Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Organy Unii Europejskiej porozumiały się co do przyjęcia Telecoms Package. Wiadomo, że przepisy wejdą w życie i że nie będą one wyglądały tak, jak przed wyborami do Europarlamentu obiecywali politycy.

Z pakietu usunięto bowiem zapis, który zakazywał rządom poszczególnych państw odcinania użytkowników od sieci bez wcześniejszej zgody sądu. We wcześniejszej wersji Telecoms Package uznano bowiem, że posiadanie dostępu do internetu jest jednym z podstawowych praw człowieka. Teraz zapis taki odrzucono.

Rządy poszczególnych państw będą mogły zatem wprowadzać przepisy dające prawo do administracyjnego odcinania użytkowników od sieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli rząd będzie teraz stwierdzać, kto jest piratem a kto nie i bez jakichkolwiek dowodów może nakazać odciąć użytkownika od sieci?

 

Czy tylko ja widzę w tym przepisie kolejne potencjalne narzędzie represji?

 

Co będzie następne? Obowiązek firm telekomunikacyjnych śledzenia poczynań użytkowników i udostępniania ich na życzenie rządów bez nakazu sądu czy podania jakichkolwiek konkretnych powodów?

 

Potem to już tylko swoich ludzi do firm telekomunikacyjnych i preparować logi i mamy kolejną telewizję w 100% kontrolowaną przez rządy krajów.

 

Po prostu pięknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście od każdej decyzji tak czy siak będzie można się odwoływać. Jednak wszystko idzie w złą stronę. Nadzieję można wiązać jedynie z następną falą polityków, którzy postanowią zrobić karierę na niszczeniu tego totalitarnego murku rosnącego nam w oczach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście od każdej decyzji tak czy siak będzie można się odwoływać.

 

Oczywiście, jak od każdej chyba decyzji administracyjnej. Problem jednak nie w tym, że mogą mi odciąć internet i se maila nie wyślę (nie fetyszyzujmy sieci, to tylko narzędzie). Problem w tym, że odcięcie sieci może uniemożliwić korzystanie z jednego z podstawowych praw - prawa do wolności słowa. A zatem może posłużyć do cenzurowania np. niepokornych blogerów. Szczególnie w takim kraju jak Polska, gdzie sądownictwo praktycznie nie działa i drobne sprawy rozpatrywane są latami.

 

Z drugiej strony może ta sprawa uświadomi co poniektórym, że głosowanie ciągle na tych samych ludzi nie prowadzi do niczego dobrego. Należy wybierać rządzących nie dlatego, że ładnie wyglądają czy dużo obiecują, ale ze względu na to, co sobą reprezentują i jaki mają program. Oraz jaką mają przeszłość polityczną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak długo, jak w Polsce będziemy mieli finansowanie dominujących partii z budżetu, tak długo będzie trwał status quo - partie alternatywne nie będą wybierane, bo nie będą miały pieniędzy, bo nie były wybierane. Jedyna podjęta dotąd próba zmiany tej sytuacji rozbiła się na próbach znalezienia stosownej większości w Sejmie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli rząd będzie teraz stwierdzać, kto jest piratem a kto nie i bez jakichkolwiek dowodów może nakazać odciąć użytkownika od sieci?

 

Czy tylko ja widzę w tym przepisie kolejne potencjalne narzędzie represji?

 

Ależ nie, skądże jest jeszcze lepiej - bedziesz mógł zainstalować ekstra program, który będzie stwierdzał, czy przypadkiem nie wykorzystujesz sieci w nielegalny sposób. Nie uruchomisz aplikacji - o PIRAT, to teraz się tłumacz.

http://www.dobreprogramy.pl/Francuska-ustawa-antypiracka-w-parlamencie,Aktualnosc,10199.html

"Przepisy w projekcie ustawy są naprawdę restrykcyjne - przykładowo przewidują konieczność instalacji specjalnego oprogramowania monitorującego na komputerach domowych użytkowników oraz limitowanie witryn osiągalnych w publicznych sieciach bezprzewodowych i to w oparciu o białe listy, czyli dostępne będzie tylko to, na co zgodzi się dostawca."

http://webhosting.pl/Francja.wprowadzi.najostrzejsze.prawo.antypirackie.na.swiecie

 

Mówiąc szczerze mam wrażenie, że to jest powrót do przeszłości - do czasów, gdy nikt nie miał szybkiego łącza i "niepewnego pochodzenia" oprogramowanie było rozpowszechniane za opłatą na płytach CD. Generalnie prawdziwi (kradnący zyski) piraci mogą się cieszyć - płyty będą znowu w cenie.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będzie jak z terroryzmem w Stanach (Act Patriot).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema laty okazało się, że Volkswagen oszukuje podczas testów emisji spalin. Koncern tak zaprogramował urządzenie do kontroli emisji, że w czasie testów silnik emitował nawet 40-krotnie mniej szkodliwych substancji, niż w czasie rzeczywistego użytkowania.
      Teraz badacze z MIT wykazali, że Volkswagen nie jest jedyną firmą, której pojazdy lepiej wypadają w czasie testów niż podczas korzystania z nich przez użytkowników. Z artykuły opublikowanego na łamach Atmospheric Environment dowiadujemy się, że samochody z silnikiem Diesla sprzedane w latach 2000–2015 w Europie przez 10 największych producentów samochodów emitują do 16 razy tlenków azotu niż emitowały podczas testów. Emisja ta przekracza limity obowiązujące w UE, lecz... nie narusza to żadnych przepisów. Ta dodatkowa emisja zabija około 2700 osób rocznie, a jej szkodliwe skutki są odczuwane na przestrzeni tysięcy kilometrów. Odkryliśmy, że 70% przypadków zgonów spowodowanych tą emisją to zgony transgraniczne. Ludzie umierają z tego powodu w innych krajach, niż dochodzi do emisji. To pokazuje, że rozwiązanie problemu wymaga działań w skali całego kontynentu, mówi główny autor badań profesor Steven Barrett.
      Uczeni stwierdzili też, że istnieje prosty sposób, by znacznie ograniczyć negatywny wpływ emisji. Okazało się bowiem, że jeśli wspomnianych 10 producentów wyprodukuje silniki, których emisja będzie taka, jak najlepszego w ich grupie, to ocalą w ten sposób życie 1900 osób rocznie. W prosty sposób można uniknąć dużej liczby zgonów, mówi Barrett.
      Naukowcy skupili się na tlenkach azotu emitowanych przez silniki Diesla. Powodują one choroby układu oddechowego oraz choroba serca. W Europie jeździ wielokrotnie więcej samochodów z silnikiem Diesla niż w USA, częściowo dlatego, że Unia Europejska promowała takie silniki, gdyż emitują one mniej dwutlenku węgla. Jednak o ile silniki Diesla mogą być mniej szkodliwe dla środowiska niż silniki benzynowe, to są bardziej szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, mówi Barrett.
      Ostatnio EU zaostrza przepisy dotyczące emisji tlenków azotu, jednak większość pojazdów nie spełnia tych norm. Pozornie są one spełniane, gdyż producenci samochodów manipulują wynikami testów. Takie działanie zaś nie jest w UE nielegalne.
      Barrett i jego zespół przyjrzeli się emisji z silników samochodów produkcji Volkswagena, Renaulta, Peugeota-Citroena, Fiata, Forda, BMW, General Motors, Daimlera, Toyoty i Hyundaia. Pojazdy tych firm stanowią ponad 90% wszystkich samochodów poruszających się po drogach Unii Europejskiej, Norwegii i Szwajcarii.
      Szczegółowe analizy wykazały, że podczas jazdy po drodze samochody te emitują nawet 16-krotnie więcej tlenków azotu niż w czasie testów laboratoryjnych. Po połączeniu tych danych z modelem transportu substancji chemicznych w powietrzu, modelem atmosferycznym Europy i danymi epidemiologicznymi, naukowcy stwierdzili, że z powodu tej wyższej emisji każdego roku aż 2700 osób umiera o co najmniej dekadę wcześniej. Najbardziej szkodliwe dla zdrowia człowieka są silniki obecne w samochodach Volkswagena, Renaulta i General Motors. Najmniej szkodliwe okazały się silniki Toyoty, Hyundaia i BMW. Różnice pomiędzy producentami były nawet 5-krotne.
      Rozbicie danych na poszczególne kraje wykazały, że Polska i Szwajcaria są państwami o najmniejszej emisji nadmiarowych tlenków azotu i to właśnie w tych krajach dochodzi do nieproporcjonalnie dużej liczby zgonów z powodu zanieczyszczeń z innych państw. Praktycznie nie ma korelacji pomiędzy tym, w jakich państwach dochodzi do emisji, a kto z jej powodu cierpi, mówi Barrett. Molekuły tlenków azotu mogą przebyć tysiące kilometrów zanim zajdzie reakcja chemiczna, w wyniku której powstają związki szkodliwe dla ludzkiego zdrowia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Firma Kaspersky Lab zamroziła wszelką współpracę z europejskimi agencjami i organizacjami. To protest przeciwko oświadczeniu Unii Europejskiej, która określiła oprogramowanie Kaspersky mianem „złośliwego”.
      Określenie takie znalazło się w dokumencie, wzywającym do bliskiemu przyjrzeniu się wykorzystywanemu przez kraje członkowskie UE oprogramowaniu, infrastrukturze i wyposażeniu. Taki audyt miałby lepiej zabezpieczyć je przez atakami sponsorowanymi przez inne kraje. W jednej z propozycji wymienionych w dokumencie czytamy, że powinno się też zakazać oprogramowania, w przypadku którego potwierdzono, że jest złośliwe, tak jak oprogramowanie Kaspersky Lab. Działania UE są podobne do tych, które wcześniej podjęto w USA, gdzie zakazano używania programów Kaspersky Lab na komputerach rządowych.
      Kaspersky, która informuje, że od 20 lat współpracuje z UE w celu eliminowania zagrożeń, nazwała stwierdzenia ze wspomnianego dokumentu „nieprawdziwymi” i stwierdziła, że jest to „wyjątkowy brak szacunku”.
      Dyrektor firmy, Eugene Kaspersky, stwierdził, że przedsiębiorstwo nie miało innego wyjścia, jak tylko podjąć zdecydowane działania i zawiesić wszelką współpracę z agendami UE, w tym z Europolem. To frustrujące, że nie przeprowadzono żadnego śledztwa, nie przestawiono żadnych dowodów na nieprawidłowości z naszej strony, a tylko powtórzono fałszywe oskarżenia z anonimowych źródeł. Ryzyko związane z używaniem naszego oprogramowania jest czysto hipotetyczne. Jest ono tak samo hipotetyczne, jak używanie każdego innego oprogramowania zabezpieczającego z każdego innego kraju. Jednak zagrożenie stwarzane przez cyberprzestępców jest realne. Innymi słowy, polityczne decyzje UE działają na korzyść cyberprzestępców.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska zwróci się do Trybunału Sprawiedliwości z prośbą o zbadanie legalności ACTA. Trybunał ma stwierdzić, czy umowa jest zgodna z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej.
      Chcemy poprosić najwyższy europejski sąd, by ocenił, czy ACTA jest niekompatybilne z podstawowymi prawami i wolnościami obowiązującymi w EU, takimi jak wolność wypowiedzi, informacji czy ochrona danych oraz prawo własności w odniesieniu do własności intelektualnej - mówi komisarz Karel De Gucth.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejscy urzędnicy zajmujący się ochroną danych osobowych poprosili Google’a, by wstrzymał się z wprowadzeniem zapowiadanej polityki prywatności. Chcą zyskać na czasie, żeby sprawdzić, czy zmiany będą zgodne z europejskim prawem.
      W ubiegłym tygodniu Google zapowiedział, że przeprowadzi konsolidację swoich ponad 60 różnych polityk prywatności i będzie używał tych samych zasad we wszystkich swoich produktach. Pozwoli to koncernowi na zunifikowanie danych internautów, a firma zapewnia, że użytkownicy jej usług na tym skorzystają. Gdy zalogujesz się do Google’a będziemy mogli np. zasugerować ci pytanie do wyszukiwarki bądź dostosować wyniki wyszukiwania, opierając się na twoich zainteresowaniach z YouTube’a, Gmaila czy Google+ - stwierdzili przedstawiciele Google’a.
      Wątpliwości co do takiego podejścia mają członkowie Article 29 Working Party. To niezależne ciało, w skład którego wchodzą przedstawiciele poszczególnych krajów UE zajmujący się ochroną prywatności. Domagają się oni, by Google nie wprowadzał nowych zasad od 1 marca, gdyż chcą mieć czas na ich analizę.
      Tymczasem Vivian Reding, komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych chwali nowa inicjatywę Google’a i podkreśla, że koncern jest przezroczysty oraz posługuje się łatwo zrozumiałym językiem w swoich zasadach dotyczących np. kwestii prywatności.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...