Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Powrót białej marchewki

Rekomendowane odpowiedzi

Po kilkuset latach dominacji pomarańczowej odmiany marchwi jesteśmy świadkami come backu "wersji" kremowej. Ponoć jest ona bardziej krucha i słodsza, niektórzy klienci obawiają się jednak, że pomylą ją z korzeniem pietruszki.

Kremowa marchew jest hodowana w Szkocji i robi karierę tak na rynku europejskim, jak i amerykańskim. Specjaliści podkreślają, że 4 wieki temu warzywo to było białe, kremowe bądź fioletowawe, dopiero krzyżowanie doprowadziło do wyhodowania odmiany pomarańczowej. Udało się to holenderskim ogrodnikom, którym zależało na stworzeniu mniej gorzkiej wersji. Jako że pomarańczowy jest kolorem narodowym Holandii, nic dziwnego, że tak zabarwiona marchew szybko stała się oczkiem w głowie tutejszej monarchii.

Nowa odmiana Creme de Lite jest ponoć całkowicie pozbawiona goryczki. Można ją jeść na surowo lub gotować, dokładnie jak odmianę pomarańczową. Wcześniej próbowano rewitalizować wersję fioletową, ale konsumenci prędko się do niej zniechęcili. Okazało się bowiem, że podczas gotowania kolor "uciekał" z niej do wywaru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takim cudem jeszcze nie raczyłem swego pysia. Czekam z utęsknieniem! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posągi bogów, resztki darów dla Merkurego i Herkulesa, ołtarze i liczne artefakty – to pozostałości rzymskiej świątyni, którą odkrywają właśnie archeolodzy w pobliżu miejscowości Zevenaar w holenderskiej prowincji Gelderland. Dość dobrze zachowany zabytek jest unikatowy na terenie dzisiejszej Holandii.
      Świątynię znaleziono dokładnie na limesie stanowiącym północną granicę Imperium Romanum. A została ona odkryta dzięki archeologom-amatorom z organizacji AWN. W miejscu wydobywania gliny znaleźli oni fragment podłoża wyłożonego kamykami. Od razu pomyśleli, że mogła się tutaj znajdować rzymska droga. O odkryciu poinformowali Agencję Dziedzictwa Kulturowego, która wysłała na miejsce archeologów.
      Już pierwsze znaleziska pokazały, że działo się tutaj coś wyjątkowego, mówi dyrektor wykopalisk Eric Norde. Archeolodzy znaleźli kilkanaście fibuli, którymi Rzymianie spinali ubrania. Zabytki pochodziły z I wieku. Łatwo to było stwierdzić, gdyż Rzymianie przywiązywali do mody dużą uwagę. Sposób wykonania, kształt dekoracji, sposób mocowania samego zapięcia zmieniały się dość szybko, dodaje Norde.
      Na ternie Holandii znajdowano już rzymskiej świątynie, jednak żadna z nich nie jest tak dobrze zachowana. Świątynia w pobliżu Zevenaar była prawdopodobnie używana głównie przez żołnierzy, znaleziono tam części uzbrojenia. Odkryto też wiele dachówek, a wiemy, że w tym czasie rzymska armia była zaangażowana w ich wytwarzanie.
      Archeolodzy znaleźli też liczne kamienie wotywne, niewielkie ołtarze, na których składano ofiary w podziękowaniu bogom za wysłuchanie próśb. Bardzo rzadko znajdujemy kamienie wotywne na terenie Holandii, mówi Norde. Uczony dodaje, że na obecnie znalezionych kamieniach zachowały się dobrze widoczne inskrypcje. Wkrótce dowiemy się, kto wzniósł poszczególne kamienia i dla którego boga.
      Na terenie świątyni nie brakowało niespodzianek. Odkryto studnię, a obok duże schody prowadzące w dół. Zastanawiamy się, czy mamy tutaj do czynienia ze zwykłą studnią czy też mogła ona spełniać w świątyni inne role, jak np. służyć rytualnemu oczyszczaniu, dodaje Norde. Na podstawie kształtu liter na kamieniach wotywnych oraz znalezionych monetach archeolodzy stwierdzili, że studnia powstała w latach 220–230.
      Naukowcy mają nadzieję, że dzięki inskrypcjom dowiedzą się m.in. jaka jednostka wojskowa stacjonowała w pobliżu oraz w jaki sposób działała sama świątynia. Archeolodzy już wiedzą, że przez najbliższe lata czeka ich tutaj wiele interesujących odkryć.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Matt Kean, minister energii i środowiska Nowej Południowej Walii, opowiada, że w ramach popożarowej pomocy skalniakom brązowooognowym (Petrogale penicillata) zrzucono z helikopterów pokaźną ilość batatów i marchwi. Jak powiedział rzecznik National Parks and Wildlife Service, część dostaw odbyła się drogą lądową.
      W oświadczeniu podano, że 1000 kg warzyw trafiło do 6 kolonii w dolinach Capertee i Wolgan, a 1000 kg do 5 miejsc w Parku Narodowym Yengo. Niemal 100 kg pokarmu i wody dostarczono skalniakom z Kangaroo Valley. Podobne akcje odbyły się także w Jenolan Karst Conservation Reserve oraz Parkach Narodowych Curracabundi i Oxley Wild Rivers.
      Dostarczanie pokarmu to jedna z kluczowych strategii, wykorzystywanych przez nas, by wspierać przeżycie i odrodzenie zagrożonych gatunków, takich jak skalniak brązowoogonowy. Wczesne oceny wskazują, że w ostatnich pożarach buszu został spalony habitat kilku ważnych populacji skalniaków - wyjaśnia Kean. Skalniaki zwykle przeżywają sam pożar, ale potem nie radzą sobie z ograniczonymi naturalnymi zasobami pokarmowymi; ogień niszczy roślinność w ich skalistym habitacie.
      To najszerzej zakrojony zrzut pokarmu, jaki kiedykolwiek przeprowadziliśmy dla skalniaków brązowoogonowych. Zainstalowane kamery mają monitorować zarówno pokarm, jak i zwierzęta w regionie.
      Rzecznik Parków Narodowych dodał, że by ograniczyć dalsze zagrożenie, wdrożona zostanie intensywna kontrola drapieżników, m.in. lisów.
      Będziemy dostarczać skalniakom pokarm i wodę, póki nie odtworzą się wystarczające ilości zasobów naturalnych [...] - wyjaśnia Kean.
      Skalniak brązowoogonowy to gatunek torbacza z rodziny kangurowatych. Jak podaje australijski Departament Środowiska i Energii, w Nowej Południowej Walii jest on zagrożony wyginięciem.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wierszu Andrzeja Waligórskiego "Cysorz to ma klawe życie", okazuje się jednak, że życie przedstawicieli europejskich rodów królewskich nie było w przeszłości aż tak usłane różami, jak mogłoby się wydawać. Badania profesora Manuela Eisnera z Uniwersytetu w Cambridge, które objęły 1513 władców, wykazały bowiem, że w latach 600-1800 w 45 europejskich monarchiach do 22% królewskich zgonów doszło w krwawych okolicznościach. Były to wypadki, zabójstwa i śmierć w bitwie.
      W artykule, który ukazał się w Journal of Criminology, aż 15% wszystkich zgonów uznano za skutek oczywistych morderstw – "odpowiada to średniemu wskaźnikowi 10 morderstw na każde 1000 lat panowania monarchy, a to znacznie więcej, niż wynosi wskaźnik zabójstw w najniebezpieczniejszych obecnie rejonach świata". Jest on nawet wyższy od wyliczonego dla największych bitew przeszłości. Mamy więc doskonały obraz intensywnej i brutalnej walki o dominację wśród przedstawicieli historycznej elity politycznej.
      Kryminolog z Cambridge podzielił przypadki królewskich śmierci na 4 kategorie. Najliczniej reprezentowaną jest zabójstwo w celu przejęcia tronu: panujący zostaje tu wyeliminowany, by jego miejsce mógł zająć konkurent. Cesarz bizantyjski Nicefor II Fokas został np. zamordowany w 969 r. we własnej sypialni przez żonę Teofano i jej kochanka Jana I Tzimiskesa. Generała obwołano cesarzem, gdy zgodził się ponieść karę za morderstwo i odseparować się od występnej kochanki.
      Do drugiej kategorii zalicza się przypadki zamordowania władcy z sąsiedztwa, by zagarnąć terytorium lub przypieczętować zwycięstwo. W scenariusz ten doskonale wpisuje się śmierć sułtana Granady Muhammada VI, którego zaproszono na pokojowe rozmowy z Piotrem I Okrutnym. Na zlecenie króla Kastylii i Leónu zamordowano go 25 kwietnia 1362 r. w Tabladzie koło Sewilli. W ten sposób Piotr I pomógł odzyskać tron Muhammadowi V.
      Kolejna kategoria to morderstwo w odwecie za zniewagę/osobiste żale. Albrecht I Habsburg zginął 1 maja 1308 r. Wracał wtedy z przyjęcia, na którym publicznie znieważył bratanka Jana Parracidę. Najrzadszą kategorią jest śmierć z ręki przypadkowej obcej osoby. W 1354 r. Jusuf I Mądry zginął z rąk maniaka, modląc się w meczecie.
      Szczególnie często ofiarą katów padali młodzi i zbyt delikatni monarchowie. Szczególnie okrutne wydaje się uśmiercenie Edwarda V i jego młodszego brata Ryszarda w Tower of London. Niejednokrotnie jedno morderstwo pociągało za sobą falę kolejnych. Do wielu aktów przemocy dochodziło w wyjątkowo chłodnych klimatach, np. Norwegii czy Nortumbrii, anglosaskim państwie z VI-IX wieku, położonym w południowej Szkocji i północnej Anglii.
      Do największej liczby królobójstw dochodziło we wczesnym średniowieczu. Potem, z biegiem stuleci, zdarzały się one coraz rzadziej. Wg Eisnera, powodem był rozwój prawodawstwa dotyczącego podziału i przekazywania władzy. Chodzi głównie o doktrynę uznającą króla za pomazańca bożego. Na jej mocy monarcha cieszył się niemal boskim statusem, dlatego akt zabicia go wydawał się świętokradztwem.
      Po XVI w. bardzo rzadko dochodziło do transferu władzy przez pozbawienie kogoś życia. Jeśli się tak działo, wymagało rozległego uzasadnienia prawnego, jak miało to np. miejsce podczas procesu kryminalnego Karola I Stuarta, który ostatecznie doprowadził do jego egzekucji [30 stycznia] 1649 r. Królobójstwa podyktowane ideologią i radykalizmem występowały do początków XX wieku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Króliki w żadnym razie nie kojarzą się ze zwierzętami dojnymi, lecz ich mleko jest już pozyskiwane komercyjnie na farmie w Holandii. Trzymane są tam osobniki zmodyfikowane genetycznie, które dają mleko z ludzkim białkiem, zwanym inhibitorem C1. Pomaga ono kontrolować proces zapalny w organizmie (przeciwdziała spontanicznej aktywacji dopełniacza), dlatego nietypowy preparat jest polecany rekonwalescentom po udarze.
      Na farmie znalazły się specjalne dojarki na 8 "wymion". Uzyskane w ten sposób mleko znajdzie zastosowanie przy zapobieganiu odrzutom przeszczepionych narządów oraz uszkodzeniu tkanek u pacjentów po zawałach i udarach. Naukowcy wspominają też o ofiarach wypadków, które doznały urazów organów wewnętrznych.
      Inhibitor można pozyskiwać z ludzkiej krwi i innych zwierzęcych surowców, ale jest to kosztowne przedsięwzięcie. Poza tym należy się liczyć z ryzykiem skażenia oraz infekcji wirusami, np. HIV. Jak łatwo się domyślić, problem znika, jeśli wykorzystuje się mleko z króliczej farmy. Oprócz sytuacji wymienionych wcześniej, przyda się ono osobom z obrzękiem naczynioruchowym - dziedziczną chorobą autoimmunologiczną, która jest częściowo wywoływana przez brak inhibitora C1.
      Jak dotąd w testach klinicznych Rhucinu, preparatu pozyskiwanego z mleka królika, wzięło udział 200 pacjentów. Obecnie czeka on na legalizację przez europejskie urzędy ds. leków. W Wielkiej Brytanii terapeutyk trafi do aptek jeszcze w tym roku. W przyszłości powstaną kolejne farmy z dojnymi królikami.
      Projekt prowadzi firma biotechnologiczna Pharming. Jej dyrektor wykonawczy, Sijmen de Vries, podsumowuje: Jest duże niezaspokojone zapotrzebowanie na ten produkt. Mamy możliwość wytwarzania tanio jego nieograniczonych ilości. Króliki są bardzo produktywne i płodne. Królik nowozelandzki biały wytwarza np. 140 ml mleka dziennie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Australijscy naukowcy wpadli na trop superbrokułów, które są nie tylko słodsze, ale i zawierają o 40% więcej przeciwutleniaczy niż zwykła odmiana tego warzywa.
      Badacze z Department of Primary Industries (DPI) stanu Wiktoria odkryli nową odmianę brokułów i nadali im nazwę "Booster Broccoli". Jak zapewnia szef zespołu dr Rod Jones, roślina nie jest efektem manipulacji genetycznych. We współpracy z kilkoma dużymi firmami naukowcy przyjrzeli się temu, co ma do zaoferowania natura. Zbadali 400 odmian brokułów, by ostatecznie wybrać tę najsłodszą i jednocześnie zawierającą najwięcej antyutleniaczy. Booster Broccoli, czyli w wolnym tłumaczeniu Brokuły Wzmacniacze, będą teraz hodowane.
      Do tej pory realizacja projektu pochłonęła ponad 20 mln dolarów. W fazie testów komercyjnych znajduje się też 15 innych produktów, w tym pomidory, sałata i papryka. Kiedy się one zakończą i do tych warzyw dołączą kolejne badane, kalafior, cebula i marchew, nie sądzę, by trzeba było długo czekać na zwrot inwestycji.
      Dr Jones podkreśla, że Australia jest idealnym miejscem do hodowli odkrytych na nowo brokułów. Stres spowodowany niedoborem wody zwiększa bowiem produkcję przeciwutleniaczy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...