Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Rodzaj pracy wpływa na sposób spędzania wolnego czasu. Psycholodzy wykazali, że związane z niewielką kontrolą niewymagające stanowisko sprawia, że wieczorem zasiada się raczej przed telewizorem, niż wychodzi pobiegać (Occupational and Environmental Medicine).

Zespół doktora Davida Gimeno z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego badał pracowników służb cywilnych w wieku 35-55 lat. Ponadpięcioletnie studium objęło 4291 mężczyzn i 1794 kobiety. Na trzech etapach badania dokonywano ich kategoryzacji, w oparciu o stopień pasywności pracy i ilość aktywności fizycznej w czasie wolnym.

Okazało się, że pasywność stanowiska nie wpływała na pozazawodową aktywność kobiet, natomiast mężczyźni będący we wszystkich 3 przypadkach biernymi realizatorami poruczonych zadań o 16% częściej mało się ruszali poza pracą, w porównaniu do panów, którzy nigdy nie zostali zatrudnieni na pasywnych warunkach.

Gimeno podkreśla, że zaobserwowany efekt jest niewielki, ale zsumowany rezultat w obrębie całego społeczeństwa już taki nie będzie. Jak wiadomo, siedzący tryb życia jest, delikatnie mówiąc, niezdrowy, dlatego wg autorów raportu, warto rozważyć zmianę wykonywanych przez pracowników zadań na bardziej twórcze oraz dawać im szansę na rozwój, zdobywanie wiedzy i nowych umiejętności.

Wyniki Brytyjczyków mają pewne ograniczenia, gdyż nie sprawdzali oni, jak cechy stanowiska oddziałują na tryb życia w pewnym okresie, a nie punktowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należałoby się zastanowić, czy nie wynika to raczej z wykształcenia. Przecież niewymagające stanowiska zajmują przeważnie osoby kiepsko wykształcone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należałoby się zastanowić, czy nie wynika to raczej z wykształcenia. Przecież niewymagające stanowiska zajmują przeważnie osoby kiepsko wykształcone.

kłaniają się polscy magistrowie pracujący za granicą na zmywaku ;) to tak odnośnie korelacji wykształcenia z odpowiedzialnością zajmowanego stanowiska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należałoby wcześniej porozmawiać o tym, jakie kwalifikacje ma większość polskich magistrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należałoby wcześniej porozmawiać o tym, jakie kwalifikacje ma większość polskich magistrów.

Idąc tym tokiem rozumowania: należy się zastanowić ile warta była kadra naukowa tych uczelni, skoro uczelnia wyprodukowała tylu "drugorzędnych" magistrów. I jakoś w tym momencie nie dziwi, że 2 "elitarne" polskie uczelnie zajęły miejsce w granicach 400 na liście top500 świata

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... jeśli na uczelniach jest dzisiaj zbyt wielu studentów, to nie da się z nich wszystkich zrobić dobrych fachowców. Chociaż generalnie zgadzam się - uczelni jest za dużo, miejsc na nich tym bardziej, a jakość przez to spada. Wielokrotnie to zresztą poruszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

za dużo uczelni? a wiesz ile jest osób na jedno miejsce na akademie medyczne? (ok 8/1 ?), na kierunki chemiczne i inne..?? Dodatkowo w panującym stanie demograficznym to ryzykujące stwierdzenie..

np.: http://www.egospodarka.pl/20621,Eurostat-najmniej-dzieci-rodzi-sie-w-Polsce,1,39,1.html

 

ale i: http://www.egospodarka.pl/37591,Rozwoj-demograficzny-Polski-2008,1,39,1.html

czyli przyrost o 20 tys. ludzi czyli akurat szkoła więcej..

 

Czemu u mnie w mieście musieli utworzyć dodatkowe klasy bo kandydatów było za dużo??

 

Proponowałbym nie udowadniać wszystkiego za wszelką cenę. A to jaki będzie fachowiec w większości zależy od niego samego, bo z lenia uczelnia nie zrobi nic, choćby nie wiem jak dobra była. A to że fachowiec z wykształceniem nie ma pracy to inna sprawa.

 

A mój tatko posiada tytuł mgr inż. i ma dosyć wymagającą i stresującą pracę, i nie wychodzi pobiegać ;) wybiera telewizor. Czy to zdrowe, wiadomo. to tak odnośnie Brytyjczyków, którzy wiadomo czemu są zesłani na wyspę :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiesz, ile jest miejsc na socjologii? a na pedagogice specjalnej albo marketingu i zarządzaniu? A wiesz, jaka jest realna podaż miejsc na rynku pracy? Albo czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak wyglądają ćwiczenia "praktyczne" w "laboratoriach" na polskich uczelniach nawet na tych potrzebnych i prawdziwie przydatnych kierunkach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak.

 

socjologia? jak moja dziewczyna szła na studia: 11 osób na 1 miejsce, w Katowicach, 6/1 w Rybniku;

teraz, ok 5 osób na jedno miejsce, więc powinno być 5 razy tyle uczelni.

A na zarządzaniu przestrzennym jest mój brat, otworzyli NOWY kierunek w Opolu... pewnie z braku chętnych.

 

to studenci powinni wiedzieć na co jest podaż i na takie właśnie kierunek się udać. A jakość spada nie przez za dużą ilość studentów, tylko przez branie pieniędzy od ludzi studiujących zaocznie (Ci z reguły są gorsi bo nie starczyło pkt na dzienne, np 120/300 z maturki) i przez "przepychanie" studentów "z plecami" i dla świętego spokoju. Kuźwa dużo tego dzisiaj ;/

 

mam kolegów na chemii we Wrocławiu, chemii w Gliwicach i wiem jak wyglądają laborki. Mam dziewczynę i znajomych na socjologii i wiem jak wszystko wygląda. Nie wiem, co próbujesz udowodnić?

 

Sam studiuję stomatologię w Zabrzu i jestem zadowolony, choć ciut więcej "możliwości" praktycznych mogło by być.

 

a według poniższego rozumowania: kształćmy roboli, po co wykształceni ludzie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co z tego, że było 11 osób na miejsce? To jeszcze nie oznacza, że każdy z tych 11 kandydatów znalazłby sobie pracę, gdyby w końcu został magistrem. Brutalna prawda jest taka, że ogromna częśc ludzi idących na tego typu studia nie ma bladego pojęcia, na czym w ogóle dany kierunek polega, a idą na uczelnię dlatego, że "dziś nie wypada nie mieć magistra", nawet jeśli w ogóle nie zamierzają podjąć pracy w danym zawodzie. Poczytaj sobie np. niedawny artykuł we "Wprost" na temat fikcyjnej uczelni oferującej 2-letnie kursy magisterskie - rewelacyjny materiał pokazujący, jak bardzo się mylisz.

teraz, ok 5 osób na jedno miejsce, więc powinno być 5 razy tyle uczelni.
  LOL! Czyli jeśli ja sobie zażyczę studiowania na kierunku "życie seksualne żuka gnojowego", to państwo ma obowiązek mi to zapewnić, bo ja sobie tak wymyśliłem? Albo pójdźmy dalej: czy jeżeli zażądam nowego roweru, to państwo ma mi go dać, bo jestem chętny? :P 
to studenci powinni wiedzieć na co jest podaż
  Problem w tym, że pojęcia nie mają, i idą bardzo często na kierunki łatwe, proste i przyjemne albo po prostu modne.  Doskonale widać to właśnie po wybieraniu takich kierunków jak marketing i zarządzanie.
mam kolegów na chemii we Wrocławiu, chemii w Gliwicach i wiem jak wyglądają laborki. Mam dziewczynę i znajomych na socjologii i wiem jak wszystko wygląda. Nie wiem, co próbujesz udowodnić?
  To próbuję udowodnić, że na moim kierunku na wielu uczelniach ludzie po 4. roku studiów mieli pipetę w ręku JEDEN raz (na szczęście mojej uczelni to nie dotyczy, ale to jest właśnie kwestia tego, czy wybierasz uczelnię świadomie).   
a według poniższego rozumowania: kształćmy roboli, po co wykształceni ludzie..
  Żebyś wiedział, że częściowo się z Tobą zgadzam ;) Jedną z największych porażek polskiej reformy edukacji było zlikwidowanie szkół zawodowych. Przynajmniej dawały one możliwość wyuczenia się zawodu i podjęcia pracy w wieku 17-18 lat. Dziś wszyscy ci ludzie muszą się uczyć rzeczy, których nawet nie mają najmniejszego zamiaru wykorzystywać w życiu, podczas gdy mogliby zacząć pracować i usamodzielnić się.    A studia są potrzebne, jasne. Tyle tylko, że liczba miejsc na uczelniach i na poszczególnych kierunkach powinna być zależna od tego, jakie kierunki są faktycznie potrzebne gospodarce, a nie tylko od tego, jakie są modne i jakie dana uczelnia sobie zażyczy stworzyć (tak jak to wygląda dziś).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obowiązek nauki o bzdetach do 18 roku życia? Następnie dobrowolne samoograniczanie własnego horyzontu wiedzy poprzez rzekome "specjalizowanie" się w wybranej kategorii wiedzy, ponieważ rzekomo wymaga od nas tego teraźniejszy świat?? homo sapiens sapiens brnie czasami tak głęboko w te bagno obłudy... pracuję min. 45 h/tyg. czasem dochodzi do 80ciu... praca na emigracjii, zmywak, kuchnia, restauracja, jeden z wielu wyklętych przez 21szo wieczne polskie społeczeństwo... ok 20-30 godzin w pracy spędzam możnaby powiedzieć w nirwanie, ponieważ bardzo często ani ja ani moi współpracownicy nie potrafią powiedzieć gdzie moja jaźń aktualnie przebywa, jednocześnie ciało, niewolnik materii, potrafi pracować na 100u procentach wydajności... wniosek?? nie potrafie przedstawić żadnego. niechętnie polemizuję, a jeszcze niechętniej przyklaskuję...

czym jest maszyna, a czymże jest człowiek??? vanitas vanitatum et omnia vanitas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należałoby wcześniej porozmawiać o tym, jakie kwalifikacje ma większość polskich magistrów.

 

Dokładnie. Jak patrzę na na moich rówieśników, to może co trzeci ma IQ wyższe od hydrantu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aaaa, jeszcze jedno ;)

z lenia uczelnia nie zrobi nic

Tym bardziej potwierdza to, że nie masz racji twierdząc, że miejsc na socjologii powinno być 5x więcej. Gdyby na uczelnie mieli się dostawać wszyscy, niezależnie od wyniku na maturze (można ją przecież poprawiać, więc "zły dzień" przy każdym z podejść jest raczej mało prawdopodobny), to tym bardziej uczelnia z większości studentów nie zrobiłaby niczego dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikroos nie przesadzajmy z tym poziomem. Każda uczelnia wypracowuje sobie własny. Czy go trzymają studenci, druga sprawa. Ja np się staram, i moje ego nei pozwala mi jechać na samych trójach. I nie uwierzę w to że chemik raz trzyma pipetkę do 4 roku (jaka to uczelnia??? ja piszę o U Wrocławskim), bo koleżance śniła się chemia po 4-5 godzinnych laborkach (nie wiem czy tylko raz w tygodniu czy więcej) gdzie tylko robiło się związki buforowe i szukało składu. Można ocipieć od pipetki..

 

nie ważne że z tych 11 wszyscy nie znaleźliby pracy, ale chcą studiować! Może po prostu kogoś interesuje nauka, kierunek, a robić w życiu chce co innego. Po studiach nie tylko zdobywa się wiedzę ale i obycie, inne podejście do niektórych rzeczy i inną kulturę. Jednak idą też na studia, bo liczą na pracę. Nie na wszystkie studia każdy ma możliwość się dostać..

 

a to że powstała nowa fikcyjna uczelnia to na pewno nie dowód że ja się mylę, bo Ty mówisz że jest za dużo uczelni, a skoro powstała jednak był popyt ;) ludzie poszli, a że zostali zrobienie - inna sprawa.

 

propos tego roweru, nie umiem ripostować, zbyt infantylne zdanie bym miał ochotę się nad nim zastanawiać. Bardzo spłycone, rower nie jest edukacją, a o żuku gnojowym możesz pouczyć się na biologii, nie trzeba do tego osobnego kierunku.

 

Nie chodzi o to że miałby się dostawać każdy niezależnie od ilości pkt, tylko z chęci studiowania nawet Ci którzy mają niskie wyniki składają dokumenty, liczą że się dostaną. A jak są zbyt oporni na wiedzę to ich wywalą.

 

na mój kierunek przyjęli chyba 106 osób, kandydatów 671.

 

Konkludując, uważam że trzeba się uczyć, że mają być miejsca dla studentów i że państwo ma się starać zapewnić im pracę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ważne że z tych 11 wszyscy nie znaleźliby pracy, ale chcą studiować! Może po prostu kogoś interesuje nauka, kierunek, a robić w życiu chce co innego. Po studiach nie tylko zdobywa się wiedzę ale i obycie, inne podejście do niektórych rzeczy i inną kulturę. Jednak idą też na studia, bo liczą na pracę. Nie na wszystkie studia każdy ma możliwość się dostać...

 

(...)

 

Konkludując, uważam że trzeba się uczyć, że mają być miejsca dla studentów i że państwo ma się starać zapewnić im pracę.

 

Obycie i klasę mają osoby, które potrafią zdać maturę. U mnie na roku na 34 osoby 17 odpadło po pierwszym semestrze, bo im się wydawało, że to fajnie się uczyć angielskiego, a oni już znają cztery czasy...

 

Podobnie jest z większością kierunków specjalistycznych. Bez podstaw nic nie zrozumieją. Zresztą jak człowiek może mieć klasę, skoro matury nie umie porządnie zdać? To jest wg Ciebie klasa i poziom? Ja za ludzi, którym się zachciewa być w takim momencie "uczonymi", płacić nie mam zamiaru - a przecież to z naszej kieszeni są uczelnie utrzymywane. Zresztą profesorowie już mają dość zadawania się z motłochem, a Ty chcesz to pogorszyć?

 

A, pamiętaj, że mówię o najlepszej lingwistyce w kraju - UAM - a nie o jakiejś podrzędnej uczelni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a bez matury można się dostać na studia? ;O

 

to walczmy o zmianę przepisów by nie było studiów zaocznych. Bo jak widzę na stomatologii takiego kretyna to ma 124/300 i wszystko poprawia to mnie szlak trafia. Ja jestem za.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a bez matury można się dostać na studia? ;O

 

Chodzi mi po przyjmowanie 5 x więcej osób, które tę maturę napisały kiepsko.

 

Stanisław Lem kiedyś powiedział: "Jeśli wszystko można nazwać sztuką, to sztuka przestanie istnieć". Analogicznie - jeśli każdego zrobimy magistrem, to tytuł magistra przestanie cokolwiek znaczyć. Już powoli tak jest - mam na językoznawstwie ludzi, którzy mówią "patrzałem", "szłem" itd. Na polonistyce jest sprawdzian z odmiany przez przypadki w języku polskim - średnia podejść studenta wynosi 3.

 

Dlatego ja chcę się doktoryzować za wszelką cenę - choćby dlatego, żeby mnie nie wrzucali do worka z resztą magistrów z mojego roku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałem uwzględnić ilość chętnych osób, nie brałem pod uwagę ich kwalifikacji. Bo nie każdy z gorszym wynikiem będzie złym studentem...

 

Ba, przyznam się, na stomatologię dostałem się w trzeciej rekrutacji, blisko 200pkt na 300, a wyniki w nauce mam lepsze od większości którzy byli wyżej ode mnie na liście. jak komuś zależy, to będzie się uczył. Problem w tym, że uczelnia po wyniku maturalnym nie potrafi takich ludzi rozróżnić, dlatego jestem cholernie dumny że się dostałem na medyczny kierunek. Takich jak ja na pewno jest więcej, a przecież nie można zrobić uczelni dla tych z wysokimi wynikami, dla tych ze średnimi i dla tych z niskimi. Jeśli by przy staraniu o pracę zawsze wymagali dyplomy to może i to by było dobre.. Nie wiem. Ta kwestia zawsze będzie problemem.

 

Dlatego ja chcę się doktoryzować za wszelką cenę - choćby dlatego, żeby mnie nie wrzucali do worka z resztą magistrów z mojego roku...

 

tu racja, mnie też to wkurza że przepychane z roku na rok matoły kończą studia. Też bym chciał specjalizację ale to bardzo trudne (wynik z LDEP'u + rozmowa kwalifikacyjna + tylko kilka miejsc które są zwalniane co kilka lat i trzymane dla rodziny rezydentów uczelni..)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Każda uczelnia wypracowuje sobie własny.
Ale nie zrobi orłów z ludzi, którzy ledwie przekroczyli próg na maturze.
Czy go trzymają studenci, druga sprawa.

Co tylko potwierdza, że nie powinni się dostawać na państwowe studia.

I nie uwierzę w to że chemik raz trzyma pipetkę do 4 roku (jaka to uczelnia??? ja piszę o U Wrocławskim)
A ja o biotechnologii na U Szczecińskim. Niedawno w moim labie była praktykantka stamtąd i mi opowiadała. Minimalnie tylko lepiej jest na dawnej A Rolniczej, także w Szczecinie.
nie ważne że z tych 11 wszyscy nie znaleźliby pracy, ale chcą studiować!

A ja chcę nowy rower.

Może po prostu kogoś interesuje nauka, kierunek

A mnie interesuje życie żuka gnojowego - założysz dla mnie kierunek?

Po studiach nie tylko zdobywa się wiedzę ale i obycie, inne podejście do niektórych rzeczy i inną kulturę.
Tyle, ze to ma być ubocznym, a nie głównym efektem studiowania. Poza tym jeżeli będzie się obracał w towarzystwie równych sobie osób, które cudem zdały maturę, nie spodziewałbym się cudów.
a to że powstała nowa fikcyjna uczelnia to na pewno nie dowód że ja się mylę, bo Ty mówisz że jest za dużo uczelni, a skoro powstała jednak był popyt ;)

Był popyt, ale na szybkie zrobienie pseudostudiów, na których generalnie nawet uczyć się nie trzeba było, bo na tym polegała formuła tej szkoły. Jeżeli tak ma wyglądać studiowanie i tak ma wyglądać "pęd do wiedzy", to naprawdę lepiej, żeby tym ludziom nie dawać możliwości spełnienia "ambicji". Tak więc powtarzam: mylisz się bardzo twierdząc, że trzeba spełniać zachcianki.

propos tego roweru, nie umiem ripostować, zbyt infantylne zdanie bym miał ochotę się nad nim zastanawiać.
Wzruszyłem się!
Bardzo spłycone, rower nie jest edukacją

Problem w tym, że bardzo wiele polskich uczelni też nie ma wiele wspólnego z edukacją wyższą.

a o żuku gnojowym możesz pouczyć się na biologii, nie trzeba do tego osobnego kierunku.

Ale dlaczego? Ja chcę kierunek, pasjonuje mnie to! Skoro jest potrzeba, to powinien powstać! Sam tak mówiłeś, zraniłeś mnie teraz :P

Nie chodzi o to że miałby się dostawać każdy niezależnie od ilości pkt

ale dokłanie tak wcześniej przecież powiedziałeś - skoro jest 5x więcej chętnych, niż miejsc, to trzeba zrobić 5x więcej miejsc. To są Twoje słowa

tylko z chęci studiowania nawet Ci którzy mają niskie wyniki składają dokumenty, liczą że się dostaną. A jak są zbyt oporni na wiedzę to ich wywalą.

Super, zróbmy więc jeszcze 30 uniwersytetów-przechowalni, które będą przyjmowały tylko po to, żeby za rok wywalić. Rewelacja! Ja tylko chciałbym nieśmiało przypomnieć, że studia to nie jest takie zupełne zaczynanie od zera, tylko wcześniej było 12 lat edukacji i matura, więc jeżeli maturę (która w dzisiejszych czasach jest tak naprawdę testem czytania ze zrozumieniem) się zawaliło, to kiepsko to rokuje.

Konkludując, uważam że trzeba się uczyć, że mają być miejsca dla studentów i że państwo ma się starać zapewnić im pracę.

A co ma państwo do tego? Państwo powinno jedynie stworzyć warunki rynkowe, a zapewnianie miejsc pracy to zadanie dla przedsiębiorców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
a bez matury można się dostać na studia? ;O

Nie, ale można zdać maturę na 31%, ale można też na 81% czy 99%.

to walczmy o zmianę przepisów by nie było studiów zaocznych.

Tyle, że studia zaoczne są płatne, więc nie są obciążeniem dla podatnika.

Bo jak widzę na stomatologii takiego kretyna to ma 124/300 i wszystko poprawia to mnie szlak trafia.

Wcześniej pisałeś, że jeśli jest zapotrzebowanie, to powinno się tworzyć miejsca... więc jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja o biotechnologii na U Szczecińskim. Niedawno w moim labie była praktykantka stamtąd i mi opowiadała. Minimalnie tylko lepiej jest na dawnej A Rolniczej, także w Szczecinie.

 

Hmm, Ty też ze Szczecina? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studia płatne nie sa obiążeniem podatnika ale dzięki temu KAŻDY może się dostać, takie kryte znaczenie.

 

nie pogadamy, w zbyt ciasnych ryzach wszystko widzisz. Opisałem mój przypadek, widocznie bez sensu. Chodzi mi o to że chętni na studia jedno, jaką mają wiedzę ci chętni to drugie, jaki będą kształtować poziom uczelni to trzecie, czy ci z gorszymi wynikami będą dobrymi studentami to po czwarte, ile jest uczelni po piąte i kwestia studiów zaocznych po szóste.

 

I wcale nie jest powiedziane że orzeł mający z matury blisko 300 pkt będzie super studentem. Mam taka koleżankę. Wyryje wszystko. W praktyce jest do d*py.

 

więc może po prostu dodatkowe uczelniane testy wstępne?

 

a propo żuka, to musisz skończyc biologię, a potem idź na specjalizację i napisz o nim pracę ;) jak pisałem, wąskie, wąskie patrzenie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studia płatne nie sa obiążeniem podatnika ale dzięki temu KAŻDY może się dostać, takie kryte znaczenie.

 

nie pogadamy, w zbyt ciasnych ryzach wszystko widzisz. Opisałem mój przypadek, widocznie bez sensu. Chodzi mi o to że chętni na studia jedno, jaką mają wiedzę ci chętni to drugie, jaki będą kształtować poziom uczelni to trzecie, czy ci z gorszymi wynikami będą dobrymi studentami to po czwarte, ile jest uczelni po piąte i kwestia studiów zaocznych po szóste.

 

I wcale nie jest powiedziane że orzeł mający z matury blisko 300 pkt będzie super studentem. Mam taka koleżankę. Wyryje wszystko. W praktyce jest do d*py.

 

więc może po prostu dodatkowe uczelniane testy wstępne?

 

a propo żuka, to musisz skończyc biologię, a potem idź na specjalizację i napisz o nim pracę ;) jak pisałem, wąskie, wąskie patrzenie..

 

W sumie masz trochę racji z tym przyjmowaniem, ale jako lingwistę mnie wkurza rzecz następująca:

à propos (akcent nad "a" to już ekstrawagancja, ale to "s" na końcu dość istotne jest)

 

Pozdrawiam ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

we wcześniejszym poście mam "propos" ;) teraz to było machnięcie, mój błąd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Praca w opiece w Niemczech stała się jednym z najbardziej poszukiwanych zawodów dla opiekunek osób starszych z całego świata. Znajdując się w centrum Europy, Niemcy oferują wiele atrakcyjnych warunków pracy, które przyciągają coraz większą liczbę osób poszukujących stabilnego zatrudnienia i satysfakcjonującej kariery w opiece nad starszymi. Jeśli jesteś zainteresowany/a taką ścieżką zawodową, zapoznaj się z tym artykułem, który przedstawia korzyści i warunki pracy w opiece w Niemczech.
      Praca dla opiekunek w Niemczech jest zazwyczaj długoterminowa i oferuje stabilność zatrudnienia. Wzrost liczby osób starszych, które wymagają wsparcia i opieki, prowadzi do ciągłego zapotrzebowania na wykwalifikowane opiekunki. Niemiecki system opieki zdrowotnej i społecznej zapewnia odpowiednie wsparcie dla osób starszych, a to sprawia, że praca w tym sektorze jest niezwykle potrzebna i poszukiwana.
      Jedną z największych korzyści pracy w opiece w Niemczech jest wysoka jakość życia i wynagrodzenia. Niemcy są znane z dobrobytu, stabilnej gospodarki i wysokich standardów życia. Pracując w opiece nad osobami starszymi, masz możliwość zarabiania atrakcyjnych wynagrodzeń, które pozwalają na zapewnienie sobie i swojej rodzinie godziwych warunków życia. Ponadto, niemieckie przepisy regulujące prawa pracownicze gwarantują ci bezpieczeństwo i uczciwe traktowanie.
      Praca w opiece w Niemczech daje również możliwość rozwoju zawodowego i zdobycia nowych umiejętności. Często oferowane są kursy i szkolenia, które pozwalają opiekunkom na rozwijanie swoich kompetencji zawodowych. Ponadto, praca w różnorodnym środowisku kulturowym daje szansę na nawiązanie kontaktów międzynarodowych i poszerzenie horyzontów.
      Niemcy są znane ze świetnie rozwiniętej infrastruktury opieki zdrowotnej, co oznacza, że jako opiekunka będziesz miała dostęp do wysokiej jakości usług medycznych. Ponadto, często zapewniane są dodatkowe benefity, takie jak prywatne ubezpieczenie zdrowotne, zakwaterowanie i wyżywienie. Wszystko to sprawia, że praca w opiece w Niemczech jest nie tylko satysfakcjonująca, ale także zapewnia poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
      Jednym z ważnych aspektów pracy w opiece w Niemczech jest elastyczność czasowa. Oferowane są różne formy zatrudnienia, które pozwalają dostosować harmonogram pracy do swoich indywidualnych potrzeb. Możesz wybrać pełny etat, część etatu lub prace tymczasowe, co daje możliwość zorganizowania pracy w sposób, który najlepiej pasuje do twojego stylu życia.
      Praca w opiece w Niemczech to nie tylko możliwość zdobycia stabilnego zatrudnienia, ale także szansa na rozwój osobisty i spełnienie zawodowe. Jeśli jesteś odpowiedzialny/a, empatyczny/a i gotowy/a podjąć wyzwanie opieki nad osobami starszymi, praca w Niemczech może być idealną drogą dla Ciebie.
      Nie zwlekaj! Poznaj warunki pracy w opiece w Niemczech i sięgnij po stabilną pracę, która daje satysfakcję i możliwość pomocy tym, którzy najbardziej tego potrzebują. Zostań opiekunką w Niemczech i rozpocznij nową, ekscytującą przygodę zawodową!
      Sprawdź najnowsze oferty pracy w opiece w Niemczech: https://www.veritas-opieka.pl/oferty-pracy/

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy starsi ludzie pozostają fizycznie aktywni, w ich mózgach znajduje się więcej protein tworzących połączenia pomiędzy neuronami. Dzięki temu, zachowują tez sprawność umysłową. Zwiększoną ilość wspomnianych białek zaobserwowano podczas autopsji nawet w mózgach osób, które były pełne toksycznych protein powiązanych z chorobą Alzheimera i innymi chorobami neurodegeneracyjnymi.
      "Jako pierwsi wykorzystaliśmy tego typu dane, by wykazać, że regulacja protein w synapsach jest powiązana z aktywnością fizyczną i to właśnie ona może być przyczyną pozytywnych skutków ćwiczeń fizycznych w starszym wieku, które możemy obserwować", powiedziała główna autorka badań, profesor Kaitlin Casaletto z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF).
      Badania Casaletto i jej grupy opierały się na danych pozyskanych w ramach Memory and Aging Project prowadzonego na Rush University w Chicago. W ramach tego projektu śledzono poziom aktywności fizycznej u starszych ludzi, którzy zgodzili się oddać po śmierci swoje mózgi do badań. Dlatego też uczeni z UCSF mogą pochwalić się przeprowadzeniem wyjątkowych badań na ludziach. Dotychczas bezpośredni związek pomiędzy aktywnością fizyczną a zdolnościami poznawczymi mogliśmy obserwować w ten sposób na myszach.
      Utrzymanie stabilnych połączeń pomiędzy neuronami może być kluczowym elementem ochrony przed demencją. To synapsy są tym miejscem, które decydują o naszych zdolnościach poznawczych. A utrzymanie aktywności fizycznej, co jest bardzo łatwe, może pomóc w poprawieniu funkcjonowania synaps, stwierdza Casaletto.
      Naukowcy nie tylko zauważyli, że dzięki aktywności fizycznej poprawia się jakość synaps, ale – ku ich zdumieniu – okazało się, że dobroczynne skutki wykraczają daleko poza hipokamp i dotyczą też innych obszarów mózgu. "Być może aktywność fizyczna ma pozytywny wpływ na cały mózg, wspierając i utrzymując prawidłowe funkcjonowanie protein odpowiedzialnych za wymianę sygnałów między synapsami", dodaje współautor badań, profesor William Honer z University of British Columbia.
      W mózgach większości osób starszych dochodzi do akumulacji białek tau i beta-amyloidu. To toksyczne proteiny powiązane z chorobą Alzheimera. Obecnie uważa się, że najpierw pojawia się beta-amyloid, a następnie tau i dochodzi do uszkodzeń synaps oraz neuronów. Casaletto już podczas wcześniejszych badań zauważyła, że u starszych osób z bardziej spójnymi połączeniami między synapsami – niezależnie od tego, czy badania były wykonywane z płynu mózgowo-rdzeniowego pobranego od żywych pacjentów, czy na podstawie autopsji mózgu – toksyczne działanie beta-amyloidu i białek tau było osłabione.
      Uczona podsumowuje, że biorąc pod uwagę oba wspomniane badania, widać, jak ważne jest utrzymywanie aktywności fizycznej w starszym wieku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nasz siedzący tryb życia okrada nas z tego, co najcenniejsze w fizycznej aktywności – olbrzymiego zróżnicowania mechanizmów naprawczych, które ciągle reperują miniaturowe uszkodzenia organizmów u łowców-zbieraczy i społeczności rolniczych. Brak tych mechanizmów staje się coraz bardziej szkodliwy i dotkliwy w miarę, jak stajemy się coraz starsi. Dlatego też biolog ewolucyjny Daniel Lieberman z Uniwersytetu Harvarda zachęca, by wraz z upływem lat utrzymywać wysoki poziom aktywności fizycznej.
      Profesor Lieberman porównał czas życia w zdrowiu oraz poziom aktywności fizycznej przedstawicieli uprzemysłowionego zachodniego społeczeństwa – Amerykanów – i społeczności nieuprzemysłowionych. Uczony mówi, że łowcy-zbieracze przez całe życie są bardziej aktywni fizycznie od ludzi Zachodu, ale szczególnie staje się to widoczne w miarę, jak przybywa nam lat. Z wiekiem przeciętny człowiek naszej cywilizacji zwalnia, staje się coraz mniej aktywny. Dlatego też w starszym wieku jesteśmy od 6 do 10 razy mniej aktywni niż nasi równolatkowie ze społeczności łowiecko-zbierackich. Co więcej, oni często zwiększają wówczas swoją aktywność i znacznie dłużej cieszą się dobrym zdrowiem niż my.
      Wyewoluowaliśmy tak, by w miarę starzenia się być bardzo aktywni fizycznie. W społecznościach łowiecko-zbierackich nie ma czegoś takiego jak emerytura. Pracuje się do końca życia. Nie ma weekendów czy wakacji, zauważa Lieberman.
      U łowców-zbieraczy zachodzi odwrotny proces niż u nas. Babcie są tam bardziej aktywne niż matki. Kobiety, które już odchowały swoje dzieci, zwiększają swoją aktywność fizyczną. Więcej czasu poświęcają na zbieranie żywności. Babcie spędzają na tej czynności 4 do 8 godzin na dobę, natomiast matki od 2 do 5 godzin. Organizm zmuszany do ciągłego wysiłku fizycznego musi przeznaczać sporo energii na ciągłe naprawy różnego rodzaju mikrouszkodzeń, naderwanych mięśni, przeciążonych stawów.
      Wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie się antyoksydantów, substancji przeciwzapalnych, poprawia przepływ krwi. Z kolei procesy związane z naprawą komórek i DNA zmniejszają ryzyko alzheimera, cukrzycy, nowotworów, depresji czy osteoporozy.
      Ewolucyjnie jesteśmy przygotowani do tego, by na starość być aktywnymi fizycznie. Dzięki temu mamy sprawne mechanizmy reperujące ciało, co pomaga w przeciwdziałaniu negatywnym skutkom starzenia się. Nigdy nie ewoluowaliśmy tak, by być nieaktywni. Jeśli więc prowadzimy siedzący tryb życia, te mechanizmy naprawcze nie działają w takim zakresie, jak wówczas, gdy jesteśmy aktywni, mówi uczony.
      Lieberman mówi, że na pomysł zastanowienia się nad źródłami współczesnej kultury ćwiczeń fizycznych wpadł, gdy prowadził badania wśród nieuprzemysłowionych plemion. Ludzie ci najczęściej byli sprawniejsi fizycznie od ludzi Zachodu, ale zawsze reagowali zdziwieniem na pytanie o ćwiczenia i trening. Kiedyś zapytał przedstawiciele plemienia, które znane jest z wytrzymałości w bieganiu, o trening. Ten ze zdziwieniem zapytał go, po co ktoś miałby biegać, jeśli nie musi. Trening fizyczny to dziwaczny pomysł współczesnego Zachodu. Ich treningiem jest ich życie. Są aktywni fizycznie, gdyż muszą ciągle przemierzać góry i doliny, są rolnikami. W badanej przeze mnie części świata nikt nie wybiera się na kilkukilometrową przebieżkę, mimo że są bardzo dobrzy w bieganiu.
      W trakcie swoich badań naukowiec zdał sobie sprawę, że trening fizyczny to koncepcja bogatego industrialnego Zachodu. Dla większości świata i przez większość historii ludzie ćwiczyli, gdyż musieli lub odnosili z tego konkretne korzyści.
      Lieberman zauważył, że łowcy-zbieracze, którzy nie ulegną wypadkowi lub nie zachorują na poważną chorobę, żyją mniej więcej równie długo jak ludzie z Zachodu. Jest jednak pewna zasadnicza różnica. U nich długość życia w zdrowiu jest niemal równa całkowitej długości życia. Tymczasem na Zachodzie powszechny jest lęk o to, że ostatnie lata życia spędzimy jako schorowani zniedołężniali ludzie.
      Dlatego też uczony zachęca, by w starszym wieku utrzymywać wysoki poziom aktywności fizycznej. I przytacza badania przeprowadzone wśród 21 000 absolwentów Uniwersytetu Harvarda. Wykazały one, że umiarkowane do intensywnych ćwiczeń fizycznych, w wyniku których spalamy co najmniej 2000 kalorii tygodniowo, znacząco obniża ryzyko zgonu. U osób w wieku 25–49 lat było ono o 21% niższe niż u niećwiczących, w wieku 50–59 lat taka aktywność zmniejszała ryzyko śmierci o 36%, a w wieku 70–84 lat odsetek ten rósł aż do 50%.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Deterioracja mięśni w starszym wieku nie eliminuje korzystnego wpływu ruchu. Choć mięśnie są mniejsze i w niekoniecznie dobrej kondycji, nadal aktywują szlaki metaboliczne, dzięki którym w mózgu mogą powstawać związki poprawiające nastrój. Wniosek? Warto być aktywnym całe życie.
      Wcześniejsze badania demonstrowały te mechanizmy u młodych zdrowych dorosłych, nie było jednak wiadomo, czy deterioracja mięśni, która towarzyszy starzeniu, nie wyklucza seniorów z grupy osiągającej podobne wywołane ćwiczeniami korzyści - opowiada David Allison z Wydziału Kinezjologii McMaster University.
      Ćwiczenia korzystnie wpływają na nastrój i objawy depresji. Mechanizmy leżące u podłoża tego zjawiska nie są jednak dobrze poznane. Ostatnie dowody wskazują na potencjalny wpływ czynników transkrypcyjnych związanych z mięśniami szkieletowymi na metabolizm tryptofanu, a także na szlak kynureninowy, który jest jednym z torów przemiany tryptofanu w organizmie.
      Szlak kynureninowy prowadzi do powstania w ośrodkowym układzie nerwowym (OUN) neuroaktywnych metabolitów: 3-hydroksykynureniny, kwasu chinolinowego i kwasu kynureninowego (KYNA). W ludzkim organizmie KYNA może ulegać 3 reakcjom: 1) dekarboksylacji do tryptaminy, 2) hydroksylacji do 5-hydroksytryptofanu i 3) rozerwaniu pierścienia indolowego (w ten sposób powstaje kynurenina). Co ważne, tryptamina i 5-hydroksytryptofan przekształcają się w poprawiającą nastrój serotoninę.
      Naukowcy obawiali się, że związana z wiekiem deterioracja mięśni może wpływać na szlak kynureninowy, zwiększając ryzyko depresji. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, Kanadyjczycy sprawdzali, czy zwiększenie masy mięśni szkieletowych przekłada się wzrost poziomu czynników transkrypcyjnych i metabolitów związanych ze szlakiem kynureninowym.
      Zebrano grupę zdrowych mężczyzn w wieku 65+. Przeszli oni 12-tygodniowy protokół ćwiczeń; raz w tygodniu odbywali trening przedziałowy o wysokiej intensywności (ang. high intensity interval training, HIIT) na rowerze stacjonarnym, a dwa razy w tygodniu sesje treningu siłowego.
      Akademicy oceniali ekspresję genów czynników transkrypcyjnych w mięśniach szkieletowych, ekspresję aminotransferazy kynureninowej KAT (katalizuje ona reakcję powstawania KYNA w mózgu), a także poziom kynureniny w osoczu.
      Okazało się, że program treningowy znacząco podwyższył ekspresję genów zarówno czynników transkrypcyjnych (PGC1-α, PPARα, PPARᵹ), jak i 4 izoenzymów KAT. Nie wpłynął za to na krążącą kynureninę.
      W świetle uzyskanych wyników bardziej niż sensowne wydaje się wykorzystanie ćwiczeń jako strategii zapobiegania bądź leczenia depresji u seniorów.
      W przyszłości Kanadyjczycy chcieliby sprawdzić, czy za pomocą ćwiczeń można wywołać podobne zmiany biochemiczne u osób z kliniczną depresją.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Aż 38 proc. Polaków nie podejmuje aktywności fizycznej nawet raz w miesiącu, choćby takiej, jak rekreacyjne spacery, czy jazda na rowerze do pracy – wynika z najnowszego badania aktywności fizycznej i sportowej Polaków.
      Mniej niż połowa – bo jedynie 48 proc. z nas – minimum raz w tygodniu uprawia sport w czasie wolnym od pracy i obowiązków domowych.
      Jeśli weźmiemy pod uwagę, kryteria minimalnej aktywności fizycznej zalecanej dla osób dorosłych, to w badaniu rysuje nam się tragiczny obraz aktywności fizycznej polskiego społeczeństwa – skomentował dla PAP wyniki najnowszego badania dr Janusz Dobosz z Narodowego Centrum Badania Kondycji Fizycznej Akademii Wychowania Fizycznego im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie.
      Jak przypomniał, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) jako minimum wskazuje 150 minut umiarkowanej (lub 75 minut intensywnej) aktywności fizycznej w tygodniu. Zgodnie z zasadą kardiologiczną (3x30x130) powinniśmy ćwiczyć co najmniej trzy razy w tygodniu po 30 minut z tętnem nam poziomie 130 uderzeń na minutę.
      Na podstawie wyników badania możemy oszacować, że 60 proc. populacji polskiej powyżej 15. roku życia nie podejmuje aktywności fizycznej gwarantującej utrzymanie zdrowia. Polacy ćwiczą zdecydowanie za mało – podkreślił dr Dobosz.
      Dla porównania, najnowsza analiza naukowców WHO, którą w tym tygodniu opublikowało pismo „Lancet Global Health”, wskazuje, że jedna czwarta ludzi na świecie jest za mało aktywna fizycznie.
      Polskie badanie zostało zrealizowane na zlecenie Benefit Systems przez Kantar TNS w styczniu 2018 r. na losowej próbie 1800 Polaków powyżej 15. roku życia.
      Wynika z niego, że odsetek Polaków, którzy uważają się za aktywnych fizycznie – czyli co najmniej raz w miesiącu spędzają aktywnie czas, np. spacerując, jeżdżąc na rowerze, biegając, ćwicząc na siłowni czy w klubie fitness - wynosi 62 proc. Wartość ta nie uległa zmianie od 2017 r. Nie powinno nas to uspokajać, bo moim zdaniem w rzeczywistości aktywność Polaków jest niższa, poza tym w tej grupie znalazły się zarówno osoby, które ćwiczą niemal codziennie, jak i te, które są aktywne sporadycznie – raz w miesiącu – zaznaczył dr Dobosz.
      W gronie osób w ogóle nieaktywnych (38 proc. badanych) największą grupę stanowią ludzie starsi, a także mieszkający w mniejszych miejscowościach, w tym wsiach, o niższym wykształceniu i niższych dochodach. Seniorom, którzy pozostają w domach często nie chce się podejmować aktywności w obawie o pogorszenie zdrowia. Tymczasem to właśnie sport może być ich przepustką do dłuższego i bardziej komfortowego życia, o ile nie istnieją istotne przeciwwskazania – skomentowała psycholog sportu Joanna Kotek, cytowana w raporcie MultiSport Index 2018, który powstał na podstawie wyników badania.
      Spory odsetek osób, które nie podejmują aktywności fizycznej co najmniej raz w miesiącu, stanowią pracownicy fizyczni. Jak oceniają autorzy raportu, osoby te mogą preferować bierny wypoczynek ze względu na charakter obowiązków zawodowych.
      Najwyższy odsetek osób aktywnych sportowo, czyli wykonujących regularny trening (nie włączając w to jazdy na rowerze do pracy czy spacerów rekreacyjnych) co najmniej raz w tygodniu , odnotowano wśród osób uczących się – 90 proc., w grupie wiekowej od 18. do 24. roku życia – 86 proc. oraz w grupie od 15. do 17. roku życia – 80 proc.
      Trzeba pamiętać, że duża część aktywności fizycznej w najmłodszych grupach wiekowych wynika z tego, że dzieci i młodzież uczestniczą w obowiązku szkolnym i muszą brać udział w zajęciach wychowania fizycznego. Nie jest to więc efektem ich niezależnych wyborów – zaznaczył dr Dobosz.
      Zwrócił też uwagę, że zgodnie z zaleceniami WHO minimalna dawka co najmniej umiarkowanej aktywności fizycznej dla dzieci do 18. roku życia wynosi jedną godzinę dziennie. Natomiast w najnowszym badaniu wystarczyło uprawiać sport raz w tygodniu, by trafić do grupy aktywnej sportowo.
      W swoim planie aktywizacji ruchowej ludzi na lata 2018-2030 WHO podaje, że regularna aktywność fizyczna pomaga w zapobieganiu, a także leczeniu schorzeń, takich jak choroby układu sercowo-naczyniowego, w tym zawał serca i udar mózgu, cukrzyca, nadwaga i otyłość oraz rak piersi i jelita grubego. Może też w dużym stopniu poprawiać zdrowie psychiczne, jakość życia i przyczyniać się do dobrego samopoczucia.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...