Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

"Niewidzialne bransoleta" może uratować życie

Rekomendowane odpowiedzi

Amerykańskie Stowarzyszenie Pracowników Ambulansów próbuje przekonać obywateli USA do korzystania z witryny invisibleBracelet.org, która ma pomóc w skontaktowaniu się z rodziną osoby, która została zabrana przez pogotowie. Witryna wystartowała w Oklahomie, a jesienią bieżącego roku władze stanu postanowiły dodatkowo, w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, wykupić dostęp do niej zatrudnianym przez siebie osobom.

Witryna ma być "niewidzialną bransoletką", jaką w USA noszą np. chorzy na cukrzycę. Na takiej bransoletce wygrawerowane są np. informacje o chorobie, co pozwala błyskawicznie postawić diagnozę czy też uchroni chorego przed podaniem mu przez lekarza niebezpiecznych dla niego leków.

Na witrynie invisibleBracelet.org możemy zamieścić podstawowe dane o swoim zdrowiu oraz telefony do maksymalnie 10 osób, które należy powiadomić. Dane chronione są kilkucyfrowym numerem identyfikacyjnym, który powinniśmy mieć przy sobie np. w portfelu. Udzielający nam pomocy ratownicy po wpisaniu PIN-u uzyskają dostęp do naszych danych.

Korzystanie z witryny kosztuje 5 dolarów rocznie. Tak drobna kwota może uratować życie. Bardzo często nie mamy informacji, które pozwoliłyby nam w odpowiedni sposób pomagać pacjentowi - mówi James Finger, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Pracowników Ambulansów. Tymczasem zdiagnozowanie przez załogę karetki czy ktoś stracił przytomność wskutek udaru, czy też jest cukrzykiem i ma niebezpiecznie niski poziom cukru, zajmuje cenne minuty.

Specjaliści wciąż próbują wymyślić metodę, która z jednej strony dawałaby ratownikom błyskawiczny dostęp do informacji o pacjencie i pozwalała zawiadomić jego rodzinę, a z drugiej nie naruszała stanowych i federalnych przepisów dotyczących ochrony informacji osobistych. Stosowane dotychczas rozwiązania potrafią zawieść w nieoczekiwanym momencie. Dwukrotnie przekonał się o tym Stephen Williamson, odpowiedzialny we władzach Oklahomy za ratownictwo medyczne. Alarmowa bransoletka, którą kupił swojej matce, zadziałała i wezwała pogotowie, ale, wbrew założeniom, nie wysłała sygnału do niego, więc przez kilkanaście godzin nie wiedział, co dzieje się ze staruszką. Innym razem, gdy pękł tętniak w mózgu jego żony, Williamson był na miejscu i wezwał pogotowie, ale pod wpływem stresu zapomniał, jak można poinformować ich córki. Zajmuję się ratownictwem medycznym, ale przez pięć minut gapiłem się w telefon i zastanawiałem, co mam z nim zrobić - wspomina.

Witryna invisibleBrancelet.org, gdy zaloguje się do niej ratownik używający PIN-u pacjenta, przekazuje mu podstawowe informacje. Ratownik wybiera szpital, do którego wieziony jest chory, a witryna samodzielnie informuje SMS-em lub e-mailem osoby, do których kontakt znalazł się w profilu pacjenta. Dostęp do danych zyskują tylko lekarze, którym witryna nadaje bezpłatne identyfikaroty. "Niewidzialna bransoleta" wystartowała w kwietniu. Dotychczas zapisało się doń około 100 000 osób.

Istnienie wielu różnych systemów informacji w przypadku zagrożenia, daje pacjentowi większe szanse przeżycia. Każdy może bowiem wybrać taki system, który najbardziej pasuje do jego stylu życia. W ubiegłym roku pogotowie ratunkowe w USA udzieliło pomocy 120 milionom osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół australijskich naukowców pracujących pod kierunkiem Stephana Wintera rozpoczął trzyletni program badawczy, którego celem jest usprawnienie rozumienia lokalizacji geograficznej przez komputery. Program wartości 500 tysięcy dolarów jest częściowo finansowany przez Victorian Emergency Services Telecommunication Authority. Jego menedżerowie mają nadzieję, że usprawni on system ratownictwa.
      Stephan Winter wyjaśnia, że bardzo często świadkowie wypadków dzwoniący do służb ratowniczych są tak zestresowani, że nie podają dokładnego adresu zdarzenia, a mówią, iż miało ono miejsce "na skrzyżowaniu koło fontanny". Komputery nie są w stanie zrozumieć takich opisów. Współczesne systemy informatyczne potrzebują dokładnych określeń i nie radzą sobie z takim opisem otoczenia, jakim my posługujemy się na codzień.
      To z kolei opóźnia przybycie służb ratunkowych, gdyż operator sam musi dowiedzieć się, koło którego skrzyżowania jest fontanna.
      Interesującą próbą uzyskania lokalizacji na podstawie opisu jest technologia wykorzystana w Google Maps. Jednak, jak zauważa Winter, "to dobrze wygląda z wierzchu. Gdy się spojrzy głębiej, jest ona wciąż bardzo prymitywna".
      Dlatego też uczeni postanowili wdrożyć projekt, do którego będą mogli przystąpić użytkownicy telefonów z systemami iOS i Android. Ma ich do tego zachęcić "gra" przystosowana do współpracy ze standardowymi przeglądarkami instalowanym w tych systemach. Celem "gry" jest oznaczanie miejsc, w których znajduje się użytkownik, i ich jak najdokładniejsze opisywanie. W ten sposób uczeni chcą zgromadzić olbrzymią bazę danych wykonanych przez ludzi opisów, które następnie zostaną przeanalizowane, co powinno odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób człowiek opisuje miejsca i jak można nauczyć komputer ich rozpoznawania.
      Winter nie chce jednak, by komputer kiedykolwiek zastąpił operatora w centrali. Chcemy, by komputery służyły operatorom lepszą pomocą. Myślę, że operatorem powinien być człowiek, gdyż dzwoniący są w tak dużym stresie, że mogą nie znieść rozmowy z komputerem.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Liczba osób, które "zawsze wiedzą lepiej", jest tak wielka, że nic nie powinno nas już dziwić. Ale czy można przejść obojętnie obok historii człowieka, który postanowił wykonać na własnym ciele zabieg... obrzezania za pomocą obcinaczek do paznokci? Trudno w to uwierzyć, ale właśnie taki pomysł przyszedł do głowy pewnemu Anglikowi.
      Sprawa jest podwójnie dziwna, gdyż brytyjska państwowa służba zdrowia oferuje wycięcie napletka zupełnie za darmo. Mimo to, młody Brytyjczyk postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Po zdezynfekowaniu przyrodzenia za pomocą etanolu oraz przyjęciu dawki środka znieczulającego (oczywiście także alkoholowego, lecz przyjętego doustnie) nieszczęśnik zamknął się w łazience i przystąpił do pracy.
      Pomimo najlepszych chęci, zabieg nie miał prawa skończyć się dobrze. W pewnym momencie mężczyzna nie wytrzymał narastającego bólu i wezwał karetkę pogotowia. Ratownicy natychmiast przewieźli chirurga-amatora na oddział ratunkowy szpitala w Stevenage (hrabstwo Hertfordshire).
      Jest to jedna z tych rzeczy, której nigdy byśmy nie polecili młodym mężczyznom, przyznał w wywiadzie z dziennikarzami jeden z ratowników przybyłych na miejsce zdarzenia. Efekty [zabiegu] mogą być dość przerażające i silnie wpłynąć na zdolności seksualne mężczyzny.  
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przedstawiciele nowozelandzkiej firmy KM Medical zaprezentowali przenośne urządzenie zapewniające optymalną wentylację płuc u noworodków wymagających resuscytacji. Maszynę zaprezentowano na konferencji w niemieckim Dusseldorfie.
      Wynalazek opracowany przez KM Medical nie jest pierwszym aparatem pozwalającym na wykonywanie "sztucznego oddychania" u noworodków. Posiada on jednak szereg innowacyjnych cech pozwalających na zwiększenie skuteczności i bezpieczeństwa jego stosowania. Jak oceniają przedstawiciele firmy, może to oznaczać znaczne ograniczenie ryzyka uszkodzeń miąższu płuc.
      Richard McCulloch, prezes KM Medical, wymienia najważniejsze cechy wynalazku: podczas, gdy stosowane obecnie urządzenia do resuscytacji noworodków kontrolują wyłącznie ciśnienie w drogach oddechowych, KM Medical Neonatal Resuscitator [tak nazwano aparat - red.] jednocześnie kontroluje objętość oddechową, ciśnienie w drogach oddechowych oraz częstotliwość oddechów. Jest to niezwykle istotne dla noworodków, które są małe i niezwykle trudno się je wentyluje.
      Dodatkowym osiągnięciem jest miniaturyzacja urządzenia. Cała maszyna waży poniżej kilograma i mieści się w obudowie niewiele większej od typowej latarki. Co więcej, jej ogromną zaletą jest możliwość korzystania z powietrza atmosferycznego bez dostawy gazu z jakiejkolwiek butli (choć istnieje możliwość wykonania takiego podłączenia). Możliwe jest także zastosowanie kilku źródeł zasilania, jak np. wbudowany zestaw baterii czy standardowe gniazdo zapalniczki samochodowej.
      Obsługa urządzenia jest dziecinnie prosta. Aby rozpocząć procedurę resuscytacji, wystarczy użyć dotykowego ekranu LCD, by wprowadzić wagę dziecka. Aparat automatycznie dobiera optymalne warunki wentylacji w taki sposób, by zmaksymalizować szanse na przeżycie noworodka. W wyjątkowych sytuacjach, jeżeli wprawny operator uzna to za konieczne, można zmodyfikować domyślne ustawienia.
      Wynalazcy KM Medical Neonatal Resuscitator twierdzą, że może on znacznie ograniczyć uszkodzenia płuc spowodowane przez podawanie nieprawidłowej ilości powietrza oraz wtłaczanie go pod niewłaściwym ciśnieniem. Wadliwe przeprowadzenie resuscytacji może bowiem prowadzić do przewlekłej choroby płuc noworodków (ang. chronic lung disease - CLD), występującej aż u 15-20% wentylowanych sztucznie dzieci.
      Opracowany przez Nowozelandczyków prototyp został doceniony przez jurorów konkursu "Bayer Innovation Awards for Research and Development". Dzięki ich głosom projekt trafił do finału zmagań o tytuł najbardziej innowacyjnego produktu roku 2008.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Koreański Instytu Badań nad Elektroniką i Telekomunikacją (ETRI) poinformował o stworzeniu systemu telefonii komórkowej dla osób starszych. System automatycznie powiadamia rodzinę i pogotowie ratunkowe, gdy starsza osoba upadnie.
      Składa się on z czujnika, który starsza osoba powinna nosić przy sobie. Gdy czujnik odkryje gwałtowny ruch, jak przy upadku, zawiadamia centrum komputerowe w szpitalu. Następnie szpitalny komputer oddzwania do posiadacza czujnika by sprawdzić, czy nie potrzebuje on pomocy. Jeśli okaże się, że pomoc jest potrzebna, informowane jest pogotowie oraz rodzina. Miejsce, w którym znajduje się osoba potrzebująca pomocy określane jest dzięki systemowi GPS.
      Park Soo-jun z ETRI zapowiada, że jego zespół pomniejszy czujnik do takich rozmiarów, by można było nosić go jak broszkę lub sprzączkę od paska. Ponadto powstanie oprogramowanie, które pozwoli na korzystanie ze wspomnianego systemu właścicielowi każdego modelu telefonu komórkowego.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...