Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jamie Cap, 46-latek z New Jersey, który cierpi na paraliż czterokończynowy, po 2,5-rocznej batalii z władzami uzyskał pozwolenie na polowanie. Mężczyzna został sparaliżowany przed 30 laty, gdy podczas gry w futbol amerykański doznał urazu szyi. Uniemożliwiło mu to oddawanie się jednej z największych pasji życiowych – polowaniu.

Cap może polować jedynie w obecności drugiego człowieka, który unieruchamia m.in. jego wózek. Używa strzelby z nabojami kalibru 12. Broń jest wyposażona w zasilaną bateriami maszynę, którą Amerykanin steruje za pomocą rurki do oddychania. Kąt ustawienia wylotu lufy może korygować, poszturchując ustami przełącznik migowy przechylny.

W zeszłym tygodniu wypalił po raz pierwszy od 30 lat - ostatni strzał oddał 3 listopada 1979 r. Ma wrażenie, jakby to było wczoraj, może ze względu na wypadek, jakiemu uległ następnego dnia. Mówi, że to niesamowite przeżycie. Niektórzy ludzie myślą, że to nic, ale niech najpierw będą sparaliżowani przez 3 dekady i dopiero potem ze mną porozmawiają.

Jak podkreślają eksperci, niepełnosprawni myśliwi wcale nie należą w USA do rzadkości, ale tetraplegicy są już ewenementem. Vanessa Warner, szefowa sekcji ds. usług dla osób niepełnosprawnych Narodowego Stowarzyszenia Broni, sądzi, że dzieje się tak wskutek braku świadomości istnienia odpowiednich rozwiązań technologicznych, bo żadne prawo stanowe nie zakazuje polowania czy posiadania broni przez niepełnosprawnych. Do samej Warner w tygodniu dociera kilka zapytań dotyczących licencji czy wyposażenia do polowań dla ludzi z paraliżem czterokończynowym.

New Jersey jest jednym z nielicznych stanów, w których trzeba spełnić szereg wymogów formalnych, zanim zostanie się legalnym posiadaczem broni. Za pośrednictwem lokalnego wydziału policji trzeba uzyskać kartę identyfikacyjną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

świetny obiek badań dla psychiatry... jaką trzeba mieć mentalność, by przez 30 lat nie wyzbyć się chęci - niepotrzebnego - zabijania zwierzaków.... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało tego - jak bardzo trzeba mieć poprzestawiane w głowie, by cierpieć na paraliż czterokończynowy, a mimo to zainwestować pieniądze w gadżet do obsługi broni palnej, a nie w urządzenie, które mogłoby realnie pomóc w codziennym życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało tego - jak bardzo trzeba mieć poprzestawiane w głowie, by cierpieć na paraliż czterokończynowy, a mimo to zainwestować pieniądze w gadżet do obsługi broni palnej, a nie na urządzenie, które mogłoby realnie pomóc w codziennym życiu.

1) skąd wiesz, że jeszcze tych urządzeń "usprawniających" życie nie zakupił?

2) urządzenie wspomagające życie codzienne wte czy w tamte nic nie zmienia - mając czterokończynowy paraliż i tak jesteś SKAZANY na pomoc osoby trzeciej.

 

świetny obiek badań dla psychiatry... jaką trzeba mieć mentalność, by przez 30 lat nie wyzbyć się chęci - niepotrzebnego - zabijania zwierzaków.... ?

Nie hipokryzuj - ile kg mięsa zjadłeś w zeszłym tygodniu/miesiącu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie hipokryzuj - ile kg mięsa zjadłeś w zeszłym tygodniu/miesiącu?

 

dużo. ja po prostu uwielbiam mięso i przyżądzam je samodzielnie - od wędzenia po duszenie... po mięsko chodzę do zaprzyjaźnionego sklepu... wraz z rozwojem cywilizacji zniknęła potrzeba strzelania do zwierzaków i łapania ich w sidłą... wedłóg mnie facet jest po prostu prymitywnym, twardogłowym amerykaninem. Przez 30 lat marzyć o zastrzeleniu jakiegoś zwierzaka ?

pasja jest jednym z elementów samorealizacji, facet żeby się zrealizować musi do czegoś strzelać- to mówi samo za siebie...  dla normalnego człowieka w zadawaniu cierpienia zwierzakom DLA ZABAWY nie ma nic pasjonującego.

 

jeżeli jest to jego sposób na dowartościowanie - to tym bardziej kiepsko świadczy o jego kondycji umysłowej, i o jego otoczeniu w którym się obraca... niejeden dyplom z psychiatrii mkożna by na nim zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pasja jest jednym z elementów samorealizacji, facet żeby się zrealizować musi do czegoś strzelać- to mówi samo za siebie...  dla normalnego człowieka w zadawaniu cierpienia zwierzakom DLA ZABAWY nie ma nic pasjonującego.

 

Pleciesz. Osobiście jestem przeciwny niepotrzebnym polowaniom, ale rozumiem, że może to być pasjonujące zajęcie. Sam byś to zauważył, gdybyś wykopał swoje rozumowanie spod gruzów erystyki. Otóż dla myśliwego również nie ma nic pasjonującego w "zadawaniu cierpienia zwierzakom". Takie ujęcie, to zwyczajny chwyt erystyczny produkcji wegetarian i innych ideowców.

 

W polowaniu chodzi o podchodzenie zwierzyny, oddanie celnego strzału, trofea. O wyzwania i rosnącą wprawę, zdobywanie umiejętności. Jednym słowem o dokładnie te same rzeczy, które pasjonują grających w gry komputerowe, paintball, czy nawet zbierających znaczki. Część zwierzyny i tak jest przeznaczona na odstrzał, po prostu musi być zabita, ponieważ takiej kontroli wymaga nieautonomiczny (bo naruszony przez człowieka) ekosystem. Polowania podlegają kontroli. Los zwierząt hodowlanych jest nierzadko okrutniejszy, niż upolowanej zwierzyny.

 

Nie czepiałbym się zatem jakiegoś pasjonata polowań, a raczej tych, którzy polują na lewo, wystawiają lewe pozwolenia itp. a tego np. w polskim leśnictwie pełno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hurra! Po 30 latach niepełnosprawny człowiek w końcu będzie mógł zabijać zwierzęta dla przyjemności! To wielka chwila w historii ludzkości, kolejna bariera została przełamana. Głupoty oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Groteskowy daj się postrzelić, a potem porównaj to z grą komputerową...

 

wiem, że jest potrzeba regulacji, niech robią to zawodow leśnicy a nie zakompleksieni sadyści którzy w ten sposób się dowartościowują; jak już koniecznie chcą tropić, podchodzić - to niech to robią z aparatem fotograficznym, z tym że to już nie daje takiej adrenaliny... oni po prostu lubią zabijać, czuć się jak prawdziwi mężczyźni co to przynoszą mięso do jaskini - ZABIJAJĄ DLA ZABAWY, niezależnie od teorii jaki dopisują.  Powtarzam - niech regulacji dokonuje słóżba leśna - to ich robota.

 

Załem paru takich co chodzili na polowania - uwież mi oni to po prostu lubili, ten moment gdy biorąc na muszkę mieli świadomość że zabijają, potem mogą się przechwalać przed im podobnymi...  jak myślisz po co zastępcze terminy takie jak "farbowanie" zamiast "krwawienie" ? to takie furtki psychologiczne dzięki którym im samym nie wydają się okrutnymi wobec zwierząt ...

 

I jeszcze jedno: nie trzeba być wegetarianinem - ja nie jestem - by być przeciwnikiem zabijania dla zabawy, wystarczy odrobina współczucia i przyzwoitości wobec zwierzaków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jest różnica pomiędzy jedzeniem mięsa, które - było nie było - trafia do sklepu martwe, a zabijaniem zwierząt samodzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jest różnica pomiędzy jedzeniem mięsa, które - było nie było - trafia do sklepu martwe, a zabijaniem zwierząt samodzielnie.

Wiedziałem że ten argument padnie

Czyli w ubojniach pracują sami psychiczni świrowie, którzy lubują się w zabijaniu i taplaniu w krwi - zastanów się i popatrz w statystyki ile morderców było kiedyś rzeźnikami...

Jaka istnieje różnica pomiędzy mięsem, które padło w ubojni a tym, które padło od kuli myśliwego - jeszcze nigdy nie jadłeś dziczyzny/ koniny?

To teraz pytanie poniżej pasa - pies czy kot to zwierzę domowe, więc się go tutaj nie jada, ale co z świniami, które niektórzy ludzie też biorą jako zwierzęta domowe, już abstrahuję od wyjazdu do chin. Po prostu wypowiadacie się przez pryzmat tutejszego prawa/zwyczaju a to jet totalna głupota.

 

@Groteskowy daj się postrzelić, a potem porównaj to z grą komputerową...

 

wiem, że jest potrzeba regulacji, niech robią to zawodow leśnicy a nie zakompleksieni sadyści którzy w ten sposób się dowartościowują;

Skąd wiesz czy przypadkiem gość nie posiada odpowiednich uprawnień, zezwalających mu na kontrolowany odstrzał zwierzyny, ale nie to są kurde sadystyczne skłonności. Sadystyczne skłonności to mieli ci co w ubojniach znęcali się nad zwierzyną przed zabiciem tudzież stosując gotowanie jako humanitarną metodę zabijania.

 

Zadawanie cierpienia to krojenie żywcem na plasterki czy walenie psem o podłogę, aż zdechnie (wtedy mięsko jest smaczniejsze dzięki adrenalinie) - ja nie widzę różnicy w tym czy jeleń zostanie fachowo zastrzelony przez pasjonata czy też myśliwego, o ile jest to zgodne z ICHNIM prawem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli w ubojniach pracują sami psychiczni świrowie, którzy lubują się w zabijaniu i taplaniu w krwi - zastanów się i popatrz w statystyki ile morderców było kiedyś rzeźnikami...

Nie. Rzeźnik to zawód - robisz coś, na co niekoniecznie masz ochotę, żeby zarobić na życie. Tak samo ma w życiu choćby sprzątaczka, górnik czy śmieciarz.

Jaka istnieje różnica pomiędzy mięsem, które padło w ubojni a tym, które padło od kuli myśliwego - jeszcze nigdy nie jadłeś dziczyzny/ koniny?

Różnica polega na tym, kto zabija i z jakich pobudek.

To teraz pytanie poniżej pasa - pies czy kot to zwierzę domowe, więc się go tutaj nie jada, ale co z świniami, które niektórzy ludzie też biorą jako zwierzęta domowe, już abstrahuję od wyjazdu do chin. Po prostu wypowiadacie się przez pryzmat tutejszego prawa/zwyczaju a to jet totalna głupota.

To nie jest głupota. Mięso psa generalnie nie różniłoby się niczym od mięsa świni, ale skoro nie ma u nas kultury jedzenia takiego mięsa, to po prostu jem (o ile już w ogóle sięgam po mięso, bo zdarza mi się to rzadko) po takie, jakie jest dostępne. Inna rzecz, że zdecydowanie preferuję drób :D

Skąd wiesz czy przypadkiem gość nie posiada odpowiednich uprawnień, zezwalających mu na kontrolowany odstrzał zwierzyny, ale nie to są kurde sadystyczne skłonności.

A ja jednak myślę, że jest w tym coś z sadyzmu (wszak właśnie tym słowem określamy radość z zabijania), połączonego z potrzebą dominacji - potrzebą typowo ludzką, ale być może w tym przypadku nieco niekontrolowaną.

Sadystyczne skłonności to mieli ci co w ubojniach znęcali się nad zwierzyną przed zabiciem tudzież stosując gotowanie jako humanitarną metodę zabijania.

Jasne. A postrzelenie zwierzęcia, a potem np. posłanie za nim psów, to prawdziwie humanitarna i bezbolesna metoda, nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sam fakt starania się o takie uprawnienia to znak, że z psychiką gościa jest coś nie tak - o ile nie jest np. leśnikiem z zawodu... kompleksy niższości, potrzeba dominacji, dowartościowania, CHĘĆ IMPONOWANIA. myśliwi uwielbiają szokować opowieściami płeć piękną; to daje do myślenia, nie sądzisz @Groteskowy ?  czemu nie wykazują się robiąc foty zwierząt w naturze ?  ONI PO PROSTU TO LUBIĄ, zapach krwi i prochu upaja... wiem to bo wąchałem... nie ma w tym NIC ze szlachetnych pobudek... lubię mięso, i cieszę się, że mogę kupić je w sklepie. na co dzień zajmuję się robotyką, nie muszę zabijać, by się dowartościować...

 

pozdro i podziękowanie za dyskusję :D to zawsze wzbogaca ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Rzeźnik to zawód - robisz coś, na co niekoniecznie masz ochotę, żeby zarobić na życie. Tak samo ma w życiu choćby sprzątaczka, górnik czy śmieciarz.Różnica polega na tym, kto zabija i z jakich pobudek. To nie jest głupota.

A jednak JEST to GŁUPOTA. dlaczego ty nie zostałeś , dlaczego ja nie zostałem rzeźnikiem, a Zenek z za płota został rzeźnikiem - nie wmówisz mi, że człowiek nie ma wyboru - na pewno znasz ludzi, którzy za żadne skarby nie podjęli by się określonej działalności.

 

Odnośnie mięsa psa jako mięsa jak każde inne muszę powiedzieć, że fascynujące jest tak liberalne podejście do zagadnienia, na innych forach został bym po prostu zaszlachtowany.

 

Jasne. A postrzelenie zwierzęcia, a potem np. posłanie za nim psów, to prawdziwie humanitarna i bezbolesna metoda, nie?

Ale za to mordowanie zwierząt w ramach eksperymentów medycznych jest super sprawą - w końcu służy to komuś więcej niż tylko sadystycznym skłonnościom naukowca <- niesprawiedliwe, ale za to stwierdzenie, że gościu jest psychopatą bo lubi sobie postrzelać już jest sprawiedliwe?!

 

Człowiek zna jedynie swoje pobudki - możesz podejrzewać, co było przyczyną postępowania innych ludzi, ale pewności nigdy nie masz - ot hitler, stalin, putin czy inny "wielki tego świata" - dlaczego mordowali (rękoma podwładnych)- istnieją hipotezy, ale pewności brak. Tak samo z innej beczki "co miał na myśli autor tego wiersza" - poloniści każą snuć wizje o nieudanej miłości bla bla bla, a w rzeczywistości gość mógł poczuć wenę, bo był skacowany.

 

sam fakt starania się o takie uprawnienia to znak, że z psychiką gościa jest coś nie tak - o ile nie jest np. leśnikiem z zawodu... kompleksy niższości, potrzeba dominacji, dowartościowania, CHĘĆ IMPONOWANIA. myśliwi uwielbiają szokować opowieściami płeć piękną; to daje do myślenia, nie sądzisz @Groteskowy ?

 

pozdro i podziękowanie za dyskusję :D to zawsze wzbogaca ;)

No i masz - każdy mysliwy jest psychopatą, najlepiej podaj ich na policji, w końcu posiadają psychiczną skłonność do zabijania (lubią zapach krwi) i posiadają w domu broń - PARANOJA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie myśliwych był kiedyś artykuł w angorze (z jakiejś innej gazety), w którym wypowiadał się myśliwy o swoim gronie. Powiem tak, jest jak zwykle, czyli 20% osób psuje reputację 80% reszty. Konkretnie osoba opisywała, jak niektórzy fanatycy tak się lubują w zabijaniu, że jeżdżą po świecie i płacą grubą kasę za możliwość ubicia grubej zwierzyny.

 

"Puszczenie farby i gonienie psami" jest oznaką braku opanowania kunsztu przez myśliwego, w rzeczywistości wszystko powinno się odbywać "szybko i bezboleśnie". W przypadku tego sparaliżowanego gościa "gadżet" do obsługi spluwy gwarantuje 100% pewnej ręki, można wręcz mówić o zegarmistrzowskiej precyzji, choć ta kwestia zależy od bezwładności "gadżetu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nie wmówisz mi, że człowiek nie ma wyboru - na pewno znasz ludzi, którzy za żadne skarby nie podjęli by się określonej działalności.

Ale też podjęcie takiej pracy w celu zarobkowym nie oznacza jeszcze, że jesteś sadystą.

Ale za to mordowanie zwierząt w ramach eksperymentów medycznych jest super sprawą - w końcu służy to komuś więcej niż tylko sadystycznym skłonnościom naukowca <- niesprawiedliwe, ale za to stwierdzenie, że gościu jest psychopatą bo lubi sobie postrzelać już jest sprawiedliwe?!

Wybacz, nie robię tym zwierzętom krzywdy dla własnej przyjemności. Wprost przeciwnie - nienawidzę tego elementu mojej pracy jak mało czego na świecie. Ktoś musi to jednak robić, bo w dalszej perspektywie można w ten sposób uczynić wiele dobrego. Tymczasem powtarzam, że własnoręczne zabijanie zwierząt w czasie polowania to wyłącznie rozrywka (nie liczę myśliwych, którzy w celach zarobkowych dokonują regulowania liczebności określonych gatunków).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście - dostajesz kasę, to przymus, nie dostajesz kasy to sadysta. Black or white. A słyszał ktoś kiedyś o pasji do zawodu? nie, widać nie te forum, tutaj jesteśmy binarni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, sekunda, ja nigdzie nie powiedziałem, że praca zarobkowa oznacza, że na pewno nie jest się sadystą. Napisałem jedynie, ze traktowanie z góry wszystkich pracowników rzeźni czy uczelnianych zwierzętarni jak psychopatów to pomyłka, bo wielu ludzi robi to tylko dlatego, że z czegoś się w życiu musi utrzymać. Generalnie na tym w większości przypadków polega praca, że robi się coś, na co nie zawsze ma się ochotę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że mówi się tu o wegetarianach jak o jakimś dzikim ekstremizmie. Sądzę, że postawa wegetariańska jest w tym wypadku jedyną, która pozwala zachować prostą konsekwencję bez uciekania się do dziesiątków cząstkowych wyjaśnień i usprawiedliwień. Nie zastanawiam się nad różnicą cierpienia w rzeźni i od postrzału w lesie, nie dywaguję, czy lepiej jeść psa, krowę czy węża, po prostu nie zabijam zwierząt - takie postawienie sprawy jako ogólnej i bazowej zasady pozwala wykluczyć hipokryzyjne podziały i unaocznić sobie, jak bardzo usiłujemy wmówić sobie, że zabijanie ma jakieś racje, że można je prowadzić w określonych warunkach, że takie jest "złe" a takie "dobre" itd. Wówczas też dużo, dużo trudniej czynić wyjątki od bezkrwawej reguły, np. wyjątek eksperymentów dla produkcji bezpiecznych leków.

 

Co do myślistwa jako "sportu", gdyby chodziło tylko o mistrzowskie władanie bronią i zdobywanie trofeów, znakomicie wystarczyłaby tarcza bądź makieta zwierzęcia jak w łucznictwie 3D, nieprawdaż...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca zrozumiałem Twoją wypowiedź. Czy dobrze wnioskuję, że jesteś przeciwny testowaniu leków/terapii na zwierzętach? Jeśli tak, jaką widzisz alternatywę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Mówię tyle, że stosując za podstawę rozumowania zasadę niezabijania zwierząt, możemy po odpowiednim i odpowiedzialnym namyśle zrobić jeden czy dwa wyjątki (np. dla testowania leków). Jeśli nie stosujemy tej zasady, musimy się liczyć z wyznaczaniem mnóstwa arbitralnych granic między "dobrym" i "złym" zabijaniem. Sądzę, że tę pierwszą rację można obronić łatwiej niż drugą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że mówi się tu o wegetarianach jak o jakimś dzikim ekstremizmie. Sądzę, że postawa wegetariańska jest w tym wypadku jedyną, która pozwala zachować prostą konsekwencję bez uciekania się do dziesiątków cząstkowych wyjaśnień i usprawiedliwień.

Ja nie jadam mięsa/ryb od 20+ lat i nie uważam siebie za wegetarianina, choć wszyscy mi właśnie tą łatkę przyszywają - "wege" to jest przede wszystkim stan umysłu/mody. To, że ty tego kurczaka na rożnie nie kupisz nic nie zmienia - kurczak już został zabity i ktoś go zje. Boli mnie fanatyzm w stylu organizacji PETA, szczególnie że w momencie, gdy człowiek stawia sobie przed oczyma "dobro zwierząt" nikczemnie mordowanych na żarło musi również stawić sobie przed oczyma wszystkie pozostałe aspekty - skórzane buty/meble itp.

 

Bronię gościa tylko dlatego, że ze względu na jego marzenia jest nazywany psychopatą, bez zaznajomienia się z sytuacją, chociażby tym, czym zajmował się przed wypadkiem - co jeżeli był leśniczym? nadal będzie rządnym zemsty psychopatą? To w takim razie każdy z nas jest "psychiczny" na swój sposób.

PS. że lubię pogrywać carmageddona czy Dooma 1-2 nie oznacza, że automatycznie wyskoczę na drogę z piłą motorową - wywody o demoralizacji przez gry w sądach to jedynie próby obniżenia wyroków, ale to inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

    Widzę, że wolicie model holenderski. Kilka lat temu zakazano tam myśliwym polwań na gęsi. W ciągu paru sezonów gęsi powiększyły swoją liczebność kilkukrotnie i zaczęły powodować ogromne szkody na tamtejszych uprawach. Można sobie tylko wyobrazić co potrafi zrobić stado złożone z kiludziesięciu tysięcy ptaków o wadze do 7 kg.

  Władze postanowiły rozwiązać problem gazując miejsce lęgowe tlenkiem węgla, niszcząc lęgi mechanicznie i toksynami oraz odgradzając młode (skazując je tym samym na śmierć głodową).

  W Austri w niektórych regionach zrobiono podobnie z jeleniowatymi. Niemożliwym stało się odnawianie lasu, bo młode sadzonki były doszczętnie niszczone. Na polach dochodziło do ogormnych zniszczeń. Władze wynajęły strzelców, którzy robili to samo co myśliwi tyle ,że za grube pieniądze.

  Oczywiście wrócono następnie do polowań.

  Dodam tylko, że znajome koło łowieckie na Pomorzu (powierzchnia 10 tys. ha) wypłaca corocznie ze swojej kasy 400 tys. zł na odszkodowania dla rolników. Teraz obliczcie sobie jakie pieniądze były by pobierane ze skarbu państwa na ten cel. Zakładając, że zwierzyna jest stale redukowana, bo  bez redukcji kosty powiększyłyby się kilkukrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powtarzam - regulacji powionni dokonywać ludzie ze słóżby, nie prywatni myśliwi... co myśleć o psychice gościa który popija piwko wieczorem i myśli sobie radośnie... "jutro zabie coś... będzie fajnie... będzie się czym pochwalić..." to prymitywny sadyzm w czystej postaci. Cieszy mnie , że porozmiawailiśmy sobie na ten temat, to zawsze daje daje do myślenia :D mikroos - współczuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powtarzam - regulacji powionni dokonywać ludzie ze słóżby, nie prywatni myśliwi... co myśleć o psychice gościa który popija piwko wieczorem i myśli sobie radośnie... "jutro zabie coś... będzie fajnie... będzie się czym pochwalić..." to prymitywny sadyzm w czystej postaci. Cieszy mnie , że porozmiawailiśmy sobie na ten temat, to zawsze daje daje do myślenia :D mikroos - współczuję...

 

Nadal mówisz od rzeczy. Myślisz, że leśnicy nigdy nie piją piwa przed polowaniem, nie trzymają trofeów, nie rywalizują między sobą w temacie kto ustrzelił grubszego zwierza? Jeśli tak sądzisz to nie masz żadnego pojęcia o tym środowisku.

 

Swoje własne, wyssane z palca wyobrażenia przypisujesz innym ludziom i dzielisz tychże na wzięte z sufitu kategorie. Zarówno zawodowy myśliwy, jak amator mogą równie dobrze być, jak i nie być sadystami. Podobnie rzeźnikami zostają ludzie z różnych przyczyn. Sam Freud podawał jako przykład sublimacji właśnie zawód rzeźnika pisząc, że niektórzy podejmują tę pracę, ażeby kanalizować popędy w akceptowalny społecznie sposób. Dla Ciebie zaś jakaś oficjalna plakietka jest wyznacznikiem motywacji - zupełny absurd.

 

To, że skutkiem działań myśliwego jest śmierć zwierzyny, nie oznacza, że na tej właśnie śmierci fiksuje jego przyjemność. Głosisz z kolegami jakieś absurdy, że gdyby nie w tym tkwiła przyjemność, to wystarczyłoby im łucznictwo. No więc śmiało - przyznaj, że tarcze strzeleckie się tropi, że mają one inteligencję, że przejawiają specyficzne zachowania we własnych habitatach i że występują w różnych gatunkach w pewnym przekroju statystycznym cech osobniczych. Przyznaj to, bo to są b. ważne elementy "gry", które czynią myślistwo atrakcyjnym.

 

Powyższe i fakt, że liczebność zwierzyny należy kontrolować, czynią Twoje wywody pozbawionym logicznego sensu uniesieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak można szufladkować osobę jako sadystę kompletnie nie znając jej a całość opierać na tym, że zdobyła pozwolenie na polowanie.

W dodatku wg. co niektórych tutaj myśliwy w rozumieniu zawodowym nie jest sadystą bo pracuje i zarabia, ale jeśli założymy hipotetycznie iż Jamie Cap zostanie myśliwym to również przestanie być sadystą, który zabija dla przyjemności.

Nie uważacie, że to jest grubymi nićmi szyte?

Jak już Groteskowy wspomniał tu nie chodzi o zabijanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół z Texas A&M University odkrył najstarszą broń znalezioną w Ameryce Północnej. To grot włóczni, którego wiek oceniono na 15 500 lat. Odkrycia dokonali naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Michaela Watersa. Grot, wraz z pozostałościami po wielu innych sztukach broni, znaleziono na stanowisku Debra L. Friedkin znajdującym się około 65 kilometrów na północny-zachód od Austin. Stanowisko to jest intensywnie badane od 12 lat.
      Wspomniany grot, wykonany z czertu, został znaleziony wraz z innymi narzędziami w warstwie datowanej na 15 500 lat. Jest więc starszy od kultury Clovis, którą przez dziesięciolecia uważano za najstarszą kuklturę Ameryki.
      Nie ma wątpliwości, że grot ten był używany do polowań. To odkrycie jest istotne z tego względu, że dotychczas na żadnym stanowisku archeologicznym starszym od kultury Clovis nie znaleziono grotów włóczni, a jedynie kamienne narzędzia. Ten grot jest starszy od grotów kultur Clovis i Folsom. Kultura Clovis jest datowana na 13 000 – 12 700 lat, a Folsom jest młodsza. Archeolodzy zawsze marzą o tym, by znaleźć narzędzie charakterystyczne dla danego okresu, takie jak właśnie groty broni miotanej, które byłyby starsze od Clovis. I z takim właśnie znaleziskiem mamy tutaj do czynienia, mówi Waters.
      Jednym ze znaków rozpoznawczych kultury Clovis jest charakterystyczny dla niej zaawansowany grot. Podobnego kształtu obustronnych żłobień nie spotyka się nigdzie poza zasięgiem oddziaływania tej kultury.
      Osadnictwo ludzkie w Ameryce podczas ostatniego zlodowacenia było złożonym procesem i widać to w puli genetycznej mieszkańców kontynentu. Teraz zaczynamy to widzieć też w zabytkach archeologicznych, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzymając w rękach broń, częściej zakładamy, że inni też ją mają.
      Prof. James Brockmole z University of Notre Dame przeprowadził z kolegą z Purdue University 5 eksperymentów. Ochotnikom pokazywano na komputerze serię zdjęć. Mieli oni określić, czy osoba na zdjęciu trzyma broń, czy neutralny obiekt, np. telefon komórkowy. Badani wykonywali zadanie, dzierżąc w dłoniach zabawkową broń albo coś neutralnego, np. piłeczkę.
      Naukowcy różnicowali przebieg poszczególnych eksperymentów. Czasem ludzie ze zdjęć nosili kominiarki; zmieniano też ich rasę oraz wymagany sposób reagowania, gdy badanym wydawało się, że mają oni ze sobą broń. Bez względu na scenariusz, ochotnicy częściej widzieli na fotografiach broń, gdy trzymali broń, a nie piłkę.
      Na zdolność obserwatora do wykrycia i skategoryzowania obiektu jako broni wpływają przekonania, oczekiwania i emocje. Teraz wiemy, że jego zdolność do zachowania się w określony sposób [możliwość skorzystania z broni] także bardzo zmienia rozpoznanie obiektu. Wydaje się, że ludzie mają spory problem z oddzieleniem tego, co postrzegają, od własnych myśli o tym, co mogliby [...] zrobić.
      Psycholodzy udowodnili, że u podłoża zaobserwowanego zjawiska leży możność działania. Okazało się bowiem, że sam widok leżącej obok broni w ogóle nie wpływał na ochotników. By coś się stało, trzeba było ją trzymać.
      Wyniki poprzednich badań wskazują, że ludzie postrzegają właściwości przestrzenne otoczenia w kategoriach zdolności do wykonania w nim zamierzonego działania. Brockmole wyjaśnia, że na takiej zasadzie osoby z szerszymi ramionami postrzegają drzwi jako węższe. Jak widać, w przypadku broni dzieje się coś podobnego...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pysk ryb pił jest wyciągnięty w tzw. rostrum. Okazuje się, że to broń typu wszystko w jednym, bo nie tylko pozwala wyczuć ofiarę, ale i po zamachach wykonywanych na boki z imponującą prędkością zmienia się w widelec - kąsek nabija się bowiem na zęby.
      Wcześniej biolodzy wiedzieli, że ryby piły reagują na pole elektryczne ofiar. Na rostrum znajdują się tysiące elektroreceptorów, dodatkowo kanaliki w pokrywającej je skórze pozwalają wykryć ruch wody. Teraz australijsko-amerykańskiemu zespołowi udało się sfilmować te krytycznie zagrożone wyginięciem zwierzęta w akcji, co rozwiało wątpliwości dotyczące szczegółów działania piły.
      Barbara Wueringer z University of Queensland podkreśla, że była bardzo zaskoczona, widząc biegłość, z jaką ryby piły posługują się swoim "oprzyrządowaniem". Wystarczy powiedzieć, że poruszają rostrum z prędkością kilku wymachów na sekundę.
      Osobnikom sfilmowanym dzięki ukrytym kamerom podawano kawałki tuńczyków i kiełbi. Pchnięcia były niekiedy wystarczająco silne, by przepołowić rybne bloki. Wyszło też na jaw, że rostrum świetnie się nadaje do przyszpilania upolowanych kąsków do dna.
      W ramach najnowszego studium akademicy obserwowali, jak niedawno schwytane piły słodkowodne (Pristis microdon) nabijały "ofiarę", reagując na słabe pole elektryczne wody i dna, które miało przypominać to charakterystyczne dla żywych zwierząt.
      Fakt, że ryby piły poruszają się w kolumnie wody, by ściągnąć stamtąd ofiary, świadczy, że są bardziej aktywnymi myśliwymi niż dotąd sądzono. Kiedyś rostrum postrzegano jako pogrzebacz do przekopywania osadów dennych. Teraz okazało się, że mamy raczej do czynienia z, jak to ujmuje Wueringer, anteną połączoną z bronią. Rostra występujące u innych ryb spełniają albo funkcję wykrywacza, albo broni. U żaglicowatych pozwalają ogłuszać ofiary, natomiast wiosłonosowate wykorzystują rozmieszczone tam receptory do wyczuwania i nakierowywania się na pole elektryczne planktonu.
      Ryby piły nie kopią co prawda w dnie, ale przesuwają po nim rzędy zębów. Wg naukowców, zajmują się wtedy ostrzeniem. Ich zachowanie porównywano z rochowatymi, które mają z rybami piłami wspólnego przodka, ale nie wykształciły piły.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Płomykówki zwyczajne (Tyto alba) polują niemal bezszelestnie. Udaje im się to, bo lecą bardzo wolno, przez co ograniczają liczbę machnięć skrzydłami. Wolny lot to zasługa specjalnej budowy i kształtu skrzydeł.
      Dr Thomas Bachmann z Uniwersytetu Technicznego w Darmstadt zbadał upierzenie tych sów oraz wykonał obrazowanie 3D ich kośćca. Wyniki swoich badań przedstawił na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Integracyjnej i Porównawczej w Charleston.
      Płomykówki polują przeważnie w ciemności, dlatego polegają na informacjach akustycznych. Muszą latać cicho, by słyszeć przemieszczające się nornice i nie zaalarmować ofiary, że znajdują się gdzieś w pobliżu.
      Jedną z najważniejszych cech skrzydeł T. alba jest duża krzywizna. Zapewnia ona lepszą nośność. Przepływ powietrza nad górną powierzchnią skrzydła ulega przyspieszeniu, przez co spada ciśnienie. Skrzydło jest zasysane w górę, w kierunku niższego ciśnienia.
      Za sprawą delikatnej powierzchni zredukowaniu ulega hałas związany z tarciem pióra o pióro. Poza tym całe ciało sowy jest pokryte grubą warstwą piór. Płomykówka ma ich o wiele więcej niż ptak podobnej wielkości. Gęsto rozmieszczone pióra działają jak panele akustyczne, które pochłaniają wszystkie niechciane dźwięki.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z organizacji Public Intelligence opublikowali informację dotyczącą broni, która nie zabija, a którą chce budować lub udoskonalać Pentagon. Taka broń ma posłużyć przede wszystkim do rozwiązywania konfliktów bez eskalowania przemocy i wywoływania niechęci czy nienawiści do żołnierzy.
      Analitycy twierdzą, że obecnie używana broń tego typu nie tylko pozwala na zażegnanie kryzysu, ale wywołuje też pozytywny oddźwięk u miejscowej ludności.
      Jednym z takich urządzeń jest Raytheon Active Denial System. To urządzenie mikrofalowe, które na krótki czas podgrzewa skórę. Temperatura jest na tyle wysoka, że „ostrzelany“ jest zmuszony do wycofania się, jednocześnie zaś broń ma nie powodować ran. Pentagon chce zwiększyć zasięg systemu tak, by niemożliwe było zbliżenie się do niego na odległość pozwalającą na ostrzelanie z małej broni ręcznej.
      Innym urządzeniem jest Distributed Sound and Light Array (DSLA). To połączenie laserów, świateł i systemu dźwiękowego, które ma zdezorientować tłum. Ma jednak tę wadę, że użyte z bliskiej odległości może uszkodzić uszy i oczy.
      W przyszłym roku Pentagon rozpocznie testy udoskonalonego granatu hukowego. Ma on oślepiać człowieka na 10 sekund i wystawiać go na działanie dźwięku o natężeniu 143 decybeli.
      Udoskonalona zostanie też gumowa amunicja. Wojskowi domagają się, by miała ona większy zasięg i została wyposażona w barwnik pozostawiający ślady na ubraniu i ciele ostrzelanego, by można było go później zidentyfikować.
      Jeśli zaś chodzi o broń, która jeszcze nie istnieje, to na „liście życzeń“ Pentagonu znalazły się dwa interesujące systemy. jeden z nich to Subsurface Non-Lethal Engagement-Impulse Swimmer Gun. Ma być to broń generująca pod wodą impuls dźwiękowy, który z odległości nawet 150 metrów będzie wywoływał zaburzenia orientacji oraz nudności u wrogich płetwonurków. Odmiana tego systemu będzie generowała nanosekundowy impuls elektryczny, powodujący utratę kontroli nad mięśniami. Pentagon nie wyklucza takiej modyfikacji tej broni, że możliwe będzie zatrzymywanie za jej pomocą samochodów lub statków, poprzez przeciążenie ich systemów elektronicznych.
      Najciekawszym pomysłem ma być jednak Laser Based Flow Modification. W zamierzeniach pomysłodawców tego systemu, pozwoli on na „ostrzelanie“ krawędzi natarcia skrzydła samolotu, dzięki czemu zmieni się siła nośna i maszyna zostanie zmuszona do lądowania.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...