Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Niemieckie ministerstwo nauki i edukacji przeznaczyło 14,7 miliona euro na projekt So-Light, którego celem jest przyspieszenie badań nad wykorzystaniem technologii OLED do oświetlania i informowania. W pracach nad So-Light bierze udział 11 firm i insytutów badawczych. Będą one badały materiały, technologie optyczne przesyłania światła oraz technologie produkcyjne.

Szczególnym obszarem zainteresowań będzie wykorzystanie OLED w przemyśle motoryzacyjnym, architekturze i jako podświetlenia dużych monitorów.

Europa jest nie tylko liderem w technologiach oszczędności energii i ochronie środowiska, ale również w projektowaniu produktów. Zakaz sprzedaży żarówek oraz podkreślenie roli energooszczędnych i nowoczesnych źródeł światła to dowód, że nowe technologie znajdują się w centrum naszych zainteresowań. Dlatego też jak najszybsze wprowadzenie OLED na rynek oświetleniowy jest bardzo ważne - powiedział Jan Blochwitz-Nimoth, odpowiedzialny za projekt So-Light.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast zakazywać sprzedaży żarówek, nałożyliby na nie skromny „podatek ekologiczny” przeznaczony na rozwój technologii oświetleniowych i zapewne uzyskaliby dużo większe fundusze. A tak ucięli konkurencję, producenci nowych systemów oświetleniowych nie muszą konkurować o klienta ze starymi technologiami, więc mogą olać inwestycje w badania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Informowania? tu oled tu oled ogłasza się wszem i wobec że autor powinien się zastanowić co pisze (być może chodzi o transfer danych).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałeś może kiedyś LEDowe bądź inne panele informacyjne ? Na lotniskach, stacjach czy sklepach i tym podobnych. Nawet na autostradach ostatnio takie widziałem. LEDowe można by zamieniać na OLEDy, nawet przeróżne żarówkowe pewnie też - vide pomarańczowe żarówy, które mają informować kierowców o niebezpieczeństwach na drodze. Jak się nie szuka dziury w całym to można dobrze zinterpretować to co autor nam napisał :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niemcy są pierwszym krajem, który zadeklarował, że zwróci Nigerii słynne brązy z Beninu. Decyzja już wywołała kontrowersje, a jej realizacja z pewnością będzie bacznie obserwowana przez społeczność międzynarodową. To jednak nie wszystkie zabytki, jakich zwrotu domagają się inne kraje. Z zakończonych właśnie badań dowiedzieliśmy się, że w Niemczech znajduje się 40 000 zabytków kultury z Kamerunu.
      Żaden kraj nie posiada tyle obiektów należących do kameruńskiego dziedzictwa historycznego, nawet w Kamerunie ich tylu nie ma, mówi jeden z autorów badń, Bénédicte Savoy z Uniwersytetu Technicznego w Berlinie.
      Wraz z profesorem Albertem Gouaffo z Uniwersytetu w Dschang w Kamerunie i we współpracy z kuratorami 45 niemieckich muzeów uczony z Berlina przez 2 lata tworzył Atlas der Abwesenheit. Dzięki niemu wiemy, że większość dziedzictwa historycznego Kamerunu została wywieziona do Niemiec. Te 40 000 przedmiotów to więcej niż cała afrykańska kolekcja British Museum. To niemal 7-krotnie więcej niż liczba zabytków w państwowej kolekcji w stolicy Kamerunu, Jaunde. A to nie wszystko, gdyż w do spisu nie trafiły, na przykład, przedmioty znajdujące się w muzeach historii naturalnej, zabytki archeolgiczne w muzeach prehistorii czy zabytki w prywatnych kolekcjach. Co więcej, zdecydowana większość z kameruńskich zabytków w Niemczech spoczywa w muzealnych magazynach, a nie na wystawach.
      Zdaniem Savoya, Niemcom łatwiej było zadeklarować zwrot brązów z Beninu, gdyż wywiozła je armia brytyjska. W przypadku zabytków z Kamerunu, Niemcy muszą mierzyć się z własną historią. Kamerun został ogłoszony niemiecką kolonią w 1884 roku. W ciągu kolejnych 30 lat wojska kolonialny zorganizowały co najmniej 180 ekspedycji karnych, podczas których – między innymi – kradziono i niszczono zabytki.
      Niemcy są pełne. Kamerun jest pusty. Musimy odzyskać te obiekty. Potrzebujemy ich, by budować naszą przyszłość. Ich odzyskanie to wisienka na torcie, cel, do którego dążymy, mówi Maryse Nsanogu Njikam, doradczyni ds. kultury przy ambasadzie Kamerunu w Niemczech.
      Najwięcej, ponad 8000, zabytków ze środkowoafrykańskiego kraju znajduje się w Linden Museum. W berlińskim Muzeum Etnologicznym oraz Grassi Museum w Lipsku jest po ponad 5000 zabytków z Kamerunu. Władze w Jaunde utworzyły komisję, która regularnie kontaktuje się z niemieckimi muzeami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rząd Niemiec zapowiedział, że przeznaczy 3 miliardy euro na zbudowanie do roku 2026 uniwersalnego komputera kwantowego. To część nowej strategii, w ramach której Niemcy chcą na polu informatyki kwantowej dorównać światowej czołówce – USA i Chinom – oraz stać się na tym polu liderem wśród krajów Unii Europejskiej. To kluczowe dla niemieckiej suwerenności technologicznej, stwierdziła Bettina Sark-Watzinger, minister ds. edukacji i badań.
      Ze wspomnianej kwoty 2,2 miliarda trafi do różnych ministerstw, które będą zajmowały się promocją i znalezieniem zastosowań dla komputerów kwantowych. Największa pulę, bo 1,37 miliarda otrzyma ministerstwo ds. edukacji i badań. Pozostałe 800 milionów euro otrzymają duże państwowe instytuty badawcze.
      Rząd w Berlinie zakłada, że kwota ta pozwoli na zbudowanie do roku 2026 komputera kwantowego o pojemności co najmniej 100 kubitów, którego możliwości w niedługim czasie zostaną p powiększone do 500 kubitów. Tutaj warto przypomnieć, że w ubiegłym roku IBM zaprezentował 433-kubitowy komputer kwantowy.
      W Unii Europejskiej nie powstały tak gigantyczne firmy IT jak Google czy IBM, które same są w stanie wydatkować miliardy dolarów na prace nad komputerami kwantowymi. Dlatego też przeznaczone nań będą pieniądze rządowe. Frank Wilhelm-Mauch, koordynator europejskiego projektu komputera kwantowego OpenSuperQPlus mówi, że i w USA finansowanie prac nad maszynami kwantowymi nie jest transparentne, bo wiele się dzieje w instytucjach wojskowych, a z Chin w ogóle brak jakichkolwiek wiarygodnych danych.
      Komputery kwantowe wciąż jeszcze nie są gotowe do większości praktycznych zastosowań, jednak związane z nimi nadzieje są olbrzymie. Mogą one zrewolucjonizować wiele dziedzin życia. Mają przeprowadzać w ciągu sekund obliczenia, które komputerom klasycznym zajmują lata. A to oznacza, że możliwe będzie przeprowadzanie obliczeń, których teraz się w ogóle nie wykonuje, gdyż nie można ich skończyć w rozsądnym czasie. Maszyny kwantowe mogą przynieść rewolucję na tak różnych polach jak opracowywanie nowych leków czy logistyka.
      Wiele niemieckich przedsiębiorstw działa już aktywnie na polu informatyki kwantowe. Na przykład firm Bosch, dostawca podzespołów dla przemysłu motoryzacyjnego, we współpracy z IBM-em wykorzystuje symulacje na komputerach kwantowych do zbadania czym można zastąpić metale ziem rzadkich w silnikach elektrycznych. Z kolei producent laserów Trumpf pracuje nad kwantowymi chipami i czujnikami, a działający na rynku półprzewodników Infineon rozwija układy scalone korzystające z szyfrowania kwantowego. Niemiecka Agencja Kosmiczna wystrzeliła zaś pierwsze satelity testujące systemy dystrybucji kwantowych kluczy szyfrujących.
      Bettina Stark-Watzinger chce, by do roku 2026 w Niemczech z komputerów kwantowych korzystało co najmniej 60 podmiotów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Każdy, kto myśli nad zakupem nowego telewizora, prędzej czy później spotka się ze sformułowaniem „technologia OLED”. Zwykle te telewizory są nieco droższe niż inne, co może rodzić pytanie, na czym właściwie polega unikatowość tego rozwiązania. Czy warto dopłacać? Pora przyjrzeć się, czym właściwie jest technologia OLED i dlaczego postawienie na nią to bardzo dobry pomysł!
      OLED - co to właściwie znaczy? Nazwa OLED wzięła się od Organic LED i oznacza wyświetlacze, których diody powstały ze związków organicznych. Ma to szereg konsekwencji dla ich działania, a co za tym idzie - wrażeń wizualnych podczas korzystania ze sprzętu.
      W praktyce oznacza to, że każdy piksel w wyświetlaczu działa oddzielnie, bo panel LED nie potrzebuje dodatkowego podświetlenia. Na co się to przekłada? Na nieskończony kontrast i doskonałą czerń - to dwa elementy, które mocno przemawiają na korzyść technologii OLED.
      Nie są to jednak wszystkie jej zalety! Warto podkreślić, że oprócz żywych kolorów i wyjątkowej głębi czerni, technologia OLED oznacza również:
      krótki czas reakcji - co ma znaczenie głównie dla graczy, szeroką paletę barw - przejścia tonalne i detale są świetnie widoczne, brak degradacji kolorów - nawet wtedy, gdy patrzymy na obraz pod kątem, brak zniekształceń obrazu. To mocne argumenty za tym, by wybrać telewizor z OLED. Do tego należy dodać, że sprzęty takie są smukłe, eleganckie, zwykle świetnie zaprojektowane. Atrakcyjnie prezentują się więc na ścianie w salonie.
      OLED - dlaczego warto? Telewizory z OLED przypadną do gustu wielu typom odbiorców. Są jednak grupy, których szczególnie może satysfakcjonować korzystanie z takiej technologii.
      Kto znajdzie się w tym gronie?
      Gracze - superszybki czas reakcji oznacza, że mogą liczyć na doskonałe wrażenia wizualne. Miłośnicy kina - doskonała czerń sprawia, że przy zgaszonym świetle, telewizor zlewa się z otoczeniem, przez co w domu możemy poczuć się tak, jak w kinie. Fani sportu - dynamiczne transmisje sportowe będę prezentować się doskonale na takim telewizorze. Wszystko dzięki zachowaniu najdrobniejszych detali. To zdecydowanie technologia dla wymagających, jednak korzyści z niej wynikające są na tyle duże, że warto szukać sprzętów z OLED.
      Telewizor z OLED - jaki wybrać? Na rynku znajdziemy sporo modeli telewizorów OLED od czołowych producentów sprzętu RTV. Który wybrać? Pora przyjrzeć się bliżej najciekawszym rozwiązaniom.
      Telewizor LG OLED55C11LB - 55-calowy telewizor, który kupimy w cenie poniżej 5000 zł. Rozdzielczość 4k i technologia OLED zapewnią doskonałe wrażenia wizualne. Producent podkreśla, że ekrany LG OLED odznaczają się 100% wiernością reprodukcji barw. Sprzęt ten wyróżnia się doskonałym designem i smukłą konstrukcją. Telewizor PHILIPS 65OLED856/12 - model o przekątnej 65 cali. Podobnie jak poprzedni omawiany telewizor, oferuje obraz w 4k. Tym, co go wyróżnia, jest 4-stronna technologia Ambilight, zapewniająca wyjątkowe doznania. Inteligentne diody LED na ramie telewizora reagują na akcję na ekranie, emitując poświatę, która sprawia, że to, co oglądamy, wychodzi z zamkniętych ram i przenosi się do przestrzeni wokół. Telewizor działa w oparciu o Android TV. Telewizor OLED SONY XR-65A90J - to najdroższy z proponowanych modeli, bo kosztuje ponad 10 000 zł. 65 cali, 4k, a także wiele zaawansowanych technologii poprawiających komfort oglądania. Oprócz doznań wizualnych, możemy liczyć na doskonały dźwięk - wszystko dzięki ekranowi, będącemu jednocześnie głośnikiem oraz najnowszemu procesorowi XR. Spośród bardzo wielu innowacyjnych rozwiązań, warto wymienić choćby Sony Cognitive Processor XR, który kompleksowo analizuje dane i ulepsza te cechy obrazu, na których skupia się ludzkie oko. Telewizory OLED w sklepie MediaMarkt można kupić już za nieco powyżej 4000 zł. Są też propozycje dla najbardziej wymagających, których cena opiewa na więcej niż 20 000 zł. Znając swój budżet, dobrze porównać opisy i specyfikacje produktów, by wybrać ten, który odpowiada nam najbardziej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tajwański TSMC, poinformował że jest jeszcze zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy w Niemczech powstaną fabryki tej firmy. Rozmowy w tej sprawie są na bardzo wczesnym etapie. Są one prowadzone pod egidą Komisji Europejskiej.
      Wiadomo, że KE rozmawia z takimi gigantami jak Intel i TSMC w sprawie wybudowania fabryk półprzewodników na terenie Europy. Fabryki takie miałyby zwiększyć produkcję układów scalonych i uchronić Unię Europejską przed ich niedoborami spowodowanymi problemami w światowym łańcuchu dostaw.
      Ulokowane w Europie fabryki TSMC, największego na świecie producenta półprzewodników na zlecenie, miałyby uchronić europejskich producentów samochodów, smartfonów i innej elektroniki przed kolejnymi problemami z dostawami, które zostały zakłócone z powodu pandemii.
      Na poważnie rozważamy propozycję ulokowania fabryk w Niemczech, jednak to bardzo wczesny etap, powiedział przewodniczący zarządu TSMC Mark Liu poadczas dorocznego spotkania z udziałowcami. Rozmawiamy z naszymi największymi niemieckimi klientami, by przekonać się, czy to na pewno najlepsze i najbardziej efektywne rozwiązanie dla nich.
      W lipcu TSMC podpisało umowy na budowę fabryk w USA i w Japonii. Rządy wielu państw martwi fakt, że tak olbrzymia część półprzewodników produkowanych jest na Tajwanie, skąd trzeba je przywozić. Dodatkowym problemem jest położenie Tajwanu. Znajduje się on bardzo blisko Chin, które traktują wyspę jako zbuntowaną prowincję i nie wykluczają użycia siły w celu przejęcia na niej władzy.
      Wiemy zatem, że TSMC zainwestuje 12 miliardów dolarów w rozszerzenie swojej działalności w Arizonie. Tajwański koncern, którego jednym z ważniejszych klientów jest Apple, będzie sprzedawał swoje produkty amerykańskim klientom działających na rynkach infrastruktury i bezpieczeństwa narodowego. Liu dodał, że klienci ci pomogą TSMC ponieść koszty zagranicznej ekspansji.
      W bieżącym roku TSMC ogłosiło, że w ciągu najbliższych 3 lat ma zamiar zainwestować 100 miliardów dolarów w powiększenie swoich możliwości produkcyjnych. Pandemia COVID-19 stworzyła bowiem świetne możliwości dla wieloletniego wzrostu, gdyż znacząco zwiększyła zapotrzebowanie na zaawansowane półprzewodniki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W nowym wyświetlaczu OLED, którego autorami są specjaliści z Samsunga i Uniwersytetu Stanforda, upakowano niemal 10 000 pikseli na cal. Prace te mogą doprowadzić do powstania zaawansowanych wyświetlaczy do rzeczywistości wirtualnej i rzeczywistości rozszerzonej.
      Wyświetlacz OLED składa się z warstw organicznych podzespołów, które emitują światło w reakcji na przepływ prądu. W komercyjnych dużych telewizorach OLED osiągana jest obecnie rozdzielczość 100-200 pikseli na cal (PPI), podczas gdy w wyświetlaczach telefonów udaje się osiągnąć 400-500 PPI.
      Na skalę przemysłową produkuje się dwa rodzaje wyświetlaczy OLED. W urządzeniach przenośnych wykorzystywane są czerwone, zielone i niebieskie organiczne LED (OLED). Używana jest tutaj także metalowa powłoka, której grubość decyduje o wielkości diod, natomiast tendencja metalu do wybrzuszania się ogranicza wielkość wyświetlacza. W dużych wyświetlaczach OLED, stosowanych w telewizorach, mamy zaś białe diody i umieszczone nad nimi kolorowe filtry. W tym przypadku filtry ograniczają możliwość zmniejszania diod decydując w ten sposób o tym ile ich można rozmieścić, a zatem o rozdzielczości.
      Nowy wyświetlacz ma całkowicie odmienną budowę. Użyto tam warstwy OLED emitującej białe światło. Jest ona zamknięta pomiędzy dwiema odbijającymi światło warstwami. Jedna z nich jest srebrna, druga zaś to „metapowierzchnia” założona z dużej liczby mikroskopijnych srebrnych pręcików. Odległości pomiędzy tymi pręcikami są mniejsze niż długość fali światła. Srebrne pręciki mają wysokość 80 nm, a ich szerokość wynosi 100 nm. Są one zorganizowane w klastry, z których każdy reprezentuje 1 piksel. szerokość takiego klastra wynosi 2,4 mikrometra, czyli na calu zmieści się ich około 10 000.
      Każdy piksel metapowierzchni nowego wyświetlacza podzielony jest na cztery subpiksele o jednakowych rozmiarach. Światło pada na pręciki i się od nich odbija. A o tym, jaki kolor ma światło odbite od każdego z pręcików decyduje odległość pomiędzy pręcikami. Tam, gdzie pręciki są najgęściej upakowane uzyskamy kolor czerwony, zielony podchodzi od pręcików umiarkowanie upakowanych, a niebieski uzyskuje się tam, gdzie między pręcikami są największe odległości.
      Światło wlelokrotnie odbija się pomiędzy warstwami, a w końcu z nich ucieka. Jak mówią badacze, dzięki takiej interakcji światła z materiałami wyświetlacza uzyskano też dwukrotnie większą jasność w porównaniu ze standardowymi OLED wykorzystującymi filtry oraz wyższą czystość kolorów. Inżynier Mark Brongersma ze Stanford University porównuje to do pudła rezonansowego instrumentów, które pozwala im na uzyskanie pięknego czystego dźwięku. To samo dzieje się tutaj ze światłem. Różne jego kolory rezonują z pikselami.
      Główny autor badań, Won-Jae Joo z Samsung Advanced Institute of Technology mówi, że teoretyczny limit rozdzielczości takiego wyświetlacza to około 20 000 pikseli na cal. Problemem jest tutaj spadek jasności, do jakiego dochodzi, gdy pojedynczy piksel ma wymiary mniejsze niż mikrometr.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...