszcza się że w historii życia już się zdarzało. Tyle że jest to jednak dość trudny proces - chloroplast musiałaby posiadać albo komórka jajowa, albo taki ślimak musiałby potrafić produkować wyspecjalizowane 'makrofagi', które potrafiły z takiego lizosomu po np. cyjanobakterii wytransportować sobie chloroplasty,

- albo dużo prostsza opcja - ślimaki nie kombinują, tylko po prostu trzymają sobie trzódkę na specjalne okazje... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
- albo dużo prostsza opcja - ślimaki nie kombinują, tylko po prostu trzymają sobie trzódkę na specjalne okazje... :D

Ale na tym właśnie polega odkrycie, że ten chlorofil utrzymywał aktywność zdecydowanie zbyt długo, więc nie sądzę, żeby ślimak mógł magazynować ;)

 

Teoria o pochłanianiu chloroplastu najprawdopodobniej jest prawdziwa, ale nie wyjaśnia ona, skað się bierze chlorofil, bo ten - o ile mi wiadomo - jest syntetyzowany dzięki enzymom zakodowanym w genomie jądrowym, a nie chloroplastowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę problemu?:D

My też mamy trzódkę, która np. pomaga nam w trawieniu .. i gdyby nas karmić czymś znakowanym izotopowo, ona też zaczęła by to wbudowywać w swoją strukturę ... nie widzę jak te badania wykluczają taką symbiozę - że te komórki alg mogłyby stawać się naturalną florą ślimaka, która też czasem trochę się pożywi tym co pływa w jego żyłach?

Dalej - tą 'trzódką' mogłyby być same chloroplasty - wytworzyć chlorofil to jedno, a przeprowadzać fotosyntezę to drugie - wymaga ona dodatkowo całkiem skomplikowanej struktury wielu białek przekazujących pojedyncze elektrony - do tego raczej konieczny jest chloroplast, który jest w sumie produkującym chlorofil praktycznie autonomicznym 'prawieorganizmem' z własnym DNA - wystarczy wewnątrz komórki dostarczać mu parę substancji, zapewnić ochronę i pewną kontrolę, a w podzięce dostarcza energię w glukozie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
praktycznie autonomicznym 'prawieorganizmem' z własnym DNA

 

tak jak mikroos i ja pisalismy, ze do tego potrzeba genow jadrowych. wiec i tak musial zajsc transfer genow jadrowych glona do jader komorkowych slimaka. wiec w gruncie rzeczy to wlasnie slimak jest konieczny do utrzymania chloroplastow przy zyciu, czyt. musi syntetyzowac bialka konieczne do funkcjonowania chloroplastu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jarku,

 

to, że ślimak pochłania chloroplasty, wiadomo od dawna. Nie jest to żadną nowością i nie musisz spekulować, bo zostało to jednoznacznie potwierdzone.

 

Synteza chlorofilu zachodzi natomiast na podstawie instrukcji z jądra komórkowego, więc musiało dojść do transferu genów. Jedyne, co pozostaje niejasne (i o czym wspominaliśmy już wspólnie z p53), to czy te obce geny zintegrowały z DNA jądra komórkowego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok - jako matematyk wyobrażałem sobie że 'obsługa' takiego chloroplastu jest prostsza :D ... że skoro pochodził od autonomicznego organizmu, ma własne DNA, rybosomy ... to po co miałby być uzależniony od zewnętrznie wytwarzanych białek, budować skomplikowany system ich transportu ??? ...

Te 'lejce' wyglądają na produkt niesamowicie skomplikowanej wspólnej ewolucji - pewnie dostarczania za darmo tych białek aż sam utraci zdolność ich tworzenia. Dzięki temu rośliny wypracowały sobie pewien atut: monopol na fotosyntezę - żeby trudno było samemu używać cenny produkt jakim jest chloroplast, bez zeswatania się z całą komórką ;)

Jednak ślimakom to się udało - pewnie to efekt też długiej ewolucji - najpierw symbiozy z glonami, potem zdolności podtrzymywania samych chloroplastów ... aż do uniezależnienia się od ich nowych dostaw ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
po co miałby być uzależniony od zewnętrznie wytwarzanych białek, budować skomplikowany system ich transportu ???

Ano po to, że każdy organizm (także "organizm szczątkowy", jakim jest chloroplast) dąży do oszczędzania energii. Skoro możesz zaoszczędzić energię i wymusić pracę na kimś innym, to po co się męczyć? Kosztem, jaki ponosisz, jest calkowite uzależnienie od komórki, ale jak widać, czasem się opłaca :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj i tu się chyba nie zgodzę - wydaje mi się że to nie jest takie proste! :D

Chloroplast sobie sam już nie ucieknie - jego ewolucja jest silnie uzależniona od ewolucji jego 'żywiciela' - a jemu trzódkę opłaca się utrzymywać.

Więc z energetycznego punktu widzenia należy się patrzyć na układ komórka + chloroplast - z tego punktu widzenia to wszystko jedno kto zapłaci za te białka - a dokładnie czy chloroplast dostanie gotowy produkt czy też substraty (chyba że komórka robi to odrobinę bardziej efektywnie?) ...

Wydaje mi się że ważniejsza przyczyna jest gdzie indziej - dobrym powodem może być właśnie utrzymanie monopolu - dzięki temu często np. grzyby nie męczą się z utrzymaniem własnych chloroplastów, tylko pomagają żyć glonom w porostach ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i właśnie o tym mówię: chloroplast poświęca własną niezależność, ale dzięki temu oszczędza mnóstwo energii, a białka (niektóre) same mu spływają. Chociaż na pewno zgadzam się z tym, że w aktualnym stanie lepiej jest rozpatrywać cały układ komórka-chloroplast. Mój tok myślenia dotyczył raczej sytuacji, w której ewolucja i endosymbioza właśnie zachodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ewolucyjnego punktu widzenia, organizmom nie zależy na oszczędzaniu energii, tylko na wydaniu jak największej ilości potomstwa ...

Czyli z perspektywy chloroplastu - jak największej ilości potomstwa 'żywiciela' - więc grzecznie pozwala się on całkowicie podporządkować.

Natomiast z punktu widzenia 'żywiciela' sytuacja nie jest taka czysta - dla niego 'trzódka' jest przydatna, ale często jest w stanie się bez niej obejść - to on 'kombinuje' jak najskuteczniej 'niewolnika' wykorzystać - i z tego istotnego punktu widzenia to raczej wszystko jedno czy dostarczy chloroplastom gotowych białek czy ich ekwiwalent w substratach.

Wydaje mi się że przyczyny wytworzenia lepszej kontroli trzódki i jej uzależnienia należy szukać gdzie indziej ... ale w tym momencie muszę wychodzić :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z ewolucyjnego punktu widzenia, organizmom nie zależy na oszczędzaniu energii, tylko na wydaniu jak największej ilości potomstwa ...

 

ale z ekologicznego tak  :D nie tylko w ekonomii jest tak, ze im taniej, tym lepiej ;) Cale funkcjonowanie przyrody opiera sie na tym, ze jesli mozna cos zrobic mniejszym kosztem, to nalezy wlasnie tak to zrobic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, przy użyciu technologii światłoczułych elastomerów, zademonstrowali mikrorobota naśladującego ruch ślimaka. 10-milimetrowej długości robot, napędzany i sterowany przy pomocy modulowanej wiązki lasera, potrafi poruszać się po płaskim podłożu, wspinać po pionowej ścianie i pełzać po szklanym suficie.
      W przyrodzie organizmy różnej wielkości – od mikroskopijnych nicieni, przez dżdżownice, po mięczaki – poruszają się w rozmaitych środowiskach dzięki przemieszczającym się deformacjom miękkiego ciała. W szczególności ślimaki używają śluzu – śliskiej, wodnistej wydzieliny – by poprawić kontakt między miękką nogą a podłożem. Taki sposób poruszania się ma kilka unikalnych cech: działa na różnych podłożach: drewnie, szkle, teflonie czy piasku i w różnych konfiguracjach, włączając w to pełzanie po suficie. W robotyce, prosty mechanizm pojedynczej nogi mógłby zapewnić odporność na warunki zewnętrzne i zużycie elementów oraz duży margines bezpieczeństwa dzięki ciągłemu kontaktowi z podłożem. Do tej pory zademonstrowano jedynie nieliczne roboty naśladujące pełzanie ślimaków w skali centymetrów, z napędem elektro-mechanicznym.
      Ciekłokrystaliczne elastomery (LCE) to inteligentne materiały, które mogą szybko, w odwracalny sposób zmieniać kształt, na przykład po oświetleniu. Dzięki odpowiedniemu uporządkowaniu (orientacji) cząsteczek elastomeru można programować deformację takiego elementu. Umożliwia to zdalne zasilanie i sterowanie mechanizmów wykonawczych i robotów przy pomocy światła.
      Wykorzystując technologię światłoczułych elastomerów badacze z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego we współpracy z Wydziałem Matematyki Uniwersytetu w Suzhou w Chinach zbudowali pierwszego na świecie robota, który porusza się naśladując pełzanie ślimaka w naturalnej skali. Ruch robota generowany jest przez poruszające się deformacje miękkiego ciała, wywołane wiązką lasera i ich oddziaływanie z podłożem przez warstwę sztucznego śluzu. Oświetlany wiązką lasera 10-milimetrowy robot może wspinać się na pionową ścianę i pełzać po szklanym suficie z prędkością kilku milimetrów na minutę, wciąż około 50 razy wolniej niż ślimaki porównywalnej wielkości.
       Mimo niewielkiej prędkości, konieczności ciągłego uzupełniania warstwy śluzu i niskiej sprawności energetycznej, nasz robot umożliwia nowe spojrzenie na mikro-mechanikę inteligentnych materiałów oraz badania nad poruszaniem się ślimaków i podobnych zwierząt – mówi Piotr Wasylczyk z Pracowni Nanostruktur Fotonicznych, który kierował projektem. W naszych badaniach biorą udział studenci już od pierwszych lat studiów na Wydziale Fizyki. Pierwszym autorem publikacji o robocie-ślimaku w Macromolecular Rapid Communications jest Mikołaj Rogóż, laureat Diamentowego Grantu, który właśnie kończy pracę magisterską na temat ciekłokrystalicznych elastomerów i zaczyna doktorat w naszej grupie.
      Badacze, którzy wcześniej zademonstrowali napędzanego światłem robota-gąsienicę naturalnej wielkości, wierzą, że nowe inteligentne materiały w połączeniu z nowatorskimi metodami wytwarzania miniaturowych elementów, pozwolą im konstruować kolejne mikro-roboty i napędy – obecnie pracują nad miniaturowym silnikiem i mikro-pęsetą sterowaną światłem.
      Badania nad miękkimi mikro-robotami i polimerowymi mechanizmami wykonawczymi finansowane są przez Narodowe Centrum Nauki w ramach projektu „Mechanizmy wykonawcze w mikro-skali na bazie foto-responsywnych polimerów” oraz przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach "Diamentowego Grantu" przyznanego M. Rogóżowi.
      Fizyka i astronomia na Uniwersytecie Warszawskim pojawiły się w 1816 roku w ramach ówczesnego Wydziału Filozofii. W roku 1825 powstało Obserwatorium Astronomiczne. Obecnie w skład Wydziału Fizyki UW wchodzą Instytuty: Fizyki Doświadczalnej, Fizyki Teoretycznej, Geofizyki, Katedra Metod Matematycznych oraz Obserwatorium Astronomiczne. Badania pokrywają niemal wszystkie dziedziny współczesnej fizyki, w skalach od kwantowej do kosmologicznej. Kadra naukowo-dydaktyczna Wydziału składa się z ponad 200 nauczycieli akademickich, wśród których jest 77 pracowników z tytułem profesora. Na Wydziale Fizyki UW studiuje ok. 1000 studentów i ponad 170 doktorantów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chlorofil z zielonych warzyw zapewnia ochronę przed nowotworami, kiedy sprawdza się jego działanie przy średnich stężeniach substancji rakotwórczych, jakie występują przeważnie w środowisku. Okazuje się jednak, że przy bardzo wysokiej ekspozycji barwnik zaczyna zwiększać liczbę powstających guzów (Food and Chemical Toxicology).
      W eksperymencie naukowców z Uniwersytetu Stanowego Oregonu (OSU) wzięło udział 12.360 pstrągów tęczowych (Oncorhynchus mykiss). Jak wiele wcześniejszych badań, nasze studium pokazuje, że do pewnego momentu chlorofil zmniejsza liczbę guzów, ale przy wysokich dawkach sprawia, że problem staje się gorszy. To podważa wiarygodność podejścia stosowanego często podczas badania związków kancerogennych - podkreśla prof. Tammie McQuistan.
      Akademicy z OSU wyspecjalizowali się ostatnio w badaniach na pstrągach. Dają one podobne rezultaty jak testy na gryzoniach, a są tańsze, bo można wdrażać o wiele niższe dawki różnych substancji. Poza tym w eksperymencie zamiast kilkudziesięciu albo co najwyżej kilkuset  osobników można spokojnie uwzględnić kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy.
      W jednej z części badania pstrągi wystawiano na działanie umiarkowanych stężeń znanego karcinogenu, podając im jednocześnie chlorofil. Zmniejszyło to liczbę guzów wątroby o 29-64%, a liczbę guzów żołądka o 24-45%. Kiedy jednak później zastosowano nierealistycznie wysokie stężenie substancji rakotwórczej, chlorofil zwiększył liczbę guzków. Specjaliści z OSU zaznaczają, że zwykłe studium na stosunkowo niewielkiej grupie zwierząt, którym podawano by wysokie dawki związków rakotwórczych, skłoniłoby do wysnucia wniosku, że chlorofil może zwiększać ryzyko wystąpienia guzów u ludzi. Dowody z ich studium pokazują, że to nie do końca prawda.
      Mechanizm działania chlorofilu jest prosty. Wiąże się z karcinogenami w przewodzie pokarmowym, a potem taki kompleks jest po prostu wydalany z organizmu. Centralne założenie wielu innych eksperymentów jest takie, że wyniki uzyskane przy wysokich dawkach karcinogenu odnoszą się także do niższych dawek. Wbrew zwykłym założeniom, rezultaty związane z głównymi badanymi narządami są ściśle zależne od dozy. Wyniki uzyskane przy bardzo wysokich stężeniach i obserwowana przy nich reakcja nowotworowa mogą zatem nie mieć żadnego odniesienia do ludzi.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chlorofil - związek chemiczny pozwalający roślinom (a także glonom i niektórym bakteriom) na czerpanie energii w procesie fotosyntezy można uznać za podstawę istnienia życia na Ziemi w ogóle. Dlatego odkrycie nowego, nieznanego typu chlorofilu jest wydarzeniem w biologii.
      Dotychczas znano cztery rodzaje chlorofilu. Najbardziej rozpowszechnione są chlorofil A i B, znajdowane u roślin zielonych. Oba te typy chlorofilu pochłaniają głównie światło widzialne w zakresie niebieskim (około 465 nanometrów) oraz żółtopomarańczowym/czerwonym (665 nm), odbijając światło zielone (stąd bierze się zielony dla nas kolor roślinności). Chlorofil C i D znajdowany jest u mniej licznych organizmów, głównie u glonów. Rodzaj C pochłania światło podobnie do A i B, z trochę przesuniętym spektrum, zaś D głównie czerwone (697 nm).
      Nową odmianę chlorofilu, nazwaną „F", odkryto w stromatolitowych skałach basenu Hamelin, w Zatoce Rekina w zachodniej Australii. Ponieważ znaleziono go w ekstraktach z osadów dennych, nie jest jeszcze pewne, jakie organizmy go wytwarzają, wg Mina Chena, biologa molekularnego na University of Sydney, który dokonał odkrycia, najbardziej prawdopodobnym ich twórcą są nitkowate cyjanobakterie, czyli sinice.
      Największą jednak sensacją jest to, że chlorofil F absorbuje światło o długości nieużytkowanej przez inne organizmy. Wykorzystuje on promieniowanie tuż spoza czerwonego końca widma widzialnego, czyli bliską podczerwień. To zmienia całkowicie pojęcie o możliwościach chlorofilu. Co ciekawe, budową niewiele różni się od znanych odmian chlorofilu i prawdopodobnie jest wykorzystywany przez organizmy żyjące nisko, w miejscach, gdzie pozostałe spektrum światła jest już pochłonięte przez konkurencję.
      Naukowcy snują już plany praktycznego wykorzystania odkrycia. Chcą przy pomocy inżynierii genetycznej wprowadzić chlorofil F do wybranych gatunków glonów, tak udoskonalone, absorbowałyby większą część spektrum światła i były znacznie wydajniejszymi producentami na przykład biopaliw.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Charakterystyczny skręt muszli ślimaków jest tylko jedną z wielu cech zewnętrznych zaprogramowanych w genomie tych zwierząt. Okazuje się jednak, że genetyczny program rozwoju skorupy mięczaka można z łatwością odwrócić za pomocą... szklanej pałeczki.
      Kierunek skrętu ślimaczej skorupy jest cechą dziedziczną. Co więcej, jej kształt determinuje rozłożenie organów wewnętrznych, przez co u wielu gatunków sprzyja on izolacji rozrodczej osobników. Dzieje się tak, ponieważ tylko ślimaki o zgodnym kierunku skrętu skorupy (a więc zwierzęta "lewo-" lub "prawoskrętne") mogą ze sobą efektywnie współżyć. 
      Próby odwrócenia genetycznego programu budowy skorupy podjął się zespół dr Reiko Kurody z Uniwersytetu Tokijskiego. Badacze izolowali bardzo młode zarodki ślimaków Lymnaea stagnalis, a następnie próbowali ręcznie, za pomocą niewielkiej szklanej pałeczki, zmieniać wzajemne położenie jego komórek. 
      Celem eksperymentu było nie tylko samo zaburzenie programu rozwoju zwierzęcia, lecz także ustalenie, na jakim etapie rozwoju osobniczego dochodzi do ostatecznego określenia kierunku skrętów skorupy na późniejszych etapach życia.
      Jak wykazano na podstawie serii eksperymentów, optymalnym momentem do modyfikacji kierunku przyszłego skrętu skorupy jest stadium, w którym zarodek składa się z ośmiu komórek. Manipulacje na wcześniejszych etapach nie dawały oczekiwanego rezultatu.
      Łącznie powodzeniem zakończyło się 78% spośród ponad stu prób manipulacji. Nie licząc odwrotnej (tzn. innej od zakodowanej w genach) budowy muszli, zwierzęta były całkowicie zdrowe i płodne (oczywiście, możliwe było spłodzenie tylko potomstwa z innymi "odwróconymi" osobnikami). Ich potomstwo było jednak zbudowane w sposób charakterystyczny dla poprzednich pokoleń, co dodatkowo potwierdza istnienie genetycznego mechanizmu dziedziczenia kształtu twardej powłoki ciała.
      Dokonane odkrycie pozwala nie tylko na zrozumienie budowy ciała ślimaków. Analogiczne mechanizmy mogą funkcjonować także u człowieka, dzięki czemu zdobywamy w ten sposób cenną wiedzę, która może pomóc m.in. w zrozumieniu zjawisk towarzyszących zniekształceniom ciała u dzieci chorych na różne zaburzenia o podłożu genetycznym.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bilirubina, czyli związek powstający wskutek rozpadu uwolnionego z hemoglobiny hemu, została po raz pierwszy odkryta u pozbawionych krwi roślin. U ludzi to ona odpowiada za żółtawy kolor siniaków i charakterystyczne zabarwienie skóry u chorych na żółtaczkę. Okazuje się jednak, że intensywnie pomarańczową barwę meszku na owocach strelicji (Strelitzia nicolai) również zawdzięczamy bilirubinie.
      Zespół Cary L. Pirone z Międzynarodowego Uniwersytetu Florydzkiego w Miami zauważył, że spokrewnione gatunki o pomarańczowych (strelicja królewska, Strelitzia reginae) i niebieskich kwiatach także zawierają czerwonopomarańczowy barwnik.
      Dziwne, że odkrycia dokonano dopiero teraz, ponieważ strelicje są popularnymi roślinami, ale często rzeczywiście najciemniej bywa pod latarnią.
      Skórzasty pękający owoc osiąga rozmiary grochu. Pomarańczowe włoski mają najprawdopodobniej przyciągać wzrok przelatujących obok rośliny ptaków. Jeśli nasiona zostaną zjedzone, wzrasta szansa na opanowanie nowego terytorium. Jeden z członków amerykańskiego zespołu, David Lee, podkreśla, że rażący pomarańczowy jest trwały i wcale nie blednie tak szybko.
      Pirone odkryła bilirubinę w Strelitzia reginae przez przypadek. Zajmując się osnówkami w rodzinie strelicjowatych, spostrzegła, że cechy pomarańczowego barwnika nie pasują do właściwości chemicznych znanych pigmentów roślinnych. Pochłaniał on promieniowanie o długości fali innej niż w przypadku karotenoidów, poza tym w nietypowy sposób reagował z rozpuszczalnikami polarnymi i niepolarnymi.
      By potwierdzić swoje podejrzenia, że być może jest to bilirubina, Pirone wystawiła tajemniczy barwnik na oddziaływanie pola magnetycznego, przeprowadzając badanie jądrowym rezonansem magnetycznym (ang. nuclear magnetic resonance, NMR). Najpierw musiała jednak zdobyć przynajmniej miligram substancji, a jak się okazało, nie było to takie proste.
      W roślinach bilirubina nie jest produktem rozkładu hemoglobiny, lecz chlorofilu. Dzieje się tak, gdyż oba barwniki mają podobną budowę. Obecnie biochemicy rozpracowują poszczególne etapy rozkładu chlorofilu, który kończy się uzyskaniem bilirubiny. Co ciekawe, początkowe fazy są identyczne u zwierząt i roślin.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...