Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

To on sprawia, że umiemy mówić

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z australijskiego University of New South Wales zidentyfikowali gen odgrywający kluczową rolę w rozwoju aparatu mowy u ludzi. Wszystko wskazuje na to, że właśnie ta sekwencja DNA umożliwiła naszym przodkom opanowanie zdolności do porozumiewania się za pomocą słów.

Do odkrycia doszło podczas badań materiału genetycznego pobranego od przedstawicieli australijskiej rodziny obarczonej dziedzicznym defektem budowy aparatu mowy. Zaburzenie to objawia się m.in. upośledzoną budową fałd głosowych i krtani oraz pojawianiem się połączeń pomiędzy kośćmi, które u zdrowych ludzi pozostają rozdzielone.

Dzięki analizie genomu pacjentów udało się zidentyfikować fragment DNA odpowiedzialny za powstawanie choroby. Sekwencja ta, nazwana tospeak, była u członków badanej rodziny rozbita na dwa nieaktywne biologicznie fragmenty, przez co traciła wpływ na organizm. 

Co ciekawe, niektóre odcinki tospeak nakładają się na fragmenty dwóch innych genów, a on sam nie koduje żadnego białka. Wszystko wskazuje więc na to, że swoją aktywność gen zawdzięcza cząsteczkom RNA powstającym na jego bazie w procesie transkrypcji. To one, zdaniem badaczy, regulują aktywność innych fragmentów DNA odpowiedzialnych za budowę krtani.

Dodatkową poszlaką wskazującą na powiązanie tospeak z rozwojem mowy jest fakt, iż gen ten występuje wyłącznie u ssaków naczelnych, zaś ludzie są jedynym gatunkiem, u którego fragment ten jest poprzedzony tzw. promotorem, czyli sekwencją DNA umożliwiającą ekspresję cechy zakodowanej w tym genie. Wiele wskazuje więc na to, że powstanie odkrytego genu mogło być kluczowym wydarzeniem na drodze do powstania naszego gatunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nie da się tego genu jakoś usunąć kobietom? ;)

 

Hehehe! Dobre... naprawadę dobre... :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że tego genu nie można usunąć, natomiast śmiem przypuszczać, że jego działanie jest mniej rozwinięte bądź nawet upośledzone u mężczyzn ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ruda@

Czy chodzi ci o znaną nam wszystkim gadatliwość kobiet? W artykule nie chodzi o to. Co zaś tyczy gadatliwości, to zjawisko to występuje także u mężczyzn. Są nawet tacy, którzy na tej podstawie forsują wniosek o niewieścieniu mężczyzn w naszych czasach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie zapoznałam się z  artykułem i zakładając,że przypuszczenia naukowców są słuszne,mianowicie

 

"Wszystko wskazuje więc na to, że swoją aktywność gen zawdzięcza cząsteczkom RNA powstającym na jego bazie w procesie transkrypcji"

 

można rzec,że jego aktywność stymulującą zdolność do mowy można zahamować bądź spowolnić enzymatycznie.

 

Odnośnie gadatliwości kobiet ...

mężczyźni w swoich wypowiedziach są zwięźli i konkretni, kobiety natomiast mają naturalne skłonności do rozwlekania swojej wypowiedzi używając wielu określeń, często przy tym zmieniają temat i wracają do niego.

 

Niewieścienie mężczyzn wynika z zaniku chromosomu Y. Naukowcy potwierdzili,że jest on znacznie krótszy niż kilka tysięcy lat temu. Muszę zasmucić panów,gdyż zanik ten będzie postępował. Oznacza to,że czeka nas Seks misja!?! ;)

Tak na serio ciekawe czy nie doprowadzi to do hermafrodytyzmu u mężczyzn ...

 

polecam poniższy artykuł dotyczący chromosomu płci

http://www.naukowy.pl/dlaczego-chromosom-y-moze-wywolywac-zaburzenia-plci-vt34270.htm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Naukowcy potwierdzili,że jest on znacznie krótszy niż kilka tysięcy lat temu. Muszę zasmucić panów,gdyż zanik ten będzie postępował.

Co z tego, skoro zanika praktycznie wyłącznie junk DNA, a geny są takie, jakie były? Raczej to ja muszę zasmucić Ciebie, ale tak długo, jak na chromosomie Y zostanie aktywny gen SRY (który będzie, rzecz jasna, zachowywany w toku ewolucji jako cecha niezbędna dla przetrwania gatunku), wyginięcie facetom raczej nie grozi.

 

Co do artykułu - o ile badania faktycznie są ciekawe, o tyle jego autorom (albo interpretarorom) chyba się zapomina, że w populacji zachodzi jeszcze coś takiego, jak selekcja naturalna i czysto biologiczne uzależnienie losu kobiet od losu mężczyzn (dlatego nie cieszyłbym się z Seksmisji, bo jeśli już, to sami nie wyginiemy). Poza tym bawi mnie trochę wnioskowanie, że faceci wyginą, skoro u zdecydowanej wiekszości gatunków zwierząt chromosomy płci istnieją od milionów lat i mają się dobrze.

 

Niewieścienie mężczyzn wynika z zaniku chromosomu Y.

?!?!?! Masz na to jakiś dowód poza tym, że właśnie to ogłosiłaś? Bo akurat w zaprezentowanym przez Ciebie badaniu nie ma żadnej mowy o postępującym procesie, a jedynie o stwierdzeniu biologicznego "tu i teraz", które wcale nie musi się różnić od tego, co dotyczyło ludzi żyjących 50000 lat temu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z genami jest tak,że tylko niektóre sekwencje są niezmienne, reszta podlega ewolucji. W trakcie procesu replikacji zachodzi crossing-over co powoduje zmienność organizmów. Gdyby geny miały stałe i niezmienne sekwencje najprawdopodobniej nie mogłoby nastąpić przystosowanie fenotypowe i genotypowe do zmian środowiska, jakie następowały w trakcie dziejów Ziemi.

 

Najbardziej rozwinięte i przystosowane gatunki do obecnych warunków środowiskowych, przy jakichkolwiek anomaliach są zagrożone wyginięciem. Tylko formy mniej rozwinięte są w stanie szybciej dostosować się do zmian otoczenia.

Odnośnie twojej wypowiedzi-nie zgadzam się z Tobą, uważam że męska część populacji jest zagrożona. Jeśli twierdzisz inaczej, proszę potwierdź to artykułem naukowym.

 

Artykuł, który podałam dotyczył chromosomu płci tak jak to zaznaczyłam.Widać,że moją wypowiedzią o zniewieścieniu, uraziłam Twoją męską dumę, co nie było moim zamiarem.

 

Poniższy artykuł zawiera treści dotyczące zniewieścienia u mężczyzn

http://www.wprost.pl/ar/13988/W-polowie-mezczyzni/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super, "Wprost" jako źródło informacji naukowej ;) Moje gratulacje.

 

Tak się składa, że na temat genów nie musisz mnie pouczać, podobnie jak nie musisz się martwić, że zupełnie obca mi osoba zachwieje moim poczuciem męskości. Problem w tym, że wykazałaś się całkowitym niezrozumieniem faktu, jeżeli nie zauważasz, że prezentowany przez Ciebie wcześniej artykuł w żaden sposób nie opisuje jakiegokolwiek trendu ewolucyjnego. To Ty luźno sobie powiązałaś dwa fakty (aktualne występowanie zaburzeń oraz skracanie się chr Y) i wysnułaś na tej podstawie dziwaczną hipotezę, że z biegiem czasu niewieściejemy, bo skraca się chr Y, choć wcale nie wynika to z zaprezentowanych prac. Na dodatek całkowicie zapomniałaś o tym, że izocentryczny chr Y w zdecydowanej większości przypadków nie jest dziedziczony, co oznacza, że nie wpływa na genom gatunku. Poza tym ciągle nie odpowiedziałaś na pytanie, dlaczego - skoro tak bardzo prawdopodobne jest wyginięcie mężczyzn - system XY tak dobrze sprawdza się od milionów lat w przyrodzie.

 

Źródła? Bardzo proszę, choćby tu: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9662834  , gdzie autor stwierdza, że sam SRY najprawdopodobniej nie odgrywa sam z siebie roli w determinacji płci, a jedynie jest elementem dłuższego szlaku sygnalizacyjnego, który można aktywować poprzez delecję innego genu z tego szlaku.

 

Albo np. tu http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18028737 , gdzie autorzy przewidują, że SRY zostanie po prostu zastąpiony przez inny system determinacji płci.

 

Poza tym istnieje jeszcze argument logiczny: jeżeli nawet mimo wszystko wyginiemy, wówczas wyginą albo wyginą także kobiety (a więc przepadnie cały gatunek, a nie tylko meżczyźni), albo rozwinie się inny system determinacji płci, więc podział na meżczyzn i kobiety pozostanie, tylko w najgorszym wypadku będzie przebiegał wzdłuż nieco innej granicy.

 

Ciekawą pracę możesz przeczytać także tutaj: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15723783 . Wynika z niej, że system podziału na płcie i tak przetrwa, tylko w najgorszym wypadku przyjmie zmodyfikowaną formę, zależną od autosomów.

 

 

Wychodzi więc na to, że jeżeli coś wyginie, to co najwyżej sam chromosom Y. Podział na mężczyzn i kobiety potrwa tak długo i tylko tak długo, jak będzie istniał cały gatunek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Złożona ludzka mowa mogła wyewoluować dzięki życiu na drzewach, uważa doktor Adriano Lameira z University of Warwick. Specjalizuje się on w badaniu początków języka i jest autorem pierwszej analizy ewolucji spółgłosek. Wynika z niej, wbrew oczekiwaniom, że nasi przodkowie mogli prowadzić bardziej nadrzewny sposób życia, niż nam się wydaje.
      W ludzkich językach spotykamy pokaźną liczbę spółgłosek. Od 6 w języku rotokas po 84 w wymarłym ubychijskim. Spółgłoski to dźwięki języka mówionego, które powstają w wyniku częściowego lub całkowitego zablokowania przepływu powietrza przez aparat mowy. Zdecydowana większość naczelnych niemal nie używa dźwięków przypominających spółgłoski. Ich zawołania składają się z dźwięków przypominających samogłoski.
      Doktor Lameira, chcąc poznać początki spółgłosek, przejrzał dostępną literaturę i porównał wzorce dźwięków wydawanych przez człowiekowate. Do tej rodziny, obok ludzi – którymi Lameira się nie zajmował – należą orangutany, szympansy, bonobo i goryle. Okazało się, że – w przeciwieństwie do innych naczelnych – małpy te używają dźwięków przypominających spółgłoski, ale ich wykorzystanie jest bardzo nierównomiernie rozłożone pomiędzy gatunkami.
      Goryle, na przykład, używają zawołania przypominającego spółgłoskę, ale jest ono rozpowszechnione tylko w pewnych populacjach. Niektóre grupy szympansów posługują się jednym czy dwoma zawołaniami jak spółgłoski powiązanymi z konkretnym zachowaniem, ale takie zawołania przy tym zachowaniu rzadko zdarzają się wśród innych grup, mówi uczony.
      Tymczasem orangutany używają pełnego bogactwa zawołań podobnych do spółgłosek, jest ono widoczne w różnych populacjach i dotyczy różnych zachowań, podobnie jak ma to miejsce w ludzkiej mowie. Ich repertuar wokalny jest pełen kliknięć, cmoknięć, parsknięć, prychnięć czy dźwięków przypominających pocałunki, dodaje.
      Uczony od 18 lat obserwuje orangutany w naturalnym środowisku i uważa, że to ich nadrzewny tryb życia i sposób zdobywania pożywienia mogą wyjaśniać bogactwo wydawanych przez nich dźwięków przypominających spółgłoski. Wszystkie małpy to zręczni zbieracze. Wypracowały złożone mechanizmy zdobywania trudno dostępnej żywności, zamkniętej np. w orzechach. Jej zdobycie wymaga użycia rąk lub narzędzi. Goryle czy szympansy potrzebują stabilnej pozycji na ziemi, by dostać się do takiego pożywienia i używać narzędzi. Jednak orangutany w dużej mierze żyją na drzewach, tam zdobywają pożywienie, a co najmniej jedna z kończyn jest ciągle zajęta zapewnianiem zwierzęciu stabilności. Z tego też powodu u orangutanów rozwinęła się większa kontrola nad wargami, językiem i szczęką. Mogą używać ust jako dodatkowego narzędzia. Znane są np. z tego, że za pomocą samych warg potrafią obrać pomarańczę. Ich kontrola motoryczna nad ustami jest znacznie większa niż u małp afrykańskich, jest niezbędną częścią ich biologii, mówi Lameira. Skutkiem ubocznym lepszej kontroli nad wargami, językiem i szczęką jest zaś zdolność do artykułowania dźwięków podobnych do spółgłosek. To zaś może oznaczać, że nasi przodkowie byli bardziej zależni od drzew, niż obecnie sądzimy.
      Dlaczego więc u innych żyjących na drzewach małp nie pojawiła się zdolność do wydawania dźwięków podobnych do spółgłosek? Uczony wyjaśnia, że są to mniejsze zwierzęta, do tego posiadające ogony i żywiące się w nieco inny sposób, zatem nie potrzebują aż tak zręcznych ust i języków jak orangutany. Praca Lameiry jest dostępna na łamach Trends in Cognitive Sciences.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dotychczas sądzono, że struktury w naszym mózgu, które umożliwiły rozwój mowy, pojawiły się w nim przed 5 milionami lat. Teraz międzynarodowy zespół naukowy przesunął ten termin i to znacznie. Europejscy i amerykańscy uczeni twierdzą, że początków takich struktur należy szukać co najmniej 25 milionów lat temu. Odkrycie opisano na łamach Nature.
      Znalezienie takiej struktury jest dla neurologów jak znalezienie skamieniałości, która rzuca nowe światło na ewolucję. Musimy jednak pamiętać, że mózgi nie ulegają fosylizacji. Dlatego też eksperci muszą próbować odtwarzać ewolucję mózgu porównując mózgi obecnie żyjących naczelnych i człowieka.
      Kluczową strukturą dla rozwoju mowy jest pęczek łukowaty (AF). To wiązka włókien kojarzeniowych rozciągających się od płata skroniowego po płat czołowy. Zespół z USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec wykorzystał ogólnodostępne skany mózgu człowieka, szympansa i makaka królewskiego, a następnie przeprowadził analizę odpowiednich obszarów. Uczeni odkryli istnienie homologicznej struktury rozpoczynającej się w korze słuchowej.
      Wiadomo, że szympansy posiadają strukturę homologiczną (czyli mającą wspólne z człowiekiem pochodzenie ewolucyjne) do ludzkiego pęczka łukowatego, ale istnieją już spory co do tego, że podobna struktura występuje u makaków. Ostatnie dowody naukowe wskazują, że różnicowanie się pęczka łukowatego jest związane z rozrastaniem się zakrętu skroniowego środkowego (MTG). To wyróżniająca się struktura u ludzi, która jest wyraźnie widoczna też u szympansów, ale nie stwierdzono jej u nieczłowiekowatych.
      Autorzy najnowszych badań postanowili sprawdzić, czy struktura homologiczna do AF może u nieczłowiekowatych istnieć pomimo braku u nich MTG. Mogliśmy tylko przypuszczać, ale nie byliśmy pewni, czy u nieczłowiekowatych istnieją homologiczne struktury, co u człowieka. Przyznam, że byłem zaskoczony ich odkryciem, mówi profesor Chris Petkov z Newcastle University.
      Badania te rzucają nowe światło na ewolucyjne początku AF. Wskazują na fragment AF związany ze zmysłem słuchu i dowodzą istnienia homologicznej struktury u szympansów i makaka królewskiego, czytamy w opublikowanej pracy. Okazało się też, że o ile u małp nieczłowiekowatych AF jest dość symetryczna, to u ludzi występuje silna asymetria, z bardziej rozwiniętą lewą stroną struktury, która odgrywa zasadniczą rolę w rozwoju mowy.
      Biorąc pod uwagę fakt, że asymetria taka występuje też u szympansów, można stwierdzić, że struktury w mózgu potrzebne do pojawienia się mowy zaczęły przybierać ostateczną formę u wspólnego przodka człowieka i małp człowiekowatych, z późniejszym jeszcze różnicowaniem u naszych bezpośrednich przodków. Jednak obecne badania wskazują, że wspólni przodkowie małp i małp człekokształtnych posiadali symetryczną strukturę łączącą części płata skroniowego odpowiedzialne za słuch z dolną częścią płata czołowego. U ludzi w tych obszarach znajdują się dwie niezwykle ważne dla rozwoju mowy struktury – ośrodek Wernickiego i ośrodek Broki.
      Nasze badania przesunęły pojawienie się prototypu AF odpowiedzialnego za rozpoznawanie mowy do czasu ostatniego wspólnego przodka ludzi i makaków (około 25 milionów lat temu), podczas gdy do niedawna sądzono, że początków tych struktur należy szukać u ostatniego wspólnego przodka ludzi i szympansów sprzed około 5 milionów lat, stwierdzili autorzy odkrycia. Nasze obserwacje zgadzają się też z hipotezą, że zdolność do przetwarzania języka rozwinęła się ze struktur odpowiedzialnych za słuch, dodają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzy tysiące lat po śmierci egipski kapłan i skryba Nesyamun odzyskał głos. Dosłownie. Naukowcy zeskanowali bowiem odpowiednie części jego mumii i wydrukowali w 3D górne drogi oddechowe. Potem poddany Ramzesa XI, władcy starożytnego Egiptu w latach 1103–1070 p.n.e., mógł "przemówić" z zaświatów.
      Jako kapłan z Teb, by wykonywać swoje obowiązki, które obejmowały m.in. śpiew, Nesyamun musiał mieć donośny głos.
      Prof. David Howard z Royal Holloway, University of London oraz prof. John Schofield, Joann Fletcher i dr Stephen Buckley z Uniwersytetu Yorku rozpoczęli projekt Voices from the Past w 2013 r.
      Po niezbędnych przygotowaniach we wrześniu 2016 r. zespół przetransportował Nesyamuna z Muzeum Miejskiego w Leeds. Operację nadzorowała Katherine Baxter. Tomografia komputerowa, przeprowadzona w Leeds General Infirmary, miała pokazać, w jakim stanie zachowały się tkanki miękkie krtani i gardła. Jak napisano na łamach Scientific Reports, język okazał się zasuszony, a podniebienia miękkiego brakowało.
      Na podstawie zdjęć dokonano pomiarów i odtworzono trójwymiarowy układ narządów mowy. Koniec końców, wykorzystując VTO (od ang. Vocal Tract Organ), uzyskano dźwięk samogłoskowy. Warto dodać, że Nesyamun chciał być słyszany w życiu po życiu. Zostało to zapisane na jego trumnie. [...] W ten sposób sprawiliśmy, że jego życzenie się ziściło - podkreśla Fletcher.
      W czerwcu 2013 r. demonstrowałem VTO kolegom - opowiada inżynier elektronik David Howard. Myślał wtedy o osobach, które straciły głos w wyniku wypadku lub po operacji usunięcia nowotworu krtani. Pomysł zainteresował jednak archeologa Johna Schofielda. Siedziałem tam i zastanawiałem się, czy dałoby się wykorzystać tę technologię do odtworzenia głosu z odległej przeszłości, zakładając, że ważne tkanki miękkie [...] pozostały nietknięte.
      Podczas skanowania mumii kapłana znaleziono wystarczającą ilość tkanki miękkiej. Zdjęcia pozwoliły uzyskać model komputerowy, który wykorzystano do druku 3D. Przed wydrukowaniem repliki ekipa dodała do cyfrowego modelu pewne elementy, istotne dla generowania dźwięku. Do krańca krtani dodano np. cylinder sprzęgający, który pozwala na połączenie z głośnikiem podającym dźwięk.
      W ludzkim organizmie powietrze wydychane z płuc powoduje, że struny głosowe zostają wprawione w ruch. W aparacie Howarda głośnik spełnia funkcję zarówno płuc, jak i strun głosowych.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zarówno kobiety, jak i mężczyźni wolą polityków z niższymi głosami. Wyniki uzyskane przez amerykańskich naukowców sugerują, że na wybór konkretnego kandydata wpływa nie tylko sympatyzowanie z jakąś partią/ideologią, ale i czynniki natury biologicznej.
      Często błyskawicznie oceniamy kandydatów, bez pełnej wiedzy o ich programie czy pozycji. Najnowsze ustalenia mogą pomóc wyjaśnić czemu - uważa Rindy Anderson, biolog z Duke University. To jasne, że nasz głos przekazuje więcej informacji niż słowa, które wypowiadamy. Świadomość ta może pomóc w zrozumieniu czynników wpływających na nasze kontakty społeczne, a także w dociekaniu, czemu na wysokie stanowiska polityczne wybiera się mniej kobiet.
      Badając preferencje w zakresie wysokości głosu kandydatów, Anderson, Susan Peters (także z Duke University) oraz Casey Klofstad z Uniwersytetu w Miami nagrywali kobiety i mężczyzn wypowiadających zdanie "Zachęcam do głosowania na mnie w czasie listopadowych wyborów" (wtedy w USA mają się odbyć wybory prezydenckie). Później nagrania modyfikowano, uzyskując wersje wypowiadane wysokim i niskim głosem.
      Głosy żeńskie odtworzono 37 mężczyznom i 46 kobietom z Uniwersytetu w Miami, a głosy męskie 49 mężczyznom i 40 kobietom z Duke University. Okazało się, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni wybierali kandydatów z niższym głosem (bez względu na płeć polityka).
      W drugim eksperymencie nagrania prezentowano trzem grupom 35 mężczyzn i 35 kobiet. Proszono o wybranie kandydata, który wydawał się silniejszy, bardziej kompetentny i godny zaufania. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni przypisywali niższym kobiecym głosom wszystkie 3 cechy. Tylko mężczyźni postrzegali zaś niskie męskie głosy jako świadczące o większej sile i kompetencji. Anderson podejrzewa, że mężczyźni mogą być wyczuleni na wysokość głosu pozostałych przedstawicieli własnej płci, bo to pozwala wnioskować o ich tendencji do współzawodnictwa i agresji społecznej (na zachowanie i głos wpływa w końcu poziom testosteronu). Kobiety oceniają te cechy na podstawie innych wskazówek.
      Ponieważ na razie badania miały charakter laboratoryjny, Anderson przestrzega przed rozpatrywaniem wyników w zbyt szerokim kontekście. Rzeczywiście kobiety mają wyższe głosy od mężczyzn, ale głos to tylko jeden z czynników, które wpływają na niedoreprezentowanie kobiet wśród liderów. Zespół zamierza przeanalizować pod kątem głosu tegoroczne wybory prezydenckie w USA.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wydaje się, że delfiny butlonose używają specjalnych dźwięków na przedstawienie się innym przedstawicielom swojego gatunku. Uczeni z University of St. Andrews nagrali dźwięki wydawane przez ssaki podczas spotkania z innymi delfinami. Pozornie brzmiały one identycznie, ale szczegółowa analiza wykazała, że każdy z nich jest odmienny i żaden nie jest powtarzany przez innego delfina. Uczeni uważają, że służą one m.in. przedstawieniu się, gdyż zauważono, iż są wydawane podczas 90% spotkań pomiędzy zwierzętami. Wiadomo więc, że ogrywają ważną rolę. Zauważono też, że jeden z dźwięków, wydawany przez przywódcę grupy jest prawdopodobnie pozwoleniem na połączenie się ze spotkanym właśnie stadem. Kolejne wymieniane podczas spotkań gwizdy służą, zdaniem uczonych, ustaleniu swoich pozycji podczas wspólnego polowania.
      Komunikacja dźwiękowa jest dla delfinów niezwykle ważna, gdyż zwierzęta żyją w luźno powiązanych stadach, których wielkość ciągle się zmienia. Konieczne jest zatem ciągłe porozumiewanie się co do roli czy pozycji w stadzie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...