Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Miłośnicy palenia tytoniu za pomocą sziszy, czyli fajki wodnej, muszą się liczyć ze znacznie wyższą ekspozycją na toksyny od palaczy preferujących papierosy - uważają naukowcy z Uniwersytetu Wspólnoty stanu Wirginia oraz Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie. 

W eksperymencie, którego wyniki opublikowało czasopismo The American Journal of Preventive Medicine, wzięło udział 31 osób w wieku od 18 do 50 lat. Ochotników zaproszono do udziału w 45-minutowej sesji przy fajce wodnej, a także, po odczekaniu pewnego czasu, do wypalenia pojedynczego papierosa. Po wypaleniu porcji tytoniu u badanych osób mierzono szereg parametrów związanych z ekspozycją na dym.

Jak wykazano, palenie sziszy wiązało się z aż trzykrotnie wyższym wzrostem poziomu karboksyhemoglobiny, czyli formy hemoglobiny niezdolnej do przenoszenia tlenu z powodu zablokowania przez tlenek węgla. Analiza liczby wdechów wykonywanych podczas palenia oraz objętości każdego z nich wykazała z kolei, że korzystanie z fajki wodnej oznacza 48-krotny wzrost ilości wdychanego dymu

Co ciekawe, pomimo ogromnej dysproporcji w ilości wdychanego dymu, po paleniu za pomocą sziszy nie stwierdzono wzrostu stężenia nikotyny powyżej wartości osiąganych przez te same osoby po spaleniu papierosa. 

Dokonane odkrycie jest szczególnie ważne po uwzględnieniu faktu, że dym wydobywający się z ustnika fajki wodnej zawiera liczne substancje mogące wywołać wiele chorób, w tym nowotwory. Całkowicie przeczy to obiegowemu przekonaniu, że palenie za pomocą sziszy wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem zachorowania na choroby związane z ekspozycją na dym tytoniowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zakladam ze w sziszy był tyton? bo niegdzie nie jest to wprost napisane.

 

ja osobiście mialem okazje z tego cuda palic ale to była jakaś egipska melisa, wiec mysle troche mniej niebezpiecza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co prawda w notce wspomniałem o nikotynie, co sugeruje użycie tytoniu, ale faktycznie - uciekł mi ten "drobiazg" ( ;) ) przy edycji - mój błąd. Zaraz poprawiam :D

 

BTW: nie byłbym taki spokojny o melisę. Czego byś nie palił, produkty spalania tkanki roślinnej generalnie są podobne i do szczególnie zdrowych nie należą. Pewnie nie są aż tak złe, jak dym tytoniowy, ale na pewno Twoje płuca wolałyby wdychać świeże powietrze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pewnością nie chodziło o melisę, ale o "melasę". Jest to potoczna nazwa smakowego tytoniu do sziszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z porównaniem ilości wdychanego dymu z papierosa i sziszy? Spalone porcje w sziszy i papierosach były takie same? (45-minutowa sesja)

A co z częstotliwością stosowania danej metody palenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z porównaniem ilości wdychanego dymu z papierosa i sziszy? Spalone porcje w sziszy i papierosach były takie same? (45-minutowa sesja)

A co z częstotliwością stosowania danej metody palenia?

Masz rację - to powinien być wypalony taki sam papieros z tą samą częstotliwością i objętością "machów".

Poza tym można było sprawdzić skład (koncentrację składników) wydychanego dymu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie takie badania to pic na wodę. Tak jak już wcześniej "dajmon" podjął temat, wg mnie musiał by być ten sam stosunek wdechów dymu obydwu "papierosów" i czas taki sam. Malućki papierosik kontra niekończąca się długo sisza? Nie fair!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra ale sziszke palił pan ochotnik przez 45 minut a papierosa 5 minut, po za tym szisze pali sie raz na 2 dni max a jesli chodzi o papierosy to jest to paczka dziennie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Poza tym można było sprawdzić skład (koncentrację składników) wydychanego dymu

Takie badania prowadzono już teraz. Wyraźnej różnicy w składzie nie ma.

Malućki papierosik kontra niekończąca się długo sisza? Nie fair!

O ile rzeczywiście jest to błąd metodyczny, o tyle 48-krotnej różnicy w objętości wdychanego dymu nie da się wytłumaczyć samym czasem palenia. Poza tym nie wiem, ile tytoniu ładuje się do sziszy, ale być może właśnie z tego powodu uznano sesyjkę przy fajce za porównywalną z wypaleniem papierosów (podkreślam jednak jeszcze raz, że nie mam pojęcia, ile tytoniu umieszcza się w fajce).

po za tym szisze pali sie raz na 2 dni max

W Polsce być może w większości przypadków tak. W krajach, gdzie jest to tradycyjna używka, już niekoniecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do sziszy ładuje sie max 10 gram melasy, 1 papieros ma 1 gram czystego tytoniu. Być moze sprawcą złego jest węgielek który utrzymuje spalanie tytoniu w sziszy, gdyż czasami czuć tkz "węgiel" co jest nieprzyjemnym uczuciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli woda w sziszy nie filtruje dymu który przez nią przechodzi? A gdyby zamiast wody zastosować jakiś np olej? Tak, żeby pochłaniał on część kancerogenów (związki organiczne zapewne z reguły zawierające pierścienie aromatyczne) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Woda, wbrew obiegowej opinii, nie filtruje prawie wcale. Tak jak sam napisałeś, większość kancerogenów z dymu papierosowego (nie licząc azotanów) to związki niepolarne, więc woda nie ma szans ich wydajnie zatrzymywać. Pomysł z olejem jest ciekawy, tylko pytanie, czy zatrzymaniu nie uległyby substancje odpowiedzialne za smak. Z drugiej strony nikotyna jest dość dobrze rozpuszczalna w wodzie, więc stosowanie filtru olejowego mogłoby zwiększyć dawkę przedostającą się do krwi :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli woda w sziszy nie filtruje dymu który przez nią przechodzi?

Najpierw musisz sobie odpowiedzieć na pytanie - "dlaczego" ludzie wybierają sziszę zamiast fajki, ja raczej obstawiam siłę wrażeń "lepsze kopanie" niż względy zdrowotne.

 

Tak jak sam napisałeś, większość kancerogenów z dymu papierosowego (nie licząc azotanów) to związki niepolarne, więc woda nie ma szans ich wydajnie zatrzymywać. Pomysł z olejem jest ciekawy, tylko pytanie, czy zatrzymaniu nie uległyby substancje odpowiedzialne za smak.

czyli wychodzi, że optymalnie w sziszy powinien być związek woda/olej + coś filtrującego. Jednak ja tutaj mam pytanie - niby w jaki sposób powietrze ma reagować z cieczą, skoro zwykle w wodzie robią się "pęcherzyki" - wątpię aby następowały idealne warunki do filtrowania. Wydaje mi się też, że lepszym pomysłem byłby jakiś "normalny" filtr zamontowany przy wylocie z sziszy (w naczyniu, a nie ustniku).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
niby w jaki sposób powietrze ma reagować z cieczą, skoro zwykle w wodzie robią się "pęcherzyki"

I właśnie o to chodzi - taki np. węgiel aktywowany ma gigantyczną powierzchnię adsorpcji, a powierzchnia kontaktu wody z pęcherzykami gazu jest w tym przypadku bardzo mała. A mimo to mit bezpiecznego palenia za pomocą "filtra" wodnego ma się bardzo dobrze.

Wydaje mi się też, że lepszym pomysłem byłby jakiś "normalny" filtr zamontowany przy wylocie z sziszy (w naczyniu, a nie ustniku).

Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście byłoby to równie atrakcyjne. Sam nie palę, ale z rozmów z miłośnikami sziszy wnioskuję, że kręci ich właśnie naturalność i prostota palenia (coś w rodzaju miłości do wszystkiego "retro" - nieważne, że mało praktyczne, ale za to jaki ma styl!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie pale ani papierosow, ani sziszy.

 

papierosow palic (czynnie) nie moge (mimo, ze jestem biernym palaczem), bo pojedyncze zaciagniecie sie wywoluje efekt niekontrolowanego kaszlu do krwi, tak dlugo, az zasne (a to, jak nieciezko sie domyslic, jest trudne przy takim kaszlu). raz sprobowalem zapalic bez zaciagania sie (trzymalem dym pod jezykiem) - strrrasznie krecilo mi sie przez to w glowie o i golnie bylo niedobrze, a to byly tylko ze 4-5 nabran dymu do ust (niezaleznie od teog oddychalem caly czas).

wiedzac, ze papierosy to dla mnie niezbyt przyjemna sprawa, oraz ze to, co w tym dymie najszkodliwsze, to wszelkie substancje smolite z dymu, ktore mimo filtrow masowo dostaja sie do organizmu - stwierdzam,ze szkoda mi kasy, skoro przy swojej wysokiej cenie zadnego z tego pozytku/przyjemnosci, a wrecz szkodzi.

 

sziszy nigdy nie probowalem, bo po prostu jakos tak wyszlo, ze nie mialem okazji, ale od kiedy sie o niej dowiedzialem strasznie mnie ciekawila, bo znam pare osob sie w niej lubujacej - ktore mi opowiadaly, ze wszystkie opisane przeze mnie nieprzyjemnosci rowniez i oni odczuwaja po papierosach (znaczy sie niektorzy z nich, nie wszyscy), zas po sziszy jest im bardzo dobrze, ze ona odfiltrowuje cala ta smole i nie wdycha sie dymu, tylko pare wodna, w ktorej rozpuszczona jest niemalze czysta nikotyna (i w polaczeniu z woda o wiele lepiej sie wchlania, przez co daje o wiele wiekszego kopa, niz papierosy, bez efektu zatrucia smolami, od ktorych mi rzekomo mialo byc nie dobrze po papierosach). dlatego zawsze chcialem sprobowac, skoro bongos mial byc o wiele wydajniejszy, zdrowszy i przyjemniejszy...ale po przeczytaniu arta i komentarzy zwatpilem i chyba jednak zmienie zdanie ;)

 

btw, to jak dziala fajka wodna?

bo z opowiesci myslalem, ze tem sa tak jakby dwie komory z gazem/powietrzem oddzielone komora z woda, w jednej 'gazowce' jest palony tyton/melasa, ktorego dym opada na wode (a nie ze jakies babelki z dymem spod niej sie wydostaja) i owa woda, rowniez podgrzewana, paruje do drugiej 'gazowki' i ta pare sie wdycha, czyli wyobrazalem to sobie bardziej jak poziome ustrojstwo al'a destylator, a nie, jak z waszych opisow wynika, ze to jakis pionowy pic na wode (doslownie). :D (przyznaje, ze nigdy prawdziwej sziszy nie widzialem w calosci, a jedynie jakies buteleczki i rurki porozwalane, stad moje wyobrazenie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Działanie sziszy jest proste do np garnca wkładasz w pokrywce dwie rurki - jedna ma końcówkę zanurzoną w wodzie (w niej znajduje się tabaka/melasa), druga rurka ma zakończenie bezpośrednio przy pokrywce.

 

W efekcie powstaje zawór wodny -> dym może wejść(przy wytworzeniu podciśnienia* w garncu [* zaciągnięciu się]), ale nie może wyjść - dzięki temu większa koncentracja dymu dochodzi do płuc (zamiast jednego "macha" masz kilka) i ludzie mają "wesoło" w związku z większym niedotlenieniem/ zmniejszeniem udziału tlenu w wdychanym przez sziszę powietrzu.

 

Skoro masz takie problemy z dymem powinieneś zawsze mieć przy sobie tabletki z kodeiną, choć nie namawiam do rekreacyjnego stosowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Woda, wbrew obiegowej opinii, nie filtruje prawie wcale. Tak jak sam napisałeś, większość kancerogenów z dymu papierosowego (nie licząc azotanów) to związki niepolarne, więc woda nie ma szans ich wydajnie zatrzymywać. Pomysł z olejem jest ciekawy, tylko pytanie, czy zatrzymaniu nie uległyby substancje odpowiedzialne za smak. Z drugiej strony nikotyna jest dość dobrze rozpuszczalna w wodzie, więc stosowanie filtru olejowego mogłoby zwiększyć dawkę przedostającą się do krwi :D

troszkę jedna chyba filtruje... po paleniu, przy wylewaniu wody ma ona silny charakterystyczny zapach któren z nieczgo przecie by się wziął...

 

nie twierdzę, że trzeba się alkoholizować, ćpać, czy palić dwie paczki fajek ale... żyvcie bez używek zupełnie... było by baaardzo zdrowe i baaardzo nudne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

troszkę jedna chyba filtruje... po paleniu, przy wylewaniu wody ma ona silny charakterystyczny zapach któren z nieczgo przecie by się wziął...

Piłeś kiedyś wodę z butelki, którą godzinę wcześniej pił ktoś skacowany? Ma ona charakterystyczny zapach, który przecie z niczego się nie wziął... :D a poważniej: przecież butelka nie piła a i tak daje z niej czadu jak z destylarni - ludzie błędnie interpretują Parts Per Milion jako Gram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
troszkę jedna chyba filtruje... po paleniu, przy wylewaniu wody ma ona silny charakterystyczny zapach któren z nieczgo przecie by się wziął...

Wporzo, ale woda zatrzymuje głównie związki organiczne, a większość mutagenów zawartych w dymie tytoniowym ma bardzo małą rozpuszczalność w wodzie.

nie twierdzę, że trzeba się alkoholizować, ćpać, czy palić dwie paczki fajek ale... żyvcie bez używek zupełnie... było by baaardzo zdrowe i baaardzo nudne...

Ale nikt tutaj (chyba) nie twierdzi, że nie wolno niczego tykać. Uzależnić można się równie dobrze od internetu czy czekolady - w ogóle chyba mamy jakąś taką naturę, że sami sobie szukamy jakichś uzależnień. Jedyną kwestią pozostaje to, czy umiemy się jakoś ukierunkować i wybrać te w miarę mało szkodliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nauczyłem się palić fajkę wodną w Iranie, przywiozłem też sobie stamtąd jedną (nie wiecie, jak ciężko było znaleźć taką nie pomalowaną na wściekłe kolory) i od czasu do czasu - głównie podczas domówek - palę. Nie jest to sprawa stylu czy "retro", to po prostu zupełnie inne doznania od papierosa. Sziszą człowiek bardzo głęboko się zaciąga, a dym w ogóle nie drażni płuc - palą ją z upodobaniem nawet ludzie zupełnie niepalący podczas spotkania w herbaciarni. W dodatku tytoń jest przeważnie smakowy, aromatyczny i słodki, przyjemny. Dla palaczy, zwłaszcza palących więcej, szisza nie wystarcza, a wręcz zachęca smakiem tytoniu do zapalenia normalnego papierosa. Prawdą jest też niedotlenienie powodujące relaksujący "rauszyk" po porządniejszym zaciągnięciu się. No i prawda, że jeśli sziszę się źle rozpali i zamiast stopniowo spalać tytoń, zaczyna go agresywnie smażyć, lub gdy tytoń się już kończy, pojawia się strasznie drapiący w gardło smak spieczonego tytoniu zmieszanego ze smakiem węgla (jeśli wam tak rozpalą w knajpie, żądajcie zwrotu pieniędzy :D ). Co do filtrowania przez wodę, woda po sesji z sziszą, a zwłaszcza kilku, staje się czymś naprawdę ohydnym. Nie wiem, czy faktycznie pochłania złe związki z dymu, ale udatnie sprawia takie wrażenie. Słyszałem też legendy o paleniu przez wódkę (zwłaszcza marihuany), ale nigdy nie próbowałem. Nie jest zaś prawdą, że wdycha się parę wodną: to normalny dym, tylko delikatny i może nieco "wilgotny" w smaku. Zasada działania polega na tworzeniu podciśnienia w butli z wodą przez wdychanie z rurki. Jedyny otwór, którym powietrze może wejść, jest u góry, gdzie w takiej miseczce na kratce leży mokry tytoń, a ponad nim na podziurkowanej folii aluminiowej spoczywa rozżarzony węgiel (jak do grilla). W co bardziej nowoczesnych herbaciarniach w Iranie do sziszy podają tekturowy lub plastikowy ustnik, dla każdego osobny, żeby było higienicznie... ale społeczna funkcja spotkania z przyjaciółmi chyba na tym cierpi. Ja bym też zbadał, co się wdycha razem z folią. ;)

 

Z ciekawostek, widziałem na poprzedniej Nocy Reklamożerców izraelską kampanię społeczną zniechęcającą do fajki wodnej, której hasło brzmiało: "Rak ma różne smaki. Szisza szkodzi tak samo jak papierosy". Więc chyba żadna to nowina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dopoki nie wezme papierosa do ust i sie nim nie zaciagne nie mam zadnych problemow z dymem, no co najwyzej w centrum miasta od spalin czasem mi sie kreci w glowie i jest mi niedobrze, ale to rzadkosc - a lekarstwem na to jest wrocic do domu na obrzezach miasta, gdzie powietrze jest (wzglednie) czyste (niedaleko lasu) i sie go nawdychac - od razu przechodzi.

po przjerzeniu na wikipedii czym jest kodeina... wole w ogole nie probowac ;) wole nie zazywac nic takiego swiadomie, zeby sie nie uzaleznic, gdy mi to wejdzie w rutyne, pewnie i tak przy przeziebieniach w roznych aspirynach itp sie toto znajduje i wiecej niz z tej okazji tego zazywac nie chce...a jesli to ma jakies powiazania z morfina, to pewnie latwo popasc w lekomanie od tego. no i jesli

Działania niepożądane [edytuj]

Senność, osłabienie, zawroty głowy, zaparcie, spowolnienie rytmu oddechowego (najczęściej u osób w wieku podeszłym i dzieci), w większych dawkach euforia, nadmierne uspokojenie - po zażyciu kodeiny nie powinno się prowadzić samochodu ani wykonywać czynności wymagających skupienia;

Reakcje alergiczne, wysypka, swędzenie skóry;

Tolerancja i uzależnienie.

to mi starczy, ze jak raz na ruski rok wezme tabsy od alergii z okazji ataku lub potencjalnego zjedzenia alergenu (krzyzowe na jedzenie, wiec nigdy nic nie wiadomo, jak sie nie do konca czuje a np zjadlem fast fooda to wole nie ryzykowac), to mam podobne objawy (zmulenie, sennosc) a i zeby zadzialy musze wziac najsilniejsze wersje telfastu/clemastinum w konskiej dawce (lub w ogole zastrzyk u lekarza), bo jesli mam atak - to na calego (wyglada ajk oparzenia 3 stopnia) :D

 

 

a do sziszy chyba jednak mnie zniecheciliscie...szkoda pieniedzy na cos, co ci szkodzi :D wole umyslowe oderwanie sie od rzeczywistosci (dobra gra lub ksiazka) i seks ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po przjerzeniu na wikipedii czym jest kodeina... wole w ogole nie probowac :D wole nie zazywac nic takiego swiadomie, zeby sie nie uzaleznic, gdy mi to wejdzie w rutyne,

To teraz jeszcze wejdź na Hyperreal czy neuro groove i zobacz jakimi oni tam dawkami operują od 1-2 tabletek SPORADYCZNIE przyjętych jeszcze nikt się FIZYCZNIE nie uzależnił, szczególnie jeżeli jest to poniżej 2-3 tabl na tydzień, a nie pisałeś, żebyś miał częściej ataki "kaszlu do krwi".

 

pewnie i tak przy przeziębieniach w rożnych aspirynach itp sie toto znajduje

wątpię - przede wszystkim działanie przeciwkaszlowe, przy okazji działanie przeciwbólowe. Nie wiem jak ty ale ja lubię wiedzieć co i dlaczego biorę, dlatego zawsze czytam ulotkę i sprawdzam, co ciekawego piszą w internecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

generalnie biore to, co mi kaza brac lekarze, ufam im na pewno bardziej, niz tak naprawde randnomowemu z mojej perspektywy info z neta :D a o aspirynie napisalem dlatego, ze wg wiki to ponoc czesto jest laczone z paracetamolem, kwasem acetylo-salicylowym itp, czyli typowymi przeciwbolowcami/przeciwprzeziebienowcami... co do ulotek, to lekarz moze mi przeciez dac inne zalecenie, niz te z niej (no chyba, ze biore cos bez recepty, bez kosultacji, to wtedy czytam).

no i papierosow nie pale, wiec tych atakow kaszlu nie miewam (dwa albo trzy razy w zyciu sie zaciagnalem - za kazdym razem ten sam efekt - wiecej tego nie zrobilem, bo i po co), a tyle dymu, co w powietrzu bywa nic mi nie robi (co najwyzej troche kreci mi sie w glowie, to ide sie nawdychac swiezszego powietrza w miare mozliwosci i mi przechodzi).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do ulotek, to lekarz moze mi przeciez dac inne zalecenie, niz te z niej (no chyba, ze biore cos bez recepty, bez kosultacji, to wtedy czytam).

 

Co do ulotek przede wszystkim czyta się je z 2 powodów - poznanie aktywnych składników + poznanie interakcji między-lekowych i w tym względzie nie ufał bym nadmiernie lekarzowi - ma obowiązek wiedzieć, co (i w jakiej dawce) ci pomoże ale skąd ma wiedzieć co wszystko poza tym łykasz na własną rękę. Genialnym pomysłem jest też mieszanie różnych leków przeciwgrypowych "bo szybciej się wykuruję", w sytuacji gdy wszystkie jako składnik aktywny mają paracetamol - dawka uszkadzająca wątrobę wcale nie jest rewelacyjnie wysoka.

 

To jest tak jak z praniem - jak się nie znasz i zagotujesz ciuchy z max temp 30 stopni C - pal licho, kupi się nowe, z wątrobą czy nerkami może być większy problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko przedwczesnego porodu u kobiet, które palą w ciąży, jest dwukrotnie wyższe niż dotychczas sądzono - donoszą badacze z Uniwersytetu w Cambridge. Z ich najnowszych badań wynika, że kobieta paląca w ciąży jest narażona na 2,6 razy większe ryzyko urodzenia wcześniaka, niż kobieta niepaląca. Ponadto, jak dowiadujemy się z badań opublikowanych na łamach International Journal of Epidemiology, palenie oznacza, że dziecko narażone jest na 4-krotnie większe ryzyko, iż będzie zbyt małe, jak na wiek ciąży, a to z kolei grozi licznymi komplikacjami, w tym problemami z oddychaniem i większą podatnością na infekcje.
      Kobiety w ciąży nie powinny w ogóle palić papierosów, powinny też ograniczyć spożycie kofeiny. Palenie tytoniu wiąże się bowiem ze zwiększonym ryzykiem ograniczenia wzrostu płodu, niską wagą urodzeniową i przedwczesnym urodzeniem. Badania wskazują też na związek tytoniu ze stanem przedrzucawkowym. Natomiast wysokie spożycie kofeiny jest powiązane z niższa wagą urodzeniową i, być może, z ograniczeniem wzrostu w okresie płodowym. Kofeiny jest jednak trudniej uniknąć niż tytoniu, gdyż znajduje się ona nie tylko w kawie, ale również w herbacie, czekoladzie, napojach czy niektórych lekach.
      Dotychczas badania nad wpływem tytoniu i kofeiny na rozwój płodu opierały się głównie na informacjach o spożyciu tych substancji uzyskiwanych od samych kobiet. Tego typu prace obarczone są jednak ryzykiem sporego błędu.
      Naukowcy z University of Cambridge i Rosie Hospital zaangażowali do swoich badań ponad 4200 kobiet, które w latach 2008–2012 odwiedzały szpital w ramach programu badawczego Pregnancy Outcome Prediction. Czterokrotnie w czasie ciąży pobrano im próbki krwi do analizy.
      Do analizy wpływu palenia na ciążę wytypowano 914 kobiet. Naukowcy badali u nich poziom kotyniny, metabolitu nikotyny. Okazało się, że tylko 2/3 kobiet, u których wykryto kotyninę, przyznawało się do palenia papierosów. To oznacza, że badania z krwi są bardziej wiarygodne, niż badania oparte na wywiadach. Na podstawie analiz stwierdzono, że 78,6% ciężarnych nie było wystawionych na działanie dymu tytoniowego, 11,7% było wystawionych w pewnym stopniu, a 9,7% podlegało stałej ekspozycji na dym.
      W porównaniu z kobietami, które w ogóle nie paliły i nie były wystawione na dym tytoniowy, panie mający ciągły kontakt z papierosami były narażone na 2,6 razy większe ryzyko przedwczesnego porodu. Dotychczasowe badania, opierające się na metaanalizach, mówiły, że ryzyko takie jest o 1,24 razy większe.
      Dzieci palaczek były średnio o 387 gramów lżejsze niż dzieci kobiet niepalących. To aż 10% mniej niż średnia waga urodzeniowa. To zaś zwiększało ryzyko niskiej wagi urodzeniowej (poniżej 2500 gramów) i związanych z tym problemami rozwojowymi, jak np. gorszy stan zdrowia w przyszłości.
      Od dawna wiadomo, że palenie w ciąży jest szkodliwe dla dziecka. Nasze badania pokazują, że jest bardziej szkodliwe, niż uważano. Narażono ono dziecko na potencjalnie poważne konsekwencje w postaci zbyt powolnego rozwoju płodowego i zbyt wczesnego urodzenia, mówi profesor Gordon Smith.
      Spożywanie kofeiny u ciężarnych oceniano zaś badając poziom jej głównego metabolitu, paraksantyny. Analizę prowadzono u 915 kobiet. Okazało się, że 12,8% badanych miało niski poziom tego metabolitu, u 74,0% występował poziom umiarkowany, a u 13,2% - wysoki poziom. Autorzy badań nie znaleźli dowodów na związek pomiędzy spożyciem kofeiny a niekorzystnym oddziaływaniem na dziecko.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed około 12 300 lat na bagnistym terenie dzisiejszego stanu Utah zjawiła się grupa ludzi zwabionych tam zapewne przez obecność megafauny – mamutów czy wielbłądów – oraz kaczek, dzięki którym nie musieli głodować pomiędzy upolowaniem większego zwierzęcia. O ich obecności świadczą pozostałości po palenisku, kamienne narzędzia i kości kaczek. Jednak tym, co najbardziej zainteresowało archeologów są nasiona tytoniu znalezione w palenisku.
      Na stanowisku Wishbone na Wielkiej Pustyni Słonej archeolodzy odkryli cztery spalone ziarna dzikiego tytoniu, informuje Daron Duke z Far Western Anthropological Research Group. Nasiona pochodziły najprawdopodobniej z podnóża wzgórz znajdujących się ponad 13 kilometrów dalej. Zdaniem uczonych, nasiona te są dowodem na używanie tytoniu na 9000 lat przed najwcześniejszymi znanymi dowodami na palenie fajki.
      Obecnie nie wiemy, jak północnoamerykańscy łowcy-zbieracze używali tygodniu. Mogli na przykład zwijać jego liście oraz łodygi w kulki i je żuć lub ssać, a nasiona wypluwali do ogniska. Uczony przypomina, że przodkowie współczesnych Pueblosów żuli dziki tytoń 2000 lat temu. Nie można jednak wykluczyć, że tytoń był palony przez prehistorycznych mieszkańców Ameryki Północnej.
      Najstarsze znany dowody na udomowienie tytoniu pochodzą z Ameryki Południowej sprzed 8000 lat. Duke uważa, że różne populacje mogły niezależnie od siebie w różnych czasach uprawiać tę roślinę.
      Tytoń to jeden z wielu produktów – obok np. kawy, herbaty, alkoholu, opium czy grzybów – które ludzkość od tysięcy lat używa i produkuje, by celowo w jakiś sposób zmienić stan świadomości. Możemy przypuszczać, że gdy ludzie przybyli z Azji do Ameryki, stracili dostęp do roślin, których wcześniej używali by wpływać na swój nastrój, zachowanie czy świadomość. Prawdopodobnie szybko zaczęli więc eksperymentować z lokalnymi roślinami. Gdy trafili na tytoń, szybko stał się on częścią ich życia.
      Duke i jego zespół od 20 lat prowadzą badania archeologiczne na niegościnnej Wielkiej Pustyni Słonej. W 2015 roku dokonali niezwykłego odkrycia. Znaleźli prehistoryczne palenisko, a w nim kacze kości i narzędzia. Wszystko wskazywało na to, że to pozostałości po obozowisku niewielkiej grupy ludzi, która pozostała na miejscu przez kilka dni. Naukowcy wydobyli palenisko i przewieźli je do laboratorium, gdzie szczegółowo analizują jego zawartość. Datowanie radiowęglowe wykazało, że pochodzi ono sprzed 12 300 lat, jest zatem najstarszym znanym miejscem obozowania ludzi na otwartej przestrzeni na zachodnich pustyniach USA. Teraz zespół Duke'a poinformował o znalezieniu w palenisku nasion tytoniu.
      Tytoń nie został użyty do rozpalenia ognia, gdyż nie rósł on w tej okolicy. Naukowcy wykluczyli też, by nasiona były pozostałością po posiłku kaczek zjedzonych przez ludzi. Udało się bowiem znaleźć zawartość kaczych żołądków i stwierdzono, że żywiły się one głównie rosnącą na bagnach rdestnicą. Ponadto w palenisku znaleziono też inne nasiona, które powiązano z dietą ludzi. A to prawdopodobnie wskazuje, że grupa, która tu obozowała, przyniosła ze sobą ważne dla siebie rośliny.
      Leilani Lucas, antropolog z College of Southern Nevada, która nie brała udziału w badaniach, mówi, że nie jest zaskoczona faktem, iż ludzie używali tytoń na tysiące lat przed jego udomowieniem. Udomowienie konkretnych roślin mogło być w znacznej mierze spowodowane kulturowymi preferencjami w kierunku tych roślin, które dobrze smakowały lub wywierały interesujący wpływ na człowieka, mówi uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Problem biernego palenia znany jest od dawna i od wielu lat prowadzi się z nim walkę. Jednak pojawia się coraz więcej dowodów naukowych wskazujących na to, że palacze szkodzą niepalącym nie tylko wydychając w ich obecności dym, ale również przenosząc pozostałości dymu papierosowego na ubraniach, skórze i we włosach. Okazuje się, że nawet w pomieszczeniach, w których od wielu lat nie palono, znajduje się duża ilość papierosowych toksyn.
      O problemie „palenia z trzeciej ręki” informowaliśmy już przed kilku laty, gdy okazało się, że tytoń szkodzi mimo wietrzenia pomieszczeń, że taki rodzaj kontaktu z toksynami wpływa na wagę i układ krwiotwórczy oraz, że na dłoniach dzieci znajdują się duże ilości nikotyny.
      Naukowcy nie od dzisiaj wiedzą, że w toksyny przez długi czas utrzymują się w pomieszczeniach, w których zaprzestano palić. Jedno z badań wykazało na przykład, że 2 miesiące po opuszczeniu domu przez palaczy, wciąż są tam obecne szkodliwe substancje. Podczas innych badań toksyny wykryto w kasynie 6 miesięcy po wprowadzeniu tam zakazu palenia.
      Jednak w większości tego typu badań naukowcy skupiają się na pomieszczeniach, w których niedawno zakazano palenia. Tym razem eksperymenty prowadzono w kinie w Moguncji, w którym zakaz palenia obowiązuje od 15 lat. Drew Gentner i jego zespół z Yayle University umieścili w jednym z przewodów wentylacyjnych kina spektrometr mas i monitorowali, jak zmienia się skład powietrza w różnych sytuacjach.
      Naukowcy zauważyli, że gdy ludzie wchodzili do kina, w powietrzu gwałtownie rosła ilość 35 związków chemicznych z dymu tytoniowego, w tym benzenu i formaldehydu. Jako, że w kinie nikt nie palił, jedynym źródłem zanieczyszczenia mogły być ubrania, włosy i skóra ludzi, którzy wcześniej zetknęli się z dymem papierosowym.
      Co więcej stwierdzono również, że gdy wyświetlane były filmy takie jak Resident Evil, przeznaczone dla starszej widowni, poziom zanieczyszczeń szkodliwymi związkami z dymu tytoniowego był nawet 2-krotnie wyższy, niż gdy wyświetlano filmy familijne. Podczas wyświetlania filmów dla starszej widowni widzowie byli narażeni na taki poziom toksyn, jak podczas biernego palenia od 1 do 10 papierosów.
      Palacze i ludzie, którzy się z nimi zetknęli, przenoszą toksyczne substancje na ubraniach, skórze i włosach. Wnoszą je do pomieszczeń, substancje te osadzają się na powierzchniach i powoli odparowują. Zachodzi proces odgazowywania. To on jest odpowiedzialny np. za charakterystyczny zapach palaczy. Nie czujesz chemikaliów przytwierdzonych do ubrania. Czujesz te, które z ubrania się unoszą, wyjaśnia Peter DeCarlo, ekspert od zanieczyszczeń powietrza z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
      Wszystko to oznacza, że palacze narażają osoby niepalące na kontakt z toksynami nawet wówczas, gdy przy nich nie palą. Jednak w przeciwieństwie do biernego palenia, problem ten nie jest tak dobrze zbadany, nie wiadomo więc, na ile szkodliwy jest to kontakt. Uczeni przypuszczają, że problem „palenia z trzeciej ręki” może być szczególnie niebezpieczny w niewielkich słabo wentylowanych pomieszczeniach, jak wagony metra czy niewielkie pokoje w prywatnych domach.
      Fakt, że w jakimś miejscu od dawna lub nigdy nie palono, nie oznacza, że jest ono wolne od zanieczyszczeń dymem tytoniowym. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest ograniczenie palenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wypalanie ponad 20 papierosów dziennie może prowadzić do uszkodzenia wzroku.
      W badaniu uwzględniono 71 zdrowych osób, które w ciągu życia wypaliły mniej niż 15 papierosów, oraz 63 osoby ze zdiagnozowanym uzależnieniem, które nigdy nie próbowały zerwać z nałogiem i wypalały ponad 20 papierosów dziennie. Ochotników w wieku 25-45 lat zbadano za pomocą tablic służących do oceny ostrości wzroku; wszyscy mieli wzrok normalny bądź skorygowany do normalnego.
      Podczas eksperymentu sprawdzano, jak dobrze badani radzą sobie z rozróżnianiem subtelnych różnic odcieni (poziomów kontrastu) i kolorów. Naukowcy sadzali ich w odległości 1,5 m od 19-calowego monitora CRT.
      Okazało się, że u palaczy występowały znaczące zmiany w widzeniu barwnym w zakresie niebiesko-żółtym i czerwono-zielonym (cechowała ich obniżona zdolność dyskryminacji kontrastów i barw). To sugeruje, że przyjmowanie substancji o działaniu neurotoksycznym może prowadzić do utraty widzenia barwnego.
      Wcześniejsze badania wskazywały, że długotrwałe palenie podwaja ryzyko związanego z wiekiem zwyrodnienia plamki żółtej. Powiązano je także z żółknięciem soczewki oraz zapaleniem [błony naczyniowej]. Nasze badania pokazują, że wypalanie dużej liczby papierosów lub przewlekła ekspozycja na substancje związane z ich używaniem wpływają na rozróżnianie wzrokowe [...] - podkreśla Steven Silverstein z Rutgers University.
      Badania, których wyniki ukazały się w Psychiatry Research, nie dają fizjologicznego wyjaśnienia zaobserwowanych zjawisk, ale naukowcy podejrzewają, że przyczyną są uszkodzenia naczyń i neuronów siatkówki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dotąd wiadomo było, jak wygląda ciąg reakcji uruchamianych przez nikotynę do momentu jej związania z receptorami nikotynowymi na powierzchni neuronów. Słabiej poznano za to proces zachodzący po dostaniu się alkaloidu do komórki. Najnowsze eksperymenty ze specjalnym bioczujnikiem uchyliły jednak rąbka tajemnicy. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki temu uda się lepiej zrozumieć naturę uzależnienia od nikotyny.
      Zespół prof. Henry'ego Lestera z Caltechu wyjaśnia, że siateczka śródplazmatyczna (ER) pełni funkcję fabryki i magazynu. To tu powstają różne białka, które są następnie pakowane do pęcherzyków transportowych. Należą do nich m.in. acetylocholinergiczne receptory nikotynowe (NACh-R), które ostatecznie trafiają na powierzchnię komórki.
      Gdy nikotyna dostanie się do organizmu, za pośrednictwem krwiobiegu dociera do mózgu i neuronów z NACh-R. Związanie z receptorami powoduje uwalnianie dopaminy (wzrost stężenia dopaminy w układzie mezolimbicznym jest odpowiedzialny za uczucie szczęścia).
      O wiele mniej wiadomo o tym, co dzieje się po dostaniu nikotyny do komórek. Na razie Lester ustalił, że niektóre receptory NACh-R zostają w siateczce śródplazmatycznej i także mogą się wiązać z nikotyną.
      By dokładnie zbadać oddziaływania alkaloidu w komórce, Amerykanie stworzyli bioczujnik iNicSnFRs, złożony ze specjalnego białka, które może się otwierać i zamykać jak pułapka muchołówki oraz inaktywowanego fluorescencyjnego białka.
      Sensor ma się "zamykać" na nikotynie. Proces ten aktywuje fluorescencyjne białko, które zaczyna świecić. Na tej podstawie wiadomo, gdzie cząsteczki nikotyny występują i ile ich jest.
      Naukowcy mogą umieszczać bioczujniki w konkretnych miejscach. Tym razem zlokalizowali je w siateczce śródplazmatycznej i na powierzchni komórek.
      Zespół z Caltechu nagrywał filmy z komórkami z bioczujnikami. Autorzy artykułu z Journal of General Physiology prowadzili eksperymenty na 4 liniach komórkowych (HeLa, SH-SY5Y, N2a i HEK293), a także na mysich neuronach hipokampa i ludzkich neuronach dopaminergicznych uzyskanych z komórek macierzystych. Okazało się, że w przypadku wszystkich nikotyna docierała do retikulum endoplazmatycznego w ciągu 10 sekund od pojawienia się na zewnątrz komórki. Poziom nikotyny w ER to ok. 2-krotność stężenia zewnątrzkomórkowego.
      Stwierdzono także, że nikotyna odgrywa rolę stabilizującego farmakologicznego szaperonu dla niektórych podtypów NACh-R, co oznacza, że ułatwia ich właściwe fałdowanie. Dzieje się tak nawet przy stężeniach ~10 nM, a u typowego palacza takie wartości mogą się utrzymywać w ciągu dnia przez 12 godzin. Zwiększa się aktywacja szlaku prowadzącego na zewnątrz, co z kolei sprawia, że neurony stają się wrażliwsze na nikotynę. Można więc powiedzieć, że im więcej ktoś pali, tym szybciej i łatwiej nikotyna na niego zadziała (wzrasta nagradzająca wartość palenia).
      Na razie badania prowadzono w laboratorium na izolowanych komórkach, ale naukowcy już myślą o sprawdzeniu, czy wewnątrzkomórkowe poczynania nikotyny są takie same w neuronach żywych myszy.
      Co ważne, rozpoczęły się już prace nad biosensorami innych substancji psychoaktywnych, w tym opiodów i antydepresantów.
       


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...