Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zaangażowani w sztukę rzadziej miewają depresję

Rekomendowane odpowiedzi

Mężczyźni, którzy angażują się w zajęcia artystyczne, rzadziej cierpią na depresję. Czynniki kulturalne silniej oddziałują na szczęście niż stan posiadania czy zawód.

Studium, które objęło niemal 50 tys. osób, ujawniło, że większe zaangażowanie w kulturę i sztukę może poprawić ogólny stan zdrowia psychicznego. Profesor Jostein Holmen zaznacza, że u obu płci sztuka dodatnio wpływała na poziom szczęśliwości. W przypadku mężczyzn wykryto także pozytywny związek między uczestnictwem w kulturze a depresją; im silniej ktoś się angażował, tym rzadziej cierpiał z powodu obniżonego nastroju. Podobnego wniosku nie można wysnuć w odniesieniu do kobiet. Związek między zdrowiem a zajęciami kulturalnymi nie był na tyle silny, by powiedzieć, że to kultura uzdrawia ludzi. Odkrycia powinny jednak zmusić polityków do spojrzenia na zdrowie pod innym – nowym – kątem.

W jaki sposób zajęcia kulturalno-artystyczne miałyby walczyć ze złym samopoczuciem psychicznym czy psychozą? Nie od dziś specjaliści uciekają się do arteterapii, od dawna wiadomo też, że muzyka poprawia nastrój, a malowanie umożliwia wyrażanie siebie. To także doskonały sposób na utrzymywanie kontaktów społecznych.

Opracowując wyniki, Norwegowie kontrolowali szereg potencjalnie istotnych czynników, w tym status socjoekonomiczny, kapitał społeczny, chroniczne choroby, palenie i picie alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No pewnie - oni nie wpadają w depresję, tylko stają się emo ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zachowanie zdrowia psychicznego w norweskim ciemnym klimacie to sztuka sama w sobie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba ściśle zależy od obranej dziedziny i umiejętności przekazania tego co się tworzy. Jako gitarzysta mogę stwierdzić, że przez dość długi czas byłem tym wyjątkowym "artystą" z depresją:D.

 

Najwięksi muzycy wpadali w narkotyki, alkohol i popełniali samobójstwa właśnie przez depresję. Więc coś tutaj nie gra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie gra to, że mówisz o "największych", a to nie ma nic do rzeczy. Liczy się statystyka - stosunek tych z depresja do tych bez w ogóle populacji, a ten sam stosunek w populacji artystów. Nie sądzę, ażeby obiektywna wartość (powszechność uznania) dokonań miała tu coś do rzeczy, raczej fakt posiadania czegoś własnego, hobby, w dodatku rozwijającego pod jakimś względem (niektórzy dla szczęścia potrzebują sobie w garażu coś tam podłubać). Natomiast wielka sława przeciwnie: szybko potrafi znudzić, pozbawia człowieka prywatności, czyni owe hobby sprawą publiczną, wiąże się z dużymi pieniędzmi i wszelkimi tego konsekwencjami.

 

Nie gra też to, że piszesz o depresja->narkotyki, kiedy nierzadko (podejrzewam, że najczęściej) jest dokładnie na odwrót narkotyki->depresja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludziom z depresją serwuje się "muzykoterapię" - mają grać na jakimś prostym instrumencie i tym sposobem wyrazić co czują w danej chwili. Po tym krótkim tworze (np. cymbałki lub bębenek) terapeuta pyta grającego co tym chciał wyrazić. To jest sposób na nawiązanie dialogu ze swoim wnętrzem. Żeby skupić się na uczuciu, które wcześniej się ignorowało ...lub nie było czasu, żeby przetrawić je wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli "zajęcia artystyczne" to według was granie losowych dźwięków czy też lepienie garnków z gliny, to faktycznie, dla osób które nie planują nic w tych dziedzinach osiągnąć może to być "funny" i odstresowywać. Jednak w takim wypadku przymiotnik "artystyczne" jest nie na miejscu. Artyzm, w każdej znanej mi definicji, zakłada poświęcenie i oddanie tematowi. Jeśli kogoś można nazwać artystą, to tylko tych największych twórców.

 

//edit

 

Ciekaw jestem źródła i szczegółów, bo z samego newsa niewiele można wynieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się z poprzednikiem nie zgodzę.. Przez 3 lata miałam historię kultury i sztuki, obecnie na studiach, znów pojawił się owy przedmiot. Najsławniejsi są często najbardziej sławni dlatego, że się tak przyjeło. Niektóre dzieła osiągają niebagatelne wartości - z tego samego powodu. Artyzm jest rzeczą bardzo subiektywną, chyba że rozmawiamy tu o artyzmie komercyjnym - to ok. zgodzę się.

 

Sztuka ma na pewno pozytywny wpływ na ludzi. Wydaje mi się, że głównym powodem jest tu sama satysfakcja z aktu tworzenia. Dochodzą do tego również inne czynniki, tj wpływ muzyki, czy kolorów na psychikę.

 

Pozdrawiam.

Aga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja studiuję kulturoznawstwo. I co z tego? Artyści są artystami bo tak się przyjęło, a przyjęło się tak, bo pasowali do definicji (czy też jej braku). Nie chcę się tutaj kłócić, zaznaczyłem tylko, że wyniki badań są sprzeczne z moimi spostrzeżeniami. Artykuł jest napisany bardzo ogólnym językiem i nadużywa słów takich jak "kultura" czy "sztuka".

 

Studium, które objęło niemal 50 tys. osób, ujawniło, że większe zaangażowanie w kulturę i sztukę może poprawić ogólny stan zdrowia psychicznego

 

Większe od jakiego? Kompozytor pracocholik, mając większe zaangażowanie w to co robi, będzie mniej zestresowany?

 

Profesor Jostein Holmen zaznacza, że u obu płci sztuka dodatnio wpływała na poziom szczęśliwości.

 

Tworzenie sztuki? Konsumowanie sztuki? Każdy jest szczęśliwy, kiedy może konsumować.

 

W przypadku mężczyzn wykryto także pozytywny związek między uczestnictwem w kulturze a depresją

 

A czy można nie uczestniczyć w kulturze? Można nie być częścią cywilizacji?

 

W jaki sposób zajęcia kulturalno-artystyczne miałyby walczyć ze złym samopoczuciem psychicznym czy psychozą?

 

Może polecić wam kilka dobrych filmów, które wprowadzą was w wspaniałe samopoczucie? Eraserhead? Kawał dobrego kina. Może jakąś książkę? Dzieci z Dworca ZOO? Płytę? The Wall? A może jakieś happy kawałki Sibeliusa, prosto z północy? Blues... tak, blues też jest taki pozytywny. Zwłaszcza ten prawdziwy, znad Mississippi.

 

od dawna wiadomo też, że muzyka poprawia nastrój, a malowanie umożliwia wyrażanie siebie. To także doskonały sposób na utrzymywanie kontaktów społecznych.

 

Tak, artyści mają wyśmienite kontakty społeczne. Zwłaszcza Ci niedoceniani. I Ci, którzy umyślnie nie dążą do sławy, tylko katują w domu instrumenty, bo przecież liczy się tylko muzyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większe od jakiego? Kompozytor pracocholik, mając większe zaangażowanie w to co robi, będzie mniej zestresowany?

 

Ten jego pracoholizm to rzeczywiście zaangażowanie w sztukę, czy raczej w żądzę sławy, lub np. chęć udowodnienia czegoś samemu sobie?

 

Tworzenie sztuki? Konsumowanie sztuki? Każdy jest szczęśliwy, kiedy może konsumować.

 

Z artykułu jasno wynika, że chodzi m.in. o zajęcia czynne. Natomiast słowo "konsumpcja" jest już tak spaczonym słowem, że - jak widać - używa się go bez namysłu zarówno w stosunku do osób, które np. kupują płytę, bo jest modna czy ze względu na to, że podobają im się wdzięki wykonawcy, jak i do osób, które z uwagą słuchają i rozbudowują swój gust muzyczny, ale same nie tworzą. Tym czasem rzeczownik ten wszedł do języka w ramach krytyki "kultury masowej", nie popkultury, ale kultury masowej: błyskającego, masowego przemiału, który jest po prostu modny, który sprzedaje się i promuje jak kosmetyki. Dlatego Twoją alternatywę: konsumuje, a tworzy; uważam za tzw. alternatywę pozorną, a więc błąd w rozumowaniu. Nie każdy kto "nie-tworzy", po prostu konsumuje (nacisk na czynność fizjologiczną jest w tym słowie nieprzypadkowy).

 

A czy można nie uczestniczyć w kulturze? Można nie być częścią cywilizacji?

 

Miesza Ci się definicja kultury jaka często wydaje się odkrywczą nowością dla studentów kulturoznawstwa tzn. kultury w której mieści się konwenans, obyczaj, rytuał, czy nawet fakt, że w jednej panie idąc kręcą pupą, a w innej (o dziwo) już nie za bardzo; a definicja kultury jako działalności artystycznej.

 

Może polecić wam kilka dobrych filmów, które wprowadzą was w wspaniałe samopoczucie? Eraserhead? Kawał dobrego kina. Może jakąś książkę? Dzieci z Dworca ZOO? Płytę? The Wall? A może jakieś happy kawałki Sibeliusa, prosto z północy? Blues... tak, blues też jest taki pozytywny. Zwłaszcza ten prawdziwy, znad Mississippi.

 

Kilka błędów. Otóż po pierwsze: wiele osób np. oglądając film w ogóle nie przeżywa emocjonalnie perypetii bohaterów, lecz skupia się na wartościach estetycznych, na "kodzie" sztuki. Podobnie kiedy słucham bluesa, choćby najsmutniejszego, skupiam się na wartościach czysto muzycznych, chyba, że sam chcę inaczej (i to jest właśnie świadomy odbiór sztuki, kształcenie gustu). Po drugie: zapominasz o pojęciu katharsis. Tak jak płacz czasami potrzebny jest w celu rozładowania napięć, ponownego odnalezienia prawdziwego "siebie", tak przeżycie literackiego dramatu wcale nie prowadzi z miejsca do depresji, ale właśnie katharsis: oczyszczenia, odnowienia prostych emocji, zrozumienia, że nasze osobiste problemy często są błahostkami, czy zrozumienia racji drugiego człowieka. Smutek takiego doświadczenia jest krótkotrwały, właśnie pozwala bardziej cieszyć się życiem, kreować siebie.

Tak, artyści mają wyśmienite kontakty społeczne. Zwłaszcza Ci niedoceniani. I Ci, którzy umyślnie nie dążą do sławy, tylko katują w domu instrumenty, bo przecież liczy się tylko muzyka.

 

W artykule mowa jest nie o ARTYSTACH (zawodowych), ale o działalności artystycznej. Żądza sławy nie jest konieczne ni w jednym, ni w drugim przypadku, lecz można podejrzewać, że jest częstsza, a w każdym razie mocniejsza, w pierwszym.

 

___________________

 

Najlepiej - moim zdaniem - zrobisz, jeśli przyjmiesz znaną ludziom od tysiącleci, a wyrażoną świetnie przez Hegla prawdę, że zdobywanie pewnej sprawności ma pozytywny wpływ na człowieka samo przez się. O ile nie włączy się w to jakaś wygórowana ambicja, tak właśnie rzeczy się mają. Kiedy człowiek zajmuje się czymś "obiektywnym" np. uczy się nowego zawodu, to właśnie dlatego, że ten zawód łączy się zawsze z czymś "poza", z czymś co nie wypływa z pożądań tego człowieka, lecz właśnie zmusza go do zawieszenia własnych zachcianek i przyswojenia czegoś zewnętrznego, dążenia do uczynienia czegoś zewnętrznego czymś własnym, ma to "kształcący" wpływ na charakter i daje poczucie własnej wartości (wzbogacania siebie o coś nowego, panowania nad sobą i swoim życiem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. Nie myl postawy EMO z postawą artystyczną. Niektórzy biorą gitarę i brzdąkają smętne i kiepskie balladki, bo - mniej lub bardziej świadomie - taki chcą kreować o sobie wizerunek, w tym siebie i swoje smutki "odbijać", czy tym je usprawiedliwiać (przystrajać).

 

Postawa artystyczna to jest natomiast ten moment, w którym np. dostrzegasz, że jak z tego akordu przejdziesz na ten, a nie tamten, to lepiej nawiążesz do poprzedniego tematu, a płynięcie muzyki bardziej będzie ci się zgadzać z obrazem wizualnym jaki przyjąłeś za wyznacznik pisanego właśnie utworu. Lub kiedy słuchając jazzowego coveru bawi cię, jak artysta wykonał Beatlesów wykorzystując stylemy wzięte z muzyki kubańskiej i indyjskiej, których akurat w tym utworze Beatlesów nie było.

 

Bywa, że jedno z drugim wchodzi w kompromis, albo jedno drugie w człowieku napędza, ale to jest kwestia osobowości, a nie jakaś istota artyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym emo to był mój pomysł i był to żart, jeśli nie odczytałeś z emotikonki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym emo to był mój pomysł i był to żart, jeśli nie odczytałeś z emotikonki.

 

Odczytałem i nie do tego nawiązuję  :D Po prostu mam wrażenie, że wypowiedź ciembora ukrywa w wielu miejscach podobne powiązanie, ale bez tej emotikonki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki gość co uważa, że gra sam dla siebie i ma problemy z nawiązaniem kontaktów społecznych, po prostu ma problem sam ze sobą, a za pomocą muzyki np. go usprawiedliwia ("przystraja" się w wizerunek samotnego artysty) lub/i w ten sposób sobie z tym problemem radzi (co - w tym wypadku - zgadza się ze spostrzeżeniami artykułu).

 

Natomiast oczywiście bywa, że ktoś odreagowuje graniem na gitarze znajdując w tym coś "swojego", a następnie spostrzega, że przecież wcale nie jest w tym dobry, że sam siebie oszukuje i jest to dla niego dodatkowy powód cierpienia. To jednak nie wina sztuki, lecz faktu, że osoba ta - niezrealizowana życiowo - powzięła fałszywe (wynikające z kompensacji) ambicje, a ma ogólnie i głęboko zaniżoną samoocenę i to jest i już wcześniej było przyczyną jej zachowań. Równie dobrze mogła doznać podobnego zawodu uciekając w działalność naukową czy jakąkolwiek inną. Nie dziwne też, że wtedy "czynność artystyczna" nie pełni roli terapeutycznej.

 

Dlatego uważam, że kierunki myślenia ciembora są tutaj błędne, mieszają pojęcia.

 

Zastanawiające są tylko różnice między kobietami, a mężczyznami. Mogą one np. wynikać z faktu, że kobiety czują się znacznie częściej nieszczęśliwe (czy w ogóle: mniej oceniają swoje szczęście względem...) z powodów odmiennych od "niespełniania" w działaniu nakierowanym na nieosobowe cele, na zdobywanie zręczności; czują się raczej nieszczęśliwe z powodu niezadowalających relacji interpersonalnych, czy np. negatywne postrzegania własnej cielesności itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe. a wydawałoby się, że Ci którzy są wrażliwsi, niezaangażowani w sztukę są bardziej narażeni na tą chorobę. Polecę wam książkę o kobiecie chorej na depresje, która jest malarką: "Notatki z wystawy" Patrick Gale. Naprawdę świetnie oddaje problem i jest to piękna książka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mnie zaskoczyła ta informacja... Przecież ilu jest (albo było, bo już nie żyją) genialnych muzyków, czy właśnie malarzy, którzy ewidentnie cierpią na depresję... Tak, jak w tych "Notatkach z wystawy", o których wspomniałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mnie zaskoczyła ta informacja... Przecież ilu jest (albo było, bo już nie żyją) genialnych muzyków, czy właśnie malarzy, którzy ewidentnie cierpią na depresję... Tak, jak w tych "Notatkach z wystawy", o których wspomniałaś.

No bo jest różnica pomiędzy rodzajem depresji 'pusta w głowie' a 'przygnębienie'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Groteskowym. W tym badaniu chodziło o samą radość(zadowolenie - wzrost poziomu hormonów szczęścia) z procesu tworzenia, niezależnie od jego rezultatu. Badania nad niebywałymi wręcz rezultatami tzw. arteterapii są coraz powszechniejsze. Ta metoda naprawdę dużo daje :D.

 

To co, się tyczy "artystów" z depresją, ich choroba nie wynika z tworzenia, ani z samego bycia artystą, tylko wiąże się z pewnymi właściwościami psychiki tych ludzi i/ lub z niezrozumieniem sensu ich dzieł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że tak po czasie, ale trafiłem znowu na ten temat i nasunęło mi się pewne spostrzeżenie o które cała kłótnia:

 

Studium, które objęło niemal 50 tys. osób, ujawniło, że większe zaangażowanie w kulturę i sztukę może poprawić ogólny stan zdrowia psychicznego.

 

Otóż jest tutaj pewien problem u podstawy tezy. A problemem tym jest - sprzężenie zwrotne. Prawdopodobnie zbyt wprost zinterpretowałem to zdanie. A być może po prostu ktoś je nieumiejętnie sformułował? Warto by popatrzeć na temat bardziej ogólnie. Mianowicie spróbować wyznaczyć krzywą przedstawiającą stosunek "ogólnego stanu zdrowia psychicznego" do stopnia zaangażowania w "kulturę i sztukę". Oczywistym jest, że skrajnie duży udział w "kulturze i sztuce" wpłynie bardzo negatywnie na psychikę. Pytanie, kiedy pozytywny stan zdrowia psychicznego jest najwyższy, jaki stopień zaangażowania jest najbardziej optymalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Depresja uważana jest za bardzo groźną chorobę, która może dotknąć każdego pacjenta, bez względu na płeć, stan zdrowia, status społeczny oraz wiek. Na depresję mogą cierpieć zarówno dzieci, jak i dorośli, a jej natężenie może osiągać różny stopień. Szacuje się, że obecnie w Polsce z depresją może zmagać się nawet około półtora miliona ludzi. Specjaliści zgodnie twierdzą, że liczba ta w nadchodzących latach będzie wzrastać. Uznaje się, że w ciągu najbliższej dekady depresja zostanie najczęściej występującą chorobą na świecie. Warto więc dowiedzieć się nieco więcej na jej temat.
      Czym jest depresja?
      Depresja wielu osobom kojarzy się jedynie z obezwładniającym poczuciem przygnębienia i smutku. Tymczasem jest to bardzo groźna i zdecydowanie o wiele bardziej złożona choroba. O depresji można mówić w przypadku, kiedy poczucie przygnębienia i pustki wpływa na człowieka w tym stopniu, że uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie. Osoby, które borykają się z depresją, często mają trudności z wykonywaniem podstawowych czynności, takich jak spożywanie posiłków, praca czy nauka.
      Niestety, wciąż się zdarza, że poczucie braku chęci do życia oraz apatii jest diagnozowane w nieprawidłowy sposób, co negatywnie wpływa na kondycję psychiczną pacjentów. Specjaliści zgodnie twierdzą, że depresja to jedna z najbardziej podstępnych i najgroźniejszych chorób XXI wieku – w żadnym wypadku nie można jej bagatelizować. Osoby, które zauważyły u siebie bądź u kogoś bliskiego jakiekolwiek oznaki depresji, bądź też podejrzewają występowanie jej objawów, niezwłocznie powinny skontaktować się ze specjalistą. Pacjenci walczący z depresją potrzebują bezwzględnego wsparcia – pod żadnym pozorem nie mogą być pozostawieni samym sobie, ponieważ może skończyć się to tragedią. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że depresja dwukrotnie częściej dotyka kobiety. Na szczęście jest to choroba, która przy odpowiedniej diagnozie i leczeniu może minąć, co skutkuje poprawą samopoczucia chorego oraz znacznie podnosi komfort jego codziennego funkcjonowania. Przeczytaj więcej o depresji na e-recepta.net.
      Depresja – jak często występuje?
      Wyniki aktualne badania wskazują, że depresja może dotyczyć nawet niespełna 20% społeczeństwa. Uznaje się, że blisko co piąty Polak może cierpieć na depresję w różnych stadiach i o różnym nasileniu choroby. Aż 7% chorych cierpi na depresję maskowaną – mowa o niej w przypadku, kiedy depresja rozwija się w cieniu innych schorzeń.
      Jakie są objawy depresji?
      Depresja, która z roku na rok dotyka coraz większą liczbę osób, wciąż jest mylona ze zwyczajnym smutkiem i przygnębieniem, które przecież raz na jakiś czas dotyczą każdego człowieka. Są one bezpośrednio związane z niepowodzeniami oraz trudami, które są nieodłączną częścią życia ludzkiego. To sprawia, że diagnostyka depresji wciąż pozostawia wiele do życzenia. Aby przebiegała jak najsprawniej, specjaliści stosują kryteria rozpoznania choroby. Zalicza się do nich między innymi znaczne obniżenie nastroju, a także utratę zainteresowania codziennymi obowiązkami i życiem. Niestety, depresja to choroba często dająca nieczytelne i niejasne objawy, których nie da się rozpoznać od razu. U niektórych pacjentów narastają one powoli i stopniowo, aż do momentu, kiedy przejmują nad nimi kontrolę.
      Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że depresja to choroba, która dotyka nie tylko ducha, ale i ciała. Dlatego w jej rozpoznaniu można wyróżnić zespół fizycznych objawów charakterystycznych dla tego schorzenia. Pełna diagnostyka opiera się na wyłapaniu nie tylko objawów psychicznych, ale także fizycznych, które im towarzyszą. O depresji można mówić wyłącznie wtedy, kiedy występują w określonej liczbie i są równoległe. Jeśli chodzi o cielesne objawy depresji, to zaliczają się do nich między innymi:
      wahania apetytu, wahania wagi, zaburzenia miesiączkowania, nadmierna senność, spadek libido, bóle głowy i migreny, nadmierne pobudzenie psychoruchowe, poczucie ciągłej chandry, uczucie suchości w gardle. Depresja – czynniki uzupełniające
      O depresji można mówić wyłącznie wtedy, kiedy do cielesnych objawów depresji dołączają objawy towarzyszące. Są to objawy psychotyczne oraz objawy psychiczne. Do pierwszej grupy objawów depresji zaliczyć można utratę zainteresowań, chroniczne zmęczenie, brak uczucia przyjemności z życia, a także złe samopoczucie utrzymujące się przez długi czas i brak humoru.
      Uznaje się, że wystąpienie co najmniej dwóch z powyższych czynników może wskazywać na to, iż pacjent choruje na depresję. Trzeba jednak pamiętać o tym, iż powyższe zaburzenia mogą być spowodowane także innymi schorzeniami, a nawet niedoborami witamin i minerałów.
      Do drugiej grupy podstawowych objawów depresji zaliczyć można czyny samobójcze, myśli samobójcze, poczucie winy, niską samoocenę, negatywne myślenie, zaburzenia snu, urojenia depresyjne, poczucie niskiej wartości, depresyjne zaburzenia osobowości. Także i w tym wypadku u pacjenta muszą wystąpić co najmniej dwa powyższe objawy, aby można było postawić diagnozę.
      Na czym polega leczenie depresji?
      Leczenie depresji specjalista uzależnia głównie od tego, z jakim rodzajem choroby ma do czynienia. Leczeniem depresji z reguły zajmują się specjaliści psychiatrii, bądź też w określonych przypadkach neurolodzy. Bardzo ważne, aby osobie chorej na depresję, a także jej otoczeniu, zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Podstawowym zadaniem lekarza jest zapobieganie występowaniu myśli samobójczych oraz w konsekwencji – próbom wdrożenia ich w życie. Zdarza się, że depresja może wymagać hospitalizacji osoby chorej. Podstawowe leczenie depresji podzielić można na psychoterapię oraz leczenie farmakologiczne. Leczenie farmakologiczne opiera się na stosowaniu przez pacjenta przepisanych przez lekarza leków.
      W walce z depresją pomocne mogą okazać się leki przeciwdepresyjne, inhibitory wychwytu serotoniny i noradrenaliny, inhibitory monoaminooksydazy, selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny, nieselektywne inhibitory wychwytu serotoniny i noradrenaliny. Leki przeciwdepresyjne to specyfiki, które wpływają na stężenie serotoniny i noradrenaliny. Wymierne efekty zauważyć można już po kilku tygodniach terapii.
      Nie wszyscy pacjenci wiedzą, że leki przeciwdepresyjne może przepisać specjalista nie tylko podczas stacjonarnej wizyty. Wygodnym rozwiązaniem może okazać się skorzystanie z konsultacji zdalnej za pośrednictwem internetu. W internecie działają różnego rodzaju portale, na których pacjent może wypełnić specjalny formularz, a także – uzyskać receptę na kontynuację leczenia antydepresantami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Znaleziony w jaskini fragment kości może być jednym z najstarszych znanych nam przykładów sztuki. Kawałek kości palca jelenia znaleziono w Jaskini Jednorożca na zachodzie gór Harz w 2019 roku. Odkrycie zostało opisane w piśmie Nature Ecology & Evolution.
      Badania wskazują, że kość liczy sobie co najmniej 51 000 lat. Widnieją na niej głębokie ukośne linie, które mogą być dziełem neandertalczyków. To początek kultury, początek abstrakcyjnego myślenia, narodziny sztuki, mówi Thomas Terberger, archeolog z Uniwersytetu w Getyndze.
      Naukowcy stwierdzili, że rzeźbiona kość dowodzi, że wyobraźnia koncepcyjna, która jest wymagana do stworzenia wzoru składającego się z linii, nie była obca neandertalczykom. Zdaniem odkrywców nie mamy tutaj do czynienia z wisiorkiem. Podstawa kości jest na tyle płaska, że kość można ustawić, a w wówczas linie wskazują w górę. Taką orientację sugerują też linie wyrzeźbione u podstawy. Uczeni przypuszczają, że ozdoby miały znaczenie symboliczne.
      Zdobiona kość pozwala co nieco powiedzieć o zdolnościach intelektualnych neandertalczyków. Czekamy na odkrycie czegoś większego. Chcielibyśmy znaleźć u neandertalczyków wczesne dowody na nowoczesne myślenie, stwierdził Dirk Leder ze Służby Dziedzictwa Kulturowego Dolnej Saksonii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Depresja to choroba podstępna – może zaatakować osobę w każdym wieku i w każdym momencie życia. Czasami każdemu zdarza się gorsze samopoczucie – jednak jeśli uczucie smutku, poczucie ogólnej beznadziei i przygnębienia nie znika, tylko się utrzymuje – możesz mieć do czynienia właśnie z depresją. Chorobą, która dotyka coraz więcej osób na całym świecie. Czym konkretnie jest depresja? Jakie są jej objawy? Gdzie szukać pomocy? Przeczytaj artykuł!
      Pojęcie depresji
      Depresja to coś więcej niż po prostu poczucie smutku. Zdarza się jednak, że właśnie w takim znaczeniu jest nadużywane. To duży błąd, bo w ten sposób zaciemnia się pojęcie depresji i sprawia, że nie jest ona traktowana tak poważnie, jak powinna.
      Depresja to choroba, która oddziałuje na mózg. Osoby, które są nią dotknięte nierzadko opisują ten stan, przyrównując go do znajdowania się w swoistej czarnej dziurze. Niektórzy faktycznie czują wtedy ciągły smutek i przygnębienie, inni natomiast nie czują nic.
      To choroba cywilizacyjna – zgodnie z raportem WHO już teraz depresja jest w czołówce schorzeń, które występują najczęściej. Niestety, ten trend ciągle wzrasta, bo szacuje się, że już w 2030 roku depresja będzie najczęstszą chorobą na świecie.
      Co depresja robi z człowiekiem?
      Objawy depresji nie są czymś, co można zauważyć od razu. Ta choroba pojawia się podstępnie i niepostrzeżenie. Może zacząć się od obniżonego nastroju lub motywacji do działania. Czasami człowiek w ogóle nie czuje smutku, tylko powoli traci zainteresowanie otaczającym go światem. Nie chce spotykać się z przyjaciółmi, przestaje zajmować się swoim hobby i popada w coraz większą apatię.
      Mogą pojawić się też problemy natury fizycznej: bezsenność lub nadmierna senność, ciągłe uczucie zmęczenia, migreny, zbyt duży apetyt lub jego zupełny brak, co wpływa na wahania wagi.
      Z biegiem czasu pojawiają się też coraz bardziej pesymistyczne myśli, coraz bardziej obniża się samoocena, mogą pojawić się myśli samobójcze, a nawet osoba w depresji może podejmować próby samobójcze.
      Depresja - gdzie szukać pomocy?
      To nie jest choroba, z którą można sobie poradzić samodzielnie. Nie wystarczy po prostu się postarać, czy znaleźć sobie hobby, by depresja zniknęła. Tu potrzeba profesjonalnej pomocy. Jeśli czujesz że może Cię dręczyć właśnie depresja, nie wahaj się prosić o pomoc. Jeśli czujesz, że z osobą Ci bliską dzieje się coś złego, nie bagatelizuj tego i też zacznij działać dla jej dobra.
      W leczeniu depresji ogromną rolę odgrywa psychoterapia, która pozwala zmierzyć się ze swoimi problemami, uświadomić je sobie i pracować nad tym, by więcej się nie pojawiały. W depresji jest stosowane też leczenie farmakologiczne, zwłaszcza jeśli choroba uniemożliwia funkcjonowanie na co dzień.
      Jeśli szukasz pomocy w związku z depresją zajrzyj tutaj: https://psychoterapiacotam.pl/ - nie bój się prosić o pomoc. Depresja jest poważną chorobą, profesjonaliści pomogą Ci z niej wyjść.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      To nie depresja, lecz antydepresanty zmniejszają empatię związaną z postrzeganiem bólu u innych ludzi. Główny autor studium, Markus Rütgen, podkreśla, że należy zbadać wpływ zmniejszonej empatii na zachowania społeczne pacjentów.
      Ekipa profesorów Clausa Lamma z Uniwersytetu Wiedeńskiego i Ruperta Lanzenbergera z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego zebrała grupę nieprzyjmujących leków chorych z ostrą fazą depresji. Ich reakcje empatyczne na ból innych osób testowano 2-krotnie: podczas ostrej fazy choroby i po 3 miesiącach farmakoterapii, głownie selektywnymi inhibitorami zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI).
      Na obu sesjach pacjenci przechodzili badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym. Podczas skanowania oglądali nagrania ludzi przechodzących bolesne procedury medyczne. Aktywność mózgu i oceniany subiektywnie poziom empatii porównywano do zdrowej grupy kontrolnej.
      Przed leczeniem pacjenci i grupa kontrolna reagowali w podobny sposób. Po 3 miesiącach terapii pojawiły się jednak znaczące różnice. Dotyczyły one zarówno samooceny empatii, jak i aktywności regionów mózgu powiązanych wcześniej z empatią.
      Wyniki badań interdyscyplinarnego zespołu z Wiednia ukazały się w piśmie Translational Psychiatry.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Aktywując gen ważny dla działania neuronów pobudzających i związany z tzw. dużą depresją (ang. major depression), można sobie poradzić, przynajmniej u samców myszy, z klasycznymi objawami depresji, takimi jak społeczna izolacja czy utrata zainteresowania.
      Naukowcy z Uniwersytetu w Auguście skupili się na korze przedczołowej, która odpowiada za planowanie, osobowość i zachowania społeczne i która odgrywa ważną rolę w patogenezie dużej depresji. Okazało się, że zmniejszenie ekspresji genu (ang. gene knockdown) SIRT1 w neuronach pobudzających przyśrodkowej kory przedczołowej (ang. medial prefrontal cortex, mPFC) wywołało objawy depresyjne u dorosłych samców myszy. Dla odmiany wstrzyknięcie leku (SRT2104), który aktywował SIRT1, do mPFC lub komory bocznej mózgu myszy typu dzikiego likwidowało wywołane stresem symptomy anhedonii (niezdolności do odczuwania przyjemności) itp.
      Pogłębione badania wykazały, że utrata SIRT1 obniża m.in. pobudzającą transmisję synaptyczną komórek piramidowych (komórek Betza) z V warstwy kory mózgowej w okolicy prelimbicznej mPFC.
      Wyładowywanie neuronów pobudzających jest w depresji znacznie ograniczone, przez co komórki nerwowe nie komunikują się, jak powinny. Wygląda to tak, jakby były odłączone - opowiada dr Xin-Yun Lu.
      Trudno ulegać pobudzeniu bez energii, tymczasem okazało się, że knockdown SIRT1 zmniejsza gęstość mitochondriów oraz poziom ekspresji genów związanych z biogenezą mitochondrialną, czyli powstawaniem nowych mitochondriów w mPFC.
      Autorów publikacji z pisma Molecular Psychiatry zaskoczyło, że wybiórcze usunięcie SIRT1 z neuronów pobudzających wywołało objawy depresji u samców, ale nie u samic myszy. Naukowcy podejrzewają, że wiąże się to z międzypłciowymi różnicami w liczbie neuronów i synaps w mPFC. Obecnie Lu sprawdza, czy podobne różnice międzypłciowe dotyczą hipokampa, struktury odpowiedzialnej za pamięć, która u osób z nawracającą depresją jest znacznie mniejsza.
      Farmakolog Lu chce sprawdzić, czy leki niewykorzystywane dotąd w leczeniu depresji działają na SIRT1 tak jak SRT2104.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...