Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Dublińskiego, Wielkiej Brytanii oraz Hiszpanii wyekstrahowali zakonserwowaną organicznie tkankę z mięśnia skamieliny salamandry sprzed 18 mln lat.

Oznacza to, że tkanki miękkie mogą się zachować w o wiele większym zakresie warunków niż dotąd sądzono. Wcześniejsze przykłady dotyczą próbek pozyskanych z bursztynu bądź ze środka kości. Tkankę mięśniową znaleziono zaś we wnętrzu ciała salamandry, a konkretnie w okolicach kręgosłupa.

Natknęliśmy się na tkankę mięśniową, analizując kilkaset próbek skamielin, które pobrano z dna starożytnego jeziora w południowej Hiszpanii. Dało się ją natychmiast zidentyfikować na podstawie włóknistej struktury widzialnej pod mikroskopem – opowiada dr Patrick Orr z Uniwersyteckiego College'u Dublińskiego. Po pierwszym "spotkaniu" z materiałem przeprowadziliśmy serię szczegółowych analiz. W ten sposób ograniczaliśmy możliwość, że mamy do czynienia z artefaktem lub czymś niepowiązanym z biologią zwierzęcia. Zauważyliśmy, że od momentu pierwotnego przekształcenia w skamielinę przed 18 ml lat tkanka uległa biodegradacji jedynie w bardzo nieznacznym stopniu, co w efekcie doprowadziło do najlepszego zachowania tkanek miękkich, jakie kiedykolwiek udokumentowano – dodaje dr Maria McNamara.

Mięsień nie tylko ma nadal trójwymiarową budowę, ale widać w nim także wypełnione krwią naczynia krwionośne. Wykorzystując tę samą metodę pobierania próbek i badania obrazowego w wysokiej rozdzielczości, naukowcy zamierzają analizować skamieliny z całego świata. Wszystko po to, by znaleźć podobne przypadki konserwacji tkanek miękkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W subtropikalnych morzach górnej kredy w pobliżu dzisiejszej Europy, powszechnie występowały żółwie morskie. Jednak, w przeciwieństwie do współczesnych im żółwi dzisiejszej Ameryki Północnej, europejskie żółwie były nieduże. Długość karapaksu żadnego europejskiego taksonu nie przekraczała 1,5 metra. Tymczasem w okolicach dzisiejszej Ameryki Północnej występowały giganty z rodzaju Archelon i Protostega, których karapaks miał ponad 3 metry długości. Teraz w Hiszpanii znaleziono zwierzę, które niemal dorównywało im wielkością.
      Naukowcy z Universitat Autònoma de Barcelona poinformowali na łamach Scientific Reports, że długość ciała Leviathanochelys aenigmatica gen. et sp. nov., wynosiła imponujące 3,7 metra. Nie był on co prawda tak długi jak Archelon, był za to nieco szerszy i należy do największych żółwii historii. Współautor opisu nowego gatunku, doktor Dr Àngel Hernández Luján, uważa, że może być to pierwszy z wielkich żółwi Europy. Jesteśmy optymistami i sądzimy, że możliwe jest znalezienie większej liczby gatunków olbrzymich europejskich żółwi. Wcześniej w Europie znajdowano pojedyncze szczątki wielkich żółwi, jednak żaden nie był tak kompletny jak Leviathanochelys.
      Dotychczas największym europejskim żółwiem był Allopleuron hoffmanni o karapaksie dochodzącym do 1,5 metra długości. Teraz hiszpańscy badacze, na podstawie zachowanego fragmentu obręczy miednicy oraz tylnej części karapaksu, stwierdzili, że Leviathanochelys aenigmatica dorównywał amerykańskim gigantom.
      Doktor Sandra Chapman z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie mówi, że odkrycie jest kolejnym elementem układanki dotyczącej ewolucji żółwi i wspiera hipotezę, że przed epizodem wyginięcia występowały zwierzęta o ekstremalnie dużych rozmiarach, a po nim dominowały mniejsze, ale wciąż duże.
      Obecnie największymi żyjącymi żółwiami są żółwie skórzaste. Zwykle długość ich ciała sięga 2 metrów, chociaż w National Museum w Cardiff znajduje się okaz o niemal 3-metrowej długosci. W porównaniu z żółwiami żyjącymi pod koniec kredy, ich współcześni potomkowie nie są tak duzi. Żółwie nie osiągnęły już olbrzymich rozmiarów, dodaje Chapman.
      Z kolei największym słodkowodnym żółwiem, jak żył na Ziemi, był Stupendemy geographica, o długości karapaksu sięgającej niemal 3 metrów.
      Pierwszym zidentyfikowanym gigantycznym żółwiem morskim był Protostega gigas opisany w latach 70. XIX wieku przez Edwarda Drinkera Copa. Kolejne znaleziska dowiodły, że zwierzęta z tego gatunku mogły mieć długość do 4,2 metra. Natomiast w ostatnich latach XIX wieku odkryto gatunek Archelon ischyros. Z czasem znaleziono przedstawiciela tego gatunku, który liczył sobie aż 4,6 metra długości. Do dzisiaj osobnik ten, imieniem Brigitta, dzierży tytuł największego żółwia w historii.
      Do odkrycia L. aenigmatica doszło przypadkiem. Turysta wędrujący po Pirenejach natknął się w pobliżu wsi Coll de Nargó na fragmenty kości. Zostały one zebrane przez przedstawicieli lokalnego muzeum i przez lata nikt się nimi ni interesował. W 2021 roku kości zbadał Oscar Castillo‑Visa i rozpoczął wykopaliska w miejscu ich znalezienia. To tam właśnie odkrył europejskiego giganta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Hiszpanii odkryto jeden z największych kompleksów megalitycznych w Europie. Składa się on z ponad 500 menhirów i znajduje w gminach Ayamonte i Villablanca prowincji Huelva przy południowej granicy hiszpańsko-portugalskiej w pobliżu rzeki Gwadiana. Historia odkrycia sięga 2018 roku i... plantacji awokado.
      Przed czterema laty do regionalnych władz wpłynął wniosek o zgodę na założenie plantacji awokado, która miała powstać na obszarze 600 hektarów (6 km2). Przed wydaniem zgody władze poprosiły archeologów, by przyjrzeli się terenowi przyszłej plantacji. Ci szybko zauważyli niezwykłe pionowo ustawione kamienie i zaczęli prace. Niedawno ukazał się artykuł opisujący wyniki ich badań.
      To największy i najbardziej zróżnicowany zbiór stojących kamieni na Półwyspie Iberyjskim. To jeden z większych kompleksów megalitycznych Europy, powiedział Guardianowi José Antonio Linares z Uniwersytetu w Huelvie, jeden z dyrektorów prac.
      Najstarsze głazy na stanowisku La Torre-La Janera zostały ustawione w drugiej połowie VI lub w V tysiącleciu przed Chrystusem. Archeolodzy znaleźli tam wiele typów megalitów, w tym menhiry, dolmeny, kurhany czy kamienne skrzynie. Najpowszechniej obecnym megalitem są menhiry. Dotychczas archeolodzy naliczyli ich 526, z czego część wciąż stoi, a część leży. Wysokość tych menhirów waha się od 1 do 3 metrów.
      Większość menhirów zostało ustawionych wzdłuż 26 osi zakończonych 2 kromlechami. Kromlechy ustawiono na szczytach wzgórz w miejscach, skąd można obserwować wschód słońca podczas przesileń i równonocy.
      Profesor Primitiva Bueno z Uniwersytetu w Alcalá de Henares zauważa, że najbardziej niezwykłą cechą stanowiska La Torre-La Janera jest duże zróżnicowanie elementów megalitycznych w jednym miejscu oraz oraz dobry stan, w jakim się zachowały. Rzadko w jednym miejscu spotyka się głazy ustawione na jednej osi oraz dolmeny. Tutaj mamy wszystko, głazy na jednej osi, kromlechy, dolmeny, co coś niezwykłego, ekscytuje się uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Polatuchy czy płazy potrafiące przemieszczać się lotem ślizgowym, mrówki i wiele owadów żyjących na drzewach są w stanie wykonywać w powietrzu manewry, chroniące je przed upadkiem na ziemię. Jednak mistrzem wśród nich wydaje się salamandra, która całe życie spędza w koronach najwyższych drzew na świecie, kalifornijskich sekwoi wiecznozielonych. To, co naukowcy zobaczyli w tunelu aerodynamicznym przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
      Mają wyjątkową kontrolę nad procesem opadania. Są w stanie skręcać, obrócić się, jeśli znajdą się do góry nogami. Potrafią utrzymać odpowiednią postawę, przemieszczać ogon w górę i w dół, by wykonywać manewry. Poziom kontroli jest niesamowity, mówi doktorant Christian Brown z University of South Florida. O niezwykłych możliwościach salamandry z gatunku Aneides vagrans uczeni przekonali się podczas badań w tunelu aerodynamicznym na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.
      Salamandry zrzucano z niewielkiej wysokości w poruszającej się do góry kolumnie powietrza. O ile gatunki, które nie żyły na drzewach po prostu bezradnie opadały na siatkę zabezpieczającą, co, czego dokonywały Aneides vagrans było zadziwiające.
      Gdy zobaczyłem nagrania, najbardziej rzuciło mi się w oczy, że salamandry płynnie poruszały się w powietrzu. W ich ruchach nie było żadnych zakłóceń, żadnych zgrzytów, po prostu płynęły. Moim zdaniem, to dowód, jak głęboko w ich motoryce jest zakodowany ten mechanizm. To pokazuje, że przypadki spadania muszą mieć miejsce dość często, więc nastąpiła presja selektywna. I to nie jest swobodne opadanie, one nie lecą po prostu w dół. Wyraźnie przemieszczają się w poziomie, szybują, mówi profesor Robert Dudley, ekspert od latania zwierząt.
      To zachowanie jest tym bardziej zaskakujące, że Aneides vagrans nie różnią się wyglądem od innych salamander. Mają jedynie nieco większe łapy. Salamandry te mają duże łapy, długie nogi i ruchome ogony. Te wszystkie elementy pozwalają im manewrować w powietrzu. Dotychczas jednak sądzono, że te części ciała służą im jedynie do wspinania się. Jak się okazuje, mają one podwójną funkcję. Służą i do sprawnego wspinania i do manewrowania w powietrzu, dodaje Brown.
      U salamander brak jest oczywistych cech anatomicznych – jak np. dodatkowe fałdy skórne – które mogłyby im pomagać w poruszaniu się w powietrzu. Nie są też postrzegane jako zwierzęta o wybitnym refleksie. Tymczasem manewrowanie w powietrzu wymaga szybkich reakcji na zmieniającą się sytuację oraz umiejętności odpowiedniego ustawienia ciała i trafienia w cel. Dlatego też naukowcy chcieliby się lepiej przyjrzeć nie tylko niezwykłym umiejętnościom salamander, ale sprawdzić też czy inne zwierzęta – których o to nie podejrzewamy – mają podobne umiejętności.
      Podczas swoich eksperymentów Brown i student Erik Sathe z UC Berkeley porównywali umiejętności A. vagrans z trzema innymi gatunkami salamander, które w różnym stopniu korzystają z drzew. A. vagrans, która prawdopodobnie nigdy nie schodzi na ziemię, okazała się najlepszym lotnikiem. Niemal równie dobrymi umiejętnościami charakteryzowała się A. lubugris, która żyje na znacznie niższych drzewach, jak np. dęby. Dwa inne gatunki – żyjąca na ziemi Ensatina eschscholtzii oraz okazjonalnie wchodząca na drzewa A. flavipunctatus – bezradnie spadały na ziemię.
      Brown rozpoczął swoje badania, gdy zauważył, że salamandry, które łapał na drzewach w ramach innego projektu badawczego, bez obaw wyskakiwały z jego dłoni i lądowały z powrotem na gałęziach. Zdziwiło go to ryzykanckie zachowanie. Brown skonsultował się z Dudleyem, specjalistą od podobnego zachowania u zwierząt, a ten poradził mu przeprowadzenie badań w tunelu aerodynamicznym. Tam, używając kamery rejestrującej 400 klatek na sekundę, naukowcy zarejestrowali niezwykłe umiejętności zwierząt. Czasami były one w stanie utrzymać się w powietrzu przez 10 sekund.
      Brown uważa, że niezwykłe umiejętności zostały wykształcone jako ochrona przed spadnięciem na ziemię, ale salamandry zaczęły je wykorzystywać w swoim codziennym życiu. Wspinaczka po drzewie jest dla tych niewielkich zwierząt bardzo wyczerpująca. Ale schodzenie w dół, gdy w górze nie ma niczego do zjedzenia, jest jeszcze bardziej męczące. Salamandry celowo więc odpadają od gałęzi i opadają niżej, tam, gdzie jest pożywienie.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Hiszpańska Guardia Civil poinformowała o odkryciu magazynu, w którym znajdowało się ponad 1000 wypchanych zwierząt, z czego aż 405 należących do gatunków objętych Konwencją o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES). W magazynie przemysłowym w Betera w Walencji przestępcy zgromadzili wiele zwierząt, od słoni i nosorożców, po niedźwiedzie polarne, tygrysy bengalskie czy wymarły w stanie dzikim oryks szablorogi oraz krytycznie zagrożony adaks pustynny.
      Odkrycia dokonano w ramach prowadzonego od listopada ubiegłego roku śledztwa w sprawie przemytu gatunków chronionych. Wtedy to agenci wpadli na trop magazynu o powierzchni 50 000 metrów kwadratowych. Gdy tam weszli, znaleźli 1090 wypchanych zwierząt. W magazynie znajdowało się też 198 ciosów słoniowych. Czarnorynkową wartość całego znaleziska oszacowano na ponad 29 milionów euro.
      Obecnie trwa analiza dokumentów dostarczonych przez właściciela magazynu. Twierdzi on, że wszystkie zwierzęta oraz kły słoniowe przechowywał legalnie. W tej chwili nikt nie został aresztowany.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W III lub II tysiącleciu przed naszą erą pojawiły się pierwsze przenośne lampki ceramiczne służące do oświetlania wnętrz. Fenicjanie i Grecy nadawali czasem takim przedmiotom bardzo dekoracyjną formę. W Rzymie tego typu oświetlenie staje się powszechne w III wieku przed Chrystusem. Od greckiego λύχνος (lychnos) nazwano je lucerna. Lampki oliwne tak się rozpowszechniły, że w całym państwie Rzymian powstawały warsztaty je produkujące. Na terenie dzisiejszej Hiszpanii liczne manufaktury tego typu istniały już w I wieku p.n.e.
      W 1989 roku na stanowisku El Monastil w miejscowości Elda w Hiszpanii archeolog Antonio M. Poveda odkrył rzymski warsztat garncarski z epoki Augusta i Tyberiusza. Z form na ceramiczne lampki wiemy, że należał on do niejakiego Luciusa Erosa. Warsztat posiadał co najmniej trzy paleniska. Wśród znalezionej tam ceramiki uwagę archeologów przyciągnęły przede wszystkim duże fragmenty, z których wystawały liczne palniki.
      Zwykle lampka oliwna posiadała 1 lub 2 palniki. Wyjątkowo znajduje się lampy z większą liczbą palników, dochodzącą nawet do 10. Jednak w warsztacie Luciusa Erosa odkryto coś zupełnie wyjątkowego. W toku kolejnych sezonów wykopalisk, aż do sezonu 2009/2010, znaleziono pozostałości po co najmniej dwóch wielkich „żyrandolach”. Profesor Antonio M. Poveda, który pracuje obecnie na Uniwersytecie w Alcalá de Henares, stwierdził, że przedmioty te posiadały ponad 30 palników.
      Warsztat Erosa znajdował się niedaleko ważnej kolonii rzymskiej Ilici (Elche) i z pewnością nie był jedynym miejscem w Imperium Romanum, gdzie wytwarzano „żyrandole” oliwne. Jest to jednak jedyne odkryte dotychczas miejsce, gdzie zachowały się pozostałości po tak dużych ceramicznych punktach oświetleniowych i to produkowanych tak dawno.
      W czasach Konstantyna Wielkiego, cesarza, który zakończył prześladowania epoki Dioklecjana, a w 313 roku wydał edykt zezwalający na wyznawanie chrześcijaństwa, ceramiczny projekt „żyrandola” został zaadaptowany przez chrześcijan. Wówczas zaczęto wytwarzać znane już nam żyrandole z metalu, zwykle z brązu. Służyły one do oświetlania kościołów i nazywano je polycandelum. Jednak dotychczas nie sądzono, że polycandelum zawierające kilkadziesiąt palników wytwarzano już na przełomie epok, u początków istnienia Cesarstwa Rzymskiego.
      Stworzenie ceramicznego polycandelum wymagało wysokich umiejętności, więc Lucius Eros zatrudniał świetnych specjalistów i zapewne sprzedawał swoje produkty po wysokich cenach. Dlatego też brak innych znalezisk tego typu. Musiały to być w tym czasie naprawdę bardzo rzadkie i drogie przedmioty.
      Wydaje się, że polycandelae wytwarzane w warsztacie Luciusa Erosa miały 0,5 metra średnicy, 32 palniki oraz kilka otworów (infundibula), w które wlewano oliwę. Eva Mª. Mendiola Tebar wspaniale zrekonstruowała polycandelum o kilkunastu palnikach i kilku infundibulach. Wyjątkowy zabytek można oglądać w Museo Arqueológico de Elda.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...