Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Mikrofalowy "zawór"

Rekomendowane odpowiedzi

Zheng Wang i jego zespół z Massachusetts Institute of Technology stworzyli pierwszy "zawór" dla mikrofal, czyli materiał, przez który mikrofale przechodzą tylko w jedną stronę. Fotoniczny kryształ stworzony jest z ferrytowych pręcików.

W normalnych warunkach pręciki odbijają mikrofale we wszystkich kierunkach. Jednak po dodaniu pola magnetycznego, mikrofale są odbijane tylko w jednym kierunku.

Naukowcy pracują teraz nad taką zmianą parametrów urządzenia, by działało ono z radiacją o częstotliwościach liczonych w terahercach i z widoczną częścią spektrum. Nowe kryształy fotoniczne mogą posłużyć do budowy nowych urządzeń telekomunikacyjnych i komputerowych. Mogą powstać proste routery puszczające sygnał tylko w jedną stronę czy falowody bardziej efektywne od światłowodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z organizacji Public Intelligence opublikowali informację dotyczącą broni, która nie zabija, a którą chce budować lub udoskonalać Pentagon. Taka broń ma posłużyć przede wszystkim do rozwiązywania konfliktów bez eskalowania przemocy i wywoływania niechęci czy nienawiści do żołnierzy.
      Analitycy twierdzą, że obecnie używana broń tego typu nie tylko pozwala na zażegnanie kryzysu, ale wywołuje też pozytywny oddźwięk u miejscowej ludności.
      Jednym z takich urządzeń jest Raytheon Active Denial System. To urządzenie mikrofalowe, które na krótki czas podgrzewa skórę. Temperatura jest na tyle wysoka, że „ostrzelany“ jest zmuszony do wycofania się, jednocześnie zaś broń ma nie powodować ran. Pentagon chce zwiększyć zasięg systemu tak, by niemożliwe było zbliżenie się do niego na odległość pozwalającą na ostrzelanie z małej broni ręcznej.
      Innym urządzeniem jest Distributed Sound and Light Array (DSLA). To połączenie laserów, świateł i systemu dźwiękowego, które ma zdezorientować tłum. Ma jednak tę wadę, że użyte z bliskiej odległości może uszkodzić uszy i oczy.
      W przyszłym roku Pentagon rozpocznie testy udoskonalonego granatu hukowego. Ma on oślepiać człowieka na 10 sekund i wystawiać go na działanie dźwięku o natężeniu 143 decybeli.
      Udoskonalona zostanie też gumowa amunicja. Wojskowi domagają się, by miała ona większy zasięg i została wyposażona w barwnik pozostawiający ślady na ubraniu i ciele ostrzelanego, by można było go później zidentyfikować.
      Jeśli zaś chodzi o broń, która jeszcze nie istnieje, to na „liście życzeń“ Pentagonu znalazły się dwa interesujące systemy. jeden z nich to Subsurface Non-Lethal Engagement-Impulse Swimmer Gun. Ma być to broń generująca pod wodą impuls dźwiękowy, który z odległości nawet 150 metrów będzie wywoływał zaburzenia orientacji oraz nudności u wrogich płetwonurków. Odmiana tego systemu będzie generowała nanosekundowy impuls elektryczny, powodujący utratę kontroli nad mięśniami. Pentagon nie wyklucza takiej modyfikacji tej broni, że możliwe będzie zatrzymywanie za jej pomocą samochodów lub statków, poprzez przeciążenie ich systemów elektronicznych.
      Najciekawszym pomysłem ma być jednak Laser Based Flow Modification. W zamierzeniach pomysłodawców tego systemu, pozwoli on na „ostrzelanie“ krawędzi natarcia skrzydła samolotu, dzięki czemu zmieni się siła nośna i maszyna zostanie zmuszona do lądowania.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nordyckie legendy mówią o słonecznych kamieniach wykorzystywanych przez Wikingów do nawigacji. Naukowcy od lat spierają się, czym one były, a teraz Guy Rospars z Uniwersytetu w Rennes twierdzi, że rozwiązał zagadkę.
      Jego zdaniem Wikingowie używali przezroczystego kryształu kalcytu, szpata islandzkiego. Występuje w nim podwójne załamanie światła i jego polaryzacja. Roparts i jego zespół umieścili na górze kryształu znacznik, kropkę. Gdy popatrzymy na kryształ od dołu, zobaczymy dwie kropki. Teraz należy obracać kryształ tak, by obie kropki miały dokładnie taki sam odcień. Czubek kryształu wskazuje wówczas położenie Słońca - mówi Ropars.
      Jego zdaniem, tak właśnie mogli robić Wikingowie, gdy Słońce było niewidoczne. Zwykle nawigowali oni określając położenie Słońca i gwiazd. Jednak na morzach północnych, gdzie pływali, bardzo często panują warunki uniemożliwiające zobaczenie Słońca. Wówczas kryształ kalcytu pozwalał określić jego pozycję z dokładnością być może nawet do 1 stopnia.
      Teorię Roparsa wzmacnia znalezienie szpata islandzkiego na brytyjskim statku, który zatonął w 1592 roku. Kryształ mógł być używany nawet wtedy, gdy w Europie znano już kompas. Sprawdziliśmy, że nawet jedno działo wydobyte z tego okrętu mogło odchylić wskazania kompasu nawet o 90 stopni. Aby więc uniknąć pomyłek wówczas, gdy Słońce było niewidoczne, użycie kompasu optycznego mogło być niezwykle ważne. Nawet 400 lat po epoce Wikingów - stwierdzają badacze.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Boeing poinformował o udanym pierwszym teście rakiety CHAMP. Urządzenie Counter-electronic High-powered Microwave Advanced Missile Project to bezpieczna alternatywa dla broni kinetycznej. Jej zadaniem jest unieszkodliwienie wykorzystujących elektronikę systemów przeciwnika, bez jednoczesnego powodowania ofiar w ludziach czy zniszczeń infrastruktury.
      Pierwszy test wykazał, że rakietę można kontrolować w czasie lotu. Jest też możliwa precyzyjna kontrola modułu High-powered Microwave.
      CHAMP nie tylko jest bezpieczniejsza dla postronnych osób i infrastruktury, ale również bardziej skuteczna od broni kinetycznej. Wysyła ona silne impulsy mikrofalowe, których zadaniem jest niszczenie elektroniki na wybranych obszarze. Impulsy te dotrą również do ukrytych głęboko pod ziemią centrów dowodzenia, które dotychczas były nieosiągalne dla konwencjonalnej broni.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fizycy z Narodowych Instytutów Standardów i Technologii (NIST) jako pierwsi w historii doprowadzili do splątania dwóch jonów za pomocą mikrofal. Dotychczas w tym celu wykorzystywano lasery.
      Prace te pokazują, że w przyszłości możliwe będzie zastąpienie wielkich systemów laserowych niewielkimi źródłami mikrofal, takimi jak np. wykorzystywane w telefonach komórkowych.
      Mikrofale już wcześniej były używane do manipulowania jonami, jednak teraz, dzięki umieszczeniu źródła ich emisji bardzo blisko jonów, w odległości zaledwie 30 mikrometrów, udało się uzyskać splątanie atomów. Możliwość splątywania cząsteczek to jeden z podstawowych warunków transportu informacji i korekcji błędów w przyszłych komputerach kwantowych.
      Podczas swoich prac naukowcy wykorzystali źródło mikrofal umieszczone w układzie scalonym zintegrowane z pułapką jonową oraz stołowy zestaw laserów, luster i soczewek. Zestaw ten jest dziesięciokrotnie mniejszy niż dotychczas wykorzystywane. Użycie ultrafioletowego lasera o niskiej mocy wciąż jest koniecznością, gdyż za jego pomocą chłodzi się jony i obserwuje wyniki badań. Jednak w przyszłości cały zespół lasera można będzie zminiaturyzować do rozmiarów laserów używanych np. w odtwarzaczach DVD.
      Możliwe, że średniej wielkości komputer kwantowy będzie przypominał telefon komórkowy połączony z urządzeniem podobnym do laserowego wskaźnika, a zaawansowane maszyny będą wielkości współczesnego peceta - mówi fizyk Dietrich Leibfried, współautor badań. Chociaż kwantowe komputery raczej nie będą urządzeniami, które każdy będzie chciał nosić przy sobie, to będą mogły używać elektroniki podobnej do tej, jaka jest obecnie wykorzystywana w smartfonach do generowania mikrofal. Podzespoły takie są dobrze znane i już obecne na rynku. Taka perspektywa bardzo nas ekscytuje - dodaje uczony.
      W czasie eksperymentów dwa jony zostały złapane w elektromagnetyczną pułapkę. Nad pułapką znajdował się układ scalony zawierający elektrody z azotku glinu pokrytego złotem. Elektrody były aktywowane, by wywołać impulsy promieniowania mikrofalowego oscylujące wokół jonów. Ich częstotliwość wahała się od 1 do 2 gigaherców. Mikrofale doprowadziły do powstania pola magnetycznego, które z kolei wywołało rotację spinów. Jeśli moc takiego pola magnetycznego jest w odpowiedni sposób zwiększana, można doprowadzić do splątania jonów. Metodą prób i błędów, wykorzystując przy tym zestaw trzech elektrod, udało się uczonym odnaleźć właściwy sposób manipulowania polem magnetycznym i doprowadzić do splątania.
      Wykorzystanie mikrofal w miejsce laserów ma i tę zaletę, że zmniejsza liczbę błędów, które są powodowane niestabilnościami w promieniu lasera oraz zapobiega pojawieniu się w jonach spontanicznej emisji wywoływanej światłem laserowym. Jednak technika mikrofalowego splątania musi zostać jeszcze udoskonalona. Uczonym z NIST udało się uzyskać splątanie w 76% przypadków. Tymczasem za pomocą lasera uzyskuje się wynik rzędu 99,3 procenta.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy z California Institute of Technology opisują, w jaki sposób poradzili sobie jedną z najpoważniejszych przeszkód stojących na drodze do produkcji i upowszechnienia fotonicznych układów scalonych. Uczonym opracowali nową technikę izolowania sygnałów świetlnych na krzemowym układzie scalonym.
      Kości fotoniczne, w przeciwieństwie do układów elektronicznych, do przesyłania danych i wykonywania obliczeń będą wykorzystywały fotony. Co prawda światło już teraz służy do przesyłania danych za pomocą światłowodów, jednak w samym komputerze sygnały świetlne zamieniane są na znacznie mniej efektywne sygnały elektryczne.
      Izolowane sygnały świetlne mogą podróżować tylko w jednym kierunku. Jeśli nie będą one izolowane, fotony odbierane i wysyłane pomiędzy różnymi częściami fotonicznego układu będą na siebie wpływały, zajdzie pomiędzy nimi interferencja, a zatem całość będzie niestabilna. W układzie elektrycznym do odseparowania sygnałów służy dioda. Należy więc stworzyć jej fotoniczny odpowiednik. To coś, czego naukowcy szukają od 20 lat - mówi Liang Feng z Caltechu, pracujący pod kierunkiem profesora Axela Scherera.
      Promień świetlny ma takie same właściwości gdy porusza się w jednym kierunku, jak i wówczas, gdy zostanie odbity i wraca. Aby izolować dane fotoniczne trzebaby w jakiś sposób zmienić właściwości promienia podążającego w przeciwnym kierunku. Dopiero wówczas  można by skonstruować urządzenie blokujące światło o właściwościach odpowiadających właściwościom światła odbitego, a zatem spowodować, by podróżowało ono w jednym kierunku.
      Do odseparowania światła Feng i jego koledzy wykorzystali nowy typ optycznego falowodu o przekroju 0,8 mikrona, który został zbudowany z krzemu. Falowód przepuszcza światło w jednym kierunku, ale zmienia mod światła podróżującego w kierunku przeciwnym. Jako, że pomiędzy promieniami światła o różnych modach nie zachodzi interferencja, mogą przez siebie przenikać bez ryzyka zmiany niesionych informacji.
      Dotychczas stosowano dwie metody izolowania optycznego. Pierwsza, wynaleziona niemal 100 lat temu, zakładała wykorzystanie pola magnetycznego. Pole to zmienia polaryzację światła podróżującego w przeciwnym kierunku. Problem jednak w tym, że w pobliżu komputerów nie możesz stosować silnych pól magnetycznych. To niezdrowe - mówi Feng.
      Druga z metod, opracowana przed 50 laty, zakłada wykorzystanie materiałów o nieliniowych właściwościach optycznych. Materiały takie zmieniają częstotliwość fali świetlnej. Problem jednak w tym, że krzem charakteryzuje się właściwościami liniowymi. Aby zbudować układ scalony z materiałów o właściwościach nieliniowych, trzeba by zmienić materiał, z jakich są wytwarzane. Rezygnacja z krzemu oznaczałaby kolosalne koszty i trudności technologiczne związane z całkowitą zmianą technologii wykorzystywanych od dziesięcioleci.
      Zbudowanie krzemowego falowodu to pierwszy przykład urządzenia o liniowych właściwościach optycznych, które może służyć do separowania światła.
      Uczeni z Caltechu już zbudowali prototypowe urządzenie, które można zintegrować na krzemowym układzie.
      Obecnie najbardziej zaawansowane układy fotoniczne pracują z przepustowościami rzędu 10 gigabitów na sekundę. Wkrótce ich wydajność powinna wzrosnąć do 40 Gb/s. Jednak bez wbudowanego optycznego izolatora kości takie nie mogą zadebiutować na rynku. Projekt Caltechu daje nadzieję na pojawienie się w sprzedaży fotonicznych układów scalonych.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...