Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Kang Wannian, mieszkaniec wioski Mengla z prowincji Junnan, został skazany na 12 lat więzienia za zabicie i zjedzenie ostatniego tygrysa indochińskiego (Panthera tigris corbetti) w Państwie Środka. Mężczyzna spotkał zwierzę w lutym bieżącego roku. Utrzymuje, że musiał je uśmiercić w obronie własnej, kiedy zajmował się poławianiem słodkowodnych małży w rezerwacie przyrody przy granicy z Laosem.

Jedyny tygrys tego podgatunku, który żył w Chinach, został sfotografowany w 2007 roku w tym samym rezerwacie. Jak utrzymują lokalne media, nie widziano go już od czasu posiłku skazanego. Gazeta Life News powołuje się na Biuro Leśnictwa, utrzymujące, że nie ma dowodów na to, że osobnik zabity przez Kanga Wanniana był rzeczywiście ostatnim na terenie Chin.

Wyrok mężczyzny można rozbić na dwie składowe: 10 lat pozbawienia wolności za zabicie rzadkiego zwierzęcia i 2 za nielegalne posiadanie broni palnej. Prokurator podkreślał, że do zbierania małży nie była mu przecież potrzebna strzelba.

Za pomoc w poćwiartowaniu i spożyciu mięsa ukarano też czterech innych Chińczyków. Ich wyroki były jednak dużo łagodniejsze. Będą przebywać w więzieniu przez 3 do 4 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to mi się podoba. Choć raz radykalne podejście Chińczyków w kwestii wymierzania kar ma dla mnie pozytywny wydźwięk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W artykule mówi się, iż był to ostatni tygrys tego gatunku w Chinach. Nie wynika z tego, że był to w ogóle ostatni taki tygrys. Gdyby zaś tak było, to czyn tego wieśniaka nie miałby i tak żadnego znaczenia dla przetrwania gatunku. Pojedynczy tygrys rozmnożyć się bowiem nie może.

Nie sądzę jednak aby był to rzeczywiście ostatni tygrys tego gatunku. Ponieważ jednak obszar ten podlega w ostatnich latach gwałtownemu cywilizowaniu - toteż marne są rokowania dla tego tygrysa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to mi się podoba. Choć raz radykalne podejście Chińczyków w kwestii wymierzania kar ma dla mnie pozytywny wydźwięk.

Pytanie brzmi: Jaki cel ma osiągać kara? Czy ma to być oficjalny rodzaj zemsty o formalnie zatwierdzonej "sile"? Czy ma mieć charakter resocjalizacyjny?

Czy wsadzenie kogoś na 10 lat jest środkiem koniecznym do tego, aby z ludzkich rąk nie ginęły rzadkie gatunki? Może po 10 latach "studiów" z więzienia wyjdzie absolwent "nowych umiejętności" (o ile przeżyje ten kurs).

Może ma być groźbą dla tych, którzy jeszcze nie popełnili przestępstwa? Czy taka groźba może być skuteczna?

Z mojego punktu widzenia wydźwięk tej kary jest taki sam jak innych kar. Jakikolwiek system egzekwowania sprawiedliwości zdaje się odwoływać bardziej do zemsty niż do lekcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na początku sierpnia na Podkarpaciu pojawi się nowy rezerwat przyrody - „Olzy”. Odsłonięcie łupków menilitowych koło Rudawki Rymanowskiej to 98. rezerwat przyrody w woj. podkarpackim.
      Wznosząca się w dolinie Wisłoka skalna ściana koło Rudawki Rymanowskiej to największe w polskich Karpatach odsłonięcie łupków menilitowych i niewątpliwie jedno z najpiękniejszych. Jest to również jedna z największych atrakcji turystycznych Podkarpacia, która zachwyca o każdej porze roku - podkreślono w komunikacie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
      Odsłonięcie powstało w wyniku erozji wgłębnej, gdy rzeka zmieniła bieg i utworzył się przełom powyżej Beska.
      Warstwowy układ skał to skutek sedymentacji osadów w Tetydzie w dolnym oligocenie (ok. 35 mln lat temu).
      Poza odsłonięciem skalnym ochroną objęto porastający szczyt drzewostan o dużym stopniu naturalności składu gatunkowego; są to głównie żyzne buczyny karpackie (Dentario glandulosae-Fagetum).
      Powierzchnia rezerwatu wynosi 41,45 ha, a jego otuliny 5,59 ha.
      Plany powstania rezerwatu zaczęto snuć już w 2003 r. Pierwotnie miał on być większy i nazywać się „Dolina Wisłoka”. Ostatecznie skoncentrowano się [jednak] na walorach geologicznych i krajobrazowych malowniczej odkrywki, która znana jest pod nazwą „Ściana Olzy w Rudawce Rymanowskiej”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chińscy urzędnicy poinformowali o odkryciu w prowincji Junnan kompleksu świątynnego z czasów państwa Nanzhao. Państwo to istniało od VIII do X wieku na terenie dzisiejszej prowincji Junnan.
      Ruiny odkryto w mieście Dali. Składają się one z 14 fundamentów, 63 kamiennych ścian oraz 23 przekopów. Dotychczas znaleziono ponad 40 ton dachówek oraz płytek i ponad 17 300 innych przedmiotów, w tym pozostałości po ceramice, poinformował Zhu Zhonghua, który kieruje pracami badawczymi.
      Badania prowadzone są na powierzchni 6000 m2, w odległości 600 metrów od Taihe. Miejscowość ta była pierwszą stolicą Nanzhao, ustanowioną zaraz po tym, jak jak władca jednego z istniejących na terenie Junnanu 6 państewek podbił swoich sąsiadów, tworząc jeden organizm państwowy.
      Dotychczas naukowcy znaleźli m.in. ceramikę wskazującą, że w miejscu wykopalisk oddawano cześć Buddzie. Sądzą zatem, że mają do czynienia z dużym kompleksem świątynnym w Taihe.
      We wschodniej szczęści stanowiska archeologicznego znaleziono cegły, piec do wypalania dachówek, dużą liczbę gwoździ czy odlewów gipsowych oraz szczątki ceramiki, wskazujących na istnienie tutaj miejsca produkcji dachówek i ceramiki.
      Dzięki wykopaliskom archeolodzy chcą lepiej poznać sposób budowy świątyń w czasie państwa Nanzhao oraz techniki produkcji ceramiki i zwyczaje grzebalne rodziny królewskiej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Saola (Pseudoryx nghetinhensis) to jeden z najbardziej zagrożonych gatunków ssaków. Odkryto go w 1992 r. w rejonie Vu Quang w Wietnamie, stąd druga z funkcjonujących nazw wół Vu Quang. Zwierzę wygląda jak antylopa z rogami oryksa. Uważa się, że stanowiło ono pierwowzór jednorożca. W Górach Annamskich, a konkretnie w prowincji Quảng Nam, specjaliści przygotowują specjalnie dla niego rezerwat przyrody o powierzchni 160 km kwadratowych.
      Decyzja [o utworzeniu rezerwatu] budzi nową nadzieję na przetrwanie saola, zwierzęcia balansującego na krawędzi wyginięcia – podkreśla Vu Ngoc Tram z WWF.
      O tym, z jaką rzadkością mamy do czynienia, może świadczyć fakt, że ani jeden egzemplarz saola nie jest hodowany w niewoli i że ani jeden naukowiec nie widział go w naturze. Istniejące fotografie zrobili miejscowi, część zawdzięczamy aparatom z automatycznym wyzwalaczem migawki. W sierpniu ubiegłego roku ludzie z wioski zlokalizowanej na obrzeżach prowincji Bolikhamxai złapali dorosłego saola, jednak zwierzę szybko padło.
      Pham Thanh Lam, dyrektor biura ds. lasów w Quang Nam, uważa, że rezerwat będzie domem dla ok. 50-60 saola. Powstaną nowe miejsca pracy, rozpocznie się też kampania edukacyjna. Dla mniejszości etnicznej polowanie jest sposobem na zarabianie na życie. Ludzie nie oszczędzą saola, dlatego tak potrzebne jest stworzenie odpowiednich warunków, by ograniczyć polowanie jako takie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeden z największych niezależnych klubów fitness w Wielkiej Brytanii posłużył się znakiem-reklamą, z której wynika, że gdy na Ziemi pojawią się obcy, najpierw zjedzą osoby grubsze. Miało to zachęcić ludzi do pozbycia się nagromadzonych podczas Bożego Narodzenia dodatkowych kilogramów.
      Choć klubowi przy hotelu Cadbury House w Bristolu chodziło o przyciągnięcie klienteli zainteresowanej ofertą specjalną, stało się dokładnie na odwrót. Przedstawiciele lokalnej społeczności uznali bowiem reklamę za obraźliwą w stosunku do ludzi, którzy zmagają się ze swoją wagą.
      W prasie ukazały się ogłoszenia analogiczne do znaku z zielonym ufoludkiem. Potem w klubie rozdzwoniły się telefony. Kampania z obcym miała w żartobliwy sposób pokazać, że ludzie generalnie stają się po świętach grubsi. Nie mieliśmy zamiaru nikogo urazić – tłumaczy menedżer Jason Eaton.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Urbanizacja była od zawsze uznawana za czynnik szkodzący dzikim zwierzętom. Okazuje się jednak, że niektóre gady wolą życie miejskie od bytowania w rezerwatach przyrody (Biological Conservation).
      Gdy zbadano żółwie wężoszyje (Chelodina longicollis) z przedmieść Canberry i pobliskich obszarów chronionych, wyszło na jaw, że te pierwsze lepiej reagują na okresy suszy i mają większą strefę mieszkalną (ang. home range), zwaną przez ekologów areałem osobniczym.
      Podejrzewaliśmy, że ze względu na dużą liczbę zagrożeń, z którymi mogą się spotkać, żółwie z przedmieść będą się mniej poruszać po okolicy niż ich pobratymcy żyjący w dziczy, ale okazało się, że jest dokładnie na odwrót. Żółwie podmiejskie przemieszczały się na większe odległości i zajmowały niemal 3-krotnie większe strefy mieszkalne – opowiada dr John Roe z Instytutu Ekologii Stosowanej Uniwersytetu w Canberze.
      Żółwie wężoszyje, nazywane też chelodynami australijskimi, są powszechne w południowo-wschodniej Australii. Gustują w mięsie, żywią się żabami, rybami i rakowatymi. Biolodzy przymocowali do karapaksów osobników z różnych habitatów miniaturowe nadajniki radiowe. Przez rok śledzili ich cotygodniowe ruchy. Obie grupy przebywały długie trasy – nawet do 2,5 km – pomiędzy zbiornikami wodnymi.
      Roe wyjaśnia, że jego ekipa spodziewała się, że takie wyprawy nie mogą się dobrze skończyć dla żółwi miejskich, których populacja powinna się znacznie zmniejszyć choćby na skutek śmiertelnych wypadków samochodowych. Szybko stało się jednak jasne, że to błędne założenie, gdyż tylko jedno z 36 monitorowanych drogą radiową zwierząt z grupy miejskiej zginęło w ten właśnie sposób. Zwierzęta zabezpieczyły porośnięte rowy melioracyjne i przepusty pod drogami.
      Australijczycy byli też zaskoczeni tym, jak doskonale canberskie chelodyny radziły sobie z suszą. Żółwie z rezerwatów zapadały w sen letni (estywację) pod warstwą liści. Ich kuzyni z miasta nie musieli tego robić. Oczka wodne często stanowią element projektu urbanistycznego, służąc do odprowadzania deszczówki lub spełniając rolę zbiornika retencyjnego. Nawet podczas suszy pozostają w jakimś stopniu wypełnione wodą i żółwie mogą z nich swobodnie korzystać.
      Biolodzy z antypodów zgromadzili też dane świadczące o większej liczebności populacji miejskiej, szybszym tempie wzrostu i co najmniej tak samo efektywnym rozmnażaniu jak w grupie z rezerwatu. Zespół doktora Roe zamierza sprawdzić, czy trend ten utrzymuje się w ciągu całego życia żółwia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...