Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli roboty mają się kiedyś stać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, musimy umieć odczytywać wyrażane przez nie emocje. Psycholodzy z Georgia Tech postanowili sprawdzić, jak dobrze poszczególne grupy wiekowe radzą sobie z robocią mimiką.

Jenay Beer, Wendy Rogers i Arthur Fisk posłużyli się wirtualnym iCatem. Na różnych poziomach intensywności wyrażał on 6 emocji: szczęście, smutek, złość, strach, zaskoczenie i obrzydzenie. Uwzględniono też neutralną "twarz". W eksperymencie wzięły udział dwie grupy dorosłych: w wieku od 18 do 27 lat oraz 65-75-latkowie.

Badania nad jakością rozpoznawania przez dorosłych wyrazów twarzy innych ludzi wykazywały, że starsze osoby są mniej dokładne pod względem identyfikowania złości strachu i smutku. W studium dotyczącym mimiki robotów Amerykanie zauważyli, że seniorzy rzeczywiście gorzej radzili sobie z rozpoznaniem złości i gniewu, lecz trzecią objętą przez starzenie się emocją nie był jednak smutek, lecz radość. Ochotnicy najczęściej myli szczęśliwy wyraz twarzy z neutralnym.

Beer sądzi, że wyrównanie wyników rozpoznawania smutku przez młodsze i starsze osoby może być skutkiem dwóch zjawisk: różnicy w wyrażaniu tej emocji przez prawdziwych ludzi roboty oraz przerysowywania jej na dziełach sztuki (widząc supersmutek, wiemy, że to on i nie pomylimy go z niczym innym). Niewykluczone, że to efekt komiksowego wyglądu iCata. Jego wygięte w podkówkę usta są bardzo uwydatnione.

Okazało się też, że ani seniorzy, ani ludzie młodzi nie radzili sobie dobrze z rozpoznaniem u iCata obrzydzenia. Beer wyjaśnia to trudnościami w zaprogramowaniu robota. Kiedy ludzie wyrażają obrzydzenie, marszczą nos i wyginają ku dołowi kąciki ust, przez co po obu ich stronach tworzą się "fałdy". Manipulowanie tymi zmarszczkami jest trudne w przypadku robotów z plastycznymi twarzami.
Pani psycholog zamierza sprawdzić, czy przy wykorzystaniu wirtualnych wersji robotów innych niż iCat także występują różnice interpretacyjne (w porównaniu do zwykłej ludzkiej twarzy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli roboty mają się kiedyś stać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, musimy umieć odczytywać wyrażane przez nie emocje.

(...)

wyrażał on 6 emocji: szczęście, smutek, złość, strach, zaskoczenie i obrzydzenie.

 

No doobra - kto tym panom dał tytuł naukowy i jaki sens ma te badanie? Robot ze swojej natury(stworzony i zaprogramowany przez człowieka) nie ma prawa odczuwać emocji. Wątpię, aby nawet złożone sieci neuronowe były w stanie poprawnie poradzić sobie z tym wyzwaniem.

 

Dla tych, którzy znają Świat Dysku Pratcheta - Robot z emocjami, to niczym Śmierć, próbujący być ludzkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale śmierć potrafi być ludzki, tylko nie radzi sobie z kolorami ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale śmierć potrafi być ludzki, tylko nie radzi sobie z kolorami ;)

Ostatnio czytałem książkę MORT Pratcheta i tam wyraźnie pokazano Śmierć (poza ograniczeniem do odcieni czerni) przejawiał dylematy typu "robota"- "Czy to jest zabawa"? Świetnym przykładem "zrozumienia świata" jest też w jednej z kolejnych książek huśtawka wykonana dla wnuczki.(dla nieświadomych - taka jak w kawale o informatyku "co klient zamówił- co klient otrzymał")

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio czytałem książkę MORT Pratcheta

Ja też ;)

przejawiał dylematy typu "robota"- "Czy to jest zabawa"?

Ale jednak miał jakieś uczucia, nie sądzisz że to krok w dobrą stronę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmierć nie mógł mieć uczuć, bo (za Pratchetem) uczucia są związane z GRUCZOŁAMI;) On chciał je mieć, ale do końca nie wiedział co jak i dlaczego.

 

Podobnie jest z tym robotem - owszem robot może pokazywać obrzydzenie, ale niech mi się wytłumaczy, dlaczego się "tym czymś" brzydzi. Dodaj do tego kolejny kłopot - coś, co dla jednego człowieka jest obrzydliwe (np. jedzenie robaków) jest dla kogoś innego rzeczą zupełnie normalną. Wśród robotów nigdy nie będzie takiej "różnorodności", bo nie będą w stanie SENSOWNIE wytłumaczyć "dlaczego".

 

Wyobraźmy sobie prasę przemysłową, która brzydzi się wygniataniem profili z blachy... Zamień prasę na człowieka i nagle zdanie nabiera sensu - robot ma "po prostu" działać, a nie wybrzydzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Śmierć nie mógł mieć uczuć, bo (za Pratchetem) uczucia są związane z GRUCZOŁAMI;) On chciał je mieć, ale do końca nie wiedział co jak i dlaczego.

NIe maił gruczołów, ale tak naprawdę jeszcze głębiej przeżywał uczucia. Sam widzisz, nie chciał przyjść po księżniczkę. Jego uczucia szły z tj. z jego duszy, czy raczej istoty. W pewnym sensie nasza antropomorficzna personifikacja ;) jest nie tylko uczłowieczona, ale i ludzka. Jakoś swojego zamiłowania do kotów (w momencie kiedy stawał się człowiekiem) nie pozbył się później (wątek w Wiedźmikołaju), a przejawiał i ekspresyjność. A rozrywki nie znał, bo się nie wychował wśród ludzi, jak i wielu ludzi nie lubi rozrywki.

Podobnie jest z tym robotem - owszem robot może pokazywać obrzydzenie, ale niech mi się wytłumaczy, dlaczego się "tym czymś" brzydzi. Dodaj do tego kolejny kłopot - coś, co dla jednego człowieka jest obrzydliwe (np. jedzenie robaków) jest dla kogoś innego rzeczą zupełnie normalną. Wśród robotów nigdy nie będzie takiej "różnorodności", bo nie będą w stanie SENSOWNIE wytłumaczyć "dlaczego".

Na to potrzeba czasu, nauki, w przypadku robota pewnie i "ewolucji"

Wyobraźmy sobie prasę przemysłową, która brzydzi się wygniataniem profili z blachy... Zamień prasę na człowieka i nagle zdanie nabiera sensu - robot ma "po prostu" działać, a nie wybrzydzać.

Nie byłbyś dumny gdybyśmy dali początek nowej cywilizacji? Istotom rozumnymi czującym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe maił gruczołów, ale tak naprawdę jeszcze głębiej przeżywał uczucia. Sam widzisz, nie chciał przyjść po księżniczkę.

Śmierci to wisiało- on tylko dopełniał zrządzenie losu, akurat tego Mort nie był w stanie załapać.

"Same proste zadania -[mort] powinien sobie z nimi poradzić". Nigdzie nie było mowy o tym, że "nie chciał iść po księżniczkę", jeżeli jest podaj stronę. Antropomorficzna personifikacja co najwyżej chciała przeżywać emocje, ale nie była w stanie załapać o co z tymi emocjami chodzi. Sama "córka" mówiła o swoim "uratowaniu" "pewnie pomyślał, że powinno mu być przykro".

 

 

Nie byłbyś dumny gdybyśmy dali początek nowej cywilizacji? Istotom rozumnymi czującym?
Wiertarka, która mi mówi "sorry, dzisiaj brzydzę się ścianą tylko 100obr/min!" - dziękuję, postoję. Robot z emocjami oznacza robota, który nie działa tak jak powinien, ale działa, jak mu się podoba.

 

Poza tym kod jesteś w stanie ogarnąć i wiesz "co, gdzie i dlaczego", robot, który będzie mógł "ewoluować" oznacza przede wszystkim masę problemów (już w trakcie użytkowania), coś jakby Windows 95 i Plug and Pray.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż to w końcu są te emocje? To sygnały, mówiące nam jakie mamy niezaspokojone potrzeby w danej chwili. Jeśli robot dostanie coś takiego, będzie mógł sam zadbać o swoja pełną sprawność bez męczenia człowieka zgadywaniem, dlaczego nagle zamiast karoserii zaczął wycinać z blachy tulipany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli roboty mają się kiedyś stać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa

 

Po co?

 

 

Hmm, może mam jakąś dziurę w mózgu, ale nie wszystkie te pseudo-kocie buźki były dla mnie jednoznaczne (np. poza wspomnianym "obrzydzeniem", smutek i gniew wyglądały mi na jakąś senność czy zniechęcenie, strach jako zaskoczenie). Według mnie nie było to rozpoznawanie samych emocji, a badanie możliwości rozpoznania ich minimalistycznych wersji na podstawie ułożenia warg, przymknięcia oczu i zmarszczenia brwi.

 

Sprawniejsze, choć trudniejsze w realizacji byłoby symulowanie mimiki za pomocą bardziej realistycznych twarzy robotów (Hanson Robotics), jak np.:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Śmierci to wisiało- on tylko dopełniał zrządzenie losu, akurat tego Mort nie był w stanie załapać.

Gdyby mu wszystko wisiało, to jednak inaczej by się zachowywał w Morcie.

"Same proste zadania -[mort] powinien sobie z nimi poradzić"

Popatrz przez pryzmat całej książki, a nie tylko cytatu wziętego z kontekstu.

Gdyby śmierć był robotem, nie rozmawiałby z bogami o zmianie przeznaczenia i nowym dla nich życiu, a jednak mu zależało - co jest czysto ludzkim uczuciowym czynnikiem.

Sama "córka" mówiła o swoim "uratowaniu" "pewnie pomyślał, że powinno mu być przykro".

To są ich obiektywne zdania, zobacz, jak żniwiarz zwierzał się magowi, albo uwzględnij sam fakt uratowania córki.

Wiertarka, która mi mówi "sorry, dzisiaj brzydzę się ścianą tylko 100obr/min!" - dziękuję, postoję. Robot z emocjami oznacza robota, który nie działa tak jak powinien, ale działa, jak mu się podoba.

Trywializujesz, w momencie kiedy to będzie istota rozumna i z uczuciami, to już nie będzie tylko "kawałek blachy".

Poza tym kod jesteś w stanie ogarnąć i wiesz "co, gdzie i dlaczego", robot, który będzie mógł "ewoluować" oznacza przede wszystkim masę problemów (już w trakcie użytkowania), coś jakby Windows 95 i Plug and Pray.

Czepiasz się drobnostek, jeżeli będzie w stanie sam poprawiać kod, poznawać, uczyć się się, to może być naprawdę ciekawie.

Cóż to w końcu są te emocje? To sygnały, mówiące nam jakie mamy niezaspokojone potrzeby w danej chwili.

Czyli jak jestem smutny, to nie wina tego, że mama leży w szpitalu, tylko magnezu... a może cynku?

A jeżeli jestem wściekły to brak mi siniaków i dobrej bitki?

Po co?

A po co głosować na prezydentów? Po co tworzyć społeczeństwo i cywilizacje? W końcu tak naprawdę niemal wszystko jest zbędne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po co głosować na prezydentów? Po co tworzyć społeczeństwo i cywilizacje? W końcu tak naprawdę niemal wszystko jest zbędne.

 

Ale nie zmieniaj przedmiotu problemu i nie snuj na tym gruncie nowych hipotez. ;)

 

Nie wyobrażam sobie by roboty miałyby stać się pełnoprawnymi członkami naszego społeczeństwa, bo niby dlaczego? Ich realizacja jest spełnieniem oczekiwań konstruktorów co do funkcji, które mają spełniać. Równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że kilkanaście lat temu roboty przemysłowe składające np. samochody też stały się częścią społeczeństwa, ot dodać im tylko możliwość komunikacji z operatorem i malowanie wzorków wedle nastroju (pamiętacie jeszcze tę reklamę?

:P). Bycie pełnoprawnym członkiem społeczeństwa, to nie tylko uczestniczenie w codziennym życiu społeczeństwa (bo równie dobrze np. samochód jest częścią społeczeństwa), a podleganie prawom tego społeczeństwa i co najważniejsze bycie chronionym przez wspólne prawo. W chwili obecnej poza przyszłymi zastosowaniami militarnymi (czy te roboty też mają być częścią społeczeństwa?), to na dobrą sprawę nie potrafię sobie wyobrazić nawet w dalszej przyszłości robotów takich jakie widzimy w filmach sci-fi, czyli w zachowaniu i ewentualnie w wyglądzie nieodróżnialnymi od ludzi, potrafiące spełniać szeroki zakres funkcji. Potrafię sobie jednak wyobrazić robota-manekina np. w recepcji hotelowej lub na lotnisku, władającego wszystkimi ważniejszymi językami i oferującego szeroką informację turystyczną. Ale czy on z powodu niezłego algorytmu potrafiącego np. zagadać o pogodzie, sporcie lub polityce do stałych klientów ma być pełnoprawnym członkiem społeczeństwa? Wolałbym, by jednak był tylko robotem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeprogramowany bios. Tutaj człowiek wykorzystuje maszyny jak i całą planetę ze zwierzętami do swoich marnych celów. Pieniądz, chęć sławy, uznania jak i akceptacji. Prózne to potrzeby i wzorujace się na własnym zysku kosztem innych, lecz nioby dla dobra ogółu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trywializujesz, w momencie kiedy to będzie istota rozumna i z uczuciami, to już nie będzie tylko "kawałek blachy".

Tak, szkoda, że zapomniałeś wspomnieć o tym, że zacznie się rozmnażać z ludźmi.

Robot z definicji NIE MA ROZUMIEĆ, ma MECHANICZNIE wykonywać to, co zostało mu zlecone. Bawiąc się w roboty z uczuciami bawisz się w roboty z humorami, a potem obejrzyj sobie film I robot, matrix i co tam jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W latach 1993–2010 ludzie wypompowali tak olbrzymią ilość wód podziemnych, że doprowadziło to do... przesunięcia osi Ziemi i biegunów o niemal 80 centymetrów. Spowodowane działalnością człowieka zmiany w nachyleniu osi planety są takie, jak zmiany spowodowane w tym samym czasie przez topnienie lodów Grenlandii.
      Oś Ziemi to prosta, która jest osią obrotu własnego planety. Wyznacza ona bieguny geograficzne. Ruch obrotowy naszej planety jest bardzo skomplikowany. Obejmuje kwestię zarówno ruchu osi obrotu Ziemi w przestrzeni, w jej wnętrzu, nakładają się na to zmiany prędkości obrotowej, zjawisko precesji oraz nutacji, czyli kołysania się chwilowej osi obrotu. Jednym z najważniejszych elementów tego kołysania się jest nutacja swobodna o okresie Chandlera wynoszącym ok. 1,2 roku. W tym czasie oś obrotu Ziemi przesuwa się średnio o około 9 metrów. I właśnie na to przesunięcie miała wpływ ostatnia działalność człowieka.
      Naukowcy z Korei Południowej, Australii, Chin i USA oszacowali, że w latach 1993–2010 ludzie wypompowali spod ziemi 2150 gigaton – czyli 2 biliony 150 miliardów ton – wody, a związany z tym wzrost poziomu oceanu wynosił ok. 0,3 mm/rok. Z przeprowadzonych przez nich obliczeń wynika, że te zmiany rozkładu masy na naszej planecie spowodowały przesuwanie się osi Ziemi, a zatem i biegunów, o 4,36 cm na rok, czyli w sumie o 78,48 cm w badanym okresie. Wypompowana woda odpowiadała za 6,24 mm wzrostu poziomu oceanów. Clark Wilson z University of Texas w Austin mówi, że szczególnie silny wpływ ma to, co dzieje się z wielkimi podziemnymi zbiornikami wody na średnich szerokościach geograficznych. Jednym czynnikiem, który wpływa na wspomniane przesunięcia biegunów bardziej, niż zmiany w podziemnych zasobach wody są wciąż trwające ruchy izostatyczne, czyli unoszenie się mas skalnych uwolnionych od ciężaru lodu po ostatnim zlodowaceniu.
      Obliczenia pokazują, jak wiele wody ludzie wypompowują spod ziemi. Same cyfry nie są zbyt istotne. Istotny jest fakt, że masa przemieszczanej przez człowieka wody jest tak gigantyczna, iż ma wpływ na zmianę biegunów geograficznych planety.
      Warto przy tym pamiętać, że pod powierzchnią Ziemi znajduje się znacznie więcej wody, niż do niedawna sądzono.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W celu ochrony bioróżnorodności od kilkudziesięciu lat stosuje się metodę polegającą na ochronie ważnych regionów przez wpływem człowieka. Jednak nowe analizy obejmujące 12 000 lat wstecz wskazują, że jeszcze w czasach, gdy po Ziemi chodziły mamuty tylko 27% powierzchni planety było wolne od obecności człowieka. Obecnie jest to 19%. Jako, że niektóre z zamieszkanych przez ludzi terenów to obecnie najbardziej bioróżnorodne obszary planety, ludzie prawdopodobnie pomagali w utrzymaniu, a nawet zwiększaniu bioróżnorodności, stwierdzają autorzy najnowszych badań.
      Inżynier Danielle Wood z MIT, która bada wpływ technologii na rozwój i nie był zaangażowana w powyższe badania mówi, że obalają one powszechnie panujący mit. Jej zdaniem to nie sama obecność ludzi prowadzi do spadku bioróżnorodności, ale nadmierna eksploatacja przyrody i jej zasobów. Tam, gdzie zasoby pozyskiwane są w sposób zrównoważony nie ma potrzeby usuwania ludzi, by ocalić gatunki roślin i zwierząt.
      Autorami najnowszych badań są naukowcy z USA, Holandii, Wielkiej Brytanii, Kanady, Niemiec, Chin, Australii, Argentyny i Danii. Brali w nich udział specjaliści z takich instytucji jak WWF, Wild Conservation Society czy Holenderska Agencja Ochrony Środowiska. Wyniki ich badań ukazały się w artykule People have shaped most of terrestrial nature for at least 12,000 years opublikowanym na łamach PNAS (Prceedings of the National Academy of Sciences).
      Naukowcy, chcąc sprawdzić w jaki sposób obecność ludzi na danym obszarze wpływa na jego bioróżnorodność, udoskonalili model pozwalający przewidywać, jak w przeszłości ludzie wykorzystywali badany teren.
      Model zaczyna pracę od analizy map z obecnym wyglądem badanego obszaru: sprawdza, gdzie są pola uprawne, miasta, wsie, kopalnie itp. itd. Bierze przy tym pod uwagę dane nt. obecnej i przeszłej populacji człowieka. Następnie zaczyna się cofać, dodając do tych danych informacje archeologiczne i historyczne. Autorzy najnowszych badań dodali do tego informacje na temat bioróżnorodności kręgowców, zagrożonych gatunków, obszarów chronionych i obszarów zarządzanych przez rdzennych mieszkańców.
      Z badań wynika, że już 12 000 lat temu ludzie byli obecni na 3/4 lądowych obszarów Ziemi, wyłączając Antarktykę. Zamieszkiwali tereny, które obecnie uznajemy za „naturalne”, „nienaruszone” czy „dzikie”. Przed 10 000 lat tereny, na których nie pojawili się jeszcze ludzie obejmowały 27% obszaru planety. Obecnie jest to 19%.
      Najbardziej jednak dającym do myślenia wnioskiem z pracy jest zauważony związek pomiędzy najbardziej bioróżnorodnymi obszarami, a ich wykorzystywaniem przez człowieka w przeszłości. To sugeruje, że dawniej ludzie odgrywali rolę w zachowaniu, a może nawet utworzeniu, obecnych obszarów największej bioróżnorodności.
      Wyniki badań pokazują, jak błędna jest koncepcja dziewiczej natury nietkniętej ludzką ręką, mówi Ruth DeFries z Columbia University, która specjalizuje się w kwestiach związanych ze zrównoważonym rozwojem i nie była zaangażowana w opisywane badania.
      Naukowcy wykazali też, że do dramatycznych zmian doszło stosunkowo niedawno. Przez niemal 12 000 lat sposób wykorzystywania zasobów naturalnych pozostawał dość stabilny. W XIX wieku nastąpiła radykalna zmiana. Ludzie zaczęli masowo wycinać lasy, intensywnie uprawiać ziemię, doszło do gwałtownego rozrostu miast i do pojawienia się górnictwa na wielką skalę.
      Wyniki badań nie są zaskoczeniem dla antropologów i archeologów. Mogą jednak pokazać, że żądania usunięcia bądź ograniczenia działalności rdzennych mieszkańców na wielu cennych przyrodniczo obszarach są nieuzasadnione. Rdzenne społeczności często najlepiej dbają o swoje otoczenie i chronią przyrodę, a pretekst zachowania bioróżnorodności może być wykorzystywany do kradzieży ziemi rdzennym mieszkańcom.
      Oczywiście nie zawsze i nie każda rdzenna społeczność chroniła bioróżnorodność. To prawdopodobnie rdzenni mieszkańcy wielu terenów doprowadzili do zagłady megafauny. Jednak nie ma wątpliwości, że rdzenni mieszkańcy są znacznie lepszymi adwokatami bioróżnorodności niż cała reszta ludzi. Najlepsze, co możemy zrobić, to wzmocnienie ich praw do terenów, które zamieszkują, mówi Eric Dinerstein z organizacji RESOLVE.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Łowcy-zbieracze Homo sapiens poszukują żywności, rozmnażają się, dzielą się opieką nad potomstwem i organizują swoje społeczności podobnie, jak czynią to ssaki i ptaki zamieszkujące tę samą okolicę. Z badań opublikowanych na łamach Science dowiadujemy się, że to czynniki środowiskowe są głównym elementem decydującym o zachowaniu zarówno ludzi jak i innych gatunków zwierząt.
      Międzynarodowy zespół naukowy przeanalizował dane z ponad 300 różnych miejsc na świecie. Obserwowano strategie zbierania pożywienia przez ludzi, inne ssaki oraz ptaki zamieszkujące te same okolice. Okazało się, że w odniesieniu do niemal wszystkich badanych elementów zachowania – 14 z 15 elementów obserwowanych – ludzie zachowują się podobnie jak większość innych gatunków zwierząt żyjących w tej samej okolicy.
      Wcześniejsze badania skupiały się na badaniu wpływu czynników środowiskowych na zachowanie blisko spokrewnionych gatunków. To pierwsze badania, w czasie których porównano tak różne gatunki jak ludzie, ssaki nieczłowiekowate i ptaki. Zebrane przez nas dowody pokazują, jak wszechobecny i spójny pomiędzy gatunkami jest wpływ środowiska na zachowanie. Podobieństwa nie ograniczają się tylko do zachowań bezpośrednio powiązanych ze środowiskiem jak znajdowanie żywności. W tym przypadku mogliśmy spodziewać się podobieństw. Jednak okazało się, że środowisko wpływa też na reprodukcję i zachowania społeczne, które mogłyby wydawać się mniej zależne od lokalnego otoczenia, mówi doktor Toman Barsbai z Uniwersytetu w Bristolu.
      Naukowcy zauważyli na przykład, że w środowiskach, gdzie ludzie większość pożywienia zdobywają polując, istnieje też większy niż gdzie indziej odsetek mięsożernych ssaków i ptaków. Podobne zależności stwierdzono w przypadku łowienia ryb, odległości, jaką należy pokonywać, by zapewnić sobie pożywienie, odnośnie przechowywania żywności oraz migracji. W różnych lokalizacjach badane gatunki zachowywały się podobnie.
      Jeśli chodzi o zachowania reprodukcyjne, to pomiędzy różnymi populacjami zaobserwowano duże różnice odnośnie czasu pierwszego rozmnażania się przez poszczególne osobniki. W niektórych ludzkich populacjach przeciętny mężczyzna ma pierwsze dziecko w wieku 30 lat lub starszym. W innych zaś ojcowie mogą mieć mniej niż 20 lat. Dokładnie takie same zachowania zauważono wśród innych gatunków. Tam, gdzie mężczyźni byli starsi w momencie spłodzenia pierwszego potomka, starsze były też ptaki i ssaki rozmnażające się po raz pierwszy. Tam, gdzie ludzie wcześniej zostawali rodzicami, wcześniej rozmnażały się też inne gatunki. Badacze zauważyli też liczne inne podobieństwa związane z reprodukcją, takie jak odsetek osobników posiadających wielu partnerów seksualnych, jak daleko osobnik przenosi się, by żyć z nowym partnerem i z jakim prawdopodobieństwem para się rozstanie.
      Podobieństwa są widoczne też w interakcjach społecznych. Są miejsca, gdzie opieka nad potomstwem jest równo dzielona pomiędzy rodzicami, miejsca, gdzie opieką zajmuje się większa grupa i miejsca, gdzie większość opieki spada na jednego z rodziców. I znowu zauważono tutaj podobieństwa pomiędzy ludźmi a lokalnie występującymi gatunkami zwierząt.
      Byliśmy zaskoczeni tymi podobieństwami. Można by się spodziewać, że różne gatunki będą w bardzo różny sposób wchodziły w interakcje ze swoim środowiskiem. Nawet jeśli kończy się to takim samym zachowaniem, prawdopodobnie droga dochodzenia do niego jest różna. Na przykład nasza ludzka elastyczność zachowań, pozwalająca nam dostosowywać zachowanie do warunków panujących na całym świecie, jest prawdopodobnie możliwa dlatego, że uczymy się od innych ludzi i potrafimy gromadzić wiedzę przez pokolenia, mówi doktor Dieter Lukas z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka.
      Powyższe badania skupiały się na tych populacjach ludzkich, które pozyskują większość pożywienia z otaczającego ich środowiska za pomocą technik zbierackich i łowieckich. Bardzo interesujące byłoby zbadania, jak bardzo lokalne środowisko wpływa na społeczności, które polegają na rolnictwie i handlu. Często postrzega się rolnictwo jako bufor odgradzający człowieka od otoczenia. Jednak członkowie takich społeczności mogą nie być tak odseparowani od swojego środowiska jak nam się wydaje, a ich zachowanie wciąż może wykazywać adaptacje środowiskowe, do jakich doszło przed pojawieniem się rolnictwa, dodaje doktor Andreas Pondorfer z Uniwersytetu w Bonn i Uniwersytetu Technicznego w Monachium.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naturalne jaskinie to ważne cele przyszłych misji NASA. Będą one miejscem poszukiwań dawnego oraz obecnego życia w kosmosie, a także staną się schronieniem dla ludzi, mówi Ali Agha z Team CoSTAR, który rozwija roboty wyspecjalizowane w eksploracji jaskiń. Jak wcześniej informowaliśmy, na Księżycu istnieją gigantyczne jaskinie, w których mogą powstać bazy.
      Team CoSTAR, w skład którego wchodzą specjaliści z Jet Propulsion Laboratory i California Instute of Technology to jednym z zespołów, który przygotowuje się do wzięcia udziału w tegorocznych zawodach SubT Challenge organizowanych przez DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych).
      CoSTAR wygrał ubiegłoroczną edycję SubT Urban Circuit, w ramach której roboty eksplorowały tunele stworzone przez człowieka. Teraz coś na coś trudniejszego i mniej przewidywalnego. Czas na naturalne jaskinie i tunele.
      Specjaliści z CoSTAR i ich roboty pracują w jaskiniach w Lava Beds National Monument w północnej Kalifornii. Jaskiniowa edycja Subterranean Challenge jest dla nas szczególnie interesująca, gdyż lokalizacja taka bardzo dobrze pasuje do długoterminowych planów NASA. Chce ona eksplorować jaskinie na Księżycu i Marsie, w szczególności jaskinie lawowe, które powstały w wyniku przepływu lawy. Wiemy, że takie jaskinie istnieją na innych ciałach niebieskich. Kierowany przez Jen Blank zespół z NASA prowadził już testy w jaskiniach lawowych i wybrał Lava Beds National Monument jako świetny przykład jaskiń podobnych do tych z Marsa. Miejsce to stawia przed nami bardzo zróżnicowane wyzwania. Jest tam ponad 800 jaskiń, mówi Ben Morrell z CoSTAR.
      Eksperci zwracają uwagę, że istnieje bardzo duża różnica w dostępności pomiędzy tunelami stworzonymi przez człowieka, a naturalnymi jaskiniami. Z jednej strony struktury zbudowane ludzką ręką są bardziej rozwinięte w linii pionowej, są wielopiętrowe, z wieloma poziomami, schodami, przypominają labirynt. Jaskinie natomiast charakteryzuje bardzo trudny teren, który stanowi poważne wyzwanie nawet dla ludzi. Są one trudniej dostępne, z ich eksploracją wiąże się większe ryzyko, są znacznie bardziej wymagające dla systemów unikania kolizji stosowanych w robotach.
      Agha i Morrell mówią, że jaskinie lawowe ich zaskoczyły. Okazały się znacznie trudniejsze niż sądzili. Stromizny stanowią duże wyzwanie dla robotów. Powierzchnie tych jaskiń są niezwykle przyczepne. To akurat korzystne dla robotów wyposażonych w nogi, jednak roboty na kołach miały tam poważne problemy. Przed urządzeniami stoją tam zupełnie inne wyzwania. Zamiast rozpoznawania schodów i urządzeń, co było im potrzebne w tunelach budowanych przez człowieka, muszą radzić sobie np. z nagłymi spadkami czy obniżającym się terenem.
      Miejskie tunele są dobrze rozplanowane, nachylone pod wygodnymi kątami, z odpowiednimi zakrętami, prostymi korytarzami i przejściami. Można się tam spodziewać równego podłoża, wiele rzeczy można z góry zaplanować. W przypadku jaskiń wielu rzeczy nie można przewidzieć.
      Celem SubT Challenge oraz zespołu CoSTAR jest stworzenie w pełni autonomicznych robotów do eksploracji jaskiń. I cel ten jest coraz bliżej.
      Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy podczas jednego z naszych testów robot Spot [Boston Dynamics – red.] w pełni autonomicznie przebył całą jaskinię. Pełna autonomia to cel, nad którym pracujemy zarówno na potrzeby NASA jak i zawodów, więc pokazanie, że to możliwe jest wielkim sukcesem, mówi Morrell. Innym wielkim sukcesem było bardzo łatwe przełożenie wirtualnego środowiska, takiego jak systemy planowania, systemy operacyjne i autonomiczne na rzeczywiste zachowanie się robota, dodaje. Jak jednak przyznaje, zanotowano również porażki. Roboty wyposażone w koła miały problemy w jaskiniach lawowych. Dochodziło do zużycia podzespołów oraz poważnych awarii sprzętu. Ze względu na epidemię trudno było sobie z nimi poradzić w miejscu testów, stwierdza ekspert.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedne z największych, najbardziej niezwykłych i mało znanych ssaków znikają z powierzchni Ziemi. Zagłada może czekać tybetańskie dzikie jaki, huemala chilijskiego, takina bhutańskiego czy saolę wietnamską. Nawet trzy gatunki afrykańskich zebr i antylop gnu doświadczyły w ostatnich dziesięcioleciach olbrzymich spadków liczebności. Ryzyko zagłady wisi nad tymi wyjątkowymi stworzeniami nie tylko z powodu chorób, fragmentacji habitatów czy wylesiania. Głównym problemem jest niekontrolowany rozrost ludzkiej populacji.
      Jeśli nasze postępowanie i sposób życia nie zmienią się w radykalny sposób, duże ssaki wyginą. Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy na łamach Frontiers in Ecology and Evolution opublikowali artykuł Disassembled food webs and messy projections: modern ungulate communities in the face of unabating human population growth. Główny autor badań, profesor Joel Berger z Colorado State University zauważa, że dotychczasowe strategie ochrony nie zapewnią lepszej przyszłości ani zwierzętom, ani ludziom.
      Wszyscy musimy zdać sobie sprawę, że jesteśmy częścią wielkiej, pięknej i żyjącej planty. Musimy znaleźć sposób, by wszyscy się na niej mogli utrzymać, albo będziemy musieli zmierzyć się z bardzo poważnymi konsekwencjami. Nadchodzi moment, w którym – pomimo najszczerszych chęci – nie będziemy w stanie odtworzyć powiązań łączących wiele grup zwierząt, stwierdza uczony.
      Zespół naukowcy, w skład którego wchodzili m.in. profesor Cristobal Briceno z Universidad de Chile oraz Joanna Lambert z University of Colorad Boulder, analizował czynniki antropogeniczne, które w sposób bezpośredni i pośredni wpłynęły niszcząco na rolę ssaków w globalnym ekosystemie. Badali, jak zmieniły się interakcje w naturze i jak zmienią się w przyszłości. Sprawdzali, jak – wraz z wytępieniem przez ludzi dużych drapieżników – zmieniają się populacje huemali w Patagonii, takina w Bhutanie, dzikich koni na pustyniach czy wilków i kojotów w Ameryce Północnej. Rzeź drapieżników ma bezpośredni związek z wkraczaniem ludzi na nowe tereny.
      Nawet w najodleglejszych regionach Himalajów zdziczałe psy, bezpośredni skutek ludzkiego wkraczania na te tereny, czynią olbrzymie szkody w populacjach dzikich i udomowionych zwierząt o wielkiej wartości gospodarczej i kulturowej, mówi Tshewang Wangchuk, jeden z autorów badań i prezes Bhutan Foundation.
      Wzrost liczby ludności jest niezwykle gwałtowny. Jeszcze w 1830 roku, gdy admirał Fitzroj przepłynął przez Cieśninę Magellana, na świecie było mniej niż 1,2 miliarda ludzi. W roku 1970 było już 3,5 miliarda. Obecnie – zaledwie 50 lat później – liczba ludzi zbliża się do 8 miliardów, a ludzie wraz ze zwierzętami hodowlanymi stanowią 97% masy ssaków na Ziemi.
      Autorzy najnowszych badań zwracają uwagę, że cała sieć pokarmowa planety została głęboko zmieniona przez ludzi i są niewielkie szanse na to, by kiedykolwiek udało się przywrócić jej układ nawet z niezbyt odległych czasów czy odzyskać funkcje ekologiczne jeszcze niedawno sprawowane przez rodzime gatunki. Uczeni zauważają na przykład, że dzikie świnie żyją obecnie na każdym kontynencie z wyjątkiem Antarktyki. niszą one populacje ryb, płazów, gadów, ptaków, niewielkich ssaków, roślin i glebę. Dodatkowo zmiany klimatyczne ogrzewają oceany, przez ci zwiększają się zakwity alg, co zmniejsza połowy ryb. A wraz ze zmniejszaniem się połowów ryb wzrasta kłusownictwo na lądach.
      Naukowcy opisują też, jak popyt na kaszmir powoduje, że pasterze w Mongolii, Indiach i Chinach zwiększają swoje stada. Skutek jest taki, że coraz większa liczba zwierząt hodowlanych konkuruje o żywność z dzikimi zwierzętami zamieszkującymi te tereny, a dzikie zwierzęta są dodatkowo narażone na niebezpieczeństwo ze strony rosnącej liczby psów trzymanych przez pasterzy. Psy nie tylko zabijają roślinożerców, ale roznoszą choroby, które narażają na dodatkowe niebezpieczeństwo gatunki chronione.
      Joanna Lambert mówi, że wciąż nie jest zbyt późno, by ratować, co się da. Nie odtworzymy już przeszłości, jednak wciąż możemy uratować tę bioróżnorodność, która jeszcze pozostała.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...