Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Skomputeryzowane pogotowie

Rekomendowane odpowiedzi

Japońscy naukowcy z Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Jokohamie opracowali program, który jest w stanie przewidzieć prawdopodobieństwo śmierci osoby dzwoniącej na pogotowie ratunkowe. Wyniki podawane przez oprogramowanie zostały następnie zweryfikowane poprzez porównanie ich z rzeczywistymi wydarzeniami.

Skomputeryzowany system zarządzania ruchem karetek pogotowia został uruchomiony 1 października 2008 roku i działał do 31 marca 2009. Później przystąpiono do oceny jego efektywności, a jej wyniki zostały właśnie podane do publicznej wiadomości.

Przez wspomniane 6 miesięcy pogotowie odebrało 60 000 wezwań. Gdy telefon dzwonił, do systemu wprowadzano informacje podane przez pacjenta, a komputer dokonywał odpowiednich obliczeń i kategoryzował pacjentów pod względem zagrożenia życia w chwili wzywania pomocy. Po pół roku porównano wyniki podawane przez komputer z oceną stanu zdrowia pacjentów, którzy zostali przywiezieni przez pogotowie do szpitali. Okazało się, że w ponad 80% przypadków komputer potrafił prawidłowo ocenić zagrożenie dla życia pacjenta.

Twórcom systemu, pracującym pod kierownictwem Kenjiego Ohshige, to jednak nie wystarcza. Chcą go nadal udoskonalać, gdyż zdają sobie sprawę, że w wielu przypadkach każda minuta zwłoki w uzyskaniu pomocy może decydować o życiu lub śmierci dzwoniącego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

Mogli by to wprowadzić u nas bo wysyłają karetki do zwichniętych kostek i "gorączki", a potem brakuje dla zawałowców i do wypadków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wow, ciekawy sprzęcik i piękne wyniki. Oczywiście dla ratowania zycia jeszcze nie wystarczą, ale za kilka lat czemu nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okazało się, że w ponad 80% przypadków komputer potrafił prawidłowo ocenić zagrożenie dla życia pacjenta.

 

Czyli pozostałe 20% przypadków skazane było na błędną ocenę ryzyka (a przecież "komputer się nie myli"). Brak jest uwzględnienia ocen ryzyka dla przypadków odrzuconych, do których nie wysłano karetki.

 

Mogli by to wprowadzić u nas bo wysyłają karetki do zwichniętych kostek i "gorączki", a potem brakuje dla zawałowców i do wypadków.

 

Niestety to obosieczny miecz. Przez zaniechanie czasem błahych objawów, nieumiejętność ich opisania, też może dojść do poważnego zagrożenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli pozostałe 20% przypadków skazane było na błędną ocenę ryzyka

To prawda, ale osoba wzywająca karetkę ma jeszcze większą szansę źle ocenić ryzyko. Nie sądzę, żeby ten system był jedynym narzędziem, ale na pewno może być cennym uzupełnieniem tradycyjnych metod.

Przez zaniechanie czasem błahych objawów, nieumiejętność ich opisania, też może dojść do poważnego zagrożenia.

Zgadzam się w całej rozciągłości. Społeczeństwu brakuje edukacji w zakresie pierwszej pomocy, także tej obejmującej samą ocenę zagrożenia życia lub zdrowia. Tyle tylko, że tutaj żaden system komputerowy nie pomoże - najwięcej zależy, niestety, od osoby wzywającej karetkę. Na szczęście dyspozytorzy pogotowia też są dzisiaj szkoleni zupełnie inaczej niż kiedyś i zbierają możliwie dużo informacji jeszcze podczas rozmowy telefonicznej, a nierzadko także udzielają instrukcji dot. podstawowych czynności ratowniczych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

komputer się nie myli? lol... aktualne procesory generują tyle błędów w obliczeniach, że ich lista ma kilkanaście stron A4 ;) Zaczeło się od słynnego błędu w Pentium 60 który w specyficznych warunkach potrafił podzielić przez zero ;) Jednak na szczęście błędy są korygowane przez odpowiednie oprogramowanie i dla użytkownika końcowego nie mają zbytniego znaczenia, stąd złudzenie nieomylności.

 

Jednak jeśli bierzemy pod uwagę program komputerowy obliczający prawdopodobieństwo, oparty na danych wprowadzonych przez człowieka :P to pomyłki są nagminne, i 80% trafień jest świetnym wynikiem! I nie chodzi o to że to komputer się myli, tylko program i podający dane są niedoskonali :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

komputer się nie myli?

 

Chodziło mi o coś zgoła innego. Stąd ten cudzysłów. Mianowicie o podejście dyspozytora i jego przekonanie co do prezentowanych informacji. Tutaj wszystko zależy od realizacji tego systemu oraz sposobu prezentacji treści. Bo jeśli dyspozytor wklepie już te objawy i wyskoczy napis: "Prawdopodobieństwo zgonu w ciągu najbliższej godziny: 20%", to to jest już dużo czy jeszcze za mało? Obawiam się tego, że myślenie, podejmowanie decyzji na podstawie doświadczenia zostanie przeniesione na komputer i zastąpione cyferkami, a my usłyszymy w słuchawce "Nie wyślę, bo tu mi pisze, że tylko 20%".

 

80% trafień jest świetnym wynikiem!

 

Zważ na to, że w tych 20% znajduje się całe spektrum ryzyka (niestety brak jest danych o rozkładzie błędów).

 

A teraz zastanów się czy wspomniany wcześniej przeze mnie przypadek mógł należeć do tych 20%. Dalej jest to świetny wynik?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A teraz zastanów się czy wspomniany wcześniej przeze mnie przypadek mógł należeć do tych 20%. Dalej jest to świetny wynik?

Podstawowe pytanie - a jaka jest skuteczność samego dyspozytora, bez elektronicznej zabawki... dopiero wtedy można mówić o tym, czy 80% to dużo, czy jednak mało. Pozostaje jeszcze pytanie ile procent z tych 80% zostało by błędnie przez dyspozytora uznane jako błahe i w drugą stronę... tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czy inaczej system ma jedną niezaprzeczalną zaletę(czasami wadę) w porównaniu z człowiekiem - ponieważ nie posiada emocji i "różnic" w wykształceniu zawsze oceni ten sam przypadek tak samo. W efekcie system może być słabszy od wybitnego dyspozytora, ale jednocześnie bić na głowę "średniaka".

 

Tak zupełnie na marginesie - jest to kolejny przykład na to, że roboty nie powinny nigdy mieć zaimplementowanych "emocji".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podstawowe pytanie - a jaka jest skuteczność samego dyspozytora, bez elektronicznej zabawki..

 

I o to właśnie też chodzi. ;) I teraz zobacz - na jakąś skuteczność samego dyspozytora oprócz dotychczasowej umiejętności opisania stanu przez dzwoniącą osobę będzie dodatkowo miał wpływ system będący (tylko/aż) w 80% skuteczny. Żeby całkowita skuteczność systemu człowiek+program była lepsza niż dotychczas, to sam dyspozytor musi mieć skuteczność znacznie niższą niż 80%. Wtedy i tylko wtedy ten system będzie pracował z powodzeniem i mu pomoże. Niestety w przypadku takiego dyspozytora, który nie potrafi samodzielnie trafnie ocenić ryzyka, błędna ocena ryzyka przez system (te nieszczęsne 20%) pozostanie niezauważona. Drugie niestety, to sytuacja dobrego dyspozytora, weterana, któremu rozbieżne sugestie mogą skomplikować podjęcie decyzji. Tutaj znowu rozbijamy się o brak statystyk, bo nie wiemy czy te błędy, to zaledwie kilka procent/jedna kategoria zagrożenia za wysoko lub za nisko, czy coś poważniejszego. Z natury rzeczy jednak interesują nas zbyt nisko oszacowane przypadki.

 

Nie przeczę, że system nie będzie przydatny, bo jeśli będzie (jest) zrealizowany w odpowiedni sposób (system ekspertowy), który będzie sugerował zadawanie konkretnych pytań dodatkowych np. po zaznaczeniu odpowiednich objawów i na koniec w odpowiedni sposób zaprezentuje wnioski (np. ocena ryzyka krwotoku wewnętrznego, ocena ryzyka na pogorszenie stanu, ocena ryzyka utraty przytomności, itp. itd., nie znam się), to będzie to - tak jak mówisz - pewna pomoc w chłodnym, logicznym skalkulowaniu stanu pacjenta oraz pomoże w usystematyzowaniu informacji o nim, zanim przyjedzie karetka i stan zdrowia ocenią ratownicy.

 

Inna rzecz, która mnie niepokoi, to czy odhaczanie/wklepywanie tych objawów w trakcie przyjmowania zgłoszenia nie spowoduje niepotrzebnych opóźnień?

 

Chyba przydałaby się nam w dyskusji osoba mająca kontakt z jakimś dyspozytorem. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile wiem, obecnie i tak dyspozytor musi zebrać wstępny wywiad przed wysłaniem karetki, a potem zapisać wyniki w formularzu. Tak więc czas i tak leci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czy inaczej system ma jedną niezaprzeczalną zaletę(czasami wadę) w porównaniu z człowiekiem - ponieważ nie posiada emocji i "różnic" w wykształceniu zawsze oceni ten sam przypadek tak samo. W efekcie system może być słabszy od wybitnego dyspozytora, ale jednocześnie bić na głowę "średniaka".

 

 

Poza tym maszyna się nie męczy, nie ma złego dnia, żona jej nie wkurza, nie jest rozkojarzona bo zaraz kończy pracę i czekają kumple z wódką itp. itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nauka dość dobrze udokumentowała fakt, że osoby o poglądach konserwatywnych są zdrowsze, niż osoby o poglądach bardziej liberalnych. Jedna z hipotez mówi, że konserwatyści mają zwykle wyższe dochody, więc mają dostęp do lepszej opieki zdrowotnej. Według innej hipotezy konserwatyści częściej biorą udział w życiu religijnym, dzięki czemu mają zdrowsze relacje społeczne. Jednak według badań przeprowadzonych przez Eugene'a Y. Chana z australijskiego Monash University lepsze zdrowie osób o poglądach konserwatywnych to skutek ich większej odpowiedzialności.
      Zawsze interesowały mnie poglądy polityczne ludzie i zawsze sądziłem, że nie ograniczają się po prostu do tego, na kogo głosują, ale mogą też wpływać na ich sposób życia, w tym na podejście do własnego zdrowia, mówi Chan.
      Początkowo uczony przeprowadził ankiety wśród 194 osób i zauważył, że konserwatyści przywiązują większą rolę do osobistej odpowiedzialności, co jest również powiązane z lepszym stanem zdrowia. W kolejnych badaniach wzięło udział 204 osoby, które miały wykonywać różne zadania. Okazało się, że gdy uczestników poproszono, by udali się na wyższe piętro budynku, konserwatyści z większym prawdopodobieństwem szli po schodach, a osoby o poglądach liberalnych korzystały z windy. Również i tutaj okazało się, że wybory te mają związek z tym, iż konserwatyści w większym stopniu uważają, że człowiek jest odpowiedzialny za siebie i swoje wybory.
      Inny eksperyment na grupie 204 osób pokazał, że osoby palące, którym zaprezentowano wyrazy powiązane z poglądami konserwatywnymi, takie jak „tradycyjny” czy „konwencjonalny” częściej wyrażały chęć rzucenia palenia, niż osoby, którym przed rozmową zaprezenowano słowa takie jak „wolny” czy „lewicowy”.
      Wiele prac socjologicznych pokazuje, że konserwatyści przeważnie cieszą się lepszym zdrowiem. Jednak nie było wiadomo, dlaczego tak się dzieje, To zmotywowało mnie do przeprowadzenia badań, mówi Chan. Teraz wiemy, że konserwatyści mogą być zdrowsi dlatego, że w większym stopniu czują się odpowiedzialni za siebie samych, za swoje zdrowie, dodaje.
      Ideologie polityczne do temat interesujący, ale bardzo trudny do badania. Wykazanie związku przyczynowo-skutkowego jest niemal niemożliwe. Większość prac na tym polu, w tym moje prace, to badania pokazujące korelację. Nie możemy więc powiedzieć z całą stanowczością, że konserwatyści są zdrowsi, bo są bardziej odpowiedzialni. Możemy jednak zwrócić uwagę na występowanie tutaj korelacji, stwierdza Chan.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młodzież, która zbyt dużo czasu spędza przed komputerem, ma więcej ubytków i częstsze problemy z chorobami przyzębia, np. z krwawieniem dziąseł – wynika z analiz naukowców WUM i UKSW, którzy przebadali ponad 1,6 tys. polskich 18-latków. To pierwsze takie badania w Europie.
      W ramach projektu, którego kierownikiem była prof. Dorota Olczak-Kowalczyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM), przebadano ponad 1,6 tysiąca 18-latków z Polski. Badania polegały zarówno na wypełnieniu kwestionariusza, który zawierał pytania dotyczące statusu społeczno-ekonomicznego i informacji o zachowaniach związanych ze zdrowiem, jak i na ocenie klinicznej stanu zębów i dziąseł. Do badań wybrano szkoły z każdego województwa z powiatów o charakterze wiejskim i miejskim.
      Okazało się, że nadmierne, czyli trwające ponad 3 godziny dziennie, korzystanie z komputera zadeklarowało 31 proc. respondentów. Równocześnie młodzież ta miała zdecydowanie częściej niewypełnione ubytki – opowiada PAP współprowadzący badania prof. Jacek Tomczyk z Instytutu Ekologii i Bioetyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) w Warszawie. U nadużywających komputera nastolatków zdiagnozowano średnio 2,27 ubytków, podczas gdy u tych mniej przesiadujących przed ekranem – 1,97.
      Z ankiety wynika, że osoby z grupy spędzającej przed komputerem najwięcej czasu gorzej dbają o higienę jamy ustnej – np. tylko 34 proc. spośród nich posługuje się nicią dentystyczną, natomiast wśród osób nieprzesiadujących przy komputerze – 41 proc.
      Również osobom, które zadeklarowały nadmierne korzystanie z komputera, towarzyszyło większe ryzyko chorób przyzębia w postaci krwawienia z dziąseł. Taki symptom w tej grupie odnotowało 35 proc. badanych. Tymczasem wśród respondentów nienadużywających komputera krwawienie występowało u 29 proc. badanych.
      Tomczyk dodaje, że nadmierne korzystanie z komputera wiąże się również ze złymi nawykami żywieniowymi. Młodzież ta częściej opuszcza śniadania, rzadziej spożywa warzywa i owoce, a częściej spożywa produkty bogate w cukry.
      Do tej pory wiele badań wskazywało, że nadmierne używanie komputerów może wiązać się z niezdrowym trybem życia – brakiem ruchu, nieregularnymi posiłkami, niezdrowym jedzeniem typu fast-food czy brakiem snu. Takie zachowania skutkują wieloma problemami zdrowotnymi m.in. otyłością czy cukrzycą a nawet zaburzeniami psychicznymi.
      Otwartym pozostało pytanie o związek między nadmiernym używaniem komputerów, a zdrowiem jamy ustnej. Jedyne takie badania przeprowadzono w Korei Południowej z uwagi na to, że kraj ten ma najwyższy odsetek internautów na świecie. Postanowiliśmy przeprowadzić podobne analizy wśród polskiej młodzieży – opowiada Tomczyk.
      Czy skala problemu nieodpowiedniej higieny jamy ustnej w Polsce wśród młodzieży nadużywającej komputera jest zbliżona do skali w Korei Płd.? W ocenie naukowca odpowiedź na to pytanie nie jest jasna, bo badania przeprowadzono w nieco inny sposób. Jednak tendencja wyłaniająca się z obu badań jest zbliżona – podkreśla Tomczyk.
      Naukowiec zapytany przez PAP, w jaki sposób należy walczyć z problemem odpowiada krótko: większa edukacja. Wiadomo, że przesiadywanie przed komputerem sprzyja wielu chorobom, w tym otyłości. Natomiast trzeba pokazywać młodzieży i rodzicom, że do tej plejady chorób należy również zaliczyć – o czym nie wiedziano – niekorzystne zmiany w jamie ustnej – kończy.
      Wyniki badań przeprowadzonych w 2017 r. w ramach projektu „Monitoring zdrowia jamy ustnej populacji polskiej” ukażą się w czasopiśmie Clinical and Experimental Dental Research.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pacjenci, którzy leczą się w szpitalach nastawionych na zysk, częściej trafiają ponownie do szpitali, niż ci, którzy leczą się w szpitalach nie nastawionych na zysk i szpitalach publicznych, wynika z badań przeprowadzonych przez University of Illinois, Chicago.
      Naukowcy z Chicago opublikowali na łamach PLOS ONE analizę dotyczącą ponownych przyjęć do szpitali. Dane pochodziły z Hospital Readmission Reduction Program (HRRP) z lat 2012–2015. Uczeni przyjrzeli się sześciu głównym powszechnie występującym przyczynom, dla których Amerykanie trafiają do szpitala. Są to: atak serca, niewydolność serca, wszczepienie by-passów, zapalenie płuc, przewlekła obturacyjna choroba płuc, wstawienie protezy biodra oraz wstawienie protezy kolana.
      W USA jest ponad 5500 placówek mających status szpitala. Wśród nich znajduje się ponad 2800 nierządowych (należących do firm czy osób prywatnych) placówek nie nastawionych na zysk, ponad 1000 szpitali nastawionych na zysk i ponad 950 szpitali należących do stanów i władz lokalnych. Reszta to szpitale rządowe, nierządowe psychiatryczne oraz szpitale innego typu.
      Analizy wykazały, że we wszystkich wymienionych kategoriach schorzeń liczba ponownych przyjęć do szpitala z powodu tego samego problemu była wyższa w szpitalach nastawionych na zysk niż w pozostałych. Wyższa była zarówno średnia jak i mediana.
      To bardzo jasne dane. Nie ma ani jednej kategorii, w której szpitale nastawione na zysk miałyby mniejszy odsetek ponownych przyjęć niż inne szpitale. Tego się nie spodziewaliśmy. Niezwykłe jest również to, że taki sam trend jest widoczny w całym kraju, mówi profesor Andrew Boyd z University of Illinois, Chicago.
      Naukowcy mówią, że o ile we wszystkich kategoriach szpitali istnieje korelacja pomiędzy rodzajem szpitala a odsetkiem ponownych przyjęć, to nie wiadomo, dlaczego szpitale nastawione na zysk wypadaą gorzej, niż szpitale non-profit i publiczne.
      Być może przyczyną są wyższe podatki nakładane na takie szpitale oraz ich nastawienie na maksymalizację zysku. Oba te czynniki mogą powodować, że mniej inwestują one w wyposażenie i załogę.
      Nasze badania ujawniają ważny ogólnokrajowy trend, który politycy, lekarze, naukowcy i pacjenci powinni wziąć pod uwagę. Konieczność ponownego pobytu w szpitalu wiąże się z dodatkowymi dniami poza pracą, rodziną, przyjaciółmi, mówi Boyd.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak ostrzegają naukowcy z Indiana University, pacjenci, którzy przed wybraniem szpitala postanawiają sprawdzić dostępne w internecie opinie innych pacjentów, mogą zostać zwiedzeni co do jakości opieki.
      Victoria Perez i Seth Freedman ze School of Public and Environmental Affairs porównali oceny szpitali dostępne w serwisach społecznościowych, a dokonywane przez pacjentów, z opartym na dużej ilości danych federalnym rankingiem z witryny Hospital Compare.
      Okazało się, że dostępne na Google'u, Yelpie i Facebooku oceny pacjentów dotyczące wyżywienia, przyjaznego podejścia pracowników szpitala oraz udogodnień oferowanych przez szpital, w dużej mierze zgadzały się z rankingiem z Hospital Compare. Znacznie gorzej było w przypadku oceny jakości opieki zdrowotnej i poziomu bezpieczeństwa. Okazało się bowiem, że aż 20% szpitali uznanych za najlepsze pod tym względem przez społeczności internetowe, było najgorszymi wedle Hospital Compare.
      Nasze badania pokazują, że ocena społecznościowa dobrze odzwierciedla te czynniki, które jest najłatwiej zaobserwować. Jednak w przypadku opieki zdrowotnej przeciętny pacjent nie jest w stanie dobrze ocenić wszystkich jej elementów, mówi Perez.
      Badacze zauważają jednocześnie, że oficjalne obiektywne dane przekazywane w sposób bardzo trudny do analizy i przyswojenia. Pacjent, który chciałby na Hospital Compare porównać jakość opieki medycznej w szpitalach musiałby zapoznać się z 46 z 57 dostępnych elementów rankingu. To zadanie niewykonalne dla większości ludzi, tym bardziej, że wiele z tych elementów nie dotyczy ich przypadku, więc nie będą zainteresowani ich analizowaniem.
      Nasze badania pokazały, że strona rządowa musi opracować lepsze narzędzia komunikacji z pacjentami zainteresowanymi ogólnie rozumianą oceną jakości klinicznej i bezpieczeństwa szpitali, dodaje Freedman.
      Stosowane przez serwisy społecznościowe systemy ocen, polegające najczęściej na tym, że pacjenci przyznają szpitalom od 1 do 5 gwiazdek są bardzo łatwe do zrozumienia i analizy, jednak badania pokazały, że pacjenci powinni dwa razy pomyśleć, zanim uznają je za jedyne źródła informacji do podjęcia decyzji dotyczącej wyboru szpitala. Decyzji, która może zmienić życie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ule królowych pszczół, które spółkują z 15 i więcej samcami, są zdrowsze i bardziej produktywne, bo korzystają z obecności bardziej zróżnicowanych bakterii symbiotycznych i są trapione przez mniejszą liczbę bakterii z grup patogenicznych. Odkrycie naukowców może pomóc w walce z zespołem masowego ginięcia pszczoły miodnej (ang. Colony Collapse Disorder, CCD).
      Analizowano mikroorganizmy występujące w przewodzie pokarmowym, na ciele oraz w pożywieniu. Heather Mattila, ekolog pszczoły miodnej z Wellesley College, oraz Irene L.G. Newton z Indiana University porównywały ule, w których królowe miały 15 i więcej partnerów z koloniami, gdzie matki kopulowały z tylko jednym trutniem, a populacje robotnic były zunifikowane genetycznie. Panie posłużyły się pirosekwencjonowaniem 16S rRNA (16S rRNA to jeden z rRNA syntetyzowanych przez bakterie). Stwierdziły, że w tych pierwszych występowało 1105 aktywnych gatunków bakterii, a w drugich 781. W zróżnicowanych genetycznie koloniach występowało o 40% więcej potencjalnie korzystnych bakterii, a w zunifikowanych o 127% więcej potencjalnych patogenów.
      Amerykanki ustaliły, że w koloniach pszczół dominują 4 grupy bakterii, które u innych zwierząt pomagają w przetwarzaniu pokarmu: 1) bakterie z rodziny Succinivibrionaceae (występują one np. w żwaczu krów), 2) bakterie z rodzaju Oenococcus, wykorzystywane przez ludzi w fermentacji wina, 3) bakterie z rodzaju Paralactobacillus oraz 4) bakterie z rodzaju Bifidobacterium (można je znaleźć w jogurcie). W ulach matek promiskuitycznych aktywność probiotycznych Paralactobacillus i Bifidobacterium była o 40% wyższa.
      Nasze wyniki sugerują, że genetycznie zróżnicowane [populacje] pszczoły korzystają z obecności bardziej rozbudowanych społeczności bakteryjnych, co może stanowić klucz do poprawy zdrowia i odżywienia kolonii [...] - wyjaśnia Mattila. [...] W genetycznie podobnych koloniach w przewodzie pokarmowym występuje wyższa aktywność potencjalnych patogenów roślin i zwierząt - dodaje Newton.
      U pszczół bakterie przewodu pokarmowego spełniają niezwykle ważną rolę - pomagają w przekształceniu pyłku w pierzgę. Jest to pokarm larw i młodych pszczół, który powstaje w wyniku fermentacji mlekowej pyłku roślin. Większość badaczy uznaje, że niewłaściwe odżywianie upośledza zdolność kolonii do walki z problemami zdrowotnymi, np. CCD.
      W ramach wcześniejszych badań Mattila wykazała, że bardziej zróżnicowane kolonie są też bardziej produktywne. Dzieje się tak m.in. dlatego, że robotnice w większym stopniu wylatują na pożytek i częściej stosują złożone metody komunikowania, np. tańczą, wskazując, gdzie znajduje się źródło pokarmu.
      Newton i Mattila dysponowały bogatym materiałem do badań. Zdobyto próbki i później klasyfikowano ponad 70,5 tys. bakteryjnych sekwencji genetycznych. W studium uwzględniono 12 kolonii zróżnicowanych genetycznie i 10 zunifikowanych.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...