Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Radziecki program badawczy związany z podbojem kosmosu może przyczynić się do przełomu w technologii przechowywania wodoru wykorzystywanego jako paliwo. Niemieccy i izraelscy naukowcy zaadaptowali rozwiązania stosowane przez uczonych w ZSRR tak, by nadawały się do zasilania laptopów czy samochodów.

Wszystko zaczęło się w 2005 roku, gdy do izraelskiego przedsiębiorcy Mosze Sterna zgłosił się rosyjski naukowiec Jewgienij Wielikow i opowiedział mu o nowej technologii. Stern, który wcześniej nie miał do czynienia z alternatywnymi źródłami energii, tak bardzo uwierzył Rosjaninowi, że jego szwajcarska firma C.En rozpoczęła prace nad przystosowaniem radzieckich pomysłów do czasów współczesnych. Wszystko wskazuje na to, że prace zakończyły się sukcesem, czego dowodem może być certyfikat bezpieczeństwa, jaki przed trzema tygodniami wydał nowej technologii niemiecki Federalny Instytut Badań i Testowania Materiałów (BAM). BAM, na podstawie badań trwających od lutego 2008 roku, orzekł, że nowa metoda przechowywania jest bezpieczna.

Wodór jest trudno przechowywać, gdyż bardzo łatwo wycieka on ze zbiorników, co grozi eksplozją. C.En przystosowało opracowany w moskiewskim Instytucie Kurczatowa kapilarny system przechowywania wodoru. Izraelczycy proponują przechowywać go w wiązkach cienkich niezwykle wytrzymałych szklanych rurek. Nazywają to macierzą kapilarną. Macierz jest odporna na wycieki, a szkło jest dwukrotnie lżejsze od stosowanych obecnie do przechowywania wodoru zbiorników ze stali. Jednocześnie macierz kapilarna ma trzykrotnie większa pojemność. Jest przy tym tańsza od zbiornika stalowego.

Prototypowy zbiornik z wodorem ma składać się z obudowy, wewnątrz której będzie zamkniętych kilka macierzy kapilarnych. Każda z macierzy ma wymiary 20x20x80 centymetrówi składa się z rurek o średnicy kilku mikronów. Jej pojemność to 32 litry, co wystarcza do zmieszczenia 1,4 kilograma wodoru przechowywanego pod ciśnieniem 1200 atmosfer. Zbiornik ma pomieścić około 5 macierzy, czyli 7 kg wodoru, a więc ilość wystarczającą do przejechania około 500 kilometrów. Po zatankowaniu do pełna ma ważyć około 30 kilogramów. Na końcu wylotu ze zbiornika ma znajdować się ogniwo paliwowe, które będzie produkowało prąd z wodoru.

Eksperci są zaskoczeni osiągnięciami Izraelczyków. Mówią jednak, że jeśli macierz kapilarna wytrzyma silne zewnętrzne ciśnienie, to rzeczywiście może nadawać się do przechowywania paliwa dla pojazdów na wodór.

Firma C.En, która została założona przez Sterna, zebrała już 25 milionów dolarów od inwestorów z USA, Izraela, Rosji, Japonii, Korei Południowej i Włoch. Głównym naukowcem w firmie jest profesor z Uniwersytetu Ben Guriona, Dan Eliezer, wybitny ekspert ds. przechowywania wodoru, były doradca NASA i US Air Force. Początkowo był on bardzo sceptyczny. Jednak w 2007 roku pojechał do Moskwy i po miesiącu badań nad rosyjską technologią stwierdził, że warto zainwestować w nią swój czas. Na czele firmy stoi sam Stern, a Jewgienij Wielikow został jej honorowym prezesem. Instytut Kurczatowa będzie otrzymywał opłaty licencyjne, jako autor oryginalnego pomysłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje tylko czekać na odpowiedź OPEC, jeśli informacje z artykułu potwierdzą się to będzie koniec silników spalinowych (ich jedyna zaleta to duża ilość energii z jednostki masy paliwa, poza tym maja same wady: są duże, ciężkie,skomplikowane (dużo części - dużo okazji do awarii) głośne, mało wydajne i dodatkowo uzyskują użyteczną moc w dość małym zakresie obrotów, co wymusza stosowanie skrzyń biegów. Całej tej litanii wad nie mają natomiast silniki elektyczne, tylko jak dotąd był problem z zasilaniem (przechowywaniem prądu).A teraz palnie się na rzecze turbinkę, da jakąś rurę do wytwornicy wodoru (elektroliza) i będzie ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A teraz palnie się na rzecze turbinkę, da jakąś rurę do wytwornicy wodoru (elektroliza) i będzie ok.

i BUUUUM!!!!

 

gdy autka się zderzą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i BUUUUM!!!!

 

gdy autka się zderzą :D

Ano bum (a raczej krach czyli dźwięk giętych blach), tyle że bez eksplozji/palącego się paliwa, wodór jako kilkanaście razy lżejszy odpowietrza błyskawicznie ulotni się w górne warstwy atmosfery (na co wskazuje choćby katastrofa Hindenburga, paliła się pokrycie powłoki a nie sam gaz, który nie zdążył utworzyć z powietrzem mieszanki wybuchowej dość nisko żeby się na ogień załapać (co udowadnia choćby kolor płomieni,zależny od spalanych pierwiastków). Co innego benzyna. ta rozlewa się po podłożu i może stanowić niebezpieczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

jeśli dobrze liczę to do zatnkowania zbiornika potrzeba 150 litrów wodoru.. to troche duzo :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosja raczej nie będzie zadowolona ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, silniki spalinowe mogą również być zasilane wodorem. Żadnych skomplikowanych, drogich, mało wydajnych i awaryjnyh ogniw paliwowych, żadnych skomplikowanych systemów sterujących. Tylko ssanie, sprężanie, praca, wydech i para wodna na wyjściu.

 

A co do oszczędnych silników spalinowych:

http://www.faqs.org/abstracts/Automobiles/Ford-Probe-GT-Ford-Fiesta-2-stroke.html

 

Ta dwusuwowa Fiesta spalała 1.4 litra na setkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspaniały pomysł z tymi kapilarami :D  I jeśli sig ma rację, to rzeczywiście wodór będzie wbrew pozorom znacznie bezpieczniejszy ;)

 

To by był prawdziwy przełom, jeśli można by wprowadzić pojazdy zasilane wodorem, produkowanym właśnie z wytwornic zasilanych turbinami wodnymi lub wiatrowymi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, silniki spalinowe mogą również być zasilane wodorem. Żadnych skomplikowanych, drogich, mało wydajnych i awaryjnyh ogniw paliwowych, żadnych skomplikowanych systemów sterujących. Tylko ssanie, sprężanie, praca, wydech i para wodna na wyjściu.

 

A co do oszczędnych silników spalinowych:

http://www.faqs.org/abstracts/Automobiles/Ford-Probe-GT-Ford-Fiesta-2-stroke.html

 

Ta dwusuwowa Fiesta spalała 1.4 litra na setkę.

 

Silniki spalinowe nigdy nie będą wydajne, zamieniają na energię użyteczną tylko ok 30% potencjalnej energii paliwa (większość pozostałej jest marnowana jako ciepło). No chyba że chcesz silnikiem spalinowym (albo lepiej małą turbiną ew maszyną parową) pracującym cały czas w optymalnych dla siebie warunkach napędzać jakąś prądnicę, rozwiązanie stosowane np w spalinowych (dieslowskich) lokomotywach (silnik elektryczny ma to do siebie że moc i moment obrotowy są niezależne od obrotów, tak wiec mamy "full power" już od momentu uruchomienia silnika)

 

ps z chwilą wprowadzenia tego typu napędu na rynek trzeba będzie zalegalizować opony/buty z kolcami, para wodna (wydobywa się z rury wydechowej niezależnie od tego czy wodór będzie napędzał tradycyjny silnik czy też ogniwo paliwowe) + zimowa aura = lodowisko na jezdni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ps z chwilą wprowadzenia tego typu napędu na rynek trzeba będzie zalegalizować opony/buty z kolcami, para wodna (wydobywa się z rury wydechowej niezależnie od tego czy wodór będzie napędzał tradycyjny silnik czy też ogniwo paliwowe) + zimowa aura = lodowisko na jezdni.

 

Wystarczyło by otrzymana parę wodną skraplać wewnątrz pojazdu i raz na jakiś czas wylewać.

 

Ile wody otrzymano by z 7 kg wodoru ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 60 kg. Problem w tym, że trzeba by było jakoś odprowadzić ciepło. Poza tym węglowodory też zawierają bardzo dużo wodoru, więc przy spalaniu powstaje woda, a mimo to katastrofy nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przypomniałem sobie jeszcze jedną przewagę wodoru nad tradycyjnymi paliwami. Otóż wodór można produkować wszędzie (nawet i na stacji "wodorowej", nie wiem czy nie opłacało by się zainstalować na dachu ogniw słonecznych by w okresie letnim pobierać wodę z wodociągu i produkować paliwo na miejscu), zaś w przypadku kopalin jesteśmy uzależnieni od dostawców (jak bardzo jest to groźna sytuacja informuje nas co zimę kreml za pośrednictwem gazpromu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko popatrz - jeśli ten wynalazek będzie miał wejść w życie, to na pewno dostawcy ropy odpowiednio się tym zajmą, żeby albo mieć do jego wprowadzenia wyłączne prawa, albo żeby było na niego stać maksymalnie kilka tysięcy osób na świecie..

 

Przecież gdyby to było względnie tanie - np 2x droższe od normalnego samochodu z salonu, no kupiłby to prawie każdy, a kompanie naftowe musiałyby zredukować zatrudnienie o kilkadziesiąt procent (straciłyby również tyle zysków); Zupełnie by nie zbankrutowały, bo ropa jest ważnym surowcem w wielu innych gałęziach przemysłu - chemii, kosmetyce, farmaceutyce.. Ale podejrzewam że zapotrzebowanie tych przemysłów w porównaniu ze światowym transportem jest o połowę mniejsze (czyli ok 35% z całego zapotrzebowania).

 

A co do ciepła - może dałoby się je jakoś wykorzystać? Np dodatkowe ładowanie akumulatora poprzez jakiś silnik cieplny czy coś w tym stylu..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@sig

Z katalizatorów woda wylewa się od ładnych paru dekad. Chyba większym problemem jest ta w atmosferze.

 

Ogniwa paliwowe również nie grzeszą wydajnością, zwłaszcza podczas mrozu (kiedy to silniki cieplne akurat notują wzrost wydajności). Ponadto znanych jest wiele rozwiązań podnoszących wydajnośc silników spalinowych, które jeszcze nie zostały wdrożone. Może nigdy nie zostaną, ale czasami ludzie nawet nie wiedzą, że mają w swoich samochodach silniki Millera (niektóre Mazdy), istnieje kilka zaawansowanych dwusuwów, jakieś eliptyczne trajektorie punktu zaczepienia tłoka to korbowodu... Każde z tych rozwiązań daje mocno po tyłku prezentowanym zaletom napędu elektrycznego (z ogniwami lub bez). No i rzecz zupełnie przyziemna - diesle produkowane 20 lat temu są w stanie przejechać milion kilometrów bez remontu. Młodsze, choć także nie nowe benzynowce osiągają nie mało, bo 350-500 tysięcy km. Czy tyle wytrzymają baterie ogniw albo zestawy akumulatorów? A jak z wydajnością całości procesu produkcji wodoru czy prądu do ładowania akumulatorów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@sig

Z katalizatorów woda wylewa się od ładnych paru dekad. Chyba większym problemem jest ta w atmosferze.

 

Ogniwa paliwowe również nie grzeszą wydajnością, zwłaszcza podczas mrozu (kiedy to silniki cieplne akurat notują wzrost wydajności). Ponadto znanych jest wiele rozwiązań podnoszących wydajnośc silników spalinowych, które jeszcze nie zostały wdrożone. Może nigdy nie zostaną, ale czasami ludzie nawet nie wiedzą, że mają w swoich samochodach silniki Millera (niektóre Mazdy), istnieje kilka zaawansowanych dwusuwów, jakieś eliptyczne trajektorie punktu zaczepienia tłoka to korbowodu... Każde z tych rozwiązań daje mocno po tyłku prezentowanym zaletom napędu elektrycznego (z ogniwami lub bez). No i rzecz zupełnie przyziemna - diesle produkowane 20 lat temu są w stanie przejechać milion kilometrów bez remontu. Młodsze, choć także nie nowe benzynowce osiągają nie mało, bo 350-500 tysięcy km. Czy tyle wytrzymają baterie ogniw albo zestawy akumulatorów? A jak z wydajnością całości procesu produkcji wodoru czy prądu do ładowania akumulatorów?

 

Nie znam się na ogniwach paliwowych ale skoro wyżej ktoś pisał, że wydzielają dużo ciepła a Ty piszesz ze na mrozie maja kiepską wydajność to grzanie się ogniw jest plusem w końcu same się ogrzeją, a silnik spalinowy się sam nie wystudzi.

Nie wiem jaka jest optymalna temperatura pracy ogniw ale jeśli trzeba by było je chłodzić, to nie wiej jak jest z wodorem ale rozprężający się gaz w butli gazowej daje trochę chłodu. Jeśli to nie starczy to można to wykorzystywać do klimatyzacji.

 

Co do silników spalinowych to wydaje mi się, że są drogie w eksploatacji i nie wiem czy wymiana baterii raz na jakiś czas była by dużo droższa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rózne ogniwa mają różne warunki pracy. Np. membranowe (metanol) działają raczej w temp. pokojowej. Z ogrzewaniem się ogniw jest tak, że zachodzi w nich powolne utlenianie czyli spalanie. Jeśli się grzeją, to znaczy że część energii z paliwa jest tracona na to ogrzewanie. Tym gorzej, jeśli to warunek konieczny do działania. Bo nie dość że straty, to jeszcze jeśli będziemy mieli dużą, ciężką baterię ogniw (samochody = duża moc), to jej rozgrzanie nie nastąpi natychmiast. Jak w automobilach parowych...

 

Energię rozprężania gazu można jakoś wykorzystać - to niewątpliwe. Na przykład w samochodach na sprężone powietrze, które już jeżdżą i mają całkiem spory zasięg. Tyle, że to konstrukcja czysto mechaniczna, więc w tym dziwnym świecie niemodna.

 

Teraz koszty eksploatacji samochodu. Co 10 tysięcy trzeba wymienić olej (100-200 zł) oraz filtry (około 50 zł). Kosztów baterii podobno nie da się dziś wyliczyć - gdzieś wyczytałem że to około 750 dolarów za kilowatogodzinę. Koszt wymiany to kilkanaście tysięcy dolarów co ile tam ładowań dana technologia wytrzymuje. Ogniwa też tanie nie są. Praktycznie wychodzi jak z atramentem do drukarek - bardziej opłaci się kupić nowy model, co pewnie bardzo raduje branżę motoryzacyjną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie ze 80% kosztów baterii i ich wymiany to "marża", jeśli weszły by do powszechnego użytku i pojawiło by się kilku producentów szybko by potaniały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyjrzyj się materiałom, z jakich próbuje się robić te baterie. Masz albo egzotyczne związki, albo egzotyczne technologie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Egzotyczne związki to jest problem ale technologie już mniejszy. Bo to tylko kwestia skopiowania jej i dopracowania. Era samochodów i nie tylko napędzanych z alternatywnych źródeł energii i tak nadejdzie, a trzymanie się na siłę silnika spalinowego jest nieuzasadnione. Jedynym problemem nowych rozwiązań, jest polityka blokowania patentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem większy problem to wyprodukowanie setek tysięcy ton nanorurek (do nowych typów baterii) na potrzeby przemysłu motoryzacyjnego. Albo podobnych ilości fikuśnych akumulatorów (np. w litowo jonowych masz lit, kobalt, do tego elektrolit - ale nie tak prosty jak kwas siarkowy, elektronikę chroniąca przed uszkodzeniem, trzeba będzie też coś wymyśleć, żeby nie wybuchało podczas kolizji drogowych). No i popatrz jak szybko zdychają baterie do iPhone'ów (tam są niby najnowocześniejsze rodzaje ogniw), choć marketerzy obiecywali coś zupełnie innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lucky: błędnie zakładasz, że rozpowszechnienie się tego typu technologii oznacza koniec koncernów naftowych. Wręcz przeciwnie - zainwestują w to i będą zarabiali jak na ropie. Mają duże zapasy gotówki, mają odpowiednie zaplecze reklamowe i marketingowe, mają sieci handlowe (stacje benzynowe)... Nadal będą istniały na tym rynku i produkowały oraz sprzedawały paliwo. Tylko, że będzie to paliwo wodorowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt, może tak być jak mówisz..

 

Ale ja zakładałem, że koncerny naftowe chciałyby zarabiać na ropie dopóki by się ona nie wyczerpała, i dopiero wprowadzić nowe technologie - jednym słowem, blokować postęp dla własnego zysku.. Jeśli w takiej sytuacji znalazłby się ktoś, kto zacząłby rozwijać sprzedaż wodorowych źródeł zasilania, to byłby konkurencją, która mogłaby zacząć z czasem odbierać klientów koncernom..

 

Niemniej rzeczywiście, ująłem tylko jeden z możliwych scenariuszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie sądzisz, że mogłoby być jeszcze inaczej?

 

Pewne stosunkowo drobne rezerwy ropy pozostalyby pod kontrolą tych samych firm i zaczęłyby służyć głównie jako surowiec chemiczny. W tym samym czasie firmy postawiłyby na rozwój technologii (w końcu opatentowanie jakiegoś rozwiązania wymaga pierwszeństwa odkrycia!). W ten sposób złapałyby dwie sroki za ogon - pogłębiłyby własny monopol i rozciągnęły go w czasie, a do tego mogłyby przed ludźmi odgrywać piękną rolę szlachetnych firm, którym zależy na rozwoju i czystości planety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, o takim scenariuszu też myślałem :D

 

Tylko uznałem, że korporacje będą zbyt leniwe żeby to robić. W myśl zasady "skoro mamy zysk, to po co inwestować(czyli w krótkowzrocznym spojrzeniu marnować) pieniądze?".

 

Ale jak najbardziej, jest to możliwe.

 

Może opisana przeze mnie wyżej przypadłość dotyczy tylko polskich przedsiębiorców-wyzyskiwaczy, i po prostu takie myślenie o korporacjach jest dla mnie przez to odruchowe..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby korporacjom nie zależało na innwoacjach, nie byłoby Dreamlinera (mocno opóźnionego, ale jednak fenomenalnego!), a na swoim biurku miałbyś dalej kompa klasy 386 :D

 

Poza tym nie jestem w stanie wskazać w Polsce ani jednej korporacji z prawdziwego zdarzenia. Mamy co najwyżej trochę molochów i trochę dużych firm, a to nie to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wodór, najbardziej rozpowszechniony pierwiastek we wszechświecie, wciąż potrafi zaskoczyć naukowców. Pomimo dziesięcioleci intensywnych badań i bardzo prostej struktury – w końcu atom wodoru składa się z jednego protonu i jednego elektronu – wiele jego właściwości wciąż pozostaje tajemnicą. Naukowcy z Uniwersytetu Christiana Albrechta w Kilonii i Helmholtz-Zentrum Dresden-Rossendorf drogą teoretycznych obliczeń zauważyli niespodziewaną właściwość wodoru. W warunkach wysokiego ciśnienia wodór powinien zachowywać się jak roton, kwazicząstka wprowadzona przez Richarda Feynmana na określenie stanów wzbudzonych nadciekłego helu-4.
      To niespodziewane zachowanie wodoru przejawia się na przykład niezwykłym rozpraszaniem promieniowania rentgenowskiego w gęstym wodorze. Normalnie promieniowanie rentgenowskie przekazuje energię do elektronów, a transfer energii jest tym większy, im większy jest przekazany pęd. W przeprowadzonych obliczeń wynika jednak, że w gęstym wodorze energia może spadać wraz ze wzrostem transferu pędu.
      Zjawisko takie obserwowano dotychczas jedynie w bardzo egzotycznych układach, cieczach Bosego schłodzonych to temperatury bliskiej zeru absolutnemu. Ciecze takie znajdują się w stanie nadciekłym, zachodzą w nich zjawiska kwantowe i nie da się ich opisać na gruncie klasycznej mechaniki. Ta nowa właściwość wodoru jest powodowana przez elektrony, które nie są powiązane z atomami. Jeśli wodór zostanie wzbudzony promieniowaniem rentgenowskim o pewnej długości fali, elektrony mogą zbliżyć się do siebie na niezwykle małą odległość, a nawet tworzyć pary, mimo że zwykle się odpychają, wyjaśniają profesor Michael Bonitz i doktor Tobias Dornheim.
      Naukowcy dokładnie wyliczyli, jakie właściwości wodoru powinny zostać zaobserwowane w opisywanych przez warunkach. Teraz fizycy-eksperymentatorzy mogą pokusić się o zweryfikowanie tych obliczeń w praktyce.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najbardziej pożądana metoda produkcji wodoru – uzyskiwanie go z wody metodą elektrolizy – pochłania dużo energii. Optymalnym rozwiązaniem byłoby używanie energii ze źródeł odnawialnych. Profesor Gang Kevin Li z University of Melbourne zaprezentował metodę produkcji wodoru z powietrza o wilgotności zaledwie 4%. To otwiera drogę do produkcji wodoru w okolicach półsuchych, gdzie istnieje największy potencjał wykorzystania energii odnawialnej, a w których nie ma dostępu do odpowiedniej ilości wody.
      Obecnie większość produkowanego wodoru uzyskuje się gazu ziemnego lub węgla. Na całym świecie trwają prace nad bardziej ekologicznymi metodami jego produkcji.
      Li i jego zespół postanowili pozyskiwać wodór z powietrza. W każdej chwili w atmosferze znajduje się około 13 bilionów ton wody. Jest ona nawet obecna w środowiskach półsuchych. Naukowcy z Australii uzyskali z powietrza wodór o wysokiej, 99-procentowej, czystości. Ich prototypowa instalacja działała przez 12 dni. W tym czasie udało się średnio pozyskać niemal 750 litrów wodoru dziennie na każdy metr kwadratowy elektrolizera.
      Naukowcy najpierw nasączali gąbkę lub piankę elektrolitem absorbującym wodę, a następnie umieszczali ją pomiędzy elektrodami. Woda pozyskana przez elektrolit jest spontanicznie transportowana do elektrod przez siły kapilarne. Na katodzie powstaje wodór, na anodzie tlen. To proces całkowicie pasywny. Nie są potrzebne żadne ruchome części, mówi Li.
      Urządzenie testowano zarówno zasilając je samymi panelami słonecznymi, jak i samą niewielką turbiną wiatrową. Działało i w pomieszczeniu i na zewnątrz, a wydajność konwersji energii słonecznej na wodór wynosi 15%.
      Jeśli uda się pozyskać fundusze, w przyszłym roku powstanie prototyp o powierzchni elektrod sięgającej 10 m2. Jego twórcy chcą też opracować tańszy i bardziej wydajny elektrolizer.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma dniami prezydent Biden popisał Inflation Reduction Act, ustawę przewidującą wydatkowanie z federalnego budżetu 437 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Przewidziano w niej 370 miliardów USD na energetykę odnawialną i inne technologie niskoemisyjne. Jednak najbardziej interesujące są przepisy dotyczące technologii produkcji wodoru. Z jednej strony dlatego, że przewidziano środki znacznie większe niż spodziewali się analitycy, z drugiej zaś, że przepisy nie wyróżniają żadnej technologii pozyskiwania wodoru. Specjaliści zajmujący się rynkiem wodoru mówią, że dzięki temu w końcu można będzie mówić o początku prawdziwej rewolucji wodorowej. Wodór można przecież wykorzystać zarówno jako paliwo napędzające pojazdy czy statki, jak i do produkcji energii elektrycznej zasilającej nasze domy.
      Ustawa przewiduje bowiem, że producenci wodoru mogą pomniejszyć należny państwu podatek, a wielkość tego pomniejszenia będzie zależała wyłącznie od ilości dwutlenku węgla emitowanego podczas produkcji wodoru. I tak producenci wykorzystujący najczystszą obecnie metodę pozyskiwania wodoru, w czasie której na każdy kilogram wodoru emituje się 0,45 kg CO2, będą mogli odpisać 3 USD na każdy wytworzony kilogram wodoru. Dzięki temu wodór taki może być tańszy niż tzw. szary wodór uzyskiwany z gazu metodą reformingu parowego. W metodzie tej na każdy kilogram wodoru emituje się 8–10 kg CO2. Obecnie cena szarego wodoru w USA to około 2 USD/kg. Dlatego też niemal cały wodór – ok. 10 milionów ton rocznie – produkowany w Stanach Zjednoczonych wytwarzany jest tą metodą.
      Największym na świecie producentem wodoru są Chiny. Państwo Środka wytwarza 25 milionów ton tego pierwiastka rocznie, z czego aż 62% uzyskuje się z węgla, co wiąże się z emisją 18–20 kg CO2 na kilogram wodoru. Zarówno USA jak i Chiny produkują czysty tzw. zielony wodór uzyskiwany metodą elektrolizy z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, ale produkcja ta nie przekracza 1% całości. Ten zielony wodór kosztuje bowiem ok. 5 USD/kg. Teraz, dzięki możliwości odpisania 3-dolarowego podatku, stanie się on konkurencyjny cenowo z szarym wodorem.
      Amerykanie opracowali też plan dojścia do produkcji zielonego wodoru bez ulg podatkowych. Przepisy przewidują, że do roku 2026 kwota, którą można będzie odpisać od kilograma zielonego wodoru zostanie zmniejszona do 2 USD, a w roku 2031 wyniesie 1 USD.
      Przepisy te znacznie przyspieszą transformację wodorową. Specjaliści z National Renewable Energy Laboratory spodziewali się, że cena zielonego wodoru spadnie o trzy dolary do roku 2026. Teraz, dzięki ustawie, spadnie ona natychmiast. Mamy gwałtowne obniżenie kosztów do poziomu, przy którym zielony wodór staje się konkurencyjny, a w wielu miejscach tańszy, od wodoru pozyskiwanego z paliw kopalnych. Stąd też wielkie nadzieje związane z nową ustawą.
      Wspomniany odpis podatkowy to tylko jeden z ostatnich kroków na rzecz wodorowej rewolucji. W ubiegłym roku w życie weszła ustawa Infrastructure Investment and Jobs Act, w której przewidziano 8 miliardów USD na stworzenie w USA ośmiu regionalnych „hubów wodorowych” produkujących zielony wodór. W oczekiwaniu na rozdysponowanie tych pieniędzy, co ma nastąpić we wrześniu lub październiku, przedsiębiorstwa zgłosiły 22 projekty potencjalnych hubów.
      Wkrótce też ma ruszyć warty 2,65 miliarda USD projekt firm Mitsubishi Power Americas i Magnum Development, w ramach którego zainstalowane zostaną 840-megawatowe turbiny zasilane mieszaniną gazu naturalnego i wodoru, wspierane przez instalację fotowoltaiczną. W miejscu tym 220-megawatowy system elektrolizy będzie wytwarzał wodór. W znajdujących się w pobliżu podziemnych wysadach solnych powstaną zaś magazyny przechowujące do 300 GWh energii w postaci wodoru.
      Nowe amerykańskie przepisy powinny znacznie przyspieszyć prace prowadzone chociażby przez Hydrogen Council. To ogólnoświatowa organizacja skupiająca obecnie 132 korporacje pracujące nad technologiami wodorowymi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ruszasz na urlop? Wiesz, jak przygotować samochód do podróży? Przed wyjazdem w daleką trasę powinieneś dobrze sprawdzić stan techniczny pojazdu, a także zabrać ze sobą odpowiednie akcesoria. Niech nic nie zaskoczy Cię podczas wyjazdu, a na pewno wrócisz wypoczęty!
      Jak przygotować samochód na wakacyjną podróż?
      Oczywiście każdy samochód powinien być regularnie sprawdzany, nie tylko przed wyjazdami na wakacje. Jednak jak wiemy w praktyce, bywa z tym różnie. Pamiętaj, że kiedy wybierasz się daleko od domu, koniecznie powinieneś przygotować auto do trasy. Zwłaszcza jeśli zabierasz ze sobą rodzinę. Zapewnienie bezpieczeństwa podróżującym bliskim to absolutny priorytet każdego kierowcy. Przygotowanie samochodu nie polega wyłącznie na sprawdzeniu jego stanu technicznego, ale także zabraniu odpowiednich akcesoriów lub narzędzi. Powinieneś także upewnić się, jaki zakres ubezpieczenia obejmuje Twoje auto i podróżujące z Tobą osoby.
      Sprawdź pobliski warsztat na trasie Twojej podróży:
      https://motointegrator.com/pl/pl/warsztaty
      Sprawdzenie stanu pojazdu i krótki serwis przed wyjazdem
      Podróże zazwyczaj planowane są z odpowiednim wyprzedzeniem. Upewnij się więc wcześniej w jakim stanie są najważniejsze podzespoły Twojego pojazdu. Sprawdź poziom zużycia klocków hamulcowych, a także stan bieżnika opon. Jeśli cokolwiek budzi Twoje wątpliwości, udaj się do mechanika. Ważne jest także sprawdzenie poziomu płynu chłodniczego i oleju. Jeśli poziom jest minimalny, konieczne będzie ich uzupełnienie. W bagażniku warto wozić także zapasową butelkę oleju i płynu chłodniczego. Nigdy nie wiadomo, co spotka Cię po drodze. Dzięki przygotowaniu zapasu będziesz mógł uzupełnić stan płynów, aby bezpiecznie dojechać do warsztatu samochodowego w razie wycieków. Przed wyjazdem warto także udać się na szybki przegląd do mechanika. Podda weryfikacji także stan zawieszania oraz stan pasków osprzętu, które również lubią niezapowiedziane odmówić posłuszeństwa. Przy okazji warto także odgrzybić i „nabić” klimatyzację. W końcu czeka Cię kilkugodzinna podróż, a lato bywa upalne.
      Co zabrać ze sobą w wakacyjną podróż?
      Przede wszystkim, sprawdź koło zapasowe. Powinieneś mieć także ze sobą pasujący klucz i lewarek, za pomocą którego możliwe będzie podniesienie auta. Wiele samochodów nie przewiduje już miejsca na koło zapasowe. Wtedy konieczne jest wożenie tak zwanego „zestawu naprawczego” składa się on z pianki wypełniającej ubytki w oponie oraz kompresora, z pomocą którego możliwe jest napompowanie koła. W bagażniku pojazdu koniecznie powinien znaleźć się także trójkąt ostrzegawczy oraz ważna gaśnica samochodowa. Obowiązkowym wyposażeniem, choć często lekceważonym, jest kamizelka odblaskowa, którą powinieneś założyć podczas nieoczekiwanych postojów. W bagażniku powinno się również znaleźć miejsce na apteczkę, mimo, że nie jest ona wymagana w świetle przepisów.
      W podróż zabierz także podstawową skrzynkę z narzędziami. Powinny się w niej znaleźć: taśma izolacyjna, opaski zaciskowe, zestaw wkrętaków i kluczy płasko oczkowych i zapasowe żarówki. Choć w nowoczesnych autach niewiele można naprawić samodzielnie, warto mieć takie podstawowe narzędzia. Z ich pomocą możesz naprawić np. bagażnik dachowy. Poza tym przygotuj akcesoria ułatwiające jazdę. Powinien to być uchwyt do telefonu, a także ładowarka samochodowa. Jeśli nie korzystasz z map Google, powinieneś zabrać ze sobą również nawigację GPS. Mogą przydać się również okulary przeciwsłoneczne z polaryzacją, jeśli masz spędzić za kółkiem wiele godzin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcom z University of Sheffield udało się rozwiązać jedną z zagadek ewolucji galaktyk. Zauważyli oni, że supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach niektórych galaktyk przyspieszają olbrzymie strumienie wodoru molekularnego wydobywające się z galaktyki. Jako, że wodór jest potrzebny do formowania się gwiazd, zjawisko powyższe ma bezpośredni wpływ na ewolucję galaktyk.
      Ucieczka wodoru z galaktyk jest jednym z elementów uwzględnianych w modelach teoretycznych, jednak dotychczas nie było wiadomo, w jaki sposób strumienie gazu są przyspieszane.
      Brytyjscy uczeni, wykorzystując Very Large Telescope zauważyli, że w pobliskiej galaktyce IC5063 molekularny wodór jest przyspieszany przez dżety elektronów do około 1 miliona kilometrów na godzinę. Elektrony, poruszające się niemal z prędkością światła, są z kolei napędzane przez czarną dziurę. Przyspieszanie gazu ma miejsce w obszarze, gdzie jest go bardzo dużo.
      Odkrycie pozwala nam lepiej zrozumieć, jaka przyszłość czeka Drogę Mleczną. Za około 4 miliardy lat zderzy się ona z Galaktyką Andromedy. Można zatem przypuszczać, że mocno skoncentrowany gaz, który pojawi się w centrum takiego systemu dwóch galaktyk, będzie napędzany przez czarną dziurę i zostanie wyrzucony z galaktyki.
      Profesor Clive Tadhunter zauważa, że molekularny wodór stanowi większość z przyspieszanej materii. Tymczasem jest to niezwykle delikatny gaz, który ulega zniszczeniu już przy niskoenergetycznych oddziaływaniach. To niezwykłe, że ten gaz molekularny może przetrwać spotkanie z dżetami elektronów poruszającymi się z prędkością bliską prędkości światła.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...