Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Racja. Jeśli ktoś mówi, że w łowiectwie chodzi o zabijanie tzn. że nigdy nie miał z tym do czynienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Sam Freud podawał jako przykład sublimacji właśnie zawód rzeźnika pisząc, że niektórzy podejmują tę pracę, ażeby kanalizować popędy w akceptowalny społecznie sposób.

 

To, że ten sposób był akceptowalny społecznie, nie znaczy jeszcze, że jest etycznie niewinny. Wojna także jest akceptowalna społecznie, a jednak istnieją mocne podstawy do twierdzenia, że jest haniebna, nieludzka i odrażająca. Podobnie jest z karą śmierci i innymi trudnymi moralnie kwestiami. Poza tym Freud mówiąc to, na co się powołujesz, nie twierdził jednocześnie, że rzeźnie są dzięki temu jako takie dobre.

 

To, że skutkiem działań myśliwego jest śmierć zwierzyny, nie oznacza, że na tej właśnie śmierci fiksuje jego przyjemność. Głosisz z kolegami jakieś absurdy,

 

Ci koledzy to pewnie ja, bo to ja pisałem o łucznictwie. Nie jestem niczyim kolegą z Kopalni, ale jeśli forum zrobi kiedyś zjazd, z chęcią wypiję z wami piwo.

 

że gdyby nie w tym tkwiła przyjemność, to wystarczyłoby im łucznictwo. No więc śmiało - przyznaj, że tarcze strzeleckie się tropi, że mają one inteligencję, że przejawiają specyficzne zachowania we własnych habitatach i że występują w różnych gatunkach w pewnym przekroju statystycznym cech osobniczych. Przyznaj to, bo to są b. ważne elementy "gry", które czynią myślistwo atrakcyjnym.

 

Te same elementy, o których piszesz, można by realizować za pomocą paintballa. Skoro nie w zabijaniu leży istota myślistwa, czemu by nie strzelać do jeleni kolorowymi kulkami? Co zaś do łucznictwa, polecam udział w zawodach field/3D. To trudna i satysfakcjonująca "leśna" dyscyplina, także w pewnym stopniu wymagająca tropienia i strzeleckiej skuteczności. Nie nazywałbym myśliwych od razu psychopatami, nie chcę oceniać tego sparaliżowanego gościa - dla niego pewnie jest to osiągnięcie, gdyż rozumuje w innych kategoriach - ale samo powoływanie się na myśliwski etos, tradycje, emocje itd. jeszcze nie rozgrzesza i nie uniewinnia potrzeby zabijania u myśliwych. To są właśnie pojęcia, które mają przesłaniać ten element. "Nic nie wiesz o myślistwie" - wiem tyle, że człowiek strzela do zwierzęcia, żeby je zabić, a robi to w aurze etosu i tradycji.

 

No i czysto techniczny aspekt: jak człowiek z karabinem w jakimś wysięgniku ma humanitarnie zabijać zwierzęta jednym strzałem? Przecież zwierzę się porusza, wiatr się wzmaga lub wycisza, liczą się ułamki milimetrów i korekty robione na bieżąco, co ułamek sekundy. Naprawdę da się skonstruować taki mechanizm? A może Jamie Cap będzie walił do zwierząt na pi razy oko, raniąc je okrutnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że ten sposób był akceptowalny społecznie, nie znaczy jeszcze, że jest etycznie niewinny.

 

Przepraszam, ale o czym ja tutaj pisałem? O tym, że fakt, iż ktoś ma papierek i poluje zawodowo nie ma znaczenia. Zarówno zawodowy myśliwy, jak amator mogą być, lub nie być sadystami. Podobnie zawód rzeźnika może przyciągać kogoś, albo ze względu na potrzeby zarobkowe, albo ze względu na skłonności sadystyczne. Odpowiadasz całkowicie nie na temat.

 

Natomiast wojna może być sobie nieetyczna, ale bywa konieczna. Podobnie można sobie wierzyć, że zabijanie zwierząt jest złe, ale prawda jest taka, że jeśli w ogóle nie chcesz uczestniczyć w tym procederze, to powinieneś popełnić samobójstwo. Zabijanie zwierząt to nie tylko kwestia żywieniowa - a i pod tym względem nie jest pewne czy w ogóle możliwy jest do wykonania powszechny wegetarianizm - ale również i przede wszystkim kwestia cywilizacyjna (rozwój cywilizacji i liczby ludności automatycznie eliminuje inne życie). Nie mówiąc już o tak prostym spostrzeżeniu, że nie jesteś w stanie, argumentując za niezabijaniem zwierząt w ogóle, uzasadnić leczenia się z pasożytów, czy eliminowania komarów. Każda bowiem granica jaką sobie wymyślisz, będzie "nieetyczna".

 

 

Te same elementy, o których piszesz, można by realizować za pomocą paintballa.

 

Naprawdę nie dostrzegasz różnic?

 

Skoro nie w zabijaniu leży istota myślistwa, czemu by nie strzelać do jeleni kolorowymi kulkami?

 

Dlaczego ludzie cenią realizm? Czy jeśli lubisz realistyczne filmy gangsterskie tzn. że masz ochotę cofnąć się w lata 30-ste XX wieku, wziąć Thompsona i rozwalić paru typków, a potem pastwić się ich cierpieniem itp.? Nie. Ale chciałbyś poczuć jak to jest być w tej "grze" i gdyby istniał program, który oddaje ją w wirtualnej rzeczywistości, to z chęcią byś w nią zagrał.

 

Chodzi o to, że do istoty myślistwa należy jego "prawdziwość", realność, "nieudawanie", ale nie należy do niej sadystyczna przyjemność związana z cierpieniem czy lękiem ofiary. Oczywiście można mówić, że myśliwi nie stawiają sobie tutaj tej granicy, jaką stawiają w przypadku człowieka, ale nie świadczy to o żadnym sadyzmie. Przy tym wszystkim istnieje właśnie etos, tradycja itp. oraz potrzeba odstrzału zwierzyny. Więc nie widzę nic złego w tym, że niektórzy idą w las postrzelać.

 

Nie nazywałbym myśliwych od razu psychopatami, nie chcę oceniać tego sparaliżowanego gościa - dla niego pewnie jest to osiągnięcie, gdyż rozumuje w innych kategoriach - ale samo powoływanie się na myśliwski etos, tradycje, emocje itd. jeszcze nie rozgrzesza i nie uniewinnia potrzeby zabijania u myśliwych.

 

Z czego ma rozgrzeszać? Z naszej łowieckiej natury? Homo sapiens to drapieżnik! Każdy z nas ma instynkt łowcy. Jedni przyswoją jakieś ideały i uwierzą, że go nie posiadają, inni - widząc, że łowy i tak są konieczne - wezmą strzelbę i spędzą emocjonujący wieczór. Wydaje mi się, że zarzuty wobec polowań wysuwają przede wszystkim osoby, które odczuwają lęk na myśl, że musiałyby coś takiego oglądać, lęk, że im by się to chorobliwie "spodobało", a więc jednostki przewrażliwione u których rzeczywiście łatwo o naruszenie psychiki. Zrozum, że myśliwy nie czerpie perwersyjnej przyjemności z oglądania wierzgającego zwierzęcia, lecz stwierdza - nieco analogicznie do tego, co Ty byś stwierdził w przypadku pasożytów (albo ja, albo one) - jak nie ja to inni, trzeba odsunąć dylematy i skupić na tym, co w myślistwie jest naprawdę wartościowe (obcowanie z przyrodą, wyzwania). I tak samo jak ty zawieszasz nakaz "nie zabijaj" i usuwasz pasożyty, tak identycznie myśliwy zawiesza ten zakaz, bo wie, że odstrzał i tak jest konieczny, a akurat on lubi się sprawdzić w dziczy.

 

To są właśnie pojęcia, które mają przesłaniać ten element. "Nic nie wiesz o myślistwie" - wiem tyle, że człowiek strzela do zwierzęcia, żeby je zabić, a robi to w aurze etosu i tradycji.

 

Nie zauważasz, ze fakt istnienia tej aury etosu i tradycji właśnie jak najbardziej przemawia za tym, że zrównanie myślistwa z tendencjami sadystycznymi jest absurdalne. Jest absurdalne ponieważ etos i tradycja tworzą zwyczaj, obwarowany kodeksem, zwyczaj, który jako taki odbywa się w zupełnie już innej przestrzeni, niż przestrzeń prymitywnej "żądzy krwi". Polowanie jest już "grą", a nie żądzą. Myśliwi cieszą się kultywowaniem zwyczaju: rywalizacją, pasją kolekcjonerską, organizowaniem sprzętu i dbaniem o niego itd. a nie sadystyczną przyjemnością oglądania cierpienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, ale o czym ja tutaj pisałem? O tym, że fakt, iż ktoś ma papierek i poluje zawodowo nie ma znaczenia. Zarówno zawodowy myśliwy, jak amator mogą być, lub nie być sadystami. Podobnie zawód rzeźnika może przyciągać kogoś, albo ze względu na potrzeby zarobkowe, albo ze względu na skłonności sadystyczne. Odpowiadasz całkowicie nie na temat.

 

Ty piszesz całkowicie nie na temat, powołując się na autorytet Freuda. Co on ma tu do rzeczy? By stwierdzić, że coś może być X lub może nie być X nie potrzeba nagle wyciągać Freuda.

 

Naprawdę nie dostrzegasz różnic? (...)

 

Dlaczego ludzie cenią realizm? Czy jeśli lubisz realistyczne filmy gangsterskie tzn. że masz ochotę cofnąć się w lata 30-ste XX wieku, wziąć Thompsona i rozwalić paru typków, a potem pastwić się ich cierpieniem itp.? Nie. Ale chciałbyś poczuć jak to jest być w tej "grze" i gdyby istniał program, który oddaje ją w wirtualnej rzeczywistości, to z chęcią byś w nią zagrał.

 

Nie zamierzam rozwalać żadnych typków ani grać w tego typu gry. Projektujesz swoje skłonności na innych, próbując nadać im jakiś uniwersalny wymiar. To błąd myślenia.

 

 

Chodzi o to, że do istoty myślistwa należy jego "prawdziwość", realność, "nieudawanie", ale nie należy do niej sadystyczna przyjemność związana z cierpieniem czy lękiem ofiary. Oczywiście można mówić, że myśliwi nie stawiają sobie tutaj tej granicy, jaką stawiają w przypadku człowieka, ale nie świadczy to o żadnym sadyzmie. Przy tym wszystkim istnieje właśnie etos, tradycja itp. oraz potrzeba odstrzału zwierzyny. Więc nie widzę nic złego w tym, że niektórzy idą w las postrzelać.

 

Wybacz, ale te argumenty mają się nijak do moralnego wymiaru zabijania zwierząt. To, że ktoś potrzebuje tego typu "realizmu" wciąż nie sprawia, że jego działania stawiają go przez to w lepszym świetle. Homo sapiens to żaden drapieżnik, to przede wszystkim istota, która już od dawna za pomocą narzędzi kulturowych wpływa na własną ewolucję. Ma też możliwość tworzenia społeczeństw, w których np. nie je się mięsa. Pisanie o łowieckiej nautrze albo że homo spaiens jakiś jest to uniki: argumenty, którymi można rzucać w obie strony, próbując temu sfatygowanemu homo sapiens wymyślać nowe przymiotniki i określenia. Mają przez to nadać wywodowi uniwersalności i poprzeć "naturą".

 

Nie zauważasz, ze fakt istnienia tej aury etosu i tradycji właśnie jak najbardziej przemawia za tym, że zrównanie myślistwa z tendencjami sadystycznymi jest absurdalne. Jest absurdalne ponieważ etos i tradycja tworzą zwyczaj, obwarowany kodeksem, zwyczaj, który jako taki odbywa się w zupełnie już innej przestrzeni, niż przestrzeń prymitywnej "żądzy krwi". Polowanie jest już "grą", a nie żądzą. Myśliwi cieszą się kultywowaniem zwyczaju: rywalizacją, pasją kolekcjonerską, organizowaniem sprzętu i dbaniem o niego itd. a nie sadystyczną przyjemnością oglądania cierpienia.

 

Przywołując w tej rozmowie pojęcie etosu właśnie jednocześnie je dyskredytuję, widząc konkretne, odarte z ceremoniałów wydarzenie: człowiek strzela do zwierzęcia i je rani, a w końcu zabija. Co to znaczy, że polowanie jest _już_ grą? Co to ma niby zmieniać, że czemuś nadaje się pojęcie gry? Corridę też można nazwać grą, a masowe egzekucje wykonuje się wedle ściśle określonych procedur, czyli reguł. I wreszcie walki gladiatorów - cóż za wspaniała gra.

 

Nie będę się wypowiadał na temat tego, że jakoby polowanie jest "konieczne", bo muszę się o tym więcej dowiedzieć. W każdym razie nie o tym mowa. Podobnie jak argument, że niebranie udziału w zabijaniu jest niemożliwe i pozostaje tylko samobójstwo. Ekstremalne tezy brzmią mocno, ale pusto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ty piszesz całkowicie nie na temat, powołując się na autorytet Freuda. Co on ma tu do rzeczy? By stwierdzić, że coś może być X lub może nie być X nie potrzeba nagle wyciągać Freuda.

 

Powoływałem się na autorytet Freuda? Ciekawe. Mi się wydawało, że w jasnym kontekście umieszczałem ciekawostkę. Była rozmowa o rzeźnikach, jak i o tym, czy fakt wykonywania czegoś zawodowo zakłada pozytywne motywacje i tak się złożyło, że właśnie o tym zawodzie Freud mówił obrazując mechanizm sublimacji negatywnych motywacji.

 

Nie zamierzam rozwalać żadnych typków ani grać w tego typu gry. Projektujesz swoje skłonności na innych, próbując nadać im jakiś uniwersalny wymiar. To błąd myślenia.

 

Uważasz, że jeśliby w czynności jaką lubisz pewne elementy przenieść w wymiar "umowności" to nie odjęłoby nic tej rozrywce? Uważasz jazdę na rowerku z siłowni za równie emocjonującą jak jazdę na prawdziwym rowerze? A jeśli nie, to czy oznacza to, że lubujesz się w rowerowych wypadkach, a jak się wywalisz, to z podnieceniem obserwujesz doznane obrażenia?

 

Wybacz, ale te argumenty mają się nijak do moralnego wymiaru zabijania zwierząt. To, że ktoś potrzebuje tego typu "realizmu" wciąż nie sprawia, że jego działania stawiają go przez to w lepszym świetle.

 

Stosujesz etykę absolutną. Jak już mówiłem - w przypadku zakazu zabijania zwierząt prowadzi Cię to wprost do samobójstwa. Nie ma bowiem żadnego usprawiedliwienia dla zabijania komarów i pasożytów w paradygmacie takiej etyki.

 

Ja stosuję etykę relatywną. Zwierzęta i tak muszą być w pewnej ilości odstrzelone, ktoś kto to robi i nie czerpie przyjemności z samego faktu zabijania i cierpienia jest zatem czysty moralnie. Nie ma w nim bowiem złych motywacji, a obiektywny fakt zabijania w ogólnym rozrachunku jest dla gatunku - i tym samym innych osobników tego gatunku - korzystny. Gdyby nie odstrzał za jakiś czas osobniki tego gatunku umierałyby z głodu, bo np. wytrzebiłyby populację zwierząt jakimi się żywią.

Homo sapiens to żaden drapieżnik, to przede wszystkim istota, która już od dawna za pomocą narzędzi kulturowych wpływa na własną ewolucję.

 

Oczywiście, że homo sapiens do drapieżnik. Kanalizujemy swoje instynkty w rywalizację w firmie, czy zawody sportowe, ale nie oznacza, że tych instynktów się pozbywamy. Jak ktoś chce bardziej "naturalnie" doznawać adrenaliny i pójść zapolować - proszę bardzo. To i tak konieczność. Ja tutaj nie przypisuję innym swoich skłonności. To Ty zaprzeczasz własnym skłonnościom, które posiadasz jak każdy przedstawiciel męskiej części ludzkiej populacji, w mniejszym, czy większym natężeniu. Bardzo łatwo zakopać skłonności pod warstwą teorii etycznych i udawać nawet przed samym sobą, że się ich nie posiada. Ciekawe jest jednak to, że w sytuacjach ekstremalnych, to raczej właśnie osoby, które dokonują takiego samozaprzeczenia tracą moralny grunt, niż osoby, które znając swoje ciemne strony nauczyły się z nimi żyć.

 

 

Ma też możliwość tworzenia społeczeństw, w których np. nie je się mięsa.

 

Ale niestety nie wiadomo, czy możliwe jest to do wprowadzenia na skalę globalną. Ze zwyczajnych, fizycznych powodów.

 

Pisanie o łowieckiej nautrze albo że homo spaiens jakiś jest to uniki: argumenty, którymi można rzucać w obie strony, próbując temu sfatygowanemu homo sapiens wymyślać nowe przymiotniki i określenia. Mają przez to nadać wywodowi uniwersalności i poprzeć "naturą".

 

Natura drapieżnika nie jest żadnym wymysłem, lecz ewolucyjnym, czysto biologicznym faktem. I ja niczego nie usprawiedliwiam. Za bezsensowne dręczenie zwierząt zamykałbym w więzieniu na bezwzględne 10 lat (a nie takie śmieszne wyroki jakie mamy teraz). Po prostu nie popadam w skrajności i ważę motywy, konieczności, skutki itd.

 

Corridę też można nazwać grą, a masowe egzekucje wykonuje się wedle ściśle określonych procedur, czyli reguł. I wreszcie walki gladiatorów - cóż za wspaniała gra.

 

Pojęcie gry wprowadziłem po to, ażeby pokazać różnicę między tym, kiedy "procedury" same w sobie są istotą, od tego, kiedy istotą jest np. nienawiść, sadyzm, żądza odwetu itp. W takich wypadkach "procedury" są tylko przygodne i albo wynikają po prostu z konieczności organizacyjnych, albo są podporządkowane maksymalizowaniu satysfakcji (a więc znowu: same w sobie są bez znaczenia).

 

W przypadku polowania prawdziwego myśliwego cieszy np. że udaje mu się coraz lepiej jakiś gatunek podchodzić, cieszy go to samo w sobie, jako umiejętność. Cieszy go trofeum, ale jako "wyjątkowy okaz", który umieszcza go na jakiejś skali łowczych, a nie dlatego, że dane zwierzę fajnie się zabijało. Cieszy go pielęgnowanie broni, bo wpisuje go w pewną tradycję łowców, którzy mają "swoje sprawy", a nie dlatego, że lubi refleksy ubitego zwierzęcia na wypolerowanej lufie. Elementy "gry" są istotne same w sobie, jako pielęgnowanie pewnej sprawności i kontynuowanie pewnej tradycji.

 

To jak z boksem. Niektórych brzydzi ten sport, uważają, że to fascynacja krwią, agresją itp. Tym czasem wystarczy takiej osobie pokazać, że chodzi o kombinacje ciosów, ataki, uniki, kontrataki, sposoby ich przeprowadzania, że chodzi o pojedynek pewnych "zręczności", ażeby taka osoba zmieniła zdanie. Oczywiście, że można zastanawiać się czy nie warto by boksu zakazać, skoro ubocznie przynosi takie konsekwencje jak np. uszkodzenia mózgu, a czasami nawet śmierć. To uprawniona dyskusja. Chodzi jednak o to, że nie można z tych konsekwencji wnosić, że bokser=psychopata.

 

Nie będę się wypowiadał na temat tego, że jakoby polowanie jest "konieczne", bo muszę się o tym więcej dowiedzieć. W każdym razie nie o tym mowa. Podobnie jak argument, że niebranie udziału w zabijaniu jest niemożliwe i pozostaje tylko samobójstwo. Ekstremalne tezy brzmią mocno, ale pusto.

 

Tyle, że czasami okazują się prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. I zauważ jak moje pojęcie gry dobrze zgadza się z pojęciem sublimacji.

 

Umiejętność jest umiejętnością (a nie podchodzeniem dla mordu), trofeum trofeum (a nie uciętą głową zwierzęcia), czyszczenie broni "swoją sprawą" (a nie przygotowaniem narzędzia mordu) dlatego, że wszystko to wpisuje się w pewien etos, tradycję, kulturę. "Procedury" mogą być istotne same w sobie (nie zakładać żądzy mordu) i mamy tu "grę", ponieważ czynność polowania uległa kulturowej sublimacji. I w psychologii normalnego myśliwego wszystko to w istocie rozgrywa się na poziomie gry.

 

Powiesz, że w ten sposób zacieramy prawdę, stosujemy eufemizmy. Owszem, ale właśnie te eufemizmy sprawiają, że nie można postawić równania między myśliwym, a sadystą, czy psychopatą, bo on może polować na poziomie tych eufemizmów. Ważne żeby nie zapomniał, że zachowujemy tę sferę eufemizmów - przynajmniej współcześnie - dlatego, że odstrzał pewnej ilości zwierząt jest koniecznością i żeby nie łamał reguł gry (nie polował nielegalnie, nie wystawiał lewych pozwoleń) itp. Właściwie bez tej przestrzeni eufemizmów, a przy konieczności odstrzału zwierząt, właśnie tworzylibyśmy psycholi, bo kazalibyśmy myśliwym żyć z piętnem karygodnego mordu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaspokaja swój pierwotny instynkt polowania i zabijaniamimo, że pokarmu mu nie brakuje. Widać, że ma geny społeczeństwa zbieracko-łowieckiego. Co kolekcjonuje? Wypchane ptactwo? Skórę niedźwiedzia? Wypcha sobie lisa trocinami i wstawi mu plastikowe oczy? Nie może sobie postrzelać na strzelnicy z wiatrówki z krzywo wyprofilowaną lufą i wygrać maskotkę dla jakiejś ekolożki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu: zwykle staram się w jak najmniejszym stopniu odnosić i oceniać poglądy innych, ale to co piszesz jest tak pełne głupoty, że aż strach. Porównywanie procesu zabicia zwierzęcia w ubojni do procesu zabicia go przez myśliwego? Wiesz w ogóle, jak wyglądają realia? Wielkiemu odsetkowi zwierząt postrzelonych/draśniętych udaje się uciec myśliwemu. Poczytaj sobie proszę o o konsekwencjach ran postrzałowych u zwierząt i o tym, jak wygląda ich śmierć w takim przypadku. Nie wspominając już o polowaniach z udziałem psów myśliwskich. Jeśli naprawdę nie widzisz różnicy w porówaniu do śmierci w ubojni, to bardzo mi przykro.

 

Idąc dalej - zabijanie zwierząt dla przyjemności nie jest złe, dla pieniędzy również, tak? W końcu pobudki są wyższego rzędu, kłusownicy chcą wykarmić swoje rodziny. E.g. zastawianie sideł na bliskie wyginięciu białe nosorożce azjatyckie w celu zdobycia kości, skutkujące umieraniem zwierzęcia czasami przez kilka tygodni.

 

Porównywanie eksperymentów medycznych do polowania?

 

Ale za to mordowanie zwierząt w ramach eksperymentów medycznych jest super sprawą - w końcu służy to komuś więcej niż tylko sadystycznym skłonnościom naukowca <- niesprawiedliwe, ale za to stwierdzenie, że gościu jest psychopatą bo lubi sobie postrzelać już jest sprawiedliwe?!

 

Próbę pokonania nowotworów czy chorób neurologicznych zrównujesz w ochotą zabicia jelenia dla przyjemności? Czy może uważasz, iż obiektem większości polowań są gryzonie oraz muszki owocowe? Czy może zabicie muszki owocowej i sarny jest dla Ciebie tym samym? (aż czekam na słynny już argument jednakowej percepcji bólu o zwierząt każdego gatunku oraz roślin)

 

Boli mnie fanatyzm w stylu organizacji PETA

 

Masz w ogóle zielone pojęcie o zakresie działalności PETA? Zdajesz sobie sprawę, w jak wiele kluczowych i przełomowych projektów związanych zarówno z fauną, jak i florą jest ona zaangażowana, głównie dzięki środkom zdobytym poprzez wynoszenie kwestii praw zwierząt wśród tzw. elity społeczeństwa? Właśnie poprzez działania określane przez Ciebie jako 'fanatyzm' PETA jest organizacją, która ma realny wpływ na ochornę zagrożonych gatunków i jest w stanie skutecznie działać w razie potrzeby, podczas gdy organizacje uciekające od 'komerchy' skupiają się na szlachetnej idei "podnoszenia świadomości społeczeństwa". Nasza firma współpracuje z PETA od 6 lat, wiem więc dokładnie o czym mówię.

 

Jeśli więc masz zamiar szufladkować najróżniejszej maści zachowania pod te same określenia i naprawdę nie widzisz żadnej różnicy pomiędzy nimi, to jesteś albo WIELKIM ignorantem, albo też bardzo ograniczoną osobą. Niezależnie od opcji, nie szerz proszę swoich opinii w kwestiach, o których nie masz zielonego pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Poczytaj sobie proszę o o konsekwencjach ran postrzałowych u zwierząt i o tym, jak wygląda ich śmierć w takim przypadku

 

Słaby argument. Myśliwy jeśli decyduje się na strzał do zwierzyny grubej, musi mieć mozliwość dostarczenia do łowiska psa wyszkolonego do pracy na farbie (czyli krwi zwierzęcia). To jest pierwszy warunek.

Druga sprawa to taka, że myśliwy powinien oddać strzał tak, aby spowodować natychmiastową śmierć zwierzęcia i oszczędzić mu niepotrzebnych cierpień.

Trzecia sprawa to to, że prawo łowieckie wymaga, aby myśliwy zrobił WSZYSTKO!!! by znaleźć postrzelone zwierzę.

 

Także wśród zwierzyny grubej odstek postrzelonych zwierząt i nieodnalezionych przez myśliwego jest bardzo mały. Jeśli chodzi o ptaki to zgadzam się ( u kaczek dochodzi do 30%, ale wynika to z kolei z dwóch rzeczy).

Kaczki przebywają w bardzo trudno dostępnych terenach  i często mimo pomocy psa aportującego nie udaje się jej odnaleźć.

Myśliwy nie może strzelać kaczek siedzących na wodzie, musi czekać aż poderwą się do lotu. Więc prawo narzuca utrudnienia na strzelców, poniekąd będąc przyczyną takiego procenta niepodniesionych sztuk.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Dodam tylko,

 

Dobra, w porządku. Jednak skąd się bierze argument o "przydatności" myśliwych. O tym, że "gdyby nie oni, to zwierzyna płowa tak by się rozmnożyła".... czy nie stąd, że ci sami myśliwi zabijają drapieżniki, bo przecież, "gdyby nie oni, to drapieżniki tak by przetrzebiły zwierzynę" itp. itd.? Skoro myśliwi są potrzebny, by "redukować" liczbę saren i zajęcy, to po co zabijają wilki, po co zabijają psy, które wyszły z ludźmi na spacer, twierdząc, że wilki i psy zagrażają populacji zwierzyny płowej? No to tej płowej jest za mało czy za dużo? Trzeba jej chronić przed drapieżnikami bo jest jej za mało i jednocześnie trzeba do niej strzelać, bo jest jej za dużo?

Ot, myśliwska "logika"....

 

Ale to logika całego naszego państwa. Ktoś, kto lubi zabijać dla zabawy dostanie pozwolenie na broń, ktoś, kto chce mieć broń, by chronić swoją rodzinę - pozwolenia nie dostanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słaby argument. Myśliwy jeśli decyduje się na strzał do zwierzyny grubej, musi mieć mozliwość dostarczenia do łowiska psa wyszkolonego do pracy na farbie (czyli krwi zwierzęcia). To jest pierwszy warunek.

Druga sprawa to taka, że myśliwy powinien oddać strzał tak, aby spowodować natychmiastową śmierć zwierzęcia i oszczędzić mu niepotrzebnych cierpień.

Trzecia sprawa to to, że prawo łowieckie wymaga, aby myśliwy zrobił WSZYSTKO!!! by znaleźć postrzelone zwierzę.

 

Piękna teoria i tylko teoria.

Skąd się biorą przypadki zabicia psa przez myśliwego? Przecież myśliwy nie może zabić psa, który jest z kimś w lesie na spacerze...

Skąd się biorą przypadki zabicia myśliwego przez myśliwego? Przecież myśliwy nie może strzelić, dopóki nie zidentyfikuje celu ze 100-procentową pewnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: fakt, ale idąc z psem w lesie nie wolno spuścić go ze smyczy, a wątpię , żeby ktos zastrzelił psa idącego na smyczy

http://pieswlesie.blogspot.com/

 

Po drugie: najczęsciej są to rykoszety, które są wpisane w ryzyko polowań

 

Jeśli ktoś łamie prawo i przyjęte zasady to zasługuję na karę i wyklucznie ze zwiąku łowieckiego. To tak samo jakby zabronić wszystkim kierowcom prowadzenia samochodu, bo jakaś część z nich łamie Kodeks Drogowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu:

Idąc dalej - zabijanie zwierząt dla przyjemności nie jest złe, dla pieniędzy również, tak? W końcu pobudki są wyższego rzędu, kłusownicy chcą wykarmić swoje rodziny. E.g. zastawianie sideł na bliskie wyginięciu białe nosorożce azjatyckie w celu zdobycia kości, skutkujące umieraniem zwierzęcia czasami przez kilka tygodni.

Nie rozumiem twojego oburzenia - mogłeś zacytować fragment, do którego się odniosłeś. Ale tak - nie liczy się czy zabijając zwierzynę zarabiasz pieniądze, liczą się motywy, a te ma każdy człowiek inne. Poza tym nie doczytałeś, bo wyraźnie zaznaczyłem, że nbależy patrzeć przez pryzmat ICHNIEGO prawa a nie tutejszego - wątpię aby zastawianie sideł na zagrożone nosorożce było legalne - ale tego już nie zdołałes zauważyć.

Porównywanie eksperymentów medycznych do polowania?

 

Próbę pokonania nowotworów czy chorób neurologicznych zrównujesz w ochotą zabicia jelenia dla przyjemności? Czy może uważasz, iż obiektem większości polowań są gryzonie oraz muszki owocowe? Czy może zabicie muszki owocowej i sarny jest dla Ciebie tym samym? (aż czekam na słynny już argument jednakowej percepcji bólu o zwierząt każdego gatunku oraz roślin)

Tak, dokładnie, wręcz polowanie jest bardziej humanitarne niż pozwalanie np. myszom na zamęczenie się na śmierć nowotworem. Kontekst był taki, że znasz swoje motywy ale nie znasz motywów kolegi z pracy - ten kolega może nawet się podniecać cierpieniem swoich "próbek". Szerszym kontekstem było - osądzasz kogoś, kogo w życiu nie widziałeś na oczy jako psychopatę z sadystycznymi skłonnościami - FANATYZM i PARANOJA

Masz w ogóle zielone pojęcie o zakresie działalności PETA? (...) Właśnie poprzez działania określane przez Ciebie jako 'fanatyzm' PETA jest organizacją, która ma realny wpływ na ochornę zagrożonych gatunków i jest w stanie skutecznie działać w razie potrzeby, podczas gdy organizacje uciekające od 'komerchy' skupiają się na szlachetnej idei "podnoszenia świadomości społeczeństwa".

Nie mam zielonego pojęcia czym się zajmuje PETA, poza mazaniem atrakcyjnych kobiet farbą o przepraszam "krwią" - jak na razie jeszcze jeszcze nigdzie nie natknąłem się na sensowne informacje dotyczące działalności w kontekście tych rozbieranych ujęć. Zresztą już Mikroos przyznał, że choć fanatycy ekologiczni uratowali Rospudę, to i tak inny obszar ekologiczny znacznie ucierpiał, kto wie czy nie bardziej niż sama Rospuda. (Mikroos - jeżeli coś przekręciłem - sprostuj)

 

Jeśli więc masz zamiar szufladkować najróżniejszej maści zachowania pod te same określenia i naprawdę nie widzisz żadnej różnicy pomiędzy nimi, to jesteś albo WIELKIM ignorantem, albo też bardzo ograniczoną osobą. Niezależnie od opcji, nie szerz proszę swoich opinii w kwestiach, o których nie masz zielonego pojęcia.

Och, widzę że nie mam prawa do mojego zdania - dobrze wiedzieć, tak jestem ignorantem i do tego strasznie ograniczonym i wiesz co? DOBRZE MI Z TYM, naprawdę - wolę być ignorantem, który daje każdemu szansę niż ŚWIADOMYM nie-ignorantem, który człowieka automatycznie szufladkuje jako psychopatę na podstawie 5 zdań z tłumaczonej notki prasowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, w porządku. Jednak skąd się bierze argument o "przydatności" myśliwych. O tym, że "gdyby nie oni, to zwierzyna płowa tak by się rozmnożyła".... czy nie stąd, że ci sami myśliwi zabijają drapieżniki, bo przecież, "gdyby nie oni, to drapieżniki tak by przetrzebiły zwierzynę" itp. itd.?

 

To nie tak: po prostu ekosystem jest naruszony i nie da się na jego gruncie ustanowić stałej równowagi (np. z powodu ograniczoności terenu). Sprzężenie zwrotne ujemne już nie działa.

 

Np. - rozumując grubo - nie jest tak, że jak wilki wytrzebią za dużo zwierzyny płowej, to ich populacja sama znacznie spadać (brak pożywienia), a wtedy populacja zwierzyny płowej się odbuduje i wszystko wróci do stanu równowagi. Na ograniczonym terenie wytrzebią populację zwierzyny płowej do tego stopnia, że ona nie będzie w stanie się odbudować. Jak mówiłem - rozumując grubo; ekosystem to miliony wzajemnie powiązanych czynników i szkody poczyniliśmy w nim znacznie większe, niż to by wynikało z takich prostych rozumowań.

 

Dlatego taką wartością są istniejące jeszcze, w pełni autonomiczne ekosystemy, jak np. Puszcza Amazońska, czy Tajga Syberyjska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
wręcz polowanie jest bardziej humanitarne niż pozwalanie np. myszom na zamęczenie się na śmierć nowotworem.

Gratuluję, jesteś autorem najgłupszego przeczytanego przeze mnie dziś zdania! Jeśli dostrzegasz w tym tylko "pozwalanie zwierzętom na zamęczenie się", to serdecznie współczuję krótkowzroczności. Opierając się na tej bzdurnej wypowiedzi mógłbym stwierdzić, że praca chirurga to idiotyzm, bo polega na zadawaniu ran człowiekowi, a policjant z definicji jest s...synem, bo zdarza mu się użyć przemocy np. wobec sprawcy gwałtu. A do tego wszystkiego jest to podwójnie głupie, jeśli uważasz, że wszystko jest w porządku w zabijaniu zwierząt wyłącznie dla własnej satysfakcji, a potem podniecania się pozyskanymi z ich ciał szczątkami, i uważasz to za postawę bardziej normalną od eksperymentów medycznych.

 

Jeszcze raz gratuluję.

Po pierwsze: fakt, ale idąc z psem w lesie nie wolno spuścić go ze smyczy, a wątpię , żeby ktos zastrzelił psa idącego na smyczy

A wystarczyłoby, żeby teren polowania odgradzano choćby taśmą. Skoro wojskowe poligony muszą być oznaczane, to tereny polowań też powinny być. W końcu polowanie to nie pościg policyjny, w czasie którego nigdy nie wiesz, gdzie i kiedy będzie trzeba oddać strzał. Jeżeli wychodzisz gdziekolwiek z bronią, powinieneś mieć obowiązek 1. ostrzeżenia ludzi z otoczenia 2. odgrodzić teren tak, by zminimalizować zagrożenie. Poza tym powtarzam moją opinię o tym, że paranoją jest dorabianie sobie ideologii i posiadanie pasji związanej z zabijaniem żywych istot dla samego ich zabijania. Na dodatek przechowywanie szczątków tych zwierząt jest IMO zwyczajnie chore.

Po drugie: najczęsciej są to rykoszety, które są wpisane w ryzyko polowań

Gdyby jeszcze cierpieli sami uczestnicy polowania, wszystko byłoby ok. W rzeczywstości jednak te rykoszety ranią także ludzi postronnych, którzy nie mieli pojęcia, że coś im grozi. Określenie "wpisane w ryzyko" usprawiedliwiałoby częściowo postrzelenie myśliwego, ale w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia w sytuacji postrzelenia osoby postronnej, bo ta nie ma ochoty się w to "wpisane ryzyko" pakować. Tak długo, jak teren polowania nie będzie ogrodzony, takie niebezpieczeństwo pozostaje bardzo realne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję, jesteś autorem najgłupszego przeczytanego przeze mnie dziś zdania! Jeśli dostrzegasz w tym tylko "pozwalanie zwierzętom na zamęczenie się", to serdecznie współczuję krótkowzroczności. Opierając się na tej bzdurnej wypowiedzi mógłbym stwierdzić, że praca chirurga to idiotyzm, bo polega na zadawaniu ran człowiekowi, a policjant z definicji jest s...synem, bo zdarza mu się użyć przemocy np. wobec sprawcy gwałtu. A do tego wszystkiego jest to podwójnie głupie, jeśli uważasz, że wszystko jest w porządku w zabijaniu zwierząt wyłącznie dla własnej satysfakcji, a potem podniecania się pozyskanymi z ich ciał szczątkami, i uważasz to za postawę bardziej normalną od eksperymentów medycznych.

Nie do końca mnie zrozumiałeś - mówiłem o motywach JEDNOSTEK a nie twoich czy innych - wszystko jest kwestią podejścia, zresztą zauważ, że podczas gdy jedni pracują nad metodami leczenia inni opracowują metody zabijania (gazy bojowe). Ktoś tam kiedyś kilometr wcześniej uznał, że gość, który chce zapolować ma sadystyczne skłonności - co można właśnie porównać do uznania wszystkiego możliwego za sadystyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie do końca mnie zrozumiałeś - mówiłem o motywach JEDNOSTEK a nie twoich czy innych

Jeśli rzeczywiście miałeś to na mysli, napisałeś to bardzo nie wprost - w swojej wypowiedzi opisywałeś czynność jako taką, a nie osoby tę czynność wykonujące.

Ktoś tam kiedyś kilometr wcześniej uznał, że gość, który chce zapolować ma sadystyczne skłonności - co można właśnie porównać do uznania wszystkiego możliwego za sadystyczne.
A nie jest tak? Jeżeli człowiek zabija zwierzę, a potem wiesza sobie na ścianie jego szczątki, to chyba świadczy to o tym, że odczuwa satysfakcję z uśmiercenia tego zwierzaka (zresztą opowieści myśliwych o tym, jak to fajnie było na łowisku, też się znikąd nie biorą). Wieczorne imprezy po udanym polowaniu też nie świadczą szczególnie dobrze o szacunku dla zabitych zwierząt i dla mnie dość mocno sugerują, że nie chodzi tylko o przykry obowiązek regulowania zależności w ekosystemie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nie jest tak? Jeżeli człowiek zabija zwierzę, a potem wiesza sobie na ścianie jego szczątki, to chyba świadczy to o tym, że odczuwa satysfakcję z uśmiercenia tego zwierzaka (zresztą opowieści myśliwych o tym, jak to fajnie było na łowisku, też się znikąd nie biorą).

Z tego wynika że jednak leśniczy są psychopatami, bo też lubują się w trofeach - witamy w binarlandzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie "są psychopatami", tylko "prezentują niezdrowe zachowania" (wszak przechowywanie resztek zwłok nie jest IMHO normalne). Spora różnica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam nadzieję że nie posiadasz niczego skórzanego, wszak nosisz na sobie przetworzoną padlinę... drobny szczegół a spora różnica, dla mnie EOT, chyba że padną CIEKAWE argumenty - aktualnie dyskusja się zapętliła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głównie dlatego, że sedno wątku jest kwestią ideologii i porozumienia żadnego tutaj praktycznie być nie może (jak w rozmowie ateisty z katolikiem). Byle tylko nie zapuszczać się w hipotezach za daleko tam, gdzie fakty mówią same za siebie, co Ci się niestety przytrafiło. Jeśli zaś chodzi o poglądy w omawianej w wątku kwestii - cóż, dla mnie te Twoje mogą być chore, jeśli jednak Ty jak sam mówisz czujesz się z nimi dobrze i nie widzisz żadnego problemu, gratuluję. Choć potępiam oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
(wszak przechowywanie resztek zwłok nie jest IMHO normalne)

 

Brawo!!! Zakażmy więc uczelniom medycznym przechowywania zwłok ludzkich i zwierzęcych!!!

 

Ludzie od zawsze zbierali kości, rogi., skóry itp. Albo w celach użytkowych albo czysto estetycznych. Tak jak napisałeś "IMO". Więc co ci do tego co kto kolekconuje. Dla mnie zbieranie monet może byc totalną głupotą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zakażmy więc uczelniom medycznym przechowywania zwłok ludzkich i zwierzęcych!!!

Brawo, dziś Ty zdobywasz moją nagrodę "Idiotyzm dnia"! :D Jeśli nie dostrzegasz różnicy, to chyba tylko potwierdzasz moją teorię o tym, że zamiłowanie do zabijania zwierząt odbija się na człowieku.

Ludzie od zawsze zbierali kości, rogi., skóry itp. Albo w celach użytkowych albo czysto estetycznych. Tak jak napisałeś "IMO". Więc co ci do tego co kto kolekconuje. Dla mnie zbieranie monet może byc totalną głupotą.
Tyle, że monety wczesniej nie trzeba zabić, żeby ją sobie powiesić w ramce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MIkrus z całym szacunkiem, ale jesteś jedyną osobą na tym forum, z którą dyskusja nie ma sensu. Z 10 argumentów wybierasz sobie jeden, który najbardziej ci pasuje. Jesteś przemądrzały, ale twoje "mądrości" nie są poparte żadną wiedzą. Jesteś chamski i tak mocno przekonany o swojej jedynej, słusznej racji, że gadanie do ciebie, to jak gadanie do kamienia. Więc pocałuj mnie teraz w dupę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to moja wina, że spieramy się o argument absolutnie koronny, czyli kwestię słuszności zabijania zwierząt dla własnej przyjemności?

 

Generalnie całować Ciebie nie mam ochoty, ale chciałbym zauważyć, że w przeciwieństwie do Ciebie odpowiedziałem przynajmniej na argument. Wiele razy w dyskusjach przyznawałem się do błędu, ale nie zamierzam ustępować, kiedy uważam bez cienia wątpliwości, że postawa myśliwych to w większości przypadków zachowanie gdzieś na granicy pomiędzy sadyzmem i "damskim" boksem, czyli biciem bezbronnego.

 

A co do wybierania sobie argumentów, to nie chcę być czepialski, ale to Ty nie odpowiedziałeś wczesniej nt. rykoszetów i ofiar wśród osób postronnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół z Texas A&M University odkrył najstarszą broń znalezioną w Ameryce Północnej. To grot włóczni, którego wiek oceniono na 15 500 lat. Odkrycia dokonali naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Michaela Watersa. Grot, wraz z pozostałościami po wielu innych sztukach broni, znaleziono na stanowisku Debra L. Friedkin znajdującym się około 65 kilometrów na północny-zachód od Austin. Stanowisko to jest intensywnie badane od 12 lat.
      Wspomniany grot, wykonany z czertu, został znaleziony wraz z innymi narzędziami w warstwie datowanej na 15 500 lat. Jest więc starszy od kultury Clovis, którą przez dziesięciolecia uważano za najstarszą kuklturę Ameryki.
      Nie ma wątpliwości, że grot ten był używany do polowań. To odkrycie jest istotne z tego względu, że dotychczas na żadnym stanowisku archeologicznym starszym od kultury Clovis nie znaleziono grotów włóczni, a jedynie kamienne narzędzia. Ten grot jest starszy od grotów kultur Clovis i Folsom. Kultura Clovis jest datowana na 13 000 – 12 700 lat, a Folsom jest młodsza. Archeolodzy zawsze marzą o tym, by znaleźć narzędzie charakterystyczne dla danego okresu, takie jak właśnie groty broni miotanej, które byłyby starsze od Clovis. I z takim właśnie znaleziskiem mamy tutaj do czynienia, mówi Waters.
      Jednym ze znaków rozpoznawczych kultury Clovis jest charakterystyczny dla niej zaawansowany grot. Podobnego kształtu obustronnych żłobień nie spotyka się nigdzie poza zasięgiem oddziaływania tej kultury.
      Osadnictwo ludzkie w Ameryce podczas ostatniego zlodowacenia było złożonym procesem i widać to w puli genetycznej mieszkańców kontynentu. Teraz zaczynamy to widzieć też w zabytkach archeologicznych, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzymając w rękach broń, częściej zakładamy, że inni też ją mają.
      Prof. James Brockmole z University of Notre Dame przeprowadził z kolegą z Purdue University 5 eksperymentów. Ochotnikom pokazywano na komputerze serię zdjęć. Mieli oni określić, czy osoba na zdjęciu trzyma broń, czy neutralny obiekt, np. telefon komórkowy. Badani wykonywali zadanie, dzierżąc w dłoniach zabawkową broń albo coś neutralnego, np. piłeczkę.
      Naukowcy różnicowali przebieg poszczególnych eksperymentów. Czasem ludzie ze zdjęć nosili kominiarki; zmieniano też ich rasę oraz wymagany sposób reagowania, gdy badanym wydawało się, że mają oni ze sobą broń. Bez względu na scenariusz, ochotnicy częściej widzieli na fotografiach broń, gdy trzymali broń, a nie piłkę.
      Na zdolność obserwatora do wykrycia i skategoryzowania obiektu jako broni wpływają przekonania, oczekiwania i emocje. Teraz wiemy, że jego zdolność do zachowania się w określony sposób [możliwość skorzystania z broni] także bardzo zmienia rozpoznanie obiektu. Wydaje się, że ludzie mają spory problem z oddzieleniem tego, co postrzegają, od własnych myśli o tym, co mogliby [...] zrobić.
      Psycholodzy udowodnili, że u podłoża zaobserwowanego zjawiska leży możność działania. Okazało się bowiem, że sam widok leżącej obok broni w ogóle nie wpływał na ochotników. By coś się stało, trzeba było ją trzymać.
      Wyniki poprzednich badań wskazują, że ludzie postrzegają właściwości przestrzenne otoczenia w kategoriach zdolności do wykonania w nim zamierzonego działania. Brockmole wyjaśnia, że na takiej zasadzie osoby z szerszymi ramionami postrzegają drzwi jako węższe. Jak widać, w przypadku broni dzieje się coś podobnego...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pysk ryb pił jest wyciągnięty w tzw. rostrum. Okazuje się, że to broń typu wszystko w jednym, bo nie tylko pozwala wyczuć ofiarę, ale i po zamachach wykonywanych na boki z imponującą prędkością zmienia się w widelec - kąsek nabija się bowiem na zęby.
      Wcześniej biolodzy wiedzieli, że ryby piły reagują na pole elektryczne ofiar. Na rostrum znajdują się tysiące elektroreceptorów, dodatkowo kanaliki w pokrywającej je skórze pozwalają wykryć ruch wody. Teraz australijsko-amerykańskiemu zespołowi udało się sfilmować te krytycznie zagrożone wyginięciem zwierzęta w akcji, co rozwiało wątpliwości dotyczące szczegółów działania piły.
      Barbara Wueringer z University of Queensland podkreśla, że była bardzo zaskoczona, widząc biegłość, z jaką ryby piły posługują się swoim "oprzyrządowaniem". Wystarczy powiedzieć, że poruszają rostrum z prędkością kilku wymachów na sekundę.
      Osobnikom sfilmowanym dzięki ukrytym kamerom podawano kawałki tuńczyków i kiełbi. Pchnięcia były niekiedy wystarczająco silne, by przepołowić rybne bloki. Wyszło też na jaw, że rostrum świetnie się nadaje do przyszpilania upolowanych kąsków do dna.
      W ramach najnowszego studium akademicy obserwowali, jak niedawno schwytane piły słodkowodne (Pristis microdon) nabijały "ofiarę", reagując na słabe pole elektryczne wody i dna, które miało przypominać to charakterystyczne dla żywych zwierząt.
      Fakt, że ryby piły poruszają się w kolumnie wody, by ściągnąć stamtąd ofiary, świadczy, że są bardziej aktywnymi myśliwymi niż dotąd sądzono. Kiedyś rostrum postrzegano jako pogrzebacz do przekopywania osadów dennych. Teraz okazało się, że mamy raczej do czynienia z, jak to ujmuje Wueringer, anteną połączoną z bronią. Rostra występujące u innych ryb spełniają albo funkcję wykrywacza, albo broni. U żaglicowatych pozwalają ogłuszać ofiary, natomiast wiosłonosowate wykorzystują rozmieszczone tam receptory do wyczuwania i nakierowywania się na pole elektryczne planktonu.
      Ryby piły nie kopią co prawda w dnie, ale przesuwają po nim rzędy zębów. Wg naukowców, zajmują się wtedy ostrzeniem. Ich zachowanie porównywano z rochowatymi, które mają z rybami piłami wspólnego przodka, ale nie wykształciły piły.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Płomykówki zwyczajne (Tyto alba) polują niemal bezszelestnie. Udaje im się to, bo lecą bardzo wolno, przez co ograniczają liczbę machnięć skrzydłami. Wolny lot to zasługa specjalnej budowy i kształtu skrzydeł.
      Dr Thomas Bachmann z Uniwersytetu Technicznego w Darmstadt zbadał upierzenie tych sów oraz wykonał obrazowanie 3D ich kośćca. Wyniki swoich badań przedstawił na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Integracyjnej i Porównawczej w Charleston.
      Płomykówki polują przeważnie w ciemności, dlatego polegają na informacjach akustycznych. Muszą latać cicho, by słyszeć przemieszczające się nornice i nie zaalarmować ofiary, że znajdują się gdzieś w pobliżu.
      Jedną z najważniejszych cech skrzydeł T. alba jest duża krzywizna. Zapewnia ona lepszą nośność. Przepływ powietrza nad górną powierzchnią skrzydła ulega przyspieszeniu, przez co spada ciśnienie. Skrzydło jest zasysane w górę, w kierunku niższego ciśnienia.
      Za sprawą delikatnej powierzchni zredukowaniu ulega hałas związany z tarciem pióra o pióro. Poza tym całe ciało sowy jest pokryte grubą warstwą piór. Płomykówka ma ich o wiele więcej niż ptak podobnej wielkości. Gęsto rozmieszczone pióra działają jak panele akustyczne, które pochłaniają wszystkie niechciane dźwięki.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z organizacji Public Intelligence opublikowali informację dotyczącą broni, która nie zabija, a którą chce budować lub udoskonalać Pentagon. Taka broń ma posłużyć przede wszystkim do rozwiązywania konfliktów bez eskalowania przemocy i wywoływania niechęci czy nienawiści do żołnierzy.
      Analitycy twierdzą, że obecnie używana broń tego typu nie tylko pozwala na zażegnanie kryzysu, ale wywołuje też pozytywny oddźwięk u miejscowej ludności.
      Jednym z takich urządzeń jest Raytheon Active Denial System. To urządzenie mikrofalowe, które na krótki czas podgrzewa skórę. Temperatura jest na tyle wysoka, że „ostrzelany“ jest zmuszony do wycofania się, jednocześnie zaś broń ma nie powodować ran. Pentagon chce zwiększyć zasięg systemu tak, by niemożliwe było zbliżenie się do niego na odległość pozwalającą na ostrzelanie z małej broni ręcznej.
      Innym urządzeniem jest Distributed Sound and Light Array (DSLA). To połączenie laserów, świateł i systemu dźwiękowego, które ma zdezorientować tłum. Ma jednak tę wadę, że użyte z bliskiej odległości może uszkodzić uszy i oczy.
      W przyszłym roku Pentagon rozpocznie testy udoskonalonego granatu hukowego. Ma on oślepiać człowieka na 10 sekund i wystawiać go na działanie dźwięku o natężeniu 143 decybeli.
      Udoskonalona zostanie też gumowa amunicja. Wojskowi domagają się, by miała ona większy zasięg i została wyposażona w barwnik pozostawiający ślady na ubraniu i ciele ostrzelanego, by można było go później zidentyfikować.
      Jeśli zaś chodzi o broń, która jeszcze nie istnieje, to na „liście życzeń“ Pentagonu znalazły się dwa interesujące systemy. jeden z nich to Subsurface Non-Lethal Engagement-Impulse Swimmer Gun. Ma być to broń generująca pod wodą impuls dźwiękowy, który z odległości nawet 150 metrów będzie wywoływał zaburzenia orientacji oraz nudności u wrogich płetwonurków. Odmiana tego systemu będzie generowała nanosekundowy impuls elektryczny, powodujący utratę kontroli nad mięśniami. Pentagon nie wyklucza takiej modyfikacji tej broni, że możliwe będzie zatrzymywanie za jej pomocą samochodów lub statków, poprzez przeciążenie ich systemów elektronicznych.
      Najciekawszym pomysłem ma być jednak Laser Based Flow Modification. W zamierzeniach pomysłodawców tego systemu, pozwoli on na „ostrzelanie“ krawędzi natarcia skrzydła samolotu, dzięki czemu zmieni się siła nośna i maszyna zostanie zmuszona do lądowania.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...