Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Boisz się wysokości? Podejdź bliżej

Rekomendowane odpowiedzi

Psycholodzy mają ciekawą radę dla osób z lękiem wysokości: podejdźcie bliżej krawędzi, wtedy stok czy ściana wydadzą się wam mniej strome (Journal of Vision).

Frank Durgin i Zhi Li zaobserwowali, że tak się właśnie dzieje, na terenie macierzystego Swarthmore College w Pensylwanii. Znajduje się tam strumień z wysokimi i bardzo stromymi brzegami. Durgin, który na co dzień zajmuje się postrzeganiem w naturalnym otoczeniu, stwierdził, że gdy oddalali się z kolegą od brzegów, zaczynały im się wydawać łagodniejsze.

Mając to na uwadze, zaplanowali prosty eksperyment laboratoryjny. Kilkudziesięciu studentów proszono o ocenę kąta nachylenia stoku. Ochotnicy stawali w różnych odległościach od ustawionej pochyło dykty. Za pomocą mniejszej sklejki, którą mocowano żyłką wędkarską, mieli zademonstrować, jakie są, wg nich, parametry obserwowanego niby-wzgórza. Następnie - tym razem w rzeczywistości wirtualnej – wolontariusze mieli oszacować kąt nachylenia, stojąc na szczycie czegoś, co wyglądało jak 14,5-metrowe zbocze, opadające ku dużemu jezioru. Zbliżając się do krawędzi, i w jednym, i w drugim przypadku badani trafnie stwierdzali, że stok jest mniej stromy (o ok. 8 stopni).

Durgin uważa, że opisywane zjawisko można przypisać temu, jak poruszamy głową i oczami. Za pomocą modelu geometrycznego wykazał on, że podchodząc do brzegu, kierujemy je w dół, przez co stok wydaje się mniej stromy, niż nam się początkowo wydawało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam lęku wysokości, więc mogę strzelać zupełnie nietrafnie, ale czy lęk wysokości nie polega na strachu przed samą wysokością, a nie przed kątem opadania ściany?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam się z mikroosem - ten eksperyment na pewno nie ma nic do czynienia z lękem wysokości.

ja niestety mam lęk wysokości :;) i nie wyobrażam sobie podchodzić blisko do krawędzi - stromość zbocza jakoś nigdy mnie nie fascynowała. Jak wysoko to wysoko - spadając wzdłuż ściany pod kątem 90st czy 70 nie robi różnicy - i tak się człek zabije

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk wysokości to jeszcze jeden objaw: człowiek obawia się samego siebie, że nie zapanuje przed psychologicznym "przyciąganiem" wysokości i sam skoczy w dół. Może to paradoksalne, ale mnóstwo osób z tego typu lękiem ma podobne obawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko że tu chodzi o to, że kąt patrzenia ma jakby zniwelować tą wysokość.

 

dziwi mnie czemu np podchodząc do krawędzi wydaje się ze wysokość jest mniejsza. Poruszanie oczami? A jak staniemy na krawędzi dachu wieżowca to też nam się wyda że jest mniej wysoko? Chyba że to ma znaczenie tylko przy zboczach mniejszych niż 90 stopni

 

Jak wysoko to wysoko - spadając wzdłuż ściany pod kątem 90st czy 70 nie robi różnicy - i tak się człek zabije

nie do końca, bo z 90 stopni lecisz od razu w dół, a jak jest górka, niech będzie to 70 stopni, możesz się sturlać i tu szanse przeżycia są ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im kąt nachylenia zbocza mniejszy, tym mniejsze niebezpieczeństwo. Lęk wysokości też powinien się zmniejszać. W sumie jak idziemy po płaskim, albo po dajmy na to "ulicach San Francisco" to nie mamy lęku wysokości - patrząc na koniec ulicy, który jest niżej od naszego poziomu o dajmy na to 50m. Tylko że kąt nachylenia zbocza musi być mniejszy niż dajmy na to 80 stopni, bo inaczej i tak będziemy widzieli ziejącą pustkę u naszych stóp. Ja mam lęk wysokości i się z tego nawet cieszę - przynajmniej mam ciekawsze wrażenia z wypadów w góry ;) Inaczej byłoby nudno. Jeszcze 2 tygodnie i kolejna wyprawa :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk wysokości to jeszcze jeden objaw: człowiek obawia się samego siebie, że nie zapanuje przed psychologicznym "przyciąganiem" wysokości i sam skoczy w dół. Może to paradoksalne, ale mnóstwo osób z tego typu lękiem ma podobne obawy.

 

Dokladnie tak mam. Lek nie polega na tym, ze mysle sobie i kalkuluje "o kurcze, ale tu wysoko, jakbym spadl to bym sie zabil, wiec lepiej odejde na wszelki wypadek" . To jest fizyczne doznanie przyciagania, na jakims poziomie swiadomosci korci by skoczyc i miec juz to za soba - choc idiotycznie to brzmi... Ale nie jest to proces myslowy, tylko odczucie. Tak samo korci by wyrzucac tych ktorzy stoja obok ciebie, wiec jak osoba z duzym lekiem mowi ci ze nie podejdzie, to nie nalegaj ;)

 

A zupelnie ten stan zanika po alkoholu, az sie wierzyc nie chce, bo na trzezwo jest to tak silne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem przekonany czy za pomocą takich symulacji można przeprowadzić trafne badania. Gdyby to był rzeczywiste urwisko to co innego. Ludzie muszą być świadomi ryzyka, w wirtualnej rzeczywistości są pewni że ryzyka nie ma więc i reakcje będą inne.

 

Ja mam lęk wysokości i się z tego nawet cieszę - przynajmniej mam ciekawsze wrażenia z wypadów w góry ;)

Adrenalina to jest to ! :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Genialne. Rada dla osób z lękiem wysokości: podejdź bliżej krawędzi! ;D

 

Zakrztusiłem się kolacją. Oni usiłują kogoś zabić, czy jak? Słyszeli o zawrotach głowy i panice z tym lękiem związanej? O odczuciu, że grunt usuwa się spod stóp?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam lęk wysokości, ale raczej z powodu strachu, że to na czym stoję za chwilę runie. Nic nie wydaje mi się absolutnie wytrzymałe.

Będąc w Słowackim Raju miałam do pokonania mnóstwo schodków metalowych, już byłam zielona, ale pocieszałam się,że ci co idą przede mną są ciężsi więc pode mną się nic nie zawali ;)

Także nie ma mowy o podchodzeniu bliżej, jakoś ten eksperyment mnie nie przekonywuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podchodzi to pod zachowania ryzykowne, a może i pod niedojrzałość (ile selekcji naturalnej bym w to nie mieszał już). Podziwiam ludzi, którzy nie boja się wysokości jak i swoich błędów czy nieuwagi (potknięcia się lub upadek z wysokości czy zwykłe poślizgnięcia na rusztowaniu). Monotonia czasem gubi jak i rutyna czy brak rozawagi albo gapiostwo czy popadanie w schemet.

Lęk wysokości to zwiastuje dobrą genetykę przeplataną z rozsądkiem.

Może tutaj produkcja adrenaliny jak i chwilowe podniecenie napędza sam brak strachu przed lękiem? Z wysokościa to trzeba obcować na codzień? Czy naukowcy stali sami na krewędzi za młodu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie często pozytywnie postrzegają ostatnie chwile jakiegoś zdarzenia, ponieważ zwyczajnie sygnalizują one koniec doświadczenia. Jednym słowem: nieważne jakie są naprawdę, będą wydawać się przyjemniejsze, bo zaraz pozostanie po nich tylko wspomnienie.
      Ed O'Brien, student z University of Michigan, wyjaśnia, że zjawisko to można wykorzystać w praktyce, bo nawet jeśli zdarzenie jest negatywne czy bolesne, będziemy je lepiej wspominać, jeśli zakończy się miłym akcentem.
      O'Brien i Phoebe Ellsworth przeprowadzili eksperyment z 52 ochotnikami, którzy próbowali pralinek w 5 smakach: karmelowych, marcepanowych, śmietankowych oraz z mlecznej i gorzkiej czekolady. Badani oceniali przyjemność czerpaną z jedzenia czekoladek i opisywali smaki, naukowcy wiedzieli więc, w jakiej kolejności konsumowali wybrane wcześniej na chybił trafił przysmaki.
      Później badanych wylosowano do 2 grup i częstowano 5 czekoladkami. W jednej grupie przed podaniem każdej kolejnej pralinki, także ostatniej, mówiono "to następna czekoladka". W drugiej przed podaniem ostatniej wyraźnie to zaakcentowano ("To ostatnia czekoladka"). Okazało się, że dla przedstawicieli 2. grupy jedzenie 5. pralinki było przyjemniejsze. Gdy proszono o wytypowanie ulubionego smaku, często wskazywali właśnie na smak 5. z próbowanych czekoladek, mimo że eksperymentator wyciągał je losowo. Co ciekawe, całe doświadczenie także było wyżej oceniane przez osoby z grupy, która wiedziała, kiedy test smakowy się zakończy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Im bardziej wpływowa osoba, tym wyższa wydaje się sama sobie - twierdzą amerykańscy psycholodzy. W świetle wyników ich badań Napoleon Bonaparte powinien uważać się za człowieka dość słusznego wzrostu i tak zapewne było...
      Przed przystąpieniem do każdego z 3 eksperymentów dotyczących oceny wzrostu Michelle Duguid z Uniwersytetu Waszyngtona w St Louis i Jack Goncalo z Uniwersytetu Cornella wywoływali u badanych poczucie mocy. W pierwszym eksperymencie naukowcy prosili niektórych ochotników, by przypomnieli sobie sytuację, gdy mieli nad kimś władzę, a innym polecili, by przywołali wspomnienia bycia rządzonym przez drugą osobę. Później wszyscy mieli ocenić swój wzrost w porównaniu do tyczki (była tak przycięta, by długość dokładnie o 0,5 m przekraczała wzrost badanego). Ludzie utwierdzani w poczuciu mocy uważali, że bliżej im do wymiarów tyczki, niż wskazywałyby na to liczby.
      W drugim badaniu utworzono pary: jeden z wolontariuszy był menedżerem, drugi szeregowym pracownikiem. Później w kwestionariuszu należało wpisać swój wzrost. Okazało się, że zarządzająca osoba z tandemu zawyżała wpisy.
      W 3. i ostatnim eksperymencie Duguid i Goncalo znowu prosili ochotników o przypomnienie sobie sytuacji rządzenia i poddawania się czyjejś woli. Potem badani mieli wybrać dla siebie awatar w grze Second Life. Osoby z grupy z primingiem mocy decydowały się na wyższe postaci.
      Skoro ktoś czuje się wyższy, zajmując istotne stanowisko, sytuację można odwrócić. Kontrola fizycznego położenia może być stosunkowo niedrogą i nieinwazyjną metodą dodawania komuś mocy i fundamentalnej zmiany stanu psychicznego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mimo że kobiety żyją średnio dłużej niż mężczyźni, panie systematycznie twierdzą, że czują się gorzej od panów. Naukowcy zastanawiali się, czy przedstawicielki płci pięknej bardziej zwracają uwagę na swoje dolegliwości, skwapliwiej stwierdzają, że są chore, z większym prawdopodobieństwem przyznają się do swych chorób, a mężczyźni robią to z oporami, co wskazywałoby na odchylenie komunikacyjne, czy też zjawisko ma raczej podłoże w postaci częstszego występowania wśród kobiet schorzeń przewlekłych. Prawdą okazało się to ostatnie (European Journal of Public Health).
      Davide Malmusi z barcelońskiego Instytutu Zdrowia Publicznego analizował dane zebrane podczas Spain's 2006 National Health Survey. Przeprowadzono wtedy wywiady z ponad 29 tys. osób. Połowa uczestników miała od 16 do 44 lat, a połowę stanowili ludzie starsi. Pytano, jak ochotnicy określiliby swój ogólny stan zdrowia z ostatnich dwunastu miesięcy: jako bardzo dobry, dobry, zadowalający, zły, bardzo zły, a także czy problemy zdrowotne ograniczały w ostatnim półroczu ich aktywność.
      Wśród kobiet 38,8% oceniło swój stan zdrowia jako bardzo zły lub zły, a 25,7% przyznało się do ograniczenia aktywności przez choroby. Dla porównania, wśród mężczyzn tylko 27% ankietowanych opisało swój stan zdrowia jako bardzo zły/zły, a 19,3% wspominało o przewlekłym ograniczeniu aktywności przez choroby.
      Obraz sytuacji stał się jednak nieco inny (kobiety przestały się już wydawać takie hipochondryczne), gdy Hiszpanie zestawili samoocenę stanu zdrowia danej osoby z liczbą przewlekłych chorób. W przypadku obu płci wysoka liczba przewlekłych chorób w takim samym stopniu korelowała ze złą oceną stanu zdrowia. Wśród osób z tymi samymi lub taką samą liczbą chronicznych przypadłości kobiety nie stwierdzały częściej/bardziej ochoczo, że ich stan zdrowia nie jest dobry.
      Nie wiadomo, dlaczego u kobiet występuje wyższy wskaźnik chorób przewlekłych, na które składają się głównie zapalenia stawów, choroby psychiczne, a także bóle szyi, pleców i głowy. Rozstrzygną to zapewne przyszłe badania.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lęk dość powszechnie kojarzony jest z nadwrażliwością, tymczasem okazuje się, że osoby lękowe mogą w rzeczywistości nie być dostatecznie wrażliwe (Biological Psychology).
      Podczas eksperymentów doktorantka Tahl Frenkel z Uniwersytetu w Tel Awiwie pokazywała ochotnikom zdjęcia wywołujące lęk i strach. W tym czasie wykonywano im EEG. Okazało się, że grupa lękowa była w rzeczywistości mniej pobudzona tymi obrazami niż przedstawiciele grupy nielękowej. Jak wyjaśniają naukowcy, osoby często doświadczające lęku nie były fizjologicznie tak wrażliwe na drobne zmiany w środowisku. Frenkel uważa, że występuje u nich deficyt w zakresie zdolności oceny zagrożenia. Nie dysponując sprawnym systemem wczesnego ostrzegania, tacy ludzie dają się zaskoczyć. Stąd reakcja mylnie interpretowana jako nadwrażliwość. Dla odmiany nielękowi najpierw nieświadomie odnotowują zmiany w środowisku, analizują i dopiero potem świadomie rozpoznają ewentualne zagrożenie.
      Naukowcy zebrali grupę 240 studentów. Bazując na wynikach kwestionariusza STAI (State-Trait Anxiety Inventory), wybrano 10% najbardziej i 10% najmniej lękowych osób. Na początku badanym pokazywano serię zdjęć człowieka, który wyglądał na coraz bardziej przestraszonego w skali od 1 do 100. Ludzie lękowi reagowali szybciej, identyfikując twarz jako przestraszoną już przy 32 punktach, podczas gdy członkowie drugiej podgrupy zaczynali uznawać fizjonomię za przestraszoną dopiero przy 39 punktach.
      Do tego momentu wyniki potwierdzały obowiązującą teorię o nadpobudliwości lękowych, kiedy jednak psycholodzy skupili się na zapisie EEG, zobaczyli coś zupełnie innego. Osoby rzadko odczuwające lęk przeprowadziły pogłębioną analizę bodźców wywołujących strach, co pozwoliło im dostosować reakcję behawioralną. Ich koledzy i koleżanki z drugiej grupy tego nie zrobili. EEG pokazuje, że to, co wydaje się nadwrażliwością na poziomie zachowania, jest w rzeczywistości próbą skompensowania deficytu we wrażliwości percepcji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W głośnym otoczeniu alkohol wydaje się słodszy, co może upośledzać zdolność oceny ilości wypitego piwa, wina czy drinków - przekonują brytyjscy psycholodzy.
      Dr Lorenzo Stafford z Uniwersytetu w Portsmouth jako pierwszy zajął się wpływem muzyki na zmianę postrzeganego smaku alkoholu. Ponieważ ssaki mają wrodzone upodobanie do słodyczy, zyskaliśmy przekonujące wyjaśnienie, czemu spożywamy więcej alkoholu w hałaśliwym środowisku. Choć przeprowadzone badania nie były zakrojone na szerszą skalę, mogą mieć duże znaczenie [nie tylko dla ludzi], ale i dla barów, przemysłu alkoholowego oraz lokalnych władz.
      W eksperymencie Stafforda badani mieli ocenić zestaw drinków o różnej zawartości alkoholu pod kątem mocy, słodyczy i goryczki. Zastosowano wobec nich zakłócenia o 4 poziomach natężenia: od braku rozpraszaczy po głośną muzykę typu klubowego, której towarzyszyło odczytywanie wiadomości. Okazało się, że drinki uznawano za znacznie słodsze, kiedy ochotnicy słuchali wyłącznie muzyki.
      To interesujące spostrzeżenie, bo wydawałoby się, że muzyka w połączeniu z powtarzaniem raz po raz newsa zadziała bardziej rozpraszająco na ocenę smaku. Wydaje się jednak, że nasz podstawowy zmysł smaku jest w jakiś sposób odporny na bardzo zakłócające warunki, ale wpływa na niego sama muzyka.
      Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wykazały, że gdy gra głośna muzyka, ludzie piją więcej i szybciej.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...